Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 30 kwietnia 2017

Sukcesja

Po raz pierwszy chyba nazwano to, co się dzieje w PiS-ie. Scheda po Jarosławie Kaczyńskim zaczyna rozpalać emocje. Wódz jeszcze rządzi, ale już widać koniec jego władzy, już się zatem następcy zaczynają rozpychać łokciami, wydzierając sobie co lepsze fragmenty nienależnej jeszcze spuścizny. Rzecz przypomina gorączkowość spadkobierców renesansowych władców udzielnych księstw włoskich.
Widać i prawidłowość. Po jednej stronie stają PiS-owscy radykałowie, którzy już dawno w sprawie Bartłomieja Misiewicza dowiedli, że Prezes nie ma dostatecznej mocy aby im zabronić zajmowania wspólnej przestrzeni. Po drugiej legaliści, którzy opanowawszy najważniejsze urzędy w państwie trwają w złudnej nadziei, że sprawują władzę, bo się w najdrobniejszych szczegółach poddali woli “zwyczajnego posła”. W środku stoją milczący na razie koalicjanci, tworzący zjednoczoną nominalnie prawicę.
Wydawałoby się, że mamy wyjątkowo korzystny dla PiS-u stan, w którym całą władzę nominalną mają politycy w całości podporządkowani szefowi partii. Faktyczne jedynowładztwo w państwie demokratycznym. Tymczasem ujawnił się ośrodek, który wykazał, że są obszary pozostające poza zasięgiem preześnej woli. Ów może się teraz zacząć układać albo stanąć do konfrontacji. W sytuacji jednak kiedy oddał radykałom armię, ma chyba zasadniczy kłopot. W dodatku powstaje jeszcze wątpliwość, dotyczącą postawy gowinowców i ziobrystów.
W dodatku Prezes nie bardzo się ma na kim oprzeć. Bardziej wyrazistych polityków albo wyparł z partii, albo ich otwarcie wyrzucił. Teraz pozostali przy nim ci, o których podobno wzorem Stalina powiada, że “drugich pisatielej u mienia niet”. Mianował tych co miał. Oni mu nie grożą, ale też go nie obronią.
Stąd zapewne wczorajsza zaskakująca w ustach pani premier pochwała nie tylko jedności Unii, ale i sukcesu Donalda Tuska, wymienionego wraz z tytułem. Bardzo sprzeczna z wymową jego zdjęcia w esesowskim mundurze, zamieszczonym na fejsbuku honorowej konsul RP w Chicago, małżonki znanego z podkomisji smoleńskiej specjalisty, którego wszakże profesor Wolniewicz jeszcze w styczniu zaliczył do grona podejrzanych profesorków z Ameryki, o których pies z kulawą nogą nie słyszał.
Podobno inkryminowaną fotografię zamieścili hakerzy bez wiedzy posiadaczki konta. Niemniej pani konsul oddała się do dyspozycji ministra Waszczykowskiego. Rzecz rozstrzygnie sąd, bo Donald Tusk wystąpił z oskarżeniem, ale i tu wyraźnie widać zmagania dwóch zasadniczych kierunków w obozie władzy.
Burzliwie się zapowiada wiosna. Pewnie dlatego jest tak nieśmiała.

sobota, 29 kwietnia 2017

Upadek

Źle się wobec PiS-u ustawia opinia publiczna. Konferencja Episkopatu Polski nadała jej chyba najbardziej niekorzystny rys. Hierarchowie bowiem expressis verbis stwierdzają, że “Postawą niechrześcijańską jest także egoizm narodowy, nacjonalizm, kultywujący poczucie własnej wyższości, zamykający się na inne wspólnoty narodowe oraz na wspólnotę ogólnoludzką. Patriotyzm bowiem zawsze musi być postawą otwartą”. Przecież niedawno gościli Narodowców w Częstochowie.
Pojawiły się też najnowsze “taśmy prawdy”, na których nagrano jak politycy mówią o przekazywanych sobie w tajemnicy pieniądzach. Politycy PiS-u! Nie tylko mówią, wnoszą również oskarżenia do organów ścigania.
Jest jeszcze gorzej. “Uważam, że być może panowie powinni ze sobą częściej rozmawiać, a nie wymieniać kurtuazyjne listy, z których wynika tylko to, że potem się musimy tłumaczyć, czy tam iskrzy, czy tam nie iskrzy” – komentuje Beata Mazurek korespondencję pomiędzy prezydentem a ministrem obrony. “Według prezydenta Andrzeja Dudy pisemna forma kontaktu między urzędami zazwyczaj nie odpowiada tym osobom, które mają problem z czytaniem. Ten brak można uzupełnić w szkole” – sarkastycznie replikuje Marek Magierowski.
A przecież ideologia kwitnie. Urzędnik ZUS poddaje w wątpliwość sens zatrudniania kobiet na dobrze płatnych stanowiskach. Zachodzą bowiem w ciążę i przysługują im wtedy wysokie świadczenia. Wedle zatem obowiązującej wykładni dzieci się rodzą tylko w rodzinach biedaków. “Liberalizm jest podstawą przedsiębiorczości i dobrobytu Polaków” – przypomniano podczas spotkania zorganizowanego przez Rzeczpospolitą i Polską Radę Przedsiębiorczości. Piotr Duda zapowiada więc uliczne demonstracje swojej “Solidarności” przeciwko planowanemu powołaniu urzędu Rzecznika Przedsiębiorców.
Nic zatem dziwnego, że Newsweek uważa, iż PiS doszedł do ściany. Nie mają już gdzie się cofać, bowiem każdy krok wstecz oznacza konieczność pozbycia się kogoś ze skompromitowanych polityków, a to jest równoznaczne ze spowodowaniem ogromnego zagrożenia. Wszystkich bowiem łączy wspólnota łupu i wykluczenie z niej oznacza utratę zdobyczy. I to pomimo dość powszechnej w PiS-ie świadomości, że najwierniejsi dotychczas preześni akolici nie traktują już wodza jak męża opatrznościowego, ale “upiornego dziadunia z nerwicą natręctw”.
Skutek jest taki, że pomnik Marii i Lecha Kaczyńskich, oczekujący ceremonii uroczystego odsłonięcia jest w Białej Podlaskiej otaczany w nocy blaszanym ogrodzeniem. O sondażach nie ma już co mówić.
Nie może być jednak inaczej, kiedy elektorat PiS-u jest od swych pryncypiów odstręczany także przez biskupów.

piątek, 28 kwietnia 2017

Hierofanci

Polska płaci za komunę. Także nawet za czasy, kiedy się jadło, piło i popuszczało pasa. Płaci na przykład eliminacją z wojska wyszkolonych na Zachodzie fachowców, bowiem komuna robiła to samo z oficerami PSZ na Zachodzie, którzy po wojnie wstąpili do LWP. Wrogowie komuny również bywają kosztowni. Niektórzy przecież, nieliczni wszakże zażądali zapłaty za swą opozycyjną działalność czasu Peerelu.
Najdrożej jednak wypadają politycy u władzy, “tylko” odbierający satysfakcję. Oni bowiem uszczuplają nasz prestiż, naszą narodową dumę, włączając całe państwo w odreagowanie własnej, prywatnej frustracji. To wskutek tego stajemy się krajem nieprzewidywalnym, chociażby z powodu tępienia jednych funkcjonariuszy komuny i traktowania innych jak zasłużonych przedstawicieli starej, dobrej szkoły.
Jesteśmy poddawani prymitywnej propagandzie. Tłumaczenie na przykład, że w trosce o finanse państwa zdecydowano zakup ćwierci tysiąca samochodów dla administracji, której urzędnicy rozbili najwięcej limuzyn w najkrótszym czasie, jest tu niezwykle wymowny. Podobnie jak parkowanie rządowych limuzyn na miejscach dla niepełnosprawnych. Szczególnie kiedy następuje to przed integracyjną szkołą, w której akurat gości minister, wychwalająca empatię uczniów dla swoich niepełnosprawnych kolegów.
Arogancja bowiem również jest sposobem na poprawianie ego, podobnie jak prześladowanie wykształciuchów. Przecież wyższość okazywana szarym obywatelom, przestrzegającym przepisów, dbającym o wspólne dobro jest także sposobem na demonstrowanie swego znaczenia. Nie każdy może przekraczać jezdnię w dowolnym miejscu pod osłoną żandarmerii. Tak jak nie każdy funkcjonariusz władz może wygłaszać swoje poglądy, chyba że nawołuje do rozwiązania Unii Europejskiej.
Prywatę i triumfalizm już znamy z historii. Błędy więc popełniane niegdyś powielają się później. Tak jak fraktale. Rzecz jest zatem trywialna, obserwowana i opisana, nawet matematycznie, ale fatalnie rokuje dla naszej przyszłości.

czwartek, 27 kwietnia 2017

Prawidła

„Nie rozumiem wypowiedzi minister Streżyńskiej, dlatego, że ona nie podnosiła nigdy na posiedzeniach rządu wątpliwości co do wprowadzanych przez rząd propozycji i projektów” – mówiła wczoraj premier Szydło. Rzecz dotyczy wypowiedzi pani minister, w której wyraziła odrębne zdanie od rządu.
Bo wedle wczorajszych też słów Rafała Bochenka rząd kieruje się takimi wartościami jak dyscyplina, praca, lojalność i pokora. Po południu zaś dodał do tego stwierdzenie, że nie w nim miejsca na wolne elektrony.
To zapewne powodowało też minister Kempę do tego, aby również wczoraj wypowiedzieć się na temat referendum w sprawie reformy szkolnej, popieranym przez milion obywateli, którzy w związku z tym dostarczyli stosowne dokumenty do Sejmu.
Niech prawnicy sprawdzą, czy te pytania, które zawarli we wniosku, są zgodne z konstytucją, zgodne z prawem dotyczącym referendów. Jako prawnik mówię, że trzeba to bardzo dokładnie zbadać” – powiedziała z właściwą sobie pokorą. Konstytucja zaś mówi, że inicjatywa obywateli w sprawie plebiscytu nie może dotyczyć jedynie budżetu państwa, obronności i amnestii. Wiedzą to ci, którzy czytali Konstytucję, nie tylko prawnicy, nawet administratywiści, przyznający się wszakże do swojej profesji.
Reforma szkolna ma bowiem wszelkie cechy innych PiS-owskich przewrotów. Partia stawia ideologicznie motywowaną diagnozę zła. Potem je naprawia lekceważąc procedury i naród, którego obiecała słuchać. Kiedy zaś rzecz się sypie lub budzi protesty, przed rejteradą albo obarcza odpowiedzialnością “układ”, albo próbuje poprawiać przeszłość, zaprzeczając faktom.
W rezultacie wychodzi to co widać. Nieliczni fachowcy w rządzie nie zamierzają kryć swego zdania, czym dają powody do wytykania im nielojalności. Tylko co to za władza, który nie uzgadnia nie tylko z narodem swoich poczynań, ale również z sobą samą? Poparcie zaś rządzącej niespełna dwa lata partii spadło poniżej tego, czym się cieszy opozycja, co jest ewenementem w politycznej historii ostatniego trzydziestolecia.
Nielojalnego rzekomo ministra można oskarżyć o lekceważenie ideologii, nawet usunąć, szczególnie jak jest wybitnym fachowcem. Taki bowiem nigdy nie będzie lojalny wobec demagogów. Ale naród? Tu się nic nie da zrobić. Biesi się zawsze, kiedy się zorientuje w manipulacjach władzy.

środa, 26 kwietnia 2017

Sieć

Nic dziwnego, że minister Streżyńska stanowczo się odcina od poczynań swego rządu. Mamy bowiem jakąś modę na odrzucanie naszego Orderu Zasługi. Światową. Powody też są wielce znamienne.
"Jeśli przyczyną mojego odznaczenia był mój udział przez wiele długich lat w walce o wolność Polski, to ta właśnie przyczyna każe mi odznaczenie odrzucić" - napisała do polskiej ambasady w Paryżu Annette Laborey, działaczka społeczna, która wspierała naszą antykomunistyczną opozycję a czasie Peerelu. W uzasadnieniu wymieniła jeszcze gwałty na wolności i zasadach demokracji, nienawiść podniesioną do rangi cnót, odmowę przyjęcia ofiar wojny w Syrii i legalizację organizacji parafaszystowskich. Wszystko to zdaniem pani Laborey przeczy istocie trudu, za który obecne władze chciały ją odznaczać.
Podobnie postąpił nasz konsul honorowy w Meksyku, Alberto Stebelski-Orlowski, wnuk Tadeusza Romera, ministra spraw zagranicznych w rządzie londyńskim Stanisława Mikołajczyka. Postanowił tak postąpić, aby zademonstrować swój sprzeciw wobec tego, co się właśnie w Polsce dzieje. Swą odmowę tłumaczy też malejącym prestiżem „Polski na arenie międzynarodowej, skutkiem posunięć obecnego rządu polskiego”.
Co zaś konkretnie się dzieje wyjaśnia Kazimierz Orłoś, którego zdaniem Polska "pod rządami prawicy Kaczyńskiego, znów zmierza do upadku, podobnie jak było w XVIII wieku". Może to przesadzone mniemanie, ale kiedy Polak, Tomasz Chłoń, doświadczony dyplomata wygrał konkurs na stanowisko dyrektora biura informacyjnego NATO w Moskwie, rzecz blokuje... nasz MSZ. Ma bowiem swoje kryteria budowania prestiżu Polski w świecie. Bez naszej w nim obecności.
"Uaktywniły się siły, które chcą rozbić Polski rząd" – mówiła premier Szydło wiążąc to ze zbliżającym się głosowaniem, które ma wyłonić niestałych członków Rady bezpieczeństwa w ONZ. Winni więc zaistniałego stanu rzeczy są wedle naszych rządzących jacyś “oni”, czyli układ, a nie ci, którzy posługując się językiem dwudziestowiecznych satrapów – o powstaniu z kolan najpierw mówił Mao Tse Tung – doprowadzili to sytuacji, którą opisała pani Laborey czy Alberto Stebelski-Orlowski.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Puchy

Poniedziałek i żadnej wiadomości o tym, że nasi włodarze zrobili coś głupiego. Czyżby wiosna doprowadzała do takiego stanu? Cały dzień? Bo wpis Konrada Piaseckiego na Twitterze: “AŻ NIE CHCE SIĘ WIERZYĆ, ŻE PROWADZĄCYM UROCZYSTOŚĆ KU CZCI WYKLĘTYCH W PAŁACU PREZYDENCKIM BYŁ ZELNIK, BYŁY TW!” jest oczywistą namiastką.
Wprawdzie Magdalena Ogórek sobie narobiła kłopotu swoim wpisem o bezpartyjnych fachowcach z pezetpeerowskim i kapepowskim rodowodem, kwestionujących bolszewickie czystki w MSZ. Chciała być na fali, ale jako nowicjuszka nie pojmuje niuansów. Teraz więc musi albo zamilknąć, albo jakoś wytłumaczyć się z nadgorliwości. Bowiem “co wolno wojewodzie, to nie tobie, ...nowicjuszu”. Ale o kłopotach pisze wyłącznie nieprzyjazny PiSowi portal.
Bo przyjazne władzy pisma trwają w bratobójczej walce. Notują spadki popularności. Najbardziej ucierpiał tytuł, który niegdyś był kojarzony raczej z postkomunistycznymi ugrupowaniami – pokazanie Marka Jurka na jego okładce stało się nawet powodem do procesu o obrazę uczuć religijnych. Potem jakby zwalczało Wałęsę z pozycji Unii Demokratycznej, czy jej poprzedniczki i teraz, po rewelacjach z knajpy o biesiadujących politykach PO, stanęło za dobrą zmianą.
Ograniczony krąg odbiorców nie sprzyja dobrym stosunkom w branży, a raczej wzmaga konkurencję. Zróżnicowanie zaś gatunku inspiruje ewolucję, zauważył to już Darwin. Tyle, że niedomiar karmy eliminuje słabsze odmiany, podobnie jak ograniczony krąg czytelników gorsze tytuły. Tu zaś mamy do czynienia z żelaznym elektoratem, jako wyłącznym odbiorcą tego, co piszą propisowskie media. W nich zaś niewiele jest o potknięciach władzy, które najbardziej wabią czytelników.
Aliści to wszystko są truizmy. Poniedziałek wiał nudą, a wedle fatalistów źle to wróży tygodniowi. No bo rzeczone rewelacje są zupełnie niczym w porównaniu do takiej bomby termojądrowej czy termobarycznej. Cichej w dodatku i maluśkiej.
O tempora, o mores!

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Mądrale

Francuzi głosowali. Z jednej strony na przyjaciółkę Putina – mówcie mi madame Frexit, z drugiej na socjalistycznego ministra, który się na użytek wyborów stał liberałem. Pani Le Pen zapowiada zmniejszenie podatków dla małych firm, czterodniowy tydzień pracy, wydalenie nielegalnych imigrantów, walkę z islamem i referendum w sprawie dalszego trwania w Unii. To ostatnie dokładnie tak, jak lewacy, dodatkowo chcący odbierania wszystkich zarobków bogaczom. Jej liberalny konkurent obiecuje twarde reformy, ale zachowa przywileje socjalne, czyli zwyczajnie łudzi.
Jak zaś wygląda przedwyborcza propaganda pokazała premier Wielkiej Brytanii, pani May, która w obliczu kolejnych wyborów opowiada się za twardym Brexitem, rezygnacją z dostępu do unijnego rynku, zamknięciem granic dla imigrantów i wydaleniem tych, którzy już są w jej kraju. Rzecz się jaskrawo kłóci z poprzednimi zapowiedziami, szczególnie tymi, które rzekomo uzyskał nasz polityk, przekonany, że się z panią premier porozumie po polsku.
Czy Putinowi się bardziej opłaci dalej rozbijać Unię przez Frexit, czy raczej pozostawić w niej konia trojańskiego, trudno powiedzieć. Otwarcie bowiem granic dla Ukraińców stwarza mu możliwość spowodowania drugiej fali imigracji do Unii, tym razem przez Ukrainę i Polskę. Wystarczy rozpętać w Rosji antyislamską hecę. Nie będzie więc musiał specjalnie się wysilać, kiedy tylko równolegle spotęguje zamieszanie na ukraińsko - rosyjskiej granicy. W takim przypadku wyjście Francji z UE nie byłoby konieczne dla sprowadzania na Unię kłopotów.
O wszystkim zadecyduje druga tura francuskich wyborów. Tak czy owak trudno żabojadom zazdrościć. Niezależnie od wyników mają raczej gospodarczy regres jak w banku. My zaś musimy się chyba przygotować na obronę granicy przed zalewem uciekinierów z ...Ukrainy. Czyli antycypowali rzecz nasi politycy, od dawna zapewniający w Brukseli, że już u siebie mamy milion uchodźców stamtąd.
I kto im teraz zarzuci brak wizji?

niedziela, 23 kwietnia 2017

Kurtyny

Zdarzenia, w których centrum byli Wacław Berczyński i Bartłomiej Misiewicz przesłoniły wiele innych, wielce znamiennych wypadków, także na arenie miedzynarodowej.
Prezydent Duda nie spotkał się z wiceprezydentem USA podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, bowiem Amerykanin proponował uczestnictwo w tym prezydentów państw bałtyckich. Nasza dyplomacja uzasadniała odmowę takiej formy rozmów ważnością naszego państwa w aliansach z USA, co miało przesądzać o dwustronnych kontaktach, bez udziału innych państw. Podobne spięcie nastąpiło podczas szczytu koalicji państw zwalczających ISIS. Ameryka ponownie zaproponowała udział w nim naszego szefa MSZ w towarzystwie swoich odpowiedników z Litwy, Łotwy i Estonii. Znowu więc odmówiliśmy, znowu uzasadniając odmowę większą ważnością naszego państwa.
Do spotkania szefów dyplomacji Polski i USA jednak doszło. Przed kilku dniami. „Mam nadzieję, że sekretarz stanu USA Rex Tillerson będzie mógł nam pomóc w sprawie katastrofy smoleńskiej” – mówił przedtem nasz minister. Nie wiadomo co Witold Waszczykowski załatwił za oceanem, bo się tym nie pochwalił. Ale rzecz wyjaśnił ambasador USA w Polsce, trzy dni potem mówiąc, że „Stany Zjednoczone zrobiły wszystko, co mogły, aby udzielić pomocy i przekazać te – dość ograniczone – informacje, którymi dysponowaliśmy, ale czujemy, że daliśmy swój wkład do pierwotnego dochodzenia”. Czyli uznają ustalenia komisji Millera za ostateczne, bowiem dodaje jeszcze: Nie widzimy nic więcej, co moglibyśmy zrobić. Przekazaliśmy Polsce wszystko, co mieliśmy i co mogliśmy przekazać..
W kraju zaś krążą listy pomiędzy Kancelarią Prezydenta i MON-em. Tych pierwszych jest więcej. Generał Koziej poczuł się chyba zobligowany do podjęcia próby przywrócenia równowagi, Odpowiedział więc na zawisłe chyba w próżni pytanie prezydenta Dudy, zwierzchnika sił zbrojnych o to, czy organizacja obrony terytorialnej osłabi armię regularną. Napisał na Twitterze, że “czystka i "wysysanie" kadr do WOT osłabiają zdolności wojsk operacyjnych na kilka lat”. Rzecz niby oczywista, ale jakże znamienna.
Pierwszy znawca sportu w PiS-ie od czasów pani Jakubiak, uhonorowanej jednak stanowiskiem ministerialnym, nie został szefem PKOl-u. Zrezygnował wobec minimalnego poparcia. Tylko jeden związek sportowy go promował trzydzieści trzy (sic!) były przeciw, wobec czego odniósł iście maltański sukces, prezesem jest kto inny.
I to powinno posłużyć za puentę. Jakoś bowiem “dobra zmiana” nie jest przyjmowana za dobrą monetę zarówno przez naszych sojuszników, jak i sportowców. Od poprzedniego tygodnia także zmalało Międzymorze, przynajmniej o kraje bałtyckie. Bardziej jednak dla podsumowania właściwe są chyba słowa Romana Giertycha, który doskonale prezentuje skutki pychy i oderwania od rzeczywistości pisząc: jesteś Pigmejem, to nie budź lwa.

sobota, 22 kwietnia 2017

Wylot

Ciekawie się rzecz prezentuje. Szefowi MON odebrano Misiewicza, wyparto Berczyńskiego z podkomisji, kwestionuje się mu Obronę Terytorialną. Ziobrze psują reformę sądownictwa, w wyniku której resort sprawiedliwości by pozostał pod jego kontrolą. Trzecie z siłowych ministerstw, spraw wewnętrznych jest pod kierownictwem polityka niezwykle lojalnego, ale nieoględnego w słowie niczym Wacław Berczyński.
W tej sytuacji jest oczywiste, że Prezes musi bronić  swej władzy przed nazbyt samodzielnymi akolitami. Tymczasem Platforma go przymusza, aby w Sejmie stanął za Macierewiczem, bo go opozycja chce odwołać. To kto przed nim obroni Kaczyńskiego. Błaszczak? Szydło?
Najgorsze, że w rzeczywistości Prezesa trzeba będzie bronić przed żelaznym elektoratem PiS-u. Przecież nie przed opozycją. Najwierniejsi zaś zwolennicy, dwie trzecie pisofilów składa się z prawdziwych Polaków, święcie przekonanych, że powodem smoleńskiej katastrofy nie było wprowadzenie wielotonowego, słabo przy prędkości poniżej 300 km/h sterowalnego samolotu w las pokryty gęstą mgłą, a niesłyszalne i szybsze od rejestratorów eksplozje. Więcej, teraz natychmiast powstanie hipoteza, że to układ wypłoszył z Polski i wyparł z podkomisji odkrywcę owego niewykrywalnego wybuchu o mądrej wielce nazwie. I to Kaczyński może być obwiniany o kierowanie zmową.  
Rzecz zakrawa na absurd? Oczywiście, ale bardzo wyrafinowany. Bowiem już przedsmoleńskie teorie spiskowe, w które się musiał uwikłać PiS łykając przystawki są dostatecznie zawiłe. Zdumiewały więc ideologiczne walki z wykształciuchami, zaskakujące stawianie się w roli przewodniej siły proletariatu, niespodziewana gorliwość w promowaniu religii niedługo po przekonywaniu o szkodliwości ZChN-u dla Kościoła. Kiedy zaś na tamtej podstawie spiętrzono jeszcze zamach smoleński, rzecz się już zaczęła rozsypywać. Dostawienie jeszcze rewelacji podkomisji Berczyńskiego do szczytu piramidy musiało doprowadzić do jej katastrofy.
I już teraz będzie wiadomo, kto jest za awanturę winny. Przecież nie Macierewicz i stojący za nim Ziobro, ale ten, który stracił wiarę we własne słowa z miesięcznic i niespodziewanie ruszył przeciwko ostatecznym odkrywcom przyczyn tragedii. Konia z rzędem temu, kto żelaznemu elektoratowi PiS-u wytłumaczy, że było inaczej.
A obrona Macierewicza w Sejmie? To będzie kolejny dowód na preześną nieprzewidywalność. Mocny, bo nie wypowiedziany. Czyli jeszcze bardziej spiskowy od innych. Przecież zawsze najtrudniej jest się wyplątać z własnych sideł.

piątek, 21 kwietnia 2017

Rudyment

Przyjechał ten wstrętny Tusk i… odsłonił. Wedle nieprzychylnych mu komentatorów przede wszystkim nędzę opozycji, która nie jest w stanie wywołać takich emocji jak “cesarz Europy”. Ów zaś wedle PiS-owców nie zgromadził wprawdzie licznych zwolenników, ale nawet tak znikoma ich liczba zaniepokoiła ich tak dalece, że wymachiwali szubienicami. Więcej, jego przyjazd pociągiem, piesze przejście do prokuratury stało się powodem do rozważań nad perfidnie wyreżyserowanym spektaklem i wstępem do kampanii prezydenckiej.
Bartłomiej Sienkiewicz stawiał dolary przeciwko orzechom, że Tusk opuści prokuraturę po głównym wydaniu telewizyjnych Wiadomości w TVP. I tak się właśnie stało. Tyle tylko, że “Piłkarzyk”, goszczony tam wodą i kawą oraz herbatą nie był w złej formie po opuszczeniu prokuratury. Może właśnie dzięki temu, że lubi “haratnąć w gałę”.
Czyli wszystko przebiega wedle schematu komunistycznej jeszcze propagandy, przedstawiającej wrogów ludu jednocześnie jako głupców i jako niezwykle sprawnych intelektualnie manipulatorów.
Dzisiaj się pewnie okaże jak opinia publiczna przyjmie nagłą dymisję profesora Berczyńskiego. Opuścił on z przyczyn osobistych stanowisko szefa podkomisji smoleńskiej stając się równocześnie doktorem w przekazach oficjalnych. Wyjechał też nagle do Stanów, chociaż wedle komunikatu MON-u nadal jest członkiem gremium, któremu dotąd przewodniczył.
Szydercy wiążą dymisję doktora Berczyńskiego z faktem, że nie przewidując konsekwencji ujawnił swoją wiedzę o losach przetargu na Caracale, bo jest także wyśmienitym znawcą helikopterów. Jako taki zajmuje stanowisko szefa rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych. Gdyby go przyczyny osobiste miały zatrzymać na dłużej w USA, ponieślibyśmy niepowetowaną stratę. Co najmniej jako odbiorcy medialnych przekazów.
Rzecz nie jest bezpodstawna.  Bartłomiej Misiewicz przecież opuszczający PiS po nagonce publikatorów natychmiast uzyskał propozycję zatrudnienia w łódzkim SLD. Konkurencja tylko czyha na potknięcia jedynie słusznej partii.
W sumie zaś PiS dostał kolejnego prztyczka w nos i teraz znowu będzie lizał rany. Sam się bowiem doprowadził do takiego stanu, że najdrobniejszy element wspomnień o czasie “ciepłej wody w kranie” daje powód do wzmożenia antykaczystowskiej kampanii. Sami tego chcieli, to i mają.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Dwupodział

“W niedzielę mieliśmy prof. Środę i kapłana - współpracownika „Gazety Wyborczej, którzy bezpardonowo oskarżali Kościół o „destrukcję demokracji”. A w poniedziałek jad sączył się z telewizora za sprawą Jacka Fedorowicza”. Tak portal wPolityce.pl skwitował świąteczne doniesienia TVN24.
O zaangażowaniu hierarchów Kościoła w politykę napisano już mnóstwo. Komentarza wymaga satyryczny program Jacka Fedorowicza, który tam stwierdził, że “Mamy wyjść z Unii po to żeby nie przeszkadzała prezesowi w rządzeniu. On tego chce, bo wie, że Putin z wdzięczności za wyprowadzenie Polski z UE i z NATO będzie się opiekował władzą Kaczyńskiego”. Dodał też, że “Na straży władzy prezesa będzie stała Armia Czerwona”.
To rzeczywiście satyra bolesna dla PiS-u. Partia bowiem nawiązuje do tradycji PC, której programom przyświecał poza wolnym rynkiem antykomunizm i antyrosyjskość. Kiedy się jednak okazało, że w środowiskach inteligenckich są potężniejsi konkurenci, PiS się zwrócił ku “ludowi pracującemu miast i wsi”, czyli mówiąc wprost ku elektoratowi socjalnemu lub roszczeniowemu. Najpierw za pośrednictwem Samoobrony, potem już samodzielnie.
Roszczeniowcy zaś mają jak najlepsze wspomnienia o czasach państwowego sektora, PGR-ach, sekretarzach. Mają również niekłamany wstręt do pierwszej “Solidarności” i libertyńskiej Unii. Na ich więc użytek trzeba było porzucić wolny rynek i stłumić antykomunizm. Także zademonstrować eurosceptycyzm. To zaś osłabia pozycję Polskę, czyli sprzyja usiłowaniom Rosji, ale jest w PiS-ie przyjmowane z dobrodziejstwem inwentarza.
Stąd też zaskakująca na pozór admiracja Gierka. Również eksponowanie nawet takich ludzi, którzy specyficznie zwalczali komunę albo należąc do nomenklatury, albo kradnąc kartki żywnościowe. Wszystko przy dezawuowaniu liderów antykomunistycznej opozycji i oskarżaniu ich o “czerwoność”.
Znakomitego przykładu takiej postawy dostarczyła wczorajsza demonstracja poparcia dla Donalda Tuska, której towarzyszyła kontrmanifestacja przeciwników, demolujących słownie wszystko, co buduje nasz związek z Zachodem i bezpieczeństwo przed agresją.
Szczególnie absurdalnie zabrzmiały słowa PiS-owskiego wyraziciela w programie “Tak jest”, utrzymującego że oto król Europy przyjechał jak Kim Dzong Un, zabrakło tylko płatków róż sypanych przez witających, których jednak jego zdaniem było niewielu. O propozycji chyba wykorzystania kajdanek i szubienicy do powitania Donalda Tuska nie ma już co pisać, chociażby dlatego, że padła w Wielką Sobotę.
Na tym tle szyderstwa Jacka Fedorowicza wypadają jak przekorny żart wobec eksplozji nienawiści po stronie PiS-u. Ale hipokryzja i dwoistość standardów to ta cecha panującej ideologii, którą pan Jacek potraktował dobrotliwiej. Panisko bowiem z niego takie niekłamane.

środa, 19 kwietnia 2017

Wizjonerstwo

PiS utrwala zdobycze, najwyraźniej spodziewając się przegranej w kolejnych wyborach. Inaczej się nie da wyjaśnić gorączkowości jego poczynań. Także absurdów wypowiadanych publicznie przez jego wyrazicieli obok zwyczajnych kłamstw. Nie chodzi więc o rozszerzenie elektoratu, ale o umocnienie w wierze wyznawców ideologii dyktatury większości, czytaj proletariatu. Nade wszystko zaś o takie ukształtowanie państwa, które je uzależni od preześnych nominatów także po przegranych wyborach. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że następcy się nie odważą na podobnie rozległe czystki, jakich się dopuścił PiS.
Elektorat zaś PiS-owski jest nie tylko trwały, ale i mało powabny dla innych ugrupowań. Nie może być inaczej, skoro się składa z “pobożnych starszych pań, małorolnych z Podkarpacia i Chicago, kiboli, drobnomieszczan z byle jaką edukacją; ludzi przegranych na różne sposoby, choćby tylko w wyobrażeniach własnych” [prof. Mikołejko]. Kapitalizm bowiem, którym nas jednak skutecznie zarażono nie sprzyja obyczajowi naśladowania rzeczonych cech lub admiracji charakteryzujących je grup społecznych. Zwolennicy PiS-u tworzą więc zamknięte środowisko, obracające się wokół własnych wyobrażeń. Przyczyn tego profesor Mikołejko upatruje w tym, że z “racji wieku, braku edukacji, atawistycznego trwania przy kulturze „ziemi i krwi” oni są trochę jak talibowie”.
Konsekwencja jest taka, że z PiS-owskich poczynań pokpiwają nawet ich niedawni inteligenccy poplecznicy. Paweł Lisicki komentując ostatnią woltę szefa smoleńskiej podkomisji, który się chwali, że “wykończył Caracale”. Pisze więc, że PiS nie może się “pozbyć człowieka, którego ustalenia zaakceptował publicznie sam Jarosław Kaczyński, ogłaszając na Krakowskim Przedmieściu, że wybuch w Tu-154 ma potwierdzenie w eksperymentach naukowych. Kto wie zresztą, i tu jest spiskowa część mojej hipotezy, czy właśnie te słowa prezesa PiS nie ośmieliły doktora Berczyńskiego? Prowadziłoby to oczywiście do podejrzenia, że za jego wypowiedzią kryła się nie głupota i chęć zaistnienia, cechy ludzkie, arcyludzkie, ale jakaś tajemnicza wroga siła”.
Bo cechą charakterystyczną ludzi ze środowisk wymienionych przez profesora Mikołejkę jest wiara w spiski inteligentów przeciwko prostym ludziom. Tylko bowiem zmowa bezpiecznie tłumaczy fakt, że wykształciuchy mogą w wygodnych biurach, czy zadaszonych halach zarabiać więcej od niewykwalifikowanego narodu, trudzącego się głównie pod gołym niebem wykonywaniem najprostszych, słabo opłacanych prac.
Plemienna zatem wierność funkcjonariuszy, zainstalowanych w “odzyskanych” instytucjach i głębokie przekonanie żelaznego elektoratu, że “obcy” są powodem jego niepowodzeń zapewnia skuteczne trwanie partii w czasie, kiedy zarówno Budapeszt jak i Ankara wyjadą z Warszawy do siebie.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Jawność

Bóg jest wszędzie, w Kościele jest PiS – powiada Magdalena Środa. Rządzącej partii to wcale nie pomaga. Ma kłopoty, których symbolem się stał Bartłomiej Misiewicz. Jak każdy znak, skrywa on za sobą prawdziwy problem. Niczego zatem nie rozwiązuje berufsverbot dla niedawnego pełnomocnika, doradcy i “ministra”. Magia bowiem działa tylko w dziecięcych opowieściach. W rzeczywistości rządzi ponury materializm. MON więc musi sobie teraz jakoś radzić z rewelacjami Wacława Berczyńskiego, który się chwali, że “wykończył Caracale”. Już mu bowiem termobaryczna eksplozja do autopromocji nie wystarcza.
Rzecz jakoś tam na swój sposób, na poły magiczny próbuje racjonalizować Tadeusz Cymański. “Miałem nadzieję, że Antoni Macierewicz wezwie Misiewicza na dywanik i powie mu: "Bartek, koniec, to się skończyło". Jednak Macierewicz nie zrobił nic” – skarżył się nasz niegdysiejszy zwolennik zakazu dla niedzielnego handlu. Tymczasem lawina kłopotów już ruszyła. “Wracamy do PRL, a zamiast PZPR mamy PiS” – powiada profesor Adam Strzembosz, bezlitośnie odsłaniając hipokryzję rządzącej partii, likwidującej trójpodział władzy w Polsce.
Zakaz handlu zaś znowu wraca, jakoś tym razem nie budząc aktywności wszystkich posłów PiS-u. Małżonka jednego z nich, posiadaczka sklepu z alkoholem nie zaprzestała aktywności nawet pierwszego dnia Święta Wielkanocnego. Wyznaje pewnie przekonanie, że rynek, a nie ideologia decyduje o czasie otwarcia sklepów.
Niestety, Polacy wciąż zarabiają zbyt mało, aby wybrać mały polski sklep zamiast wielkiego – obcego – piszą do Kaczyńskiego sklepikarze, którzy się związali franczyzowymi umowami z zagranicznymi również sieciami. Szczerze namawiają Prezesa do tego, aby ich włączył do grona beneficjantów ideologicznego skubania niewiele zarabiających rodaków. Najwyraźniej dobrze wiedzą co w trawie piszczy.
Kościół zaś również stanął do szczerej batalii w obronie PiS-owskich pryncypiów i bez owijania w bawełnę wspiera nie tylko smoleńską narrację profesora Berczyńskiego, ale też eurosceptyczną część zwolenników panującej u nas obecnie ideologii. Trudno więc zaprzeczyć temu, co głosi pani profesor Środa.
Batalia w maskach jest niżej ceniona od walki podejmowanej z podniesionymi przyłbicami. I to na razie wydaje się najwyraźniejszym osiągnięciem minionych świąt.

piątek, 14 kwietnia 2017

Gorycz

“Gdzie młodzi ludzie mają nauczyć się warsztatu, żeby skutecznie pracować dla Polski?” Tak retorycznie Bartłomiej Misiewicz pytał dziennikarzy, nagabujących go przed przesłuchaniem w sprawie… właśnie, nie wiadomo jakiej.
Swoje zaś przemyślenia scharakteryzował w pełnym goryczy, długim zdaniu: Ja też rozumiem, że dla części mediów w Polsce, zwłaszcza z kapitałem zagranicznym, ale także dla środowisk, które walczą o odzyskanie władzy po ośmiu latach rządzenia i wspierają te media, taka działalność jak pomoc przy badaniu w docieraniu do prawdy przy katastrofie smoleńskiej, jak odbicie z rąk ludzi, którzy współpracowali i imprezowali z funkcjonariuszami Federalnej Służby Bezpieczeństwa Władimira Putina Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, czy wreszcie młody wiek to powód do emigracji i nigdzie w Polsce nie można pracować, a na podstawie pisania nieprawdy można każdego zdyskredytować.
Dotychczas b on był dwukrotnie członkiem rady nadzorczej w spółkach skarbu państwa i jeden raz dyrektorem gabinetu politycznego ministra, rzecznikiem prasowym MON, pełnomocnikiem ministra ds. zwalczania dezinformacji, ostatnio zaś pełnomocnikiem zarządu PGZ ds. komunikacji. Wszystkie te funkcje sprawował w ciągu półtora roku.
Za gorliwość w przyswajaniu sobie warsztatu pracy dla Polski został odznaczony złotym medalem, formalnie przyznanym za zasługi dla obronności kraju. Aliści to zrozumiałe. Przecież nie ma u nas jeszcze odznaczeń za dobre oceny postępów w nauce. Ponadto został członkiem Rady Politycznej PiS-u, czyli najwyższej władzy w partii. Podobno na wniosek samego Prezesa. Trudno więc o bardziej wymowne wyróżnienia.
Pobierać zaś wiedzy w szkołach, bez udziału nauczycieli ukształtowanych w III Rzeczypospolitej czy zgoła Peerelu się u nas nie da. Tego się jeszcze nie dorobiliśmy. Z uczelni więc wychodzą fachowcy, którzy bez trudu są “pochłaniani przez patologiczny system” [Kaczyński]. Jak zatem mają się wykuwać kadry kierowniczych gremiów państwa, doświadczającego właśnie dobrej zmiany? Gdzie się ma na przykład akwarysta nauczyć zarządzania gospodarką, jak nie w spółce zbrojeniowej?
“Wykorzystywano moje nazwisko do tej brudnej nagonki. Zrezygnowałem, żeby nie obarczać Zjednoczonej Prawicy. Chciałbym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, że muszą to oglądać” – mówił Misiewicz po wyjściu z posiedzenia speckomisji, zawiadamiając że zrezygnował z członkostwa w PiS-ie. To świadectwo najwyższego idealizmu, porównywalne z tym co niegdyś prezentowały nieszczęsne dzieci rewolucji, pożerane przez system, który same tworzyły. Wedle rzecznika rządu ta rezygnacja kończy problem zatrudniania osób niekompetentnych. Pan Misiewicz bowiem nie dostanie już posady w żadnej instytucji zależnej od rządu. Wróciły wilcze bilety?
Tak zaś właśnie, jak to przed swoim przesłuchaniem wyraził pan Bartłomiej są uzasadniane przyczyny wszelkich kłopotów jego byłej już partii. Ba, w przekazie TVP preześna wypowiedź w jego sprawie ilustrowała stanowisko PiS-u wobec Donalda Tuska.
Poza tym to nie on siebie mianował na coraz to bardziej wymagające stanowiska. To za co go wypchnięto z procesu przemian? Co się zmieniło?
Dziwne nastały czasy.