Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 30 czerwca 2018

Znowu

Przyznano nam rację. Izrael ustami swego premiera potwierdził, że niemieckie obozy śmierci były niemieckie. Uff. Przedtem potwierdziła to Angela Merkel. Gdybyśmy nic nie mówili, nie osiągnęlibyśmy tego, co się udało. Dlatego w trybie alarmowym wycofano się z kontrowersyjnego zapisu w ustawie o IPN-ie. Teraz znowu każdy będzie mógł bezkarnie mówić, że niemieckie obozy były także w okupowanej Polsce. Ale jesteśmy teraz państwem ważniejszym, niż kiedyś.
Ponieśliśmy oczywiście ofiary. Rozpętaliśmy antysemityzm. Ośmieszyliśmy się w świecie. Na nowo roznieciliśmy gasnący już antypolonizm. Ale dzięki temu mamy wspólną konferencję premierów, a i rekord świata w prędkości stanowienia prawa bez żadnego trybu należy do nas. I to mimo klęski narodowej drużyny futbolowej na tegorocznym Mundialu.
Teraz też należy oczekiwać kolejnego sukcesu w Brukseli. Reforma sądownictwa by nie była możliwa, gdybyśmy siedzieli cicho. Pokazaliśmy, że na wiele się możemy ważyć, to i wszyscy zauważą na przykład, że kiedyś u nas sądy były upolitycznione. Albo że są jeszcze czynni w polityce lub administracji jacyś byli agenci służb albo inni fachowcy starej, dobrej daty. No i że jesteśmy państwem ważniejszym, niż kiedyś.
Trzeba tylko we właściwym czasie zawrzeć ugodę, uzgodnić z czego się nagle wycofamy, porzuciwszy wszelakie tryby ustanowić kolejny rekord i znowu będziemy mieli sukces. I znowu nasi oficjele będą się chwalić, że pokazaliśmy Unii właściwą postawę.
Bo niestety, sąd w Irlandii już wyraził wątpliwość co do niezależności naszej władzy sądowniczej i wstrzymał deportację ujętego tam Polaka, podejrzewanego przez polski aparat sprawiedliwości o produkcję i handel narkotykami. Już więc za naszą sprawą powstało naruszenie automatyzmu w systemie ścigania przestępców w Unii. Już mamy z tym kłopoty. I to niezależnie od tego, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uchylił się od rozstrzygnięcia problemu samorządności w Polsce. W konwencji rzeczonego na wstępie wyjaśnienia korzyści odniesionych z nowelizacji ustawy o IPN mamy kolejne osiągnięcie.
W ogóle to od tych sukcesów już chyba zaczyna się nam kręcić w głowie. Niedługo a całkowicie stracimy pęd do skromności, który nam przyświecał od zawsze. Ale przecież jak się jest coraz ważniejszym państwem i coraz to nowe odnosi zwycięstwa, to trudno się tym nie pochwalić.
Zwłaszcza że “przez ostatnie osiem lat” itd.

piątek, 29 czerwca 2018

Demokratyzm

"Burżuazja ogląda się wstecz, bojąc się postępu demokratycznego, który zagraża wzmocnieniem proletariatu. Proletariat nie ma nic do stracenia prócz kajdan, a zdobędzie przy pomocy demokratyzmu cały świat. Dlatego też im bardziej konsekwentna jest rewolucja burżuazyjna w swych przeobrażeniach demokratycznych, tym mniej ogranicza się ona do tego, co korzystne jest wyłącznie dla burżuazji. Im bardziej konsekwentna jest rewolucja burżuazyjna, tym lepiej zabezpiecza ona korzyści proletariatu i chłopstwa w przewrocie demokratycznym". [Lenin].
My na razie nie cały świat, a Unię przeobrazimy poprzez przewrót demokratyczny, burżuazyjny oczywiście, innego przecież nie można sobie we współczesnej Europie wyobrazić. Aliści względem konsekwencji zrobimy to zgodnie z przepisem Lenina. Dlatego jesteśmy zdeterminowani, bo nie jesteśmy tworem “nie znającym abecadła socjalizmu naukowego” [Lenin]. Musimy tylko pogłębić burżuazyjną w istocie rewolucję “Solidarności” z 1989 roku w tym obszarze, który odbiera korzyści plutokratom.
Jest tu pewna trudność. Burżuazji właściwie nie mamy. Ale mamy inteligencję. Ona by chciała zachować chociażby część przywilejów uzyskanych od … komunistów, kapitalistów? Pierwsi ją spauperyzowali, drugich u nas wymordowano.
Chociaż są jeszcze komuniści, którzy się wprawdzie uwłaszczyli na państwowym, ale rychło splajtowali. Nikt bowiem nie chciał kupować efektów ich wyzysku proletariatu w złodziejsko sprywatyzowanych fabrykach nici na przykład. Ale i tak zmowa okrągłostołowa zapewniła im bezkarność i zachowanie przywilejów. Jakich? To przecież każdy wie, a jak nie wie, to niech się od nas dowie.
Proletariat więc, poznawszy rzeczone abecadło widzi swoje kajdany w burżujskich, inteligenckich, czyli komunistycznych dążeniach do przywilejów. Od nowa więc chce państwowych fabryk, gdzie konserwator gwintów zarabia więcej od inżyniera, ale goniec ma status pracownika umysłowego i zadziera nosa wobec rzeczonego znawcy śrub. Tak więc czy owak nasze wyobrażenie o sprawiedliwości przeobrazi świat, a nasz wódz stanie w gronie największych. Zaraz obok ...Lenina.
Bo demokratyzm albo demokracja ludowa, to znaczy naukowy socjalizm zwycięża we wszystkich postępowych państwach świata, czyli teokratycznych, nacjonalistycznych albo innych takich… innych.

czwartek, 28 czerwca 2018

Repetycje

Ustawa o IPN została znienacka w trybie pilnym, ba, nagłym poprawiona na posiedzeniu Sejmu, zwołanym po pożarach odpadów, zwiezionych zza granicy też za zgodą ministra Szyszki. Ów tryb to procedura zarezerwowana dla najważniejszych spraw państwowych. Wczoraj ją zastosowano dla poprawienia przepisu pół roku po tym, jak mleko się rozlało, jak zdemolowaliśmy stosunki z USA, Izraelem i Ukrainą. Kto tupnął?
Zapewniano, że to znakomite prawo, najlepsze z najlepszych, miało nam zapewnić międzynarodowy szacunek i podziw. Kolejną nowelizację w ciągu jednego dnia przyjął parlament i prezydent obwieścił jej podpisanie a premierzy Polski i Izraela na specjalnej telekonferencji wyrazili zadowolenie. Ciekawe.
Wysłuchanie Polski w Luksemburgu przez ministrów spraw zagranicznych UE zakończyło się po trzech godzinach. Nasz wiceminister, przedstawiający tam nasze racje stwierdził po zakończeniu, że "niektóre państwa wolałyby obrać dużo bardziej konfrontacyjny kurs" wobec Polski. Prezydent Duda zapowiada, że nie odstąpimy od PiS-owskich reform sądownictwa. Jak władza absolutna, to przecież nie jakiś jej “trójpodział”.
Jeżeli postępowanie władz było w Luksemburgu uzasadniane tak, jak donoszą media, to nic dziwnego, że nasza retoryka nie znalazła tam zrozumienia. Podtrzymaliśmy bowiem stanowisko argumentując, że „Kadencja prezesa SN jest skracalna, bo przykładowo kończy ją śmierć”. Wszystko to w sytuacji, kiedy 48% Polaków uważa nasz rząd za sprawcę sporu z Unią.
Gdyński Pomnik Polski Morskiej, uroczyście odsłonięty przy udziale prezydenta Polski został po uroczystości ponownie ogrodzony płotem i robotnicy przystąpili do dalszej budowy. Będzie poprawkowe odsłonięcie? Po półtora roku? A gdzie zapewnienia, że jest ostateczny?
Alternatywy 4, to adres, pod który w Białej Podlaskiej taksówkarze wiozą bez dalszych pytań, mimo że nie figuruje w żadnych rejestrach. Mieszkają tam dwie rodziny, które niedawno uroczyście otrzymały od Mateusza Morawieckiego klucze w ramach programu Mieszkanie+. Czynsz jest wyższy o 30% od zapowiadanego, lokalu się nie da wykupić, o obwarowaniach zapłaty za wynajem wstyd mówić, a i adres jest inny od tego, który by wynikał z miejsca, gdzie premier wręczał co trzeba i ściskał dłonie.
Zachód nie doświadczył nowomowy, pokazuchy, dawno zapomniał o pańszczyźnie, trudno mu zatem wmówić to, co dawnymi metodami wparto “suwerenowi”, czyli niespełna dwudziestu procentom uprawnionych do głosowania. Naprawiane zaś gaf kończy się tak samo, jak poprawianie pomników po ich odsłonięciu, blamażem. O mieszkaniach nie wspominając.
Ale jeden cel został osiągnięty. Opozycja nadal może tylko bezradnie krytykować posunięcia władz. Jeżeli więc ma być mowa o kolejnych sukcesach, to o to tu chyba chodziło.

środa, 27 czerwca 2018

Kubiści

PiS nie zostawia swoich pretorian na lodzie. Działa zgodnie z oświadczeniem Jacka Kurskiego jeszcze z 2007 roku: Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku.
Jak to teraz działa, wyjaśnił przedwczoraj Cezary Michalski w programie Elizy Michalik. Oto na najwyższych stanowiskach w spółkach skarbowych są lokowani partyjni wybrańcy, trwają tam około pół roku i potem są zastępowani przez innych. W trakcie półrocznej “kadencji” gromadzą kapitał, który łącznie z odprawą zapewnia spełnienie obietnicy składanej kiedyś przez obecnego prezesa TVP.
Rzecz chyba nie dotyczy wszystkich. Nawet członków “zakonu PC”. Ci ostatnio miewają kłopoty. Kiedy się sprzeciwiają Mateuszowi Morawieckiemu, wylatują z funkcji raczej bezpowrotnie. Minister Jurgiel uczynił to “z powodów osobistych” (wszak jest popierany przez Radio Maryja, nie można go było inaczej usunąć) i opowiada jakoby proponowano mu posłowanie do Parlamentu Europejskiego. Aliści nikt nie potwierdza jego nadziei.
To jednak inaczej niż w przypadku protegowanych Antoniego Macierewicza. Jeden z nich funkcjonuje jeszcze w radzie nadzorczej Stoczni Wojennej. Mija jednak już pół roku od jego ustanowienia i trafił na celownik mediów. KGHM zaś otrzymuje właśnie czwartego prezesa, chociaż najnowsze doniesienia temu przeczą. Jednym z dyrektorów Banku Pekao SA został ostatnio syn Julii Przyłębskiej, która wedle pani Pawłowicz strzeże(sic!) Polskę przed totalną opozycją.
Wszystko to fatalnie rzutuje na gospodarkę. Nie tylko dlatego, że państwowy sektor jest dojony jak nigdy przedtem. Państwowe firmy cierpią przede wszystkim z powodu swoistych kompetencji politycznych nominatów. Jak w rzeczonym wywiadzie podkreślał Cezary Michalski mamy najniższy od 1989 roku stosunek inwestycji do PKB. Prywatny zaś sektor, małe i średnie firmy są szczególnie gnębione przez uszczelniaczy VAT-u. W rezultacie ze strachu nie inwestują. Od wprowadzenia dobrej zmiany nie wprowadziliśmy więc na rynek żadnego nowego produktu. Innowacyjność bowiem nie jest możliwa bez modernizacji. Cofamy się zatem w stosunku do zagranicy.
Ale nikt, kto pracuje na rzecz jedynie słusznej linii partii nie może cierpieć niedostatku. Dlatego wzorem fidelowskiej jeszcze Kuby o dochodach decyduje u nas świadomość polityczna, nie praca. A bez pracy nie ma kołaczy.

wtorek, 26 czerwca 2018

Postępy

Najmniejszy deficyt od lat, nawet nadwyżka budżetowa, uszczelniony VAT, wystarczy nie kraść, pieniądze są na wszystko. Tak słyszeliśmy w kampanii wyborczej, podczas sprawowania władzy, obok na wyprzódki powtarzanych bajdach o winie Tuska. Nie miał, nie przewidział, jest winny.
Dzięki temu z góry można było przewidzieć wiele reakcji jedynie słusznych mediów, co znakomicie wykorzystał jeden z internautów, zamieszczając taki oto mem:
Chociaż Cezary Michalski wczoraj, w programie Elizy Michalik ujawnił pogląd, że nasza reprezentacja odzwierciedla stan umysłów Polaków po powstaniu z kolan. Wszyscy wszystkim zazdroszczą, nade wszystko zaś nienawidzą jedynej siły, zdolnej ich wyrwać z marazmu i nie grają na Lewandowskiego.
W tym kontekście nie wydają się niczym dziwnym słowa premiera Morawieckiego, który przedstawiając swój stosunek do aresztowania prezesa GetBacku stwierdził, że podczas śledztwa „na jaw będą wychodzić wszystkie możliwe powiązania, w tym również powiązania personalne z politykami Platformy”.
Jedynie słuszne przekonanie jest często zbyt oczywistą lipą, aby mu dawać wiarę, ale czasem się zdarza, że to niesłuszne media przynoszą rzeczy zaskakujące. Oto Renata Grochal w Newsweeku opisuje aferę GetBacku jako element gry politycznej między premierem Morawieckim a ministrem Ziobrą. Areszt nałożony na prezesa bankrutującej spółki miałby wydobyć z niego haki na politycznych konkurentów ministra sprawiedliwości w łonie własnego obozu.
Wcześniej już publikowano list, jaki do premiera miał przedtem napisać przebywający teraz w areszcie prezes GetBacku. Wymienia on tam tytuły prorządowych pism, które wspierał oraz podaje nazwy inicjatyw propagandowych, promujących słuszną linię partii, także współpracę Polski, USA i Izraela, korzystające rzekomo z finansowego poparcia spółki.
To zaś, że aparat ścigania jest bezwzględny dla opozycjonistów, widać na przykładzie sprawy Władysława Frasyniuka. Jest on oskarżany o fizyczny atak na policjantów, których miał kopać, kiedy go wynosili z miejsca, ograniczonego barierkami, rezerwowanego w ten sposób na użytek uczestników smoleńskiej miesięcznicy sprzed roku.
Sąd już uznał za bezpodstawne nałożenie kajdanek podczas zatrzymania nie stawiającego oporu opozycjonisty, dla doprowadzenia go w lutym bieżącego roku na przesłuchanie w prokuraturze. Także siadanie na bruku przed pochodem miesięcznicowym nie jest wykroczeniem, a korzystaniem z konstytucyjnego prawa do wyrażania poglądów, co również zostało potwierdzone przez przez sąd. Teraz pod jego oceną znajdą się prokuratorskie dowody na kopanie i popychanie funkcjonariuszy.
Dociskanie więc śruby biegnie od absurdalnych pomówień opozycji i osiąga teraz etap oskarżania jej przedstawicieli przed sądem. Na razie media się wydają wolne, ale jeżeli rzeczone wrażenie jest słuszne, publikatory również doznają opresji. 

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Spina

Najgłośniejszy z wiceministrów zostanie wykładowcą uniwersyteckim w Opolu. Obroni tam też doktorat. Jak to pogodzi ze stołeczną prezydenturą, o którą również zabiega? Bardzo prosto. Przecież realnie ocenia swoje możliwości. Warszawa zresztą ma już więcej mostów na Wiśle, niż Budapeszt na Dunajcu. Nie musiałby więc się biedzić z ich budową, a resztę, czyli propagandę towarzysząca władzy i tak załatwiają asystenci, którzy na razie doskonalą kunszt, dobierając stosowne ilustracje dla myśli swego pryncypała.
Bo chociażby z zasady Pareto wynika, że zawsze trzeba rozwiązywać najważniejsze problemy. Dlatego pewnie Jan Tomaszewski apeluje do prezydenta i premiera, aby się mimo wszystko udali do Rosji i wspierali tam naszą drużynę. Teraz już rzecz jest bezprzedmiotowa. Nasza drużyna uległa kolumbijskiej i żegna się z mistrzostwami.
Chociaż tu nasz polityk i bramkarz w jednej osobie ma chyba nadmierną wiarę w moc sprawczą dygnitarzy. Premier bowiem utyskuje na zagraniczny kapitał, który wedle niego wywozi z Polski 100 miliardów złotych rocznie, z drugiej strony Mercedes się chwali, że rząd daje mu miliony złotych na budowę fabryki w Jaworze.
Za tym idzie też beztroska obywateli. Wedle Krajowego rejestru Długów konsumenci w Polsce są zadłużeni na 43 mld złotych. W tym jest 713 milionów nie spłacanych przez użytkowników telefonów komórkowych. Przedsiębiorcy mają długi sięgające “tylko” 8,6 miliardów. Wszystko to wynika z zapisów w KRD, czyli dotyczy przeterminowanych wierzytelności.
Jeżeli więc przyjąć, że obywatele biorą przykład z władzy, która mimo światowej hossy dla konsumpcji zadłuża kraj bez oglądania się na przyszłość, to wszystko tu jest zrozumiałe. Jeżeli jednak nie, to nic tu nie jest logiczne.
A tak czy owak składamy "hetakumbę" naszej niefrasobliwości. 

niedziela, 24 czerwca 2018

Reakcja

Kiedy traci jednostka, traci też społeczność, do której jest przypisana. Jeżeli całą grupę dopada klęska, odpowiednio większą szkodę ponosi zbiorowość, tworzona też przez jej poszkodowaną część. Odwrotnie jest, kiedy zyskuje ktoś lub gremium. Wtedy wszyscy z ich środowiska odnoszą jakieś korzyści.
Najlepiej to widać w gospodarce. Kiedy ona rośnie, korzystają na tym także najbiedniejsi. Nędzarz w Niemczech jest krezusem w stosunku do swego greckiego na przykład odpowiednika. Kiedy ekonomia państwa popada w kryzys, nieszczęście dopada wszystkich, najbardziej zaś tych, którzy nie mają zasobów pomagających przetrwać.
Z przytoczonych tu prawideł wynika różnica sposobu uprawiania polityki w dojrzałych i wschodzących demokracjach. Tam, gdzie ludzie mają silniej ugruntowane nawyki, politycy starają się dyskutować z sobą. Rzecz się zasadza na tym, aby najpierw zrozumieć adwersarza, potem starać się o zrozumiałe zaprezentowanie własnych tez. W krajach od niedawna zażywających wolności, walka polityczna idzie bez pardonu, moje musi być na wierzchu.
Kiedy się uznaje potrzebę poprawienia gospodarki, w dojrzałych demokracjach uznaje się również konieczność wzięcia pod uwagę potrzeb wszystkich obywateli, aby korzyść z poczynań była największa. Jeżeli się politykę uprawia na sposób kibolski, dąży się do unicestwienia i upokorzenia przeciwnika dla wywyższenia siebie, totumfackich i ewentualnie wspierającej ich masy. Wtedy też jedynym skutkiem muszą być straty.
Widać to ostatnio w Brukseli. Podczas gdy w obliczu kolejnej fali emigracji z państw ogarniętych wojną Unia organizuje nieformalny szczyt, dla podjęcia wspólnych kroków, my go bojkotujemy. Jeszcze wyraźniej to wychodzi, kiedy Sejm w trybie alarmowym odwołuje długo przygotowywane spotkanie z przedstawicielami Bundestagu, bo Prezes zwołuje w tym samym czasie naradę, aby sprawdzić telefony swoich posłów. Pragnie odkryć nikczemnika, wynoszącego mediom partyjne tajemnice.
Nowy Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie staje przeciwko chuligańskiemu uprawianiu polityki i wulgarnej demokracji, w której się populistyczna władza stara wywyższyć zwolenników kosztem opozycji, wmawiając że to oni właśnie stracili w kapitalistycznej Polsce swoje szanse wraz z pegeerami, gospodarką nakazowo rozdzielczą i jedynie słuszną dyktaturą.
Nie wiadomo, czy się inicjatywa byłego prezydenta utrzyma. Ale nawet jak upadnie, niewątpliwie zostanie zastąpiona przez kolejny twór tego typu. Jest bowiem oczywiste, że dla dobra państwa trzeba najpierw przywrócić w Polsce trójpodział władzy, niezależność sądów i odebrać ideologii życie publiczne. Dopiero za tym mogą pójść inne rozwiązania, na których nikt nie straci, mimo różnic politycznych w obozie nowej koalicji, a które zażegnają niebezpieczeństwo kryzysu, jaki nas niewątpliwie czeka, jeżeli pozwolimy na autorytaryzm.
Możemy się zatem cieszyć, że mamy już pierwszą oznakę powstawania wspólnego, antydemagogicznego bloku sił demokratycznych i życzyć mu szybkich sukcesów.

sobota, 23 czerwca 2018

Zwiastuny

CBA jest w MON-ie. Czegoś muszą szukać. Minister Macierewicz wyraził zadowolenie z prowadzonej tam kontroli.
Tymczasem nasza armia nie otrzymała ani helikopterów, ani okrętów. Dostanie tylko wyrzutnie i rakiety Patriot dla dwóch bodaj baterii, przynajmniej tyle. Poza tym nie sprzedamy Jordanii czołgów T-72 i nie wyzłomujemy “orzeszków”, hełmów stalowych, wyprodukowanych w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wedle modelu przeznaczonego dla piechoty w 1935 roku. Wymalujemy je i przywrócimy do służby.
Pod zdjęciem, prezentującym staroświecki wygląd naszych żołnierzy w “orzeszkach”, stojących w Iraku obok swoich amerykańskich kolegów w kewlarowych hełmach, jeszcze w ubiegłym wieku pisano, że nasze wojsko otrzymuje właśnie nowoczesne wyposażenie, ale jeszcze nie dotarło do wszystkich jednostek. Widać dalej jest w drodze.
Marta Kaczyńska jest poddawana hejtowi, bo ją oburza swobodny strój urlopowiczów na ulicach Sopotu. Jakoś to dziwnie koresponduje z wypowiedzią prezydenta, który krytykom programu 500+ zarzuca wstręt do upowszechnienia dobrych standardów życia, osiąganym dzięki stypendiom demograficznym. Morze jest przecież dla wszystkich, a nie dla garstki bogaczy, reprezentowanych przez totalną opozycję.
Jakoś dziwnie się układa rzeczywistość, w której nagle się odwracają sympatie. Jedynie słuszne dawniej postępowanie lub wypowiedzi teraz się nagle stają powodem do bardzo energicznego potępienia. Dawne autorytety tracą moc i stają się igraszką mediów. Najbardziej może zdumiewa kształtowanie się nowych elit, zwalczanych równie energicznie jak poprzednie, te “łże”.
Najwyraźniej idzie nowe. Skóra cierpnie na myśl, że się może sprawdzić uwaga Ludwika Dorna, iż PiS w razie kłopotów staje się PiS-em, tylko jeszcze bardziej. Tylko teraz swoim kosztem?

piątek, 22 czerwca 2018

Przybytki

Wzrost gospodarki w pierwszym kwartale o 5,2% to zaskoczenie, ale i powód do dumy dla wielu komentatorów ekonomicznych. Typowano niżej. Tyle tylko, że z tego sukcesu aż 1,9% uzyskano dzięki zapasom. Co to jest? Wyprodukowane wyroby, których nikt nie kupił i pozostając w magazynach generują koszta. Albo ich nie odebrali importerzy, albo stanowią materialne zaplecze dla różnych przekopów przez mierzeje, obiektów centralnej komunikacji, czy innych takich samochodów elektrycznych.
Takie zapasy pojawiają się pod koniec cyklu ekonomicznego i zwiastują nadchodzący spadek wzrostu. Ilustruje to wykres autorstwa ekonomistów Banku Zachodniego WBK (za Business Insider):
Przedstawiony tu wykres sugeruje, że nasze zapasy powstały w wyniku gorszych wyników eksportu. Ktoś nie odebrał zamówionych towarów. To zaś by mogło świadczyć o gasnącej koniunkturze na rynkach światowych.
Nasi hurrapatrioci cieszą się jednak z kłopotów niemieckiej gospodarki, jakich jej przysporzy prezydent Trump, który nie chce mercedesów na ulicach amerykańskich miast. Tymczasem nasz eksport do Niemiec stanowi jedną czwartą wartości naszych towarów oferowanych odbiorcom zagranicznym. Jeżeli Ameryka zamknie przed Niemcami swój rynek, nie staniemy się posiadaczami rzeczonych aut. Skutkiem będzie ograniczenie wzrostu PKB.
Maleje także dynamika konsumpcji. Wynika to z pierwszego z załączonych wykresów, ale nie tylko. Jest i drugi, autorstwa ekonomistów  mBanku [za Business Insider]:
Wedle Jagody Fryc, która cytuje powyższą analizę, obserwowane tu załamanie wynika ze świąt i długich weekendów w kwietniu i maju i nie ma związku z zakazem niedzielnego handlu. To prawda, chociaż długie weekendy są również dniami bez handlu, podobnie jak niedziele. Można się zatem spodziewać, że kiedy spadnie koniunktura, ideologiczne zakazy pogłębią regres PKB.
Szczególnie silnie to możemy odczuć, bo maleje też saldo eksportu. Niepokojąco więc rzecz wygląda. Szczególnie zaś źle by było wtedy, kiedy by się Trumpowi udało osłabić niemiecką dynamikę PKB.
Ale nasi mądrale się cieszą. Znowu więc kroi się 1:27.

czwartek, 21 czerwca 2018

Kolanizacja

Super Express odkrył, że PiS nie chce Jarosława Kaczyńskiego. Wolą Mateusza Morawieckiego, nowego w partii, mimo że popełnia coraz to nowe gafy. Sam też Prezes zapowiada swoje odejście po wyborach parlamentarnych z pełnionych funkcji.
Jest gorzej. Polska prezentuje największy rozziew między dużą religijnością starych i umiarkowaną młodych wyznawców w badanych przez Amerykanów państwach, czyli globalnie. I to pomimo religii w szkołach oraz obecności duchownych w życiu publicznym. Realizuje się zatem stwierdzenie Jarosława Kaczyńskiego z lat dziewięćdziesiątych, kiedy powiedział, że najprostsza droga do dechrystianizacji państwa wiedzie przez ZChN.
Na miejsce ministra Jurgiela, tego który kiedyś w Brukseli poszedł był spać, bo jest Polakiem, powołano jego zastępcę. Jak pisze Oko.press jest nim “obrońca uboju rytualnego. Entuzjasta Lex Szyszko, o którym mówił, że to realizacja zasady ‘mój dom to moja twierdza’. Przeciwnik przyjaznych zwierzętom zmian w ustawie o ochronie zwierząt. A do tego badacz-hobbysta Holokaustu.” Taka nominacja by świadczyła o umocnieniu pozycji Mateusza Morawieckiego, który się ostatnio wypowiada w duchu tego, co się przypisuje nowemu ministrowi.
Podobnie trzeba chyba traktować bliską wedle informatorów Onetu dymisję szefa IPN. Ujawnił, że nie miał wpływu na kształt nowelizacji ustawy o swej instytucji, która spowodowała kryzys w naszych stosunkach dyplomatycznych z Izraelem i USA. Rzecz także by odpowiadała ortodoksyjnym tendencjom w obozie władzy.
Najwyraźniej w PiS-ie wolą kogoś, kto będzie rechrystianizował Europę, zamiast polityka, który się skupił na sprawach krajowych, ponosząc klęskę w swoim najważniejszym w ich mniemaniu dziele. A mówiło się, że preześni zwolennicy są żelaznym elektoratem. Nic dziwnego, że ów ma dość.
Wszystko zaś się rozpoczęło od infekcji stawu kolanowego, leczenia, nieobecności, czyli od warunków niezależnych od kogokolwiek. Ot, sprawiedliwość. I wdzięczność.

środa, 20 czerwca 2018

Duchy

Team spirit jest niezwykle ważny. Tak mówili wczoraj znawcy. Nie, nie “spirytus w zespole”, duch współpracy. O wilku mowa. Mag z Senegalu zapewniał, że za sprawą namówionego przezeń upiora nasi zawodnicy i tak się będą zachowywali jak po zrealizowaniu drugiej możliwości tłumaczenia piłkarskiego pewnika.
A jak się wtedy wygląda? Młodzieńcze eksperymenty ze spirytusem dają o tym njlepsze pojęcie:
– Ty, coś z tobą źle, spurpurowiałeś na gębie – tak pierwszy z biorących udział w doświadczeniu chłopaków zawołał do drugiego, który właśnie zażył był testową miarkę.
– Fałszywy alarm, jest już tylko siny – łagodzi po chwili trzeci eksperymentator, również zresztą walcząc z kaszlem.
Na ulicach samochody z chorągiewkami o barwach narodowych wzmacnianych napisami i znakami. Ich posiadacze tak chyba chcą zapewnić naszym zawodnikom ochronę przed nieczystymi zabiegami speców od czarnej marii. W telewizji zaś uradowani faceci w tym samym zamiarze skandują, że “jeszcze tego lata Polska będzie mistrzem świata”.
Dziennikarze przerzucają się jakimiś zdaniami, w których wyróżniają się egzotycznie brzmiące fragmenty, coś, co się kończy na “umba”. W przygodowych powieściach z Afryki, autorstwa europejskich domatorów ma to charakteryzować języki afrykanerskie. Poza tym komentatorzy mnożą przymiotniki pochwalne, czasem je zabawnie stopniując.
Do roli eksperta powrócił nasz sprawozdawca sportowy, który nadwyrężył nieco swój wizerunek w przegranym konkursie tanecznym. Teraz się prezentuje w stosownej koszulce, stając tak w jednym szeregu z kibicami, zdobiącymi swe stroje narodowymi barwami, w niektórych wypadkach z zapisanym na nich pożądanym wynikiem.
W kąt poszły wszystkie wyczyny polityków. Na razie jest najważniejsze, aby nasi… właśnie. Tym bardziej, że kibice typowali bardzo optymistycznie. Naszej reprezentacji nie wypadałoby źle wypaść.
Chociaż sondaże, czy raczej klasyfikacja FIFA stawiały naszych zawodników wyżej od reprezentacji Senegalu. Przegrana więc czy nawet remis bardzo by uwłaczały autorytetowi federacji. Ba, sugerowałyby, że wzorem naszych speców od politycznej propagandy “odzyskaliśmy” tę szacowną instytucję.
I znowu zmowa międzynarodowych sędziów piłkarskich próbuje pozbawić nas zwycięstwa. Przecież to nasza drużyna strzeliła więcej bramek. Trzeba teraz powołać zespół parlamentarny, rzecz umiędzynarodowić i odzyskać satysfakcję. Może przynajmniej Unia to weźmie pod uwagę i przestanie nas maglować za walkę z sądami. Duch bowiem zwycięstwa nas wspiera od Malty. Szczególnie po spirytusie.

wtorek, 19 czerwca 2018

Wir

Wypowiedzi i zachowania naszych wybrańców sugerują, że Prezes dalej nie włada swoją partią. Premier najwyraźniej się próbuje przypodobać żelaznemu elektoratowi, wypowiadając wielce prawomyślne kwestie, pozostające bez związku z jego przeszłością i europejskim sznytem, jaki wykazał w rozmowach z Fransem Timmermansem. Chyba nie dlatego a ze względów osobistych odszedł z rządu Krzysztof Jurgiel, zaufany człowiek szefa partii.
Prezes bowiem “wraca i nie wybacza” sojuszów zmierzających do przejęcia jego schedy. Na przykład Beaty Szydło ze Zbigniewem Ziobrą i Jarosławem Gowinem (sic!). Ciekawe jak podejdzie do podlizywania się suwerenowi.
Powrót jednak nie jest taki pewny. Jarosław Kaczyński nie pojawił się w Szczecinie na odsłonięciu pomnika swego zmarłego w Smoleńsku brata. Niepotrzebnie więc kolejny z wymienianych przez media pretendent do przewodzenia partii chował się za krzaki podczas tej uroczystości. Może tak doradził towarzyszący mu młodociany doradca, żywo jeszcze chyba pamiętający najskuteczniejsze metody zabawy w chowanego.
Propaganda zaś PiS-u osiąga samobójczy poziom. Zdjęcia z pogrzebu zmarłego w Smoleńsku posła PO są przez oficjalistów wiceministra sprawiedliwości wykorzystywane do wyszydzania Donalda Tuska. To przecież rozmienianie na drobne legendy założycielskiej obecnej formacji rządzącej. Aliści nie wszystko, mimo usunięcia inkryminowanego zdjęcia i przeprosin Donald Tusk wytoczy sprawę sądową o naruszenie dóbr osobistych, jeżeli rzeczony dygnitarz nie wpłaci 30 tysięcy złotych na konto WOŚP.
Tymczasem mieszkańcy Baranowa (jeden z mateczników PiS-u!) zademonstrowali los referendum planowanego przez prezydenta. Udział wzięło 47% uprawnionych i 82% powiedziało, że nie chcą u siebie Centralnego Portu Komunikacyjnego, Lotniczego, czy jakoś tak. Nic dziwnego, że sprowadzili na siebie gniew jedynie słusznego komentatora polityki.
Paweł Kukiz zaś właściwie abdykował (uwaga, słowo modne w propagandzie PiS!) z czynności politycznych. Żaden z jego postulatów nie został uwzględniony w licznych prezydenckich pytaniach referendalnych. Pan Paweł nie zgłosił też żadnych propozycji poprawek. Najwyraźniej nie ma najmniejszych pretensji do rzeczonej schedy.
Ciekawe więc o czym zadecyduje Prezes i wobec kogo wyciągnie konsekwencje. A informacje płyną bez przerwy. W kolejce też stoją nieobyczajni politycy prawicy, którym przecież przysługuje pierwszeństwo nie tylko z chronologii zdarzeń, ale też wagi przewinień. Wszak podeptali chrześcijańskie wartości.
Partia się nie może obejść bez Prezesa, bo idzie w rozsypkę. Prezes zaś nie wyzdrowieje łatwo pod ciężarem decyzji, które się spiętrzyły pod jego nieobecność. Błędne koło.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Ulga

Nasza polityka zagraniczna jest krytykowana za bierność wymuszoną przez zawinioną izolację. Okazuje się jednak, że parlamentarzyści nie próżnują w tym względzie. Z wyjątkiem oczywiście tych, co mają zakaz podróżowania, bo nie słuchali z należytą estymą marszałkowskich pouczeń.
Kuwejt, Malta, Andora, Bangladesz, Wietnam, Japonia, Meksyk, Indie, Jordania, Katar, Australia, to kraje odwiedzane przez naszych wybrańców. Możemy zatem łatwo zaobserwować najważniejsze kierunki w polityce zagranicznej dobrej zmiany.
Nasi parlamentarzyści byli widziani także na festiwalu muzycznym w Toronto, nabożeństwie Matki Boskiej Szkaplerzowej na Ukrainie, na Kongresie Astronautycznym w Australii, otwarciu ulicy im. Jadwigi Kaczyńskiej w Chicago, turnieju pianistycznym w Chinach, turniejach piłki nożnej w Turcji i Azerbejdżanie lub golfowym na Litwie.
Wszystkie te wyjazdy na pewno zaowocują ożywionymi stosunkami dyplomatycznymi. Szczególnie cenne wydają się te, które wspomagają ideę budowy Międzymorza, tyle tylko, że sprawiają wrażenie jak by chodziło o twór sięgający dalej. Jakaś Międzyoceania się chyba kroi.
Posłowanie, szczególnie z ramienia jedynie słusznej partii, to trudny jednak obowiązek. Trzeba śledzić przekazy dnia, kontrolować swoje znajomości, uważnie obserwować poruszenia posła sygnalizującego właściwy sposób głosowania. Nikt nie może być pewien dnia, ani godziny, w której popadnie w niełaskę, niebacznie wypowiadając słowa, dobierając towarzystwo lub nieuważnie czytając obowiązujące biuletyny.
Dlatego też chyba egzotyczne podróże mają takie wzięcie. Daleko od kraju jest się również oddalonym od argusowego oka wielkiego brata, który w ojczyźnie widzi każdy krok, słyszy słowo, nawet ocenia jakieś najbardziej prywatne radości. A za granicą się realizuje posłannictwo, bezpieczeństwo przynosi dyplomatyczny paszport i nareszcie można skonsumować dostojeństwo, wynikające z posłowania do parlamentu. I jak tu być ksenofobem?
Poseł jest przecież wyrazicielem suwerena, a ten o niczym innym nie marzy, jak o wielkim świecie. Wystarczy się zapoznać z zestawem imion nadawanych ostatnio dzieciom, aby się o tym przekonać. Póki więc jeszcze nie zbudowano u nas obiecanego dobrobytu, pośrednio odbywamy podróże, osobami naszych reprezentantów. Kiedyś zaś na pewno przystąpimy do osobistego otwierania ulic, udziału w zagranicznych nabożeństwach czy festiwalach.
Bo równość zobowiązuje. A ścieżki trzeba przecierać.

niedziela, 17 czerwca 2018

Truizmy

Disce puer latine, ego faciam te mości panie” [Batory]
Polityka, to sztuka pozyskiwania poparcia. To zaś najłatwiej osiągnąć poprzez pobudzanie emocji. Kiedy się zatem elektoratowi swoje racje przedstawi jako zgodne z jego tożsamością, czyli sposobem reagowania na rzeczywistość, ma się jego uczucia po swojej stronie. Ludzie zaś cenią sobie najbardziej bezpieczeństwo, aby więc mieć serca niesamodzielnych, jeżeli stanowią dostateczną populację, wystarczy zapewnić, że się ich obroni oraz dostarczy im gotówki.
To właśnie zrobił PiS i podobnie postępuje lewica, przedstawiając przedsiębiorców jako wrogów, eksploatujących lud, dając nadzieję na odebranie wyzyskiwaczom zagrabionych rzekomo dóbr i zwrócenie ich narodowi. Aby się jeszcze stało zadość troskom najostrożniejszych, PiS się odwołał też do wartości chrześcijańskich, rezerwując jednak ich stosowanie wyłącznie dla swoich zwolenników. Dał tak realsocjalistycznym konkurentom szansę na wytykanie sobie klerykalizmu i homofobii, ale się opłaciło.
Dodatkowo zaś rzecz opatrzono bogoojczyźnianą otoczką, sugerującą naśladowanie Józefa Piłsudskiego, który również ratował Polskę od prawnego imposybilizmu metodami jeszcze bardziej drastycznymi. Marszałek jednak na cywilnych stanowiskach stawiał oficerów, przestrzegających kodeksu honorowego. Miał zaś przeciwko sobie endecję, której epigoni się teraz chowają za sanacją i sami rządzą, posługując się własnymi normami moralności.
W ten sposób adwersarze zostali na lodzie. W dodatku jeszcze nowomowa wsparła PiS-owską argumentację, uniemożliwiając dyskusję z osobnikami jednocześnie negującymi pryncypia i zapewniającymi, że ich właśnie przestrzegają.
Dodatkowo opozycja pozostaje rozbita, bo w takich warunkach nie może przedstawić roszczeniowemu elektoratowi niczego przeciwko PiS-owi, z wyjątkiem demaskowania jego niekompetencji i interesowności. Dodatkowo lewicowe jej odłamy próbują przebić kaczystów w populizmie, prawicowe grzęzną w strachu przed Kościołem, a liberalne są zwalczane przez pierwsze dwie odmiany.
W tej sytuacji (jeżeli roszczeniowcy u nas przeważają) jedyną siłą zdolną do odsunięcia PiS-u od władzy jest on sam. Jak pokazał rok 2007 wywiązuje się z tego znakomicie, kiedy się mu tylko pozostawia wolną rękę. Niech więc chłopcy szaleją, niech sobie wymyślają zielone papiery w Sejmie, dzielą między siebie nagrody, paraliżują co się da. Nie ma na to rady. Wszak oddaliśmy im władzę w nadziei, że będą lepsi od Salomona i naleją z próżnego.
Nic tak nie uczy jak doświadczenie i nie potrzeba króla aby z jego łaski zostać paniskiem. Buławę się bowiem nosi w plecaku.

sobota, 16 czerwca 2018

Reguła

Wybudowali cywilną strzelnicę za 2 mln (MON dał 1.75 mln), żeby terytorialsi mogli ćwiczyć. Sztab Generalny WP zabronił tam ćwiczyć, bo żołnierz może strzelać tylko na strzelnicy wojskowej. Czy to nie jest państwo z dykty? [Piotr Leski. Twitter]
Całą strategię PiS-u pokazano w serialu “Ranczo”, dodając tylko dwuznaczne zakończenie serialu. Cyniczny politykier dochodzi tam do władzy na plecach ludu, sugerując że jego właśnie dobro ma na względzie. Rozdaje wprawdzie stanowiska swoim poplecznikom, ale oni się wzdragają przed czerpaniem z tego osobistych korzyści. Na tym opowieść się kończy.
Realna partia uczciwości zdobyła władzę tym samym sposobem, co serialowa, ale w dalszym postępowaniu nie brzydzi się niczym. Prawie. Po piętach depcze jej bowiem socjalistyczna konkurencja. Partia Razem organizuje zbiórkę podpisów pod projektem ustawy, skracającym czas pracy do 35 godzin tygodniowo, przy zachowaniu dotychczasowego wynagrodzenia. Też są powściągliwi, bo przecież mogliby żądać zakazu zatrudniania ludzi.
W rezultacie wyborczego zwycięstwa ci, którzy odpowiednio gorliwie kochają PiS, cieszą się przywilejami i dotacjami. Szczególnie uhonorowani urzędami. Może z jednym wyjątkiem, bankrutująca firma windykacyjna, która wykupiła złe kredyty od państwowych banków i rozprowadziła liczne obligacje daremnie się powołuje na swoje zasługi w dziele wspierania dobrej zmiany. Może jest tylko na razie pozbawiana pomocy, ale o jej staraniach dowiedziała się opozycja i rozkręca awanturę. Tysiące więc tych, co uwierzyli w złoty interes mogą stracić pieniądze.
Także słynne ośmiorniczki sprzed lat znalazły swój aktualny odpowiednik. Krewetki. Prawie ćwierć tony tego specjału zamówił marszałek Sejmu obecnej kadencji dla sejmowej restauracji. Podobnie jak osławione głowonogi nie mają one opinii skromnego jadła.
Bo wszystko tu jest tak, jak z tą strzelnicą. Jedni płacą za budowę, drudzy zabraniają z niej korzystać. Wszyscy zaś są urzędnikami twórców całej intrygi. Nic więc dziwnego, że lud się nie może połapać w tym kogo i dlaczego popiera.

piątek, 15 czerwca 2018

Psychotronika

Nieobecni nie mają racji. Tej tezy dowodzą chyba fakty z naszej politycznej rzeczywistości.
Odsunięty od stanowiska Antoni Macierewicz nadal używa służbowej limuzyny, urzęduje w swoim gabinecie, dokumenty podpisuje jako minister obrony narodowej, tyle że z dopiskiem 2015 - 2018. Przyjmuje też honory od WOT-u, który nazywa “sercem i duszą Wojska Polskiego”. Ba, u jego boku pojawia się również Bartłomiej Misiewicz, za pana prezesowym przykazaniem zwolniony ongiś ze wszystkich stanowisk.
Nie tylko to. Były doradca poprzedniego ministra obrony doradza teraz również prezydentowi. Sugeruje mu oto, aby do piętnastu pytań, na które by mieli odpowiedzieć Polacy w referendum dołączyć szesnaste: “Czy zgadza się Pani/Pan na ujawnienie Aneksu do Raportu z likwidacji WSI?"
I tak akurat postawione pytanie w odróżnieniu od wielu proponowanych przez prezydenta nie ma trzeciego wariantu możliwej odpowiedzi. Więcej, jest ono absolutnie zrozumiałe dla każdego, kto słyszał o raporcie. To także pozytywnie wyróżnia propozycję pana Misiewicza. Formalnie więc i merytorycznie jego wniosek góruje chyba nad postulatami reformatorów Konstytucji in spe.
Jest tylko jedna wątpliwość. Referendum by się miało odbyć 11 listopada. Rzecz prawdopodobnie wynika ze swoistej magii, często praktykowanej w “obozie wolności”. Święto najgłośniej dotąd obchodzone przez narodowców miałoby wywrzeć transcedentny wpływ na uczestników plebiscytu i ci by głosowali zgodnie z intencją jego organizatorów. Jeżeli więc już pytań nie ma jedenastu, to przynajmniej ich liczba by musiała być nieparzysta, a tu?
Tymczasem jednak Prezes wyszedł ze szpitala i czas radosnej samowoli oraz wyścigu po schedę się chyba skończył. Czyżby więc nasze media się spóźniały z relacjami i prezentowały zaszłości?
A jak się ów czas nie skończył?

czwartek, 14 czerwca 2018

Powtórka



Najpierw “Było wyłącznie obrażanie wiceprzewodniczącego Timmermansa i pokazywanie, że możemy zrobić wszystko” “...W tej chwili ten dialog trwa, chociaż może po stronie polskiej jest jakieś dziwne wyobrażenie, że można pewnymi pozorowanymi, kosmetycznymi ruchami, związanymi z systemem praworządności, np. publikowaniem wyroków TK, które teraz są nieadekwatne do sytuacji przekonać tych, którzy się tutaj tym zajmują, że wszystko jest w porządku” – tak komisarz Bieńkowska relacjonuje sposób naszej dyplomacji na poprawę naszej pozycji w Unii.

We wczorajszym wysłuchaniu Polski w Parlamencie Europejskim konkluzja Fransa Timmermansa była była więc bardzo dla nas niewygodna. - Z żalem muszę jednak poinformować, że pomimo pewnych zmian, główne zastrzeżenia zgłoszone przez Komisję nie doczekały się uwagipowiedział wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej. Skutkiem będzie kontynuowanie procedury z artykułu 7. Traktatu Europejskiego, wbrew nadziejom naszych polityków.

W polityce wewnętrznej skoncentrowano się na przekonywaniu opinii publicznej, że nasze kłopoty spowodowało szkodnictwo opozycji, a nie ignorowanie Konstytucji przez naszych nocnych prawodawców. Szczególną rolę w tym względzie przypisywano Donaldowi Tuskowi, który jakoby szkodził naszej racji stanu, zamiast nas wspierać. Aliści minister Czaputowicz, pytany o postawę przewodniczącego Rady Europejskiej w sprawie podziału unijnego budżetu odpowiada, że "W ramach tych kompetencji trudno zarzucić cokolwiek". 

Fakty trudno zatrzeć, zwłaszcza w świadomości tych, nad którymi się nie ma władzy absolutnej. W tym kontekście trudno się oprzeć przywołaniu słów Władysława Bartoszewskiego: Ja kategorycznie wypraszam sobie rządzenie Polską przez niekompetentnych ludzi, działaczy partyjnych… . Rzecz nie dotyczy raczej naszego obecnego szefa dyplomacji. Aliści nec Hercules contra plures.

Znowu więc odnieśliśmy międzynarodowy “sukces”, o którym będą mówić wyraziciele PiS-u. Znowu wyłącznie.

środa, 13 czerwca 2018

Oblicza

Wśród pytań referendum konstytucyjnego, forowanego przez prezydenta, obok akceptacji wymyślonego przez Aleksandra Kwaśniewskiego potworka logicznego: “społeczna gospodarka rynkowa” jawi się też pytanie o objęcie konstytucyjną ochroną PiS-owskich reform, emerytalnej, stypendium demograficznego itd. Jak socjalizm, to konstytucyjny. Ministerstwo Rodziny zaproponowało więc podwyższenie płacy minimalnej do 2250 złotych. Szczęśliwie rzecz zablokowało Ministerstwo Finansów.
Nasz wiceminister spraw zagranicznych nie spotkał się wczoraj z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej, mimo iż obaj panowie spędzili dzień w tym samym budynku Parlamentu Europejskiego. Dzisiaj zaś odbędzie się w europarlamencie debata w sprawie Polski, od której wiele zależy w kwestii wdrożenia przeciwko nam postępowania z artykułu 7. Traktatu o UE.
Aliści jak powiada jeden z naszych dyplomatów “Rozmowy ministra Szymańskiego dotyczą budżetu UE, Brexitu i dyrektywy gazowej. Kwestia praworządności pojawia się na marginesie”.
Zjazd Klubów “Gazety Polskiej”, na którym ma się zjawić też Jarosław Kaczyński sponsoruje Fundacja Czartoryskich. Poseł PO utrzymuje zaś, że widział jak wicemarszałek Sejmu, desygnowany przez PiS, przed posiedzeniem, które zaraz potem prowadził, spożył był sporą ilość alkoholu w barze hotelu sejmowego.
Zawsze więc istnieją ważniejsze sprawy od wizerunku, który jak się okazuje, też jest traktowany jako margines polityki. Chyba że rzecz dotyczy rozdawnictwa. Wtedy wszystko przed nim schodzi na drugi plan.
Może więc jednak dobrze, że nie wszystko jest na pokaz?

wtorek, 12 czerwca 2018

G0

Cnotę straciliśmy, a rubla nie zarobiliśmy” [Jarosław Kaczyński. 2010]
Szczyt G7 skończył się bez komunikatu, podpisanego przez USA, czyli bez porozumienia w sprawie ceł. Europa nałoży karne opłaty na import ze Stanów Zjednoczonych. Porozumienie między nimi chce budować Polska, izolowana w Unii i Ameryce z powodu negowania u nas wartości, leżących u podstaw zachodniej cywilizacji.
W rezultacie rozłamu w państwach demokracji triumfuje Moskwa, która zapewne wraz z Pekinem stanie  się gwarantem porozumienia, jakie prezydent Trump zawarł dzisiaj z władcą Korei Północnej, Kim Dzong Unem. Z Chinami więc i Ameryką stanie się uczestnikiem aliansu wielkich, panujących teraz nad światem. G3.
Dzięki temu USA zapewnią sobie surowce i rynki zbytu nie tylko w Chinach, ale i Rosji, czyli także na Bliskim Wschodzie. Będzie to wymagało zniesienia sankcji amerykańskich wobec Moskwy. Prezydent Putin znowu będzie miał gospodarkę w równowadze. Konkurentów zaś jego i swojego państwa, Unię i Kanadę osłabią Stany. Na początek zapłaci za to Ukraina ostateczną utratą Krymu i Donbasu.
My zaś wyjdziemy na tym wszystkim z całym na razie terytorium, ale bez twarzy, raczej z gębą użytecznego ...właśnie. Ośmieszeni, pomijani, samotnie będziemy coś teraz wykrzykiwać o zagrożeniu i potrzebie skonsolidowania Europy jako ci, którzy ją dezawuowali. Wespół zresztą z wcześniej już ogłupionymi przez moskiewskie zabiegi Brytyjczykami. Oni również się sami sprowadzają do gospodarczego parteru za pomocą Brexitu, z którego jeszcze na razie są dumni.
Tyle, że my się bezinteresownie i mimo woli zaangażowaliśmy po stronie Moskwy. I nikt nam tego nie odbierze. Mamy przecież... no właśnie, co mamy? Jak to co? Mamy pomost między USA i Unią.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Emulacyje

Kto stoi w korkach? Piłkarz. Takie dowcipy padają w Opolu. Dla “dorodnej polskiej młodzieży” to oczywiste. Nie wiedzieć więc czemu rzecz jest przedmiotem wtórnych dowcipów, tym razem szydzących z opowiadacza rzeczonego wica. Przecież odzyskane Opole nie jest dla szyderców, kontestujących jedynie słuszną linię partii i rządu.
A kontuzjowany niedawno i stale obserwowany przez media piłkarz jeździ już samochodem, wozi nawet małżonkę, czyli może również stać we wspomnianych korkach, nawet biegać w nich po boisku. I nasze mundialowe szanse rosną, bo dobry to zawodnik. Tak to sport naprawia reputację festiwalu. Honorowe chłopaki, przerwano występy na czas transmisji ich meczu, zwracają dług.
Nadchodzą mistrzostwa świata w piłce nożnej. Niezwykle to ważny element propagandy sukcesu. Zarówno ekipa Gierka jak i Jaruzelskiego czerpała z mistrzostw garściami. Wprawdzie na trybunach pojawiały się transparenty zakazanej w osiemdziesiątych latach “Solidarności”, nawet reżimowa telewizja nie mogła się ustrzec ich pokazywania, ale ogólnie to Jaruzelski podejmował zawodników po powrocie z Mundialu i pysznił się ich blaskiem. Obce zaś nacje uznawały wyższość naszej piłki i ...przysyłały dary.
Furda więc zadłużenie, przepychanki z prawnikami, artykuł 7. Traktatu Europejskiego, czy nawet zmniejszone dotacje dla wsi. Drobiazg, że naszego prezydenta w Ameryce podejmuje tylko burmistrz podrzędnego miasta, w innych wypadkach musi się zadowolić towarzystwem dygnitarzy mniej eksponowanych w pragmatyce urzędniczej. Idą mistrzostwa i nasi znowu dadzą z siebie wszystko.
Niechże więc naszym piłkarzom przypadną same sukcesy, chociaż niczego to nie wyjaśni. Ani nie poprawi naszego wizerunku w świecie, ani nie zmniejszy naszego długu. Tylko że PO i PSL sprawiedliwie zapiszą sobie ich sukcesy na korzyść. W końcu to oni zbudowali Orliki, ogólnodostępne obiekty sportowe, gdzie młodzież się może masowo zaznajamiać z tajnikami sprawnego kopania piłki.
Aliści i dowcipy o piłce i piłkarzach wzbogacą swój repertuar, co niewątpliwie podniesie popularność naszych zawodników. I bardzo dobrze. Bo znakomite to chłopaki.

niedziela, 10 czerwca 2018

Igrce

Znowu Opole. Przerwano tam transmisję pierwszego dnia, aby pokazać mecz towarzyski naszej reprezentacji. Tak to połączono kulturę fizyczną z duchową, a wyszło... jak kibole z filharmonii.
Przemysław Szubartowicz pisze, że “Wielu porównuje PiS z PRL. Jednak za PRL Opole kwitło. Demarczyk, Cembrzyńska, German, Fetting, Santor, Blackout, Młynarski, Chyła, Kofta, Grechuta, Rinn, Wojnowska, SBB, Skaldowie, Bajm, Bem, Zaucha, Namysłowski, Lombard, Wodecki, Banaszak itd. A dziś? Żenada, wstyd, kicz, dno.”
TVP zerwała umowę z osobą odpowiedzialną za to, że wśród wykonawców piosenek festiwalowych znalazła się grupa Girls On Fire z piosenką “Siła kobiet”. Pod petycją z ich potępieniem zebrano 20 tysięcy podpisów w Internecie. W sprawę się wtrąciła posłanka PiS-u. Wokalistki bowiem wystąpiły w kostiumach żywo przypominających czarne marsze pań, gdzie jakoby propagowano zabijanie nienarodzonych, symbole LGTB i komunistyczne (sic!). Dostały jednak za to nagrodę od festiwalowego jury.
Nasza więc rzeczywistość nijak się ma do Peerelu. Tego po odwilży, oficjalnym potępieniu zbrodni stalinowskich, z festiwalem opolskim, na którym artyści bezkarnie pozwalali sobie na aluzje polityczne. Ba, mogli zakłócać porządek. Po występach na jednym z pierwszych festiwali maszerowali nocą ulicami miasta za chorążym, niosącym na drzewcu perukę jednego z wokalistów, popularnego zresztą wtedy także na scenie.
To był Peerel równie głupi i załgany, jak ten sprzed odwilży, ale już pewny siebie, wolny więc od histerycznego rozedrgania jego kolejnych protagonistów. Mógł sobie pozwolić na montowanie wentyli bezpieczeństwa w nabrzmiałym groteską jestestwie. Jego obecna odmiana nie może. Pęcznieje więc ciągle, narażając się na eksplozję.
Bawimy się więc dalej.

sobota, 9 czerwca 2018

Konfucjanizm

Wczorajsza Wyborcza pokazała zarobki PiS-owców, zajmujących pośledniejsze miejsca w polityce. Również są niemałe i co najważniejsze, nie podlegają pana prezesowym restrykcjom. Inni więc będą żyli skromnie, ci bardziej na świeczniku.
Jak? Podobnie do Prezesa. W relacji z jego pobytu w szpitalu można wyczytać, że ma swego “osobistego (sic!) kierowcę”. Przywoził mu dokumenty, prasę i... jedzenie do łoża boleści. Najwyraźniej państwowa służba zdrowia nie karmi swoich pacjentów dostatecznie skromnie.
A najwyższy już czas, aby ktoś od nowa pozbierał sypiący się monolit PiS-u. Najwierniejsze postaci gdzieś poznikały albo są uznawane za “delfinów” (sic!) i potępiane. Inni, najwierniejsi nawet są wyśmiewani, padając ofiarą niewybrednych mediów.
Opozycja zaś podnosi głowę i nakładane na siebie restrykcje stara się obrócić w broń przeciwko władzy. A przecież zmierzają one do tego, aby to najbardziej aktywni przeciwnicy PiS-u celowali w skromności.
Powściągliwość zaś sięga w obszary zdawałoby się całkowicie zarezerwowane dla sfery prywatnej. Radio Maryja głosi wstręt także do seksu małżeńskiego. Kraj więc na rozdrożu, szef się znowu musi jąć steru.
Tylko te media. Wyciągają jakiś cytat z Konfucjusza, wedle którego "W państwie rządzonym dobrze – wstyd być biednym; w państwie rządzonym źle – hańbą jest być bogatym".
Czyżbyśmy byli źle rządzeni?

piątek, 8 czerwca 2018

Troska

W Sejnach wypucowano użytkowany od dwóch miesięcy radiowóz policyjny i udostępniono go dygnitarzowi (temu od konfetti) aby ów mógł się przy wozie sfotografować z kluczykiem, który wraz z samochodem uroczyście przekazał… właścicielom. Oczywiście po poświęceniu go przez prałata – ciekawe czy wiedział, że pokropił “prawienówkę”. Dygnitarz wrócił do stolicy pełen poczucia dobrze spełnionego obowiązku, a policjanci mają temat do dowcipów. Dwa w jednym. Co dwa? Zadowolenia oczywista oczywistość.
Kolejny parlamentarzysta opuszcza PiS za karę. Natychmiast, nie jak w PO po długim czasie. Tak przynajmniej opowiada rzecznik dyscyplinarny partii. Wprawdzie rzeczony winowajca od miesięcy pozostaje w stanie zawieszenia za łamanie przysięgi małżeńskiej i ambarasujące dla PiS-u słowa, zamieszczane w portalach społecznościowych – antysemickie były – ale teraz już na bank wyleci. Tak powiada pan wyraziciel jeszcze przed posiedzeniem gremium kompetentnego do usuwania z partii. To rzeczywiście inaczej niż w Platformie.
Panaprezesowym rozkazaniem obniżono pensje parlamentarzystów o 20%. PiS-owscy senatorowie głosowali za tym jednogłośnie, ale przynajmniej niektórzy się nie cieszyli. Oglądają "Ucho prezesa". No nieźle.
Wyborcy zaś, posiadający samochody wniosą opłatę emisyjną o łącznej wysokości 2 do 2,5 miliarda złotych rocznie. Lotos oraz Orlen obiecują, że nie wliczą tej opłaty w cenę i same zapłacą nowy podatek, który stanowi połowę ich rocznego zysku. To będzie chyba pierwszy wypadek w historii, kiedy zarząd przedsiębiorstwa ogranicza przychody firmy. Nie wiadomo, czy się cieszą.
No i na ostatek stały element gry. Nie, nie aborcja. Pornografia. Uzależnia podobno jak narkotyk. Przejęci tym wybrańcy narodu postulują jej całkowity zakaz. Bo Konstytucja każe chronić zdrowie, oni więc chcą jej przynajmniej w tym przestrzegać. Zakażą. I nie będzie kolejek. Do wiadomych stron? Nie wiadomo, bo jak się czegoś zabroni, to zaczyna przynosić profity, a prywatna inicjatywa nie powoduje zatorów. To nie państwowa służba zdrowia.
Między szkołami są przekazywane relikwie świętego i uczniowie mogą je całować, zapewniając tym sobie szczęście wieczne i doczesną pomyślność. To chyba jedyny sposób na to, aby nie tracić nadziei na dobrobyt, osiągnięty dzięki rządom partii świeckiej, prawdomównej i demokratycznej, nade wszystko zaś obyczajnej nad wyraz.

czwartek, 7 czerwca 2018

Zmiłowanie

Joanna Mucha w TVN24 nazwała przedwczoraj infantylnym plan likwidacji terroryzmu autorstwa zawieszonego już posła PiS. Oto dzielny ów tropiciel “źdźbła w oku bliźniego” oznajmił swej wybrance, że wyłapie terrorystów i osadzi w jakimś specjalnie wynajętym afrykańskim miasteczku, gdzie potulnie będą tkwić ad mortem defaecatam. Rzecz musiała zrobić piorunujące wrażenie na dziewczynie, co nie znalazła w planie żadnych wad.
Centralny Port Komunikacyjny, przed którym już podobno drżą Niemcy, wygląda bardzo podobnie. Od podstaw bowiem zbudujemy na łódzkich równinach drugi Berlin - Brandenburg, ale bez pieniędzy, planu, nade wszystko możliwości samospłaty międzynarodowego węzła komunikacyjnego wśród żytem dotąd słynących pól państwa, skłóconego ze wszystkimi sąsiadami.
Równie realistycznie się prezentuje przerobienie Elbląga na drugi Gdańsk, poprzez przekopanie Mierzei Wiślanej dla barek o zanurzeniu 4 metrów. Niepokorne Trójmiasto (zarząd województwa negatywnie ocenił przekop) drży niczym centrum Niemiec przed zemstą epigonów tych, co odrzucili drugi rurociąg jamalski i teraz bezsilnie wykrzykują przeciwko drugiej już nitce rurociągu bałtyckiego.
Były też miliony autostrad i tysiące mieszkań, zawstydzająca reforma sądownictwa, jeden, trzy lub mnogie eksplozje termobarycznej mgły w pyle helowym, zwycięsko jest realizowana odbudowa Stoczni Szczecińskiej, a naprawdę wyszło sponiewieranie powszechnie dawniej szanowanych wartości. Prawdy nade wszystko.
– Po raz pierwszy mamy rząd zwykłych ludzi – tak mniej więcej wczoraj pani prezenterka pazurków uzasadniała konieczność merytorycznej współpracy z PiS-em, zamiast reagowania na jego pomysły opozycyjnym krytykanctwem. Zrobiła to natychmiast po merytorycznym zapytaniu, skierowanym do opozycji: “Czyje interesy reprezentujecie?”
Pani Mucha najwyraźniej antycypowała to wezwanie i nie rozszerzała już na całą formację recepty pomysłowego posła. Chrześcijańskie miłosierdzie mimo wszystko u nas nie wygasło.

środa, 6 czerwca 2018

Anarchia

Dnia 4 czerwca roku pamiętnego Zebrała się banda stolca okrągłego. Kiszczak, Jaruzelski, moskiewskie pachołki Ze zdrajcami ludzi podzielili stołki. Naród pokłócili, Polskę zrujnowali, Boga się nie boją i nigdy nie bali” – takim cytatem z twórczości Pawła Kukiza rozpoczęła przedwczoraj Monika Olejnik “Kropkę nad i”, której gościem był autor przytaczanego tekstu, powstałego w 2014 roku.
Rzecz wyjaśnia stosunek obecnych władz do tego, co się wydarzyło 29 lat temu i od czego się zaczął upadek komuny w Europie. Przeciwnicy “zmowy okrągłostołowej” nie przyjmują tego faktu do wiadomości wbrew deklaracjom swego najbardziej czczonego polityka. Ich obecnym zdaniem komunizm się posypał z powodu klęski w Afganistanie, bez udziału “Solidarności”. Zmuszenie bowiem komunistów do wprowadzenia częściowo wolnego wyboru ciał przedstawicielskich nie było dla nich niczym szczególnym.
Dziwnie to współgra z ówczesnym stanowiskiem PZPR, podtrzymywanym przez epigonów jej polityki do dzisiaj. Oni też się czują ofiarami tamtego “błędu”. W wyniku opisywanej przez Kukiza “zdrady” utracili nie tylko władzę, ale narazili się na śmiech i antyszambrowanie u swych bardziej fortunnych braci w socjalizmie. Kiedyś to była Samoobrona, teraz PiS, który tak się tymczasem do nich ideowo zbliżył, że nie jest praktycznie atakowany w wypowiedziach obecnych wyrazicieli lewicy. Bardzo zresztą często są oni doradcami lub wręcz funkcjonariuszami sprawiedliwych.
W tej sytuacji nie budzi zdziwienia ignorowanie lub wręcz kwestionowanie znaczenia wczorajszego jubileuszu przez czynniki oficjalne. Słowa swego najbardziej poważanego polityka mają już za nic. Muszą przecież jakoś potwierdzać tezy potencjalnych koalicjantów. Z jednej więc strony nie mogą zrażać postkomuny, z drugiej próbują przemilczeć panakukizowe zarzuty, że wraz z PO są beneficjantami tamtej “zmowy”. Komunizm bowiem zastąpili "partiokracją" i nie oddali władzy ludowi, czyli nie wprowadzili obligatoryjnych referendów oraz większościowej ordynacji wyborczej.
Wszystko fatalnie świadczy o naszej tradycyjnej polityce, z której wynika cały szereg zawinionych przez nas klęsk z przeszłości. W ogólnej bowiem kłótni zawsze dotąd brały górę demagogiczne formacje albo z gębą pełną bogoojczyźnianych frazesów wprost uciekające się do aliansu z Moskwą, albo poprzez szaleństwo swoich poczynań prowadzących państwo do upadku.
Ważnym więc sygnałem jest stosunek obecnej oficjalnej Polski do jej największego sukcesu w historii. I smutnym.

wtorek, 5 czerwca 2018

Parazytologia

Amerykanie statystycznie dowiedli, że pasożyty trapiące człowieka przesądzają o jego postawie politycznej, stosunku do otoczenia, nawet seksu. I tak za sprawą odmiennej mikrofauny południowo-wschodnia Azja jest miejscem z którego wyrosła tradycja podporządkowania jednostki ogółowi, zaś Stany Zjednoczone i Kanada stały się siedliskiem indywidualistów i liberałów.
Rzecz jest niezwykle interesująca. W Polsce bowiem mamy wyraźne rozdwojenie społeczeństwa na dwa plemiona. Liberalną inteligencję intensywnie kontestuje “suweren”, ochotniczo podporządkowujący się Prezesowi. Jeżeli rację przyznać amerykańskim badaczom, to owe dwie grupy musiałyby być pod wpływem odmiennego gatunku pasożytów. Ale w tym samym klimacie i środowisku trudno o takie właśnie zróżnicowanie. Najwyraźniej więc inna ilość atakujących człowieka mikroorganizmów grałaby tu wiodącą rolę.
Wszyscy u nas egzystują jednak w podobnych warunkach mieszkaniowych, wedle standardów ukształtowanych przez seryjne budownictwo. Nie można więc  warunkom sanitarnym przypisać rzeczonego zróżnicowania podatności na pasożyty. Wypada zatem gdzie indziej szukać przyczyny skrajnie odmiennych postaw politycznych.
Trzeba przeto zauważyć, że autorytarne sympatie jawią u nas ci, którzy jednocześnie się uważają za antykomunistów i przyznają wyższość komunistycznemu pojmowaniu równości, prawa, sprawiedliwości. Więcej, są to ludzie przyznający rację niegdysiejszemu komunistycznemu aparatczykowi, kiedy ów się przedstawia jako ofiara komunizmu. W sumie zatem nie są oni wyborcami ortodoksyjnie konsekwentnymi, co musi ich odróżniać od skrupulatnych Chińczyków, którzy stworzyli wschodnie standardy polityki.
Wniosek mógłby być zaskakujący. Nieporządek myślenia implikowałby silniejszą ekspozycję na mikroby, bo wynikająca z niego niekonsekwencja by ułatwiała pasożytom dostęp do ludzkiego organizmu. Te zaś drążą swoje ofiary tak specyficznie, że silniej na ich agresję wystawieni obywatele by zapominali o swojej podmiotowości i bezinteresownie poddawali się wodzowi, mimo że ich wybrańcy nader często uświadamiają im marność dokonywanego wyboru.
Nic więc dziwnego, że Ameryka się u nas nie cieszy ostatnio dobrą prasą czynników autorytarnych. Takie rzeczy tam wymyślają, kto to słyszał?