Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 31 lipca 2018

Schemat

Algorytm wyznaczył już Karol Marks. Wychowany był w żydowskiej tradycji badania pisma, traktującego o boskich prawidłach kierujących historią, podobnie jak prawa mechaniki decydują na przykład o kierunku ruchu. Wprawdzie się wyrzekł swego pochodzenia, ale dzięki rabinicznym metodom badawczym zbudował teorię robotniczej rewolucji ani razu nie odwiedzając fabryki. Wystarczyło mu tylko prześledzenie literatury. Wstręt zaś do własnego środowiska był w nim dostatecznie silny, aby szukał sposobu dokonania na nim zemsty bez trywialnego antysemityzmu, ale kwestionując prawo do istnienia kapitalistów, społeczności szerszej od Żydów.
Nie ma więc powodów do zdziwienia, kiedy później pracownik naukowy, we własnym przekonaniu odrzucony przez swoje środowisko, wymyśla rewolucję antykomunistyczną, aby uderzyć w inteligentów. Wystarczy tylko przypisać im umiłowanie ...marksizmu. Rzecz jest tylko o tyle skomplikowana, że kraj już przedtem wyrwano z komunizmu. Dlatego właśnie cała rewolucja musi być wirtualna.
To rodzi cały szereg implikacji. Nie da się logicznie zbudować ideologii niszczącej inteligentów. Da się jednak tak zagmatwać reguły, że nikt już nie bardzo wie, co obowiązuje, a co nie. Seryjne nowelizowanie ustaw, uchwalanych nocą, pod również wydumaną presją czasu, służą temu znakomicie. Podobnie zresztą jak szkolne błędy, popełniane przez ustawodawców, lekceważących opinie zespołów legislacyjnych parlamentu, wskazujących na techniczne wręcz niedoskonałości projektów przeznaczonych do nocnych głosowań.
Temu wszystkiemu służy również absurdalna propaganda. Nie tylko posługuje się ona oczywistymi nieprawdami, absurdalną logiką, ale świadomie jest “kontrfaktyczna” a nawet “przeciwskuteczna”. Rzecz ma bowiem upokorzyć inteligentów i zachwycić prostaczków, z radością obserwujących sprawiedliwe a bezsilne wzburzenie “elyt”.
Nie da się bowiem teraz dokonać fizycznej eliminacji znienawidzonej kasty. Można ją jednak zbrukać tak dalece, że nikt już nie będzie jej traktował poważnie. I o to tu chodzi, nie o jakąś zmianę, coś tam plus, czy nawet pokonanie komuny.
Siłą zaś napędową całego procesu jak zawsze jest strach, nienawiść, zazdrość, to wszystko, co miota emocjami ludzi przerażonych tempem świata, do którego ich wciągnęli pogromcy komuny. Nie ci wirtualni, rzeczywiści.
Bo, “dziwny jest ten świat”, jak kiedyś śpiewał Czesław Niemen, przekonany wszakże, że “ludzi dobrej woli jest więcej”.

poniedziałek, 30 lipca 2018

Artyści

TVP Info wykorzystała piosenkę zespołu Big Cyc do zilustrowania swego przekazu o zdarzeniach przed Sejmem. Krzysztof Skiba wyraził w związku z tym oburzenie i zapowiedział pozew wobec stacji, która wprawdzie wykorzystała utwór zgodnie z umową zawartą z ZAiKS-em, ale wedle satyryka zrobiła to w kontekście sugerującym jakoby marszałek Karczewski był członkiem zespołu, a sam Big Cyc wyśmiewał osoby protestujące przeciwko postępowaniu polityków u władzy.
Ledwie pół roku upłynęło po tym, jak XXV Biesiada Felietonistów Wybrzeża obwołała idiotą roku europarlamentarzystę, “któremu mali politycy wmówili, że jest wielki”. Rzecz bolesna dla PiS-u, bo dotycząca najbardziej spektakularnej klęski partii z ubiegłego roku. Krzysztof Skiba był jednym z jurorów Biesiady, żadną więc miarą nie może być łączony z poczynaniami naszych obecnych władców.
Barbara Dolniak zaprezentowała zestawienie wyników reformy organów sprawiedliwości, miażdżące dla rządzących. Okazuje się oto, że wedle wyliczeń zespołu pani marszałek w stosunku do 2015 roku w ubiegłym stwierdzono:
  • znaczny wzrost (o 55%) spraw zakończonych odmową wszczęcia postępowania przygotowawczego oraz spraw umorzonych (o 33%),
  • odnotowano największą od 5 lat liczbę spraw zawieszonych,
  • tylko 28% wszystkich zarejestrowanych spraw trafiło do sądu,
  • zmniejsza się udział prokuratora w sprawach przed sądem; w 2017 r. sądy osądziły z udziałem prokuratora, który jest głównym oskarżycielem - tylko 38,4% spraw karnych,
  • wzrosła liczba spraw zaległych z uwagi na braki kadrowe;
  • postępowania ulegają wydłużeniu, i tak: te od 1 roku do 2 lat o 160%, a od 2 do 5 lat i więcej - dwukrotnie,
  • wzrosła ilość uwzględnionych przez sądy skarg na przewlekłość postępowania i zasądzone w związku z tym od Skarbu Państwa, odszkodowanie.
Nie lepiej się prezentują sprawy w sądach. Wszędzie notuje się wydłużenie czasu załatwiania spraw.
To tylko mały przyczynek do skuteczności propagandowych poczynań partii. Nie wypadają one najlepiej, zarówno w zestawieniu przedstawionym przez panią Dolniak, jak w sporze ze znanym satyrykiem. Ale też napuszona gorliwość ma swoją specyfikę. Szczególnie kiedy się do niej uciekają specjalni uzdolnieni ideolodzy.

niedziela, 29 lipca 2018

Rozbieżności

Karmienie piersią może wzbudzić u dziecka niezdrową fascynację nagością. Należy więc niemowlakom zasłaniać oczy, aby w przyszłości nie popadły w rozpustę. Rączki też by chyba trzeba było wiązać?
Składaj na kościelną tacę zaoszczędzone na słodyczach pieniądze z kieszonkowego, wyrobisz sobie pożądane nawyki. Chodzi o inwestowanie w przyszłość?
Zmuszanie chłopców do sprzątania po sobie wdraża ich w ideologię gender (wojsko też to robi!) co prowadzi do rozkładu tradycyjnej rodziny.
Takie mniej więcej nauki płyną z ust hierarchów do wiernych. Kiedyś Kościół zwalczał pogląd o kulistości Ziemi, heliocentryzm, ewolucję, zakazywał sekcji zwłok, kredyt traktował jako grzeszny handel czasem, teraz poświęca się wskazywaniem jedynie słusznych zachowań ludzkich, a jak ostatnie doniesienia pokazują kształtowaniem postaw dzieci od urodzenia począwszy.
Swoista to "inflacja" problemów, jakoś przypominająca drogę PiS-u, który niegdyś dążył do uwolnienia Polski od komunizmu, a kończy na zwalczaniu Zachodu przy pomocy wypychania z prawodawstwa europejskich norm prawnych poprzez wdrażanie nas w rosyjski model zarządzania państwem. W rezultacie zarówno biskupi, jak i jedynie słuszni politycy mogą liczyć na posłuch u najmniej samodzielnie myślących ludzi.
I rzecz się kończy fatalnie. Jeżeli chodzi o polityków to wątpliwą skuteczność ich wysiłków obrazują chociażby rosnące zakupy rosyjskiego węgla, którego ilość do maja tego roku przekroczyła wielkość całorocznego importu w 2016 roku. Rodzime wydobycie spadło w tym czasie odpowiednio. Tak oto wspierając nasze górnictwo “uniezależniamy” się od wschodniego monopolu w dostawach energii.
Kościół zaś notuje nie tylko dramatyczny spadek powołań, ale też odsetek wiernych, uczestniczących w obrzędach. I to szczególnie wśród tych, którzy wychowują dzieci.
Skuteczność więc odwoływania się do przebrzmiałych stereotypów jest nie tylko zerowa, ale ujemna. Bo odwrotna. A płacimy za to wszyscy fatalnym wizerunkiem Polaka w świecie.

sobota, 28 lipca 2018

Susza

Chmurę gazu, który, jak się okazało, był skierowany w policjantów, bezpośrednio w ich twarze i oczy dostrzegł redaktor Rakowiecki i powiedział o tym Czuchnowskiemu, swemu koledze, który miał rzecz odnotować na Twitterze. Jeden funkcjonariusz został porażony w twarz, drugi w oko. To bandytyzm (sic!), na który zareagowała policja adekwatnie do zagrożenia i zwracając się wyłącznie przeciwko napastnikom.
Policja prezentuje też swoje miotacze, które nie tworzą mgły i z tego wnosi, że owa chmura musiała pochodzić z urządzeń przyniesionych przez demonstrantów. Jeżeli się to zestawi ze zdjęciami poszkodowanych cywilów, można by przypuszczać, że sami zgotowali swój los. Tylko dlaczego minister Brudziński policjantom składał gratulacje za błędy osób dopuszczających się czegoś, co nazwano aż bandytyzmem?
Takie mniej więcej relacje z przedwczorajszych zdarzeń pod pałacem prezydenckim można było wczoraj usłyszeć z ust czynników oficjalnych. Tylko dlaczego używano przesadnego określenia mówiąc o bandytyzmie, dlaczego wypowiadano komentarze podniesionym głosem i dlaczego aż chmura musiała być użyta dla zaatakowania dwóch policjantów w przepychającym się tłumie? Jak to nie jest formowaniem reakcji, to czym?
Swoją drogą dobrze, że niezależne media relacjonują przebieg protestów. Dobrze też, że nawet organa ścigania czerpią z nich inspirację do swoich przemyśleń, ale z tego wyłania się kolejna wątpliwość, dlaczego policja nie odwołuje się do własnych ustaleń? Nie ma na nie czasu?
Jest i druga wątpliwość. Jan Maria Jackowski w odbywających się właśnie demonstracjach widzi dowód na to, że demokracja w Polsce nie jest w najmniejszym stopniu zagrożona. Jego zdaniem uliczne wystąpienia są wyrazem panującej u nas wolności. To dlaczego barierki, policja, gaz, no i rzeczone gratulacje? Dlaczego sam się cieszy z rzekomego zamierania protestów? Czyżby jakieś siły próbowały jednak zmierzać w kierunku przeciwnym od tego, który dostrzega senator PiS-u?
Żywo to przypomina argumentację marszałka Karczewskiego, który jednym niejako tchem przypisuje prezydentowi sukces w wyniku odrzucenia przez Senat jego wniosku o ogłoszenie referendum, jednocześnie przypisując go Platformie, której senatorzy byli przeciw. Wyłącznie, bo PiS-owscy się tylko wstrzymali.
Bezchmurne tego roku w Polsce lato prowadzi chyba do bardzo niespójnych rozważań. Ale żeby aż tak tęsknić za deszczem?

piątek, 27 lipca 2018

Wspólnota

Miejsce religii w państwie ma istotny wpływ na jakość życia. Paul Johnson w swej Historii Żydów podaje alternatywę dla ujawnionej w XVIII wieku wątpliwości chrześcijan, czy wiara w ogóle jest potrzebna kulturze. Odwrotnie problem dostrzegały środowiska żydowskie. Im chodziło o to, czy na pewno kultura ma jakieś miejsce w religii. Z tego wynika szereg implikacji.
Polska była w dobie oświecenia tylko częściowo w zasięgu ówczesnych rozterek, tam gdzie jej nie podporządkowano rosyjskiemu imperium. Współistnienie z Żydami spowodowało przenikanie ich kultury do miejscowych społeczności. My jednak, izolowani od Zachodu, przejęliśmy głównie żydowski stosunek do wiary. Rezultatem jest słaby u nas rozdział Kościoła od państwa.
Żydowska społeczność przynosiła też nowinki ekonomiczne. Przede wszystkim oderwanie wartości od towaru czy pieniądza, a przyporządkowanie jej czasowi i miejscu. Żydzi wynaleźli papiery wartościowe, obligacje i banknoty, którymi można było zyskownie obracać w wyniku ich względnej wartości. W tradycyjnym zaś ujęciu zarobek był tylko wtedy sprawiedliwy, kiedy go uzyskano zgodnie z zasadą stałej wartości.
Staroświecka ekonomia załamała się ostatecznie w czasie wojen religijnych, ale ucierpiała już w renesansie, kiedy zaistniała potrzeba sfinansowania odległych podróży, przerzutu towarów, czyli inwestowania kapitału, do czego chrześcijańskie społeczności nie były zdolne, spętane rzeczoną zasadą sprawiedliwego zysku.
Wiek XVI więc był już początkiem intensywnego rozwoju gospodarczego w rezultacie przejmowania przez chrześcijan żydowskich wynalazków ekonomicznych. Kiedy później oddzielono państwo od Kościoła, popierającego“sprawiedliwy” zysk, gospodarka przyspieszyła lawinowo.
Niestety, ów proces dotyczył tylko narodów, które od Żydów przejęły ekonomię. Inne, szczególnie takie, które naśladowały ich stosunek do religii, zostały w tyle. Był też jeszcze jeden czynnik, analfabetyzm. Profesor Gadacz przypomniał przedwczoraj w programie Elizy Michalik, że w siedemnastowiecznej Holandii 80% ludzi posługiwało się pismem. W ówczesnej Polsce tylko 10%.
Najweselsze, że od zawsze fundamentaliści odżegnywali się od żydowskich wynalazków. Przykładem jest stosunek do hipermarketów. Żydzi już w średniowieczu odkryli, że największe zyski przynosi niewielka marża, stosowana jednak do dużej masy towaru. Stąd ich magazyny, masowo oferujące tanie wyroby, które w nowoczesnym i czysto areligijnym wydaniu dotąd kłują wielu w oczy. Sukces ekonomiczny Łodzi zasadza się właśnie na masowym oferowaniu biedakom perkalików, z całkowitą pogardą dla brokatów, czy innych atłasów, kupowanych przez bogaczy.
Szczęśliwie więc nie zawsze się odżegnywaliśmy od ekonomii Żydów, przystając jednak na ich stosunek do religii. Ale też jako państwo pogranicza kultur mamy najlepsze warunki do tego rodzaju niekonsekwencji. Przeżywamy obecnie swoisty renesans idei “sprawiedliwego” zysku, gwarantowanej przez władcę wartości towaru, pogardy dla kapitału. Rzecz ma dawną metrykę.
No i jakby antysemickie podłoże.

czwartek, 26 lipca 2018

Antanagoga

Europejski Trybunał Sprawiedliwości pozostawił narodowym sądom ocenę zdolności do sprawiedliwego wyrokowania w naszych sądach na wypadek, gdyby się polskie władze zwróciły do nich o ekstradycję przestępcy, podejrzewanego o złamanie polskiego prawa. Nie przesądził więc niczego w sprawie stanu sądownictwa w Polsce, ale ocenę tego problemu oddał sądom powszechnym w innych krajach Unii, co nasz minister sprawiedliwości przyjął z zadowoleniem. Czyli znowu sukces.
Tradycyjnie już nocą przepchnięto którąś tam z kolei poprawkę do wielokrotnie poprawianej ustawy o sądach. Na wszelki chyba wypadek i tym razem zawiera ona błąd. Odsyła do paragrafu, który w ustawie nie istnieje. Teraz trafi do prezydenta, ale to prezydencki wniosek o ogłoszenie referendum długo był w zawieszeniu, a wczoraj ostatecznie przepadł. Czyżby więc Andrzej Duda dostał swoją szansę? Przecież nie może podpisać wadliwej regulacji. Ale też nikt nie był przeciw jego propozycji, PiS-owcy się tylko wstrzymali.
Chociaż Sąd Najwyższy się nie zniżył do odwieszenia sprawy ułaskawionego już byłego szefa CBA, Mariusza Kamińskiego. Czynni są tam jednak sędziowie, którzy z natury nie ulegają emocjom. A przecież w zamian za zafundowaną im kolejną poprawkę – fatalnie spartaczoną wprawdzie – mogliby zapłacić pięknym za nadobne.
Trzeba tu przypomnieć, że Samoobrona została ostatecznie połknięta w wyniku policyjnej prowokacji, której wadliwość podnosili zwolennicy Andrzeja Leppera. To oni byli inicjatorami procesu przed Sądem Najwyższym, którego dalszy ciąg obserwowaliśmy wczoraj. Kukizowcy mają więc o czym myśleć, jeżeli tej czynności nie uważają za stratę czasu.
W obliczu zatem wczorajszych niedomówień, podejrzeń, pomyłek i interpretacji jedno pozostaje pewne, zadawanie się z PiS-em nie wychodzi na dobre. I to nawet tym, którzy kiedyś popierali poglądy jeszcze bardziej radykalne, niż głosili to wówczas wyraziciele obecnej dobrej zmiany.
Bo teraz? Strach pomyśleć.

środa, 25 lipca 2018

Adianoety

Senacka Komisja Ustawodawcza – ta która negatywnie zaopiniowała ustawy o sądownictwie – nie zarekomendowała przyjęcia prezydenckiej propozycji przeprowadzenia referendum. Tak to prorządowe media aluzyjnie dają do zrozumienia, że PiS nie ma zamiaru wspierać inicjatyw zmierzających do zmiany układu sił wewnątrz drużyny dobrej zmiany. Kornel Morawiecki wprost stwierdza, że “prezydent powinien odpuścić” w tym względzie.
Jeszcze przedtem marszałek wyższej izby zawiadamiał o zastrzeżeniach do prezydenckiego pomysłu obudowując rzecz informacjami o pracach Senatu a to nad lekami dla seniorów, a to nad dopalaczami – bardzo groźnymi dla młodych ludzi – nie mówiąc już o zamianie użytkowania wieczystego na własność. Senat wczoraj debatował o ustroju sądów powszechnych i całkowicie był zajęty odbieraniem sądom niezależności, czyli ich reformą.
Prezydent mimo to zyskał pozycję jednego z głównych graczy o przewodnictwo w obozie dobrej zmiany. Na pozór zatem prezentacja ostatnich eufemizmów w Senacie nie ma wielkiego sensu, bo sukcesja w PiS-ie wydaje się przesądzona. Wedle Super Expressu Prezes osobiście miał partii zalecić Mateusza Morawieckiego jako swego sukcesora. Więcej, na posiedzeniu Klubu Poselskiego PiS (na klubie!) premier zabrał głos przed Prezesem. Przemawiał tam po raz pierwszy i od razu w tak eksponowanym czasie.
Wprawdzie Joachim Brudziński zdecydowanie przeczy rzeczonym pogłoskom, ale jest przez znawców sytuowany w gronie beneficjantów preześnego rozwiązania problemów ze swoim zdrowiem, w przeciwieństwie do Andrzeja Dudy, któremu wcześniej zaoferowano tylko poparcie w kandydowaniu na drugą kadencję. W tej sytuacji oświadczenie pani Mazurek, że premier przemawiał przed szefem partii, bo ten się spóźnił, jest już oczywistym mydleniem oczu. Na Prezesa nie mogli poczekać?
Optymalna decyzja jest zawsze obudowana wątpliwościami i dlatego już dawno wymyślono demokrację, aby rozwiązania w polityce były efektem zbiorowej mądrości. Kiedy decyduje jedna osoba, w dodatku nie zdradzająca najmniejszych wątpliwości, istnieje poważna obawa, że właśnie popełnia się błąd. Dlatego dalsi konkurenci do sukcesji nigdy nie są bez szans.
Ale po co od razu rozczarowywać zwolenników. Niech złudzenie trwa. Trwaj chwilo, jesteś piękna, tak miał Faust zasygnalizować moment, w którym już chce oddać duszę. Nic więc nowego pod słońcem.

wtorek, 24 lipca 2018

Maestria

Majsterkowicze znowu spaskudzili. Niby wszystko jest w porządku w wyniku szóstej(?) nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, ale w sytuacji, kiedy nie ma Pierwszego Prezesa SN, nie ma też nikogo, kto by był uprawniony do zwołania posiedzenia, które ma go wyłonić. W tej sytuacji czeka nas kolejna nowelizacja. Nie byłoby to nic szczególnego, ale następna sesja Sejmu odbędzie się dopiero we wrześniu. Cały więc pośpiech, aby zdążyć przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości dostał zadyszki.
Mają na wyłączność usługi “fachowców starej dobrej daty”, ale ci są najwyraźniej albo znudzeni swoim dziełem, albo zatrudniani gdzie indziej. Nie mają więc czasu na wysilanie wyobraźni względem kolejnej poprawki do poprawienia wielokrotnie już poprawianej ustawy. Zresztą to nie może dziwić w formacji, która sobie za honor poczytuje bezwzględne podporządkowanie swojemu własnemu prezesowi, nade wszystko zaś której członkowie wyrzekają się wszelkiej inicjatywy. Kiedy więc wódz ma również inne kłopoty, zawodzi wszystko.
Dlatego wszelkie obawy o los demokracji są u nas przedwczesne. Jej poprawiaczom brakuje nie tylko wiedzy, ale przede wszystkim elementarnego sprytu, zasadzającego się na wyobraźni, dostępnej wszakże wyłącznie ludziom myślącym samodzielnie. A tu… właśnie.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Plebiscyt

Prezes słabnie. Najlepszym dowodem na to jest los zaordynowanej przezeń ustawy o ochronie zwierząt. Poszła do kosza. Burki dalej wolno trzymać na łańcuchach mimo preześnej woli.
Trzeba więc zapewnić sobie dobrą pozycję w konkurencji o następstwo w dziele prezesowania. Co może być od tego lepsze niż referendum? Przecież wiadomo, że Polacy je zbojkotują. Frekwencja będzie porażająco niska. Przesądza o tym chociażby liczba pytań. Nawiasem mówiąc zapewne mamy w tej konkurencji kolejny rekord świata, chyba że jakiś egzotyczny władca nas w tym jednak przebił, ale to pewnie u początków demokracji bezpośredniej.
Wracając do rzeczy trzeba stwierdzić, że nikt przytomny nie będzie się zagłębiał w zawiłości referendalnej retoryki, z której zresztą niewiele wynika, nade wszystko niejednoznacznej. Do głosowania pójdzie najbardziej zdyscyplinowana część PiS-owskiego ludu i cokolwiek zakreśli, zaświadczy swoje poparcie dla prezydenta. I o to tu chodzi. Stąd zakłopotanie w PiS-ie, bo odrzucenie tego referendum też pogrąży konkurentów do popularności.
A w PiS-owskim środowisku trudno o kogoś lepszego. Przecież Andrzej Duda na nartach jeździ świetnie, hostię łapie w lot, słucha narodu, dotrzymuje obietnic, jest niezłomny i ma tytuł doktora. Inteligentem jest więc pełną gębą i swojakiem również. A jak tego dowodzi sam pomysł przeprowadzenia referendum, politycznego zmysłu mu nie brakuje.
Bo obcy, to by krew wyssał, dziurki po sobie nie zostawiając. Swój zaś otwarcie sprawę stawia. I kto będzie najpopularniejszym politykiem w biało-czerwonej drużynie?

niedziela, 22 lipca 2018

Znój

Niczego nie uzdrowi ktoś, kto jest chory. Dokładniej, kto ma chorą duszę. Kto nienawidzi uzdrawianych za to, że nie podlegają jego przypadłości. Na tym się zasadza fenomen opisywany w przypowieści o nienawistniku, który wyrzucony z namiotu wyrywa kołki mocujące linki, przyjęty zaś do środka, warcholi tam w sposób uniemożliwiający przebywanie.
Nie da się zatem naprawić niczego w wymiarze sprawiedliwości poprzez wymianę kadr z mniej rzekomo słusznych na bardziej. Szczególnie kiedy nowych wybierają politycy, których jedynym pozytywnym wyróżnikiem jest posłuszeństwo wobec ideologa. Więcej, kiedy pogardzani teraz poprzedni sędziowie są usuwani za rzekomą uległość wobec ideologii, a ich preferowani następcy mają ideologię kochać.
Reforma sądów jest więc najlepszą ilustracją PiS-owskiej niemożności naprawienia czegokolwiek. Dlatego też tak nieskuteczne są ich próby wyjaśnienia swego postępowania przedstawicielom instytucji europejskich. Dlatego też w PiS-ofilskich kręgach narasta frustracja wobec Unii. Bowiem dla ludzi myślących logicznie wszystko się zamyka w skrócie TKM.
Dlatego też zupełnie nieuprawnione są próby wyjaśnienia rzekomej reformy sądów pozornie rzeczowym stwierdzeniem, że nie da się niczego zreformować bez ograniczenia, czasowego oczywiście, niezależności reformowanych instytucji. Kiedy się je podda we władanie oportunistom, pozostanie zależne od władzy bez względu na jej rodzaj i ewentualną organizację sądownictwa. To jest istota oportunizmu i z jego działania wychodzi się latami.
Najgorsze, że kiedy się już dochowaliśmy niezależnej kadry sędziowskiej, jest ona wymieniana, podobnie jak usuwane są rzekome pozostałości Peerelu z polityki, gospodarki, kultury, mediów publicznych i na ich miejsce wchodzą ...właśnie.
Bo nienawiść niszczy przede wszystkim nienawistników. Wskutek tego ich dzieło ma zawsze odwrotny efekt od zamierzonego. Udało się tego uniknąć w 1989 roku, to teraz się tworzy kastę pariasów, których jedyną wadą jest to, że są niezależni od polityków.
A to politycy mają być zależni od społeczeństwa, któremu urzędnicy ułatwiają jedynie życie. Proste a zupełnie niezrozumiałe dla tych, którzy nienawidzą ludzi, upatrując w nich zło, bo nie są jednakowi.

sobota, 21 lipca 2018

Problem

Po co bronić Czarnogóry, która z powodu temperamentu swoich mieszkańców może całe NATO wpędzić w trzecią wojnę światową? Taką mniej więcej myśl wyraził Donald Trump.
Za tym natychmiast podąża refleksja, że z tych samych powodów nie ma sensu bronić Polski. Przecież leży ona na tradycyjnym, głównym kierunku strategicznym świata i dawniej światowe wojny musiały się rozgrywać na jej terytorium. Kiedy jednak działania zbrojne i logistyczne przeniosły się w powietrze a zasoby Południowej Azji są bardziej nęcące, stanowi ona iluzoryczną dogodność do przemieszczania wojsk i zaopatrzenia. Aliści na pewno są w nas na wszelki wypadek wycelowane rosyjskie rakiety, aby całkowicie zlikwidować możliwość tranzytu wojsk przez nasze niziny. Kiedy więc nad polskim terytorium zapanuje Moskwa, wyceluje się tu zachodnie i już.
Istotny jest też temperament, objawiany przez tych, którzy się uważają za większość w Polsce. Kiedy więc Polska jest w Unii, jej populiści starają się Europę rozbijać od wewnątrz. Lepiej więc dla Zachodu będzie, kiedy się nasz kraj znowu znajdzie w ruskim sojuszu. Zacznie mu wtedy szkodzić, zgodnie ze swoją polityką historyczną. Ponieważ nigdy nie ma pewności, czy się nie znajdzie kolejny demagog, którego znowu ośmielone lumpiarstwo wyniesie u nas do władzy i ten ruszy do boju o słuszną sprawę przeciw swoim sojusznikom, rzeczony scenariusz zawsze musi tkwić w podświadomości wszystkich zachodnich polityków.
Nie bardzo bowiem jesteśmy potrzebni ani Zachodowi, ani Wschodowi. W naszym więc interesie leży pokój. Aby go mieć, trzeba się zdobyć na przebaczenie. Takie chrześcijańskie, na warunkach ogłoszonych przez biskupów w 1966 roku, “przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Tylko wtedy nikt nie będzie się obawiał naszych obsesji. Wtedy też będziemy pełnoprawną częścią Europy, w dodatku udowodnimy szacunek dla jej judeo-chrześcijańskiego dziedzictwa, na które się często powołuje PiS. Jak zawsze nieszczerze.
Wtedy też nie będzie potrzebny Nord Stream 2, bo zastąpi go tańszy rurociąg, Jamał 2 i inne trasy przerzutu wschodnich towarów na Zachód, na tranzycie których będziemy zarabiać. My bowiem nie będziemy zaporą, a łącznikiem między dwoma częściami świata. Nie będziemy wprawdzie liderem Międzymorza, będziemy za to równoprawnym i szanowanym członkiem europejskiej wspólnoty. Ważnym krajem.
Najważniejsze zaś, że będziemy mieli gwarancję bezpieczeństwa i nikt nie będzie miał wątpliwości, czy jesteśmy składnikiem Zachodu, czy Wschodu. Nikt też nie będzie nas musiał bronić, bo cała Wspólnota zawsze będzie zainteresowana nie tylko pokojem, ale i swoją integralnością.

piątek, 20 lipca 2018

Zapłata

110 9 0 A A A
  
Chłop żywemu nie przepuści. Chłop żywemu nie przepuści. Jak się żywe napatoczy, nie pożyje se a juści – [Kazimierz Grześkowiak].
Wiejskie Burki i Bukiety wrócą na łańcuchy. Prezes przegrał z wsią, która nie zamierza rezygnować ze swego obyczaju, bo ów kocha zwierzątka. Także futra będą pochodziły z rodzimej hodowli norek i innych nutrii. Tu tupnięcie nogą niczym to z Tel Awiwu.
Mamy jednak jeszcze większy sukces władzy. Już przedwczoraj Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka nie dopuściła do tego, aby Rzecznik Praw Obywatelskich do końca wygłosił swoje doroczne sprawozdanie. Nie padły dzięki temu słowa, które by mogły być kontynuacją tematu sygnalizowanego stwierdzeniem, że “Dostrzegliśmy zmiany składu Trybunału Konstytucyjnego w taki sposób, aby nie pojawiły się zdania odrębne”.
Przyszłam do polityki, żebyście z niej odeszli” – powiedziała pani Wasserman przesłuchiwanemu świadkowi komisji, której ona przewodniczy. To dobitnie wykazuje różnicę pomiędzy sposobem obradowania komisji rywinowskiej, a roztrząsającej zawiłości afery Amber Gold. Tam przewodniczący był bezstronny, sprawa była całkowicie zrozumiała dla opinii publicznej, brylowała opozycja. Tu wszystko jest odwrotnie. Skutek więc nie może być inny.
Zwłaszcza że media wyciągają inne afery. Na przykład GetBack, gdzie się pojawiły powody do atakowania obecnego premiera, u którego miał interweniować jego ojciec w sprawie państwowej pomocy dla bankrutującej firmy. Kornel Morawiecki wytłumaczył, że pełnił w ten sposób obowiązki posła, chcąc uchronić mnogich obligatariuszy przed stratą pieniędzy.
Mateusz Morawiecki zaś w tle wczorajszej debaty w sprawie poprawienia kolejnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym stwierdził, że Małgorzata Gersdorf nie jest już jego pierwszym prezesem i “nie można zamykać oczu na to, że sędzia jest również zwykłym obywatelem, nie może się stawiać ponad prawem”.
Zestawienie politycznych konfliktów z pospolitymi gafami oraz doniesieniami o nepotyzmie władzy nasuwa podejrzenie, że PiS musi wzniecać kolejne kłótnie, aby odwracać uwagę opinii publicznej od poprzednich niezręczności, porażek, czy zgoła afer. Stąd mamy ciągłe zamieszanie.
Jeżeli się jednak racjonalizm zastępuje ideologią, nie można inaczej. Populiści bowiem mogą funkcjonować jedynie wtedy, kiedy będą mieli monopol. Dlatego muszą przeciwników przynajmniej moralnie unicestwić. Stąd słowa ich autorytetu o opozycyjnym bydle poselskim.

czwartek, 19 lipca 2018

Metamorfozy

Znowu była transmisja z przesłuchania w komisji śledczej. Bo i świadek niezwykły, minister Rostowski. No i niezwykłe były uszczypliwości, których sobie nie szczędzili uczestnicy. Z przebiegu przesłuchania by można było wnosić, że w czasie urzędowania przesłuchiwany nie miał innych problemów jak Amber Gold. W przerwie rzecz merytorycznie podsumował Krzysztof Brejza mówiąc, że zawaliła prokuratura, a obciąża się tym ministra finansów. Nic więc dziwnego, że zarówno przewodnicząca komisji, jak i przesłuchiwany minister wyrazili ograniczone zaufanie do swoich słów.
Pani Gersdorf przerwała urlop i powróciła do pracy bo Sejm jeszcze na obecnej sesji ma debatować nad nowelizacją ustawy o SN. “Ja nie walczę o swój interes. (...) Walczę o państwo, praworządność i zachowanie konstytucyjne” – powiedziała mediom. Oficjalna wersja głosi, że jest emerytką i do pracy nie musi wracać, nawet skutecznie nie może. Rzecz by była oczywista, gdyby nie zapis w konstytucji, expressis verbis stwierdzający, że kadencja I Prezes SN trwa sześć lat i z prostego wyliczenia wynika, że taki czas jeszcze nie upłynął od momentu jej mianowania. Widać więc, że arytmetyka też jest teraz względna.
Ale chyba nie tylko u nas relatywizm podnosi głowę. Oto okazuje się, że wedle swoich wczorajszych słów prezydent Trump się przejęzyczył w Helsinkach, mówiąc onegdaj, że “nie widzi żadnego powodu, by wierzyć, że Rosja ingerowała w przebieg wyborów w 2016 roku na jego korzyść”. On tylko przez roztargnienie nie użył partykuły “nie”, która umieszczona przed czasownikiem “wierzyć” całkowicie zmieniała sens wypowiedzi. Ciekawe więc, czy powtórzą helsińskie spotkanie? Bo wedle Politico, prezydent Trump je uważa za sukces, który przyniesie więcej korzyści jak szczyt NATO w Brukseli, który już Sojuszowi przysporzył miliardy dolarów.
Tak czy owak mieliśmy wczoraj do czynienia z bardziej intensywnym czasem względności prawdy. Może zatem 18 lipca ogłosić dniem prawdomówności polityków? Wszyscy wtedy będziemy po cichu wiedzieli, że to w istocie oksymoron, ale może pozostałe dni pozostaną wolne od wątpliwości względem prawdy? Przecież nie można świętować cały rok.

środa, 18 lipca 2018

Wykręty

Wedle Trybunału Konstytucyjnego prezydent słusznie ułaskawił. W świetle jednak przytoczonej w zdaniu odrębnym przez Leona Kieresa zasady domniemania niewinności, nie popełnił deliktu nikt, komu tego nie udowodniono i nie skazano prawomocnym wyrokiem. Teraz więc chyba trzeba się domyślać, że pozbawieni łaski, a Bogu ducha winni obywatele mogą trafić za kratki. Jeżeli bowiem można niewinnym przebaczać, można również ich karać.
– Jak się nie rozstrzela stu tysięcy nikczemników, to w tym państwie nie będzie porządku – miał powiedzieć popularny przed wojną filozof i prześmiewca, Franc Fiszer. – A jak nie wystarczy nicponiów, dobierze się z niewinnych – dodawał. Wtedy rzecz traktowano jak szyderstwo ze srogich pomysłów politycznych ówczesnych radykałów. Teraz ten dowcip nabiera chyba rumieńców.
W XIX wieku socjaliści, idąc za Malthusem, posądzali kapitalistów o celowe prowokowanie wojen, aby doprowadzić do zmniejszenia liczby sprawiających kłopoty nędzarzy, czyli dostosować wielkość ludzkiej populacji do dostępnych wtedy zasobów żywności. Teraz byśmy mieli bardziej humanitarny, acz równie skuteczny sposób na ograniczanie odruchów niezadowolenia?
Rzecz by wzmacniało oświadczenie Witolda Waszczykowskiego, który po ostatnim helsińskim spotkaniu prezydentów USA i Rosji uważa, że “nadal mamy w Waszyngtonie przyjaciela, który rozumie problemy globalne i niuanse bezpieczeństwa naszego regionu”. Donald Trump miałby takie mniemanie potwierdzić, zaliczając przedtem Unię do wrogów Ameryki? Przecież jesteśmy jeszcze członkiem UE.
Tymczasem, jak pisze Politico, Władimir Putin dzięki prezydentowi Stanów odbudował w świadomości obserwatorów szczytu pozycję Rosji, jako supermocarstwa. Odnalazł też jeden punkt absolutnie zgodny z amerykańskim prezydentem. Obaj pragnęli wyborczego zwycięstwa DonaldaTrumpa.
Albo więc nowomowa zdobywa u nas kolejne przyczółki, albo rzeczywistość jest zupełnie inna od tej, której by się można było domyślać w oparciu o tradycyjne pojmowanie logiki.

wtorek, 17 lipca 2018

Irracjonalizm

Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza”. Tak o Polsce czasu komuny pisała francuska prasa. Byliśmy też dla nich krajem, który “ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik”.
Wszystko wróciło. Znowu kelnerka musi znać dwa języki, a polityk nic nie musi wiedzieć, poza rozpoznaniem właściwego momentu, w którym należy podnieść rękę i przycisnąć guzik. Chociaż jest pewna różnica. Wtedy władza była deklaratywnie antyklerykalna, teraz przeciwnie. I to wbrew papieskiemu nawoływaniu, że “Konieczne jest przezwyciężenie klerykalizmu, który traktuje wiernych świeckich jak dzieci i zubaża tożsamość duchownych”.
Jeżeli więc mamy mówić o tradycji, to wydaje się, że hołdujemy najgorszym wzorcom. Kiedy tylko chrześcijaństwo stało się w starożytnym Rzymie religią państwową, natychmiast odżegnało się od głoszonych jeszcze niedawno pacyfistycznych pryncypiów i energicznie wsparło cesarza Konstantyna w jego wojnach [Karlheinz Deschner].
Napoleon korzyści z sojuszu z Kościołem dostrzegał w otwarciu przezeń dostępu do dusz milionów ludzi. Imperium rzymskie niebawem upadło, napoleońskie również. Tam bowiem gdzie kler brał górę, szybko następował regres. Politycy traktowani jak dzieci nie nadają się przecież do niczego.
U nas rządząca formacja poszła dalej. Dla powiększenia elektoratu odwróciła się od wszystkiego, co głosiła przedtem i ochoczo podjęła zupełnie odmienną propagandę, peerelowską. Odwracają się od niej tylko ci z dawnych zwolenników, którzy na tym cierpią materialnie. Dają temu zresztą wyraz w zawoalowany sposób, odsuwając w czasie realizację preześnych pomysłów, które mają uniemożliwić bogacenie się polityków.
To zupełnie jak kobiety wobec kleru. Chrześcijaństwo od zawsze je źle traktowało – z wyjątkiem czasu nauczania Jezusa. Palono je nawet na stosach, a one od zawsze są najwierniejszymi stronniczkami księży. Więcej, u nas w razie potrzeby tłuką antyklerykałów parasolkami.
Niełatwo się w tym kontekście uwolnić od podejrzenia, że przystosowaliśmy się do absurdów i trudno nam przychodzi obcowanie ze światem, w którym obowiązuje logika. Ale za to postępujemy zgodnie ze starochrześcijańskimi wzorcami. Nie reagujemy na kaprysy władców, bo kler ich chwali. I temu się nie bardzo daje zaprzeczyć.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Metoda

PiS-owskie reformy sądów wydają się oczywistym sposobem na ich przejęcie, ale tylko przedstawicielom opozycji. Dla PiS-owskiego ludu są one sposobem na ich poprawę, bo rzekomo obsiedli je komuniści.
Kto jest komunistą? Praktyka pokazuje, że nie ten przecież, kto był funkcjonariuszem, agentem czy aparatczykiem komuny. Ten, kto nie podziela zachwytu nad “dobrą zmianą”.
W ten sposób komunistami stają się też liderzy “Solidarności” z lat osiemdziesiątych, więźniowie komuny i inni “okrągłostołowi zdrajcy”. Ich przeciwieństwem zaś są ci, którzy powtarzają hasła współczesmej propagandy, tym bardziej są antykomuną, im gorliwiej to robią.
Obsesja od zawsze swoje ofiary stawia w dwuznacznym świetle. W liście Piusa XII do amerykańskich hierarchów z końca 1939 roku krótkie spódnice pań (do pół łydki) okazały się powodem “dzisiejszych nieszczęść” [Karlheinz Deschner]. Również symbolika staje się nieprzebranym źródłem absurdów, kiedy jest wdrażana przez osoby znerwicowane. Można więc na przykład umieścić portret papieża na torcie, ale wtedy nie można takiego przysmaku zjeść, bo to obraza.
Wspaniale to się sprawdza w nazewnictwie. Każdy język ma swoją specyfikę. Każdy więc w piśmie jest najlepiej wyrażany przy zastosowaniu odrębnego kroju czcionki drukarskiej. Dla naszej mowy opracowano jeden z jej wariantów przed wojną i wtedy nosiła poczciwą nazwę antykwy Półtawskiego. Teraz się ma stać symbolem Odrodzonej Rzeczypospolitej i wejść do Worda pod nową nazwą “Brygada 1918” oraz będzie stosowana nie tylko w urzędowych pismach, ale też w pracach magisterskich.
U podłoża zaś wszystkich owych “zasad” stoi magiczne przekonanie, że wprowadzenie słusznych postaci lub symboli niczym deus ex machina zmieni obrót rzeczy i wprowadzi nas w obfitość szczęścia doczesnego i nie tylko.

niedziela, 15 lipca 2018

Ekspiacja

Wynikiem PiS-owskiego wzrostu są nasilające się protesty. Studenci, policjanci, nauczyciele, medycy, urzędnicy, rolnicy to ci, którzy już rozpoczęli akcje protestacyjne. Teraz czas na beneficjantów PiS-owskiej szczodrobliwości.
Pierwsi pewnie będą emeryci in spe. Wszyscy Polacy do końca sierpnia otrzymają z ZUS zawiadomienia o wysokości zgromadzonego kapitału. Ci zaś, którzy ukończyli 35. rok życia dodatkowo zobaczą tam najbardziej prawdopodobną wysokość swojej emerytury. I wtedy zdębieją.
No bo ktoś musi zapłacić za szczodrość naszych szafarzy tego, co pozostało po nagrodach, obchodach, pomnikach, leśnym wojsku niedzielnym itd. Bulą bowiem również ci, którzy otrzymają emerytury o wysokości tak się mającej do średniej płacy jak odsetek prawdy w PiS-owskich enuncjacjach.
W sytuacji, kiedy młodzież się odwraca od jedynie słusznej ideologii, jeszcze ludzie starsi byli jakimś zapleczem PiS-owskich pomysłów. Teraz oni się jednoznacznie przekonają, co sobie zmalowali. A nic tak nie uczy, jak uderzenie w kieszeń, niezależnie od tego gdzie sią ją nosi.
Będzie się działo. Ochotnicy wreszcie z bliska obejrzą widmo, jakie wypuścili na świat wraz ze społeczną wrażliwością populistów. Jak nie oprzytomnieją, to będzie znaczyło, że nie mają w sobie męstwa znanej pani profesor, która już od jakiegoś czasu chce przepraszać za niedawne jeszcze promowanie PiS-u.

sobota, 14 lipca 2018

Czas

Osoby publiczne mają się kajać za przeszłość albo ...zgodzić się z PiS-em. I to chyba niezależnie od tego jak się zachowywały w Peerelu.
I tak zastępca I Prezes Sądu Najwyższego, sędzia Iwulski ma się wstydzić tego, że na Studium Wojskowym studenci prawa byli przez komunę szkoleni na oficerów WSW. Nie ma natomiast takiego obowiązku prawnik, zasiadający w neoKRS-ie [za sędzią Zabłockim] mimo że w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku był prokuratorem a także słychać go było w ówczesnym, komunistycznym więc Polskim Radiu.
Nie są w oczach prawdziwych Polaków prawdziwymi patriotami politycy, którzy po skomentowaniu sytuacji opuścili wczoraj na znak protestu namiot, postawiony dla pomieszczenia uczestników świętowania 550-lecia polskiego parlamentaryzmu. Za to w swoim mniemaniu szanują ojczyznę i zażywają szacunku suwerena ci, którzy w ostatnich latach zgodzili się na podwojenie importu zagranicznych śmieci do Polski.
Przykład bowiem idzie z góry. Dwadzieścia lat temu zarówno ojciec Rydzyk, jak i zresztą Radio Maryja byli be. Teraz są obsypywani dotacjami przez mnogie ministerstwa.
Co w takim razie jest prawdą? Wydaje się, że już nawet nie to, w co się wierzy. To, co nakazuje teraz jedynie słuszny ośrodek decyzyjny? A przedtem? W świetle przytoczonych przykładów trudno mu dawać wiarę.
Jeżeli więc opozycja ma sięgnąć po metody PiS, aby go pokonać, co sugeruje Ludwik Dorn, to musiałaby stworzyć jedyną prawdę, nawet przechodnią. No i przypisać przeciwnikom jakiś zamach, w ogóle powołać wroga.
Może tu najlepszym sposobem jest posunięcie Donalda Tuska, który zapowiedział ubieganie się o prezydenturę, jeżeli do wyborów stanie również Jarosław Kaczyński? Wtedy wiele wątpliwości znalazłoby rozwiązanie.
Gdyby bowiem “dobra zmiana” miała rzeczywiście większość, na którą się stale powołują jej wyraziciele, to słuszny by był pełen goryczy przekaz Bogusława Lindy. A wtedy, emigracja?
W końcu dobrozmieńcy mają dobre prawo do swoich fanaberii. Pozwoliliśmy im na to, bo już nas stać. Mamy przecież gest znany w świecie.

piątek, 13 lipca 2018

Przeznaczenie

Zwycięska formacja zawsze w pierwszej połowie kadencji spycha opozycję do defensywy. Kiedy jest ideologiczna, bierze też na niej odwet. Jaskrawym przykładem był w tym względzie triumfalizm SLD z 2001 i następnego roku. Odwracanie reform, przypisywanie złodziejstwa poprzednikom, chwalenie się niskim deficytem, podatkami, dotrzymywaniem obietnic wyborczych, lżenie adwersarzy.
Obecnie obserwujemy identyczny schemat postępowania. Wyraźnie widać tę samą szkołę, którą nasi obecni władcy przeszli wraz ze swoimi starszymi braćmi w populizmie.
I właśnie dochodzimy do drugiej części kadencji. Na jaw wychodzi prawdziwa natura ideologów. Pierwej była znaczona słowami “lub czasopisma”, wplecionymi podstępnie w ustawę, teraz jej symbolem jest okrzyk: “to nam się po prostu należało”. W jednym i drugim wypadku chodzi o pieniądze. W wyniku tego w pierwszym wypadku główny ideolog przepadł w zmaganiach z chciwymi totumfackimi i skończył w czeluściach “Samoobrony”. W drugim jeszcze walczy, ale już widać, że ma niewielkie szanse na odwrócenie losu, który sam sobie zgotował.
Oto ci, którym się “po prostu należało” do jesieni odwlekli czas ograniczenia im zarobków. Pretekstem jest konieczność przygotowania się kancelarii Sejmu i Senatu na przyjęcie pieniędzy od zubożonych przez Prezesa parlamentarzystów, które by spadły na kancelistów zbyt nagle, gdyby nie mieli stosownych ...worów?
Mleko się jednak już rozlało. OPZZ, zdawałoby się zepchnięty już gdzieś na skraj śmietnika historii, ośmieszony niedawnymi jeszcze próbami basowania dobrej zmianie podnosi głowę i grozi strajkiem służb mundurowych. Policja już protestuje. Pielęgniarki również. Także lekarze rezydenci dostrzegli oszustwo w porozumieniu, które podpisali z władzą i również zapowiadają wznowienie strajku. Jak by wszystkiego było mało, ojciec Rydzyk z właściwym sobie taktem zwraca się do nich właśnie z jasnogórskiej ambony, aby nie żądali kokosów.
Tak się kończy demagogia i propagandowe kłamstwa. Przede wszystkim zapewnienia, że pieniądze są, wystarczy nie kraść, mamy rekordowo niski deficyt. No i mamy kolejną komisję śledczą, VAT-owską, dotyczącą wprawdzie opozycji, ale “sukcesy” dotychczasowych takich organów zapowiadają kolejną klapę.
Wyraźnie widać, że hołdowanie zwolennikom cykliczności czasu sprowadza na naszych władców skutki ich fatalizmu, pętającego demagogom nogi równie skutecznie, jak niegdyś najskromniejszemu z polityków próba osobistego dokonywania zakupów w osiedlowym sklepiku.

czwartek, 12 lipca 2018

Klasyka

Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim ustaw i rozporządzeń” [Tacyt].
Człowiek ma być przyzwoity. Tego nie reguluje żadna ustawa. Ma mieć kręgosłup. Polityków dotyczy to najbardziej. Nie da się bowiem uregulować ich poczynań.
– Do polityki nie idzie się dla pieniędzy – powiedział Prezes i zdecydował, że kto zarabia w spółkach skarbowych, nie może iść do samorządu. Powiało grozą.
Przeciwdziałanie tak potraktowanych, nieszczęsnych arywistów biegnie dwutorowo. Jedni więc chcą poznać granicę zarobków, od której funkcjonuje preześny zakaz. W razie potrzeby pokażą stosowne zaświadczenie “o nieprzekraczaniu”. Inni wprost mówią, że w wyborach wystartują i co im tam jakiś Prezes. Podczas kandydowania i sprawowania mandatu prawo ich ochroni przed dymisją.
Najweselsze, że ci drudzy zdradzają swoim postępowaniem przekonanie, że po upływie ich kadencji w samorządzie cały ten PiS będzie już wspomnieniem. Wtedy też wszyscy jego nominaci staną się bezrobotni. Z wyjątkiem tych, co za przykładem wielu eseldowskich specjalistów zasilą wtedy szeregi doradców zwycięskiej partii.
Aliści stąd się też rodzi pokusa do mnożenia regulacji, które by zapobiegały, przeciwdziałały, czy zgoła umoralniały totumfackich. Ale arywizm jest dzieckiem autokracji, ta zaś jest chora z zasady. Stąd też ciągła aktualność uwagi Tacyta.
I na to nie ma rady.

środa, 11 lipca 2018

Dobory

Postrzeganie czasu jest niezwykle istotne zarówno dla pojedynczych ludzi, jak i społeczności, które tworzą. Oczywista dla rolników jego cykliczność ma fatalny wpływ na zdolność do planowania przyszłości wykraczającej poza rutynę. To tłumaczy zacofanie i ubóstwo chłopskich śrdowisk wobec tych, które wyzbyły się poczucia nieuchronności rytmicznego powrotu doświadczonych już zjawisk.
Rzecz wyjaśnia też przewagę Żydów nad swoim otoczeniem. Oni nie tylko od zawsze powszechnie posługiwali się pismem, ale już w czasie Salomona odróżniali zjawiska przyrodnicze od czasu. Wskutek tego wygrywali rywalizację, budując swoje bogactwo. Trwało tak aż miejscowi spostrzegli błąd, jaki wynieśli ze swej rolniczej przeszłości i sami upowszechnili edukację, zaczęli dostrzegać przyszłość, budować handel, rzemiosło i przemysł. Dzięki temu Zachód osiągnął swój obecny status materialny.
Tradycyjne społeczności, a taką jeszcze w znacznej mierze tworzymy mimo coraz obfitszego zasiedlania miast, trwają w fatalizmie cyklicznego czasu, mają więc silną skłonność do rutyny i tworzenia wyróżników, pozwalających im kompensować poczucie wyczuwanej jednak niewłaściwości swojej postawy.
U nas jednym z nich jest komunizm. Rzecz szczególnie komiczna, bo to jednak obecny suweren był beneficjantem tamtego czasu. Kopacz zarabiał więcej od inżyniera, jego dzieci miały deficytowe podręczniki w pierwszej kolejności, potem zaś kiedy chciały studiować, otrzymywały punkty preferencyjne przy staraniach o przyjęcie na uczelnię, stypendium, czy akademik. Przywileje nie stworzyły jednak nowej elity. Proletariusze rzadko też należeli do PZPR-u. Nikt tego od nich nie wymagał.
Dezawuowanie więc teraz sędziego za przynależność do partii jest zupełnie bez sensu. “Demaskowany” urzędnik w stanowczym momencie zażądał jednak uniewinnienia opozycjonisty, sądzonego w stanie wojennym. Piętnuje się go też, pomimo że przed chwilą był przez prezydenta desygnowany na następcę I Prezes SN. Nie chce przyjąć tej funkcji, ma być be. To czysta manipulacja. Nikt nie ma obowiązku być bohaterem. Każdy jednak musi być przyzwoity.
Chociaż tu można przesadzić. Wiceminister, który opozycję w Sejmie nazwał świńską (sic!) wyleciał ze stanowiska. Broniąc się bowiem przed krytyką obwieścił też, że jego zdaniem “Łowiectwo jest poubeckie, no bo przecież ubowcy byli myśliwymi za komuny, bo normalny człowiek nie dostał pozwolenia na broń”.
Trudno przyzwoitość przypisać pieszczochom komuny, którzy teraz się od niej werbalnie odżegnują, z zadowoleniem wszakże przyjmując przywracanie jej pryncypiów. Jeżeli to nie jest oczekiwanie na restaurację zasady “czy się stoi, czy się leży”, to nic nie jest na swoim miejscu.
Natomiast tradycyjnie wykluczani ze społeczności Żydzi, którzy pośród obcego i wrogiego im z przyczyn religijnych otoczenia w konkurencji o byt wykorzystywali swoją intelektualną przewagę, są w porządku. Konkurencja była otwarta dla wszystkich. Wystarczyło się do niej dostosować.

wtorek, 10 lipca 2018

Zakon

Żydzi wierzą, że są narodem wybranym, dlatego raczej skrupulatnie przestrzegali zakazu mieszania się z obcymi. Przyjęcie judaizmu przez innowierców było sporadycznie tylko możliwe. Ich ortodoksi nie uznają dzisiejszego Izraela za państwo obiecane im w Piśmie i unikają kontaktów nawet z współobywatelami, nie podzielającymi ich zastrzeżeń.
Pozostają jednak lojalni wobec rządów świeckich, również obcych, jeżeli te się nie wtrącają do ich religii. Kiedy jednak ich rodzimi władcy nie przestrzegają zasad ustanowionych jeszcze w neolicie, zwracają się przeciwko nim. Oni bowiem, aby zapewnić narodowi pomyślność, nawet potęgę, otwierali się na świat, co zawsze prowadzi do zeświecczania państwa.
Inne nacje nie uznają judaistycznych pryncypiów, mimo że zarówno chrześcijanie, jak i mahometanie deklarują poważne traktowanie zapisów Starego Testamentu. Nikt bowiem nie lubi wyróżniających się społeczności, szczególnie zaś przypisujących sobie nadprzyrodzone przywileje.
My w zasadniczym mniemaniu suwerena nie jesteśmy formalnie narodem wybranym, ale jesteśmy nim w istocie. Przecież co najmniej “postawiliśmy tamę ludobójstwu”. Przedtem zaś byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, pokonaliśmy Turków pod Wiedniem i daliśmy Ameryce Kościuszkę oraz Pułaskiego. To nas upoważnia do nadziei, że nasze przekonanie jest podzielane przynajmniej przez Amerykę.
Własną więc wielkość propagujemy na forum światowym za pośrednictwem ludzi, co to i politykę i historię oraz ekonomię mają w małym palcu, bo traktują je naukowo. W ten sposób hołdujemy jednak zasadzie postępowania wedle przykładu z autorytetów. Bo “Każdy mądry człowiek jest zadośćuczynieniem za głupca, który nie przetrwałby i godziny, gdyby go mędrzec nie zachowywał przez współczucie i przewidywanie” [Filon z Aleksandrii]. Nie dajemy więc wiary temu, jakobyśmy za Turcją i Węgrami mieli najwyższe zadłużenie w świecie.
Powstaliśmy bowiem z kolan, jako że jesteśmy ważnym krajem. I to mimo że ktoś (Żydzi?) zmusił nas do skorygowania własnego, słusznego wielce prawa. Choć bowiem dumni, nie jesteśmy pyszni [Cymański. (Za psalmem 131?)]. Kontestujemy też własne prawo, jeżeli nie uznaje starotestamentowej zasady: “Jakikolwiek dekret narzucany przez sąd danej społeczności, którego większość danej społeczności nie przyjmuje, nie ma mocy”. [Paul Johnson. Historia Żydów].
Mamy więc mentalność właściwą dla narodu wybranego, również diasporę, także w Ameryce. Tysiąc bowiem lat wspólnej historii nie pozostaje bez echa.