Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 24 lipca 2019

Dekretarność

Premier Morawiecki znalazł nowy powód do legitymizacji dobrej zmiany. Wedle niego kontynuuje ona tradycję przedwojennego PPS.
Jak wiadomo każdemu, kto potrafi czytać, była to antyklerykalna formacja, która poderwała robotników do wsparcia walk z caratem. Jej program poza niepodległościowymi i socjalnymi postulatami zakładał demokrację i równość obywatela wobec prawa bez względu na jego wyznanie, rasę, narodowość czy pochodzenie. Jeżeli to ma cokolwiek wspólnego z obecnymi realiami, to świat stoi na głowie. To tak samo jak ze społeczną rewolucją, którą jakoby obecnie zdaniem dobrozmieńców przeżywamy.  
— Rewolucje rodzą się w imię cnoty i czystości. Wcześniej latami propaguje się dążenie do poprawy obyczajów i manier, do uważanej za łaskę surowości zasad. Frywolność przed rewolucją jest antypostępowa. Potem to wstecznictwo — tak pisał o tym Leopold Tyrmand.
Nasza zmiana przebiegała w atmosferze podnoszenia Polski z ruiny, w którą jakoby popadła z powodu marnej bezinteresowności poprzedników dobrej rewolucji. Teraz państwo kwitnie, bo “wystarczy nie kraść”, aby starczyło wszystkim. Także tym, którym “się po prostu należało”. Tymczasem niezależnie od zmniejszanych obciążeń do poprzednio powiększonych danin dokładane mają być nowe podatki. Poza tymi od sklepów wielkopowierzchniowych.
Rzecz jest wstydliwa, taka nie rewolucyjna. Kampania wyborcza zmierza więc przezornie w stronę LGBT, całkowicie zapominając o niegodziwościach obecnej władzy. Antydobrozmienne rozpasanie, którego wyrazem mają być marsze równości byłoby zastąpione porewolucyjną ascezą. Aliści nie od razu. Zgodnie bowiem z zasadą każdej ideologii, wdrażanie szczęścia, czyli rewolucja trwa nieustannie i niczym smoleńska prawda o zamachu stale jest bliżej efektu, ale na razie go nie ma.
W wyniku tego trudno jakoś dostrzec gen tolerancji, który wedle premiera Morawieckiego jest obok PPS-owskiej tradycji wpisany w pryncypia jego partii. Skoro Kościół wprost mówi o środowisku LGBT jako o wrogu wiary, musi ono być ubrane w ideologię i zwalczane pod takim szyldem.
Nie da się jednak niczego zadekretować w sferze imponderabiliów. Nawet moralności. Szczególnie zaś prawdy. Najbardziej zaś przeszłości.
I w tym szkopuł właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz