Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 4 kwietnia 2020

Marzenie

Jak sen jaki złoty [Słowacki].
Wewnątrz może być najwyżej tylu kupujących, ile wyznacza trzykrotność liczby zainstalowanych tam kas. Czyli nareszcie wróciły kolejki przed sklepami. Knuć się w nich nie daje, bo odstępy między czekającymi mają być dwumetrowe. Ale wróciły też typowe dla tamtych czasów postaci.
Jakby żywcem wyjęta z opisu Mariana Brandysa z początku lat osiemdziesiątych, strojna w mohery, krótkonoga, zażywna jejmość sięga do niegdysiejszej sztuczki: ja nie kupuję, zapytam tylko, czy jest szynka. I próbuje się dostać do środka. Stojąca w drzwiach rachmistrzyni, regulująca ruch rzuca jednak krótkie “jest” i podstęp pada w zarodku.
Elegancka pani głośno wypowiada do telefonu kwestie, z których wynika, że rozmowa jest prowadzona z koleżanką z zagranicy. Po pewnym czasie żegna się wylewnie, chowa komórkę do torebki i teraz zabija czas wydawaniem kolejnych poleceń małżonkowi, zajętemu dotąd rozplątywaniem jakichś opakowań.
Ten gorliwie się stara wypełnić polecenia, wydawane tonem, który by przyniósł zaszczyt głosicielowi zalet pożyczki o niezwykle korzystnej RRSO. Zagląda więc nieszczęsny przez szyby, aby stwierdzić, czy dużo ludzi jest w środku, sprawdza czy ma złotówkę na wózek, czy długa jest kolejka za nimi itd.
A tak się męczyli. Dopiero koronawirus przywrócił peerelowski sznyt. Oczywiście po uwzględnieniu obecnych warunków technicznych. Jeszcze tylko niedziele czynu partyjnego, w kościołach oczywista oczywistość i wszystko by było jak dawniej. Wypadło by jak kompromis Jarosława Gowina w sprawie odłożonych wyborów, który nagle się zaczął podobać Prezesowi.
I wszystko jak w góralskim dowcipie o ceperskim określeniu rzyci, "tyz piyknie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz