Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 14 sierpnia 2020

Skonwalidowani

  Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszenia tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione – tak brzmi artykuł 10d kolejnej ustawy, uchwalanej dla zwalczania skutków pandemii.

Jeżeli więc jakiś flejtuch wejdzie do sklepu bez obowiązującej maski, to spokojnie będzie mu można wybić zęby. Przed sklepem również, jeżeli uznamy, że nie zachował społecznego dystansu, cokolwiek by to miało znaczyć. Ba, kiedy zorganizuje jakieś zbiegowisko, to dopiero będzie można.

Więcej, będzie wolny od wszelkiej odpowiedzialności ktoś, kto nie dotrzymał publicznie składanych obietnic. Jeżeli tylko się wytłumaczy, że się wskutek dotrzymania zapowiedzi obawiał powiększenia liczby zakażonych. Dlatego pewnie nikt nie będzie szydził z autorów nie zrealizowanego pomysłu zbudowania muzeum Bitwy Warszawskiej na setną rocznicę zwycięstwa. Nawet jej pomnika. I nie można o to w ogóle mieć pretensji do decydentów. Ustawa ich od tego uwolni.

Daje ona także odpust wstecz. Każdy więc były delikt, który się da wytłumaczyć obawą o zakażenie koronawirusem, nie będzie teraz czynem zabronionym. A co się nie da wytłumaczyć zarazą? Chyba nic. Przecież ona wpływa na wszystkie dziedziny życia. No i jak minie koronawirus, to przecież pozostaną susze, ulewy, powodzie, wichury, mrozy albo ich brak zimą.

Naciągane? Nie tak bardzo. Takie możliwości podnoszą prawnicy. Znowu więc trzeba będzie nowelizować ustawę. Ale w tym dobra zmiana ma ogromną wprawę.

Odpust zaś jako taki ma wielkie zasługi jeszcze ze średniowiecza. Drukarnie się rozprzestrzeniły natychmiast po wynalazku Gutenberga nie dlatego, że ludzkość łaknęła słowa drukowanego. Dlatego, że od wprowadzenia ruchomej czcionki można było tanio i szybko produkować formularze odpustów. Te jednak grzesznicy, uwolnieni od win dostawali do ręki. Były imienne.

Pewnie dlatego teraz władza ma kłopoty. W średniowieczu można by każdemu zagrożonemu urzędnikowi wręczyć osobisty glejt niewinności. A tak, potrzebna jest konwalidacja, dostosowanie przepisów do stanu faktycznego. Nie wypada jednak w ustawach wymieniać z nazwiska jej beneficjantów. No i ...ambaras.

Eh… Nie ma jak to za komuny. Tam nie znali prawnego imposybilizmu. A w średniowieczu! To dopiero było fajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz