Takiego Dnia Babci i Dnia Dziadka nie zorganizowała polskim babciom i dziadkom żadna władza od pół wieku [Tomasz Lis].
Przecież z samego faktu istnienia infolinii wynika, że istnieje centralny rejestr punktów szczepień i wolnych tam terminów. Wszak można zdalnie rezerwować. Co więc stanęło na przeszkodzie, aby zamiast odsyłać z kwitkiem siedemdziesięciolatków stojących od szóstej rano, w każdym z punktów zapisywać chętnych na późniejsze terminy? Nawet w sąsiednich miejscach szczepień?
Tymczasem, jak powiada Bartosz Arłukowicz, zamówiliśmy znacznie mniej szczepionek od liczby, która nam przysługuje z unijnego rozdzielnika. Nie wiadomo też dlaczego siedemdziesięciolatkowie są przez infolinię kierowani do punktów szczepień odległych o ponad sto kilometrów od miejsca zamieszkania? Dlaczego automat mówiący z telefonu kieruje osiemdziesięciolatków do innych miejsc, niż wcześniej ustalono podczas rezerwacji przez infolinię?
Dopiero kiedy przez wiele godzin przetrzymano wielu siedemdziesięciolatków na zimnie, zorientowano się, iż istnieje SMS. I że można się zapisywać przy jego wykorzystaniu. Ale mleko się tymczasem rozlało.
Bo, jak mówił Joe Biden, program szczepień to ponury żart? Przecież to w Ameryce. Po wyczynach tamtych populistów. Ale u nas? Gdy naszego sposobu zwalczania pandemii zazdroszczą nam inne nacje?
Co jest alternatywą dla braku wyobraźni, który dyskwalifikuje każdego urzędnika? Układ w łonie władzy oczywista oczywistość. W dodatku taki, co zwalcza siedemdziesięciolatków.
Doczekał się Prezes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz