Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 30 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Nieprawdopodobieństwo

Jestem, więc myślę: Nieprawdopodobieństwo: Chaos prędzej czy później przeobraża się w porządek. Tyle tylko, że pierwotnie nie wiadomo jaki. Niewielka różnica warunków, w jakich start...

Nieprawdopodobieństwo

Chaos prędzej czy później przeobraża się w porządek. Tyle tylko, że pierwotnie nie wiadomo jaki. Niewielka różnica warunków, w jakich startował obserwowany obiekt powoduje rychłe spotęgowanie różnic jego późniejszego stanu w wyniku czego staje się on daleki od wszelkich oczekiwań. Dotychczasowe doświadczenia stają się nieprzydatne.
Zawsze jednak w końcu, na niższym poziomie powstaje odwzorowanie rzeczywistości, która już była. Tyle, że rzecz się odtwarza w innej skali, karleje, za to jawi się wielokrotnie. Kiedy zaś proces się dokona, powrót na poprzedni poziom nie jest już możliwy. No, może przy wydatku znacznie większej ilości energii od tej, która spowodowała chaos.
W tym świetle los ustaw sądowych PiS-u, przez konstytucjonalistów nazywany groteską i aberracją (sic!) nie jest możliwy do przewidzenia i to nie dlatego, że obradujący nad nim posłowie dostają coraz to nowe poprawki i rozpatrują je na bieżąco. Dlatego, że od początku były skażone odchyleniem od porządku konstytucyjnego, a nawet start motyla w Ohio może inicjować burzę piaskową w Texasie.
Rzeczona prawidłowość fatalnie też wróży naszej armii. Po dobrej zmianie chyba niewiele zostało z jej sprawności, wypróbowanej w zmaganiach bliskowschodnich i wcześniej bałkańskich. Teraz brakuje nie tylko uzgodnionego systemu dowodzenia, helikopterów, ale również rezerwistów, nawet mundurów dla tych, których się udało powołać. Dyscyplina też jest chyba w proszku.
Dowódca Grupy Bojowej NATO Podpułkownik Christopher L’Heureux opisał swoje wrażenia po manewrach: „Wyszkolenie żołnierzy na takim samym poziomie jak wyszkolenie tubylców”.
– Wszystko zaczyna się od kawy i jak wynik spóźnienia na szkolenia. W ciągu pierwszego dnia ćwiczenia Polacy tak i nie dali sobie rady wypełnić wszystkie zadania. BWP i czołgi zepsute, broń i amunicja nieobsługiwana przez żołnierzy, ale piją dobrze – dodał L’Heureux. [Jan Radžiūnas. Niezależny Dziennik Polityczny]
Dobra zmiana by więc wprowadziła chaos także w wojsku. Może natowski podpułkownik przesadza, ale sygnał o fatalnym obrazie naszych wojaków, jaki powstał w wyniku ćwiczeń Dragon17 znalazł się nie tylko w cytowanym tu portalu.
Nie wiem jak zareaguje nieprzyjaciel, ale ja jestem przerażony” – tak przed inwazją w Normandii powiedział bodaj marszałek Montgomery. Nastąpiło to, kiedy pokazano w akcji koło, napędzane rakietami, które zamiast, jak oczekiwano, wyjechać na wydmy ograniczające plażę, aby tam niszczyć wrogie pozycje, zawróciło i rozpędziło obserwatorów działania wynalazku.

To jednak było dawno i dotyczyło tylko jednego pomysłu. Inne się sprawdziły. Nic w końcu dziwnego, wszak Wyspiarze zawsze mieli szczęście do majsterkowiczów. A my?

środa, 29 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Purnonsens

Jestem, więc myślę: Purnonsens: Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę . [Seksmisja. Machulski] W atmosferze skandalu obradowała wczoraj sejmowa komisja nad prezydenck...

Purnonsens

Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę. [Seksmisja. Machulski]
W atmosferze skandalu obradowała wczoraj sejmowa komisja nad prezydenckim projektem ustawy o KRS. Poseł Budka oświadczył nawet, że postępowanie przewodniczącego Piotrowicza zgłosi do prokuratury. Emocjom trudno się dziwić. Jedna strona próbowała klajstrować pęknięcia na górze, druga starała się je uwypuklić.
Media zaś do południa usilnie próbowały ustalić, co się takiego znalazło w poprawkach, uzgodnionych rzekomo przez Prezesa z prezydentem, że trzeba je było trzymać w tajemnicy. Może z obawy przed kolejnym wetem? A może chodziło o to, że są w swojej istocie sprzeczne z tym, co by wynikało z prezydenckich słów, wygłoszonych zaraz po zwróceniu parlamentowi poprzednich PiS-owskich pomysłów?
Aliści nie w tym rzecz. Pęknięcie w obozie władzy jest faktem i dotyczy już nie tylko polityków, ale też publicystów. Niektórzy panowie żurnaliści, twardo dotąd popierający dobrą zmianę zaczynają ją krytykować przy użyciu słów pełnych goryczy. Z treści ich ostatnich przekazów wynika, że rozżalenie spowodowała głównie likwidacja limitu składek ZUS. PiS się w wyniku tego okazał socjalistyczny i pozostaje w szaleńczym przekonaniu.
Dziennikarze doszli do takiego wniosku po piątkowych obradach Sejmu, wcześniej pozostając w nieporuszonym podziwie dla dobrej zmiany. Utwierdza to chyba jeden z dwóch aktualnych poglądów. Pierwszy o tym, że o upodobaniach politycznych wielu, nawet, a może szczególnie w środowiskach współczesnych odpowiedników Katona decyduje własny interes, nawet jak jest sprzeczny z ogólnym. Drugi, że chaos decyduje o tym, kto i co na “prawicy” lubi, bo logiki w tym nie ma żadnej.
Jest i wniosek, bardzo chyba zabawny. Oto zwolennicy proprezydenckiej części poprzednio jednolitej PiS-owskiej opcji nadal trwają w przekonaniu, że budżet jest bez dna. Ich przeciwnicy obudzili się już z tego mitu i starają się tak ograniczyć demokrację, aby uniemożliwić dalsze żądania swoich popleczników.
Wynikałoby z tego, że antywolnościowe posunięcia naszych władców są skierowane przeciwko niestałości własnych admiratorów, nie przeciwko opozycji, która w takim razie nie istnieje. Przecież kontestatorzy władzy nie mogą zwalczać środków, którymi reżim tępi sam siebie.

Jak to nie jest chaos, to co nim jest?

wtorek, 28 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Gradacja

Jestem, więc myślę: Gradacja: Wspólny kandydat Platformy i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy, Rafał Trzaskowski musiał odpowiadać obu umawiającym się co do niego szefom...

Gradacja

Wspólny kandydat Platformy i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy, Rafał Trzaskowski musiał odpowiadać obu umawiającym się co do niego szefom ugrupowań. Przewodniczący PO pozbywał się najsilniejszego konkurenta do swojej funkcji, Nowoczesna miała gwarancję, że konkurencyjna partia dłużej będzie kierowana przez polityka pozbawionego charyzmy. Zapowiadało to zgodny alians obu umawiających się stron i gorliwe popieranie uzgodnionego pretendenta do prezydentury.
Rzecz od początku wykraczała poza zasady politycznej strategii. Wedle niej pierwsza tura wyborów ujawnia realną siłę biorących w niej udział podmiotów, w drugiej jest czas na związki, przy łatwych do określenia zasadach podziału owoców zwycięstwa. Przedwczesna umowa osłabiła Ryszarda Petru, który zawierając porozumienie z PO unicestwił zasadniczą oś politycznego sporu w łonie własnej partii, potęgując tym samym personalne kłótnie. Przegrał tedy na własne życzenie z konkurentką, która dawała nadzieję na odwrócenie pochopnej decyzji dotychczasowego szefa.
Młodzież polityczna nie uczy się niczego od starych wyjadaczy w tym względzie, od ludowców. Oni nigdy się nie wikłają w przedwczesne sojusze, zawsze zaś epatują wyborców zdrowym rozsądkiem. Tylko jeden raz mu się sprzeniewierzyli, kiedy w pierwszym czasie prezesury Waldemara Pawlaka przegrali wskutek chwilowego przekształcenia swej partii w rodzaj związku zawodowego i potem pozostali już wierni odebranej wtedy nauce.
PiS jednak niepotrzebnie się raduje klęską Ryszarda Petru. W najgorszym bowiem dla Nowoczesnej przypadku oznacza to przejście jej elektoratu do Platformy. Sprawiedliwi nic tu nie skorzystają.
W ogóle zaś i tak powróci tradycyjna zasada gry politycznej, w której znowu na czas wyborów PiS będzie udawać, że Prezes abdykował, co musi być dla wodza niezmiernie bolesne. Spektakularne zaś wybuchy złego humoru Kaczyńskiego, często umykającego rygorom strategii, dają duże szanse Schetynie. Jako się rzekło charyzmy nie ma on zupełnie, ale instynkt polityczny niemały. Nie zaniedba więc żadnej okazji do wykorzystania temperamentu swego głównego adwersarza.
Scena polityczna wróciła więc do równowagi w wyniku wyborów w Nowoczesnej. Może nieco zakłóci ją brak politycznego doświadczenia pani Lubnauer, ale prymitywny styl uprawiania gry, narzucony opozycji przez PiS z pewnością pozwoli jej szybko osiągnąć wiedzę, wystarczającą dla dorównania swoim odpowiednikom.
Z wyjątkiem szefów PSL-u oczywiście. Aliści po odejściu Donalda Tuska to już klasa wyłącznie dla siebie.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Waadza

Jestem, więc myślę: Waadza: I w wielkiej chwale siędzie I dumne jego lędźwie Sławić będą, hen z góry, Anielskie chóry … [Boy] Nie będziemy kupowali w niedzielę...

Waadza

I w wielkiej chwale siędzie
I dumne jego lędźwie
Sławić będą, hen z góry,
Anielskie chóry… [Boy]
Nie będziemy kupowali w niedzielę. Nie od razu, ale jednak. Nie idziemy drogą Węgier, co to najpierw wprowadziły stosowny zakaz, a potem go szybko odwołały. My mamy polską drogę do ograniczenia handlu, jak kiedyś własną drogę do socjalizmu. Najpierw pierwsza i ostatnia niedziela się będzie różnić od dwóch wewnętrznych miesiąca, potem się do tego doda tamte i już. A jak wypadnie pięć? To się jedną przesunie. Ad calendas graecas na przykład.
Z nowego rozwiązania nie są zadowoleni ani jego orędownicy, ani przeciwnicy. Ci pierwsi, głównie biskupi i... Piotr Duda chcą, aby Polacy poświęcali wszystkie niedziele bliskim, wolni od pokus czyhających w galeriach handlowych na rodzinę. Wiedzą lepiej, co jest dla nas dobre. Knajpy jednak będą funkcjonowały. One bowiem nie są alternatywą dla familijnego zbliżenia.
W ogóle ma być trzydzieści wyjątków od zakazu. Na przykład piekarnie i stacje benzynowe będą otwarte w niedziele, spokojnie odsuwając swoich pracowników od rodzin. Będą więc mogły sprzedawać sklepy, na miejscu piekące chleb. Podobnie jak te, które w swoim obrębie mają stacje benzynowe.
Najwyżej zmieni się nieco nazwę. Z Lidl na przykład na Lidl-piekarnię albo z Auchan na Auchan-cepeen, albo odwrotnie. I wymachujący mandatami czynownicy obejdą się smakiem. To zresztą też już było: “Kołdry mają w megasamie spożywczym na Grochowie” [Zmiennicy. Bareja].
Wszelkie regulacje, które za nic mają naturalne skłonności, kończą się kompromitacją. Przede wszystkim zaś wtedy, kiedy się do ich ustanawiania biorą nawiedzeni regulatorzy, przekonani o własnej omnipotencji. “Przygody dobrego wojaka Szwejka” są pełne przykładów na to, wziętych z klasyki jak austriackie gadanie.
Ale rozkoszy regulowania nic nie pokona. Daje poczucie władzy. Ta zaś oszałamia niczym ambrozja popijana nektarem. Bo jest boska.

niedziela, 26 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Felidae

Jestem, więc myślę: Felidae: A przecież kot, proszę pana, To postać powszechnie znana… [Brzechwa]. Atlas kotów, budzący większe zainteresowanie Prezesa od sejmowych...

Felidae

A przecież kot, proszę pana,
To postać powszechnie znana… [Brzechwa].
Atlas kotów, budzący większe zainteresowanie Prezesa od sejmowych sporów zajął pierwsze miejsce w medialnych przekazach. Wedle niektórych o to właśnie chodziło, aby odwrócić uwagę od powodów kolejnej awantury politycznej, zawłaszczania sądów, manipulacjach przy ordynacji wyborczej. Wydaje się jednak, że powstał kolejny symbol i przedwczorajsza preześna mina znajdzie się na wszystkich ilustracjach tekstów wyborczych opozycji, uzasadniających konieczność odsunięcia PiS-u od władzy.
Prawo I Sprawiedliwość zdobyło przewagę głosząc w 2005. roku, że w odróżnieniu od postsolidarnościowych liberałów zbuduje Polskę solidarną. Potem zbudowano rząd z antysolidarnościową Samoobroną, która swoim wyborcom wytłumaczyła, że weszła w alians z “solidaruchami”, ale razem “bynajmiej Polskie soledarne budujem”. To wtedy nieźle ilustrowało poziom kompetencji owych budowniczych, ale wykorzystanie tego w propagandzie byłoby wysoce niepoprawne politycznie.
Ostatnie wybory zostały przegrane przez mniemanych liberałów, zajętych budowaniem podstaw solidnej gospodarki. PiS obiecał szaremu obywatelowi udział w zyskach transformacji, dotychczas wykorzystywanych do inwestowania w przyszłość. Polska więc będzie już teraz solidarna, zamiast dopiero wtedy, kiedy będąc na poziomie przynajmniej średniej unijnej mogłaby zapewnić prawdziwy dobrobyt swoim obywatelom.
Czy PiS wygra następne wybory? Należy wątpić. Po pierwsze dlatego, że wdzięczność nie jest matką głupich. Nawet za 500+. Po drugie, bo budując silne państwo sam staje w opozycji do szarego obywatela. Zajmowanie się zaś protagonisty dobrej zmiany atlasem kotów w czasie przeznaczonym na dobrze opłacaną robotę jest niewątpliwym demonstrowaniem triumfalizmu, co musi oburzać szarego obywatela. On przecież nie ma szans nie tylko na podobny zarobek, ale nawet na to, żeby w trakcie pracy ostentacyjnie sobie czytał to, co bardziej go bawi od pracy.
Pycha kroczy przed upadkiem, mawia często minister Ziobro. Wydaje się, że ów nieszczęsny atlas będzie dowodem tego, że miał rację.

A koty zawsze chodzą swoimi drogami.

sobota, 25 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Lipa

Jestem, więc myślę: Lipa: Sześćdziesiąty rok dwudziestego wieku. Urokliwe dolnośląskie miasteczko. Pomnik. Z grubsza uklepana z betonu trzymetrowa postać w długim pł...

Lipa

Sześćdziesiąty rok dwudziestego wieku. Urokliwe dolnośląskie miasteczko. Pomnik. Z grubsza uklepana z betonu trzymetrowa postać w długim płaszczu dzierżyła w prawicy coś podobnego do pepeszy, trzymanej w pozycji defiladowej, lewą zaś ręką betonowy wojak przyciskał do czapki przedmiot, przypominający lornetkę. Sztuczność pozy przyciągała uwagę do niezdarnej rzeźby.
Rzecz wyjaśniała wieść gminna. W pierwotnej wersji żołnierz salutował. Ponieważ żadna armia tego nie robi leworącz, po uroczystości odsłonięcia przylepiono mu do lewicy wyobrażenie lornetki właśnie. I tak pozostało. Tanio.
Drugie dziesięciolecie dwudziestego pierwszego wieku. Prowincjonalne miasteczko. Na ceglanym ogrodzeniu mural obok wielkiego napisu informującego, że za nim leży Osiedle Powstańców. Na obrazie widać sołdatów Dirlewangera, zbrodniarzy wojennych, osławionymi mordami i gwałtami w powstańczej Warszawie, aliści przemalowanych na powstańców. Merytorycznie.
W każdym ustroju większość oficjalistów stara się przypodobać władzy. Proporcje liczby oportunistów do zachowujących standardy są miażdżące. Na niekorzyść tych drugich. To dziełem pierwszych są akty taniej lojalności, najczęściej celebrowane z uroczystych okazji. Kiedy są słuszne, a jeszcze utrwalone w kamieniu, wychodzą najbardziej spektakularnie. I podobają się każdemu naczalstwu. Czyli wypadają bezpiecznie.
Gorzej jednak, kiedy lojalność jest utrwalana w papierze. Na przykład w formie sądowego wyroku, orzeczonego przez sędziego, którego dążeniem jest odgadywanie intencji władzy. Wczoraj przez cały dzień się o tym przekonywano w mediach i Sejmie. Aliści bez specjalnego skutku.

Jedno wydaje się niezmienne: komizm oportunizmu zawsze bije w oczy. Im bardziej namaszczony reżim go wymusza, tym mocniej. Może dlatego, że świadomość historii jest na ogół odwrotnie proporcjonalna do natężenia gorliwości uczestników procesu dowodzenia lojalności, a korzystanie ze źródeł uchodzi tam za zbędną mitręgę. Chęci się liczą.

piątek, 24 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Niewiarygodne

Jestem, więc myślę: Niewiarygodne: Konfrontując się nie raz z poddanymi carskimi, obywatele Rzeczypospolitej przedstawiali im cechy ustrojowe swojego państwa i chwalili swoją...

Niewiarygodne

Konfrontując się nie raz z poddanymi carskimi, obywatele Rzeczypospolitej przedstawiali im cechy ustrojowe swojego państwa i chwalili swoją wolność. Ku ich zdziwieniu, Moskwicini nie dość, że nie chcieli wprowadzać u siebie polskiego modelu, to wręcz otwarcie pogardzali szlacheckimi wolnościami. [Maciej Zaremba. Moskal w oczach Lacha, czyli jak nasi przodkowie patrzyli na sąsiadów ze wschodu. Histmag.org. 2017]
Doczekaliśmy się. Posłowie niektórych ugrupowań nie tylko modlili się niegdyś w Sejmie o deszcz, ale ostatnio śpiewając “Boże coś Polskę” zanosili tam prośby o zwrot “ojczyzny wolnej”. Wyrazili też przekonanie, że są potomkami Merowingów, Jezusa i króla Dawida. Jedna zaś z uczestniczek obrad trwa w przekonaniu, że sama jest Matką Boską, o czym obwieściła na wspólnym posiedzeniu sejmowych komisji środowiska i rolnictwa.
Z drugiej strony parlamentarzyści naradzają się nad ustawami, które tym razem mają jakieś tajemnicze poprawki, ale wedle komentatorów i tak oddadzą sądy we władanie politykom, co od dawna jest odbierane jako koniec demokracji w Polsce. I nikt nie protestuje, poza opozycją, totalną i delegalizowaną w krzykach PiS-owskiego parlamentarzysty. O modernizacji prawa wyborczego nie ma już co mówić.
"Polska, podobnie jak Francja, jest państwem, które przestrzega i niezwykłą rolę przywiązuje do tego, by przestrzegane były wszystkie zasady, wartości i prawa, również prawa europejskie. Wszystko to, co w Polsce dzieje się, dzieje się w ramach tych procesów. O tym również rozmawialiśmy"– mówiła Beata Szydło po spotkaniu z prezydentem Macronem w Paryżu.
Mamy chyba ostatnio do czynienia z religijnym i politycznym ewenementem, daleko przesuwającym granice absurdu w katolicyzmie i bodaj w demokracji. Mamy także zapewnienia, że jest inaczej. Przynajmniej w sferze polityki.

To co się dzieje naprawdę? I czym się naprawdę szczycimy z bogatej skarbnicy naszej przeszłości?

czwartek, 23 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Chwała

Jestem, więc myślę: Chwała: Niedawno minister Zieliński (tak, ten od confetti i tańców hawajskich) p aradował przejściem dla pieszych, z jednej strony blokowanej poli...

Chwała

Niedawno minister Zieliński (tak, ten od confetti i tańców hawajskich) paradował przejściem dla pieszych, z jednej strony blokowanej policyjnym radiowozem, z drugiej plastikowym pachołkiem. Nad ministerialną głową cywilny funkcjonariusz uniżenie trzymał parasol. To wedle nowych pojęć dostarcza splendoru niczym lawendowo-kształtna karoca, w której inny minister woził hierarchę.
Rzecz dotyczy nie tylko pompy, z jaką się prezentują nasi dygnitarze. Rośnie także ich liczba. Nigdy dotąd nie mieliśmy tylu wiceministrów co teraz. I nigdy tyle im nie płaciliśmy. Ale też nigdy nas tak gorąco nie zapewniano o rządowym wstręcie do rozrostu administracji.
No i jak entuzjastycznie obwieściła pani premier mamy dowód na naszą mocną pozycję w Unii. Urzędująca u nas od 2005 roku Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej wybuduje w Warszawie budynek, gdzie się przeniesie z zajmowanych dotąd biur. To ma osłodzić gorycz odrzucenia w pierwszym podejściu naszego wniosku o przeniesienie z Londynu do Warszawy Europejskiej Agencji Leków i Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego.
Mamy też wzrost gospodarczy. Tyle tylko, że z pożyczonych a nie zarobionych pieniędzy. I z jadania a nie budowania. Inwestycje bowiem dalej leżą, szczególnie w państwowym sektorze. Tam się nikt na nie nie odważy z obawy przed CBA. Ruszyły tylko w samorządach. Tutaj bodźcem są zbliżające się wybory. Burmistrzowie nie mają szans na reelekcję, jeżeli nie pokażą zbudowanej dzięki nim drogi lub szkoły.
Minister środowiska i leśnicy powołując się na religię zapewniają, że Polska jest wzorem dla świata w boskim nakazie czynienia sobie Ziemi poddaną i dlatego nie straszna im kara za wycinkę puszczy, która ich zdaniem ratuje ją przed kornikiem, co to go wedle innej pani minister PO tam wpuściła.
To dokładnie jak w starym dowcipie:
– Cóżeś taki spuchnięty na obliczu?
– Oooosa.
– Użądliła?
– Nie zdążyła. Wuj Walenty łopatą zabił.
Cynicy powiadają, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Bo dla ich realizacji trzeba fachowców, ci zaś nie uznają ideologii. I “z tym największy jest ambaras”  [Boy].

środa, 22 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Kinomania

Jestem, więc myślę: Kinomania: Spojrzenie czyste a tkliwe, Na piersiach cnoty puklerze. Sto lat czekamy cierpliwie, Kto nas z tych strojów rozbierze . [Boy. 1908] ...

Kinomania

Spojrzenie czyste a tkliwe,
Na piersiach cnoty puklerze.
Sto lat czekamy cierpliwie,
Kto nas z tych strojów rozbierze. [Boy. 1908]
Są dwa modele działalności rosyjskiej w Polsce. Pierwszy, pepeerowski, całkowitego podporządkowania Moskwie: uzasadniany ideą postępu. Zresztą ten model miał swoje tradycje i przed 1917 rokiem w postaci słowianofilstwa (…) itp. Drugi wzorzec nazywam targowickim. Charakteryzuje go odwoływanie się do wartości tradycyjnych, katolickich, narodowych. Prorosyjskość ubrana jest tam w maskę patriotyczną. Czyż Targowica nie była właśnie narodowa, katolicka, czyż nie pałała szacunkiem do polskiej przeszłości? Tak Jarosław Kaczyński mówił w 1998 roku, kiedy po upadku PC był poza polityką.
Targowiczanie chcieli zachowania tożsamości, czyli swojego sposobu dopasowania się do wyzwań świata. Nie chcieli chyba rozbiorów, a raczej pragnęli carskiej gwarancji dla swoich aspiracji. Byli w opozycji do nowinkarzy, ówczesnych liberałów, pragnących z Polski zrobić państwo nowoczesne. Targowica się zawiązała przeciwko tendencjom oświeceniowym. Utrata niepodległości była wypadkiem przy pracy. Zwyczajnie nie pomyśleli, nieszczęśni i zostali wykorzystani przez Moskwę jako użyteczni idioci.
Wydaje się, że odgrzebanie tego skompromitowanego zdawałoby się modelu argumentowania przyniósł PiS-owi wyborczy sukces. Wykorzystano powszechną dość tęsknotę do silnych rządów, które wprawdzie odbiorą inteligentom wolność, ale “narodowi” pozwolą kombinować. Patriotyczna aura kultywuje też stary mit o przynależnej nam podobno wielkości, ukradzionej jakoby narodowi wskutek rzekomej zdrady rodzimych okcydentalistów. Stąd chyba mamy jednoczesny wstręt do Unii i Rosji oraz pretensje do przewodzenia Międzymorzu i “jagiellońskość” polityki zagranicznej.
Wszystko to zabawnie łączy polskie kompleksy, obsesje i lęki. Całkowicie zaś ignoruje doświadczenie. To przecież państwa Zachodu są bliższe ideałowi wolności obywatelskich, dobrobytu i ...wartości socjalizmu. Także suwerenności państw. Odnowiona zaś ludowa demokracja w istocie oznacza zniewolenie Polaków, których się teraz próbuje podporządkować nie marksizmowi, ale podobnie niedorzecznej ideologii.

Nasze wady mają długą historię, podobnie jak cynizm polityków w polityce światowej. W amerykańskich filmach się mówi, że to taka praca, ale to są na ogół sensacyjne komedie. W końcu to Zachód, który się śmieje ze wszystkiego. A “jagiellońskość” i poczucie humoru to… właśnie.

wtorek, 21 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Farciarze

Jestem, więc myślę: Farciarze: Minister Macierewicz odmówił prezydentowi informacji o zaawansowaniu postępowania w sprawie dostępu generała Kraszewskiego do informacji ni...

Farciarze

Minister Macierewicz odmówił prezydentowi informacji o zaawansowaniu postępowania w sprawie dostępu generała Kraszewskiego do informacji niejawnych. W ten sposób ich konflikt wszedł w fazę zero-jedynkową. Nie może w nim być kompromisu, ktoś zostanie upokorzony.
Rozsądek by podpowiadał, że przegranym będzie minister. Wszak prezydenta nie można zdymisjonować. Aliści tu się zaczynają wątpliwości. Antoni Macierewicz nieformalnie przewodzi narodowej frakcji w PiS-ie, którego jest wiceprezesem. Marsz Niepodległości wykazał, że urosła ona w siłę, przed którą ugina się nawet Jarosław Kaczyński, mimo strat wizerunkowych przysparzanych mu przez narodowców. Jeżeli by się ministra pozbyto, wypchnie się z partii także jego zwolenników i wtedy koniec z władzą.
Sam zaś pan Antoni nie pozostawia wątpliwości, że nic go nie zatrzyma. W Kanadzie obwieścił przecież, że ostatnie rosyjskie manewry to wstęp do gorącej wojny z taką samą pewnością siebie, z jaką niegdyś zapewniał o sprzedaży Mistrali za dolara. Wszystko bez konsekwencji. Więcej, w rankingach nieufności od zawsze wygrywa z samym Prezesem, co musi dawać do myślenia szefowi PiS-u. Tam się przecież takie znaki ocenia odwrotnie. Poza tym za Antonim Macierewiczem ciągnie się wspaniała legenda opozycyjna, z ucieczką z internowania włącznie.
Pozycja pani premier wydaje się dzięki temu mocna. Wyzwanie rzucane prezydentowi formalnie nie dotyczy przecież Prezesa. Jeżeli już, to atakuje panią Szydło. Ona jednak w konkurencji na brak zaufania pozostaje daleko w tyle za obu szefami partii. Nie ma więc szans, aby zagroziła ich pozycji. Łatwo też można jej zarzucić winę za skutki emocji, miotającej obu panami, rządzącymi armią. Nie ma zatem powodu, aby ją usuwać. Ba, minister Zieliński (tak, ten od confetti) zdradził wczoraj, że cała ta restrukturyzacja rządu to science fiction (sic!).
W tej sytuacji dla wszystkich stron konfliktu lepsze jest jego powolne żarzenie się od nagłego rozgorzenia. Byłoby to nawet komiczne, gdyby nie dotyczyło naszego wojska. Ono jest tu przede wszystkim ofiarą walk frakcyjnych. Dopóki jednak sprawowanie władzy jest dobrem nadrzędnym, będziemy mieli, co mamy. Tyle tylko, że nasza rodzima ideologia będzie tym od innych różna, że w odróżnieniu od nich nie może sobie dać rady nie tylko z zewnętrznym, ale i z wewnętrznym przeciwnikiem.

Czyli mamy stan dla nas klasyczny. I całe szczęście, że zdążyliśmy przedtem do Unii i NATO.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Gadane

Jestem, więc myślę: Gadane: “Perswazyjne użycie środków językowych jest skuteczne wtedy, kiedy odbiorca myśli o określonym elemencie rzeczywistości za pomocą znaków ję...

Gadane

“Perswazyjne użycie środków językowych jest skuteczne wtedy, kiedy odbiorca myśli o określonym elemencie rzeczywistości za pomocą znaków językowych przypisywanych temu elementowi przez nadawcę, przy czym te znaki językowe budzą w odbiorcy emocje zgodne z intencjami nadawcy”. Tak profesor Walery Pisarek opisuje funkcję języka w propagandzie. Mówca zatem, aby być rozumianym, musi mówić jak słuchacz. Więcej, ów powinien odczuwać emocje, przekazywane za pośrednictwem mowy. Jak to działa w praktyce?
– Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawisłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie – Donald Tusk.
@donaldtusk jako @eucopresident nic dla Polski nie zrobił. Dzisiaj, wykorzystując swoje stanowisko do  ataku na polski rząd atakuje Polskę – Beata Szydło. Co tu jest prawdą? Co oburza?
O islamie i liberalizmie tak mówi pani Ogórek: “Z punktu widzenia liberałów to przecież religia bardzo zacofana, jeśli chodzi o prawa kobiet, prawa obywatelskie, prawa człowieka. A jednak rządzony przez liberałów Zachód szeroko otwiera ramiona w tym kierunku. Dlaczego? Bo lewacko-liberalne media postrzegają tę dość prymitywną religię jako dogodny taran rozbijający fundamenty chrześcijańskiej Europy. Islam zalewający Europę ma im pomóc w wysadzeniu cywilizacji. I ruszyło rugowanie symboli chrześcijańskich z przestrzeni publicznej. Ten krzyż z pomnika papieża Polaka z Francji to tylko jeden z wielu przykładów”. Wynikałoby z tego, że chrześcijański nakaz miłowania bliźniego jest niszczącym religię wymysłem liberałów. Co więc wyznają i jakim podlegają emocjom ci, którzy nie są skłonni otwierać Europy islamskim uciekinierom wojennym?
“Niekonwencjonalny wizerunek orła u podstaw ratusza był wysublimowaną instalacją plastyczną, która aczkolwiek abstrahuje od altruistycznych sofizmatów i metafizycznego pietyzmu, to w konkluzji artysta był w swej wizji sugestywny, co zapewne jest w stanie udowodnić empirycznie”. Tak można przeczytać w urzędniczej odpowiedzi na pytanie, dlaczego godło, z okazji Święta Niepodległości umieszczone na miejskim ratuszu odbiegało od  standardu. Kto i jak to powinien rozumieć? Aczkolwiek nie wiadomo, powiedziałby pewnie ktoś obyty z kancelaryjnym językiem.
Zastanówmy się może jeszcze, do kogo się zwraca się polityk, który adwersarzom przypisuje posiadanie mord i nazywa ich kanaliami.
I może w ogóle pomyślmy, do kogo się zwracają nasze elity, władze i ich eksponenci oraz po co? No i dlaczego na przykład Marsz Niepodległości w najbardziej widocznej części wyglądał jak trybuna stadionu i jakie emocje naszym zdaniem wyrażał? I teraz dopiero się zastanówmy, co odczytał w nim mieszkaniec Zachodu?

To wschodnią czy zachodnią mamy oficjalną propagandę, a krytykując błądzący rząd pomaga się, czy szkodzi państwu?

niedziela, 19 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Sieć

Jestem, więc myślę: Sieć: Globalizacja a nade wszystko Internet wytrąciły nas z zaścianka. Nasze małe ojczyzny rozrosły się niepomiernie i to w ciągu kilku zaledwie ...

Sieć

Globalizacja a nade wszystko Internet wytrąciły nas z zaścianka. Nasze małe ojczyzny rozrosły się niepomiernie i to w ciągu kilku zaledwie lat. Takie zdarzenia, jak migracje i terroryzm były znane od zawsze. W sześćdziesiątych i siedemdziesiątych latach ubiegłego zaznaczyły się szczególnie. Powstały tureckie i algierskie dzielnice miast na Zachodzie, zamordowano premiera Włoch, działały Czerwone Brygady, Czarny Wrzesień i co tam jeszcze. Przeżyliśmy kryzys paliwowy. Nade wszystko był komunizm, który podtrzymywał stan niepewności, szkolił terrorystów a z drugiej strony sprzedawał paliwa państwom dotkniętym arabskim ostracyzmem. I świat sobie dawał radę.  
Teraz nowym elementem jest Internet. To on poza wieloma korzystnymi efektami spowodował też coś w rodzaju interferencji czynników kryzysogennych i spotęgował zalew informacji o złych czasach, które rzekomo nastąpiły. W wyniku tego upowszechnił się strach i populizm od nowa zdobył popularność. Tym razem nastąpiło to przede wszystkim w państwach, gdzie mity przeważają nad rzeczywistością. Demagogia więc triumfuje od Ameryki, daremnie wyobrażającej sobie, że rządzi światem, poprzez Francję i Wielką Brytanię, opłakujące dawną wielkość, sięgając do Polski, opanowanej przekonaniem o swoim mistycznym statusie.
Tak jesteśmy skonstruowani, że w każdym z nas prawda wynikająca z przekonań może spokojnie egzystować obok realnego doświadczenia. Kiedy więc uwierzymy inżynierom dusz, że dybie na nas otoczenie, będziemy umierać ze strachu. I to pomimo braku najmniejszych dowodów, że nasza nieszczególna substancja może budzić jakieś zainteresowanie obcych. Więcej, pozostając w stanie dumy z pochodzenia będziemy drżeli o swoją tożsamość, dając tym samym dowód tego, że sami ją mamy za nic.
Populizm budzi protesty, zbiorowe i indywidualne. Znajdują one wyraz w ulicznych demonstracjach i indywidualnych aktach rozpaczy, jak samospalenia. Lekceważąca je reakcja nowych potęguje opozycyjne nastroje. Trudno się dziwić, że ksiądz Boniecki zareagował emocjonalnie, kiedy mówiąc o tragedii Piotra Szczęsnego stwierdził, że "to jest desperacki krok człowieka, który kocha Polskę, któremu nie było wszystko jedno. Jego krzyk zwraca uwagę, że ci, którzy dziś protestują, krytykują i zabierają głos, to nie są jacyś cyniczni gracze o władzę, ale ludzie, którym naprawdę, do cholery, zależy na ich kraju".
Tylko ktoś pozostający w autohipnozie może tym słowom przeczyć. Wbrew zapewnieniom “mesjanistów” nie jesteśmy jakimś specjalnym narodem. Nie jesteśmy lepsi od innych, także nie jesteśmy od nich gorsi. No i przede wszystkim nie mamy żadnych powodów do strachu. Jesteśmy normalni. Nie znajdujemy się również w kryzysie. Dlatego wzięcie nas za twarz, aby nas naprawiać nie tylko nie jest nam potrzebne, ale i narodowi szkodzi. Trudno więc dziwić się protestom.
Ale moda… światowa przecież.

sobota, 18 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Odloty

Jestem, więc myślę: Odloty: Wiadomo już, co to ubeckie traktowanie. Rzecz wyjaśnił minister Dera. Poddano mu Antoniego Macierewicza w 2008 roku i ostatnio generała z k...

Odloty

Wiadomo już, co to ubeckie traktowanie. Rzecz wyjaśnił minister Dera. Poddano mu Antoniego Macierewicza w 2008 roku i ostatnio generała z kancelarii prezydenckiej. Jest to utrudnianie dostępu do informacji niejawnych. W temperaturze wrzątku, w której trwa polityczna atmosfera dwóch ostatnich lat, nie da się tego wyrazić jakoś bardziej adekwatnie. Dlatego krytyka obecnych polityków przez porównanie ich czynów do rzekomych występków poprzedników musi się posługiwać zwrotami niezrozumiałymi dla nieprzygotowanych odbiorców. Ponieważ liczba niezorientowanych rośnie, rzecz trzeba tłumaczyć. Dzięki temu ministrowie mają konkretne zadania do wykonania. I można ich rozliczać.
Wiadomo już co to patriotyzm w interpretacji prawdziwych Polaków. To rasizm, ksenofobia i Polska bez islamu. Jednak walczyć za takie przekonania nie chcą i w razie kłopotów pozostawiają swoje deklaracje w wychodku. Nie byle jakim, bo sejmowym, ale jednak. Pozostawiona tam przez gościa kukizowców koszulka z zapisem ideologicznego kanonu populisty to oczywiście tylko ekspozycja poglądów, w ogóle zaś kawałek zadrukowanej tkaniny. Dla fanatyków jednak symbol jest zawsze równoznaczny z tym, co przedstawia i pozbycie się go musiało być dolegliwe dla gorliwego wyznawcy ideologii.
W każdym zaś przypadku mamy do czynienia z obrazem naszej polityki, w której wygłaszane są kwestie lub myśli stanowiące problem także dla ich głosicieli. Aby jednak w obowiązującym języku dać upust dręczącym ich emocjom, muszą się zachowywać i mówić niemądrze.

Wysoko się już niektórzy wspięli na drabinę absurdu. Będzie wspaniała katastrofa. Ale na razie są w trendzie.

piątek, 17 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Laureaci

Jestem, więc myślę: Laureaci: A to Polska właśnie. [Wyspiański] „Musi sobie parę rzeczy przemyśleć. Jak będzie wobec uczciwych oficerów stosował takie ubeckie metody,...

Laureaci

A to Polska właśnie. [Wyspiański]
„Musi sobie parę rzeczy przemyśleć. Jak będzie wobec uczciwych oficerów stosował takie ubeckie metody, jak Platforma stosowała wobec niego, to będzie kiepsko”. Takie słowa usłyszał od prezydenta ktoś pytający go, czy dogada się z ministrem Macierewiczem. MON nie komentuje, media zamarły.
Grzegorz Schetyna zapowiedział wspólne wystąpienie klubów opozycyjnych z wnioskiem o dymisję rządu wobec dopuszczenia przezeń do erupcji nienawiści w czasie Marszu Niepodległości. Rzecz była haniebna zdaniem przewodniczącego PO. Inne kluby opozycyjne wyraziły chęć wspólnego działania dla odsunięcia PiS-u od władzy, chociaż o wotum nieufności dla rządu mówiły powściągliwie. Wyraziciele PiS-u uznali ten pomysł za ...haniebny. Inwektywy się im skończyły?
Sąd Najwyższy opracował projekt ustawy o Sądzie Najwyższym. – Lepiej późno niż wcale – powiedział Stanisław Piotrowicz, jednocześnie przypominając, że nie słyszeliśmy o pomysłach naprawy sądów wtedy, kiedy sędziowie byli na telefon. Autorzy projektu będą zaproszeni na posiedzenie Sejmowej Komisji Sprawiedliwości. Spotkała ich także krytyka ze strony obrońców SN.
Sędzia Hermeliński z PKW uznał projekt zmian w ordynacji wyborczej za dokument stworzony przez kogoś zupełnie nie obeznanego z istotą aktu, który ma regulować ("tak, jakby te przepisy układał mały Kazio"). Zawarte tam rozwiązania  mogą spowodować destabilizację procesu wyborczego, a ponowny wybór komisarzy spośród absolwentów prawa a nie sędziów, jak to było dotychczas, nie gwarantuje ich bezstronności. PiS chyba przemilczał rzecz, bo nie ma wzmianki o jakiejś inwektywie, kwitującą rzeczoną krytykę.
Wiceminister obrony narodowej, zapytany czy żołnierze byliby w stanie wysadzić w powietrze Pałac Kultury i Nauki odpowiedział, że byłby to świetny obiekt szkoleniowy i wspaniały prezent dla Polaków na jubileusz stulecia odzyskania niepodległości. Normalna rozbiórka miałaby kosztować 900 milionów złotych, znacznie więcej, niż wartość działek budowlanych, które zajmuje.
Wydaje się, że ta ostatnia informacja znacznie odbiega od sztampy, którą są dotknięte poprzednie. Chyba że uznamy zjednoczenie opozycji za kolejny sukces PiS-u, którym się powinien pochwalić w powodzi jubileuszowych laudacji, bowiem tylko ta jedna ma praktyczny sens.
Co zaś do Pałacu, to trzeba zauważyć, że sprzedaż nefrytowych,  marmurowych i piaskowcowych jego elementów znacznie by powiększyła korzyści odniesione z rozbiórki tego efektu “koszmarnego snu pijanego cukiernika”. O ambicjonalnych korzyściach, wynikających z likwidacji sowieckiego stempla, odbitego w centrum Warszawy nie ma już co mówić.
Tak czy owak jubileusz trwa. I jak zwykle puchnie od triumfalizmu urzędowych samochwalców. Ot, normalka.

czwartek, 16 listopada 2017

Jestem, więc myślę: Relatywiści

Jestem, więc myślę: Relatywiści: Jest jednak wyraźny efekt dwóch lat rządów PiS-u. Oddaliliśmy od Unii. Wczoraj odbyła się debata w Parlamencie Europejskim, poświęcona praw...

Relatywiści

Jest jednak wyraźny efekt dwóch lat rządów PiS-u. Oddaliliśmy się od Unii. Wczoraj odbyła się debata w Parlamencie Europejskim, poświęcona praworządności w Polsce. Wiceszef Komisji Europejskiej sformułował tam wymagania: rząd powinien “przywrócić niezawisłość i legitymację Trybunału Konstytucyjnego, dostosować prawo o sądach powszechnych do standardów UE i znieść wpływ ministra sprawiedliwości na nominacje prezesów sądów”.
W rezultacie głosowania podjęto rezolucję o wezwaniu Polski do przestrzegania postanowień o praworządności i prawach podstawowych. Upoważniono również stosowną komisję PE do opracowania upoważnienia dla Komisji Europejskiej, aby wdrożyła procedurę nałożenia na nas sankcji. Także może w nich być odebranie nam prawa głosu. Trzeba tu jeszcze poparcia wniosku przez Radę UE, na co wystarczy zgoda czterech piątych państw Unii – dwudziestu dwóch. I wtedy mamy pasztet gotowy.
Dotychczasowa postawa naszych władz jest jednoznaczna. Swoimi poczynaniami dają znać, że nie uznają traktatowych zobowiązań do dochowania standardów, jakie przyjęliśmy przystępując do UE. Praktycznie więc bierzemy z integracją rozbrat i jak zwykle robimy to, czemu przeczą słowa a co potwierdzają nasze czyny.
Powiada się, że może nas Węgry uratują przed odebraniem przez Komisję Europejską głosu na forum unijnym. Jeżeli i przed nimi nie stanie perspektywa podobnego potraktowania – procedury wobec nich biegną. Niewielkie są więc szanse, że bratankowie dla sympatii do PiS-u poświęcą swój interes. Najprawdopodobniej więc niebawem inni będą decydować o tym co nam jest od Unii potrzebne i co dla nas jest dobre w jej polityce.
Ameryka nie popiera postawy Polski względem praworządności. Nie da się zatem jej aprobatą uzasadnić naszej suwerenności, jak podobno w dziele budowy Międzymorza. Mamy tu taki sam stan, jak w przypadku niejakiego Kulsona. Wszyscy, nawet Paweł Lisicki słyszeli, że go nie ma, a on jest. Kiedy się więc pojawią sankcje, znowu będziemy się musieli uskarżać na nikczemność Zachodu, który jednak reaguje na rzucone mu wyzwanie, mimo że nikt w to nie wierzył.

Są bowiem rzeczy, o których się filozofom nie śniło. A co dopiero wyborcom w Polsce.