Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 14 lutego 2017

Tajemnice

Pani premier przyjmuje współpracowników, podpisuje dokumenty, ale we wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów zastąpi ją profesor Gliński. Jest bowiem poddawana obserwacji i rehabilitacji, czyli rutynowym czynnościom obejmującym każdego, kto uczestniczył w wypadku komunikacyjnym. Tak mniej więcej rzecz tłumaczył rzecznik rządu. Dziennikarze wyliczający kolejne wypadki dygnitarzy dowiadują się od Jacka Sasina, że “Mariusz Błaszczak nie jest winien tym incydentom, jak chciałaby opozycja. Winę za wypadek pani premier ponosi młody kierowca Seicento, którego PO i Nowoczesna próbują wykreować na bohatera”.
Z jednej więc strony mamy bagatelizowanie obrażeń, jakie odniosła Beta Szydło, z drugiej usilne kreowanie winnego, który swoim skromnym jeździdełkiem prostodusznie skręcał w lewo na przydomowym skrzyżowaniu, w swoim przekonaniu chroniony przed ekstrawagancjami współużytkowników drogi podwójną linią ciągłą. Nie zbadano też jego stanu zdrowia, mimo uczestniczenia w wypadku. BOR zaś bada, czy Biuro Ochrony Rządu nie przekroczyło procedur.
To wszystko w atmosferze podkreślania troski o tych, których matki wedle jedynie słusznych mediów przedtem “pracowały w systemie niewolniczym po 12 godzin za 800 zł w uwłaczających warunkach, w marketach obcokrajowców. Mężowie, którzy musieli wykonywać polecania kierowane do nich nie w ojczystym języku, a w obcym”.
Tymczasem Rzeczpospolita ustaliła, że z miejsca zdarzenia nie wiedzieć czemu odjechały dwa samochody, które podążały za pechowym seicento, nie ma więc najważniejszych świadków. Więcej, kierowca pancerki pani premier nie miał praktyki w kierowaniu takim samochodem. Jechał nim po raz pierwszy. Objął służbę o godzinie 18, trzydzieści siedem minut później uderzył w drzewo odległe o 55 kilometrów od lotniska, z którego odbierał panią premier. Jeżeli przyjąć, że tylko 10% z przebytej drogi przebiegało przez tereny zabudowane a przejęcie służby, obsługa codzienna i odebranie pasażerki zajęły kierującemu pojazdem tylko siedem minut, to z prostego wyliczenia wynika, że na drogach bez specjalnych ograniczeń osiągał prędkość 127 km/h. Jechał więc prędzej niż dopuszczają przepisy.   
Jeżeli sobie przypomnimy, że minister sprawiedliwości z czasów odsądzanego od czci i wiary premiera Tuska złożył stanowisko, bo więzień popełnił samobójstwo, to jasne się staje tak uporczywe bagatelizowanie skutków zderzenia samochodu pani premier i skrywanie błędów, popełnianych przez funkcjonariuszy. Ale to właśnie jest chyba oczywistą przyczyną, dla której opozycja żąda odwołania ministra Błaszczaka.

2 komentarze:

  1. Witam-w omawianym przypadku,winnego dorwali w dwie doby,postawili zarzuty i chca wsadzic do lat 3 no i rozbiezne komunukaty, przyznal sie nie przyznal sie.Dodatkowo wyrzuty do poslow Sowy i Budki,po kiego grzyba torunskiego sie mieszacie do tego wypadku-mordy w kubel.Dziwne dlaczego wypadek karawany maciory ktora skasowala kilka aut,stojacych grzecznie na czerwonym swietle wygasla,wyciszyla sie,umarla snem niesprawiedliwym.Ucieczka Antosia z miejsca zdarzenia to gips?a jakby ten mlody rowniez dal dyla,to co?Oj wiaza sobie krawat wiaza.A ja ciagle to samo,wspolnie dorzniemy watache,wczesnie czy pozniej ale dorzniemy.Pozdrawiam "gorszy sort"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      jeszcze przed zarzutami prokuratury sprawę wyjaśnił Prezes: młody człowiek popełnił, ale nie miał złych intencji. Rzecz ma utrwalić wizerunek organicznej doskonałości służb kierowanych przez PiS, a wszelkie wątpliwości w tym względzie bardzo mu szkodzą. Taka propaganda jest adresowana do "głupiego ludu", który ma to kupić.
      Pozdrawiam wzajemnie.

      Usuń