Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 31 grudnia 2020

Dosiego

 Opozycja nie może nic zrobić i jako taka jest bezsilna? Niezupełnie. Z teorii gier wynika, że kiedy przeciwnik stosuje mieszane strategie, losowo wybierając kolejne posunięcia, najlepiej sięgnąć po rozwiązania, które doraźnie przynoszą najwięcej korzyści.

Kiedy więc władza z coraz to większą częstotliwością sama sobie zaprzecza, najkorzystniej wypada dowodzenie jej niekompetencji. Kiedy jeszcze rząd poprzez własną niezborność wywołuje konflikty, co wyprowadza całe grupy społeczne na ulicę, trzeba propagandowo wykorzystać jego błędy.

Jawi się tu oczywiście niebezpieczeństwo, że wygra łowca okazji. Ten właśnie, który akurat stoi na czele najgłośniejszych protestów. Każdą bowiem opcję opozycji oburza tylko część tego, co się składa na ogólne niezadowolenie. Każda też uważa, że ignorowanie właśnie jej zapatrywań decyduje o mizerii polskiej polityki.

Rzecz jest zatem jasna. Jeżeli opozycyjne ugrupowania zrezygnują z monopolu na prawdę i poddadzą się woli wyborców, dobra zmiana przepadnie pod kolejnym dywanem. Wróci wtedy pozycja Polski w świecie, będziemy spłacać zaciągnięte znowu długi i gospodarka oprze się kryzysom.

Jednym bowiem z warunków dobrostanu jest korzystanie ze zbiorowej mądrości. U nas tym bardziej jest to widoczne, im bardziej władza jest podporządkowana jednej osobie i im więcej serwilizmu prezentują jej akolici. Tym bowiem więcej absurdów produkuje dobra zmiana.

Węgrzy, wcześniej doświadczeni przez populizm, zjednoczyli się w anty-Fideszu. Później demagogią dotknięci Polacy jeszcze do anty-PiS-u dojrzewają.

Aliści wyraźnie już widać, że trzeba u nas zacząć od opracowania statutu zjednoczonej opozycji. Powinna w nim być zapewniona okresowa wymiana władz i równość wątków proponowanych przez poszczególne opcje. Potem decyzje kierownictwa muszą być zaprezentowane możliwie szerokiemu ogółowi, aby ów rozumiał i akceptował aktualny priorytet technicznego w istocie zarządu.

Powstanie eklektyczny twór, pozostający w ciągłym konflikcie. Aliści jawnym. Będą więc decydowały tam obiektywne racje, a nie koterie lub ideologie. Nie będzie silnego kierownictwa, ale jego rozwiązania poprze większość. Może też ustalana poprzez badania opinii.

Przede wszystkim zaś przestanie straszyć to, co psuje nie tylko naszą samoocenę, ale też wizerunek i pozycję Polski na międzynarodowej scenie politycznej. Klerykalny prowincjonalizm, który z patriotycznych w swoim mniemaniu przyczyn już raz oddał państwo Moskwie w pacht.

Dosiego Roku.

środa, 30 grudnia 2020

Równouprawnienie

 – Niemcy łamią praworządność w skokach narciarskich – głosił pasek w TVP Info. Znowu oni. Aliści nasz skoczek przeszedł test. Uzyskał wynik ujemny i się Niemcom nie udało. Bo sprawiedliwość jest górą, nawet jak zaświadcza o tym minus.

Z faktu, że Polak skoczył dalej, wynika tylko i wyłącznie, że się nauczył skakać. Jako taki jest jednak dla wielu ludzi godzien podziwu. Są bowiem tacy, co cenią sobie skakanie.

Tak jak większość tego, co decyduje o naszym życiu, znaczenie sportowych wyników jest kwestią umowy. Wszak dajemy papier za orzechy czy inne towary, bo się umówiliśmy, że jest ich wart. To jak się upewnimy, że daleki skok nobilituje również widzów, domagamy się tam też sprawiedliwości.

Wszak teraz w sklepach przyjmują zapewnienie, że bank za nas zapłaci. Dowodem jest stosowny dźwięk, wydany przez urządzenie, któremu pokazaliśmy(?) kawałek plastiku. Rzecz nie jest bez znaczenia. Od kiedy milczące umowy stały się powszechne, gospodarka gwałtownie przyspieszyła. Mimo wielu szalbierstw. Obowiązuje to też w sferze informacji. Mimo że tam się również wkręcają oszuści. 

Upominamy się zatem o praworządność, kiedy nasz sportowiec nie mógłby się wykazać swoimi umiejętnościami z powodu dodatniego wyniku jakiegoś testu. Bo to już narodowa sprawa. Tak jak kwarantanna. Albo przylot samolotu z czymś, co zdaniem prawdomównych wielce polityków chroni naród. I chcą się z nami umówić, że tak jest. Jak na przykład maseczki z Azji Wschodniej. 

Najweselsze, że niepraworządność w skokach najbardziej oburza narodowców. To przecież dla nich jest wzmianka o właśnie niemieckim jej łamaniu. W dodatku bodaj gdzieś w Austrii nastąpiło. Czyli jednak obchodzi ich wizerunek Polski za granicą.

We względzie praworządności my również otrzymujemy ujemne oceny międzynarodowych gremiów prawniczych. I tu właśnie jest ambaras. Oni w skokach mogą a my w sądach nie? Potrzeba lepszego dowodu na to, że nas obcy robią w bambuko?

I jeszcze straszą odebraniem kasy.

wtorek, 29 grudnia 2020

Sukcesja

 Nie znoszę ludzi, którym nazbyt słabe głowy/ zamąca moczopędny trunek narodowy./ Ich mieszanina jęków od czasów Popiela/ jątrzy mnie i do cierpkich wyrażeń ośmiela/ [Czesław Miłosz].

Józef Bocheński uważa nacjonalizm za bałwochwalstwo. Jego wyznawcy nie tylko własny naród przedstawiają jako lepszy od innych, ale wynoszą go do poziomu absolutu. Za tym już idzie to, co zwykle w fundamentalizmie. Przede wszystkim poniżanie odmieńców. Takich więc, którzy jakoś tam odbiegają od narodowego stereotypu.

Nacjonalizm nie tylko jest źródłem ksenofobii. Ma fatalne konotacje. W naturze bowiem fauna, z wyjątkiem odmian samotniczych funkcjonuje w grupach plemiennych. Jedynie człowiek nie. Dokładniej jeden jego gatunek, Homo sapiens odrzucił plemienną egzystencję. On też jako jedyny opanował świat.

Konkurenci naszych przodków w Europie i Azji Zachodniej, gatunkowo odmienni neandertalczycy organizowali się wyłącznie w zespołach patriarchalno-plemiennych. Zamieszkiwali stale te same jaskinie i poruszali się najdalej 50 km od ich wejść. Jak wykazują ostatnie badania, mieli zdolność hibernacji, co wymagało gromadzenia zimowych zapasów we własnym ciele. Tyli od wiosny do jesieni i przesypiali zimę, wykorzystując tłuszcz nagromadzony we własnych tkankach.

Neandertalczycy przepadli wraz ze swoją ksenofobią i sposobem życia. Homo sapiens bowiem, sprawniej posługujący się głową, integrował się wokół wartości, nie pieczary. Nie bał się ani obcych, ani przestrzeni. To mu pozwalało organizować większe zespoły do ambitniejszych przedsięwzięć, nade wszystko zaś korzystać ze zbiorowej mądrości. Także doświadczeń mieszkańców bardzo odległych obszarów. Takich też, które wcześniej doznały zmian klimatu.

Kiedy właśnie ostatnia epoka lodowa skuła ziemię lodem, neandertalczycy przepadli, zasypiając snem wiecznym. Niewielkie ich ślady znalazły się w naszym genotypie. Jakaś bowiem część nazbyt swawolnych Homo sapiensszanek zdążyła ulec powabom troglodytów.

Mimo to trzeba zauważyć, że nacjonalizm i ksenofobia to bardzo kiepskie pomysły na przetrwanie.

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Problem

 Aby mieć polityczne zaplecze, najlepiej jest manipulować tłumem. Dobrze wtedy mówić to, czego on się spodziewa. Trzeba więc znać oczekiwania tych, którzy mają być posłuszni.

To zupełnie inaczej, niż dawniej, kiedy się chciało mieć władzę. Wtedy najlepiej było udowodnić pozaziemską protekcję. W czasach przedchrześcijańskich wymyślano czasem wielce barwną legitymizację dla władcy.

Merowingowie na przykład utrzymywali, że rządzą, bo się wywodzą od potwora, który wyłonił się z morskich głębin. Dopiero w trzecim bodaj pokoleniu trwania dynastii dworski majordomus nie uląkł się smoczej zemsty i zagarnął merowiński tron. Aliści już za zgodą papieża.

W naszych czasach należy potencjalnym zwolennikom nie tylko zasugerować wyznawanie identycznych wartości, ale również umiejętność wdrażania ich w życie. W Polsce zaś najlepiej jest upodobnić się do konserwatystów. Łatwo odgadnąć ich preferencje. Oni tradycyjnie zwalczają Zachód i zawsze są klerykałami.

Najostrzej wypadło to w końcu XVIII wieku. Oświeceniowe idee, zawarte w Konstytucji 3. Maja, uznano wtedy za zdrożną francuszczyznę. Jej zwolenników nie określano jeszcze jako gorszy sort. Nazywano ich jednak siewcami zarazków demokracji i zarzucono im chęć zniewolenia Polaków. W konserwatywnym bowiem porządku dobry dziedzic dawał pańszczyźnianemu ludowi dobra doczesne a pleban równie skutecznie zapewniał wieczne.

Okropieństwa Rewolucji Francuskiej (nawet króla zgilotynowano!) potwierdzały sarmackie obawy o zachowanie stanowych porządków. Stosunkowo więc łatwo prowincjonalna szlachta, idąc za klerem, uznała konfederację targowicką, która ostatecznie podporządkowała państwo Moskwie.

Teraz też pod pozorem obrony praw człowieka zachodni nihilizm ma nas jakoby pozbawiać naszej tożsamości. Niszczy rzekomo rodzinę, handluje dziećmi i morduje staruszki. Uchronić nas przed tym chce formacja, której przewodniczy polityk, przedtem utrzymujący, że popierające go Radio Maryja ma nadajniki za Uralem.

Na razie zaś parantela z Moskwą doprowadziła nas do tego, że to my chcemy dogonić Zachód. Nie on nas. Jak więc Polaków przekonać, że jest odwrotnie? Zwłaszcza kiedy nawet Węgrzy nie dają temu wiary? Ba, 70% amerykańskich Polaków oddało głosy na Joe Bidena. Wszystko zaś w społeczeństwie, które z jednej strony dzieciom nadaje zachodnie imiona, z drugiej coraz mniej gorliwie uczestniczy w religijnych obrzędach.

Same więc przeszkody. Nie tak łatwo być u nas populistą. Ale kto wie, jak się obieca powrót zasady: czy się stoi, czy się leży...

wtorek, 22 grudnia 2020

Oczywistość

 To jest tak. Najpierw Anglicy zauważyli wzrost zakażeń. Potem wyodrębnili i obejrzeli wirusa, pozyskanego u dodatkowo zakażonych. Zauważyli, że to mutant. Policzyli i wyszło, że zaraża o 74% łatwiej niż poprzedni. I poszli z tym do mediów.

Wtedy się dopiero zaczęło. Niewielu wie, co właściwie znaczy to 74% intensywniej. Wielu sobie chyba wytłumaczyło, że to jest 74 razy więcej zakażonych. I ruszyła panika.

Premier Borys z precyzją, nie, nie ruską, londyńską, już bodaj w sobotę obwieścił, że od jutra, czyli od niedzieli, od godziny jakiejś tam zakazuje oddalać się skądś tam. Angole więc, niczym jacyś nieodpowiedzialni Ruscy, póki się dało ruszyli na dworce i lotniska. Praktycznie więc przystąpili do rozwożenia mutanta po świecie.

Tyle tylko, że odkryto go już we wrześniu. Od dawna więc jest poza Wielką Brytanią. Najprawdopodobniej także w Polsce. U nas się nie prowadzi badania cech genetycznych nośników zarazy.

Tak się właśnie sprawdza prawo natury. Tam gdzie się zaczęło, rozrzedza się ognisko epidemii. Tam gdzie jest ich mało, parazyty się zagęszczają.

W Polsce podchodzi się do problemu fatalistycznie. Reaguje się zatem po fakcie. Dla nas bowiem wirus jest nie do końca przewidywalny [Artur Soboń]. U nas więc zakaz przyjmowania lotów z Wielkiej Brytanii obowiązuje od wtorku. Niemcy ogłosili go już w niedzielę. Ale nasi specjaliści bez tego twierdzą, że kontrolę nad zarazą utraciliśmy już jesienią. Na początku.

Kto się zatem staje ofiarą? Kogo natura tępi za zachwaszczanie własnego gatunku brakiem rozsądku? Ocziewidna, jak mówią Moskale. Bo każdy się jej prawom podporządkowuje, chce czy nie chce. Każdy jest bowiem jej tworem, dzieckiem rzec można. Każdy też ma głowę. Tylko więc fatalistą jest się na ochotnika.

To po co jeszcze mnożyć słowa?

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Probabilistyka

Nie mogą samodzielnie przegłosować ratyfikacji budżetu, którego w Brukseli nie zawetowali. Wyrzekają się zatem funduszu odbudowy. A Adam Bielan twierdzi, że podjęli największą modernizację państwa od czasu Kazimierza Wielkiego (sic!).

Dobrowolna rezygnacja z naprawy państwa wynika z argumentacji, uzasadniającej też prawo dobrozmieńców do łamania konstytucji. Wszak większość tak chce. PiS-ofilny bowiem suweren godzi się na wszystko. Postępuje jak syty niewolnik. Nie interesuje go jakaś wolność czy prawa człowieka. O jego więc woli za niego decydują parlamentarzyści.

Atoli skłóceni nie są ostatnio w stanie zapewnić sobie samodzielnej większości. Nie mogą więc tym razem bez wsparcia opozycji konkurować z królem Kazimierzem. A to właśnie jest wbrew dobrozmiennej ambicji. Bez unijnych funduszy ideolodzy mogliby ewentualnie roić o sukcesie jedynie współzawodnicząc o liczbę nałożnic z rzeczonym królem.

Wprawdzie płaskoziemcy, basujący radiomaryjnej frakcji w PiS-ie przekonują, że Fundusz Odbudowy to w większości kredyty. Tutaj celują w zacietrzewienie swoich wyborców. Bo to i prawda, ale blisko połowa rzeczonych pieniędzy z Unii stanowią dotacje. Oprocentowanie zaś kredytowanej części będzie równoważne odsetkowi, wyznaczanemu dla Unii. Ten zaś będzie znacznie niższy, niźli może otrzymać kraj powstały z kolan i rządzony przez populistów.

No chyba że byłyby to politycznie tanie kredyty z Moskwy. O ile by ją było na to stać. Wtedy jednak taki dług trzeba by było spłacać też w naturze. Przede wszystkim by to oznaczało konieczność opowiedzenia się za polexitem. I o to chyba naszym płaskoziemcom chodzi.

Aliści dzięki trudności z ratyfikacją mamy już teraz wyraźne kryterium podziału w biało-czerwonej drużynie. Ono jak w październikowej rewolucji, co to była parowozem dziejów wyróżnia białych i czerwonych.

Szykuje się zatem znakomite zwarcie w Sejmie. Zwłaszcza że wicepremier orzekł wysokie prawdopodobieństwo pozostania premiera na stanowisku. Doświadczenia zaś pani Szydło, również do ostatniej chwili zapewnianej, że nie będzie podlegać restrukturyzacji, fatalnie rokują dla zachowania stanowiska przez Mateusza Morawieckiego.

Będzie się działo.

niedziela, 20 grudnia 2020

Groza

 Zamieszanie narasta. Najbardziej dotąd lojalni wyraziciele dobrej zmiany przyznają, że reforma sądownictwa nie wypaliła. Więcej, jej beneficjanci dopuszczają się cwaniactwa dla pozyskania dodatkowych profitów.

Gorzej. W sądzie wygrywa komentator, pozwany przez TVP. Obok Krzysztofa Skiby sukcesami sądowymi we własnych sprawach może się też pochwalić Roman Giertych. Prokuratorzy zaś, którzy nie postawili zarzutów twórcy LPR są odsuwani ze stanowisk.

Telewizja publiczna jest krytykowana przez własnych widzów. Przesunięto podobno na nocne godziny czas prezentowania polskich seriali, także tworzonych wedle scenariuszy pani Łepkowskiej (sic!) aby w ich miejsce wyświetlać (uczciwszy uszy) ruskie.

No i zupełne dno. Tadeusz Rydzyk został skrytykowany przez kardynała Glempa.

Po każdym kryzysie następuje radykalizacja zachowań. Kiedy się rządzi poprzez ich mnożenie, w pewnym momencie ekstremiści zaczynają przerażać swoich wyrazicieli. Tym się tłumaczy odchodzenie od biało-czerwonej drużyny kolejnych polityków.

Poprzednio odszczepieńcy byli wyrzucani. Teraz nie. To daje miarę niedawnej jeszcze siły Prezesa i rozmiarów jej obecnego upadku. Nic dodać.

sobota, 19 grudnia 2020

Powściągliwość

Ale wiecie, że to się nazywa lockdown (i to nielegalny lockdown)? Czy też już się poddaliśmy i będziemy mówić językiem Morawieckiego i innych pisowskich kłamców? Żenada. [Marta Lempart].

Mamy więc kwarantannę. Narodową oczywiście. Jakżeby inaczej. Wszak naród ma jeszcze jakieś tam znaczenie, to i kwarantanna je może zdobędzie.

Aliści znany z nieustająco dobrego nastroju wyraziciel PiS stwierdził, że ...może pan minister Niedzielski w nawale pracy użył tego sformułowania. Pan premier mówił o rozszerzonym etapie solidarności. To jest bardziej precyzyjne. Nie jest więc taka znowu narodowa ta kwarantanna. Lockdown jednak brzmi bardziej niesłusznie, to jak w końcu mieli to nazwać?

Może to dlatego, że premier już dwukrotnie obwieszczał zwycięstwo nad pandemią. Ostatnio na początku grudnia. Trzeba więc było jakoś złagodzić rozczarowanie PiS-owców. Był bowiem nowy sukces a teraz jakby go nie było.

Tańców jednak sylwestrowych nie będzie. Najwyżej jako froterowanie posadzek, na przykład przed późniejszym przeznaczeniem sali balowej na punkt szczepień. Rodacy już różne wymyślali powody, dla których nie mogą dotrzymać warunków poprzednich kwarantann. O podróżach służbowych nie ma już co mówić. Froterka może być kolejnym.

Tyle tylko że jak zwykle nic dokładnie nie wiadomo. Projekt rozporządzenia o szczegółach kwarantanny jest dopiero opracowywany. Jak skończą, ogłoszą. W ten sposób próbują cwaniakom utrudnić życie?

Tak czy owak pandemia zaczyna już doskwierać Polakom. Jak podaje portal Ciekaweliczby.pl, zwolennikom opozycyjnych ugrupowań dolega częściej niż stronnikom dobrej zmiany. Dobrozmiennym bardziej zależy na ogólnym stanie zdrowia. Doskwiera im też zła pogoda. W najmniejszym stopniu martwi ich sytuacja polityczna.

To także tłumaczy powściągliwość władz w pompatycznym nazywaniu kwarantanny. Przecież nie dzieje się nic, co by wymagało powszechnej mobilizacji. Zachorowalność jest oficjalnie na poziomie ⅓ wielkości wymaganej dla ogłoszenia lockdownu. Zdrowie więc można bardziej nadwyrężyć martwiąc się pogodą.

Byczo bowiem jest. Wystarczy posłuchać premiera, aby się o tym przekonać. To po co od razu narodowa?

Chyba że naprawdę nie jest aż tak byczo?

piątek, 18 grudnia 2020

Ułudy

No wiem, że późno, ale teraz głosujemy: PiS odrzucił popr. Senatu mówiącą o "nietykalności dziecka" w Karcie Nauczyciela. Katecheci byli przeciw? [Bartłomiej Sienkiewicz].

Będą trwać w nieustannym kryzysie, bo łączy ich obawa przed utratą konfitur, tym łapczywiej konsumowanych, im bardziej widoczne są sprzeczności w biało-czerwonej drużynie. Bo wskutek walki o władzę ze słabnącym Prezesem w każdej chwili wszystko może się skończyć.

Walczą tam bowiem dwie frakcje. Jedna bezwarunkowo antyeuropejska, druga nieco mniej, doceniająca fundusze unijne. Wszak pozwalają na rozszerzenie działalności gospodarczej i opanowanie większej liczby synekur.

Zwolennicy pierwszej z wymienionych opcji koncentrują się raczej na zbawieniu wiecznym. Próbują nietolerancją dla osób LGBT i podporządkowaniem kobiet zaskarbić sobie łaski niebios. Jej liderzy atoli nie zapominają o doczesnych pożytkach, wynikających z trwania w koalicji z ortodoksami mniej zasadniczymi w sprawach UE.

Druga frakcja próbuje łagodzić i również zaskarbić sobie przychylność Kościoła. Obserwujemy więc zgodne erupcje obrony nienarodzonych oraz homofobii i mizoginii. Kler przeto korzysta z okazji i rzeczone wartości promuje nawet z okazji nabożeństwa w intencji ofiar grudnia 1970. Podczas zaś szkolnej nauki religii mamy tradycyjne już straszenie dzieci piekłem i smażeniem się w smole.

Aliści z owej bardziej proeuropejskiej strony słyszymy też przechwałki o szabli, którą jakoby nasz premier przywiózł z Brukseli i Prezes nią przetnie próby upominania się o praworządność w Polsce. W takim porównaniu psycholog łatwo odnajdzie próbę skompensowania poczucia przegranej w konfrontacji z Unią.

Oświadczenie bowiem Ursuli von der Leyen ujawnia realia. Od pierwszego stycznia zasada pieniądze za praworządność wejdzie w życie. Będziemy więc syci, jak będziemy przestrzegać własnych praw albo pozostaniemy niezależni od nich, ale głodni.

W rezultacie ciągłych kłótni i nieskuteczności rządu obok notowań dobrej zmiany spada też zaufanie do kleru. Potwierdza się teza o szkodliwości związków władzy z religią. Przede wszystkim dla Kościoła, ale i dla polityki.

Może więc łatwo nastąpić przesilenie. I wtedy się rozstrzygnie, czy biało-czerwona drużyna przedkłada wieczną, ale niesprawdzalną szczęśliwość nad doczesne, lecz konkretne frukta.

Wszystko wskazuje na to, że i tu materia wygra z duchem. Podobnie zresztą jak w Brukseli. Przepadnie jednak sejmowa większość. Bo gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

czwartek, 17 grudnia 2020

Zdrowie

 Prezydent Duda w kampanii pojechał do swojego idola Trumpa i „załatwił” u niego szczepionki. Tymczasem dostaniemy je dzięki „wyimaginowanej wspólnocie”. Te amerykańskie utknęły najwyraźniej w Fort Trump razem z reelekcją pana Donalda [Marek Belka].

Rusza narodowy program. Szczepień oczywista oczywistość rusza. Opracowano go na podstawie 2000 opinii (sic!). Od 15 stycznia ma być pełna gotowość do zapisów chętnych. Pierwsze zaś szczepionki mogą być grupie zero zaaplikowane jeszcze w tym roku.

Prawie dwa tygodnie wcześniej wyliczono, że mamy mieć osiem tysięcy punktów szczepień. Zgłosiło się 1500. Złagodzono więc warunki, jakie muszą spełniać i będzie ich więcej. Już do końca roku w każdej gminie będzie punkt.

Postąpiono tak, jak nabywca luksusowej limuzyny ze starego dowcipu. Po ograniczeniach spowodowanych brakiem środków kupił sobie rower i nazwał go rolls roycem. Przynajmniej rozrusznik w nim nie hałasował.

Bo wprawdzie program z czasem staje się skromniejszy, ale nazwę będzie miał na miarę czasu. Jakoś tak się dzieje, że symbol sprowadza swój prestiż do odzwierciedlanej rzeczywistości. Po doświadczeniach więc ze stadionem rychło narodowy może być równoznaczny z improwizowanym. Podobnie jak już jedynie słuszny jest głupi. O innych, sprowadzonych do bruku a pięknych dawniej symbolach wstyd mówić.

W latach czterdziestych ubiegłego wieku szczepiono przeciwko gruźlicy. Operacja była powszechna i przebiegała dwuetapowo. Najpierw kandydat do udziału w procesie wyszczepiania (uwaga – modne obecnie słowo) otrzymywał specjalny plaster, naklejany na zadrapane w tym celu miejsce. Potem, po jakimś czasie plaster zdejmowano i posiadaczy ranki o należytym wyglądzie szczepiono bodaj jednym rodzajem serum, pozostałych innym.

Nie było wtedy jakoś problemu z liczbą lekarzy. Chociaż w wyniszczonym wojną państwie było ich niewielu. Aliści komuna jeszcze nie zdążyła całkowicie zainstalować państwowej służby zdrowia. Propaganda też była zajęta innymi sposobami deprecjonowania wielkich słów i symboli.

Preparaty także wtedy mieliśmy europejskie, duńskie. No i Zachód był już odsądzany od czci i wiary. Szczepienia i tak przebiegły bez większych sensacji. Poddano im 4,5 miliona ludzi, ale zajęło to dwa lata.

Teraz przeznaczono miesiące na zaszczepienie sześciokrotnej liczby zagrożonych. Kiedy się porówna potencjał powojennej Polski i obecny, można być jednak optymistą co do realności napiętych terminów współczesnego programu. Gdyby jeszcze nie napuszone miny dygnitarzy, już wypinających piersi do medali...

środa, 16 grudnia 2020

Antysmogierstwo

 Spotkasz chłopa – gęba sina, oj nie wraca ci on z kina. Taka gmina [Jeremi Przybora].

PAP podał informację, że premier usunął z gabinetu wiceministra. Bo za brukselski sukces chciał szefa rządy ukarać wystąpieniem ziobrystów z rządzącej koalicji.

Dymisja jako efekt wykorzystania statutowych możliwości przez członka współrządzącej partii, to jednak rzecz ambarasująca. Rzeczony tedy polityk Solidarnej Polski obwieścił mediom, że to nie agencja prasowa dymisjonuje członków gabinetu.

Oświadczył też, że słusznie się stało, iż dla dobra Polski nie przyjęto jego wniosku o wystąpienie Solidarnej Polski ze Zjednoczonej Prawicy. Dodatkowo ujawnił, że przed sukcesem w Brukseli cała dobra zmiana optowała za zablokowaniem unijnych funduszy. Dla dobra Polski właśnie.

Całość brzmi jak uzasadnienie orzeczenia autorstwa ważnego bardzo gremium o odebraniu immunitetu sędziemu. Bo się na rozprawie dopuścił ujawnienia tajemnicy, która mogła być ujawniona tylko ...na rozprawie.

Doczekaliśmy czasów, kiedy wszystko ma znaczenie zależne od tego, czy je wymieniono jako pierwsze, czy jako drugie ...w zdaniu. Zdarzenia bowiem bardzo przyspieszyły i zaczynają się piętrzyć. To co niedawno na zmianę definicji dla siebie czekało nawet miesiąc, teraz nie potrzebuje nawet minuty.

A wiceministra w końcu nie usunięto. Ale się mówi. To tak, jak z kopertowymi wyborami. Były i nie były. To zależy kto za ich organizację zapłacił. Ci co wyłożyli kasę, muszą się upierać, że jednak były. Pozostali przeciwnie. Nie musza. Ale oni właśnie organizowali te wybory. To co? Spaprali?

Wciórności. Nic tylko układ jakiś i cykliści. Znowu jakoś tam planetę przed zanieczyszczeniem ratują, czy co? Nic potem nie wychodzi tak, jak nieuprawnione skojarzenia.

wtorek, 15 grudnia 2020

Statyści

  Dzisiaj, w jednym z najbardziej dramatycznych okresów w naszej powojennej historii, nie mamy w Polsce przywództwa. Bo to, że ktoś obsesyjnie pragnie władzy i zagarnia jej coraz więcej, nie oznacza przywództwa. Jest pandemia, nadchodzi kryzys, trwa rewolucja w sąsiednim państwie, są tektoniczne przesunięcia geopolityczne, więc nie muszę chyba nikogo przekonywać, jakie to wyzwanie dla każdego rządu. A nie dość, że mamy rządzących z pewnym niebezpiecznym dla Polski zestawem poglądów, to jeszcze zmagamy się de facto z bezkrólewiem – mówi Donald Tusk Newsweekowi.

Trudno się dziwić takiemu twierdzeniu. Taktyka mnożenia konfliktów nie jest sprawowaniem władzy. Utrwala tylko żelazny elektorat. Jest zatem skuteczna w zapewnieniu sobie poparcia wśród ludzi nienawidzących elit. Do niczego się poza tym nie nadaje, szczególnie w zewnętrznej polityce. Wszak próby zbudowania taką metodą jakiegoś trójkąta lub nawet międzymorza z krajów postkomunistycznych skończyły się instrumentalnym potraktowaniem przez zręczniejszego gracza. Dotychczasowym rezultatem jest albo zwycięstwo w stosunku 1:27 albo ostatnia rejterada. Jedno i drugie przedstawia się w sposób obrażający inteligencję słuchaczy.

Rezultat jest taki, że mamy nasilającą się kłótnię Polaków z Polakami. Znakiem zaś priorytetów władzy są kordony policji wokół smoleńskiego pomnika i preześnego domu oraz kibole wokół kościołów. Z rozgrywającego w Unii staliśmy się klientami. W dodatku absurdalnie wyrażającymi niewdzięczność dla mniemanej wspólnoty, z której nic nie wynika. Wypada to tak samo, jak prezydenckie oświadczenie, że nigdy, przenigdy nie zaszczepi się ani on, ani jego rodzina, zestawione z nawoływaniami do narodowego (a jakże) programu szczepień.

Bezpieczeństwo zaś państwa w obecnym czasie wymaga zgody wewnętrznej i dobrego wizerunku na forum międzynarodowym. Histeryczna bowiem władza jest wyśmiewana zarówno przez rodaków jak i zagranicę. Nie daje się zatem zaprzeczyć słowom Donalda Tuska. Wyrazicielom dobrej zmiany w polemice z nim pozostają tylko jakieś odwołania do rzekomego dziadka z Wehrmachtu.

I to najlepiej charakteryzuje polityczną sprawność obecnych władz.

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Odbicie

 Orlen emituje obligacje. Musi to robić? Chyba tak. Wszak wszechmocny (wszystko mogę Obajtek) jego prezes repolonizuje media.

Skutkiem będzie raczej zanik papierowej prasy. Prorządowe bowiem tytuły robią bokami. Po gazety sięgają ludzie o nawyku czytania, ci zaś nie popierają dobrej zmiany. Spadnie więc liczba nabywców propagandowych pism, a takie się stają tytuły zależne od władz. Obligacje zatem mają pokryć straty spółki? Tylko kto je kupi?

Aliści wyobraźmy sobie, że wszystko pójdzie po myśli władzy. Orlen nie odniesie specjalnego uszczerbku na finansach, upartyjnione media przetrwają dzięki reklamom spółek skarbowych, PiS przestanie tracić wyborców. Jeżeli jednak opozycja się zjednoczy i stworzy konkurencyjny blok, wygra wybory i tak. Zbytnio bowiem spiętrzono powody do niezadowolenia.

I wtedy zarówno spółki skarbowe jak i zrepolonizowane pisma weźmie opozycja. I co wtedy? Przed tym właśnie ostrzega dobrozmieńców Łukasz Warzecha i trudno mu w tym odmówić racji.

Ale polityka sięgająca końca nosa musi być krótkowzroczna nawet, jak się ten organ wydłuża wskutek propagandowych kłamstw. Zwłaszcza jak za to i tak zapłaci podatnik. Czyli nikt.

niedziela, 13 grudnia 2020

Negocjatorzy

 Donald Tusk ujawnił, że Mateusz Morawiecki bez dyskusji przyjął rozwiązania, przedstawione mu przez Angelę Merkel. Sprecyzowano w niej definicję praworządności. Zasada wstrzymywania wypłat niepraworządnymi państwom pozostała bez zmian. Premier więc ustąpił na całej linii, rzec by można skwapliwie.

Charakterystyczna jest reakcja szefa naszego rządu na tę wypowiedź. Jego zdaniem można Donalda Tuska posadzić obok Georga Sorosa. To najcięższy chyba zarzut, lecz głównie w świecie płaskoziemców. Dobra zmiana schlebia teraz wyznawcom światowego spisku?

Zapowiada też Mateusz Morawiecki, że jak się ktoś odważy naruszyć zawarte porozumienie, to pozna siłę Polski i Węgier oraz całej Grupy Wyszehradzkiej. A jest ono jedynie polityczną umową, którą nie ma siły aktu prawnego w odróżnieniu od mechanizmu kontrolowania praworządności. O tym doskonale musi wiedzieć Prezes, doktor praw.

W tej sytuacji nie dziwi oburzenie Zbigniewa Ziobry, który doskonale sobie zdaje sprawę ze słabości zawartego kompromisu. Zasada zaś ochrony praworządności godzi przede wszystkim w reformę sądownictwa. Dlatego też rzecznicy ziobrystów zapowiadali wyjście z koalicji. PiS apelował jednak do Solidarnej Polski o pozostanie w imię tego, co już razem zrobili.

Dość to ryzykowny apel. Dobrozmieńcy bowiem nie tylko zadłużyli budżet, upolitycznili sądownictwo i zawłaszczyli media. Doprowadzili ochronę zdrowia do takiego stanu, że w przeliczeniu na liczbę mieszkańców pandemia zabija w Polsce nieproporcjonalnie dużo ludzi. Śmiertelność zaś spowodowana innymi schorzeniami jest teraz łącznie z covidowymi najwyższa od wojny.

Przeciwko brukselskiemu porozumieniu jest też Antoni Macierewicz, wiceprezes PiS. – Formacja niepodległościowa nie powinna zgodzić się na takie rozwiązanie – mówił widzom TV Trwam. Jego zdaniem dotacje z Unii są rekompensatą za dywidendy od zachodniego kapitału, zainwestowanego w Polsce a wyższe od otrzymywanych z Unii sum.

W badaniu opinii publicznej o ewentualnym następcy Prezesa nie pytano o szanse pana Antoniego. W sondażu Rzeczpospolitej najwięcej głosów otrzymał Mateusz Morawiecki. Pewnie zadecydowała legendarna prawdomówność naszego premiera.

Solidarna Polska pozostanie jednak w koalicji. Przesądziło o tym dwanaście głosów wobec ośmiu przeciwnych. Kto za to zapłaci stanowiskiem? Przecież tam nie ma zysku bez równoczesnej straty. Wymaga tego równowaga.

A miękiszonem jest teraz opozycja. Ktoś w końcu musi być.

sobota, 12 grudnia 2020

Dawcy

  Szczerski: Mój przekaz do kolegów z Solidarnej Polski jest jasny. Największym przegranym tej sytuacji jest polska opozycja. Niech tak zostanie – pisze 300Polityka.pl. – To jest jednak wielki polityczny mózg. Pasuje do Dudy idealnie – zauważa Tomasz Lis.

Jego sarkazm podziela Solidarna Polska. Michał Woś ujawnia, że rozważa się tam wyjście ze Zjednoczonej Prawicy. Przed brukselskim rozstrzygnięciem Zbigniew Ziobro mówił o braku zgody na sprzedaż suwerenności. Beata Kempa znacząco stwierdza, że czwartkowe porozumienie zawarto ku radości tych, którzy nigdy nie mieli Polski w sercu.

Jarosław Gowin ostrzega, że wyjście ziobrystów z koalicji byłoby równoznaczne z przyspieszonymi wyborami. Te zaś są niekorzystne dla Polski i Solidarnej Polski. Przeszedł więc nad zarzutem pani Kempy, równając interes partyjny z państwowym.

Ogólnie zaś chodzi o to, czy zbywca swoiście definiowanej suwerenności ma Polskę w sercu oraz czy mając ją gdzie należy można pozostawać z handlarzem w aliansie. Na domiar wszystkiego spełnienie postulatów opozycji ma być świadectwem jej klęski. Mamy więc po stronie dobrej zmiany więcej rzeczonych wielkich politycznych umysłów, co to nie mogą się oprzeć chęci nadużywania wielkich słów.

– Viktor Orban jest sprytniejszy niż Jarosław Kaczyński i lepiej rozumie świat Zachodu. Mówi po angielsku i uważnie czyta konserwatywną prasę. W Polsce się tego nie robi – wyjaśnia rzecz Anne Applebaum. Bo sprzeczności w przekazie dobrozmieńców świadczą o ich zagubieniu. Posługują się stereotypami i symbolami o znaczeniach, które sami wymyślają ad hoc. Nie są więc w stanie porozumieć się nawet ze sobą.  

Łatwo więc ich wygrywać dla własnych celów, jeżeli tylko nie zamierza się zgadywać, co naprawdę myślą. Dzięki temu Węgrzy mogą mieć złudną raczej nadzieję, że przed ich wyborami w 2022 roku nie zadziała jeszcze mechanizm blokowania funduszy, wedle mediów przejmowanych tam przez kamarylę.

Wszak od dawna wiadomo, że kiedy się jest przekonanym, iż zawsze ma się we wszystkim rację, najczęściej nie ma się jej wcale.

piątek, 11 grudnia 2020

Opinie

 Nie radzę sobie z matematyką: jaki jest wspólny mianownik zera i miękiszona? Ktoś coś? [Tadeusz Truskolaski].

W niemieckiej prasie się pisze, że oba tygrysy, polski i węgierski przeobraziły się w futrzane dywaniki przed łóżkiem. Timothy Ash pyta co gorsze, wyjście Wielkiej Brytanii z Unii, czy pozostanie w niej Polski i Węgier, zmierzających do autokracji.

Prezydent Rosji, premier Węgier i prezydent Polski nie zostali zaproszeni na zaprzysiężenie Joe Bidena. Taki fake news obiegł Internet. Uwierzyło weń nawet wielu polityków. W naszej sytuacji to znamienne.

Na razie zaś obserwujemy zwycięstwo tego, co dobrozmieńcy uważali za utratę suwerenności, a ich przeciwnicy za triumf koncepcji państwa prawa w Polsce. Tyle tylko że PiS się przychylił do opozycyjnej opcji nie z powodu uznania wartości, a dla pieniędzy. I tak zatrzasnął za sobą własną pułapkę.

Widać bowiem efekt czynienia z Polaków zakładników w polityce międzynarodowej. Za poparcie, które by PiS-owi pozwoliło uspokoić obiekcje międzynarodowych arbitrów, godzili się nie wyprowadzać nas z Unii. Uliczne protesty rozwiały nadzieje na osiągnięcie większości za tę cenę. Porzucenie zaś pod groźbą utraty pieniędzy dewocyjnego antyokcydentalizmu odsłoniło jego marność.

Prezes miał rację. Rzeczywiście dobrozmieńcy są z innej planety. Także podczas obrony przed wotum nieufności zauważył, że laudacja Mateusza Morawieckiego była wystarczająco absurdalna. Kontynuacja jego komplementów przez Zbigniewa Ziobrę musiałaby wywołać wesołość nawet u najwierniejszych dotąd akolitów. Powstrzymał go w porę.

Także więc i tu Prezes się wykazał zmysłem politycznym. Gdyby jeszcze nie te aukcje niemowlaków dla gejów, dałoby się rzecz jakoś wytłumaczyć. Premier by wtedy w Brukseli ogłosił nie tylko podwójny, ale wielokrotny sukces.

Ale… dobrze się w końcu stało, że dobrozmieńcy oprzytomnieli.

czwartek, 10 grudnia 2020

Skręt

Jeśli dobrze interpretuję zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego w maseczce na spotkaniu z Viktorem Orbanem, to Pan Prezes chciał nam przekazać tajną wiadomość, że władza straciła twarz. Miłego dnia [Jacek Dubois] .

Na naradę z premierem Węgier Prezes przyszedł zamaskowany po białka oczu, mimo że na innych zebraniach często występuje bez tego atrybutu. Ukrywa się przed eurosceptykami? Przygotowywany jest grunt pod oświadczenie, że nie widziałem nic, nie słyszałem nic, nie powiem nic

Blokowanie unijnego budżetu idzie bowiem w zapomnienie. – Odrzucamy alternatywę weto albo śmierć – powiada wręcz Jarosław Gowin i nie słychać żadnych głosów potępienia ze strony dobrozmieńców. Jest gorzej. Władysław Kosiniak-Kamysz namawia Jarosława Gowina, aby ten opuścił obóz zdrady narodowej i sam sformułował nowy rząd mniejszościowy. Mogłaby go popierać opozycja.  

Jak by w takim razie wyglądał Prezes, jeszcze niedawno grzmiący non possumus? Może dlatego się zamaskował i nie pojawia się na mieście? Zwycięzcy zaś frakcyjnych wojenek kupią pewnie kwiaty dla powracającego z Brukseli premiera.

Ciekawe więc jak się zachowa zignorowany Zbigniew Ziobro? Wszak przypisując to innym, sam zapewne nie jest miękiszonem. Teraz więc ma tylko jedno wyjście, odłączyć się od nagłych zwolenników Unii.

Ratunek dla utrzymania większości dobrej zmiany w Sejmie mógłby teraz przynieść Paweł Kukiz z innymi oburzonymi, odtrąconymi przez PSL. Nie jest aż tak kompromitujący, jak była Samoobrona. Bardziej za to nieprzewidywalny. Rzecz byłaby możliwa pod warunkiem wszakże pozostania gowinowców w koalicji.  No ziobrystów nie ma już chyba co liczyć. Alternatywą by były przyspieszone wybory, póki jeszcze opozycja nie zwarła szeregów. Ale już zaczyna to robić.

Nie będzie więc maltańskiego sukcesu. I znowu Węgrzy mają tu udział. Przecież to w Warszawie oni naszym politykom uświadomili, że pecunia non olet. Wygralibyśmy atoli nie w stosunku 1:27, lecz tylko 1:26. To Wielka Brytania nam poprzedni znakomity wynik odebrała, bo już jest poza Wspólnotą. Aliści mamy remis z Węgrami. Wtedy oni nas nie przekonali, teraz tak.

Ale wkoło jest wesoło, śpiewał niegdyś Perfect. A było to w dużo spokojniejszym czasie.

środa, 9 grudnia 2020

Jasność

 Oczywiście, że chcę się zaszczepić i każdy powinien to zrobić. Ale czy to koniecznie musi się nazywać WIELKIM SZCZEPIENIEM NARODOWYM? Zwłaszcza, że szczepionka jest amerykańsko - niemiecka. [Krzysztof Luft].

Z jednej strony minister nawołuje do narodowej solidarności wokół narodowego oczywiście programu szczepień. Z drugiej wyraziciel dobrej zmiany zapowiada wielce sobkowskie weto dla unijnego budżetu. Dawniej sprzeczne ze sobą wypowiedzi serwowano jednak oddzielnie. Dbano o to, aby współgrały z rytmem jedynie słusznych preferencji. Teraz albo częstotliwość zmian niepomiernie wzrosła, albo nikt już nad tym nie panuje.

Weto oznacza pewną utratę przez Polskę 100 miliardów złotych bezzwrotnych dotacji i drugie tyle niskooprocentowanych kredytów na zwalczanie skutków zarazy. Wedle jednak oficjalnej propagandy mamy praworządność lepszą od holenderskiej. Dobrozmienną. Nie potrafimy jej atoli obronić przed krytyką inaczej jak autoagresją.

Jedno pozostaje stałe w dobrej zmianie. Odbiera inicjatywę rządzonym. Narodowy oczywiście program szczepień jest bardziej szczegółowy od zagranicznych. Ponieważ tkwiący za biurkiem urzędnicy nie znają realiów, zawsze się ich drobiazgowe instrukcje same blokują. Niewydolność tego rodzaju zarządzania zaprezentowało już carskie a potem sowieckie czynownictwo, tylko dzięki łapówkom uzyskujące elementarną operatywność.

Ale opracowując sążniste elaboraty można się wykazać przed elektoratem. Opracowano więc program dłuższy od tego, co to go mają ci niby najlepsi. A jak nam nie wyjdzie, to winni będą cykliści i inni tacy … Żydzi albo wolnomularze.

Bo w dobrej zmianie tylko tupanie nóżkami wypada krótko i węzłowato. Zawsze się wtedy osiąga 1:27 albo i lepiej.

wtorek, 8 grudnia 2020

Forpoczta

 Brak reakcji ministrów rządu PiS obecnych w Toruniu na skandaliczne słowa Tadeusza Rydzyka w obronie pedofili kompletnie ich dyskwalifikuje. Jeszcze dziś powinni wylecieć z rządu. Ręce precz od naszych dzieci! [Tomasz Siemoniak].

Nie dajmy się. To że ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. A kto nie ma pokus? Niech się pokaże – mówił o pedofilach w sutannie Tadeusz Rydzyk, a uczestniczący w obchodach dostojnicy państwowi wyrażali swój aplauz oklaskami.

Nie mieli racji? Podobnie jak zakonnik? Przecież rodzice też są odpowiedzialni za to gdzie i na co są narażone ich dzieci. Skoro wyrażają zgodę, aby progenitura przebywała pod opieką ludzi powolnych popędom, to nie mogą mieć do nich pretensji za skutki. Zwłaszcza kiedy ci odbyli pokutę, zadaną im przez kolegę.

W takim pojęciu ściganie księży za pedofilię rzeczywiście może być mnożeniem współczesnych męczenników. Wszak wierni zawsze składali ofiary. Niegdyś także z dzieci.

To zresztą nie jest jedyne cofnięcie się do źródeł. W tym tygodniu się rozstrzygnie, czy Polska wyrwała się z moskiewskiego uścisku, czy nie. Przez dwadzieścia parę lat po upadku komuny nieprawdziwych Polaków dręczyła obawa przed powrotem dominacji Moskali. Prawdziwych zaś ożywała nadzieja, że ona jednak wróci. Wraz z zasadą czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy.

Bodaj na pewno mamy już u siebie hipokryzję tamtych czasów i sygnalizowanie organom ścigania rzeczywistych intencji władzy przez zachowania jej wyrazicieli. To niezbędne kiedy z powodu panującego obyczaju propaganda musi zgoła odwrotnie prezentować rzeczywiste poglądy polityków. W tym kontekście późniejsze zapewnienia urzędników o ich gorliwości w ściganiu pedofilii mają dużo słabszy wydźwięk.

Aliści teraz mogą też nadejść kolejne kroki w swoistym prezentowaniu suwerenności. Próba zablokowania budżetu Unii. I wtedy wszyscy Polacy wyjdą na tym podobnie, jak niektóre ich dzieci, powierzane przez rodziców opiece ludziom podatnym na pokusy.

Ale sami sobie ten los zgotowaliśmy. To i narzekać nie mamy prawa.

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Wybór

Kaczyński jest skończony. Wyniki sondaży są bezlitosne. On to czuje, ale się z tym nie godzi. Będzie walczył i kombinował. To oczywiste, że żaden z jego popleczników prawdy mu nie powie. Dzisiaj. [Jerzy Sawka]. 

Jak słusznie zauważa Roman Giertych w Karierze prokuratora Żółcia, znaczenie w systemach autorytarnych mają ci, na których są haki. Ci czyści są niepewni a jako idealiści mają skłonność do trwania przy swoich przekonaniach. Zaś w Końcu PiS Michał Kamiński ujawnia, że głównym celem polityki Prezesa jest zachowanie prezesury, nie władzy nad państwem.

Posiadanie haków na wszystkich jest przypisywane Zbigniewowi Ziobrze. Jakoś tak się składa, że jego potencjalni konkurenci do sukcesji już zaznali goryczy medialnego grillowania, możliwego tylko z powodu przecieków z jedynie słusznego archiwum. Jakoś by to potwierdzało rzeczone podejrzenia.

Prezesowi zaś, który wyczerpał raczej sposoby dokonywania wolt, pozostała jedyna możliwość. Scharakteryzowana jest w churchillowskiej bodaj maksymie: jak nie możesz konkurenta pokonać, to go pokochaj. Dlatego Jarosław Kaczyński posyła laudacyjne listy ojcu Rydzykowi, wprowadza elementy religii do polityki, promuje jego zwolenników w rządzie.

Rzecz jest oczywistym błędem. Polacy są coraz bardziej zirytowani panoszeniem się kleru. Jak pokazują protesty kobiet, jeszcze bardziej złości ich wprowadzanie dewocyjnych zasad do prawa. Poza tym nie daje się przecenić bezpieczeństwo, gwarantowane przez udział w strukturach zachodnich, wykluczany przez toruński katolicyzm.

Wskutek tego nie jest już raczej możliwe zachowanie dotychczasowego stanu i niebawem nastąpi krach znanej nam dobrej zmiany. Rozpadnie się na integrystów i ...strach pomyśleć jak zostaną nazwani ci drudzy.

A Polska? Jest najważniejsza oczywista oczywistość.

niedziela, 6 grudnia 2020

Aura

 Kaczyński kupił poparcie rozdając pieniądze, ale gdy przyszedł realny kryzys (kilkaset zgonów dziennie, pandemia, bankructwa przedsiębiorców, groźba utraty pieniędzy z UE) okazał się politycznym impotentem. Jedyne, na co go stać, to wojna o aborcję, bezprawie i podróż na Wschód [Przemysław Szubartowicz].

Opozycja zaczyna się wreszcie dogadywać. W Badowie pod Warszawą, ktoś wyczulony na symbole by powiedział, że w rocznicę powstania listopadowego zebrali się przedstawiciele formacji opozycyjnych, aby wypracować wspólną strategię na wybory, przewidywane w przyszłym roku.

Rzecz się raczej dokona, bo PiS najprawdopodobniej straci niebawem większość. Takie przypuszczenie wynika z doświadczeń przeszłości. Słabnąca pozycja Prezesa zawsze inspirowała utajone sprzeczności do jawnej konfrontacji ich zwolenników. Tak też było w IV Erpe, gdzie sprowokowano przystawki do frondy, poprzez niezdarną próbę zdyskredytowania wodza Samoobrony.

Teraz mamy moment przełomowy. Albo dobrozmieńcy się opowiedzą po stronie europejskich wartości, albo pryncypiów azjatyckich. W pierwszym wypadku upokorzą zwolenników Radia Maryja, w drugim staną w opozycji do społeczeństwa. Oba oznaczają krach.

Dotąd PiS wygrywał przekonując o swej wrażliwości na równość wobec prawa. IV Erpe budowano na wstręcie do korupcji na szczytach władzy. W 2015 roku wygrano podkreślając rzekomy egoizm elit, raczących się ośmiorniczkami, kiedy lud miał pracować za miskę ryżu. Tenże sam lud ma teraz zaakceptować odrzucenie źródła dobrobytu idąc za wezwaniem do obrony moralności, ostentacyjnie wręcz deptanej w licznych aferach z udziałem dobrozmieńców.

W 1947 Polska ludowa odrzuciła na polecenie Stalina Plan Marshalla, który pomógł Europie odbudować gospodarki i był impulsem do integracji. Polska pozostała na długo siermiężna i biedna. Teraz rząd polski chce zabrać nam 64 mld € z Funduszu Odbudowy. Żeby móc łamać praworządność [Michał Wawrykiewicz].

Rzecz musi się zakończyć krachem formacji, zepchniętej w religijny fundamentalizm. W dodatku nastąpił powszechny bunt kobiet, który musi się skończyć światopoglądowym odrodzeniem na kształt Wiosny Ludów. Będziemy więc świadkami wielkiego przełomu, który w świetle dotychczasowych doświadczeń na pewno zostanie wzmocniony zamieszaniem powodowanym nieudanymi przedsięwzięciami antycovidowymi.

Jedynym dotąd gwarantem bezpieczeństwa dobrej zmiany było zróżnicowanie ugrupowań opozycyjnych. Teraz ten czynnik znika. Wiosna więc nie będzie należała do PiS-u. Bo ona nie jest ani liberalna, ani lewicowa. Jest piękna.


sobota, 5 grudnia 2020

Przesądy

Normalni ludzie zajmują się swoim życiem. Nie wtrącają się w styl życia sąsiadów. Stuknięci chcą organizować świat wszystkim [Jerzy Sawka].

Fatalnie wypada gejowska seksimpreza w Brukseli. Jej organizator, posiadacz podwójnego obywatelstwa uważa, że tendencyjnie jest oskarżany o popełnione w Polsce przestępstwa. Podobno w obawie przed ujawnieniem nazwisk polskich uczestników jego eventów. Miał tam być też ktoś wysoko postawiony.

Chyba nie mówi prawdy, bo już wcześniej odmówiono jego ekstradycji do Polski z powodu braku gwarancji sprawiedliwego u nas procesu. Teraz chyba nasz bohater zakłada, że nasz rząd się ugnie przed żądaniem przywrócenia praworządności i zapowiada swój powrót do Izraela. Stamtąd nie odsyłają własnych obywateli, w Belgii zaś może zacznie się nas uznawać za praworządnych.

Brukselska afera jest trudna dla naszych fundamentalistów. Albo ją uznają za zwykłą orgię, albo za szczególnie grzeszną. W pierwszym wypadku musieliby przyznać osobom LGBT równouprawnienie z heteronormatywnymi, w drugim pogodzić się z faktem, że jakiś odsetek ich europarlamentarzystów co najmniej za nic ma jedynie słuszne potępienie homoseksualizmu.

A co wtedy z jedynie słusznymi zasadami? Nie tylko w Brukseli determinacja w ich przestrzeganiu przez naszych polityków nie okazała się chyba najlepsza. I tak już za sprawą jednej handlowej niedzieli dobrozmienni parlamentarzyści wytykają sobie brak kultury dialogu. Ba, straszą najbardziej prawomyślnego senatora usunięciem z klubu.

Brukselska zaś afera wpisuje się w ogólną tendencję niszczenia gospodarki przez pandemię. Gdyby nie ona, nie miałby wspomniany organizator orgii kłopotów z policją. Raptem zgromadzenie dwudziestu golasów spowodowało kłopoty prawne, podczas gdy przed zarazą bywało ich i stu.

Znowu się też okazuje, że aby szybko zarobić, należy odrzucić przesądy, znaleźć niszę rynkową i na tym zbudować interes. Nie trzeba wtedy wielu nakładów a zyski się mnożą.

Jak pokazuje nowy spór w łonie dobrej zmiany na przeszkodzie temu stoją ortodoksyjne postawy tradycjonalistów. Nic dziwnego, że najbogatsze są społeczności, w których oni niewiele mają do gadania.

piątek, 4 grudnia 2020

Wybraliśmy

 No i wszystko jest jasne. Na dzień dobry zawetujemy wypłacenie sobie 4 miliardów euro w przyszłym roku oraz zaniechanie finansowania większości programów pomocowych dla samorządów. Poza tym rolnicy będą bezpośrednie dopłaty otrzymywać z opóźnieniem a pieniądze na Rozwój Obszarów Wiejskich zostaną obcięte, podobnie zresztą jak Program Spójności. Nie będzie też nowych projektów naukowych, zdrowotnych, transformacji energetycznej. Czyli unijnego finansowania tych przedsięwzięć.

Fundusz Odbudowy jednak powstanie. Szybko. Bez Polski i Węgier, które z nami solidarnie zawetują unijny budżet. Niedobory wyrówna im kredytami Rosja. My stracimy przypisywane Polsce 64 miliardy euro. Pozostałe państwa Unii tyle właśnie zyskają. Czyli opłaci im się poczekać jakieś dwa tygodnie, zanim zostaną uruchomione fundusze zastępcze, rozdzielone na 25 a nie 27 państw.

Staniemy się odstraszającym przykładem dla innych chętnych do wetowania. Wszak na budżetowe wielolecie premier wynegocjował nam 750 miliardów złotych. Znowu więc będziemy cierpieć już nie za miliony, a za miliardy. W czasach komuny był taki rysunek satyryczny. Przy barze obok Polaka w krakusce z pawim piórem siedzi Żyd w jarmułce i z pejsami. Mówi on do Polaka: wy też jesteście narodem wybranym. Do eksperymentów gospodarczych.

Ale tym razem nie ma się co martwić. Jak wynika z tweeta Bartosza Wielińskiego ani grosza nie wydaliśmy z 1,4 biliona złotych, pozostałych po lewarze inwestycyjnym, po milionie samochodów elektrycznych, promie i stoczni szczecińskiej, polskich helikopterach dla wojska. Wydaliśmy jakieś niewielkie sumy na CPK i hiperloop. A będziemy też mieli polsko-węgierski Fundusz Odbudowy. Mamy więc forsy jak lodu. O jakichś drobnych, wydanych na propagandę, pocztowe wybory czy okazyjne respiratory nie ma więc co mówić.

Wielka Brytania już w grudniu będzie szczepić przeciwko covidowi. Państwa UE w styczniu. My w lutym albo marcu. Minister Dworczyk przypisuje brytyjskie pierwszeństwo wyjściu z UE. Ale nadal tam obowiązuje unijne prawo w zakresie dopuszczania leków do obrotu. Zgodnie więc z panaministrową informacją my byśmy byli jeszcze silniej zakotwiczeni w Unii niż pozostałe jej państwa. Pewnie stąd to weto. Musimy się odkotwiczyć.

Nie będą bowiem nam tu w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce. A co? Albośmy to jacy tacy?

czwartek, 3 grudnia 2020

Linearność

 Kłamcy! To nie było żadne seksparty, tylko zakamuflowane konsultacje w sprawie polsko-węgierskiego weta wobec niemieckiej hegemonii w UE [Bartosz Wieliński].

No i mamy dowód. Bruksela demoralizuje. Eurodeputowany, katolik, mąż i ojciec, w dodatku Węgier, przyjaciel Viktora Orbana, piewca prawicowych wartości i wróg LGBT a też się nie oparł i poszedł do gejowskiego klubu, aby tam się oddawać uciechom.

Postąpił dokładnie tak jak małżonek kobiety nowoczesnej z kazania, którego zapis krąży po Internecie. Wedle kaznodziei taka chce być psychologiem albo kimś podobnym i zmęczona nauką nie spełnia małżeńskiej posługi, przypisanej kobietom. Mąż tedy idzie do klubu go-go albo zwraca się ku gejostwu. Bo z mężczyzną nie ma się dzieci.

To by wyjaśniało afery duchownych. Oni wprawdzie omijają Brukselę, ale nie tylko nie mają wykształconych żon, lecz żyją w celibacie. To co? Mają sobie uciąć? We wspomnianym kazaniu takie retoryczne pytanie pada w odniesieniu do mężów. Czyli mężczyzn.

Rzeczony poseł w Brukseli dopuścił się nie tylko praktyk homoseksualnych, potępianych przez Kościół. Złamał też zakaz udziału w zgromadzeniu, zabronionym wskutek pandemii. Policja go ujęła, mimo że po jej nalocie próbował się w gieźle jeno, cichcem i po rynnie oddalić z jaskini grzechu. Tak się kończy kształcenie kobiet.

W tej sytuacji weto dla Unii jest niezbędne. Jeżeli bowiem deprawuje nawet prawdziwego Węgra, to najprawdziwszy Polak nie ma żadnych szans. Wszak dopiero zmierzamy do tego, aby w Warszawie był Budapeszt.

I pieniędzmi nas kuszą. Jak zawsze. Dobrą więc linię ma nasza dobra zmiana. I nie zmienią tego szyderstwa dziennikarza Gazety Wyborczej.

środa, 2 grudnia 2020

Mitomania

  "Kaczyński do kościoła jeździ w kolumnie z czterech aut". Prezes PiS i wicepremier doprowadził do sytuacji, w której musi się chronić jak nie przymierzając przedstawiciel władzy okupacyjnej w podbitym kraju – pisze Tomasz Siemoniak.

Przejazd do kościoła wieloma samochodami na raz nie jest ucieczką od realności. Limuzyny są absolutnie materialne, kościół też. To tylko dawanie okazji do jednej z kolejnych krytyk. Dobrozmienna bowiem retoryka przyciąga je rzec by można organicznie. 

Podejrzliwość, ksobność, mania wielkości, wrogość, lęk przed utratą niezależności, projekcja, myślenie urojeniowe – to są zdaniem wielu znamiona politycznej paranoi. Wedle Janusza Majcherka pozwala ona uciec od świata, sprawiającego przykrości.

Dobra zmiana wpisała się w przytoczoną definicję utrzymując, że podniosła z kolan Polskę znajdującą się przedtem w ruinie. Teraz odgradza ją od świata, opanowanego przez wiadome siły, których jedynym celem jest nasza suwerenność. Bo jako ostoja wolności i moralności stoimy na przeszkodzie świeckiej rozwiązłości zagranicy.

Rzecz spełnia wymogi, którymi Józef Bocheński definiuje ideologię. Mamy oto grupę, dobrozmieńców, którzy mają receptę na szczęście wszystkich, dobrą zmianę. Wystarczy poddać się ich woli, wtedy uzurpatorzy (?) Nie będą nam tutaj, w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy.

Tyle, że przynajmniej kościół, do którego jeździ Prezes nie jest zlokalizowany za żadną granicą. To dlaczego udaje się tam aż z taką obstawą?

Może jednak z tą ideologią jest coś nie tak? Nic więc dziwnego, że Bocheński każdą uważa za mit.

wtorek, 1 grudnia 2020

Łupanie

 W Kamerunie biskup z Polski zakazał w swojej diecezji szczepić dziewczynki przeciwko wirusowi APV, który powoduje raka szyjki macicy.

Kobiety są przez duchowieństwo różnych obrządków traktowane szczególnie źle. Zwłaszcza w Afryce, gdzie z religijnych inspiracji poddaje się je nawet obrzezaniu. Rzecz jest zrozumiała. Dla zachowania władzy nad całym społeczeństwem kapłani chcą mieć monopol na reglamentowanie seksu, a nikt nie lubi konkurencji.

Ale przeraża, że do udręki Afrykanek przyczynia się też Polak. Jak więc tu zaprzeczać, że dla antyoświeceniowych powodów wepchnięto nas kiedyś w moskiewskie imperium. Teraz z tych samych powodów odmawia się nam bezpieczeństwa i dostatku, zapewnianego przez przynależność do nie przypadkiem zeświecczonej Unii Europejskiej.

Nie dziwi wobec tego, że ministrem oświaty zostaje u nas osoba o fundamentalistycznym światopoglądzie. Również nie zdumiewa trud tworzenia nowego człowieka, podejmowany przez dobrą zmianę. Tyle że ma powstać wedle neolitycznych bodaj wzorców. Czyli ideałem byłby bosy rozczochraniec, wlokący na ofiarę co najmniej ćwiartkę upolowanego przez hordę tura.

Ładnie trafiliśmy, nie ma co.