Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 4 grudnia 2019

Amanaci

Ostatnio coraz częściej na ekranach pojawia się jakiś ważny dyrektor albo rzecznik państwowej instytucji o dobrym, dobrozmiennym nazwisku, aliści młody jakiś taki. Mimo to zgodnie z manierą dorosłych a często wbrew oczywistym faktom stanowczo oświadcza, że jego firma działa zgodnie z pragmatyką i swoje zadania wykonuje terminowo. Wszystko sugeruje, że w wielu wypadkach mocodawcy wykorzystują albo nawet sprawdzają adepta, bo kto inny by się nie podjął aż takiej “ściemy”.
Ostatnio media ogłosiły, że syn wysokiego urzędnika, niewrażliwego na radę samego Prezesa stracił dyrektorską posadę w prominentnym, a odzyskanym banku. Podobno na własne życzenie odszedł z dnia na dzień. Przedtem jego ojciec wypełnił wprawdzie preześną wolę, ale zrobił to w sposób niedostateczny. A jeszcze przedtem media doniosły, że dobra zmiana ma plan B na wypadek, gdyby rzeczony rodzic okazał się nieposłuszny.
Wszystko razem by się składało w dość ambarasującą całość. Oto obecna ekipa rządząca nie uprawia chyba nepotyzmu. Ona raczej bierze zakładników od swoich protegowanych. Czyżby w ten sposób zapewniała sobie ich lojalność?
Korespondowało by z tym stwierdzenie Donalda Tuska, mówiącego o Prezesie, iż “nie miał nigdy oporów, żeby posługiwać się ludźmi marnymi, słabymi, którzy byli gotowi mu się podporządkować, dla realizacji własnych celów ... Wielokrotnie miałem okazję być świadkiem z jaką pogardą mówi o tych ludziach, kiedy oni tego nie słyszą”. Rzeczona słabość by wynikała z troski o los progenitury.
Zwyczaj brania zakładników lojalności pochodzi jeszcze z czasów starożytnych. Jeżeli by więc dobrej zmianie zarzucać cokolwiek, to chyba nie może to być ucieczka od tradycji. No i nepotyzm też nie.
Rzecz się przedstawia tak absurdalnie, że w naszych obecnych warunkach nabiera cech prawdopodobieństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz