Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 29 lutego 2020

Teraźniejszość

— Na dziś nie stwierdzono koronawirusa w Polsce — uspokajał wczoraj dostojnik. Nastąpiło to po wezwaniu władz przez Małgorzatę Kidawę-Błońską do ujawnienia skrywanych podobno wyników badań. A dzisiaj? Jeszcze nie wiadomo. Wirus pojawił się nawet na odległych wyspach Pacyfiku, ale tam jednak chyba nie "na dziś".
"Wprost" ogłosił, że Polak się przyczynił do przełomu w zwalczaniu epidemii. Po przeczytaniu informacji okazuje się, że w zespole włoskich naukowców, który wyizolował krytyczny zarazek był ktoś o polskim nazwisku. Nie piszą co tam robił. Może tylko “na dziś”. Ale jak się to rzeczywiście okaże przełomem, będzie triumf.
Rusycyzm “na dzień dzisiejszy" znamionował niegdyś członka establishmentu, uczestnika tzw. "pociągów przyjaźni" do ZSRR. Potem tego rodzaju snobizm przeszedł na nowe elity. Na posiedzeniach rad gmin w dziewięćdziesiątych latach mówcy lewicowej opcji starali się tak formułować wystąpienie, aby przynajmniej raz móc powiedzieć “na dzień dzisiejszy”.
Teraz najwyraźniej moda wróciła. W skróconej formie, ale jednak. Okazuje się, że wraz z przypisywaniem sobie przełomowych wynalazków. “Na dziś” bowiem także Włosi się zarazy wypierają. Twierdzą, że wirusa ma każdy, a ich ofiary śmiertelne umarły ze starości. Czyżby to w przewidywaniu skutków polskiego sukcesu?
Na razie jednak prawie wszyscy mają wirusa, a my nie. Ale może znajdziemy. Bo pani Mazurek wzywa Małgorzatę Kidawę-Błońską do podania konkretnego wypadku ukrywania prawdy przez władze. Natychmiast.
W końcu “dzisiaj”, to “na dziś”. Albo odwrotnie. Po dobrej zmianie oczywiście.

piątek, 28 lutego 2020

Buje

Gwizdali na prezydenta, nie dostaną przyznanych pieniędzy na drogi. Kaszubi. Mają podpisane z wojewodą umowy na finansowanie, uroczyście, ze zdjęciami. Zawarli już umowy z wykonawcami i… telefon z województwa oznajmił, że pieniędzy nie będzie. Tym razem bez pamiątkowej fotografii.
Prezydent jest prezydentem wszystkich Polaków. Ale nie tych chyba, co na niego gwiżdżą. No dobrze, ale co do tego mają drogi? Na Kaszubach są przecież też zwolennicy dobrej zmiany. Dlaczego mają łamać resory swoich pojazdów? Bo ziomkowie są nieprawomyślni? Przecież się kaszubskich dobrozmieńców nie przeniesie w regiony mniej rozgwizdane.
O przyznaniu dotacji decyduje się na podstawie merytorycznych przesłanek. Na pewno nie należą do nich gwizdy. Bezzasadne zaś odstąpienie od umowy powoduje konsekwencje, które obciążają odstępującego. Wygląda więc tak, że albo władza przekona sąd o tym, że gwizdanie wyklucza zdolność do korzystania z państwowych dotacji, albo zapłaci karę.
Chyba że sędzia Tuleya zostanie ukarany przez Izbę Dyscyplinarną. przed którą się nie pojawi. I to dopiero będzie. Bo nie tylko poprzez jawność rozprawy, ale przez orzeczenie o konieczności prowadzenia śledztwa w sprawie podejrzeń władzy o nieprawidłowości pośrednio zakwestionował jej nieomylność. Wtedy inni się zastanowią, zanim… itd. Ale mecenas Wawrykiewicz jest przekonany, że dobra zmiana niczego tu nie ugra.
Interesujące. A może ten odwołujący dotacje telefon to tylko żart? Nie ma przecież zakazu telefonicznego dowcipkowania. A przedwiośnie to ponury wielce czas. Każda facecja jest w takich warunkach cenna. Pozwala się wznieść ponad szarość.
A bez skrzydeł to nawet młodość się nie wznosi "nad poziomy".

czwartek, 27 lutego 2020

Możliwości

Na wszelkie działania związane z koronawirusem” mają “dwieście milionów” (sic!) rezerwy. To 10 razy mniej, niż nie chcą dodatkowo dać na zwalczanie raka, które jakoby jest uposażone należycie. Czyli w istocie nie mają wiele, wirus sam się ma swoją koroną udławić.
Chyba że tego nie zrobi. Wtedy by pierwszy raz nie mogli skończyć na gadaniu. Musieliby działać. A początki są kiepskie. W samolotach, gdzie pasażerowie mają być sprawdzani jeszcze w powietrzu brakuje termometrów, apteki nie mają informacji o sposobach zwalczania zarazy, tylko sześć laboratoriów w kraju prowadzi analizy próbek z podejrzeniem występowania w nich koronawirusa. Niemniej dobrozmieńcy kuszą los zapowiadając, że zaraza na pewno do nas trafi.
Bo jest i inna strona medalu. Koronawirus znakomicie przesłania partyjną prozę. "Wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy toczy się gigantyczna wojna" - mówi Michał Kamiński [Do Rzeczy]. Zna to środowisko i jego słabości. Prezydent wezwał więc marszałek Sejmu, aby w trybie pilnym zwołała posiedzenie. Rząd ma na nim przedstawić informację na temat epidemii. Zastrzega, że "nie w Polsce. W Europie". Znamienne podkreślenie w ustach kogoś, kto przedtem kwestionował związki z Zachodem.
Problem zaś z epidemią może być poważny. Wymieniono szefów państwowych instytucji z fachowych na lojalnych. Niepaństwowe zepchnięto na margines. Jak to wyszło, doświadczyły konie arabskie w Janowie Podlaskim. Nie dała im rady nawet niemiecka okupacja a dobrej zmianie wystarczyło kilka miesięcy, aby ją gruntownie zmienić.
Możemy się zatem zmierzyć z problemem, który jest zdolny ugodzić we wszystkich Polaków, niezależnie od przyznawanego sortu. Może zatem być niedobrze, ale tylko jak mamy pecha. W końcu rzeczony mikrob jest mniej zjadliwy od poprzednich. Nawet mniej od zwykłej grypy, która w tym sezonie położyła już u nas do łóżka dwieście tysięcy ludzi a sześciu zabiła.
Miejmy więc nadzieję, że jednak nie będziemy musieli zapłacić za skłonność do populizmu. Przecież dość już oberwaliśmy od losu, to może niech ten ukoronowany wirus innych sobie teraz podoświadcza.

środa, 26 lutego 2020

Łowcy

Wirus i jego korona, czy jakoś tak. Ostatnio jak tylko dobra zmiana czegoś nie wykręci, pozbawione sensacji media straszą mikrobem. Puszczyk, który kiedyś głosem redaktora TVN przerażał ptasią grypą i mobilizował opinię publiczną do presji na Ewę Kopacz, aby jej ministerstwo za miliardy kupiło niepotrzebne szczepionki, teraz opowiada o pustych półkach we włoskich sklepach. Chce Polaków przerazić kryzysem i skłonić do zapomnianego już magazynowania cukru i mąki? Giełda i tak dołuje.
Na razie podróżni, przybywający z Włoch i Chin są poddawani pomiarowi temperatury organizmu. Rzecz już chyba po herbacie. Jeżeli wirus się w kimś tak rozmnożył, że ów gorączkuje, zdążył też przeskoczyć na paru jego sąsiadów. Na dobrą więc sprawę cały samolot z pasażerami by trzeba było odesłać w kosmos. Ale może dopiero po ustaleniu, że to ów niecny mikrob był sprawcą niedyspozycji?
Na razie przybysze z Italii wiszą u nas formalnie pomiędzy niebem i ziemią. Póki się bowiem nie okaże, czy są chorzy, nie mają zwolnień lekarskich, urlop już wykorzystali a do pracy nie mogą chodzić.
Nie można jednak twierdzić, że mamy staroświeckie metody. Dawniej w takich wypadkach zakazywano stosowania wody. Do osiemnastego roku życia w ogóle, bo mogła zniweczyć działanie chrztu. Potem dla ochrony zdrowia. Miała bowiem sprowadzać nie tylko głupotę, ale i utratę wzroku, przeziębienie, bóle zębów, podgrzana natomiast wyzwalała grzeszne myśli. Nade wszystko zaś rozluźniała skórę, dając morowemu powietrzu dostęp do wnętrza ciała.
Tak czy owak rzeczony puszczyk, komentujący pomiary temperatury przez marsowo się prezentujących funkcjonariuszy — tu “na dzień dzisiejszy” występuje tylko minister — też dobrze spełni rolę paska grozy z wiadomej TV. Cierpiący więc gorączkę bez problemu się udadzą gdzie należy, aby tam przebyć testy.
Szczęśliwie jesteśmy na krańcu świata. Zarówno tego cywilizowanego jak i przeciwnie. Niesporo więc do nas wszelkim nowinkom. Nawet takim, jak zarazek. No chyba że to ASF, afrykański pomór świń. Ten jednak pewnie tylko z powodu niekorzystnego położenia Radomia do nas trafił. Zabija zwierzęta. W dodatku dzikie. No i nadające się na trofeum.
Bo to wszystko i tak raczej na pokaz.

wtorek, 25 lutego 2020

Powtórki

PiS jako obrońca kobiet podejmuje zmagania na rzecz napadniętej niewiasty. Tymczasem nawet podporządkowana ministrowi prokuratura odmówiła ścigania sprawcy rzeczonego deliktu [Dominika Wielowieyska]. Historia z napadem na bronioną przez partię prawniczkę, niezależnie od paluszka pani Joanny zepchnęła też kandydata dobrej zmiany w tło wydarzeń.
Z drugiej strony wyrzeczono się konwencji antyprzemocowej. Więcej, nie dofinansowano Niebieskiej Linii [Renata Grochal]. Dobrozmieńcy więc znowu się będą musieli pogodzić ze sprzecznością i znowu dowiodą tym swego skąpstwa poznawczego [Jacek Santorski]. Wszak jak się nie musi, to się nie myśli. Ciekawe czy dotyczy to też pań z ich środowiska? Dostrzegą dowcip skryty w kontrowersyjnym grepsie “jak się baby nie bije, to w niej wątroba gnije”?
Daniel Olbrychski przypomniał znamienne w tym kontekście słowa Andrzeja Wajdy. Reżyser po czerwcowych wyborach, na posiedzeniu Klubu Obywatelskiego, podczas dyskusji o strategii przekazu powiedział: “zakładacie że Polacy chcą się leczyć u lekarzy, a oni wolą znachorów”.
Nic więc dziwnego, że w takich warunkach zanika dobro wspólne. Wybija się partyjne. Jakoby patriotyczne. Dla uzasadnienia tego służy swoisty rytuał, po który polityka sięga zawsze, kiedy nieskuteczne się okazują racjonalne środki. Czci się wtedy, mianuje, stawia pomniki. Propagandyści najchętniej odwołują się wówczas do symboli nacjonalizmu, wspieranego fałszami historycznymi, mitami.
Teraz rzecz jakby zarzucono i dzieje się źle. Notowania Andrzeja Dudy spadają, Zjednoczonej Prawicy również. Nic dziwnego, że zwołano wczoraj w alarmowym trybie tajne posiedzenie klubu PiS z udziałem prezydenta.
Tymczasem Do Rzeczy przypomina, że Zbigniew Girzyński dziesięć lat temu chciał się ubiegać o prezesurę w PiS. Andrzej Mastalerek wprost powiada, że przegra zakład, w którym obstawiał wygraną w pierwszej turze kandydata dobrej zmiany. W dodatku prezentując rewerencję wobec pań ustawiono się jednak po stronie feministek.
Dziwne to wszystko. Dawniej też mówiono, że kiedy nie dopisują zbiory, zbiera się egzekutywa. Ale teraz chyba nie wypada tego przypominać. Dziwne.

poniedziałek, 24 lutego 2020

Święcenie

Niedziela. Na ulicach pusto. Jeżdżą tramwaje, pracują media, stacje benzynowe, restauracje, policja, szpitale, księża. Wieczorem jeszcze kina, teatry, filharmonia. Ale kto tam pójdzie? Zwłaszcza jak się wcześniej napije.
Bo w nielicznych czynnych sklepach można kupić wódę. Inne są zamknięte. Może z wyjątkiem tych, co zawarły porozumienie ze znanym radiem. Bo rodzina ma być razem, a nie w pracy.
Chociaż może nie bardzo. Przecież i tak ludzie w święta pracują. Ale zakaz handlu w niedzielę dotknął wszystkich i wszystkim dał sygnał o potędze władzy. Macie dolegliwość i macie się z niej cieszyć. Bo nam się tak podobało.
Na tym też polegała odmienność komuny od innych satrapii. Tamte tylko dawały w kość. Bolszewię trzeba było za to jeszcze wielbić.
No i pogoda też się do tego stosuje. Przynajmniej wczoraj. Lało. Czyli nuda. Bo nie lektura. Wszak nie czytamy.
Pijemy za to więcej jak za komuny. Da się więc przeżyć. A jak kto nie chce, droga wolna. Liczba prób samobójstwa wśród dzieci i młodzieży podwoiła się od czasu dobrej zmiany. Wiadomo, że jak się kto napije to wyrywny jest bardziej, a jak nie, to bardziej smutny.
Poza tym wszystko w porządku. Święciło się.

niedziela, 23 lutego 2020

Los

"Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie " [Herbert] 
Nie tylko obrażają, nawet prezentując wiadomy palec, ale mogą i pogryźć. Tak by wynikało z informacji obiegających wczoraj media. Dopiero początek kampanii, a propaganda już sięga bruku. Więcej, wciąga w nieczysty wir coraz to nowe kręgi komentatorów, grożąc wkręceniem się w dno i otwarciem jeszcze ciemniejszej rzeczywistości.
To zaś było dotąd niewątpliwą specjalnością dobrej zmiany. Od początku posługiwała się niegodziwymi insynuacjami, posądzając adwersarzy o zdradę, fałszowanie wyborów, złodziejstwo, ogólnie o “co to pan wisz, a ja rozumie.” Rzecz jednak w odróżnieniu od felietonów Wiecha była mało zabawna. Szczególnie kiedy polityczni przeciwnicy się dowiedzieli, że nie tylko mają zdradzieckie mordy i są kanaliami, ale i mają krew na rękach a w ogóle to są animalnym elementem.
Rzeczywistość jest rozpoznawana poprzez redukcję jej zawiłości do fragmentów znanych z doświadczenia. Jeżeli więc ma się za sobą upokarzające przeżycia, wszędzie się widzi zło, kanalie, fałsz i poróbstwo. Reakcja na nie buduje tożsamość, ta zaś tworzy wizerunek. Teraz więc cokolwiek się bulwersującego stanie, obciąża dobrozmieńców. Sami odsłonili mało zachęcające oblicze. Jak ten, co to nie wiadomo czy jemu ukradli rower, czy on to zrobił, ale lepiej się od niego trzymać z daleka.
— To wielka klęska PiS-u, także moralna, bo pokazuje, że nic z tego, co zapowiadali – ani wzmocnienie państwa, ani zasad elementarnej uczciwości – nie zostało wprowadzone. Przypomnę, że okazało się, że politycy PiS-u rabowali kontenery PCK, a pieniądze wykorzystywali na swoje cele lub kampanię wyborczą. To kompletne bankructwo moralne partii, która wyrosła na walce z domniemaną korupcją, a tymczasem wszystko jest na odwrót — mówi portalowi Wiadomo.co Tomasz Siemoniak.
Obserwowane zatem spowolnienie wysiłków sztabu prezydenta Dudy nie ma swoich powodów w tym, że jak to chce widzieć redaktor Kolanko, zamiast walczyć o reelekcję swego kandydata, zajęto się aresztowaniami. To spiętrzenie absurdów powoduje, że wszystko co w nich złe, obciąża władze. Ono spycha dobrozmiennych strategów do defensywy. A z niej się bardzo kiepsko wychodzi i na ogół z wielkimi stratami.

sobota, 22 lutego 2020

Podstęp

Koszta wywozu śmieci wzrastają wielokrotnie, bo wymaga tego segregacja, do której jednak zobowiązano… płatników czynszu. Wszystko zaś ma służyć odzyskaniu surowców wtórnych, co jest oczywistą korzyścią dla środowiska. Nic tak bowiem go nie niszczy jak górnictwo. No i ogólnie ma być taniej, bo odzyskane, tanie surowce to także tanie produkty, lepsza jakość życia. Opakowania zaś jednorazowe mają być z papieru, czyli z drewna, a lasy to przyroda, którą również trzeba chronić.
Jawi się tu kilka pytań. Po pierwsze więc, kto korzysta na tym, że na koszt mieszkańców dostanie pod nos gotowe i posegregowane surowce? Po drugie kto wymyślił powrót do papierowych toreb, malowniczo się niegdyś prezentujących w rękach gwiazd amerykańskich filmów z połowy ubiegłego wieku? Kto w ogóle wymyślił postęp dekretowany od góry? A jeżeli już, to dlaczego go wdraża metodami gospodarki nakazowo rozdzielczej?
Przecież jest oczywiste, że mieszkańcy by chętnie segregowali śmieci, gdyby to przynosiło im wymierne oszczędności. To by wymagało, aby powstał rynek odpadów wtórnych. Aby go stworzyć, trzeba by albo odczekać do upowszechnienia dolegliwości na skutek mnożących się składowisk, albo stworzyć finansowe warunki dla opłacalności utylizacji śmieci. W tym celu właśnie wymyślono politykę podatkową. Przecież nie po to aby karmić propagandę czy jakąś księżycową podkomisję.
Skoro się jednak mentalnie tkwi w Peerelu, to najbardziej nawet słuszne pomysły władzy muszą oznaczać finansowe straty dla obywateli. Aliści kiedy dla poprawy jakości życia tak naprawdę ma się dla nich  prezentację pulchnego paluszka współczesnej gwiazdy — liczby oglądających go jednocześnie może mu pozazdrościć figura Jayne Mansfield — to czego wymagać więcej?

piątek, 21 lutego 2020

Mowa

Wolność słowa. Wedle pani mecenas i szefowej kampanii wyborczej prezydenta Dudy to też odpowiedzialność za słowo. Ma rację. Zwłaszcza hejt wkracza w sferę wolności innego człowieka. To jednak oznacza przekroczenie granicy chronionej już innymi przepisami. Nie ma przeto powodów, aby ograniczać swobodę wypowiedzi dla uniknięcia obelg w polityce.
Zabrzmiało to jednak jak sugerowanie rewizji prawa do wolności słowa. Rzecz zaskakuje tym bardziej, że na imprezie wyborczej w 2015 roku ku radości otoczenia obecnego prezydenta Janusz Rewiński obwieścił, iż Platforma Obywatelska to WSI. O zdradzieckich mordach, kanaliach i animalnym elemencie nie ma już co wspominać. Jedno i drugie to przecież hejt.
Ten zaś w politycznym zastosowaniu poprzez zohydzenie lub nawet odczłowieczenie przeciwnika ma formacji hejtera zapewnić większość w wyborach, czyli przeczy istocie demokracji. Nawet jednak walki z hejtem nie można prowadzić ograniczając obywatelowi prawo do krytyki. To by przypominało głośne wczoraj odnowienie fresku w Niemczy "na zasadzie zamalowania" .
Krytyką zaś nie jest pomówienie, nie mówiąc o obeldze. Sprawa stara jak świat. Odpowiedzialnością za słowo jest świadomość, że każdy ma prawo do własnej godności. Nawet jak się niedorzecznie wypowiada. Można mu to wytknąć, nawet ostro, ale bez obraźliwych porównań czy insynuacji.
Wydaje się to oczywiste, ale okazuje się, że stawiane w wątpliwość. Może tylko dla potrzeb kampanii wyborczej, ale jeśli nie tylko?

czwartek, 20 lutego 2020

Pożeranie

Zatrzymali agenta Tomka. Wkroczyli także do domów Mariana Banasia i siedziby NIK. Zdaniem szefa Izby bezprawnie. Wedle wielu komentatorów starają się tak przykryć paluszek pani Joanny. A by wystarczyło przeprosić za faka i przekazać pieniądze na onkologię. Byłoby przyzwoicie. A tak? Wygląda jak orkan w gremiach władzy. Zwłaszcza że NIK równocześnie rozpoczęła kontrolę w Prokuraturze Krajowej. Wzajemną chyba.
Ludzie zaangażowani w politykę zawsze pamiętają wiarygodne argumenty, padające z ust popieranych przez nich działaczy i niewiarygodne, głoszone przez przeciwników. Inne zapadają w niepamięć. Chroni to obserwatorów parlamentarnych zmagań przed dysonansem poznawczym.
Kiedy więc ktoś wierzy, że gorszy sort i animalny element czyha na jego tożsamość, z radością przyjmuje stwierdzenie, że chorzy na raka mają dość pieniędzy a rządowa telewizja mało, bo wykształciuchy nie płacą abonamentu. Dla nich więc wycofanie się z przegłosowanej ustawy o dopłacie dla TVP byłoby tchórzostwem. Gorszy sort ma wobec tego nowe powody do rozdzierania szat, ale czyni to stale, w związku z tym “biało-czerwona drużyna” jest bezpieczna.
Dobrozmieńcy też wyszukali w medialnych archiwach gest posłanki PO sprzed lat, przypominający podrzynanie gardła i za usprawiedliwienie siebie uznają, że ona również wtedy nie przeprosiła. To metoda najczęściej stosowana w piaskownicy. “To on zaczął”, tak się to nazywa.
Tym razem jest jednak nowy element. Wojna w rodzinie. Okazuje się, że ofiarą politycznych zmagań padają też ci, którym się coś “po prostu należało”. I tu nie ma żartów.
Kąsa bowiem umierająca monarchia. To stara prawda, głoszona już dawno przez Hemingwaya. Z uznanymi zaś konstatacjami się nie dyskutuje.

środa, 19 lutego 2020

Dialektyka

Wedle profesora Jassema, onkologa, można znacząco poprawić naszą pozycję w walce z nowotworami, jeśli ochrona zdrowia otrzyma dwa miliardy, przeznaczone przez dobrą zmianę na rządowe media. Pod względem ochrony przed rakiem jesteśmy bowiem w ogonie Europy. Około dziesięć tysięcy ludzi w ciągu roku niepotrzebnie umiera na tę chorobę. To mniej jak z powodu smogu, któremu naukowcy przypisują ponad czterdzieści tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie, ale jednak też dużo.
Wszystko to na razie nie przemawia do rządzących polityków. Zdaniem wyrazicieli władz ochrona zdrowia otrzymuje teraz znacznie więcej pieniędzy, niż to było w czasie konsumowania ośmiorniczek. Nie tylko to nie robi na nich wrażenia. Nie przyłączyliśmy się też do europejskiej polityki klimatycznej, rezygnując z miliarda euro i ogłaszając to jako sukces.
Rzeczywistość poznaje się przez konfrontowanie informacji z własnymi doświadczeniami. Kiedy się je kształtowało poprzez osiągnięcia Peerelu, nie ma się wielkiego współczucia dla słabych. Liczy się proletariacka krzepa. W dobrej zmianie więc, podobnie jak w komunizmie przede wszystkim chodzi o zemstę na elitach, a gdy się jej dokona, i tak zapanuje powszechna szczęśliwość. Także więc odpowiadająca jej zdrowotność i ekologia.
Czyli o losie naszych chorych, podobnie jak zresztą o smogu zadecyduje polityczna kalkulacja. To zaś chyba przesądza o finansowym wsparciu propagandy. Bo to przecież świadomość określa byt. Pierwszy zatem sort i tak nie uwierzy, że dobra zmiana jest zła. Posiadacze zaś zdradzieckich mord w żadnym wypadku nie porzucą swoich animalnych preferencji. A wedle jedynie słusznej ideologii centrum u nas nie istnieje. Nie czas więc żałować róż, kiedy płoną lasy.
Czy to przyspieszy upadek dobrej zmiany? Na pewno, niezależnie od przyjętego rozwiązania problemu. Albo zhańbi się ona uległością wobec żądań drugiego sortu, albo udowodni nieczułość na nieszczęście. Wpakowała się bowiem w klasyczną pułapkę arogancji.
Poza tym żadna ideologia nie pasuje do rzeczywistości. Każda jest mitem. W każdej więc wszystkie warianty są błędne.

wtorek, 18 lutego 2020

Karbonariat

Zwały niepotrzebnego węgla mogą zostać usunięte. Podobno górnicy znaleźli sposób. Rozsypią czarne złoto w biurach poselskich rządzącej formacji. W ten sposób zamierzają jej funkcjonariuszy przymusić do tego, aby drogie paliwo wepchnęli elektrowniom, którym jednakowoż URE utrudnia podniesienie cen prądu.
Rząd nie doda też nic do górniczych płac. Ci więc w Polskiej Grupie Górniczej zorganizowali wczoraj dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Delegacja zaś związkowców przywiozła dwa pierwsze worki niechcianego węgla Mateuszowi Morawieckiemu.
Gdyby panowały warunki rynkowe, w elektrowniach węglowych spalano by tani, importowany węgiel, ich prąd by bez interwencji URE był niedrogi, nierentowne kopalnie by zamknięto a zatrudnieni tam górnicy znaleźliby lepsze miejsca pracy. Dotacje zaś do kopalń można by było przeznaczyć na spłatę państwowego długu. Czynne natomiast zakłady płaciłyby pracownikom proporcjonalnie do osiągniętych dochodów. Jak na przykład w piekarniach.
Wszystko się zasadza na tym, co Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła w kontekście zasypywania podziałów. Aby tego dokonać, trzeba mówić prawdę i szanować ludzi. Górników także. Zamiast więc im wmawiać, że socjalistyczne sposoby zarządzania są dobre, trzeba powiedzieć prawdę o nieopłacalności wydobycia z głębokich złóż. Wymaga tego elementarny szacunek.
Wtedy też nie trzeba by się było w komunikacji z opozycją posługiwać środkowym palcem. Wtedy też nie trzeba by się było obawiać składowania węgla na urzędniczym biurku biurokraty.
Ale wtedy by też nie było dobrej zmiany.

poniedziałek, 17 lutego 2020

Konwenanse

Bez Ciebie jestem tak smutny, jak kondukt w deszczu pod wiatr
Bez Ciebie jestem wyzuty z ochoty całej na świat [Przybora].
Nie wpuścili pani Joanny na konwencję. Uznali jednak, że się zachowuje nazbyt niekonwencjonalnie, nawet jak przeciera oczy. Trudno się dziwić, wszak nie przyjęła natychmiast krytyki od samego Prezesa. A przecież wszyscy mają wiedzieć, że on wie lepiej. Kiedy nie wiedzą, a występują w drużynie dobrej zmiany, mogą uznawać kogo innego za tego, co wszystko wie lepiej. Czyli trafiają do kąta. Niczym niegdyś pani Elżbieta, co to uważała, że ona wie lepiej.
Tym razem nie była pani Joanna sama. Smakiem obeszła się też niemała liczba zaproszonych i nie wpuszczonych na konwencję członków partii. A media pieją o znakomitej organizacji przedsięwzięcia. Takie piękne było, amerykańskie. Tylko sala jakby przymała. Jakby chcieli pokazać albo niespodziewanie wielkie zainteresowanie obradami, albo potęgę, dla której nie ma dostatecznie dużego miejsca. Wyszło jak zwykle. A gdyby rzecznikiem kampanii została pani Joanna, może mogło być lepiej?
Prezydent zaś na konwencji mówił o szacunku dla wszystkich Polaków. To by jednak powodowało pewien zgrzyt z pokazaniem faka tym ze zdradzieckimi mordami. Przecież wiadomo, że przed wyborami mają oni zawsze amnestię od animalnej proweniencji. Ale też wyborczy czas zaczyna się dopiero po prezentacji kandydatów.
Tak więc znowu nie wiadomo o co chodzi. Czy pani Joanna się nie dostała, bo za późno przyszła, czy też nie wpuszczono jej, bo się uważa za bardziej wtajemniczoną od Prezesa? I to ma być dobra zmiana?
W Wenezueli rzecz załatwiono radykalnie. Wszyscy wszystko wiedzieli. Jeszcze w osiemdziesiątych latach ubiegłego wieku utworzono tam Ministerstwo Rozwoju Inteligencji Narodu. Zadziałało jak należy. Potem bowiem bez problemu znacjonalizowano, podporządkowano, odzyskano co trzeba i proszę jakiej zmiany od tego czasu doznała ludność tego państwa. Dobrej oczywiście.
Bo słuszna inteligencja się po prostu należy. Wszystkim. 

niedziela, 16 lutego 2020

Intrygi

Bronili list poparcia, jak “ja cię nie mogę”. I rzeczywiście nie udźwignęli. Listy ogłoszono. Okazuje się, że mają formalne wady, które powodują, że niektóre kandydatury mogą być nieważne. Ponieważ głosowano en bloc, także więc na sędziów prawdopodobnie pozbawionych wymaganego poparcia, błąd może obciążać wynik. Nie istniałaby przeto powołana w ten sposób KRS. W najbliższym tygodniu zapowiadane są zatem doniesienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przedstawienia Sejmowi nieprawdziwych dokumentów.
Rzecz się rozwija nader ciekawie. Cała bowiem reforma sądownictwa jest oparta na decyzjach nowej Rady. Kiedy by jej nie było, nie byłoby reformy. Komisja Europejska więc i TSUE nie mają powodów do niepokoju, nic się bowiem jeszcze nie stało. Każdy się przecież może pomylić. Szczególnie pracując w nocy, w harmiderze politycznej kłótni, popędzany wyznaczonym mu czasem.
Aliści jest i druga okoliczność. Oto ktoś przecież przygotował reformę i zaniedbał szczegółów, które ją mogą zlikwidować. Pojawił się więc winny ewentualnego upadku sztandarowego przedsięwzięcia dobrej zmiany. Teraz wystarczy, że się go ujawni, usunie i ma się spokój od przeciwników i zawiedzionych zwolenników.
Wszak “Ludzi należy albo zjednywać sobie pieszczotą, albo niszczyć, bo za drobne krzywdy będą się mścili, a doznawszy wielkich nie będą już w stanie”. No i Prezes by odzyskał swą rolę w partii, zaś Machiavelli, autor cytowanych słów by się okazał zaledwie twórcą pierwocin... makiawelizmu.
Ale wczoraj na konwencji PiS-u usłyszeliśmy jedynie, że “Przez cały czas ostoją obrony Konstytucji i prawa był Andrzej Duda... Ma też inne zalety, żonę”. Słabo to wypadło. Takie hasła nie przykryją nie tylko list, ale i niefortunnego palca pani Joanny. Najwyraźniej minął już w dobrej zmianie czas wielkich posunięć.
Nic więc dodać. No chyba że o tych wiórach, co to lecą tylko w niektórych miejscach, ale zawsze godzą w słabych. A maksyma Machiavellego działa w obie strony.

sobota, 15 lutego 2020

Zaskoczenie

Frommowska konstatacja o sadomasochistycznym usposobieniu zwolenników autokracji znowu się potwierdziła podczas czwartkowych, nocnych obrad Sejmu. Posłanka PiS, po przegranym przez opozycję głosowaniu w sprawie przekazania na potrzeby chorych dwóch miliardów złotych, jak najpierw mówiła przetarła oko a potem, że odgarnęła włosy gestem odczytanym przez salę jako obsceniczny znak pogardy. Przedtem jednak pełnym wyższości uśmiechem reagowała na oburzenie opozycji.
Rzecz dosadnie skwitował Tomasz Lis pisząc na Twitterze, że to iście “PiS - owska terapia onkologiczna. Zamiast leków- TVP info. Jak cię krew zaleje, to i rak zniknie”.
Wracając do meritum, dostrzec w tym można było elementy wymienione przez Ericha Fromma. Najpierw więc w triumfalnym uśmiechu wystąpiła chęć zadania cierpienia bezsilnym oponentom, w całkowitym zaś działaniu powolność wobec autorytetu, mimo że interes partii przedkładał nad potrzeby rodaków.
Tyle tylko że najwyraźniej nie jest nim Prezes. On jako jeden z nielicznych próbował przywieść do porządku autokratycznie usposobioną podwładną. Został jednak potraktowany jak później media, sprowadzeniem problemu do gestu wywołanego niesfornymi włosami. Nie było też natychmiastowych przeprosin za spowodowane nieporozumienie. Nastąpiły dopiero następnego dnia i, jak uważa Krzysztof Luft, raczej za wywołane nim ataki na PiS.
Nic więc dziwnego, że jak pokazano w Szkle Kontaktowym Prezes zbladł wysłuchując wyjaśnień sprawczyni zamieszania. Najwyraźniej uświadomił sobie, że ideologia uciekła mu do przodu. Okazało się zatem, że to nie chorzy są najbardziej przegrani. Porażkę poniósł twórca dobrej zmiany. I to chyba dotkliwą.

piątek, 14 lutego 2020

Prawomyślność

PiS składa w Sejmie projekt uchwały zawierającej protest przeciwko mowie nienawiści. Dominika Wielowieyska zauważa, że wnioskodawcy chcą chyba ugodzić we własnego prezesa, który z sejmowej trybuny bez żadnego trybu wykrzyczał adwersarzom, że są kanaliami, obnoszącymi zdradzieckie mordy, czy jakoś tak.
Wiceministrowie Wójcik i Warchoł wyjaśnili mediom, co ich zdaniem wynika z raportu NIK, w którym zarzuca się resortowi sprawiedliwości niską skuteczność w odzyskiwaniu mienia pochodzącego z przestępstw. Okazało się, że wedle wymienionych panów zarzuty Izby dotyczą czasów PO. Krzysztof Parchimowicz, prokurator i prezes stowarzyszenia “Lex super omnia” napisał więc na twitterze, że dwaj kolejni Polacy wylecieli w kosmos.
W dodatku wiceminister Kaleta nieostrożnie wdał się w polemikę z mecenasem Giertychem, w której fatalnie wypadł. Tutaj zareagował profesor Sadurski pisząc, że “Po tym, jak Profesor @sjkaleta wyjaśnił francuskim profesorom na czym polega francuskie prawo, przyszła pora na szkolenie polskiej palestry. Podobno następny etap to Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze, gdzie wyjaśni leciwym sędziom zawiłości prawa międzynarodowego”.
Trzeba odnotować oczywistość prawa do krytyki. Jeżeli osoba sprzeciwiająca się czemuś ma stosowne kompetencje, osobowość przyciągającą uwagę, autorytet wtedy jej przekaz jest zauważany. Kpina służy tu do ubarwienia przekazu i podkreślenia elementów kontrowersyjnych. Kiedy jednak sprzeciw jest wyrażany przez anonimowy zespół, pozostaje mu demonstracja. Trzeba wtedy sięgać po transparenty i krzyczeć. W jednym i drugim wypadku obrażanie potępianej osoby jest niedopuszczalne.
Krytyka w plemiennych środowiskach jest przyjmowana jako obelga. Przeczy bowiem istocie paternalizmu, kiedy to istnieje jeden najwyższy autorytet i on jest źródłem prawdy a co za tym idzie prawa i sprawiedliwości. Każdy przejaw odmienności musi tam być tępiony bo podważa jedynie słuszną ideologię, której protagonista nie może się mylić. To właśnie ostatecznie prowadzi do osamotnienia lidera i jego klęski.
W tym kontekście wzmiankowana na wstępie uchwała fatalnie wypada dla wyrazicieli dobrej zmiany. Albo bowiem plemienny sposób pojmowania prawdy prowadzi tu do próby utrącenia opozycji, albo rację ma pani Wielowieyska, dostrzegając w tym próbę dyscyplinowania Prezesa. I tak źle, i tak niedobrze. Nic przeto nie pomoże nagana, udzielona przez zwykłego posła posłance, która opozycji pokazała wczoraj odpowiednik gestu Kozakiewicza.
Błędy popełnia się głównie działając pod presją czasu. Panowie ministrowie by się tym może mogli zasłaniać, ale Sejm? Przecież jest niezawisły.

czwartek, 13 lutego 2020

Pękanie

Bronili tajności list poparcia, jak plotkara cnoty, bo ich zdaniem tego wymagała ochrona danych osobowych. Sędziego, który chciał je czytać pozbawiono możliwości orzekania. I nagle... ujawnią, a raczej, jak głoszą posługując się kancelaryjnymi eufemizmami, rozpoczną procedurę. Jak tylko dostaną uzasadnienie sądowego wyroku. Już drugiego w tej sprawie. Oba nakazują ujawnienie list.
Tymczasem jedynie słuszny portal cichcem otrzymał te kwity i ujawnia je, na nic nie czekając. Pokazuje jednak kto popierał, nie pokazuje kogo.
CBA za zgodą prokuratora przedstawiło materiały śledztwa w sprawie osławionej willi w Kazimierzu. Miała ona nieformalnie należeć do Aleksandra Kwaśniewskiego. Ujawniono także jego podsłuchane rozmowy, co jest oczywistą dolegliwością dla prezydenckiej pary. Rzecz ma stać w opozycji do rewelacji agenta Tomka, utrzymującego publicznie, że sprawa była dęta.
Wedle obeznanych z problemem komentatorów a wbrew oświadczeniu rzecznika Biura ujawnienie materiałów śledztwa jest przyznaniem, że zgromadzone dowody są zbyt słabe, aby je przedstawić sądowi. 
Postępowania administracyjne powinny być jawne, chyba że grożą obrazą moralności, porządkowi publicznemu, bezpieczeństwu państwa lub powodują ujawnienie informacji zastrzeżonych. Także wtedy mogą być utajnione, kiedy naruszają interes prywatny i na wniosek strony postępowania uzna to sąd.
Nagłe pokazanie list poparcia świadczy o niekonsekwencji. Powstaje pytanie, dlaczego przedtem te materiały ukrywano? Może spełniały podobną rolę jak przetrzymywany w Rosji wrak smoleński, absorbując aktywność przeciwników? Albo w obu wypadkach odtajnienia mamy jednak do czynienia z bałaganem, jaki został przez dobrą zmianę wprowadzony w machinę sprawiedliwości? Bo teraz opozycja będzie triumfować.
A może biało-czerwona drużyna jest rozdzierana sprzecznościami tak dalece, że sypią się z niej informacje ukrywane, zanim jeszcze jakoś funkcjonowała?
Kiedy nie ma kota, myszy harcują. Znowu się sprawdza ludowa mądrość?

środa, 12 lutego 2020

Przyczyny

Pielęgniarki mało zarabiają, ale niskie koszta utrzymania w Polsce stanowią rekompensatę tego stanu rzeczy. Taka informacja ma skłonić średni personel medyczny do rezygnacji z protestów?
Roman Giertych stanął przed Izbą Dyscyplinarną SN po wniesieniu przez ministra sprawiedliwości kasacji od uniewinniającego go wyroku. Chodziło tam o jego “słowa, że nie ma podstaw do zarzutów dla Tuska za katastrofę smoleńską, a kto by Tuskowi zarzuty postawił to sam będzie mieć kiedyś zarzuty”.
Wydaje się, że zestawienie obu wczorajszych informacji znakomicie uzasadnia tezę o powodach wspierania lub kontestowania dobrej zmiany. Ludzie bowiem, których inteligencja przewyższa wymagania ich środowiska czują się nim znudzeni. Mało zaś lotni w stosunku do oczekiwań otoczenia popadają we frustrację. Na tym też polega naturalna selekcja, grupująca zwolenników poszczególnych partii politycznych.
Trudno przecież przypuścić, aby ktoś rozsądny wspierał formację zadowoloną z siebie, bo wypłacane za jej sprawą niskie, acz nie głodowe wynagrodzenia w ochronie zdrowia powodują konieczność zawieszania pracy lub likwidacji oddziałów szpitalnych z przyczyny braku personelu. Jeżeli w dodatku z powodów czysto propagandowych próbuje ona karać wyrazicieli własnych opinii. Wszak Izba Dyscyplinarna uwolniła Romana Giertycha od winy, mimo że podsądny zakwestionował jej kompetencje, za co zresztą nałożono na niego grzywnę.
Jest też wariant reagowania na środowisko, który się wymyka przytoczonym konstatacjom. Dzięki niemu także Europa może się dowiedzieć tego, co Polska słyszy od rana do wieczora. Również więc w Strasburgu powalają słuchaczy stwierdzenia o braku kompetencji Unii w sprawie oceny naszej praworządności, nazywanej na tę okazję organizacją sądownictwa. Także o tym, że dobra zmiana stosuje rozwiązania innych państw, którym się jednak niczego nie zarzuca. Aliści takich okazji TVP nie transmituje.
Tak czy owak nic dziwnego, że władzom brakuje funkcjonariuszy na stanowiska wymagające większych kwalifikacji. Wyraźnie też widać powody niskiej jakości dobrozmiennej propagandy. Wspierający bowiem jedynie słuszny system inteligenci albo postępują wbrew niemu a zgodnie ze swoją wiedzą, albo mają skłonność do prowokacji, wydaje się, że tylko dla zwalczenia dręczącej ich nudy.
Trudno się dziwić, że w takich warunkach Polacy są podekscytowani i nie mogą się ze sobą dogadać.

wtorek, 11 lutego 2020

Przesadyzmy

Coraz silniejsza gospodarka, coraz mocniejsza armia, coraz większe znaczenie na mapie Europy. Polska się rozpycha i ma ambicje. To powoduje kontrakcję. Czy wytrzymamy?” Tak Tygodnik_Sieci, jak sam o sobie pisze “odważny tygodnik młodej Polski” buduje dobre samopoczucie dobrej zmiany.
Fromm tłumaczy sukcesy populistów tym, że zapowiadają realizację potrzeb ludzi, którzy nie znajdują w sobie dostatecznej determinacji, aby je zaspokoić samodzielnie. Taka niemożność powoduje stłumioną wrogość do otoczenia. Nie rozładowana zła emocja budzi sadomasochistyczne skłonności. Ludzie dotknięci tą przypadłością z jednej strony odczuwają radość z zadawania psychicznego bólu innym, z drugiej pokornie podporządkowują się wodzowi, za nic sobie mającemu ich inteligencję.
Jeżeli w dodatku, jak zauważa profesor Mikołejko, mamy u nas pokaźny odsetek obywateli, co to “ich chata z kraja”, łatwo sobie wytłumaczyć powody, dla których oczywiste niedorzeczności dotąd nie powodowały odrzucenia oferty dobrozmieńców.
Aliści wszystko do czasu. Dobra zmiana traci poparcie z miesiąca na miesiąc. Najprawdopodobniej żelazny elektorat pozostanie przy niej, ale to poniżej 30% wyborców. Obojętni zaś nie zagłosują na formację, która spowodowała chociażby wzrost cen.
Zwłaszcza że nadal obraża ich inteligencję, każąc wierzyć w oczywiste nieprawdy.

poniedziałek, 10 lutego 2020

Powidoki

Mamy powrót do propagandy z czasów IV Erpe. To dobrozmieńcy są wedle niej atakowani mową nienawiści. Wszak ich dyplomatów nazywano dyplomatołkami. Oni są napastowani przez Komisję Europejską, która sobie uzurpuje lepszą znajomość polskiej Konstytucji, bez reszty przecież zgłębionej przez dobrozmiennych prawników. To Polska pod rządami dobrej zmiany jest państwem prawdziwie demokratycznym, bo postępuje zgodnie z wolą parlamentarnej większości.
I tylko temperament wyrazicieli przeszkadza w tym, aby ludzie nieświadomi rzeczy kupowali stary numer z przemysłem nienawiści. Słowne ekwilibrystyki pani Kempy, przypisującej adwersarzom postępowanie wedle wskazań Moskwy są tu najlepszym przykładem. Także homofobiczne przezwiska konkurentów, propagowane wśród uczestników partyjnego zjazdu.
Rzecz bardzo przypomina czasy stanu wojennego. Wtedy pełne wyrzutu wobec podziemia wypowiedzi Rakowskiego natychmiast dementowały agresywne filipiki któregoś z Albinów, dających twarz ówczesnej propagandzie. A rzeczywistość rychło przekraczała ich wymysły.
Rzecz celnie skwitował Krzysztof Skiba. “Na razie wracamy do PRL, ale z taką ekipą i do jaskiń jeszcze zdążymy” — napisał w felietonie. Nawiązując do odtworzenia w Izraelu daktyli sprzed tysięcy lat dodał, że obecnie “Dzięki waleniu w łeb propagandą i odpowiednim zachętom finansowym, udało się w warunkach laboratoryjnych wyhodować jaskiniowego dzikusa sprzed tysięcy lat”.
Można by cytowane słowa uznać za przykłady niesprawiedliwości, jakie dotykają wyrazicieli dobrej zmiany. Aliści obiektywnie wyrażają również uznanie dla skuteczności poczynań całej formacji. W dodatku wyrażonego w obliczu rzeczonej sugestii, jakoby zgodnie z wolą Rosji Unia działała przeciwko sobie.
Jedno w tym wszystkim jest jednoznaczne, świadomość sromoty upadku Peerelu. Jeżeli bowiem wszystko się w historii powtarza, to nie jest tak źle.

niedziela, 9 lutego 2020

Radości

Dramatem naszych czasów jest to, że głupota zabrała się do myślenia [Jean Cocteau].
Viera Jourova dosadnie określiła naszą reformę sądownictwa jako odpowiednik dywanowego nalotu. W ogóle jej zdaniem realizowana jest ona z finezją operowania łomem. Bo to nie jest reakcja na pojedyncze nieprawidłowości, ale frontalny atak na praworządność pod pozorem ich zwalczania.
"Możecie robić różne ruchy, by ograniczyć moją niezawisłość, ale ona jest we mnie i możecie być pewni, że jak wejdziecie do mego gabinetu to każę Wam wyjść, jak każdemu" pisze na Twitterze sędzia Sądu Rejonowego w Gliwicach. Wzbudził tym zainteresowanie prezydenta, który odpowiada: "Brawo Panie Sędzio! Taką właśnie postawę powinien prezentować Sędzia. Z dala od polityków i polityki, ale też nie ulegać wewnątrzsądowym służbowym i towarzyskim koteriom". Replika jest znamienna: "Może Pan być pewien,że dla mnie najważniejsze jest sprawiedliwość i prawo. Nie interesuje mnie kto jest z prawej, lewej strony. Ale nie pozwolę, by władza wykonawcza ingerowała w sądowniczą".
Rzecz potęguje rozłam w Zjednoczonej Prawicy. Rośnie bowiem napięcie między ziobrystami a gowinowcami, przekonanymi, że toporne działania tych pierwszych zaszkodzą reelekcji prezydenta.
Tymczasem TSUE ma już gotowy projekt postanowienia i ogłosi je w przyszłym tygodniu. Wedle przecieków Izba Dyscyplinarna SN będzie musiała natychmiast zawiesić aktywność i każdy dzień zwłoki w tym względzie będzie kosztował dwa miliony euro.
Jeżeli już się coś po prostu należy dobrozmieńcom, to w żadnym wypadku Brukseli. Chyba że postanowienie zostanie bezzwłocznie wdrożone. Aliści wtedy okaże się, że jesteśmy w Unii drugim sortem i na to są nie zgodzimy. Dumni i bladzi wyjdziemy raczej ze Wspólnot. Bo jeżeli z ich winy, to przecież nie można mieć o to pretensji do dobrej zmiany. Gazeta Polska zorganizowała nawet demonstrację pod hasłem obrony suwerenności. Jest zagrożona przez Unię, broniącą niezawisłości naszych sądów.
Dobra zmiana ma tu też szansę na wykorzystanie zamieszania. Rosnące aspiracje nazbyt ambitnego ministra zderzą się z groźbą polexitu. Prezes zachęca więc ziobrystów do stanowczości, bo jak napisał do nich, nie ma sprawiedliwej Polski bez sprawiedliwych sądów. Rzecz nie do podważenia, pozostaje tylko rozumienie pojęcia sprawiedliwości. Zasada “dziel i rządź” nigdy nie była tak bardzo na czasie.
No i to wszystko dla dobra i chwały narodu. Nic dodać.

sobota, 8 lutego 2020

Konstatacja

Molestowany i gwałcony przez księdza ministrant wygrał w pierwszej instancji proces o odszkodowanie od obu diecezji, do których przenoszono kapłana winnego pedofilii i skazanego za to na siedem lat pozbawienia wolności.
Śledztwo w sprawie dwóch wież w Warszawie, umorzone przez prokuraturę po dziewięciu miesiącach badania, nie będzie kontynuowane. Tak zadecydował sąd, do którego się odwołał Gerald Birgfellner.
Sędziowie olsztyńskiego Sądu Rejonowego na dorocznym zebraniu poparli Pawła Juszczyszyna, bezprawnie ich zdaniem zawieszonego w obowiązkach. Projekt stosownej uchwały został demonstracyjnie podarty przez prezesa rzeczonego sądu. Trzeba tu dodać, że zebrani odrzucili jego roczne sprawozdanie z działalności.
Niezależnie od merytorycznych różnic z wczorajszych doniesień wynika, że nasze sądy nie stoją raczej po niczyjej stronie. Trudno więc chyba mówić o sędziokracji, na którą się uskarżają wyraziciele dobrej zmiany. Trudno też utrzymywać, że ona zdominowała już wymiar sprawiedliwości.
To jednak tylko jednodniowa próbka skutków dobrozmiennej reformy, zmagania bowiem trwają. Aliści solidarność środowiska sędziowskiego prezentuje solidne podstawy. Świadczy o tym właśnie niezależny od wszystkiego tryb orzekania. Arogancja zaś protagonistów dobrozmiennej reformy sądownictwa źle prezentuje ich pewność siebie. 
Nie jest więc jeszcze tak źle, jak by mogło być.

piątek, 7 lutego 2020

Suwerenizacja

Prezes Trybunału Konstytucyjnego nie pojawiła się w Senacie dla przedstawienie tam wymaganego przez prawo sprawozdania. Jak powiada, chciała uchronić Trybunał przed dyskusją, która by podważała jego konstytucyjność.
Tomasz Lis napisał więc na Twitterze, że nie będzie gotowała dla stu. Ma jednego klienta z grona VIP-ów, który ma stałe menu. W Internecie zaś krąży nagranie obecnej sędzi TK, jak przekonywała niegdyś, że sąd konstytucyjny jest w ogóle niepotrzebny. Miał naruszać zasadę demokratyzmu.
Szymon Hołownia wycofał film, gdzie zaprezentował brzozę, jako symbol całej przyrody, którą zamierza oddać państwu pod ochronę, gdyby został prezydentem. Rozpętał nim burzę, bo sam został skrytykowany za profanację katastrofy smoleńskiej, jego natomiast krytycy byli również atakowani właśnie za bezczeszczenie rzeczonej tragedii.
Konkurenci pana Szymona natychmiast podchwycili okazję i potępili rzeczony spot. W ten sposób brzoza zyskała status alegorii w naszej politycznej narracji. Dyskusja zaś nad procedurami demokracji może zawierać szyderstwa. Może też dlatego, że zasady ludowładztwa bardzo się ostatnio rozszerzyły, w wyniku czego może nim być również to, co dawniej uważano za jego zaprzeczenie.
Lud na to wszystko mówi, że poglądy wielu zależą od miejsca, z którego się je wypowiada. Vox populi, vox dei — tak to formułuje sam Prezes. Wiadomo też, dlaczego teraz uznanym przez jedynie słuszną ideologię miejscem dla politycznych dyskusji jest izba, której marszałek wyłącza mikrofon niewygodnemu uczestnikowi dyskusji.
Wracając do meritum trzeba zauważyć, że wedle wczorajszych doniesień brzoza wygrywa w konkurencji z demokracją. Hipokryzja zaś stała się wzajemnym, uniwersalnym więc zarzutem, wykorzystywanym przez całą klasę polityczną.
Jednak wybory, akt ściśle polityczny zjednoczyły jakoś naród.

czwartek, 6 lutego 2020

Potop

PiS to taka partia, która na autostradę wjechała pod prąd i na wszystkich się wydziera, że źle jadą [Internet].
Ustawa o sądach uchodzi za prowokację wobec Unii. Już sam fakt jej podpisania w drugim dniu odwiedzin prezydenta Francji jest wielce wymowny.
Kolejnym znakiem czasu jest zawieszenie sędziego Juszczyszyna w obowiązkach. Jak zauważa profesor Strzembosz, nowa Izba Dyscyplinarna nie jest legalnym sądem i niezależna prokuratura już by wszczęła postępowanie w sprawie podejrzenia o utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości. Ponieważ jednak nie jest od polityków niezależna, nie jest w stanie ich kontrolować.
W ukochanym przez Prezesa, czyli także przez dobrozmieńców “Potopie” jest scena, w której Zagłoba proponuje, aby Szwedzi wystawili tuzin bodaj swoich “statystów”, a on tylko jednego Rocha Kowalskiego przeciwko nim stawi i się okaże kto wygra.
Przemoc, nawet symboliczna jest zawsze na krótką metę skuteczna. I zawsze odnosi spektakularne, acz chwilowe sukcesy. Na tym właśnie polega demokracja, że ją uniemożliwia, bo wbrew wulgarnemu pojmowaniu ludowładztwa broni praw mniejszości.
I bardzo słusznie. Bo to właśnie preferujaca “statystów” Szwecja przetrwała dziejowe burze i jej dobrobyt jest teraz powodem do zazdrości dla najbogatszych państw świata. Preferująca zaś “dorodną młodzież” Rzeczpospolita upadła niebawem i nadal z trudem oraz malejącym na razie powodzeniem broni się przed dyktaturą.
Kolejny krok w stronę polexitu mamy po podpisaniu rzeczonej ustawy za sobą. Radość zatem wyrazicieli dobrej zmiany jest zupełnie zrozumiała. Trudno w tym kontekście nie przypomnieć zakończenia Rewizora: “Z czego się śmiejecie, z siebie samych się śmiejecie”.

środa, 5 lutego 2020

Przesłania

Świat jest stworzony ze słów. [Olga Tokarczuk]
Należy umieć patrzeć historii w twarz. Europejczyków łączy tragiczna przeszłość. Nie możemy być jej więźniami. Należy w sobie wykrzesać odwagę do wyciągania na przyszłość wniosków z tego, co było. Tym bardziej, kiedy się ma takie tradycje walki o wolność, jaką mają Polacy.
Widoczne są u nas pokusy, aby negować 1989 rok, aby zepchnąć w niebyt to, co pozostawili Kuroń, Geremek, Michnik. Widać żal do Zachodu, który w czasach niewoli czasem pozostawał wobec naszego narodu obojętny. Tymczasem zwycięstwo, które ostatecznie odniosła wtedy Polska jest jednym z najbardziej znaczących epizodów najnowszej historii świata. Rzecz więc trzeba przemyśleć na nowo.
Europa to nie tylko jedność geograficzna. To również jedność polityczna. Mocarstwa ją rozdarły w XX wieku. A Europa to nie tylko wspólny rynek, to również wspólnota dziedzictwa, myśli, wartości. To polityczny i cywilizacyjny cokół, który Polska również budowała.
Historia może poszła ostatnio zbyt szybko, co powoduje też chęć jej zawrócenia do czasu EWG. Jeżeli jednak z tego powodu pozostaniemy wyłącznie przy gospodarczej współpracy, porzucając polityczną, znowu dojdzie do podziałów. A już zupełnie nie jest wyjściem dla Polski zamknięcie się na świat zewnętrzny.
Nie jesteśmy w Europie ani anty, ani prorosyjscy. Jesteśmy proeuropejscy. Traktat o zakazie lokowania rakiet średniego zasięgu w pobliżu granic został jednostronnie wypowiedziany przez Amerykę. W wyniku tego Polska straciła ochronę, jaką jej zapewniał. Dlatego musimy uzupełnić NATO i podjąć starania o dodatkowe zabezpieczenia naszego wspólnego bezpieczeństwa.
Najbliższy kryzys dla Europy spowoduje demografia. Musimy być gotowi na przezwyciężenie skutków starzenia się społeczeństwa. Ekologia daje równie stanowcze ostrzeżenia. Musimy odejść od technologii węgla, którą w Polsce zaprowadzili zaborcy. To egzystencjalny obowiązek.
Trzeba zapewnić technologiczną suwerenność Europy. Nie możemy stale liczyć na nabytki od rywalizujących ze sobą mocarstw. Dlatego sami musimy rozwijać nasze możliwości. Nie możemy się tedy opóźniać w integracji, bo zbyt wiele nas czeka zagrożeń.
Takie mniej więcej tezy przedstawił Emmanuel Macron w Krakowie. Polityka to także teatr, a za kulisami każdego dobrego spektaklu panuje chaos. Może dlatego nasz prezydent podpisał wiadomą ustawę? Przecież w żadnym spektaklu władca nie ustępuje. W przeciwnym wypadku nie byłoby dramatu.

wtorek, 4 lutego 2020

Tajemnica

— Umieją hejtować, nie potrafią rządzić — pisał niedawno Cezary Michalski, podając cały szereg potwierdzających to przykładów. W tym wszystkim specjalną rolę gra cały szereg przywilejów, którymi dobrozmieńcy utrzymują przy sobie odpowiednią liczbę beneficjantów, pozostających stale do dyspozycji. Nawet jeżeli są na chudym dość państwowym garnuszku, to członkowie ich rodzin mają okazję do “przejechania się na karuzeli stanowisk w spółkach skarbu państwa” co kompensuje dygnitarzom straty.
Argumentacja publicysty jest trudna do podważenia, bo wyjaśnia też zagraniczne porażki dobrej zmiany. Tam się nie da stworzyć kamaryli, a godnościowa retoryka i poprawiająca przeszłość polityka historyczna wraz z obowiązkowym prezentowaniem odpowiedników pierwszeństwa w jadaniu widelcem budzi szyderstwa zagranicznych mediów, których się nie daje zagrzebać w propagandowym śmietniku.
W rezultacie za granicą dotąd trudno było znaleźć takich polityków, którzy by chcieli z naszymi rozmawiać. W tej sytuacji zrozumiała jest radość z wizyty prezydenta Francji. Jasne są także powody do jej prezentowania w mediach. Wszak Kompania Honorowa niezmiennie imponuje, a nasz hymn, nawet odśpiewany gościowi przez Andrzeja Dudę wspaniale współgra z Marsylianką, nie ustępując jej urodą.
Mamy więc możliwość odbudowy Trójkąta Weimarskiego, wspólnej z Francją unijnej polityki finansowej, obronnej (udział w opracowaniu czołgu najnowszej generacji) polityki klimatycznej, zacieśnienia gospodarczej wymiany z Francją. Czy obecna ekipa rządząca Polską zdoła sobie w Unii zapewnić pozycję Wielkiej Brytanii? Jeżeli wobec prezydenta Francji wbrew wszystkiemu premier mówi, że reformując sądy dobra zmiana postępuje zgodnie z wartościami europejskimi?
I co na to fraternizowanie się Prezes? Bo tu cały jest ambaras. Nasz nieformalny ustrój uniemożliwia raczej normalne kontakty zagraniczne. Tak jak się urządziliśmy, można się z zagranicą kłócić, ale nie współpracować. Zobaczmy więc konsekwencje. Poczekajmy z zadowoleniem z otwarcia na Zachód.

poniedziałek, 3 lutego 2020

Oczywistości

Unia to Związek Radziecki, bo narzuca. Tak się rzecz kojarzy wyrazicielowi Konfederacji i dlatego integracja z Europą jest mu wstrętna. Jawią się tu dwa zagadnienia. Pierwsze to problem narzucania, drugi to przewaga współpracy nad rywalizacją.
Unia wymaga stosowania się do zasad, na jakie się zgodziły państwa przystępujące do integracji. Warunkiem przyjęcia były takie sformułowania w ich Konstytucji, które zapewniają praworządność, trójpodział władzy i przestrzeganie praw człowieka. Gwarantuje to przewidywalność i bezkonfliktowość krajów o takim ustroju. Nic dziwnego, że naród, któremu się marzy satrapia nie ma tam wstępu. Kiedy zaś jeden z uczestników wspólnoty zwariuje, jest upominany.
Współpraca zaś państw w odróżnieniu od rywalizacji przyniosła Europie pokój, trwający od trzech pokoleń. Rzecz niebywała od czasu zasiedlenia kontynentu. Więcej, upowszechniła też dobrobyt. Odkryto i wdrożono więc sposób na odwieczne dążenie ludzkości. Realizowano je siłą od czasów starożytnych, budując imperia. Szczytowym tego osiągnięciem jest właśnie Związek Radziecki. Okazało się jednak, że dobrowolna integracja jest dużo bardziej efektywna.
Przyczyny negowania tej konstatacji wynikają też ze spadku czytelnictwa, jak wynika z popularnego w Internecie wykresu, nasilającemu się od czasu dobrej zmiany. Bartłomiej Sienkiewicz skwitował to na Twitterze tak: “A potem się dziwimy skąd wzięli się w Ojczyźnie miłej płaskoziemcy, antyszczepionkowcy, przyjaciele Putina i zwolennicy wyjścia z UE. A, i pani Kempa”.
Reasumując, kiedy się pozostawi rywalizację jednostkom a państwa nakłoni do współpracy, ma się pokój i sytość. Postępując odwrotnie ma się wojnę i głód. Polacy wybrali pierwsze rozwiązanie i jak pokazują badania opinii publicznej, zamierzają w tym trwać. Nie jesteśmy więc “głupim polskim ludem”. I niech tak zostanie.

niedziela, 2 lutego 2020

Epidemia

Wirus. Wszędzie go pełno. Wychyla się spoza sylwetek przejętych reporterek TV, słychać go w radiu. Niczym Twardowski Mickiewicza “śmieszy, tumani, przestrasza”. Niegdyś gołębie takiego przenosiły, teraz podobno nietoperze.
Na ekranach pojawiają się dygnitarze, sprawiający wrażenie żywcem wyjętych ze “Straży nocnej” Rembrandta. Zapewniają, że jesteśmy przygotowani i że u nas nie ma owego chińskiego straszliwca, ale niezawodnie się zjawi. Dlatego gotowi jesteśmy, jak mało kto. Niech się tylko pokaże, to zobaczy.
Po licznych reformach i doniesieniach o umieraniu w szpitalnych poczekalniach trudno jednak nie poczuć dreszczy. Zwłaszcza że i tak się nic nie poradzi. Maski chronią jedynie przed rozpylaniem kropelek i to w pierwszych chwilach od ich nałożenia. Potem tylko opóźniają nieco emisję wydzielin kichającego nosiciela.
Nie ma również na to paskudztwo lekarstwa. To akurat ma też dobrą stronę. Nie widać w TV wszystko lepiej wiedzącego dziennikarza. On w trakcie poprzedniej epidemii przez paniczne wezwania z anteny próbował ówczesną minister Kopacz przymusić do zakupu niepotrzebnych wtedy szczepionek. Kosztowałyby równowartość paru chyba amerykańskich myśliwców wysokiej generacji.
Rozsądny człowiek nie zaprząta sobie głowy tym, na co nie ma wpływu. Nie szalejmy zatem. Zima się przecież kończy i niebawem znowu zaśpiewają ptaki. One nie są winne temu, że ludzie zapadają na choroby.

sobota, 1 lutego 2020

Koszta

Kupujemy 32 myśliwce F-35 za 4,6 mld $. Belgowie kupili 34 egzemplarze za 4,4 mld. Albo więc nasze samoloty będą dużo nowocześniejsze, albo dużo droższe. Od siebie samych. Tymczasem system antyrakietowy dalekiego zasięgu pozostaje w zawieszeniu? Będziemy odstraszać nie chroniąc własnego terytorium?
LOT jako jedna z ostatnich dużych linii lotniczych rezygnuje z powodu zarazy z dalszego wykorzystywania ostrożności konkurencji i zawiesza rejsy do Pekinu. Turcy postąpili podobnie. Ktoś skłonny do niewczesnych żartów mógłby powiedzieć, że jak wraz z nami są przez Radę Europy trapieni monitoringiem demokracji, to nie mogą inaczej.
Zwrot retoryczny ”bajońskie sumy” pochodzi od nabycia przez Księstwo Warszawskie wieloletnich francuskich wierzytelności, przez Napoleona zdobytych na Prusakach. Zapłaciliśmy połowę ich wartości, jako cenę za całość. Nie odzyskaliśmy jednak wiele od dłużników, bo Księstwo rychło upadło. Aliści nie wypadało odmówić Cesarzowi, wszak gwarantował istnienie państwa.
Jak pokazują nasze lotnicze przedsięwzięcia, z jednej strony zabiegamy o finanse, podejmując ryzyko przywiezienia do Polski epidemii, omijane przez inne państwa, z drugiej dokonujemy drogich zakupów. Nie da się tu zatem przemilczeć problemu moralności w biznesie.
— Postępuj tak, byś człowieczeństwa zarówno w twej osobie, jak też w osobie każdego innego używał zawsze jako celu, nigdy jako środka — pisał niegdyś Kant. W tym świetle ryzyko, podejmowane kosztem rodaków przez naszego przedsiębiorcę lotniczego, jak również handel samolotami z zaoceanicznym mocarzem sprawiają wrażenie, iż Polaków się traktuje przedmiotowo.
A przecież wystarczyłoby mieć świadomość, że jesteśmy niezbędnym składnikiem Unii Europejskiej, aby rozumieć, że jej celem jest także nasze dobro. Taniej więc by chyba było handlować bronią z Europą i naśladować raczej jej moralność.
Chyba że traktujemy UE jako wyimaginowaną wspólnotę, z której nic nie wynika. Wtedy trzeba płacić .
W końcu biznes, to głównie kwestia psychologii.