Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 6 kwietnia 2018

Finisz

Najmniej wartościowym rodzajem dumy jest duma narodowa. [Artur Schopenhauer]
Wedle rzeczonego filozofa radość z przynależenia do stada jest substytutem zadowolenia z własnych osiągnięć. To prawda, kiedy się bowiem nie ma nic, co by potwierdzało osobistą wartość, idealizuje się plemię: klasę, miejscowość, klub piłkarski (ostatecznie inne z braku własnej drużyny) albo partię, naród, rasę, cokolwiek wyróżniającego z ogółu.
Wtedy też potrzeba poczucia wyłączności i żelaznego przekonania o wyższości faworytalnego stada nad innymi. Rzecz więc wymaga wykluczenia wszelkich obcych, bo odbierają tożsamość wspólnocie. Podobnie jest z tymi, którzy by się ośmielili twierdzić, że chociażby z krzywej Gaussa wynika zróżnicowanie każdej populacji.
W każdej bowiem zbiorowości jest jakaś jej część złożona z nikczemników, osobników łatwo ulegającym uzależnieniom czy zwyczajnych głupków. Jest ona mniej więcej jednakowa w społecznościach zbliżonych kulturowo, żyjących w podobnych środowiskach naturalnych, wyznających podobną tradycję. Każdą więc można potępiać, ale i każdą idealizować, bo nobilituje ją elita.
Cywilizacja zmierza do tego, aby zmniejszyć odsetek nędzników. Likwidacja niewolnictwa w czternastym wieku spowodowała skok cywilizacyjny i poprawiła warunki życia w Europie Zachodniej. Podobny skutek odniosła angielska rewolucja przemysłowa i francuska, społeczna. W konsekwencji cały wiek dziewiętnasty był na Zachodzie czasem usiłowań zmierzających do zmniejszenia marginesu wykluczonych.
W dwudziestym wieku zaznaliśmy próby wprowadzenia w życie marksowskiej teorii rozwoju społecznego. Skutkiem było upowszechnienie nędzy i bankructwo nie tylko praw, ogłoszonych przez marksistów, lecz także państw, które im hołdowały. Socjalistyczny zaś ideał osiągnięto w krajach skandynawskich, podążających do sukcesu poprzez skrajny liberalizm, z eugeniką włącznie. Takie dzieła jak “Głód” Hamsuna czy “Krzyk” Muncha nie powstały tam bez powodu.
W tym więc kontekście duma z przynależności nabiera szczególnych walorów. Jeżeli ma być usprawiedliwiona, to musi się opierać na niepodważalnych osiągnięciach, a nie na kwestionowanych zapewnieniach, że my zawsze przeciwko wszystkim byliśmy lepsi.
Kontestatorzy prawd głoszonych przez przewodników stada są więc zawsze energicznie zwalczani jako najgorsi wrogowie. Warunkiem bowiem istnienia “wartości” jest nieomylność ich depozytariuszy. Z tego wynika organiczna niereformowalność i rozpad autokracji, obserwowany zawsze w momencie, kiedy się próbują reformować.
Prezes się początkowo zamierzał dostosować do zasady niezłomności w trwaniu, aliści poddał się naciskom opinii publicznej i potępił nagrody. Jeszcze tylko brakuje, aby przyznał rację tym, którzy utrzymują, jakoby nowelizacja ustawy o IPN była idiotyczna. Nie tylko więc ośmieszył pazurki pani Szydło, ale odebrał swoim najwierniejszym to, co się im należało wedle jego poprzednich słów. Mają premie oddać… nie, nie państwu, Caritasowi. Więcej, poselskie apanaże mają być obniżone. Także zarobki samorządowców.
Stąd też wynika koniec PiS-u. Prezes bowiem niczym najgorszy sort sam zakwestionował swoje słowa. Nie można więc być dumnym nawet z uczestniczenia w dobrej zmianie. To i sen się kończy.

1 komentarz: