To paradoks, że pokonanie sowieckiej Rosji świętuje władza, której rządy są spełnieniem marzeń potomków tamtych bolszewików [Tomasz Lis].
Orkiestra złożona z osiemdziesięciu muzyków. Tego dotąd nie było. Tak też uczczono stulecie bitwy, od której zaczęła się II Rzeczpospolita.
To było wielkie zwycięstwo. Bo nie cud, ale przewaga strategii, duch zaczepny armii i nowoczesna technika złamały wówczas Moskali.
Wszystko zaś się pojawiło w odpowiednim miejscu i czasie dzięki organizacyjnemu talentowi, charyzmie i niezłomności charakteru Marszałka. I to wbrew polskim zawistnikom, których propaganda głosiła, że Piłsudski ma bezpośrednie połączenie kablowe (sic!) ze sztabem Tuchaczewskiego i przekazuje mu informacje.
Ujawnił się bowiem wtedy charakterystyczny dla nas od czasów przedrozbiorowych podział na dwie Polski. Jedna łatwo popada w zbiorową paranoję, druga w trudnych warunkach odnajduje w sobie przedsiębiorczość oraz umiejętność improwizacji.
Będziemy chyba niebawem mogli porównać skutki postępowania wedle rzeczonych a przeciwstawnych sobie typów zachowań, kolejno doświadczywszy oddziaływania obu z nich.
Tym razem Lis, jak to mówią, pojechał po bandzie. Bo jednak narodowy socjalizm, to coś innego niż socjalizm bolszewicki. A i rządząca ideologia odmienna: zamiast ortodoksyjnego marksizmu, ortodoksyjny katolicyzm.
OdpowiedzUsuńTo jednak jest już rozróżnienie "drugiego stopnia". Zawsze pozostaje jednakowe odwołanie się do ludzi podatnych na demagogię.
Usuń