Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 21 marca 2019

Zadęcie

– Odbudujemy Pałac Saski albo przy zgodzie prezydenta Warszawy, albo bez jego zgody – tak marszałek Karczewski publicznie wyraził stosunek dobrej zmiany do prawa. 
Istotą demokracji jest samorządność. Ideałem był początek lat dziewięćdziesiątych, kiedy w większości spraw władza centralna miała jedynie policyjne kompetencje, sprawdzając najwyżej, czy decyzje samorządów są zgodne z prawem. Wyłączone z tego była tylko ochrona środowiska, zdrowia i edukacja. Również jednak do pewnego stopnia.
Zagospodarowanie przestrzeni należało zawsze do gmin i nigdy nie próbowano wkraczać w ich kompetencje. Do czasu oczywiście kiedy dobra zmiana nie zaczęła batalii o smoleńskie pomniki. Teraz zaś, kiedy K-Towers przeszły już  drogę ku grotesce skróconą w stosunku do innych pomysłów, zaczyna się proces obrzydzania Pałacu Saskiego absurdalnym sporem.
Jego odbudowy odkładano nawet w Peerelu, uznając to przedsięwzięcie za nazbyt kosztowne. Tym więc razem będzie szansa na prześcignięcie Bieruta, Gomułki i Gierka. Tyle że minister finansów dość już miała finansowo-propagandowej ekwilibrystyki i próbowała ustąpić. Aliści, jak powiada Michał Kamiński, Prezes jest przerażony stanem swej polityki i popełnia błędy i podejmuje się zadania, na które nie ma środków.
Obserwując los innych “wiekopomnych” poczynań dobrej zmiany można się spodziewać rychłego zerwania nawierzchni wokół Grobu Nieznanego Żołnierza, aby cała Polska i potomni widzieli, jaką mieliśmy energiczną władzę, wolną od imposybilizmu prawnego, dla której nie było żadnych przeszkód.
Ponad wszelką zaś wątpliwość otwiera się nowe pole konfliktu. Z braku bowiem środków (nie ma ich nawet dla nauczycieli) rozpoczęta ewentualnie budowa będzie się ślimaczyć latami, pozostawiając w centrum stolicy sterty urobku, błota i szarpanych wiatrem strzępów plakatów, zerwanych z tego co się nazywa “ogrodzeniem placu budowy”. Ale utraciwszy po wyborach władzę, będzie można następcom wytykać, że odmawiają Polakom radości posiadania historycznej budowli w centrum stolicy.
W takim wypadku również przeżyjemy deja vu, pamiętamy przecież utyskiwania postkomunistów, którzy zniszczywszy gospodarkę wypominali solidarnościowym rządom początku lat dziewięćdziesiątych właśnie zniszczoną gospodarkę.
Historia powraca jako farsa. Rzecz się jednak musi powielać w skarlałej, absurdalnej formie, w przeciwnym bowiem wypadku nie spełniałaby warunków teorii chaosu. W dodatku jesteśmy romantykami. A co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz