Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 30 czerwca 2020

Wyjście

Na razie wybory nie są rozstrzygnięte, ale już teraz jedno jest pewne. Przegrali symetryści, którzy nawoływali do porzucenia POPiS-u i poparcia ich kandydatów.
Nic dziwnego. Chcieli głosów bez rozstrzygania, czy Polska ma być demokratyczna czy autorytarna. Czy ma być w Unii czy na jej obrzeżu albo zgoła poza nią. Czy ma być wreszcie państwem skłóconym z sąsiadami, bo jedni nas niegdyś najeżdżali, inni zaś nie chcą teraz słuchać, mimo że jesteśmy nie tylko bardziej moralni, ale i mocarni.
Symetryzm więc, jak już wcześniej głosił Internet, wypadł jak oczywista wada wzroku, nie pozwalająca odróżnić czerni od bieli. Istnieje bowiem u nas polityczny spór o sprawy podstawowe, którego nie można ignorować.
W tle mamy też pozornie tylko zabawną woltę Jarosława Gowina. W ciągu dwóch dni zmienił on diametralnie zdanie w sprawie skutków wyboru Rafała Trzaskowskiego. Najpierw uważał, że jego wygrana nic w Polsce nie zmieni, ostatnio mówił, że przyniesie trzy lata chaosu.
Wedle Internetu były wicepremier idzie na rekord świata w częstotliwości prezentowania przeciwnych poglądów. Tymczasem naprawdę to właśnie wygrana Andrzeja Dudy by oznaczała koniec dobrej zmiany. Może dlatego Prezes nie wsparł prezydenta na powyborczym wieczorze i nie było go przy ogłoszeniu wyników pierwszej tury.  
Kolejne bowiem cztery lata wolności od ograniczeń nie tylko nie zatrzymają zmagań totumfackich pod dywanem, ale je wzmogą. Wszak takie boje mają wszelkie cechy ideologii, która je zrodziła. Aby przetrwać, współzawodnicy muszą coraz bardziej się starać. Poprzednie bowiem wysiłki szybko tracą efektywność. Zablokowanie zaś intryg jest niemożliwe, bo autokracje upadają, kiedy władca próbuje dyscyplinować akolitów.
Pozornie więc początkowa niesubordynacja koalicjanta została zażegnana, ale w przecież są tam bardziej zdeterminowani i bardziej zręczni kandydaci do głównych ról. Kiedy więc zniknie konieczność zawieszenia broni  na czas wyborów, z podwójną energią ruszą do zmagań o słuszną sprawę. Jeżeli dobrej zmianie nadal będzie basował  prezydent, nie da się awantur przypisać jego destrukcyjnej sile.
Dlatego lepiej, jak zaprzepaszczenie szans będzie można przypisać kandydatowi, którego sztabowcy wyjazdem na Dolny Śląsk wytłumaczą odmowę przystąpienia do debaty przed niezależnymi mediami. A jeśli to służy przetrwaniu formacji, jeszcze lepiej.
No i nie trzeba będzie rozstrzygać niewygodnych dylematów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz