Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

poniedziałek, 13 września 2021

Teodycea

Dobra zmiana, populizm, polityczna paranoja. To w rozumieniu wielu komentatorów bliskoznaczne pojęcia. Trudno im odmówić racji. Zastanawia jednak emocjonalne podejście do kaczyzmu — też się takie określenie naszego politycznego zjawiska pojawia. Gniew okazują zarówno jego zwolennicy jak i przeciwnicy.

Najprostsze wyjaśnienie drażliwości Polaków, to różnica w pojmowaniu podstaw bytowania. W mniemaniu zwolenników PiS-u dobra zmiana zapewnia życie w bezpiecznych warunkach, wedle przeciwników właśnie to uniemożliwia. Stąd natężenie emocji i skrajność postaw.

Pańszczyźniana tradycja wymaga wdzięczności dla dobrego pana, który nie daje bogobojnemu człowiekowi zginąć. Wedle zwolenników dobrej zmiany należy takiej zasady przestrzegać. Wiadomo bowiem każdemu admiratorowi patriarchalnej tradycji, że władza ma nieprzebrane zasoby i nigdy nie zbankrutuje.

W naszych warunkach dobrym panem jest Prezes, ale nie tylko. Jest nim także Unia. Kiedy bowiem PiS gnębi wykształciuchów, którzy by dawali pieniądze tylko za pracę, Unia daje dopłaty, zapewniające 500+. Dlatego pogląd, jakoby z mniemanej wspólnoty nic nie wynikało, nie trafia do adresatów.

Kiedy zaś ma się za nic łaskawość wielkich i wierzy we własne możliwości, nie ma się skłonności do ustępowania komuś. Nawet kiedy przekonuje, że wszystko wie i to lepiej. Bo kogoś takiego zwyczajnie nie ma. Peerel zbankrutował mimo posiadania pegeerów, hut, kopalń i cementowni i jedynie słusznej ideologii.

Niechciany reżim funkcjonuje jak zło. Kiedy nie trwa długo, jest tylko przestrogą przed nieszczęściem, jakie może sprowadzić. Zagrożenie rodzi reakcję i prowadzi do poprawy. Jeśli niedołężna władza dręczy bez końca, jest oczywistą niesprawiedliwością losu.

Dla ceniących sobie paternalizm (żeby nie powiedzieć gorzej) dobra zmiana jest dobra. Uznający autorytaryzm za błąd, traktują go nie tylko jako zagrożenie, ale i powód do niezasłużonego wstydu. Wprawdzie ciągnie się za ludzkością od czasu niewolnictwa, ale na Zachodzie dawno się z niego wyzwolono.

My zaś parędziesiąt lat temu odrzuciliśmy realsocjalizm. Dłużej znacznie zwalczaliśmy wszelkie absolutyzmy. Dziwne, że nagle tego właśnie nie uznajemy za polską tradycję a upodobaliśmy sobie los ofiar pańszczyzny.

Więcej, nie dostrzegamy tego, że praworządność w Unii chroni słabsze państwa przed potentatami. Odżegnując się od nadrzędności traktatów, chroniących nas przed ich dominacją, stawiamy się Niemcom, bo nie chcemy być zdominowani.

Dlatego też kaczyzm budzi złość liberałów, bo jest zwyczajnie absurdalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz