Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 5 września 2018

Spółki

Jedność. Opozycja ma się zjednoczyć i PiS zadrży. Tyle tylko, że wtedy będziemy mieli drugiego wodza i drugą siłę, ubiegającą się o względy roszczeniowców. Oni dają przewagę, kiedy się nie ma nic do powiedzenia. Zjednoczona bowiem wspólnota nie wie nic ponad to, co za nią wymyśli “suweren”, a w kolektywizmie jest nim lumpiarstwo.
Wódz zaś takiego kołchozu musi dbać o własną… pozycję. Najlepiej to opisują pamiętniki Berlinga. Jego tekst, to historia zmagań nie o Polskę, honor, czy takie tam… imponderabilia. O to, aby nie podpaść Stalinowi. Aby ominąć podstępne pułapki, zastawiane przez berlingowych konkurentów, a zawarte w jakimś przymiotniku, sprytnie skrytym wśród potoku słów. Parafowanie tak zredagowanej notatki dawałoby szansę na ogłoszenie faszystą nieostrożnego “parafianina” i skazanie go co najmniej na degradację.
Istotą różnorodności jest konflikt, w którym następuje doskonalenie zbiorowych pomysłów, co w końcu prowadzi do optimum. Tyle tylko, że poszczególne opinie nie mogą być koordynowane, a to wyklucza ideową jedność. Dlatego domaganie się od opozycji, aby się zjednoczyła, dla stworzenia równorzędnego bloku wobec PiS-u, nie ma wielkiego sensu. Do wyborów musi ona pójść w rozproszeniu, aby dopiero po nich stworzyć koalicję rządową, w której każdy uczestnik ma udział proporcjonalny do uzyskanego poparcia.
Szeroka koalicja jest źle postrzegana, bo wywołuje strach przed konfliktami w łonie rządu. Daje też jednak szansę, aby wypracowane w niej rozwiązania nie zniechęciły wyborców do władz. Więcej, chroni przed pomysłami wynikającymi z obaw, czy obsesji kogokolwiek z gabinetu, bo takie znajdą koniec w dyskusjach wewnętrznych. Poza tym władza nie jest przecież wybierana po to, aby miała wygodnie. Najważniejsze jednak, że po stronie takiego rządu stoją wszystkie siły z wyjątkiem roszczeniowców.
W tym kontekście postępowanie Barbary Nowackiej, która negocjuje przystąpienie swego lewicowego stowarzyszenia do liberalnego porozumienia PO i Nowoczesnej wygląda jak próba łatwego zapewnienia sobie miejsca w Sejmie. O ile bowiem oba zintegrowane już podmioty mają w gruncie rzeczy identyczną tożsamość, to lewica jest zupełnie inna. Pani Nowacka więc negocjuje warunki swego rozpuszczenia się w obcym żywiole. Zupełnie inaczej rzecz postrzega Robert Biedroń i on pewnie przejmie prymat wśród lewicowców.
Po wyborach zaś będzie można zbudować program, w którym wspólnym celem będzie odwrócenie złych skutków dobrej zmiany. Udział lewicowych partii w jego tworzeniu daje gwarancję, że nie znikną takie “osiągnięcia” jak 500+. Na to bowiem nie ma już rady.
Dlatego jedność, dobra we wspólnej zabawie, w polityce nie ma większego sensu.

1 komentarz: