Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 30 września 2018

Właściwości

“Gazeta Polska Codziennie” nie płaci swoim redaktorom od miesięcy, mimo że spływa do niej od państwowych firm mnóstwo zleceń na reklamy. Pismo zmierza do plajty. W redakcji potęguje się gorycz tym bardziej, że opozycja publikuje plakaty, na których podaje gigantyczne dochody beneficjantów dobrej zmiany, do których jest też zaliczany redaktor naczelny nieszczęsnego pisma.
Gorliwy stronnik ojca Rydzyka ma być wykluczony z PiS-u, tworzył bowiem własne struktury poparcia nie oglądając się na “przekazy dnia”. Skutkiem tego miał być gniew samego Prezesa, który nakazał zawieszenie go w prawach członka partii, co zawsze poprzedza całkowity rozbrat.
Budżet po lipcowym deficycie w sierpniu wykazuje nadwyżkę. Ma to być wynikiem uszczelnienia VAT i dobrej koniunktury gospodarczej. Tyle tylko, że jest ona wspierana konsumowaniem zaciągniętych długów, które będą spłacane w przyszłości. „Morawiecki uprawia kłamliwą propagandę. Trzeba patrzeć na prawdziwe dane. W finansach publicznych mamy jedną z najgorszych sytuacji w Unii Europejskiej – należymy do najgorszej piątki, jesteśmy na piątym miejscu od końca” – tak gospodarcze poczynania rządu ocenia profesor Balcerowicz.
Prawdomówność premiera skontrolował Fakt w związku z jego wypowiedzią w spocie wyborczym o ilości pieniędzy przeznaczanych przez państwo na lokalne drogi. Z zamieszczonych tam słów można by wnioskować, że dotyczy to zaszłości, czyli rząd PiSu by już wydał 6 lub nawet 6,5 miliarda złotych. W rzeczywistości są to obietnice, bo o ile PO-PSL w ostatnim roku swych rządów wyłożył na drogi lokalne 1,08 mld, to w 2016 roku PiS wyasygnował 794 milionów, a w następnym 808. W sumie nie inaczej, a nawet mniej niż to robili poprzednicy.
Sytuację najlepiej ilustruje zdarzenie z Izraela. Ponieważ kompozytor odmówił przyjęcia przyznanej mu nagrody przez Festiwal Filmowy w Hajfie, jeżeli laudację wygłosi dyplomata mianowany przez PiS, rządowy Instytut Polski w Tel Awiwie odmówił finansowania koncertu promującego tam polską kulturę. No i przykład z Warszawy. Marszałek tu wyłącza dziecku mikrofon, bo na obradach Sejmu Dzieci i Młodzieży krytykuje PiS.
Utrwala się kiepski obraz rządzącej partii. Prywata, zaliczanie nie tylko artystów, ale i dzieci do lepszych i gorszych, wewnętrzne spory, bałagan w propagandzie, nieprawdy głoszone przez polityków. Wszystko zaś bezlitośnie obnażane przez fachowców i media.
Niepokoje rodzą zmianę. Stąd mądre rządy zawsze mają koncyliacyjny charakter. My zaś mamy, co wybraliśmy.

sobota, 29 września 2018

Reguła

Połowa kadencji stanowi przełom w poczynaniach partii rządzących. Idealiści kończą wtedy z pozorami i zabierają się za własne interesy. Oportuniści zaczynają naprawdę działać, bo przecież zbliża się czas wyborczych rozliczeń. Wybraliśmy dwa lata temu idealistów. Wzmagają się zatem doniesienia o prywacie. I to już nie wyjaśnionej słowami: bo “nam się one po prostu należały”. O bardziej bezpośredniej.
Mamy więc rodzinne kandydatury na stanowiska w samorządzie. Nie chodzi tu o propozycję kandydowania na burmistrza Łowicza, złożoną poprzedniemu kreatorowi PiS-owskiej polityki zagranicznej. To jest zwyczajne dawanie po nosie nazbyt zadufanemu akolicie. Słychać też o zasilaniu zarobków partyjnych bonzów z odzieżowych datków na PCK, pieniędzmi uzyskanymi na własny rachunek ze sprzedaży darowanej biednym starzyzny. O rytualnych już szalonych jazdach polityków przez osiedla nie ma co mówić.
Dezynwoltura sięga tak dalece, że w dwóch bodaj gminach nie złożono na czas list kandydatów do samorządów. Gdzie indziej na spisach poparcia znalazły się osoby dawno zmarłe. W końcu jak się ma władzę, to i prawdę można przegłosować, po co więc biedzić się nad formalnościami lub tym bardziej spieszyć. To odbiera powagę należną politykowi władzy.
Do tej samej kategorii należą przegrane sprawy o podawanie nieprawdziwych lub obraźliwych informacji na temat konkurentów. PiS w tym prowadzi na razie w stosunku 3:1. Tu znowu mamy inny przejaw arogancji. Przecież zwolennicy nie będą weryfikowali doniesień zgodnych z ich przeświadczeniem. Kiedy więc ma się stałe poparcie, do nich trzeba się zwracać z księżycowymi informacjami, aby tylko ich utwierdzać.
Nieprzekonani bowiem, których pragną pozyskać opozycjoniści i tak są gorszym sortem. Tylko że już na tym zaczyna korzystać ta wstrętna WOŚP, bo karne opłaty idą na jej konto, z PiS-owskich zasobów o zgrozo.
Połowa kadencji się na ogół dotąd fatalnie kończyła dla idealistycznych władz. Afera Rywina odebrała rządy “lewicowcom” z SLD. Ich pechowy lider trafił w końcu na listy wyborcze Samoobrony. I to mimo że równoczesne opuszczenie jej przez czołowego potem wyraziciela PiS-u by mogło być sygnałem dla bardziej krytycznego polityka.
Szybciej też skutkowała wojna, którą dwa lata po objęciu władzy PiS wszczął także przeciw swoim koalicjantom. Nie tylko na osiem lat wypadł z obiegu, ale też od razu.
Mamy więc specyficzny czas, w dodatku podgrzewany przez kampanię samorządową. “Bij mistrza”, zasada znana wszystkim sportowcom, teraz się pojawi w propagandzie. A nasz maestro ma swoją piętę achillesową, idealizm, jak zwykle nie jest podzielany przez partyjnych funkcjonariuszy. To więc, co wydaje się siłą, w istocie jest kamieniem u szyi. Bo miłe złego początki, ale koniec żałosny.
Będzie się zatem działo coraz więcej. Oj będzie.

piątek, 28 września 2018

Znowu

Mateusz Morawiecki nie musi przepraszać nikogo. PO zatem nie zbudowała dróg i mostów. Taki wniosek można wyciągnąć z wczorajszego tekstu w Niezależnej.pl, w którym doniesiono o prawomocnym wyroku, wydanym w trybie wyborczym w sprawie publicznej wypowiedzi premiera, słynnej ze słów “półtorej roku”.
Sąd nakazał zamieścić w TVP i TVN tekst, który się też pojawił wczoraj wieczorem: Nieprawdziwe są informacje podane przeze mnie w dniu 15 września 2018 r. podczas wiecu wyborczego komitetu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość w Świebodzinie, że w ciągu jednego do półtora roku wydawana jest przez nas większa suma na drogi lokalne, niż za czasów koalicji PO i PSL w ciągu ośmiu lat. Mateusz Morawiecki, premier rządu Rzeczpospolitej Polskiej. Media w tym kontekście z lubością powtarzały słowa Mateusza Morawieckiego: “jesteśmy wiarygodni w rządzie, będziemy i w samorządzie”.
Ponieważ nie ma tam słowa “przepraszam”, wedle jedynie więc słusznej interpretacji nie było też dróg i mostów, budowanych przez koalicję POPSL. Można więc wnosić, że tylko przeprosiny by były prawdziwym zaprzeczeniem, a PiS nie przeprasza nigdy. Gorszy sort wprawdzie powiada, że aby przepraszać, trzeba mieć odwagę. Podobnie zresztą mówił papież Franciszek w Krakowie, ale tam nie tyle odwadze, co wierze przypisywał skłonność do głoszenia tego rodzaju słów. Ale papież nie tylko o tym, także o uchodźcach i gejach, a nawet o ateistach mówi dobrze. Nie może więc być autorytetem, podobnie jak rzeczony sort.
Jak wynika z najnowszych, amerykańskich oczywiście badań, patriarchalne środowiska, za nic mające słabszych, charakteryzują się krótszym życiem mężczyzn, którzy umierają tam wcześniej od kobiet. Tożsamość ich bowiem zmusza do nadużywania alkoholu i ryzykownych zachowań, ogólnie do demonstrowania samczej krzepy. Presja środowiska nie pozwala im na rozsądne bytowanie. Wcześniejsza więc śmierć panów życia jest powodowana nie właściwościami natury, a ma podłoże kulturowe. Znowu więc gender prezentuje swoją ohydę.
W tym jednak ujęciu kiepsko by się prezentowała skłonność do negowania faktów na korzyść mitów, kreowanych na polityczne lub zgoła ambicjonalne potrzeby wszelkiego rodzaju besserwisserów, którzy muszą prezentować niezłomność. Szczęśliwie wszystkim zasię do tego, “bo między Bugiem a Odromnysom to najważniejsze my som” [Ludwik Jerzy Kern]. To i nie ma powodów do zmartwienia.

czwartek, 27 września 2018

Dziedzictwo

Twierdzenie jakoby PRL był samym złem jest wulgarnym mitem. Takim grepsem posługują się niekiedy neutralni w swoim mniemaniu publicyści. Ma on uzasadniać ich awersję do POPiS-u, którego człony zdaniem niektórych dziennikarzy nie różnią się niczym z wyjątkiem ambicji ich wodzów, trwających w nierozwiązywalnym klinczu.
No to policzmy. Jednostkowy PKB Polski w 1950 roku wynosił 2.447 dolarów. W 1990 roku osiągnął 5.115 [Leszek Balcerowicz. Polska gospodarka po 1989 roku i jej perspektywy. FOR]. Obywatel Hiszpanii pięć lat po drugiej wojnie światowej produkował dobra za 2.397 dolarów, ale w 1990 roku już za 12.210 [ibidem].
Oba rzeczone państwa miały jednako niedemokratyczny system, ale my mieliśmy u siebie socjalizm, w którym byliśmy właścicielami środków produkcji, pracodawcami. Hiszpanie zaś tkwili w kapitalizmie, który wedle ówczesnej propagandy ich wyzyskiwał. Peerel jednak u schyłku swego istnienia zapewniał każdemu Polakowi warunki do wytworzenia dóbr wartych o 7.095 dolarów amerykańskich mniej od tego, co umożliwiał reżim Franco każdemu Hiszpanowi.
Polacy uzyskali w ludowej Polsce powszechny dostęp do szkół i zlikwidowano analfabetyzm. To prawda, za Peerelu doszliśmy w oświacie do stanu, który Niemcy osiągnęli już ćwierć tysiąclecia wcześniej. Ale taki sam sukces odnotowali po wojnie również Grecy i wspomniani Hiszpanie, aliści bez dyktatury proletariatu. Czyli nic w tym specjalnego.
Rozwój kultury był imponujący. Też prawda. Tylko jego efektem jest również łatwa wiara w kłamstwa, bez specjalnych przeszkód zatruwające obecnie umysły zwykłych ludzi.
Awans społeczny umożliwił obywatelom godne życie. To również prawda. U nas jednak inteligencję zepchnięto pod kreskę a zarobki ludzi bez zawodu zrównano z wynagrodzeniem wykwalifikowanych robotników. W ten sposób awans uczyniono bezprzedmiotowym, pogardzanym celem “frajerów”. Poziom życia nie był wtedy wysoko oceniany przez większość Polaków.
Zbudowano Nową Hutę, kopalnie, cementownie, stocznie i zakłady chemiczne. To także prawda. Ale wiele z nich upadło natychmiast po tym, jak transformacja doprowadziła do konieczności samofinansowania się przedsiębiorstw. Ekonomia bowiem wymaga aby zakłady przemysłowe nie tylko same się utrzymywały, ale też odtwarzały. Peerel stworzył więc w przemyśle żywe trupy i właśnie podtrzymywanie ich aktywności pochłonęło owe tysiące dolarów, których nie miał szans wypracować pracownik. O mechanizmie pobrania [A. Besançon] i powszechnym złodziejstwie nie ma już co mówić.
Oczekiwana długość życia w 2011 wzrosła u nas w stosunku do 1990 roku o sześć lat, ponad 8% [ibidem], najwięcej w byłych demoludach po Słowenii i Czechach.
Każde uogólniające stwierdzenie jest nieprawdziwe. Ale też socjalizm nie mógł przetrwać, bo był niewydolny. Jako więc taki nie zdał egzaminu, mimo że w wielu wypadkach wyciągnął ludzi z nędzy i poniżenia. Kapitalizm zrobił to lepiej, szybciej, trwale a w państwach demokratycznych nawet bez politycznych mordów, więzień, kłamstw i cenzury.
Samym więc złem socjalizm nie był, ale błędem na pewno. Złem zaś i to czystym było uzależnienie od Moskwy.

środa, 26 września 2018

Supernowa

Weszliśmy do grona państw rozwiniętych. W indeksie FTSE Russel uzyskaliśmy 23. pozycję w dwudziestu pięciu największych gospodarkach światowych. Poniedziałkowy debiut giełdy papierów wartościowych w Londynie był pierwszym, w którym uczestniczyły nasze spółki. Jesteśmy w tym klubie prekursorem w Europie Środkowo - Wschodniej.
Rzecz ma zarówno dodatnie konsekwencje jak i niesie ryzyko. W grupie rynków wschodzących mieliśmy bardziej znaczący udział niż ten, który osiągamy w towarzystwie państw rozwiniętych. To oznacza, że teraz wchodzimy w cień. Prawdą jednak jest, że kapitał światowy najchętniej inwestuje w krajach, do których właśnie nas włączono. Czyli zajmujemy strefę mroku, ale za to w najjaśniejszej części konkurencji o względy kapitalistów.
I nagle jawi się paskudna pułapka. Komisja Europejska oskarżyła nas jednak w luksemburskim Trybunale Sprawiedliwości o łamanie unijnych norm prawnych. To oznacza, że automatycznie rośnie świadomość ryzyka politycznego, tworzonego przez nasze władze. I tu już w rozwagę wchodzą nie absurdalne wypowiedzi naszych roztropków, ale twarde fakty. Kiedy zostaniemy skazani na kary, mrok nad naszym sukcesem zagęści się tak, że jak tylko wykorzystamy pozostałe jeszcze po Platformie rezerwy, pozbawieni kapitału wylądujemy znowu pośród pretendentów do naszego obecnego statusu.
Tymczasem do spadkowiczów mogą dołączyć też Włochy. Podział bowiem na bogatą i biedną część Europy nie przebiega już wedle komunistycznej przeszłości, ale oddziela państwa podatne na populizm od odpornych na jego pokusy. Na razie jest to traktowane jak opozycja między Europą Orbana a Macrona. Ta pierwsza optuje za Europą ojczyzn, druga za Europą wartości. Pierwsza ma wsparcie Rosji, druga przeciwnie. Ponieważ nie jesteśmy ulubieńcami Moskwy, nasz Prezes jednak nie jest dawcą imienia dla przeciwników integracji. Co na to Międzymorze?
Aliści z rozpędu odnosimy jeszcze międzynarodowy sukces pośród państw Zachodu, rzeczywisty, nie podobny do psotnego zawładnięcia rogiem stołu prezydenta Trumpa (chwalił nas w ONZ) ale sami już bardzo skutecznie podcięliśmy gałąź na której siedzimy. Wystarczy teraz, że nie przyjmiemy orzeczeń TSUE do wiadomości (nasz premier już po PiS-owsku wyjaśnia, że inni też je ignorują) i łatwo wylądujemy w kręgu klientów Moskwy.
A tam już czekają na to, aby nas ustawić w pozycji, którą oni sami nam wyznaczą. Jako suwerennemu narodowi oczywista oczywistość.

wtorek, 25 września 2018

Kodomachia

Im więcej możliwości, tym mniej jest prawdopodobny udział każdego znaku w komunikacie, który ma być nadany. W takim przypadku nie daje się przekazać niczego. Ludzkość wypracowała więc kody językowe, które uporządkowały ogrom możliwych do przekazania sygnałów. Dzięki temu większość ich zbitek stała się nieprawdopodobna, inne nawet pewne, co umożliwiło stworzenie języków i porozumiewanie się ludzi.
Każdy z takich kodów powinien być wyposażony w symbole, określić ich związek ze znaczeniem oraz zawierać reguły zestawiania tworzonych z nich kombinacji [Umberto Eco]. Kiedy tak się dzieje, można wyrazić komunikat, jednakowo rozumiany przez nadawców i odbiorców.
Najważniejsze w przekazie jest znaczenie przekazywanych symboli. Jeżeli się część z nich zmodyfikuje, odstępując od obowiązującej normy, uzyskuje się rodzaj żargonu, zrozumiałego tylko dla subkultury, posłusznej nowemu kodowi.
Taki właśnie stan mamy w polityce. Jeżeli więc ktoś wtajemniczony powiada, że jego rodak jest gorszego sortu, to nie musi się dalej biedzić, aby tłumaczyć, że ów jest kanalią, ma zdradziecką mordę i ustawicznie kłamie, bo nim miota ojkofobia, czyli w istocie nie jest rodakiem a komunistą. Gdyby się takiemu udało zbudować drogę czy most, to nawet jak one istnieją, to właściwie ich nie ma, bo leżą na ludzkiej krzywdzie.
Właśnie na manipulacji znaczeniem zasadza się nowomowa. Dzięki niej kiedy nawet wyraziciel kodu nazywa na przykład Klaudię Żanetą, odbiorcy przekazu i tak doskonale rozumieją, że chodzi o kolejne dowody na nikczemność tych… cyklistów, co to się wyrzekli narodowości i tylko oni się mogli dopuścić zbrodni, jeżeli takowa by się zdarzyła w związku z którymś z rzeczonych imion.
Dlatego też taki “kodowiec” nie musi wyjaśniać czegokolwiek ze swego przekazu, nawet jak by nim miały być najcięższe oskarżenia. Wystarczy, że przekaże stosowny symbol, to już wtajemniczeni wiedzą, kto z ojkofobów i czego się zdaniem nadawcy dopuścił. Nawet gdyby ów oskarżony zaprzeczał i tak wiadomo, że kłamie, bo nie jest swój, a tylko taki mówi prawdę.
Prosta to rzecz i niezwykle skuteczna. Bo szczególnie w dobie wszechogarniającej informacji mamy do czynienia z mnogością nieformalnych kodów i zupełnie nas nie zaskakuje jakiś nowy, zmieniający rzeczywistość niczym wirus deformujący końcowy efekt w komputerowym programie.
Tak to wszyscy jesteśmy niewolnikami jakiegoś kodu i zarzekanie się, że tak nie jest, to zwyczajna nieprawda i… może nawet ojkofobia.

poniedziałek, 24 września 2018

Oj

Ruszyła wojna z “Klerem”. Po pierwsze więc obraz nie otrzymał Złotego Klakiera na 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wprowadził takie zamieszanie w system oceniania, że ów nie odczytał tego, co usłyszeli dziennikarze. Wedle nich miał najdłuższe oklaski.
Potem już było gorzej. Reżyser wprawdzie dostał Nagrodę Specjalną, aliści jego podziękowania nie znalazły się na antenie TVP Kultura. Transmisja przekazywana ze stosownym opóźnieniem nie objęła jego wypowiedzi. Wtajemniczeni powiadają, że to z powodu żartu, na który sobie pozwolił Wojciech Smarzowski. "Myślałem, że może tym razem nagrodę wręczy mi prezes TVP" – powiedział. Rzeczywiście fatalnie zakpił.
No i są dalsze skutki. Władze Ostrołęki nie chcą tego filmu u siebie. Patronem miasta jest Jan Paweł II a prezydentem katecheta. Mieszkańcy są oburzeni, przechodzą bowiem przyspieszony proces dechrystianizacji, na który się nie pisali. Przecież wedle jednego z arcybiskupów chrześcijanin jest automatycznie najlepszym obywatelem.
Niegdysiejsza spikerka Radia Maryja miała żądać wycofania “Kleru”, ale zaprzeczyła doniesieniom medialnym. Minister kultury zaś się zarzeka, że nigdy, przenigdy nie dał na jego produkcję złotówki.
I tak przechodzimy do ojkofobii. Zachód był niegdyś przepełniony tymi, którzy swoją pomyślność mogli słusznie przypisać niegodziwości przodków, splamionych klasowym i kolonialnym wyzyskiem. U nas rzecz jest nie do pomyślenia. W ciągu co najmniej dwóch pokoleń po wojnie realizowała się przecież natężona ekspiacja klas dawniej uprzywilejowanych i nie ma żadnych powodów, dla których potomkom niegdysiejszych pariasów należałaby się jeszcze jakieś zadośćuczynienie. Jeżeli więc ma już dochodzić do ojkofobii, to z zupełnie odmiennych powodów niż słownikowe.
I tutaj znowu się Prezes o nas zatroszczył. Jak powiada jeden ze znanych profesorów ipeenowskich (ten od asfaltu, co to nie istnieje, bo na ludzkiej krzywdzie go położono) preześny autorytet jest w społeczeństwie wielki. Można się zatem spodziewać, że ono nie tylko regulacje prawne, ale i językoznawcze Prezesa przyjmie z radością. I mamy. Ojkofob, to teraz osobnik, który krytykuje pomysły PiS-u. Ba, zwalcza je protestując na ulicy lub skarżąc do niezależnych trybunałów, wedle praw nadanych mu przez prezydenta, który ratyfikował Traktat Lizboński. No i klerowi wytyka wady, aby się ów wystrzegał niegodziwości.
To właściwie przeciw czemu jest ktoś, kto nie jest ojkofobem? Za tym aby się w Kościele źle działo? A może tylko za preześnym autorytetem, co ma być równoznaczne z manifestowaniem się polskości?
Wciórności. Tego nawet IPN chyba nie rozgryzie.

niedziela, 23 września 2018

Bonowanie

Kampania samorządowa. Prezes krzyczy, że niektórzy sędziowie pałają nienawiścią do własnej ojczyzny, narodu i dlatego trzeba naprawić sądownictwo, mimo że jest jednym z najsprawniejszych w Europie, jak wedle premiera przyznaje Bruksela. Grzegorz Schetyna krzyczy również, bo jego formacja wespół z samorządami zbuduje państwo nowoczesne. Z ogniem w głosie wtóruje mu nowa koalicjantka, znana jednak z tego, że gaśnie w kluczowym momencie, bo na przykład trzeba wyjechać z córką na narty.
Na tym tle wyróżnia się Piotr Ikonowicz. On, jako prezydent Warszawy skupi się na dostawach ciepła, gdyż w najbiedniejszych dzielnicach ludzie chorują z wyziębienia. Jak ciepłownicy nie obniżą cen, miasto pod jego przewodnictwem wykupi przymusowo ciepłownie i samo będzie grzało. Tanio.
Nie bierze pod uwagę faktu, że ceny energii u nas wzrastały już od lat dziewięćdziesiątych, od czasu kiedy dla ochrony konsumenta minister Porozumienia Centrum wprowadził koncesje i taryfy . Od tamtego więc czasu w ciepłownictwie można zarobić generując wysokie koszta (przysługuje dziesięcioprocentowa marża od nich) i obsługując płacących odbiorców. Dlatego jest w tej branży zastój inwestycyjny, skłonność do węgla (najdroższe paliwo, bo zasilanie nim nie poddaje się automatyzacji) tudzież niechęć do obsługiwania biedaków – jak przestają płacić, nie można przestać grzać. To i mamy energię najdroższą w Unii.
Czyli socjalizm będzie obecny przynajmniej w ciepłownictwie, tylko jeszcze bardziej. Aliści właśnie z eliminowania procesów rynkowych wywodzi się siermiężność tego ustroju, piwniczna szarość wymuszona przez najgłupsze oszczędności, daremne szukanie efektywności w rezygnacji z modernizowania. Pan Ikonowicz wie też skąd wziąć pieniądze. Znajdą się, jak “oni” przestaną kraść. Korupcja bowiem w ratuszu jest jego zdaniem na poziomie afrykańskim. Mamy więc i mity, które muszą zastąpić rzeczywistość.
A tutaj konkurencja jest niezwykle silna. Bo jak powiada Prezes, "Solidarność" sensu stricto powstała 17 września. I brał udział w tej operacji i to znaczący udział mój śp. brat. Jakiś tam malutki także i ja. Lech Kaczyński był też podobno ojcem polskiej niepodległości. A Lech Wałęsa i Porozumienia Sierpniowe? Kto to i co to jest?
Metody zaś działania? Też godne uwagi. Radio Gdańsk odwołało nagrodę Złotego Klakiera, przyznawaną przez tę instytucję na gdyńskim festiwalu filmowym. Bo nastąpiły okoliczności uniemożliwiające pomiar długości oklasków. Zaś ta wstrętna publika wedle dziennikarzy najdłużej oklaskiwała “Kler” Smarzowskiego, a to niesłuszne dzieło. Jeżeli więc podziwia niewłaściwie, nie podziwia wcale?
No i efektywność jest tradycyjna. Wbrew szumnym zapowiedziom Polska staje się państwem imigracyjnym i w 2060 roku przybysze będą stanowić u nas 14% obywateli.
A dziurawe chodniki? A kogo to obchodzi, kiedy bój idzie o sprawiedliwość społeczną albo w kwiatki, zielona, czy jakoś tak. Naszą.

sobota, 22 września 2018

Tytuły

Nagłówki:
wPolityce.plCo za buta! Gersdorf postawiła warunki premierowi Morawieckiemu: Pozostaję nadal I prezesem z mocy konstytucji (pisownia oryginalna).
Karol Karski – Polska jest jednym z liderów demokracji, praworządności w Unii Europejskiej.
Kees Sterk, prezes ENCJ – Żaden kraj w Unii nie mówi, że Polska postępuje praworządnie. Jesteście sami.
Krystian Markiewicz, prezes stowarzyszenia Iustitia: Mamy obecnie kilka pytań Sądu Najwyższego i kilka pytań z sądów powszechnych, będziemy mieli skargę ze strony Komisji Europejskiej i cierpliwie czekamy na rozstrzygnięcie TSUE.
Jednocześnie pani Gersdorf zdradza szczegóły spotkania z premierem Morawieckim, bo i tak Onet poprzedniego dnia przedstawił dokładną relację z poufnego jakoby spotkania z Premierem. – Przedstawiłam mu swoje stanowisko co do warunków brzegowych: sędziowie zwolnieni z uwagi na 65. rok życia będą powracać na swoje stanowiska, a ja pozostaję pierwszym prezesem Sądu Najwyższego – mówi w na konferencji prasowej.
Najwyraźniej strona rządowa zmierza do ustępstw i najwyraźniej siły zachowawcze w partii starają się temu zapobiec. Komisja Europejska bowiem, jak pisze Reuters do poniedziałku wstrzymała skargę na nasze władze do ETS-u w wyniku niedawnej wizyty Mateusza Morawieckiego w Brukseli.
To właśnie inspiruje pana Karskiego do stwierdzenia, że Unia całkowicie zrezygnowała z zamiaru dochodzenia swoich racji, jakoby porażona naszą praworządnością. Tego już nie mowi, ale my w dodatku, w tajemnicy przed wyborcami PiS-u, przyjmujemy imigrantów nie tylko z Ukrainy, także z Azji i Afryki. A pozwoleń na pracę tymczasową więcej od nas wydaje w UE tylko Wielka Brytania – pisze Oko.press.
Od przedwczoraj zaś sędziowie stają przed rzecznikiem dyscyplinarnym, byli bowiem niepokorni. To znaczy niezależni. Wyrokowali lub procedowali zgodnie ze swoim sumieniem. Zadawali też pytania prejudycjalne europejskiemu trybunałowi. W najlepsze więc trwa proces tworzenia faktów dokonanych. Tymczasem tylko 8% policjantów nie planuje odejścia ze służby. Pozostali są niezadowoleni z sytuacji, w jakiej ich stawiają władze.
Wszystko razem prowadzi do wniosku, że w obozie rządowym pogłębia się podział. To nic nadzwyczajnego, ale dotąd wewnątrzrządowy konflikt nigdy nie wyniósł się do Brukseli.
Najwyraźniej buldogi wyrwały się spod dywanu i teraz całemu światu wieszczą to, co w Polsce od dawna opowiadają wtajemniczeni. Trwa bój. Jego zakładnikiem jest nasza pozycja w świecie, Unii, w naszych sumieniach.
A symbolem jest uśmiech prezydenta, psotnie piszącego coś na skrawku stołu Donalda Trumpa.

piątek, 21 września 2018

Suwerenność

Nie rozstrzygnięto wczoraj w poznańskim Sądzie Apelacyjnym odwołania Towarzystwa Chrystusowego od wyroku cywilnego, który zapadł w sprawie wielokrotnych gwałtów na dwunastolatce. Ich sprawca, ksiądz, został już osądzony karnie, skazany i odbył wyrok. Potem nadal sprawował posługę i kontaktował się z dziećmi do czasu, kiedy wskutek nagłośnienia sprawy został usunięty ze stanu kapłańskiego.
Po raz pierwszy w Polsce odszkodowanie ma zapłacić nie pedofil, ale instytucja, która go zatrudniała. To nowy u nas element w sprawie pedofilii w Kościele, którą na forum Watykanu postawił papież, a która dotąd porusza emocje w wielu państwach katolickich. Podobnie było już w Ameryce, gdzie wysokie odszkodowania sprawiły, że problem przestępstw seksualnych duchownych jest tam bardzo poważnie traktowany.
Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał rację Fundacji Helsińskiej, utrzymującej że “zarządzenie ekshumacji wbrew ich woli oraz pozbawienie ich skutecznych środków odwoławczych od postanowienia prokuratora w tej sprawie, naruszają między innymi ich prawo do prywatności i życia rodzinnego gwarantowane w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka". Chodzi o rodziny ofiar smoleńskich, protestujące przeciwko ekshumacji szczątków swoich krewnych.
Oba przedstawione wypadki prezentują istotę obecnych sporów o niezależność wymiaru sprawiedliwości. Tam gdzie jest on niezależny, skrzywdzony obywatel może liczyć na korzystny dla siebie wyrok nawet w konflikcie z najpotężniejszą instytucją w państwie. Jeżeli jest podporządkowany politykom, nie ma takich szans. Może nawet nie mieć prawa do odwołania, musi się uciec do europejskiej jurysdykcji.
Trudno cokolwiek dodać jeszcze do zestawienia tych informacji. Fakty mówią za siebie. To suweren ma być najważniejszy, nie jego reprezentant.

czwartek, 20 września 2018

Jednomyślność

We wtorek odbyło się w Radzie UE kolejne wysłuchanie naszego przedstawiciela w ramach postępowania wedle artykułu 7. Traktatu Europejskiego. Głosy obu stron podsumowujące owo zdarzenie są zbliżone. – Pomiędzy pierwszym i drugim wysłuchaniem obawy KE wzrosły. Sytuacja w Polsce nie poprawia się – tak to widzi Frans Timmermans. – Ta sytuacja nie jest oczywiście bardzo komfortowa, ale naszym obowiązkiem dziś jest bronić prawa polskiego parlamentu… ...do przeprowadzenia reform, które w naszym przekonaniu są zgodne ze standardami europejskimi – mówił Konrad Szymański. Obaj więc panowie, uczestnicy spotkania dość zgodnie ocenili jego efekty.
Rzecz skomentowali nasi prawnicy. Dziekani wydziałów prawa dziesięciu uniwersytetów wyrazili w liście otwartym dezaprobatę dla PiS-owskich reform sądownictwa. Wbrew ministrowi Szymańskiemu uważają je za sprzeczne z europejskimi normami. W szczególności zaś wytykają pogwałcenie zasady niezależności sądów i trójpodziału władzy. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej otrzymał zaś kolejne pytania prejudycjalne od sędziów Sądu Najwyższego, pytających o to czy zgodnie z prawem przeszli oni w stan spoczynku.
Tak czy owak szybkimi krokami zmierzamy ku wdrożeniu przeciwko nam nieszczęsnego artykułu. Po raz pierwszy w historii zostaliśmy zawieszeni w prawach uczestnika Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa, teraz pewnie będziemy pierwsi w obciążeniu unijnymi sankcjami. Nasi roztropkowie starają się przekonywać, że nas Budapeszt poprze. Nie poparł nas jednak ani na Malcie, ani ostatnio w Bukareszcie. Może myślą, że do trzech razy sztuka. Na razie jednak wychodzi na to, że Węgrzy popierają, ale Polskę, nie PiS.
Bo sankcje i wykluczenia są wywołane postępowaniem wobec Polaków, którym zafundowano polityczną hucpę, zamiast zapowiadanych reform. Dla uzyskania poparcia wprowadzono stypendia demograficzne, które są teraz okładane coraz to nowymi warunkami, aby je jakoś odzyskać.
Także swoim funkcjonariuszom zapewniono dobrobyt, radni PiS-u, jak to pokazały przedwczoraj media, dzięki dobrej zmianie dorabiają w spółkach gminnych i skarbowych trzydziestokrotność swoich poprzednich przychodów. I na nich zresztą przychodzi mróz, bo tymczasem się zmienił preześny pogląd na istotę zajmowania się polityką. Nie idzie się tam teraz po pieniądze.
Mamy więc nie kontrowersję pomiędzy Unią i Polską, a sprzeczność pomiędzy “dobrą zmianą” dla niektórych i niszczeniu prawa należącego do wszystkich i dla uciechy stosunkowo nielicznych zwolenników ideologii.
W tym kontekście musi cieszyć nawet taka zgodność, jaką po wysłuchaniu przed Radą Unii Europejskiej zaprezentowali przedstawiciele obu stron konfliktu.

środa, 19 września 2018

Wizyta

Prezydent Polski dopiero w trzecim roku swego urzędowania został przyjęty w Białym Domu, co go odróżnia od poprzedników. Sprawy, o które zabiega są jednak ważniejsze od wiz, bezskutecznie przedtem załatwianych przy takich okazjach. Chodzi o bezpieczeństwo Polski, czyli obecność amerykańskich wojsk. Poza tym o Nord Stream 2, na wstrzymaniu jego budowy zależy nam bardzo. Chcielibyśmy też kupić amerykańską broń.
Pierwszy problem wszedł na dobrą drogę. “USA i Polska rozważą warianty wzmocnienia militarnej roli Stanów Zjednoczonych w Polsce” – ogólnie napisano we wspólnej deklaracji. Logistyka już teraz nie wymaga posiadania na miejscu zapasów, które można łatwo i tanio dostarczyć z każdego magazynu w świecie. Rotacyjna obecność Amerykanów nie jest więc rzeczą małą, ale stacjonowanie pancernej dywizji u nas – o tym jest mowa – byłoby znaczącym wzmocnieniem naszej obronności.
Budowę Nord Stream 2 sami wymusiliśmy. Aliści szczęśliwie Amerykanie mogą już nie pamiętać o rurociągu Jamał II, “pieremyczce”, nade wszystko zaś nie rozumieć komicznej batalii o sterujący pompami światłowód, którym wedle naszych “znawców” Moskale by też mogli do Niemiec słać sygnały niedostępne dla naszych podsłuchów. Ameryka ma gaz na zbyciu, my go chętnie kupimy, możliwe więc, że wesprze nasze usiłowania dywersyfikacji dostaw i obłoży sankcjami firmy, finansujące rosyjską inicjatywę.
Amerykańska broń jest znakomita. Aliści na przykład system Homar (następca “katiuszy”, ale o zasięgu 130 km, precyzyjnie trafiający w cel) można taniej kupić w Izraelu. Minister Macierewicz planował zakup 130 bodaj baterii, nas obecnie stać na połowę tego. Podobnie jest z Apaczami. To szturmowe helikoptery niegdyś najlepsze na świecie, ale droższe od europejskich, ostatnio równie groźnych dla przeciwnika.
Nie ma na razie informacji o pozostałych problemach. W sumie jednak wynik wizyty i tak  nie jest mniej znaczący od tego, który osiągali inni prezydenci Polski. Chyba że z Warszawy znowu popłynie “australijski” przekaz. W końcu ośrodek decyzyjny leży u nas poza pałacami, dużym i małym.
Nasze znaczenie w świecie zależy od tego, jaką mamy pozycję w Unii. Jeżeli na zawieszenie w prawach członka Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (przedstawiciele Węgier znowu nie głosowali w naszej obronie) reagujemy zamiarem ostentacyjnego wystąpienia z tej organizacji, utwierdzamy swój wizerunek niefortunnego nabywcy australijskich fregat.
Dlatego dobrze, że amerykańska kurtuazja dotyczy też naszego państwa.

wtorek, 18 września 2018

Obywatelstwo

Pełny, wolny rozwój dzisiejszego człowieka, jako jednostki jest najwyższą wartością ziemską i dlatego celem najwyższym wszelkiej polityki. [Józef Bocheński. Sens życia].
Odejście od tej zasady skutkowało nie tylko nieszczęściem licznych jednostek ludzkich, ale przede wszystkim narodów, w imię których zapominano o jednostce. Nic więc dziwnego, że integrowanie się wokół wartości nie tylko ma sens, ale również zapewnia należyte warunki rozwoju i bezpieczeństwo tak zespolonej społeczności. Nie więzy krwi, czy religijne, które zupełnie nie implikują wspólnoty celów nawet członków rodziny, co dopiero plemienia czy grona wyznawców.
Na tym tle przyszłość Koalicji Obywatelskiej, która w wyborach by się miała zmierzyć z PiS-em, nie rysuje się najgorzej. Jeżeli jej celem będzie pozostanie w Unii (86 procent Polaków opowiada się za naszym członkostwem) tudzież przywrócenie zasad praworządności, reszta jest sprawą drugorzędną.
Oczywiście ambicje poszczególnych polityków są tu oczywiste. Dał temu wczoraj wyraz Włodzimierz Czarzasty, który owszem, widzi się w takiej koalicji, ale bez podporządkowania Grzegorzowi Schetynie, który jego zdaniem zmierza do “rozsmarowania na kanapce” nieostrożnych przybyszów z innych opcji. Wydaje się jednak, że ci, którzy nie dostrzegają szans na samodzielne przekroczenie progu wyborczego, rozsądnie czynią, łącząc się z silniejszymi ugrupowaniami.
Nie ma potrzeby, aby przed wyborami zawiązywać formalne porozumienia z ugrupowaniami, które tego nie chcą. Wystarczy zapewnić im szacunek dla ich dążeń i nie dezawuować ich w imię zastrzeżeń plemiennych, czy religijnych.
Przyszły rząd będzie miał mnóstwo pracy z odtworzeniem systemu prawnego (wczoraj neo-KRS zawieszono w członkostwie Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa) z przywróceniem innych instytucji, zrujnowanych przez ideologów. Wszelkie zatem sprawy związane z aborcją, równouprawnieniem płci, czy nawet małżeństwami jednopłciowymi muszą albo poczekać, albo znaleźć natychmiastowe rozwiązanie, jeżeli odkładanie ich miałoby się okazać niemożliwe. Ratować bowiem trzeba przede wszystkim gospodarkę, armię, pozycję międzynarodową Polski.
Jeżeli ktoś do polityki poszedł, aby doprowadzić do należytego uhonorowania jednostek dotychczas dyskryminowanych, musi rozważyć, czy ich interes bardziej nie cierpi od złych perspektyw na przyszłość. Jeżeli jest w stanie przyjąć, że w wypadku zagrożenia najpierw ratuje się podstawy, a potem poszczególne elementy struktury społecznej, nadaje się nie tylko do polityki, ale również koalicji.
Wydaje się, że naszych polityków stać na kompromis, oparty na takich zasadach albo rzeczywiście jesteśmy “chorym człowiekiem Europy”.

poniedziałek, 17 września 2018

Oni

W Ameryce zostaje się kontestatorem z przekonania o własnej winie. W Europie Wschodniej – z przekonania o winie innych. Chciałbym się dowiedzieć, którego z kontestatorów psychoanalitycy uznają za zdrowego [Tyrmand].
Amerykanie – a któż by inny – stwierdzili ostatnio, że najbardziej wiarygodni są ludzie skłonni do obwiniania się za popełnione błędy. Oni są najbardziej odpowiedzialni i im się powinno przede wszystkim powierzać stanowiska publiczne.
Fatalna to informacja dla naszych roztropków. Oni się wypierają wszelkich wad, a przyłapani na politycznych niegodziwościach, natychmiast za ich powód przytaczają nikczemność poprzedników lub niegodne postępowanie innych państw Unii, szczególnie Niemiec. W świetle więc wyników amerykańskich badań robią wszystko, aby wykazać swą nieprzydatność do sprawowania rządów.
W ogóle Ameryka się fatalnie kojarzy z tym co PiS zapisał w swojej politycznej rutynie. Wedle niej Zachód miał nas w 1943 roku sprzedać Moskwie. Tymczasem to Franklin Roosevelt zadecydował o zaniechaniu uderzenia na Bałkany, proponowanego wcześniej przez Winstona Churchilla, dzięki czemu to Anglicy by byli w Warszawie przed Sowietami. Więcej, w Jałcie i potem w Teheranie stanowisko prezydenta Stanów przesądziło o kształcie powojennej Europy. Potrzebował Moskwy do uderzenia od tyłu na Japonię.
Jeżeli więc Ameryka jest konsekwentnym czynnikiem, który odsłania nieprawdziwość PiS-owskiej propagandy, to jutrzejsza wizyta naszej pary prezydenckiej w Białym Domu może mieć zaskakujące skutki. Twierdzimy bowiem, że jesteśmy ważnym państwem i liderem Europy. Na wysokiego więc wtaszczyliśmy się konia.
Upadek jest zawsze w takim wypadku bolesny. Całe szczęście, że cykliści są na podorędziu. Znowu powiozą w świat gorycz cudzej pomyłki.

niedziela, 16 września 2018

Nauka

Wielu kupowało i sprzedawało omamy i fałszywe cuda, oszukując głupią tłuszczę [Leonardo da Vinci].
Giełda dołuje. Poziom optymizmu inwestorów jest najniższy od czasu prowadzenia badań. To oznacza, że posiadacze majątku nie wierzą już w możliwość jego powiększania i wycofują pieniądze z rynku. A bez mamony ów zawsze zdycha, to zaś oznacza, że gospodarka również.
W ogóle o znaczeniu państwa (jesteśmy ważnym państwem, liderem Europy – mówił niedawno Andrzej Duda, dodając jeszcze “po prostu”) zawsze decydowała ilość pieniędzy, które jego władca może zgromadzić na realizację zamierzonych celów. Do początku dwudziestego wieku była to głównie wojna.
Rzecz zawsze załatwiali finansiści. Najzdolniejszymi byli Żydzi. Więcej, byli bezkonkurencyjni, bo innym religia zabraniała pożyczania pieniędzy na procent. Uznawała to za handel czasem, ten zaś należał do Boga. Podobnie jak ciało ludzkie. Z tych samych więc powodów zwalczano prostytutki, w takim rozumieniu rzeczy kupczące cudzym mieniem.
Finansiści – wtedy Żydzi – umożliwili prowadzenie również wojen religijnych doby reformacji, finansując obie strony konfliktu. Oni także założyli pierwsze domy maklerskie, bo jako pierwsi się zorientowali w tym, że pieniądz jako towar jest znakomitym przedmiotem handlu. Od kiedy zaś Internet przeobraził świat w globalną wioskę, nastały czasy raju dla finansjery, teraz już pozbawionej religijnych konotacji.
Pieniądz jest równie podatny na rynkowe prawidła jak buty, gwoździe, czy inna kapusta. Kiedy na rynku występuje jego nadmiar, traci wartość. Ten kto prędzej dostrzeże oznaki nadprodukcji (w świecie finansów nadpłynności) ten się wcześniej wyzbywa towaru (gotówki, niepewnych papierów wartościowych) i ma lepszą szansę na przetrwanie nadchodzącej bessy.
Taki stan mamy teraz. Giełda jest w odwrocie, bo mało kto wierzy w trwałość populistycznych środków, zafundowanych państwu jedynie dla wywołania doraźnej koniunktury. Mamy więc taki stan, w którym ożyją teorie spiskowe. Znowu Żydzi, Soros, masoni i inni cykliści będą obwiniani za to, co już dostrzegają inwestorzy giełdowi.
Współcześni “alterglobaliści” i ich ideologiczni poprzednicy od dawna postulowali ukrócenie finansjery, wcześniej wytępienie Żydów, zupełnie ignorując fakt, że oznacza to odebranie tlenu gospodarce. Ale nasi epigoni socjalizmu uparcie zapowiadają pozbawienie kapitalistów kapitału i jego posiadacze nie czekają na skutki, ale już masowo uciekają, pogłębiając problem.
Bo wielu się dało oszukać omamom i teraz termin przychodzi na wszystkich.

sobota, 15 września 2018

Mizoginizm

  
Było nie było, bęc babkę w ryło” [Mrożek].
Nie poniosą odpowiedzialności nacjonaliści, którzy 11 listopada ubiegłego roku dla uczczenia odzyskania przez Polskę niepodległości pobili kobiety, demonstrujące sprzeciw wobec ich haseł. Nie chcieli bowiem nikogo krzywdzić, bo nie uderzali w miejsca newralgiczne a uszkodzenia ciała (pozostały trwałe blizny) nie spowodowały konieczności leczenia poszkodowanych pań dłuższego od 7 dni.
Tak mniej więcej brzmi uzasadnienie odmowy ścigania damskich bokserów przez prokuraturę. Rzecz ma miejsce nie w stanie wojennym, a w XXI wieku i w Europie, nie w San Escobar. Nic więc dziwnego, że nawet minister Dera wyraził zdziwienie takim obrotem rzeczy, a opozycja wręcz się domaga pociągnięcia wyrazicielki owego postanowienia do odpowiedzialności dyscyplinarnej.
Rzecz zaś ukazuje rolę kadr w zarządzaniu państwem. Komuniści nadawali opanowanym przez siebie narodom najbardziej liberalne konstytucje. Sam Stalin dbał o to, aby demoludy nie miały najmniejszych w tym względzie powodów do zastrzeżeń
U nas, w przygranicznym Kostrzynie, na centralnym skrzyżowaniu stał stosowny monument w kształcie księgi, w której przybysz mógł odczytać w spiżu wyryte stosowne ustępy Konstytucji PRL, dające prawo do zgromadzeń, demonstracji publicznych, wolności wypowiedzi.
Kiedy wówczas (szczególnie w latach osiemdziesiątych) dochodziło do konfrontacji tego cudu z rzeczywistością, dla tych, którzy by chcieli korzystać z dobrodziejstw komunistycznej wolności, przygotowano uwspółcześnione “Sybiry, ukazy i knuty” [Mickiewicz]. Trudno się oprzeć wrażeniu, że dzisiaj ich rolę pełnią przedstawiciele “dorodnej, polskiej młodzieży” w kominiarkach, która wyzywa, opluwa, w końcu bije nawet kobiety, jeżeli się nie zachowują potulnie wobec władzy.
Wtedy właśnie całą interpretację i praktykę wdrażania zasad uwiecznianych w pomnikowych inskrypcjach powierzono stosownym kadrom, które najbardziej oczywiste fakty przedstawiały w takim świetle, że tylko ktoś zupełnie pozbawiony zdolności oceny mógłby im uwierzyć.
Trudno się zatem dziwić nasilającym się ostatnio głosom, że komuna wraca. Nawet prezydencki minister jest tymi objawami zażenowany.
I tu mamy sedno. Nie wraca. W Peerelu przecież nie było prezydenta.

piątek, 14 września 2018

Elementarz

Przyznali stypendia demograficzne. Nie, nie po tysiąc złotych, jak obiecywali wcześniej, ale po pięćset. Ktoś im podpowiedział, że trzeba to jakoś ładnie nazwać, w związku z tym w przestrzeni medialnej pojawiła się mało wyszukana nazwa 500+.
Ani brzmi, ani wygląda, ale od razu spowodowała wybuch emocji. Najpierw euforię u szafarzy publicznych pieniędzy. Poprzednicy ich zdaniem nie obciążali daninami cwaniaków (co to skądś swoje majątki musieli mieć) a oni podatki rozdali ludziom. Wzbudzili tym zawistne pochwały lewic konkurencyjnych, które się w swoich najlepszych chwilach nie odważyły na tak daleko idącą ingerencję w finanse państwa.
Wiadomo przecież, że kiedy gospodarka jest na dorobku, trzeba zrobić wszystko, aby się szybko wzmocniła. Wtedy również skorzystają najbiedniejsi, chociaż nimi dalej pozostaną. Biedak  w Niemczech lub Szwecji ma się przecież znacznie lepiej od swego odpowiednika w Rumunii.
Kiedy się pieniądze sukcesywnie rozdaje, kończą się z czasem. Przebiega to dużo szybciej, kiedy się podcina nogi gospodarce poprzez nacjonalizację, blokowanie lub straszenie kapitału zagranicznego, zamykanie granic i prześladowanie “cwaniaków”. Wtedy też beneficjanci szczodrości szafarzy najsilniej dostają w kość.
Jak się kończą darowane pieniądze? Bardzo prosto. Tracą wartość. GUS właśnie ogłosił, że w tym roku straciły 2% tego, co znaczyły jeszcze w styczniu. Towary są droższe o 2,1% (alkohole i tytoń tylko o 1,8%) usługi również o 1,8%, ale użytkowanie mieszkania już o 2,4%. A jeszcze kwartał przed nami i wybory tudzież kolejne obietnice.
To oczywiście daleko do utraty całego stypendium, ale pieniądze są potrzebne na znacznie ważniejsze sprawy. Podniesiono więc płacę minimalną (wszak zapłacą “cwaniacy”) a bez zmian pozostawiono progi, od których się należą pięćsetzłotowe dodatki. Wynik? Sześćset pięćdziesiąt tysięcy dzieci traci całe 500 złotych. Od razu.
I wmawia się rodzicom, że progi nie mają wpływu na nową sytuację materialną, w której się z dnia na dzień znalazły ich dzieci. Tak właśnie wygląda darowany grosz. Bo darmowe obiadki są tylko w pułapkach na myszy. Niestety. 
Aliści nie w tym rzecz. PiS ma binarną tożsamość. Nasz więc ma, obcy nie ma. Ten, kto może nie mieć, nie może być swój. Czyli beneficjanci stypendiów są… właśnie.

czwartek, 13 września 2018

Dylematy

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zarejestrował już sześć wniosków, wniesionych do niego o rozstrzygnięcie kwestii niezawisłości sędziów w Polsce. Problem zaczyna się od tego, czy niezależnym jest poddany ocenie prokuratora krajowego sędzia, wybrany przez polityków, których zwolenników i przeciwników będzie potem sądzić, czy wybrany przez swój samorząd, którego członkowie są wolni od nadzoru prokuratorskiego i nie mają zaplecza, może poza znajomymi. Sprawa jest dosyć jasna, ale nie dla naszych tuzów od przestrzegania Konstytucji, którzy się brzydzą samą nazwą tego aktu prawnego. Jednak więcej jak połowa Polaków uważa, że TSUE ma prawo wstrzymać PiS-owskie reformy sądownictwa.
Jawią się konotacje w związku z tym przekazem. Pierwsza, to znowu sukces. Pod tym względem mamy niewątpliwe pierwszeństwo w całej Europie. Druga, to wedle narodowych demokratów nasza suwerenność jakby cierpi. Aliści wyroki polskich sądów mają być uznawane w 28 państwach Unii (pedantów i idiotów zapewniam, że pamiętam o brexicie) to i nasz sposób dobierania sędziów musi być akceptowalny przez TSUE. Jeżeli nie będzie, wadliwie ustanowieni sędziowie nie będą mogli liczyć na respektowanie swoich orzeczeń nie tylko w Europie, ale także przez rodzime instytucje, nawet obywateli.
To z kolei stawia pytanie o naszą obecność w integracji europejskiej. I tu prezydenckie słowa z Leżajska brzmią znacząco. Wedle niego mamy swoją własną wspólnotę, tu w Polsce, a nie wyimaginowaną, z której niewiele dla Polaków wynika. Kiedy się uporamy z własnymi problemami, zajmiemy się Europą. Pewnie tak powiedział, bo to nie “prawdziwe” władze, a te które tolerowały “gwałt i oszustwo” (sic!) zawarły traktaty, które wszakże podpisał ...Lech Kaczyński, a w jego kancelarii pracował ...Andrzej Duda. Szydercy więc pytają dlaczego od razu nie pozostaliśmy w Układzie Warszawskim.
Jakby równolegle rządowa telewizja pokazała reportaż z Zalewu Wiślanego, gdzie rybacy nie mogą się nachwalić Unii. Gdyby nie jej dopłaty, nie byliby w stanie z własnych zarobków pokryć kosztów nabycia nowoczesnego sprzętu. Nie byłoby ich stać nawet na wypornościowe kombinezony, ratujące życie w wypadku wypadnięcia za burtę. Tak to widzą zwykli ludzie, od pokoleń zarabiający na życie połowem ryb.
Wydaje się, że podobnie by się wypowiadali rolnicy, rzemieślnicy i inni zwykli Polacy, także potencjalni wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby ich ktoś o to spytał. Mniej zwykli by pewnie mówili o drogach, standardach, wolności, bezpieczeństwie. Zorientowani w szczegółach wspominowaliby o chaosie prawnym, jaki pod pozorem reformy wprowadzają nasi ideolodzy.
Powstaje więc pytanie, po co nasi dygnitarze krążą po Polsce? Słuchają Polaków, czy im prezentują wystudiowane przed lustrem miny? A może od dawna słowa są tylko konieczną formalnością, uczestnicy spotkań i tak wiedzą, że celem jest wspieranie wodza. Za wszelkie zaś programy wystarczy zapewnienie, że “jesteśmy z wami”.
Tylko okazuje się, że nie bardzo wiadomo po co? Nikt przecież nie pragnie nędzy i bałaganu.

środa, 12 września 2018

Paradoksy

Wiadomości z wczoraj i przedwczoraj.
– Trzeba skończyć z tymi wszystkimi klikami, z tymi wszystkimi blatami – Kaczyński. 
– Konrad Adenauer zaczynał bycie kanclerzem mając 73 lata ...69 lat w polityce to jest sporo, ale to nie jest jeszcze wiek emerytalny – Kaczyński. 
Konrad Piasecki: 
– Jakie słabe strony ma prezydentura Andrzeja Dudy? 
Rzecznik Andrzeja Dudy: 
– Nie ma żadnych słabych stron. W Polsce po 89 były dwie wybitne prezydentury. Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy. 
– Jestem przekonany, że PiS wygra te wybory dlatego, że 3 lata przekonały Polaków, że jesteśmy ludźmi uczciwymi, skutecznie działającymi i potrafiącymi przynieść krajowi jak najlepsze rozwiązania [Macierewicz].
“Onet” pisze o dygnitarzu, mianowanym przez PiS, który po dwóch miesiącach urzędowania przyznał sobie ponad dwadzieścia tysięcy złotych nagrody. Właściwie pieniądze wypłacono po decyzji kolegium, którego obdarowany był członkiem wraz ze swoimi podwładnymi, ale nie on wnioskował o wyróżnienie. Czyli nie mamy tu do czynienia z żadnym “blatem”.
Prezes zaś naprawdę nie ma za nic ewentualnych wątpliwości nie tylko wyborców, kiedy pozostaje na swoim stanowisku pracy, a sędziów odsyła na emeryturę, bo skończyli ...65. rok życia?  Mamy też dowód na to, że skromność obecnej ekipy nie jest jej największą zaletą. O słabej zaś stronie prezydenta przytoczone właśnie preześne stwierdzenie mówi najdobitniej.
Skuteczność natomiast partii sprawującej rządy najlepiej w niedawnym czasie zaprezentowały prace zespołu rekomendującego prezydentowi sędziów. Przez jej sito przeszła osoba obciążona prawomocnym orzeczeniem branżowej komisji dyscyplinarnej. Jakoś nikt na to nie zwrócił uwagi.
Konsekwentnie jednak nie objawia się przywiązania do tradycji konspiry z lat osiemdziesiątych. Może dlatego prześladuje się obrońcę ówczesnych konspiratorów? Dawny adwokat, zaangażowany w obrony oskarżonych w procesach politycznych komuny, a teraz sędzia SN nie znalazł się w gronie osób, dopuszczonych do dalszego orzekania.
Kiedy fakty przeczą propagandzie, nowomowa rozwiąże wszystkie problemy. I nad czym się tu rozwodzić? Przecież już Jean Jacques Rousseau stwierdził, że mniejsza wiedza może oznaczać lepszą wiedzę. Szczególnie kiedy odbiorcy pamięć też mają niewielką.

wtorek, 11 września 2018

Odwroty

PiS obłożył farmy wiatrowe drakońskimi podatkami i niedługo po zawierzeniu energetyki Opatrzności właściwy minister się zorientował, że spowoduje to dalszy wzrost cen prądu i tak już u nas horrendalnie wysokich. Wycofano się zatem z danin i poborcy podatkowi zwrócą przedsiębiorcom nienależny teraz podatek wraz z odsetkami.
Samorządy, bo to one były beneficjantami zarzynania przemysłu pozyskiwania u nas OZE, wystąpiły do samego Prezesa z prośbą o interwencję. Raczej bezskutecznie. Chodzi o pół miliarda złotych, przeciętna farma odzyska 400 tysięcy. Mamy u nas 260 takich gmin, wszystkie skwapliwie wykorzystały dodatkowe środki i teraz…
Rzecz się zasadza na wyborze mniejszego zła. Wprawdzie ci wstrętni kapitaliści się znowu nachapią, ale ceny energii nie wzrosną tak bardzo, jak by mogły. A samorządy? Przecież tworzy ją warcząca na władzę społeczność, której z zasady PiS nie chce.
Straty wizerunkowe w samorządach skompensuje się wdzięcznością kolejnej grupy wyborców. Ostatnio bowiem, jak zapowiedział Kaczyński, "toczą się zaawansowane prace nad specjalnym dodatkiem dla emerytów". Chodzi o blisko 9 milionów głosów. Jak rzecz będzie wyglądać, jeszcze nie wiadomo, ale fakt, że budżetu na to na pewno nie stać, nikogo nie przeraża.
Widać to w Kielcach. Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego jest odzwierciedleniem stanu modernizacji polskiej armii. Helikopterów przed halą wystawową połowa (zawsze było sześć, są trzy) Francuzów nie ma, nie ma Vipera i Venoma z Bell Helikopters, jest Apacz Boeinga, na którego nie mamy pieniędzy. On właśnie przyleciał o własnych siłach, podobnie jak ukraiński Mi8. Pozostałe pospolitowały się na ciężarówkach.
My przecież nie kupujemy, my remontujemy. Plan modernizacji zostanie najprawdopodobniej wydłużony do piętnastu lat. Z dziesięciu. Co cztery lata będzie uaktualniany. Od razu będzie furtka, której nie miały gminy w sprawie przesadnie naliczanego podatku od nieruchomości.
Aliści w ogóle byczo jest. Mamy najlepszy sprzęt wojskowy i system podatkowy, tak szczelny, że aż mózg staje, a co dopiero wiatraki. No i 500+.

poniedziałek, 10 września 2018

Wieść

Gdy mini i mikro-spódniczki zapanowały jako symbol triumfującej kobiecości, tylko pięknonogie kobiety mogły się poczuć zwycięsko. Te, z niedociągnięciami w dolnej części osobowości, poczuły się bardzo upośledzone [Tyrmand]. 
W Tuligłowach odsłonięto wczoraj krzyż, większy od tego na Giewoncie, zbudowany z inicjatywy miejscowego proboszcza, dzięki wsparciu Fundacji PGE. Aktu dokonał marszałek Sejmu, przeczytano list od prezesa rządzącej partii. Wedle słów wypowiedzianych podczas uroczystości, monument da światu pogląd na nasze dziedzictwo.
Każda społeczność może sobie stawiać dowolne pomniki, władza jednak nie powinna się do tego mieszać ani pozytywnie, ani tym bardziej negatywnie. Wedle bowiem Konstytucji jest ona wobec samorządów neutralna. Wobec wszystkich, także religijnych, a może nawet zwłaszcza.
Rzecz ma niebagatelne znaczenie w okresie przedwyborczym. Premier zapewnia, że cechą programów PiS jest łączenie społeczeństwa, a nie jego dzielenie. Demonstrowanie jednak wszem i wobec przychylności dla religii stawia partię w opozycji do niemałej liczby ateuszy w Polsce. Natychmiast będzie ich dręczyć pytanie, czy oni czasem nie należą do gorszego sortu?
Nowoczesne społeczności łączą się nie wedle związków krwi, nie wiary, a wartości. Powszechne więc uznanie praw człowieka gwarantuje równouprawnienie wszystkich obywateli, niezależnie od ich cech szczególnych. Tylko wtedy można oczekiwać, że wszyscy oni z równą gorliwością spełnią swoje obowiązki wobec państwa, co jest podstawową cechą współczesnego patriotyzmu. Każda próba ominięcia tej zasady godzi w rację stanu, w żadnym więc wypadku nie powinna być podejmowana przez władze.
Znowu więc staje pytanie o znaczenie wypowiadanych słów. Nowomowa, u Orwella w pierwszej kolejności używana przez członków partii, uniemożliwia wykorzystanie języka do formułowania, nawet okrężną drogą, myśli uznawanych za niewłaściwe [Orwell].
Wynikałoby z tego, że nasi włodarze nie mają szans na protest wobec akcji sprzecznych z wyznawaną przez nich zasadą łączenia. Mają do tego ograniczone środki werbalne.
Ale mogą się tam przecież nie pokazywać. Wtedy przekaz otrzymywany przez społeczeństwo będzie spójny, a partia wiarygodna. A tak?

niedziela, 9 września 2018

Szczerność

Świat zachodni dysponuje wcale dokładną i wyczerpująca wiedzą na temat komunistycznych zbrodni i prześladowań człowieka. Nie wie natomiast, co komunizm robi z człowiekiem bez prześladowań. [Tyrmand]
Może nie należymy do świata zachodniego i tęskniliśmy za tym, co komunizm robił z umysłami poddanych, których nie musi traktować źle. Przecież ku pokrzepieniu serc naród otrzymał ułamek tego, co uzyskali funkcjonariusze. Dowiedział się też, że jest solą tej ziemi. Swój zaś niezadowalający status ma zawdzięczać nikczemności komunistów, co to się uwłaszczyli na państwowym, a nie temu, że jego przodkowie nie skorzystali z oferowanego im awansu społecznego.
W komunie się wszystko kojarzyło i najbardziej niewinna a zgłoszona publicznie uwaga poddawana była rozwadze, kto za tym stoi i komu to służy. Nie przypadkiem więc Prezes (pamięta, co komuna robiła?) w wypowiedziach uczestników konwencji wyborczej PO usłyszał surmy bojowe. Przecież Schetyna wyraźnie stwierdził, że spowoduje, aby samorządy nie warczały na rząd. Odwołał się więc do tych, których dopiero trzeba przekonywać, że są suwerenem.
Aliści bojowe konotacje się jakby nie sprawdzają. Mieszkańcom Suwałk dano powąchać prochu. Okazję stworzył ziomek, który został wiceministrem i niedawno ku zadziwieniu publiki był z helikoptera posypywany kolorowymi papierkami. Zaaplikował oto sąsiadom – nie, nie kolejny radiowóz, “prawienówkę” – ale salut armatni przed świtem. To było dla uczczenia rocznicy wybuchu wojny światowej. Wtedy się przecież nie śpi, jeżeli się docenia, święci i daje wyraz.
Nocna strzelanina pozwoliła wprawdzie odróżnić tych prawo od nieprawomyślnych, ale nie dała efektów. Oporni na wielkość zareagowali irytacją, niczym jacyś mieszkańcy francuskiej prowincji. Jak niegdyś sługusy imperializmu, a teraz Brukseli. Najwyraźniej zirytowanych było więcej, bo minister przepraszał za swój rocznicowy lek na kompleksy.
Dochodzimy więc do konkluzji: nie doświadczamy restytucji komunizmu. Obecna propaganda nie daje sobie rady z postawionym jej celem. Za gorliwa jest, za bardzo chce, sama się blokuje, czego nie doświadczała komuna, chociaż stosowała środki równie wyraziste.
Zapomnieliśmy więc o niej i całe szczęście.

sobota, 8 września 2018

Zasada

Wartość rewolucjonisty jest odwrotnie proporcjonalna do wartości systemu, z którym walczy – im bardziej represyjny i okrutny system, tym bardziej mężny i ofiarny buntownik. Innemi słowy, im lepszy i łagodniejszy system, tym większy z buntownika arogant. [Tyrmand]
Jacek Parol jest w Studiu Opinii bezwzględny dla beneficjantów i zwolenników naszych współczesnych rewolucjonistów. Pisze, że nastąpił “czas dla miernot, które nigdy i nigdzie w normalnym społeczeństwie nie wyrwałyby się ze swoich warzywniaków, aptek, zakładów pogrzebowych czy zarządzania kołami gospodyń wiejskich”. Jak zauważa w życiu publicznym zamiast profesorów występują magistrzy, “dziennikarzy zastępują ludzie czerpiący wzorce ze Stürmera lub Prawdy”, managerów udają pociotkowie, księży neokrzyżowcy.
Trwa bowiem budowa nowych elit. Dla przyspieszenia tego procesu modyfikuje się historię. Ci, którzy w czasach komuny podejmowali z nią walkę, są teraz wymazywani z przeszłości i nienawidzeni, jako ludzie świadomi niegdysiejszej bierności obecnych pretendentów do pozycji bohaterów. Funkcjonariusze zaś komuny cieszą się względami, jako fachowcy starej dobrej daty.
Trudno temu wszystkiemu zaprzeczyć. Rzecz dzieje się na naszych oczach i jest wyraźnie widoczna. W świat zaś idzie obraz “nowoczesnego Polaka”, ukształtowany już nie przez solidarnościowy zryw, a orwellowską nowomowę.
Ale też buntownicy przeciwko Trzeciej Rzeczypospolitej mieli przeciwko sobie normalne państwo, które skrupulatnie oddało po wyborach władzę, nie zamykało polityków w kryminale, starało się zapewnić obywatelom wyłącznie “ciepłą wodę w kranie”, a nie zemstę za swoje rozczarowania, za nic też miało wszelką ideologię.
To i rewolucjoniści są odpowiednio pewni siebie. Na spotkaniach Polacy mówią mi, że jesteśmy dobrymi gospodarzami – twierdzi premier Morawiecki. Fakt przytacza dowód. Andrzej Duda kandydując na prezydenta w czasie kampanii wyborczej wybrał się na Słowację. Dokonał tam zakupów w dyskoncie, płacąc europejską walutą. Po przeliczeniu kursów okazało się, że na to samo co Słowacy sprzedali za 54 złote, nasz dzisiejszy prezydent wydał wtedy w Biedronce 37 złotych. To było w 2015 roku. Teraz członkowie młodzieżówki PO powtórzyli eksperyment. Prezydencki koszyk kosztuje ostatnio 62 złote z masłem a 52 złote z margaryną.
W drożyźnie dogonili więc Europę. Niedługo 500+ zejdzie do poziomu  250+. Przynajmniej w dyskontach. Bo to dopiero połowa kadencji. Buntownicy się nie nadają do gospodarki, szczególnie aroganccy.

piątek, 7 września 2018

Mistycyzm

My, Polacy nie zdaliśmy egzaminu. Po dwudziestu pięciu latach cudu nad Wisłą znów spadliśmy na swoje zaściankowe dno. Agresywne partyjniactwo, szowinizm, ksenofobia, nietolerancja i katolicki nacjonalizm rozplenił się w duszy Polaków niczym perz. [Kazimierz Kutz]
Polityka historyczna obecnej ekipy jest efektem narodowych kompleksów. Bez osłonek zaś pisząc, wstydu. W osiemnastym wieku na ochotnika przecież oddaliśmy Polskę obcym, nad narodowy interes przedkładając własne zacietrzewienie. Podobny proces obserwujemy obecnie. Niczym bowiem innym nie jest osłabianie państwa przez dzielenie obywateli na sorty, obrzucanie adwersarzy absurdalnymi oskarżeniami, łącznie z zarzutami dokonania mordu na własnym prezydencie, odbieranie Polsce szans na rozwój za pomocą odwracania potrzebnych reform.
Nade wszystko jednak owa “polityka” zmierza do wpojenia niezorientowanym, że jesteśmy jakimś wybranym narodem, nieskończenie lepszym od innych, bo wiecznie cierpiącym. Takie twierdzenie jest usprawiedliwione w stosunku do wszystkich mieszkańców naszego regionu, gdzie wiele ludów dopiero w dwudziestym wieku osiągnęło własną państwowość. Były zresztą dłużej od nas tępione fizycznie przez sąsiadów, którzy im odbierali prawo do odrębności.
Gorączkowe zaprzeczanie niegodziwościom, jakich się dopuszczali nasi przodkowie jest tu w tym kontekście znamienne. Na dowód cnót przywołuje się naszą tolerancję religijną, zgasłą niestety w siedmenastym wieku, przyjazny stosunek do Żydów, zapomniany po buntach kozackich i zgodną dość długo wielonarodowość Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Natomiast o polskiej myśli politycznej przełomu średniowiecza i renesansu, reformacji, królewskich statutach (nie jestem królem waszych sumień) nikt nie pamięta. Czy dlatego, że by mogły świadczyć o związku polskiej tradycji z Zachodem? Nie wiadomo. Mamy w swojej historii dobre i złe okresy.
W tym wszystkim znaczący wydaje się fakt milczenia o Legionach Polskich. Bardzo rzadkie są publikacje opisujące ich historię, działania, motywacje. Nie ma nazw ulic, pomników, jubileuszów. Albo nie pasują do obrazu wiecznie przegranych męczenników, albo są solą w oku epigonów antyokcydentalnych prądów w naszej polityce. W stulecie odzyskania państwa rzecz jest znamienna.
Trudno więc przeczyć gorzkim słowom naszego reżysera. Weszliśmy na fatalną drogę i drugi cud nad Wisłą jest poważnie zagrożony.

czwartek, 6 września 2018

Naragonizmy

W komunizmie jedyną częścią organizmu społecznego, która jakoś funkcjonuje, zauważalnie i w napięciu, jest mózg – centrum dyspozycyjne. Reszta jest bierna, wręcz sparaliżowana; pojedyncza komórka nie ma siły działać, reagować. Mózg, wyczerpany brakiem wsparcia, umęczony gorączkowym podejmowaniem decyzji popełnia błąd za błędem, błąd za błędem… [Tyrmand. Zapiski dyletanta]
“Polityka” wyciąga ze swoich ustaleń wniosek, że to GRU doprowadziła do afery taśmowej, co się skończyło odebraniem poparcia rządowi Platformy i PSL. Rzecz od dawna była tak przedstawiana przez tych z przegranych, którzy są obeznani z łaciną. Wszak is fecit, cui prodest mawiano już przed dwoma tysiącami lat – uczynił, kto skorzystał. O szampanie więc, otwieranym jakoby na Kremlu opowiadali liczni politycy opozycji.
Najwyraźniej Amerykanie nie śledzili tego, co się u nas dzieje i sami padli ofiarą zabiegów naszego sąsiada, który miał kreować nastroje podczas prezydenckich wyborów w Stanach. Tyle tylko, że rezultaty przekraczają raczej zamiary kremlowskich manipulatorów. Otóż w wyniku wojny handlowej między USA i Chinami skorzysta chyba nasza gospodarka. Jeżeli oczywiście naszym ortodoksom nie przyjdzie jakieś nowe przedsięwzięcie do głowy. A są niezwykle pomysłowi. Szczęśliwe zajmują się tym, co oni uważają za najważniejsze.
Zakwestionowano na przykład uznanie profesora Geremka za Europejczyka, co zapisano na poświęconym mu głazie. Również stwierdzenie w zamieszczonej tam inskrypcji, że ów kamień położono w hołdzie zmarłemu politykowi budzi sprzeciw instytutu, ogólnie powołanego do ścigania zbrodni popełnionych na obywatelach Polski z przyczyn ideologicznych. Rzecz jest podobnie bulwersująca, jak wycofanie astronomii z listy samodzielnych nauk.
Poseł PiS-u żąda wyjaśnień od Enei, skarbowej spółki, która sponsorowała festiwal piosenki szantowej w Charzykowach pod Chojnicami. Członkowie jednego z występujących tam zespołów założyli koszulki z napisem “Konstytucja”, co parlamentarzysta uznał za “antyrządową demonstrację polityczną”.
Wydaje się zatem, że zawiłość rozumowania ideologów sięga takiego poziomu, iż nawet GRU jest bezradne. A przecież wyrosło z przodującego ustroju sprawiedliwości społecznej.