Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 17 grudnia 2020

Zdrowie

 Prezydent Duda w kampanii pojechał do swojego idola Trumpa i „załatwił” u niego szczepionki. Tymczasem dostaniemy je dzięki „wyimaginowanej wspólnocie”. Te amerykańskie utknęły najwyraźniej w Fort Trump razem z reelekcją pana Donalda [Marek Belka].

Rusza narodowy program. Szczepień oczywista oczywistość rusza. Opracowano go na podstawie 2000 opinii (sic!). Od 15 stycznia ma być pełna gotowość do zapisów chętnych. Pierwsze zaś szczepionki mogą być grupie zero zaaplikowane jeszcze w tym roku.

Prawie dwa tygodnie wcześniej wyliczono, że mamy mieć osiem tysięcy punktów szczepień. Zgłosiło się 1500. Złagodzono więc warunki, jakie muszą spełniać i będzie ich więcej. Już do końca roku w każdej gminie będzie punkt.

Postąpiono tak, jak nabywca luksusowej limuzyny ze starego dowcipu. Po ograniczeniach spowodowanych brakiem środków kupił sobie rower i nazwał go rolls roycem. Przynajmniej rozrusznik w nim nie hałasował.

Bo wprawdzie program z czasem staje się skromniejszy, ale nazwę będzie miał na miarę czasu. Jakoś tak się dzieje, że symbol sprowadza swój prestiż do odzwierciedlanej rzeczywistości. Po doświadczeniach więc ze stadionem rychło narodowy może być równoznaczny z improwizowanym. Podobnie jak już jedynie słuszny jest głupi. O innych, sprowadzonych do bruku a pięknych dawniej symbolach wstyd mówić.

W latach czterdziestych ubiegłego wieku szczepiono przeciwko gruźlicy. Operacja była powszechna i przebiegała dwuetapowo. Najpierw kandydat do udziału w procesie wyszczepiania (uwaga – modne obecnie słowo) otrzymywał specjalny plaster, naklejany na zadrapane w tym celu miejsce. Potem, po jakimś czasie plaster zdejmowano i posiadaczy ranki o należytym wyglądzie szczepiono bodaj jednym rodzajem serum, pozostałych innym.

Nie było wtedy jakoś problemu z liczbą lekarzy. Chociaż w wyniszczonym wojną państwie było ich niewielu. Aliści komuna jeszcze nie zdążyła całkowicie zainstalować państwowej służby zdrowia. Propaganda też była zajęta innymi sposobami deprecjonowania wielkich słów i symboli.

Preparaty także wtedy mieliśmy europejskie, duńskie. No i Zachód był już odsądzany od czci i wiary. Szczepienia i tak przebiegły bez większych sensacji. Poddano im 4,5 miliona ludzi, ale zajęło to dwa lata.

Teraz przeznaczono miesiące na zaszczepienie sześciokrotnej liczby zagrożonych. Kiedy się porówna potencjał powojennej Polski i obecny, można być jednak optymistą co do realności napiętych terminów współczesnego programu. Gdyby jeszcze nie napuszone miny dygnitarzy, już wypinających piersi do medali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz