Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Pomucha

“...przez panią, bynajmniej, przez panią.” [Młynarski
To jest tak: darowizny na rzecz organizacji kultu religijnego są w całości kosztem. Nie płaci się od nich podatku. Kiedy więc obdaruje się rzeczoną instytucję, zachowuje się cały podatek, który by płacono od nieprzekazanej ofiary. Jeżeli więc dygnitarz płaci najwyższą, trzydziesto dwu procentową stawkę, ofiarując swoją premię organizacji kultu, nie oddaje Urzędowi Skarbowemu podatku o wysokości prawie jednej trzeciej przekazanej sumy.
W takim też przypadku finanse państwa, które już zostały uszczuplone o nienależną nagrodę, zostaną dodatkowo zmniejszone o pokaźny podatek od poniesionej szkody.
Jeżeli się darowiznę przekazuje innej instytucji, niż organizacji kultu religijnego, zwolnienia od podatku dotyczy tylko kwota, która nie przekracza 6% dochodu podatnika. Pozostałe 94% dochodu jest opodatkowane wraz z kwotą darowizny i ewentualny darczyńca musi to zapłacić.
Nie wiadomo czy Caritas jest organizacją kultu religijnego. Radio Maryja na przykład jest. Rzecz rozstrzyga Urząd Skarbowy. W każdym jednak wypadku kiedy premie trafią do Caritasu, budżet straci jakąś część podatku od wypłaconych, a jak się okazuje najpierw należnych a potem nienależnych nagród. Czy radujący się dotąd nimi dygnitarze będą musieli fiskusowi oddać pieniądze? Jeżeli zaś nie jest ową organizacją, to zwracający premię ma sobie z niej potrącić zapłacony podatek? Nie wiadomo.
Jest gorzej, Caritas nie przyjmuje wymuszonych darowizn. Prezes zaś zapowiada, że nie odpuści i wie, kto dzwoni po ministrach i namawia do tego, aby pieniędzy nie zwracać. Również pani Mazurek, w imieniu partii, której jest rzecznikiem wyznacza obdarowanym termin zwrotu otrzymanych kwot. Trudno więc twierdzić, że dar nie jest efektem wymuszenia.
W tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Do budżetu zwracać nie kazano, dobroczynność za pośrednictwem Kościoła nie może być wynikiem przymusu, a media zapowiadają kontrole sposobu wykonania preześnego nakazu i na pewno będą operowały nazwiskami.
– Jak żyć – takie pytanie muszą sobie teraz zadawać niedawni beneficjanci uznania swoich zwierzchników, o ile ich mieli i sami nie przyznawali sobie nagród. Ba, jak ewentualne przyszłe awanse mają traktować potencjalni ulubieńcy przełożonych? Sami przełożeni? Więcej, kiedy sam Prezes najpierw ich zapewniał o słuszności otrzymanych nagród, a potem je uznał za nienależnej, komu mają zaufać?
To jasne, że rewolucje pożerają swoje dzieci, ale dotąd nie narażały ich na drwiny. Aliści jedno jest pewne, świat idzie naprzód i to nad Wisłą wymyślono taki właśnie sposób traktowania akolitów.
Przynajmniej znowu mamy pierwszeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz