Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 29 października 2017

Oświecanie

Czas letni zaproponowali Amerykanie, podchwycili Brytyjczycy, ale wprowadzili Niemcy w czasie pierwszej wojny światowej. W państwach uprzemysłowionych miał on sens. Dawało się bowiem w ciągu dwóch zmian roboczych wykorzystać wtedy słońce do oświetlenia hal fabrycznych. Ówczesne żarówki były energożerne i mało wydajne. Zanim więc upowszechniono świetlówki i wprowadzono całodobową pracę, można było osiągnąć wyraźne oszczędności węgla, potrzebnego do produkcji stali.
Rzecz była mało efektywna w państwach rolniczych, w nich zatem zmiana czasu na letni została wprowadzona dopiero w wyniku drugiej wojny światowej. Podobnie jak w pierwszej została tam “przywleczona” przez niemieckie wojska. W Peerelu wprowadzano ją okresowo, w okresach silniej propagowanej oszczędności i mobilizacji ludu do wydajniejszej pracy. Po zakończeniu stanu wojennego utrwaliła się do dziś. Jesteśmy wszak państwem uprzemysłowionym.
Rzecz już nie ma wielkiego sensu, w sytuacji kiedy trzyzmianowa praca w najbardziej energochłonnych branżach niczego nie zmienia w ilości energii do oświetlenia wnętrz. Tam zaś, gdzie pracują dwie zmiany i tak się z naturalnego oświetlenia korzysta sporadycznie. Zwłaszcza w hipermarketach. Może dlatego są tak znienawidzone przez ideologów, którzy się zawsze odwołują do sielskiej przaśności.
Kiedy więc jesienią wracamy do czasu słonecznego, osiągamy nie tylko zgodę z naturą, ale także aura nie jest tak korzystna dla demagogii, jaka by mogła być. Nie prezentuje aż tak bardzo szarości i pustki, przypominającej centra miast w niedziele bez handlu.
Może to z braku słońca się narodziły nie tylko legendy o spiskach, ale także o strzygach, czających się w jesiennych mrokach na nieostrożnych przechodniów. Stąd też może i Halloween, celtyckiego jeszcze pochodzenia, równie znienawidzony przez naszych  besserwisserów jak hipermarkety. Zupełnie bez sensu, ale przecież gdyby robili coś sensownego nie mogliby być sobą.
Próbowano nas ratować przed zmianą czasu, postulując na stałe zachować jego letni, czyli przeciwny słońcu charakter. Drugi to chyba dowód, że rozsądek również zapada w sen zimowy z nadejściem jesieni. Jakiś ma taki niedźwiedzi charakter.

A węgla też podobno nie nakopaliśmy tyle, aby rozrzutnie świecić po nocy. To i dobrze, że pospać dłużej można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz