Tydzień debat za nami. Rafał Trzaskowski nie wspierał się snusem, nie podpisywał wszystkiego, co mu podsunięto, ale był zwyczajny, przyjazny, otwarty. Wygrał więc, co było do wygrania. Charakterystyczna jest tu postawa Sławomira Mentzena, któremu prezydent Warszawy nie podpisał Deklaracji Toruńskiej, ale poszedł z nim na piwo. To właśnie polityczna różnica bez zaciekłości.
Teraz zwolennicy okładania się pałkami rozdzierają szaty nad odbieraniem im przychylności ludzi logicznie myślących. Nic dziwnego, doszło do nich, że rzeczywistym ich wrogiem, który stale wygrywa, jest normalność. To jest ten spisek, wszechogarniający świat i zwyciężający wszelkie ideologie, którego one nie odważyły się nazwać.
Mamy więc czas powrotu rzeczywistości, czyli powód do radości.
-fere-
OdpowiedzUsuńTak, tym razem Rafał Trzaskowski był sobą - uśmiechnięty, zwyczajny, przyjazny i otwarty. Pan Sławomir Mentzen nie reprezentował kibolskiej kultury, co bardzo ubodło elity PIS-u.
Było miejsce na merytoryczną wymianę poglądów, na rzeczy które mieli wspólne i które ich różniły.
Nie dziwę się wściekłości PIS-u, który tak bardzo zabiegał o wyborców Konfederacji. Znów nie udało się podzielić Polaków i skończyło się na wspólnym piwie.
To prawda. Wydaje się, że Mentzenowi udało sie to, o czym mówią politycy od dawna, przyjazna rozmowa o problemach, które można różnie rozwiązać.
UsuńTak właśnie powinny się przedstawiać polityczne dyskusje ludzi, którzy nie własne, a publiczne sprawy mają na uwadze.
Dobrze wyszło i oby tak dalej.
Stary