Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 16 października 2018

Spór

Stale powraca pytanie o to, kto zaczął powtórkę wojny na górze? Obie strony, “obóz patriotyczny” i “gorszy sort” zarzucają to sobie wzajem. Dochodzi w tym do kuriozalnych przypadków.
W programie telewizyjnym pani Ogórek zwolennik “narodowego patriotyzmu” kopnął niezbyt fanatycznego przedstawiciela “lewactwa” w miejsce, gdzie "plecy swą szlachetną nazwę tracą". Ów bowiem obu stronom przypisywał polityczne chuligaństwo. To jednak nie zadowalało kopiącego. Chciał całkowitego obłożenia “zdradzieckich mord” winą za to, co sam robił.
Minister Brudziński ośmielił się stanąć po stronie policji, która w Lublinie kosztem ośmiu rannych funkcjonariuszy skutecznie przeprowadziła marsz równości przez blokady zwolenników “demokratycznego” dyskursu, prowadzonego na sposób “patriotyczny”. Ściągnął tym na siebie furię “prawdziwych Polaków”, którzy go w Internecie odsądzili od czci i wiary (“dla mnie, bucu, jesteś skończony”) w łagodniejszych tylko przypadkach posługując się słownictwem podobnym czasem do panaministrowego, wcześniejszego jednak.
Rzecz się może rozbija też o rozumienie prawa. Uchwała krakowskich sędziów Sądu Apelacyjnego, wyrażającą dezaprobatę dla prezydenta, bo wbrew postanowieniu NSA desygnował kolejnych sędziów do Sądu Najwyższego, spotkała się z krytyką głowy państwa. Ku zaskoczeniu prawników Andrzej Duda uważa, że skoro w rozprawie Sądu Administracyjnego nie był stroną i nie był o postanowieniu powiadomiony (Iustitia prezentuje pismo powiadamiające dwa dni przed nominacją z pieczątką prezydenckiej kancelarii, potwierdzającą jego przyjęcie) wspomniane orzeczenie go nie dotyczy, a uchwała jest absurdem i dowodzi niewiedzy jej autorów.
Spór jest charakterystyczny wielce i wywodzi się jeszcze z POPiS-u, który to zdaniem wziętego przedstawiciela kukizowców został rozbity przez Platformę, co jego zdaniem wznieciło wojnę polsko-polską.
Wytrwałemu prezenterowi apaszek można częściowo przyznać rację. Wojna zaczęła się w czasie wyborów z 2005 roku. Tyle tylko że nie od szarż werbalnych niedoszłego premiera z Krakowa, a od przeciwstawienia Polski solidarnej Polsce liberalnej, od dziadka z Wehrmachtu, na ostatek zaś od ustawienia późniejszych kanalii tam, gdzie stało ZOMO. O smoleńskich rewelacjach nie ma już co mówić. Rzecz zresztą najdobitniej charakteryzuje przypadek ministra Brudzińskiego i los kopniętego w “plecy” adwersarza krewkiego “patrioty”.
Inter arma silent Musae, powiadali starożytni. Potem to uzupełniono stwierdzeniem, że prawda jest pierwszą ofiarą konfliktu. Zawsze późniejsza racja jest bardziej precyzyjna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz