Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 24 września 2020

Odkrycia

Wedle wielu komentatorów awantura w dobrej zmianie wynika z walki o schedę. Kaczyński w swej polityce korzystał z frustracji ludzi, którzy tkwiąc w zacofaniu, czują się zagrożeni przez liberałów. Dla nich Mateusz Morawiecki jest kimś całkowicie obcym. Kiedy Prezes zasygnalizował, że przekaże mu partię, Zbigniew Ziobro postanowił wykorzystać stworzoną tak okazję do wyeliminowania premiera. Jego formacja zagłosowała przeciwko ustawie o dręczeniu zwierząt, nieskutecznie, ale skutecznie zablokowała abolicję.

Osią więc sporu zamiast sukcesji a nawet uwolnienia od przestępstw urzędniczych stał się stosunek państwa do okrucieństwa wobec bydła i futerkowców. Pewnie dlatego, że to zjawisko zrozumiałe oraz odmiennie postrzegane przez postępowców i obskurantów w łonie dobrej zmiany. Wszak wielu z tych, którzy dają wiarę antykomunistycznym pozorom dobrozmieńców, wzdraga się przed prymitywizmem.

Mamy zatem wojnę kulturową wewnątrz dobrej zmiany. Rzecz jest oczywista. W końcu musiało dojść do kontrowersji chociażby między głosicielami nikczemności umarłej już komuny a rzewnymi miłośnikami przaśnego spokoju, zapewnianymi przez Peerel. W rezultacie zmagania między umiarkowanymi a skrajnymi obskurantami przesłoniły wszystko.

No i przeciąganie liny trwa, bo jeszcze trzeba odrzucić weto prezydenta dla zakazu hodowli futerkowców. Prezes może też wejść do rządu. Wedle plotek podlegałyby mu resorty siłowe. Ustawa abolicyjna nie była podobno przedmiotem rozmów. Pod koniec tygodnia ma nastąpić podpisanie nowej umowy koalicyjnej.

A tu pospolitość skrzeczy. I nikt się tym nie przejmuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz