Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 31 marca 2018

Nadziewanie

Nadzieja jest dobrym śniadaniem, lecz kiepską wieczerzą. [F. Bacon]
Drugi raz zawetował. Tym razem ustawę degradacyjną. Ktoś stojący z boku powiedziałby, że uczynił tak w nadziei na odwrócenie preferencji wyborców “lewicy”, którzy porzucili SLD z powodu ideologicznej miałkości jego protagonistów i zwrócili się ku PiS-owi, prawdziwemu ich zdaniem głosicielowi idei dyktatury proletariatu. Od kiedy jednak ów przesadził w schlebianiu gustom swego rzeczywiście antykomunistycznego skrzydła, znowu wolą dawnych towarzyszy.
Szacunek do wojska tkwi w naszej kulturze od zawsze. Od zawsze też armia jest w naszym mniemaniu depozytariuszem najwyższych wartości. I to niezależnie od chętnie powtarzanych dowcipów o niezbyt lotnych jej przedstawicielach. Tym bardziej jest dzięki temu sympatyczna.
Ale też ci, którzy wykorzystali polskich żołnierzy przeciwko Polakom, na pewno nie są godni zaszczytów, należnych naszemu wojsku. I to niezależnie od tego, czy rzeczywiście tworzyli WRON, czy ich tylko do niego wciągnięto. Przecież siłą tego nikt nie robił. Czy jednak należy dezaprobatę wyrażać poprzez degradację? Trudno powiedzieć. Organizatorzy stanu wojennego nie działali jednak w imieniu Polaków.
Odbierając jednak im stopnie, uderzono w spokój dawnych zwolenników komuny. Oni się musieli poczuć nieswojo wobec wytknięcia im faktu, że w chwili próby stanęli po złej stronie. Poparcie, udzielone przez nich PiS-owi nie tylko odbierało im poczucie winy za niegdysiejszy oportunizm. Dawało też możność obrzucania swoich dawnych przeciwników, poddawanych w stanie wojennym represjom, oskarżeniami o komunizm.
Degradacja członków WRON zniweczyła to swoiste alibi i odebrało smak luksusowi gnębienia “solidaruchów” z pozycji teraz jedynie słusznych antykomunistów. Rzecz natychmiast znalazła oddźwięk w sondażach.
Weto raczej nie odwróci sytuacji. Nikt przecież nie lubi nieprzewidywalnych idoli.
No i mleko się rozlało.

piątek, 30 marca 2018

Figury

Można być mądrym bez napuszoności i bez wzbudzania niechęci innych. [Seneka]
Dziesiątego kwietnia, o 15.30 odsłonią pomnik ofiar smoleńskich w Warszawie. Będzie to budowla nie tylko nie chciana przez większość mieszkańców stolicy, ale jej realizacja jest obciążona zarzutem nielegalności, bodaj nawet zaskarżona do sądu. Wszystko z powodu niedopełnienia obowiązków, nakładanych przez prawo na inwestora.
Całodniowe obchody odbędą się wprawdzie w rocznicę katastrofy smoleńskiej, ale raczej są zamknięciem cyklu licznych miesięcznic, które sąd uznał za prywatne przedsięwzięcia Jarosława Kaczyńskiego. Cały więc wysiłek organizacyjny władz, zmierzający do zapewnienia comiesięcznym marszom możliwości ich odbywania, ochrony policyjnej i wszelkie z tym związane koszta musiałyby chyba również być potraktowane jako efekt usługi na rzecz podmiotu prywatnego.
Wszystko to prezentuje istotę rządów PiS-u w pigułce. Oni “bez żadnego trybu” wdrażają swoje pomysły niezależnie od kosztów i przepisów, nie bacząc na protesty, przydając im znamion magii. Dziennikarze uprzejmie takie postępowanie nazywają zarządzaniem kryzysem, ale w rzeczywistości jest to ignorowanie prawa.
Takie postępowanie ma być dobrą zmianą. Polega ona na tym, że w nie zmienione dawne formy prawne i organizacyjne wstawiono tylko swoich ludzi. Oni zaś, nie oglądając się na przepisy, podejmują przedsięwzięcia, służące wprawdzie temu, aby Prezes mógł wdrażać swoje pomysły, ale jak pokazują synekury, apanaże i ostatnio nagrody, zaspokajają własne potrzeby.
Odpowiedzialność zaś ponoszą jedynie wobec siebie, ale za to srogą. Jak więc  wiemy z “Ucha prezesa” odsunięcie od urzędu organizatora badań nad smoleńskim zamachem spowoduje, że winni tej śmiałości nigdy się nie dowiedzą, ile było wybuchów.
I to zapewne pozostanie nieujawnioną dotąd prawdą, podobnie jak opinia Laboratorium Kryminalistycznego Policji Naukowej w Madrycie, której nie zamówiono, wbrew szumnym zapowiedziom z marca ubiegłego roku. Zdaje się, że do wyborców dotarła świadomość tego, co się dzieje i poparcie PiS-u wróciło do odsetka notowanego od zawsze.
Hipnoza bowiem tłumu musi być prowadzona w spokoju, w przeciwnym wypadku sugestia pryska wskutek niekontrolowanego pobudzenia emocji. Pustoszeje więc oblężona wedle magów twierdza.

czwartek, 29 marca 2018

Puc

– Patrz pani, pani Komoda, jak sobie żyję, wszystko mam, o czem mnie dusza zamarzy – i nogą mnie wskazał na salceson włoski, któren leżał na łóżku. [Wiech]
"Polska 100". Tak się ma nazywać jacht, który zakupiła Polska Fundacja Narodowa (a jakże) i który będzie na morzach i oceanach przez dwa lata sławił imię. Potem będzie przekazany.
I przede wszystkim w nazwie jest właśnie szkopuł. Raz już mieliśmy taki przypadek, kiedy pośród zwyczajowo noszących miano konstelacji gwiazd lub okazów morskiej fauny żaglowców, uczestniczących w prestiżowych regatach, brylowaliśmy jednostką przezwaną ...za kuchenną używkę.
Bo właśnie handlujące jadłem i napitkami przedsiębiorstwo, które z powodu jakichś ograniczeń nie mogło się zdobyć na atrakcyjniejszą firmę nawet dla siebie, miało dosyć pieniędzy, aby wynająć jednostkę i “ozdobić” ją dziełem myśli niezbyt lotnego marketingowca.
To podobnie jak ostatnio kurorty górskie, prezentowane w TV podczas nadawania komunikatów pogodowych. Nie mają już dawnych, sympatycznych i prostych nazw miejscowości, ale reprezentują je napuszone, językowe potworki, często pretensjonalnie snobujące się na cudzoziemszczyznę. Tu się jakoś nie obawiamy utraty tożsamości.
Nawet nazwy stadionów opatruje się dodatkami. Szydercy się obawiają, że z czasem nadadzą przekazywanym z nich komunikatom sportowym znamiona porannej udręki nazbyt poprzedniego dnia rozochoconych kibiców.
Wszystko na sprzedaż. Tak się nazywał jeden z bardziej znanych filmów Andrzeja Wajdy. Chodziło o przemożną wenę twórczą, nie uznającą żadnego tabu. Teraz przeżywamy swoiste deja vu. Odkupiona od zagranicznego armatora “prawie nówka” (Niemiec płakał, jak sprzedawał) będzie przez dwa lata sławić na oceanach nie polskiego stoczniowca, ale przemożną potrzebę zaprezentowania przez polityków zdolności do kreowania wszystkiego, czego dusza zapragnie.
W końcu liczebnik w towarzystwie imienia naszego państwa określa wysoki pułap, niedostępny dla rachunków, czynionych przez przeciętnego suwerena. To więc nie powinno wywoływać obawy o powodowanie międzynarodowego obciachu.
A wywołuje.  

środa, 28 marca 2018

Osobność

Do sumy własnych mądrości dodawaj ostrożnie cudzą głupotę. [S. Lec]
Prezes zachęcał Beatę Szydło aby “pokazała pazurki” w sprawie ministerialnych premii, o których też wczoraj powiedział, że się obdarowanym urzędnikom należały. Pracowali wszak ciężko, za co stracili posady.
Jako żywo mamy tu mechanizm identyczny z opisywanym przez astrofizyków, obserwujących czarne dziury. Taka wciąga wprawdzie wszystko, co jest w jej zasięgu, ale nie może oddziaływać na niektóre produkty generowanych przez siebie reakcji. W ich bowiem wyniku powstają również pary cząstek materii i antymaterii. Wskutek anihilacji tej ostatniej po zetknięciu z inną zawartością wnętrza czarnej dziury, “osierocone” elementy materii są odpychane, umykają więc w czasoprzestrzeń, co doskonałej czerni odbiera czarność.
Prezes więc ma rację, kiedy się nie daje przekonać o tym, że czarne jest czarne. Wyraźnie też widać, że zwolennicy nagradzania są tym razem odpowiednikiem antymaterii, ci zaś, którzy się z nagród wycofywali – materii. Odepchnięci więc, świecą teraz oczami na tle aprobaty tego, przed czym się niedawno wypadało wzdragać.
Taką bowiem postawę prezentuje Prezes, który wedle kontestowanej obecnie informacji, pierwej ganił nagrody, a teraz je wspiera. Pewnie dzięki tej umiejętności jest tym, kim jest, w odróżnieniu od akolitów, których postępowanie musi uwzględniać przyszłość.
Gdyby bowiem ktoś chciał preześne przemiany tłumaczyć czasem, oddzielającym postawę “przeciw” od postawy “za”, zapomina że centrum czarnej dziury tworzy tak zwaną osobliwość, w której znika też czas. I to właśnie charakteryzuje jądro politycznej władzy. Podwładni tym się odróżniają od szefa, że są poddani konieczności uwzględniania następstwa zdarzeń.
Wedle bowiem klasycznej nauki byłoby widać, że obecny premier stracił wsparcie Prezesa na korzyść poprzedniczki, która była straciła stanowisko. Rzecz by mogła być wywołana spadającymi sondażami popularności PiS-u. Ale tak by było w tradycyjnej rzeczywistości, obciążonej wpływem czasu. A tu nie jest to całkowicie pewne.
Osobliwość bowiem nie nadaje się do obserwacji, nie działa tam fizyka, także więc logika i co tam jeszcze. Ale i tak wedle premiera w “USA nam ufają jak mało komu na świecie”.
Może więc dobrze, że może przywołać jakiś argument na swoją korzyść, bo pojawienie się osobliwości zawsze poprzedza wielki wybuch.

wtorek, 27 marca 2018

Marża

Gdzie są kopalnie mądrości? Zazwyczaj tam, gdzie ją pogrzebano. [S. Lec]
Znana antyaborcjonistka jest w radzie nadzorczej państwowej spółki. Jeżeli ma stosowne kwalifikacje, nie ma w tym niczego złego. Aliści powinni tam zasiadać ludzie z dużym doświadczeniem w kierowaniu przedsiębiorstwem. Z wieku rzeczonej pani wynika, że nie bardzo się może nim pochwalić. Może więc ma wysokie kwalifikacje, bo dobra znajomość teorii też się przydaje w kolegialnych ciałach zarządczych. Nie wiadomo.
Wiadomo za to, że znakomicie opanowała sztukę przerywania wypowiedzi adwersarzom, zakrzykiwania ich i  swobodnie żongluje nie tylko nowymi znaczeniami słów, ale też nowomową w ogóle. To oczywiście się przydaje w dyskusjach rajców, ale bynajmniej nie do merytorycznych rozważań. Biznes przecież to zimna kalkulacja. Z niej zaś również wynika, że się nie płaci tam za głoszenie absurdów, a do tego służy nowomowa.
Jeżeli więc brać wymienione zastrzeżenia pod uwagę, to rzeczona członkini rady musi być przydatna w tej dziedzinie, która jej mocodawcom i właścicielom państwowej spółki przynosi profity w innym miejscu. Tylko wtedy rzecz się kłóci z zasadami jedności miejsca powstawania kosztu i przychodu. W rezultacie ich rozdziału nie można prawidłowo ocenić ani zakładów, w których są zatrudniani pracownicy wykonujący pracę na rzecz kogo innego, ani instytucji odnoszących korzyści z tego, że ich pracowników opłaca kto inny.
Efektywność kosztowa to rzecz, która powinna interesować właścicieli wszystkich instytucji prowadzących działalność publiczną, zwłaszcza powinna leżeć na sercu ich zarządcom. Nie można panować nad  przedsięwzięciami, jeżeli się nie jest w stanie ocenić ich opłacalności. Jeżeli więc do niepewności powodowanej przez rynek, politykę, konkurencję wprowadza się element przypadku, wynikły z beztroski reprezentantów właścicieli, to dają oni świadectwo temu, że się nie nadają do sprawowania swej roli.
Rezultatem zaś lekceważenia w polityce zasad zarządzania są porażki władzy, które na różne sposoby zestawia Internet. Przeciwko temu się nie da argumentować. Ujawnianie więc przypadków ignorowania fachowości najsilniej godzi w rządzącą ekipę. Dopiero potem w kolejności przynoszenia jej szkód jest nieustanne rozważanie “wyższości jednych świąt nad drugimi”, co właśnie pochłania ją w znacznym stopniu.
Nic zatem dziwnego, że rząd Donalda Tuska jest najwyżej oceniany spośród wszystkich ekip, które do tej pory sprawowały władzę. Nepotyzm i ideologia się najwyraźniej nie opłacają.

poniedziałek, 26 marca 2018

Strachowisko

Mądrości powinno być pod dostatkiem, któż z niej bowiem korzysta”. [S. Lec]
Symbolem dialogu polsko-polskiego stanie się zapewne zdjęcie, zrobione podczas któregoś z protestów, gdzie “środki przymusu bezpośredniego” są stosowane wobec dziewczyny. Najwyraźniej nie chciała podać rączek do ucałowania, czym się różni od pań, honorowanych preześnymi rewerencjami.
W ogóle to sposób traktowania kobiet jest w PiS-ie równie ambiwalentny jak podejście do wszystkich spraw, wybijających się z tła. Obserwujemy więc z jednej strony zachowania, które kiedyś ogólnie nazywano “cmok-nonsensem”, z drugiej próby wdrażania im zasady: Kinder, Kűche, Kirche. Trudno się zatem dziwić, że protestują, zupełnie nie przywiązując wagi do staroświeckiej powściągliwości, rzekomo obowiązującej panie.
To tak, jak z Unią: deklaracjom o jej wzmacnianiu w dążeniach naszej polityki towarzyszy całkowita negacja zasad, na których funkcjonuje. Też więc nam grożą stamtąd sankcje.
Ostatnio obserwujemy jedynie słuszny stosunek do Żydów, gdzie oficjalnemu potępieniu antysemityzmu towarzyszą krzyki nacjonalistów, tolerowane z konieczności. A może z wybiórczej zdolności słyszenia, trapiącej oficjeli, którzy nie dostrzegają niczego niewłaściwego tam, gdzie inni się łapią za głowę.
Wszystko jest bowiem możliwe, kiedy wyrasta z antykomunizmu, głoszonego przez dawnych komunistycznych funkcjonariuszy, zasad wolnego rynku wykwitłych z dążenia do renacjonalizacji, czy walki ze smogiem, prowadzonej poprzez dławienie możliwości wykorzystywania alternatywnych źródeł energii.
Do poprzednich awantur dołączają zatem stale nowe. Wedle drugiej zasady termodynamiki bałagan stale wzrasta w układzie izolowanym od otoczenia. Obserwujemy więc ciągłe piętrzenie się absurdów w PiS-ie. Jest ich już tyle, że partia traci zdolność do podjęcia wysiłków, aby odwrócić lub przynajmniej powstrzymać przyrost zamieszania.
Fizycy kresowi takiego procesu przypisują zero absolutne. Wedle zaś klasyków literatury nie da się wygrać z kobietami. Kiedy emocje się zbiegają z działaniem natury – zwłaszcza. Prezes powinien się już bardzo niepokoić.

niedziela, 25 marca 2018

Świątkowanie

W życiu codziennym głupotą nazywamy zazwyczaj jawny brak kojarzenia i przewidywania, ujmowania zależności, postępowanie nieefektywne, bez wyobraźni, bez wiedzy, bez liczenia się ze skutkami. [Jan Szczepański]
Obchodziliśmy wczoraj święto. Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Nazwa jak należy. Ma w swej treści wyraz “narodowy” i szczegółowo wyjaśnia rzecz. Teraz każdy, szczególnie w Stanach pojmie od razu, jak wielką niegodziwość popełniają ci, którzy odbierają nam sprawiedliwość.  Nowelizacja zaś ustawy o IPN stanie w korzystnym świetle?
Bo prawo od miesiąca karze takich, co by nam chcieli przypisywać złe uczynki wobec Żydów, których Jan Paweł II nazywał naszymi starszymi braćmi. Teraz już nie będzie można twierdzić, że ich nie ratowaliśmy w czasie wojny. Święto ustanowiono przecież w rocznicę śmierci rodziny, zamordowanej właśnie za udzielony ratunek.
Trudno jednak będzie cudzoziemcom zapamiętać nazwę uroczystego dnia. Jej zaś skrótu tym bardziej. Rzecz też nawiązuje do czasów minionych. Kiedy się pojawiał problem, do jego rozwiązania powoływano komisję. Zaraz po transformacji – spółkę. Teraz przyszedł czas na prokuratorów i święta?
Niestety, Żydzi i chrześcijanie od zawsze zarzucali sobie wzajem bluźnierstwo. Zaowocowało to rozbratem, od którego bardziej cierpieli słabsi. Kiedy ludzkość dorosła do tego, że żadna wiara nie wymaga dowodu, czas by był zakończyć spory, wynikające z niesprawdzalnego przekonania, że własna religia jest lepsza od cudzej, ale podział był zbyt głęboki.
Kiedy więc podczas okupacji wspólny wróg silniej prześladował Żydów, oni to odczuli jako zagrożenie także od Polaków, wszystkich obciążając cechami motłochu, obecnego przecież w każdej nacji. Zamiast jednak pozwolić się rozładować sporom w dyskusjach, w ustaleniu prawdy, sięgnięto u nas po zakaz. To natychmiast cofnęło kontrowersję o dziesięciolecia. Teraz więc ustanowiono święto. Jak to w obyczaju, dając mu namaszczoną  nazwę.
Czy to cokolwiek rozwiąże, kiedy znowu dla obu stron moje musi być mojsze? A komisje rozwiązały? A spółki? Ale wycofywanie się z błędu, zwłaszcza że jest zakazem, nie jest obyczajem ideologów. To i mamy międzynarodową awanturę i groźbę ostracyzmu.

sobota, 24 marca 2018

Lichtowanie

Mądrość jest rzeczą pożyteczną, albowiem jest w niej pewna ochrona. I sama przez się równiez jest godna tego, by jej pożądać, to znaczy: jest przyjemna. Jest też piękna, jako że trudna do zdobycia. Niewiedza jest złem, jako że nie ma w niej żadnej ochrony i przewidywania zła, które może przyjść. [Hobbes]
Nie ma znaczenia akt prawny, jakim jest również zamierzone ogłoszenie zaległych wyroków Trybunału Konstytucyjnego, bo orzeczenia owe zostały wydane z naruszeniem prawa. Taki jest mniej więcej tenor PiS-owskich wyjaśnień nagłego zwrotu. Rzecz jest bowiem ustępstwem wobec Komisji Europejskiej. Uczyni się zatem formalnie zadość jej żądaniom, aliści z natychmiastowym wyjaśnieniem, że to nie Trybunał Konstytucyjny, a PiS miał rację.
Ta zabawna sofistyka ma tylko jedną logiczną podstawę. Jeżeli u nas panuje dyktatura, mówią prawdę. Dyktator ma bowiem ostatnie słowo co do tego, co jest zgodne z prawem, a co nie jest, bo on jest źródłem uregulowań, które obowiązują jeszcze przed ich ustanowieniem. Prawo bowiem nie działa wstecz, ale w przód może. A co?
To dokładnie jak z czarną dziurą. Z niej nic nie wychodzi, a wszystko co ona ogarnia niknie w jej czeluści bezpowrotnie, łącznie z czasem. W związku z tym wszystko co przed nami, także przyszłe rozstrzygnięcia, jest rzeczywiste. Bo jak nie, to i tak potem już nic nie ma.
Jak się jeszcze do tego doda oświadczenie ministra, wydane z pominięciem oczekiwanego wyroku Trybunału Konstytucyjnego w nowym składzie, że panaministrowe oświadczenie woli, zapisane wcześniej w ustawie o IPN było niekonstytucyjne, to mamy już dopełnienie owego sposobu rozumienia braku konsekwencji prawnych ogłoszenia orzeczeń TK, wydanych wszakże w poprzednim składzie.
Czyli nie mamy dyktatury, mamy bałagan. A jak utrzymywał Bertold Brecht, on już uratował wielu ludzi. Tyle tylko, że raczej nie byli to sprawcy nieporządku. Mądra więc opozycja czeka cierpliwie na to, co się w Internecie określa samozaoraniem.
Mądrość bowiem pozwala też energię oszczędzać na lepsze czasy.

piątek, 23 marca 2018

Gandziara

Kto mi powie, dokąd może iść społeczeństwo, którego podstawą nie jest ludzka godność? To pytanie zadane przed dwustu prawie laty przez markiza de Custine w Listach z Rosji. Odpowiedź przyszła sto lat później, kiedy rewolucja komunistyczna osiągnęła swoje cele w zamęcie zbrodni, popełnianych przez przedstawicieli “ludu bożego” na “wyzyskiwaczach”. “Naród” odebrał swoją zemstę za poniżenie.
Niewiele lat po markizie de Custine o aspiracjach reprezentantów ludu Le Bon pisał tak: W miejsce dotychczasowego ustroju tłum usiłuje zaprowadzić pierwotny komunizm, który jedynie w zaraniu cywilizacji był normalną formą wewnętrznego współżycia wszystkich grup ludzkich. Ograniczenie czasu pracy, wywłaszczenie kopalń, kolei żelaznych, fabryk i gruntów, równy podział dochodów, oddanie władzy w społeczeństwie warstwom ludowym itd. — oto żądania tłumu.
Zachód wcześniej wyzbył się poddaństwa, rozwinął produkcję przemysłową, zbudował nowoczesną gospodarkę, zaspokoił aspiracje poniżonych, nie musi więc im schlebiać. Na Wschodzie ów proces trwał dłużej. Tam więc jeszcze niedawno doświadczono kolejno okrucieństw nie tylko dziewiętnastowiecznej rabacji w Galicji, ale komunizmu, czystek etnicznych na Ukrainie czy Bałkanach.
Zawsze niegodziwości podejmowano się w imieniu ludu, dla przełamania oporu elit. Tu zresztą też nie ma niczego nowego. Jeżeli wierzyć rzeczonemu markizowi, wzór wschodniego despoty czasów nowożytnych, Mikołaj I tak odpowiedział chłopom, proszącym o wykupienie ich od bojarów: Gdyby to zależało ode mnie, Rosjanie otrzymaliby natychmiast niezależność, której im życzę i którą usiłuję im zapewnić w przyszłości.
Do teraz na Wschodzie każda ideologia, jeżeli się chce utrzymać przy władzy, schlebia ludowi, bo dostrzega w nim wstręt do elit. Trudno zatem zrozumieć ostatnie poczynania PiS. I nie chodzi tu o publikowanie “historycznych” orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, czy nawet o pozwolenie sędziom na wydawanie opinii w sprawie dymisji ich kolegów, co  rzekomo naprawia ustawy sądownicze. Zdumiewa postępowanie wojewody, który odebrał strażakom ochotnikom, nosicielom najlepszych ludowych tradycji, możliwość obchodzenia swego święta w eksponowanym miejscu stolicy.
Powstało wrażenie, że PiS się odwraca od ludu, zastępując go jakimś własnym wyobrażeniem tego, co ma nim być albo wyraziciele partii popadają w arogancję (nagrody się nam należą!) którą przypisywali establishmentowi. Innej możliwości nie ma. Upokorzono bowiem wieś, czego nie da się łatwo zatrzeć.
To za kim pójdzie tak potraktowany lud?

czwartek, 22 marca 2018

Magierszczyzna

“Człowieku, świat stoi przed tobą otworem, więc uważaj, byś zeń nie wyleciał”  [S. Lec]
Naszym celem, jako największego państwa w regionie, jest reprezentowanie wobec innych krajów interesów naszych sąsiadów, tych zbieżnych z naszymi. Taki mniej więcej jest sens expose’ szefa MSZ. Samopoczucie zaś naszych polityków poprawiła swoją wizytą Angela Merkel, która wedle nich przyjeżdżając do Warszawy pokazała, że jesteśmy niezbędnym elementem polityki RFN.
Komisja Europejska nie jest superrządem, a Parlament Europejski - superparlamentem” mówił nasz minister i nasze sprawy będziemy załatwiać w dwustronnych kontaktach z innymi krajami. Także z Rosją, gdzie naszym głównym dążeniem jest zwrot wraku prezydenckiego samolotu, rozbitego w Smoleńsku.
Wynika z tego, że my pojmujemy rolę UE podobnie, jak roszczeniowcy istnienie własnego państwa. Ma dawać i potwierdzać. Unia zaś wymaga przestrzegania podpisanego przez nas traktatu, co my uważamy za szykanę.
Nasze więc wypowiedzi, nawet ujmowane w księgi, białe w dodatku, są krytykowane jako nie na temat. „To, co chcemy zobaczyć, to kroki do przodu. „Biała księga” nie zawiera konkretnych odpowiedzi na rekomendacje. Muszę podkreślić, że jeśli ta koncepcja, że masz prawo do reformowania wymiaru sprawiedliwości (…) jest rozumiana jako prawo do podporządkowania wymiaru sprawiedliwości kontroli politycznej, to mamy problem”. Tak rzecz skwitował Frans Timmermans.
W najbliższym zatem czasie będzie raczej wdrożony artykuł 7. Traktatu Unijnego, co praktycznie odbierze nam możliwości decydowania o czymkolwiek w Europie, która się wedle nas znajduje w kryzysie aksjologicznym – taką właśnie wadę ideolodzy przypisują każdemu atakowanemu przez siebie państwu. Jako uczestnik NATO również straciliśmy znaczenie, odbierając armii środki na modernizację i przeznaczając je na ewentualną partyzantkę.
W sumie dążymy do pozycji Ankary, która nie uznaje zachodnich standardów polityki, ale jest tolerowana, bo kiedy Zachód ją odepchnie, sprzymierzy się z Moskwą. My nawet takiego straszaka nie mamy w zanadrzu, bo Rosję możemy interesować dopóty, dopóki bruździmy "kapitalistom" jako ich pełnoprawny sojusznik. Kiedy nim nie będziemy, skończy się zainteresowanie nami. Przestaniemy się bowiem w ogóle liczyć jako ewentualny partner, nawet do sporu, nawet o wrak. Przecież naszym rzecznikiem i gwarantem staje się wtedy Budapeszt, powiązany z Rosją a dostatecznie zręczny, aby z Unii się nie wyprowadzać.
W sumie więc tworzymy swoistą suwerenność. W środku Europy budujemy skansen, omijany nawet przez gazowe rurociągi. Jak bowiem wyglądamy w oczach Zachodu, pokazuje film “Litewski przekręt”. Rzecz jest tak wstydliwa, że pozostanę w nadziei o przemijającym oddziaływaniu sztuki filmowej. Niestety, nasz sen o wielkości ma równie solidne podstawy jak smoleński zamach, z którego uzasadnienia wycofują się nawet najbardziej zdecydowani zwolennicy.
A jeszcze niedawno byliśmy wzorcem udanej transformacji i państwem sukcesu.

środa, 21 marca 2018

Potukanie

A może dopiero w świecie, który nie zna grawitacji, będzie opadanie na dno godne pogardy? [S. Lec]
Nicolas Sarkozy został zatrzymany przez policję. Jeszcze w 2012 roku ujawniono dokument, z którego wynikało, że jego kampanię wyborczą wsparł ówczesny rząd libijski kwotą pięćdziesięciu milionów euro. Zatrzymanie więc ma mieć związek ze sposobem pozyskania środków na wygranie wyborów. To nie pierwszy wypadek, kiedy odkryto, że w proces wyborczy ingerowało państwo ościenne, ale chyba ostatni, w którym stosowano gotówkę.
Teraz się do tego wykorzystuje Internet, opłacając odpowiednią liczbę trolli, którzy z zagranicy, bezpiecznie (i tanio!) sterują nastrojami społecznymi w atakowanym państwie. Beneficjant przedsięwzięcia często nie ma o nim pojęcia, również wyborcy, którym się tylko upiększa niechcianego raczej kandydata. Prawo zaś pozostaje nienaruszone.
Wedle tego modelu rzecz miała przebiegać w Ameryce, gdzie w czasie ostatnich wyborów spośród wielu autorów szyderczych wpisów przeciwnych Hillary Clinton wyróżniono kilku zaledwie, którzy jednak mieli ogromną liczbę otwarć i byli masowo udostępniani, czym bardzo się podobno przyczynili do odebrania jej poparcia.
Są wyspecjalizowane firmy, oferujące takie usługi. Cambridge Analytica, jedna z nich oferowała specjalny program, pozwalający oceniać preferencje wyborców i nawet je kształtować. Podobno pomogła Donaldowi Trumpowi i zwolennikom Brexitu. The Guardian utrzymuje, że sztab naszego prezydenta również korzystał z jej pomocy. Andrzej Duda zaprzecza, jakoby to było prawdą.
Powstała cała literatura traktująca o skutecznych sposobach manipulacji internetowej. Obecny triumf populizmu w światowej polityce również ma być w znacznej mierze ich dziełem. Niewiele tylko mu pomógł kryzys z początku drugiego dziesięciolecia naszego wieku. W wyniku tych rewelacji staniemy chyba niebawem w obliczu żądań nałożenia kolejnych zakazów.
Wedle Marksa historia się powtarza jako farsa. Rachunek fraktalny zdaje się jednak potwierdzać jej cykliczność. Może dzięki temu stale mamy powody do dobrego humoru, uczestniczymy bowiem w nieustającej komedii. Cokolwiek zaś by o tym powiedzieć mamy chyba pewność co do jednego, marksiści na pewno mają największe prawa do radości. I to nie tylko dlatego, że ich guru rzecz zdefiniował, ale też z powodu proweniencji światowego populizmu.
I przecież śmiech to zdrowie.

wtorek, 20 marca 2018

Cyl

A może wykorzystamy kiedyś przemysłowo dusze ludzkie? [S. J. Lec]
Polska silna militarnie, gospodarczo i ludnościowo wymaga skutecznego modelu gospodarczego, który powinien wesprzeć ojciec Rydzyk, tak w TV Trwam powiedział premier Morawiecki. Trzydzieści bowiem lat po niszczącej dla nich wojnie inne państwa miały kapitał i były bogate, a my po komunie – nie.
No to popatrzmy:
Tak wygląda wydajność pracy w Unii. Polska bryluje wśród … mniejsza z tym, ustępuje Chorwacji, czy Słowenii. Więcej, wzrost PKB, dawniej najwyższy wśród byłych demoludów, był ostatnio u nas mniejszy od ich. Bułgaria więc i Rumunia rychło nas wyprzedzą. Nas, nie Kamila Stocha, którego sukcesem się epatujemy tak, jak byśmy to my nań pracowali. Czyli obecny model zarządzania gospodarką przesądza o tym, że jesteśmy mocni jedynie w gębie.
Przede wszystkim od 2015 roku systematycznie maleje stopa inwestycji, co powoduje, że w ogóle nasz wzrost gospodarczy ma krótkie nóżki. Zjadamy własny ogon. Nasza innowacyjność zginęła, pewnie zabłądziła w tłoku setek tysięcy samochodów elektrycznych Morawieckiego. Na obcy kapitał warczymy, zresztą nasz system prawny jest i tak podważany przez europejskie sądy, w związku z tym nie możemy liczyć na zagranicznych kapitalistów. Oni się najbardziej boją politycznego ryzyka.
Nic więc dziwnego, że musimy apelować do ojca Rydzyka, który może zmieni swoje nastawienie i zacznie propagować ...liberalizm. On bowiem przyniósł dobrobyt państwom, na które się powołuje premier Morawiecki. W przeciwnym wypadku...

poniedziałek, 19 marca 2018

Quamquam

Anioł siłą ciągnie mnie,
Diabeł mruży ślepia złe.
Anioł rozkazuje chodź,
Diabeł cedzi, sam się zgłoś.
Sam się zgłoś, sam się zgłoś. [Młynarski]
Symbolem degrengolady wpajanej nam teraz ideologii są modły o śmierć papieża, zanoszone przez polskiego duchownego. Franciszek bowiem głosi rzeczy dla wielu straszne. Jak przypomina Roman Mrozek “każe dostrzec (cierpiącego) człowieka w osobie rozwiedzionej, homoseksualiście, kobiecie, która dokonała aborcji, uchodźcy, żebraku. Odrzuca blichtr, krytykuje kapłanów zapatrzonych w dobra materialne, ba, każe darmo odprawiać msze święte. Każe pochylić się nad uchodźcą. Mówi, że niejeden w Boga niewierzący ale uczciwy w swym postepowaniu lepszy jest od dziesięciu rozmodlonych, fałszywych katolików”.
Demonstracja księdza spotkała się z ubolewaniem arcybiskupa, ale i tak odsłania oblicze naszej “prawdziwości”, zarówno religijnej jak i narodowej. Jedno i drugie jest pozbawione refleksji i ogranicza się do spraw formalnych, nawet jak prowadzą do zachowań sprzecznych z istotą wyznania czy racją stanu.
Wątpliwość więc trapi już jedynie słuszną formację. Jak pisze Jacek Karnowski “Liczne ośrodki tradycyjnie stanowiące zaplecze III RP (medialne, biznesowe, lobbingowe) wyraźnie poczuły, że osiągnęły swój cel numer jeden, czyli zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Wpisały się w nową konstelację, mają się dobrze, i zaczynają odzyskiwać wpływy. Częściowo samodzielnie, częściowo w porozumieniu z elementami obozu władzy”.
Rzecz dotyczy nagród, dotacji i przywilejów, jakie sobie zapewnili głosiciele dobrej zmiany. Tyle tylko, że nie przystają do jej idei, a od niedawna są nawet “zapleczem III RP”. To kolejny sposób na wykluczanie, tyle tylko, że teraz ze swego grona. Mamy klasyczny mechanizm pożerania potomstwa przez rewolucję. Aliści na razie nie wiemy jeszcze, kto jest na talerzu. W grę bowiem wchodzą albo ci, którzy walczą o zachowanie proletariackiej zgrzebności, albo prominenci rewolucji. Na ogół wygrywali ci drudzy, ale znane są wypadki ich pognębienia.
Prędzej czy później musiało dojść do tej rozprawy. Kościelne zaszłości są tylko wskaźnikiem, znakiem zewnętrznym. W końcu nie po to się oddaje swoją wolność w służbę absurdów, aby nic z tego nie mieć. Więcej, osoby naprawdę dające wiarę tezom dobrozmieńców są skazane na klęskę właśnie przez brak krytycyzmu.
Najlepszym przykładem jest tu słowna szarża wiceministra przeciwko sprawcom skazania chłopaka za niepopełniony gwałt. Okazuje się, że to raczej przeciwnicy III Rzeczypospolitej wykazali tu jedynie słuszną a niesprawiedliwą wielce gorliwość.   
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że rzeczywiście jesteśmy świadkami coraz bardziej zajadłej wojny dwóch bardzo od siebie odległych światów.

niedziela, 18 marca 2018

Tunelowanie

I słyszę, jak nad Wisłą gdzieś
Tłum głupków się anieli:
Nasza pokaże sześć – i cześć!
Żeby se nie myszlely! [Młynarski. Baba o sześciu cyckach]
Skrócenie Lorenza jest w fizyce miarą zmniejszania się wymiarów obiektu, odlatującego od miejsca, gdzie był stosunkowo duży. Utrata rozmiarów odpowiada przyrostowi długości jednostek czasu w uciekającym układzie. Nie było dotąd sposobu na zaobserwowanie skrócenia w naturze. Od czego jednak mamy ideologów?
Przecież doznający odlotu ducha polityk wygłasza na ogół kwestie, określane jako piramidalne. W trakcie podróży muszą one maleć do dopuszczalnych rozmiarów, w przeciwnym wypadku ich odjeżdżający głosiciel pod ziemię ze wstydu by się zapadł. Przekształcając więc odpowiednie równanie możemy ustalić prędkość z jaką bredzący mądrala oddala się od rzeczywistości. Wystarczy tylko znać stosunek wielkości głoszonych absurdów do rzeczywistych ich rozmiarów.
Nie wchodząc w szczegóły trzeba stwierdzić, że dwukrotne w odczuciu Ziemian wyolbrzymienie problemu odpowiada prędkości odlotu kosmity bliskiej 90% prędkości światła. To wymaga solidnego wydatku energii. Wedle bowiem Einsteina masa obiektu rozpędzonego do takiej prędkości rośnie dwukrotnie – co potwierdza założenie. Nie sposób więc nie docenić wysiłku rzeczonych “eksperymentatorów”.
Pozostaje jednak problem ilościowej oceny rozmiarów publikowanych bzdur i ich nieruchomych modeli. Trudno to zrobić, ale na przykład iloraz liczb bezprawnie wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez PiS i PO dawałby jakąś podstawę do rozważań.
Tylko wtedy zarówno prędkość odlotu tych, co swoje czyny uzasadniali przykładem poprzedników jak i masa związanych z tym bredni oraz wydatek energetyczny na start osiągają wielkości słabo przystające do wyobraźni. Otrzymany bowiem wynik wskazuje, że prędkość odjazdu zbliża się w takim wypadku do osiąganej przez światło, masa bzdury dochodzi wtedy do nieskończoności, równoważy więc prawie cały wszechświat.
Trudno w tych warunkach nie uwierzyć, że ideologia nie jest rodzajem odpowiednika tunelu energetycznego albo nieznanym dotąd katalizatorem, dzięki czemu dogmatycy osiągnęli zdolności, na które “totalniaków” nie stać i dlatego do pięt im nie dorastają.
W tym kontekście walka o schedę po Prezesie, o której mówi Jan Olszewski będzie chyba zmaganiem szermierzy szczególnej wiedzy. Szczęśliwie rozegra się albo na jakiejś odległej orbicie, albo w wymiarze niedostępnym śmiertelnikom.
Bo będzie się działo.