Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 23 czerwca 2017

Pamięć

Roman Giertych wyliczył pozycje rachunku, o który Michała Tuska pytał Marek Suski podczas ostatniego posiedzenia komisji śledczej. Wedle pełnomocnika syna przewodniczącego Rady Europejskiej musiało chodzić posłowi o wyliczenie win wobec Polski:
“Za niszczoną armię.
Za demolowany system edukacji.
Za rozwalane szpitale.
Za wycięte puszcze i drzewa w miastach.
Za popsute relacje międzynarodowe.
Za 27:1.
Za największe w historii zadłużania państwa.
Za mianowanie kuzynów, pociotków, kolegów bez żadnych kompetencji do spółek skarbu państwa.
Za niszczoną Konstytucję.
Za anarchię prawną.
Za brutalizację Policji.
Za podzielenie społeczeństwa.
Za upartyjniane sądy.” [R. Giertych].
Mamy też już zapowiedź pierwszego kosztu, wygenerowanego przez rzeczony dokument, o którym jakoby zapomniał nasz tropiciel Katarzyny II. Prezydent Macron zarzuca Polsce zdradę Europy i żąda konsekwencji. Postępowanie naszych władz uznaje bowiem za odrzucenie europejskich zasad, co rzeczywiście byłoby równoznaczne z wyrzeczeniem się członkostwa w UE.
Nasi szefowie dyplomacji uważają, że prezydent Macron powinien się wytłumaczyć ze swoich słów. Najlepiej na odbywającym się właśnie szczycie, bowiem "to, co w tej chwili proponuje Polska Unii Europejskiej, jest najbliżej wizji ojców założycieli wspólnoty europejskiej".
I tu dochodzimy do przyczyn rozbieżności. PiS tkwi w jakimś sztucznym świecie, w którym dobrem jest to, co za takie uznawano w dobie narodowych separatyzmów. Wtedy prawo stanowił i sądy sprawował absolutny władca, brutalna policja ustalała prawdę a ochotnicza armia zapewniała niepodległość. Wspólny rynek, czyli EWG wyznaczała właśnie początek końca tego okresu, który już nie wróci.
Przypomnieć by tu należało stwierdzenie Seneki, że mądrość jest największą wartością, niezbędną dla osiągnięcia innych, takich też jak dobrostan państwa. Jej niedostatek stanowi chyba przyczynę rozbieżności między zachodnim a naszym ostatnio sposobem pojmowania europejskich cnót. Tam gdzie górę biorą emocje wszelkie oceny łatwo się różnią od ferowanych w miejscach, gdzie się nie staje w opozycji nawet wobec zwykłego rozsądku. Jego zaś niedostatek staje się gorszy przy dobrej woli, która w innych wypadkach stanowi czyste dobro. Niemądre jej wdrażanie przyspiesza wtedy nieszczęście.

Im więc wcześniej zapłacimy rachunek, o którym mimowiednie wspomniał nasz dzielny śledczy, tym będzie on mniejszy. Dlatego ostatnio pycha może być chyba uznawana za najgorszą z przypadłości polityków.

czwartek, 22 czerwca 2017

Carycyn

Wielka sława to żart,
Książę błazna jest wart... [Ignaz Schnitzer, Baron cygański]
Transmisja z wczorajszego posiedzenia komisji śledczej musiała zachwycić każdego, komu nie było szkoda czasu na jej podziwianie. Po pierwsze więc Michał Tusk jako licealista założył sobie konto pocztowe w Internecie pod zmyślonym nazwiskiem i potem jako dorosły z niego nie zrezygnował, bo znali je wszyscy jego znajomi. Czyli wedle rozumowania tropicieli carycy nie tylko jest “resortowym dzieckiem” i ma nieprawe pochodzenie, ale też nieprawe myśli, czyny i co tam jeszcze.
Po drugie dla pracy w linii lotniczej porzucił etat w Gazecie Wyborczej, czyli musiał mieć w tym niecny interes.
Po trzecie wreszcie oficjalna propaganda dawno wydała wyrok i za wszelką cenę należało go uzasadnić. Stąd wysiłki komisarzy znowu stanęły na wyżynach podejrzliwców, kwestionujących nieznane im rachunki. Trudno więc ganić ich przenikliwość, kiedy przesłuchiwanemu wygarnięto podwyżki miesięcznej gaży o... 150 złotych.
- Zwracam się – w imieniu mojego mocodawcy – do komisji o wezwanie w charakterze świadka Pawła Lisickiego i Michała Karnowskiego na okoliczność reklamowania przez nich w swoim piśmie „Uważam Rze” w grudniu 2011 roku Amber Gold i wzywania ludności do wpływania na konto złotowe konto Amber Gold, oprocentowane 12% pieniędzy, już po tym okresie, kiedy komisja KNF wydała ostrzeżenie, że Amer Gold to lipa - powiedział Roman Giertych, pełnomocnik Michała Tuska. Tak rzecz skwitował pełnomocnik przesłuchiwanego.
Polityczna propaganda PiS-u skonfrontowana z rzeczywistością ma takie właśnie skutki. Mogliśmy je już obserwować po poprzednim posiedzeniu podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej, które nawet najgorliwszych propagatorów spisku doprowadziło teraz do uznania wybuchu za samoistny. Aliści wczoraj rzecz dotyczyła spraw zupełnie nie wymagających specjalistycznej wiedzy. Wystarczyło tylko wyczucie proporcji by pękł namaszczony balon podejrzeń, nadmuchany przez politycznych PR-owców.
Ideologii się nie da się do niczego dopasować. Stąd się też wywodzi klęska marksowskich teorii o materializmie historycznym, który zapowiadał dyktaturę proletariatu. Stąd też komizm wszelkich prób propagandowego pogodzenia sprzeczności komunizmu z realiami, szczególnie jaskrawy, kiedy apologeci samowładztwa nie mają za sobą knutów i Sybiru.
Częściej powinniśmy być świadkami takich akcji jak wczorajsze przesłuchanie, czy prezentowanie kolejnych uzasadnień zamachu. To ma niezaprzeczalny efekt edukacyjny.

środa, 21 czerwca 2017

Metafizyka

Stało się. Trybunał Konstytucyjny orzekł sprzeczność przepisów o wyborze członków Krajowej Rady Sądownictwa z Ustawą Zasadniczą. Tyle tylko, że wedle mediów a i zdaniem znawców prawa w zespole orzekającym znaleźli się również sędziowie wybrani wbrew Konstytucji, co już wcześniej wytknął ten sam Trybunał w innym składzie. Teraz więc wyroki wszystkich sędziów ustanowionych przez nową KRS – jest sześćset wakatów – będzie można skutecznie zaskarżyć z przyczyn formalnych.
Problem zasadza się na tym, jak wczoraj u Andrzeja Morozowskiego wyjaśniał Ryszard Kalisz, że w Konstytucji zapisano dosłownie, iż kadencja członków KRS-u trwa cztery lata. Trybunał zaś taką wykładnię przypisał całej Radzie. To zdaniem najpopularniejszego prawnika w TV nie jest jedyny zarzut, jaki można temu orzeczeniu postawić. Poza więc wadami formalnymi można wczorajszy wyrok obciążać też wadami merytorycznymi.
Państwu zatem grozi prawny paraliż. W skrajnych warunkach przestaniemy chyba spełniać warunki nie tylko do przewodniczenia Międzymorzu, ale też do wchodzenia w międzynarodowe gremia jako szeregowy uczestnik. Chyba jako kolonia. Jeżeli bowiem skutki wczorajszego wyroku dotkną również Sądu Najwyższego, nie będzie on w stanie potwierdzić prawomocności jakiejkolwiek umowy międzynarodowej. Nie będziemy też mogli się sami rządzić. Przecież potwierdzenie wyniku wyborów również jest w kompetencji SN.
To już absolutnie katastroficzne przewidywania, ale wystarczy tylko paraliż sądownictwa, aby Polska przestała być państwem prawa. W dodatku rośnie budżetowy deficyt a na łeb i szyję spadają inwestycje. Te ostatnie stanowią podstawowy składnik długofalowego rozwoju gospodarczego, ale nie znoszą politycznego ryzyka. Teraz, kiedy ono niepomiernie wzrosło, mamy wręcz gwarancję zbliżającego się kryzysu.

Powstał więc fatalny komplecik: nieprzewidywalna ekonomia z paraliżem prawnym. Jak się do tego dorzuci próbę sparaliżowania samorządów poprzez podporządkowanie rządowi Regionalnych Izb Obrachunkowych, rzecz zaczyna wyglądać dramatycznie. W tej sytuacji rzeczywiście tylko cud nas może uratować.

wtorek, 20 czerwca 2017

Dysonanse

"Dlaczego Komisja Europejska wszczęła kroki prawne wyłącznie przeciwko trzem państwom członkowskim, podczas gdy decyzja nr 2015/1601 (w sprawie relokacji) jest w wysokim stopniu niewykonywana przez wszystkie państwa członkowskie?"– takiej treści interpelację wniosła europosłanka PiS-u [składnia i pisownia oryginalne]. Polska w tym ujęciu uchodzi za niesprawiedliwie dręczoną ofiarę. Podobnie jak sztubak, który rozbiwszy szybę wini kolegów, oni też przecież rzucali. I donosi.
Wszak pomagamy. Do 2019 roku przekażemy aż 250 mln złotych na odbudowę syryjskich szpitali i wsparcie Turcji, przetrzymującej uciekinierów z obszarów dotkniętych wojną. Nie można więc niczego nam zarzucić. Tyle tylko, że inni też to robią, niezależnie od przyjmowamnia uciekinierów u siebie. Ale o tym już nasza premier nie wspomina w wywiadzie dla Le Soir, który zawiera rzeczone argumenty. Nie pomagają głosy biskupów, nawołujące do okazania chrześcijańskiego miłosierdzia. Nasz lud ma własnego pasterza i nie słucha kapłanów.
PiS nie podnosi też podatków. Tworzy nowe. Wszyscy się zatem złożymy na utrzymanie horrendalnej struktury naszej energetyki, wraz z gwarancją wieczystego zatrudnienia jej pracowników. Zapłacimy podatek węglowy. Do rachunku za prąd będzie doliczana danina, dzięki której kolejne molochy energetyczne będą mogły zatruwać atmosferę. Nade wszystko zaś będa mogły wchodzić w spółki z kopalniami. Będzie je stać na drogi węgiel, którego cenę wyznaczy koszt wydobycia w zakładach, które obok górników zatrudniają tłumy piszpanien i działaczy.
W ten sposób PiS również pomaga wewnętrznym “uchodźcom”, którzy by bez państwowych kopalń byli zmuszeni porzucić mentalnie Peerel i zawitać w wolnej Polsce, przyczyniając się do zaniku rzesz roszczeniowców. Nie ma jednak obawy, wszyscy się bowiem złożą, aby oni mogli pozostać w socjalizmie, gdzie nie trzeba zabiegać o efektywność pracy. Wspaniałomyślny bowiem pasterz zadba o to, aby jego owieczki się podzieliły swoją strawą z politycznymi pieczeniarzami.
Mamy w pryncypiach oficjalnej polityki zarówno infantylizm peerelowskiej pajdokracji, jak hipokryzję socjalistycznej ekonomii. Wszystko jednak podlane antykomunistycznym sosikiem, narządzonym wedle przepisu wyznawców narodowej religii.

Ot, czasy. I obyczaje.

niedziela, 18 czerwca 2017

Bagatela

Jestże, na Boga żywego, coś szczęśliwszego od tego nasienia ludzkiego, które powszechnie nazywają głuptakami, błaznami, półgłówkami, kapuścianymi głąbami? [Erazm z Rotterdamu].
Nikt nie zrobił niczego głupiego. Weekend, długi. Można by zatem było śledzić media. Tutaj jednak pożar w Londynie, potem zła pogoda i… Babilon. Od czasu kiedy się tam nie pojawiają przedstawicielki PiS-u, bardzo wzrosła kultura dyskusji. Nikt nikomu nie przerywa, nie tokuje. Tylko więc posłanki Kukiz’15 robią co mogą, aby w sferze merytorycznej zastąpić swoje koalicjantki, aliści posługują się tak “popową”, “hip hopową” rzec by można polszczyzną, że trudno wierzyć własnym wrażeniom słuchowym. Nie bardzo wiadomo co mówią. Trudno się oprzeć wrażeniu, że SMS-owe przekazy partyjne bardzo poprawiają formę wypowiedzi.
Einstein utrzymywał, że dwie są rzeczy nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Nie miał pewności tylko co do uniwersum. Wydaje się, że nie docenił weekendu. Tu jest wyraźna granica. Niedostrzegalna, jak wszystko co oczywiste. Ilość wypowiadanych bzdur spada w czasie wolnym od pracy. Najwyraźniej bezczynność chroni przed bredniami. Wszak nie popełnia błędów ktoś, kto nic nie robi. Stąd pewnie nawoływania do tego, aby zakazać w niedzielę nie tylko handlu, ale także podróży, odwiedzania przybytków rozrywki itd.
Tylko ta nuda. Przecież głupota jest podstawą wesołości. Radość bez niej nie jest raczej możliwa. Ile się można sycić odpoczynkiem, nawet zbytkami potomstwa? Trudno w tej sytuacji się zdecydować, czy popierać zakaz weekendowej pracy, czy też być przeciwko niemu. Szczególnie jak się jednocześnie jest przeciwko regulacjom i głupocie.
Wróćmy do Erazma. Czy jest coś równie głupiego, jak samemu sobie się podobać, samego siebie podziwiać? A z drugiej strony, co z tego, co byś mógł czynić, będzie wdzięczne, będzie miłe, co będzie piękne, jeśli sam się sobie nie podobasz? I tu dochodzimy do kolejnego kresu. Można się własnymi pomysłami cieszyć, kiedy się popełnia głupstwa. To by więc tłumaczyło dziwne często postępowanie jednego z prezesów.
I jak się tu nie zgodzić z twierdzeniem, że skrajność łączy wszystkie zapatrywania, szczególnie przeciwne. Czyli kres ma także głupota. Tam gdzie wszystko.

sobota, 17 czerwca 2017

Medytacje

Media prezentują obraz preześnego oblicza, uchwycony w momencie, kiedy przejęty tłum skanduje jego imię podczas miesięcznicy smoleńskiej. Wyraźnie widać, że warto żyć dla takich chwil. Trudno się też dziwić, że Prezes nie może mieć dobrych słów dla ludzi, którzy nie tylko nie podzielają fascynacji zwolenników jego osobą, ale w dodatku krytykują sprawowaną przezeń władzę. Szczególnie zaś, kiedy je wykrzykują równolegle do sygnałów uwielbienia. Nie mogą w tym kontekście dziwić określenia wzięte z dna polskiej mowy, stosowane do opisania adwersarzy i innych KOD-owców, Obywateli, o członkach PO już nie mówiąc. Wymaga tego zachowanie równowagi ducha.
Podobnie jest z Kościołem. Z jednej strony mamy zrównanie postępu z atakiem na religię, z drugiej obywatelskie nieposłuszeństwo w kwestii imigrantów. Boże Ciało stało się zatem okazją do stwierdzenia, że “Demon postępu i nowoczesności czyni wielkie spustoszenie w zachodniej Europie. Przykładów jest wiele. Nie można już w czasie Świąt Bożego Narodzenia ustawiać na placach choinek, bo w ten sposób rani się uczucia tych, którzy za nic mają wielką tradycję chrześcijańską.”  Mamy też  decyzję, iż “polski Kościół katolicki przy pomocy swoich organizacji (m.in. Caritas) oraz „korytarzowi humanitarnemu” zajmie się sprowadzaniem do Polski imigrantów z Bliskiego Wschodu. Przybysze schronienie znajdą w specjalnie przygotowanych do tego celu ośrodkach na terenie naszego kraju”.
W jednym i drugim przypadku jawi się przyczyna polaryzacji postaw społeczeństwa. Nie ma w nim specjalnie miejsca dla jakichkolwiek stanów pośrednich. W konsekwencji prawie wszystko staje się grą o zerowej sumie wypłat. Uczestnicy albo tracą, albo zyskują całą rację. Nawet jak jest pozorna. W tej sytuacji autorytety również stają w czarno-białym świetle.

Jawi się zatem stan idealny dla szukania samodzielnych rozwiązań. I to jest największa zaleta obserwowanego dualizmu. Myślmy sami, nie boli.

piątek, 16 czerwca 2017

Sztuka

Nie lękaj się, prezesie!
Tu nie ma czego drżyć;
Czytelnik dużo zniesie,
Można zeń śmiało kpić. [Boy].
Dziwny mamy czas. ”Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”.
Takie zdanie wypowiedziane w Oświęcimiu spowodowało burzę. Bo obiektywnie słuszne dążenie do zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom zostało wyrażone przez panią polityk, która równocześnie wypowiada Europie zobowiązanie do solidarności. Tym razem w sprawie uchodźców. To zaś grozi osłabieniem bezpieczeństwa obywateli naszego państwa, które w obliczu zagrożenia już bez specjalnych oporów może być pozostawione własnemu losowi.
Na razie oficjalna propaganda milczy w tej sprawie. Przykłady jednak mamy znamienne. Parlamentarzysta najpóźniej w swoim czasie zorientowany, że wprowadzono u nas stan wojenny zalicza do obcych agentów najbardziej wyrazistą ofiarę jego wdrożenia. Bo ostatnio ów rzekomy nicpotem ośmielił się był protestować przeciwko ograniczeniu swobody protestowania, zagwarantowanej w Konstytucji.
Niepewny swych czynów rząd zawsze alergicznie reaguje na próby podważania swych konstatacji. Niewiarygodny zaś polityk nie może liczyć na akceptację swych słów przez krytycznie nastawionych doń ludzi. W związku z tym każdy też może łatwo ocenić funkcjonariuszy władzy. Kiedy na krytykę odpowiadają argumentami widać, że są przekonani o swoich racjach i szczerzy. Kiedy reagują inwektywami, przeciwnie.   
Najgorzej jednak wypadają ci, którzy się starają swoje błędy skryć w cieniu powszechnie uznanych i jednoznacznie dotąd odbieranych symboli. Próby rozszerzenia ich znaczenia są z góry skazane na niepowodzenie. Patos zaś i namaszczenie bardzo podkreślają wypowiadane absurdy. Dlatego, mimo że są  tak bardzo w polityce niebezpieczne, chętnie się je wykorzystuje w grotesce.

Życie jest teatrem. Zgoda, ale my doświadczamy teraz jego szczególnej odmiany. Ciekawe jak długo potrwa artystyczny sukces kpiarzy, którzy współcześnie zawładnęli sceną.

czwartek, 15 czerwca 2017

Acoizm

My o jedno tylko modły
Szlemy k niebu z naszej chaty:
By nam buty śmierdzieć mogły,
Jak śmierdziały przed stu laty! [Kazimierz Przerwa-Tetmajer]
Do ministra podchodzi drugi minister i podaje mu kopertę z listem od znanej mu osoby, leśniczanki zresztą. Pierwszy z zakłopotaniem zwraca drugiemu uwagę na ...kamerę, nie pesząc wszakże niczym drugiego. Ten ma sprawę do załatwienie i nie będzie czekał, aż się rozmaże wśród licznych przeszkód, trapiących petentów nie wspieranych przez ludzi uprzejmych. A co?
Następnego dnia rzecz budzi falę kpin w mediach, pierwszy więc minister ogłasza, że zwrócił drugiemu list, nie ma bowiem zwyczaju czytywać korespondencji, która nie dociera drogą służbową. Drugi też nie od macochy. Jego biuro poselskie oświadczyło, że przekazało pechowy list autorce z uwagą, że należy go drogą służbową przekazać urzędowi kompetentnemu dla sprawy. Niezgodnie z KPA, który w takim wypadku nakazuje wyręczyć obywatela. Ale zademonstrował. A co?
To dlaczego w ogóle pierwszy minister odbierał inkryminowaną kopertę? Przecież oficjalne zawiadomienie o jej zwróceniu nadawcy bez czytania zawartości było dla tego drugiego bardziej dolegliwe od uprzejmego zwrócenia mu uwagi na konieczność złożenia pisma w sekretariacie. Aliści drugi się nie obraził, co można wywnioskować z faktu, że również wydał oświadczenie. Tylko pani leśniczanka się mogła czuć zawiedziona, ale też sama sobie winna. W lesie również powinny być znane przepisy. A co?
Najważniejsze, że uzyskaliśmy dowód na to, iż zanikło u nas plemienne myślenie, które sobie jakoby zawłaszczyło naszą scenę polityczną i każe wspierać swojaków zawsze i wszędzie. Rzecz była mentalnie zakotwiczona jeszcze w czasach, kiedy państwa zorganizowane na podstawie prawa pisanego ograniczały się do terytorium niegdyś opanowanego przez Rzym.
Reszta Europy była domeną plemiennie zorganizowanych ludów, spośród których od czasu do czasu ruszała jakaś furia Awarów, Hunów, czy innych Mongołów lub Sowietów i biegła do cywilizowanego świata, aby mu wydrzeć jego bogactwo. Im się ich zdaniem należało. A co?
Teraz jest zupełnie inaczej i nie ma racji dziewiętnastowieczny poeta. Co nie?

środa, 14 czerwca 2017

Odysea

Komisja Europejska wszczęła procedurę karną wobec Polski. Bo się wbrew poprzednio przyjętemu zobowiązaniu wzbraniamy przed przyjęciem siedmiu tysięcy uciekinierów wojennych z państw ogarniętych wojną.
Tłumaczeniem takiego postępowania w mediach zajmują się propagandyści PiS-u przekonując o zagrożeniu terrorystycznym jakie niesie za sobą akt chrześcijańskiego miłosierdzia. Nasza premier dramatycznie wołała o opłakiwaniu dzieci narodów, które się okażą na tyle nieostrożne, że zachowają się tak, jak od wieków Francuzi, Węgrzy, Brytyjczycy, Irańczycy, Niemcy wobec naszych uciekinierów, prześladowanych w zniewolonej ojczyźnie po stłumieniu powstań narodowych.
Jest i “racjonalna” wykładnia wstrętu do uchodźców, którą Prezes dał wszystkim łaskawie i niedawno. Oto mieszkańcy odległych krain nawykli do schorzeń, które dla nas są zabójcze. Bo my ich nie mamy. Im więc nie szkodzą, nam mogą bardzo. Każdy przecież pamięta, że rdzenni mieszkańcy Ameryki wymarli od ospy, zawleczonej tam przez kolonizatorów. To znamienny argument. Podobnie bowiem rasiści uzasadniali swój wstręt do Żydów, Murzynów, Indian, czy Azjatów. Wszystko zaś odbywało się w czasach, których się teraz wstydzą ludy uległe niegdyś tego rodzaju propagandzie.
Mamy więc dwie wykładnie, preześną i premierowską. Ta druga zastąpiła pierwszą po krytyce, jaka się przetoczyła przez media natychmiast po wygłoszeniu “medycznych” ostrzeżeń.
Częstość ataków terrorystycznych w Europie wzmaga się wraz z klęskami ponoszonymi przez ISIS. Mają one na celu szerzenie zamętu w państwach przeciwnych samozwańczemu kalifatowi. Temu zaś sprzyja rzesza uciekinierów, do których dołączają się także emigranci ekonomiczni. Blokowanie zatem rozwiązania problemu leży w interesie tych, którzy podjęli religijne i narodowe czystki na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej.
Powstając więc z kolan stanęliśmy nie tylko po stronie głosicieli pryncypiów najbardziej popularnych w Rosji, ale także zastosowaliśmy się do intencji islamistów, starających się powstrzymać świat przed odbudową średniowiecznych stosunków religijnych na obszarach, które niegdyś były kolebką cywilizacji.
Powody popularności u nas poglądów zdumiewających we współczesnym świecie wyjaśnił już sto lat temu napisany wiersz. Jego fragment brzmi:
Z czasem osłabł już zapał szlachcica,
Coraz rzadszy bywał szabli błysk;
Narodowa wciąż biła prawica
Ale tylko biła chłopa w pysk. [Boy].

No i mamy skutki.

wtorek, 13 czerwca 2017

Najmojejszość

Twe zasługi są tak duże,
Żeby trzeba, jakem szczery,
Ryć… te… spiżem… na marmurze…
(po cichu: cztery litery). [Boy]
Kukizowcy próbują się układać z prezydentem Dudą o kształt Konstytucji. Oni już “widzą jasność”. System prezydencki, JOW-y, referenda internetowe, czyli ludowładztwo zamiast “partiokracji”. No i wola suwerena nie może być pętana żadnymi przepisami. Nie trzeba więc referendum przedkonstytucyjnego, wystarczy zapytać, czy następna kadencja ma być “konstytuantą”, potem rzecz spisać “na okrągło” i już. Przyszły Sejm ma się tym zająć. Bo w ogóle to nowa Ustawa Zasadnicza jest wedle kukizowców pomysłem Pawła Kukiza, a nie Andrzeja Dudy.
I tak problem od razu tonie w sprzecznościach. Przecież JOW-y wspierają partiokrację, bo eliminują z Sejmu mniejsze ugrupowania, których nie stać na drogą kampanię. Referenda zaś są zawsze demonstracją stosunku do władzy. W pierwszej więc połowie kadencji będą po myśli rządzących, w pozostałych przeciw. Prawo też musi być przestrzegane, nawet jak chwilowo ciąży suwerenowi. Andrzejowi Dudzie natomiast chodzi nie tyle o zmianę Konstytucji, ile o wykazanie inicjatywy i przysłonięcie słowami tego, że dotąd się nie wykazał zapowiadaną w kampanii wyborczej niezłomnością.
Uzasadnić zaś nieszczerość PiS-owskiej walki o Konstytucję jest niezwykle łatwo. Wystarczy sięgnąć do słów Antoniego Macierewicza, przekazanych przez Jarosława Kaczyńskiego Teresie Torańskiej. W “My” pisze ona tak:
Mówił mi: słuchaj, ty żeś wymyślił partię nowoczesną, w stylu zachodnioeuropejskim, odciętą od wszystkich bagaży polskiej tradycji z antysemityzmem i nacjonalizmem na czele, i ja się z tobą - generalnie rzecz biorąc - zgadzam, ale ty nie widzisz tego społeczeństwa. To społeczeństwo - tłumaczył mi - żyło 50 lat w stanie zamrożonym i jest jak gdyby z Sienkiewicza, a nie z końca XX w. i jeżeli ma ono w ogóle być jakoś uporządkowane, zmobilizowane, ma się nie rozlecieć w tym kompletnym zamieszaniu ideowym, to jemu trzeba dać coś, co przystaje do jego świadomości, i ZChN jest właśnie tym, czego potrzebuje.
To, co obserwujemy obecnie jest właśnie realizacją recepty Macierewicza na sukces wyborczy. Wszystko zatem musi być zmienione, aby się nic nie zmieniło. Zupełnie do tego nie pasuje jakieś ludowładztwo, które sobie wymyślili muzycy. Szczególnie zaś system prezydencki, który by z Prezesa uczynił naprawdę zwykłego posła, gdyby oczywiście prezydent się okazał niezłomny. Jak Paweł Kukiz na przykład. Dlatego o zmianie Konstytucji się mówi, ale się jej nie zmienia, aby było o czym mówić.

W politycznym kontredansie mamy więc kolejną figurę, której bardzo eksponowany fragment właśnie obserwujemy. Sukces w tym sporze nie będzie zatem wiekopomny. Nie pierwszy raz.

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Retoryka

Oto rzeczy, których godło:
Lasciate ogni speranza
[Boy]
“Władysław Frasyniuk będzie odpowiadał za naruszenie nietykalności policjanta, a siedem innych osób za złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego podczas miesięcznicy smoleńskiej” – tak wedle Onetu brzmi oficjalny komunikat. W ogóle wylegitymowano i zapowiedziano ukaranie około stu osób, z których znaczna część nie przyjęła mandatów.
Po postępowaniu sądowym będziemy zatem nareszcie mieli prawną definicję aktu religijnego. Dotychczas można się było tylko domyślać, że jest nim publiczne wypowiadanie takich słów jak: “W Polsce ogromnie rozbudowana jest agentura obcych państw. Musimy się z tym liczyć. Ale zwycięży Polska, zwycięży niepodległość”.
Niezależnie od religijnego znaczenia takiej wypowiedzi, z której by można było wnioskować, że obce państwa są zbiorowym szatanem, ciągnącym nas w otchłań, mamy jednak do czynienia z czymś w rodzaju potępienia naszych organów ścigania, które jakoby nie potrafią się uporać z obcą agenturą. I to pomimo dostępu do środków ścigania, uznawanych przez opozycję za niedemokratyczne.
Ekshumacje pokazują bezmiar bezmiar barbarzyństwa rosyjskiego, ale także bezmiar barbarzyństwa polskich władz z tego czasu. – mówił też na miesięcznicy Jarosław Kaczyński. “Władysław Frasyniuk przyłączył się do barbarzyńców, którzy od jakiegoś czasu postanowili zakłócić miesięcznice smoleńskie” – tak zaś rzecz ocenia wiceminister kultury.
Wiadomo już chyba zatem kto jest i dlaczego krytykowany. Więcej, widać też skuteczność służb, które za jednym zamachem ujęły wielu niegodziwców, napiętnowanych przez Prezesa. I to niemal natychmiast. Sprawność organów ścigania w izolowaniu sprawców najgorszych w każdym państwie deliktów (wedle preześnych określeń) może być uznana za dowód naszej samowystarczalności w zapewnieniu sobie niepodległości. Zwłaszcza że swoimi sobotnimi sukcesami nie usypiają one czujności władz.
Pozostaje tylko jeden szkopuł. Jeżeli Obywatele.pl dopuszczają się na miesięcznicach bezeceństw, wymagających najsroższych wyrazów do ich opisania, to sprawcy większych zbrodni pozostają poza zdolnością postrzegania naszych władz. Czego nie możemy nazwać, nie istnieje. Fatalnie to rokuje dla traktowania naszych postulatów na forum międzynarodowym. Także tych, które dotyczą naszego bezpieczeństwa.

Ale skoro się dla oponentów ma najgorsze słowa...

niedziela, 11 czerwca 2017

Freudyści

Z jednej strony szumne zapowiedzi, bogoojczyźniane deklaracje, z drugiej kpiny z reprezentanta suwerena. I to nie w przedsiębiorstwie przemysłu nienawiści, ale w skarbowej spółce. Na integracyjnej – tak się to teraz nazywa – imprezie jednej z nich bar opatrzono napisem: “tu polewamy”, zamieszczonym na modelu samolotu. Rzecz nie umknęła czujności “słusznych” a dawniej niepokornych żurnalistów. Niebawem więc usłyszymy chyba o konsekwencjach. Poczucie humoru nie jest bowiem największą zaletą ludzi namaszczonych do wielkich celów.
To oczywiście była świadoma próba odreagowania napięcia, wywołanego przez nachalstwo oficjalnej propagandy. Jest i przypadkowa, rzec by można freudowska. Na próbę wskazania na Twitterze przez dziennikarza sposobu ominięcia obowiązku wnoszenia opłat abonamentowych charakterystycznie zareagowała członkini KRRiTV. "Myśli pan, że jesteśmy kompletnymi idiotami? My tylko trochę" – odpowiedziała mu szczerze i żarliwie na tym samym forum. Okazuje się, że trochę tworzy ogromną różnicę.
Widać tu analogię z mechanizmem pobrania, opisanym przez Besancona, przy okazji uzasadniania sprawczej roli kradzieży w gospodarce socjalistycznej. Nie mogła bez niej funkcjonować, bo złodziejstwo stanowi tam substytut wolnego rynku. Prawda zaś zawsze się wyrywa spod pozorów. “Będzie wolna Polska” – wołał przecież Jarosław Kaczyński na tegorocznej, marcowej miesięcznicy smoleńskiej. To jej nie ma?
Lepiej jednak rzecz ilustruje wspomnienie Franciszka Skibińskiego zamieszczone w “Pierwszej pancernej”. Marszałek Montgomery był przekonany, że nie może odpoczywać inaczej, jak na piasku pustyni. Podsypywano więc nim jego łóżko, kiedy wojował w Normandii. Tyle tylko, że praktyczni ordynansi nie wozili ze sobą zapasów saharyjskiego piasku, a surowiec zdobywali na miejscu. Przy każdej europejskiej rzeczce jest go przecież pod dostatkiem, a co dopiero na plaży. Wiedzieli o tym wszyscy poza Marszałkiem.
Tylko co w tym kontekście usłyszy prezydent Trump, kiedy zapyta o szczegóły smoleńskiego zamachu, od lat badanego przez zespoły sejmowe i rządowe? Czy to samo o czym mówił odsunięty od służby generał Pytel? Co zaś będzie oznaczało, kiedy w ogóle o to nie zapyta? I jak będzie możliwa wspólna polityka bezpieczeństwa, wynikająca również z niejasnych lub przemilczanych przesłanek?

Trudno chyba zazdrościć naszym władzom sukcesu, jakim jest szumnie zapowiadana wizyta. Także lojalności, nawet doznawanej od beneficjantów ich łaski, doświadczanej w zamian za oficjalne udawanie, że nie tylko trochę są ...właśnie.

sobota, 10 czerwca 2017

Zamiany

Są kolejne nagrania rozmów w knajpie. Chciałoby się napisać, że nowe, ale niestety. W podsłuchanej najpóźniej w 2014 roku dyskusji uczestniczył ówczesny rzecznik rządu, minister skarbu, szef BOR i znany ksiądz. Rozmawiali o obsadzie spółek skarbowych.
Spotkanie odbyło się w czasach, kiedy pani Sadurska pryncypialnie krytykowała nepotyzm polityków Platformy Obywatelskiej. Teraz by jej było niezręcznie, więc wyręczają ją nieprzyjazne media, lub posiadacze haków. Chociaż wedle Marka Suskiego w PiS-owskiej Polsce członków zarządu państwowych przedsiębiorstw obowiązuje znajomość programu partii, podobnie jak w maoistowskich Chinach biegłość w cytowaniu “Czerwonej książeczki” Mao Tse-tunga. Czyli nie ma mowy o klientelizmie.
Akceptacja zaś jest politykom potrzebna jak powietrze. Na ich użytek są przeprowadzane sondaże, w których pytania kreują odpowiedź. Na przykład  rząd Olszewskiego, który zaprezentował modelową nieudolność wynikłą z ideologii zyskał uznanie respondentów po pytaniu: "Jak ocenia Pan(i) rząd Jana Olszewskiego, który w pierwszej połowie lat 90. zainicjował starania Polski o przystąpienie do NATO i UE, domagał się wyjścia wojsk sowieckich z naszego kraju i przeprowadził lustrację wysokich funkcjonariuszy państwa?"
Powód zabiegów o poparcie jest oczywisty. Brakuje pieniędzy i władza ucieka do przodu fundując ludowi igrzyska. Ale nie można jej zarzucić, że nie robi nic poza kreowaniem wydumanych sukcesów, czy wywlekaniem na świat zaprzeszłych brudów. Niedawno OFE zostało przekształcone w Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego. Wedle propagandy miało to ułatwić Polakom korzystanie z nagromadzonych tam pieniędzy. I będzie tak dalej, aliści niedługo pod warunkiem, że chętni zapłacą podatek stanowiący trzy czwarte zgromadzonej kwoty.
Metoda kija i marchewki ma wiele odmian. Nie pierwszy też raz nam oferują propagandową jarzynę, tłukąc jednocześnie bardzo realną pałą. Jednak dawno nie było to robione tak jawnie, bez oglądania się na inteligencję Polaków.
Wyraźnie widać, że wiara w powszechne oddziaływanie ideologii zdradza wiele cech “deficytu intelektu” [Dorn].

piątek, 9 czerwca 2017

Trwanie

TVN obwieścił we środę, że WAT jednak nie przekazał Podkomisji Berczyńskiego ekspertyzy, z której by miało wynikać, jakoby Tu154 mógł kontynuować stabilny lot ze skrzydłami o nierównej długości. Przeciwnie, z dostarczonego przez uczelnię dokumentu wynika wniosek oczywisty dla każdego sztubaka, składającego papierowe samolociki. Jeżeli ów nie ma jednakowych skrzydeł, obraca się wokół podłużnej osi.
Konstatacji TVN zaprzecza nowy szef Podkomisji, dr Nowaczyk. Wedle niego badania uczelni dowiodły, że przy niewielkim kącie natarcia utrata nośności skrzydła jest minimalna i samolot mógł bezpiecznie lecieć dalej. Opozycja zażądała więc wyjaśnień od ekspertów, którzy podpisali sprawozdanie z badań, ale to się okazało niemożliwe. Wedle wyjaśnienia ministra obrony są za granicą.
Tymczasem się pojawiły informacje o zatrzymaniu przez policję doktora Berczyńskiego w Stanach. Rzecz się miała zdarzyć jeszcze w 2004 roku, wobec czego niedawny szef Podkomisji smoleńskiej incydentu nie pamięta. Niemniej informacja przelała chyba czarę goryczy po jego nieprawdziwym wedle MON przyznaniu, że “wykończył Caracale” i pani Beata Mazurek oświadczyła, że „tego człowieka nie znam, więc ja do niego się przyznawać nie będę”.
PiS się jednak nie może wyrzec poszukiwania sprawców zamachu smoleńskiego. Przecież to by podcięło jego mit założycielski i odebrało sens nie kończącemu się nigdy dociekaniu prawdy. Teorię zamachu wsparło zatem zeznanie odnalezionego właśnie rosyjskiego świadka, który utrzymuje, że przed siedmiu laty widział prezydenckiego tupolewa jak płonął w powietrzu przed upadkiem.
Rzecz zaś ostatecznie uciął sam Prezes, kiedy broniąc w Sejmie Mariusza Błaszczaka przed dymisją postulowaną przez opozycję stwierdził, że nie ma ona moralnego prawa do stawiania takiego żądania, bo nie tylko nie usuwała swoich ministrów za liczne w czasie jej rządów zgony osób przesłuchiwanych na komisariatach, ale nade wszystko zapomina o Smoleńsku.
No i wszystko jest jasne. PiS ma komplet dowodów na zamach, od świadków po eksperyment, podobnie jak uczestnicy związanych z tym zdarzeń reprezentują pamięć od skrajnie dobrej do całkowicie słabej. I co mu kto zrobi?

czwartek, 8 czerwca 2017

Sposób

Cały gabinecik na bruczek” [Dołęga-Mostowicz].
Były rzecznik PiS-u napomina swoją niegdyś partię, aby wymyśliła coś nowego, bo 500+ traci właściwości promocyjne. Podobnie zresztą wedle Adama Hofmana powinien uczynić prezydent i już teraz rozpocząć kampanię wyborczą, aby nie stracić szans na reelekcję.
Wydaje się, że posłuchano jego napomnień. Chyba wyrazem tego jest wyjazdowe posiedzenie rządu w Zakopanem, gdzie zarówno prezydent, premier i cały gabinet wziął udział w obchodach jubileuszu stulecia objawień fatimskich.
Minister spraw wewnętrznych zapowiedział, że tegoroczny “Przystanek Woodstock” nie uzyska pozytywnej opinii policji o bezpieczeństwie imprezy. Kiedy w ubiegłym roku wystąpiły wątpliwości co do bezpieczeństwa Światowych Dni Młodzieży, szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oświadczyła, że nie ma żadnych obaw, bo “Mamy zawarty pakt z Janem Pawłem II, który od początku patronuje temu wielkiemu świętu młodych ludzi”.
Trudno się tu oprzeć wrażeniu, że demonstracyjny udział czynników oficjalnych w obrzędach religijnych oraz eksponowanie wiary w pomoc sił nadprzyrodzonych ma podłoże polityczne. A przecież wedle Konstytucji jesteśmy państwem neutralnym światopoglądowo. Poczynania naszych władz są od dawna traktowane jako sygnały świadczące o odstąpieniu od tych pryncypiów. Aliści nie chodzi chyba o uczynienie z Polski państwa wyznaniowego. PiS był temu niegdyś stanowczo przeciwny, właśnie po to aby nie wstąpić na najkrótszą drogę do dechrystianizacji państwa.
Trudno też przypuszczać, że ostentacyjne pozyskiwanie poparcia Kościoła zapewni wzrost popularności partii, o którym mówi Adam Hofman. Niegdysiejszemu rzecznikowi chodzi o nowy czynnik gry politycznej, a nie powtarzanie wykorzystanych już jej elementów.
W takiej sytuacji trudno się dziwić, że się nasilają pogłoski o rychłej rekonstrukcji gabinetu. Chociaż trzeba przypomnieć, iż w chwilach przełomowych 2007 roku PiS pozostał sobą, tylko bardziej.
Tak czy owak zainteresowanie partią utrzymuje się na niezmiennym poziomie.