Warto przypomnieć słowa J. Sasina: "spadek inflacji na początku 2022 r. będzie bardzo wyraźny". Kulawy coś ten prorok... [Marcin Kierwiński].
Inflacja ruszyła z kopyta. GUS ujawnił kolejny jej skok. W stosunku do maja ubiegłego roku mamy teraz wzrost cen o 13,9%.
Kiedy się przeanalizuje trendy, wynikające z danych Głównego Urzędu Statystycznego, dotyczących rocznych inflacji, to w tym roku by nie byłoby tak źle. Mielibyśmy ją na poziomie 7,5%.
Jednak w ostatnich miesiącach coś drgnęło. GUS-owskie badania miesięcznej inflacji w stosunku do grudnia 2021 roku pokazują to wyraźnie. Gdyby więc taka tendencja się utrzymała, a trend jest wykładniczy, to mielibyśmy w czerwcu 19%, a w lipcu nawet 31 procentowy wzrost cen w stosunku do grudnia ubiegłego roku.
Prognozy rozwoju sytuacji na podstawie ekstrapolacji są ryzykowne. Zwłaszcza przy wykładniczym trendzie. Pokazują jednak niebezpieczeństwo. W naszym wypadku widać też wyraźnie odmienność tego, co teraz i tego, co przedtem. Teraz jest znacznie gorzej.
Mamy już albo putinflację, albo efekt rzekomego wyścigu premiera z szefem NBP. Może bowiem być tak, że kiedy pierwszy dosypuje pustych pieniędzy do rynku, a drugi blokuje kredyty, umożliwiające też obniżkę kosztów wytwarzania, to obaj zgodnie działają na korzyść drożyzny.
Teraz widać, w jakiej pozycji postawił Prezesa minister sprawiedliwości. Bowiem albo odzyskamy unijne fundusze, uruchomimy inwestycje, kupimy towary i sprzedając je zrównoważymy nadmiar pieniędzy na rynku, albo możemy nie tylko mieć Budapeszt, lecz nawet Ankarę w Warszawie. Najwyraźniej Zbigniew Ziobro postanowił odejść z polityki wraz ze swoim koalicjantem.
Tak czy owak jesteśmy blisko sukcesu na miarę Malty. Aż się w głowie kręci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz