Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 31 maja 2017

Oczywistość

Koniunkturalizm jest ojcem PiS-owskiego sukcesu politycznego. Widać to chociażby na przykładzie katastrofy smoleńskiej. Wczoraj media przypomniały słowa Jacka Sasina sprzed siedmiu lat. Wówczas mówił o komisyjnym zamykaniu trumien ofiar katastrofy smoleńskiej w obecności rodzin z należnym poszanowaniem szczątków osób tragicznie zmarłych. Teraz bierze udział w dowodzeniu odpowiedzialności Donalda Tuska i Ewy Kopacz za zaniechanie powtórnych sekcji zwłok.
O poprawianiu historii, szczególnie solidarnościowej przeszłości Prezesa, której wręcz zaprzecza chociażby Krzysztof Łoziński nie ma już co mówić. Nie dziwią więc słowa o gorszym sorcie, czy animalnym elemencie, który staje przeciwko prawdziwym rzekomo Polakom, skupionym w obozie “patriotycznym”. Emocje odbierają rozsądek. Obsesje zaś i pańszczyźniane myślenie znacznej części rodaków jest karmą dla propagandy wszystkich populistów.
Już PZPR podnosiła jedność etniczną powojennej Polski, jako największą zaletę stalinowskiego kształtowania Europy. Także wstręt do Zachodu, kosmopolitycznego, libertyńskiego, skazującego biednych na konieczność zarobkowania, goniącego za zyskiem był osią napędową realsocjalistycznej ideologii. Wystarczyło tylko to teraz odkurzyć i od razu wzrosło poparcie dla PiS-u. Szczególnie zaś katastrofa smoleńska posłużyła jako dowód na rzekomą nikczemność elit, od zawsze zresztą wytykających populistom koniunkturalizm.
Teraz, kiedy mit o zamachu smoleńskim znowu został silnie podważony przez postępowanie kolejnego profesora z grona jego głosicieli, pojawił się problem uchodźców. Nieszczęśnicy ci godzą w wyobrażenie naszych ksenofobów o narodowym bezpieczeństwie. Łatwo więc stać się w ich oczach wyłącznym obrońcą tożsamości “prawdziwych” Polaków. PiS to skwapliwie wykorzystuje tworząc kolejną iluzję obrony polskości. Tym razem nie przed liberałami i ich spiskiem, a przed islamem.
W tej sytuacji przed potencjalnymi następcami PiS-u staje specyficzne zadanie. Na przykład KOD jak kiedyś oceniał Lepper, nie rządził, nie oszukał, czyli w oczach populistów ma prawo przejąć władzę. Powinien by zatem przejąć też propagandowe brednie (wszak od nich tego jeszcze nikt nie słyszał) albo im zaprzeczyć, wykazując ich kłamliwość. To drugie wydaje się jałowe, chociaż łatwe merytorycznie. Przecież przeciętny admirator PiS-owskich "prawd" nie zechce się wikłać w rozważanie bzdur nowomowy.
Populizm by jednak zniechęcił do KOD-u co bardziej wrażliwych moralnie zwolenników. Zrezygnowanie zaś zeń skazuje Stowarzyszenie na wzmocnienie podziału Polski. Ma więc on zarówno wielce łatwe jak i swoiście trudne zadanie. I na tym się właśnie zasadza strategiczna siła PiS-u. Nobilitował najobrzydliwsze cechy wyborców i teraz trudno się będzie jego konkurentom nimi nie upaprać.

wtorek, 30 maja 2017

Prawomyślność

Ukonstytuowała się niekonstytucyjna zdaniem wielu konstytucjonalistów komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji majątku zagarniętego przez komunistów. Odbyła pierwsze posiedzenie i od razu wywołała dyskusję. Wielu bowiem kwestionuje prawomocność jej przyszłych orzeczeń. Jedni w związku z tym, że stroną w postępowaniach nie są spadkobiercy dawnych właścicieli, pokrzywdzonych przez komunistów, inni bo jest pozakonstytucyjnym organem, znanym raczej z praktyk w państwach niedemokratycznych. Do tej drugiej grupy należy Hanna Gronkiewicz-Waltz, profesor prawa.
I tu się zaczynają problemy. Wedle Jarosława Kaczyńskiego nie jest prawnikiem profesor prawa, Andrzej Rzepliński. Wprawdzie ukończył on studia prawnicze, ale zajmował się ...socjologią. Idąc tym tropem należałoby statusu prawnika odmówić też pani prezydent Warszawy, bo się zajmowała zarządzaniem. Ale jest gorzej. Prawnikiem nie może być również pani Kempa, która nie zajmuje się prawem, ale zarządzaniem. Ba, złe języki powiadają, że studia też nie upoważniają jej do tego tytułu. Ukończyła bowiem prawo administracyjne.
Najgorszy jednak cios zadał Prezes samej komisji weryfikacyjnej. Jej bowiem szef również ma być administratywistą i wprawdzie jest wiceministrem sprawiedliwości, ale wedle jego aktywności w TV można mniemać, że zajmuje się raczej popularyzacją prawa, a nie jego praktykowaniem. Chociaż teraz, jako szef komisji, czyli jakiegoś rodzaju trybunału specjalnego zamierza szybciej od sądów powszechnych rozstrzygać w sporach o przywrócenie publicznej własności obiektów bezprawnie reprywatyzowanych wedle ustaleń owego gremium.
Ustawy zaś reprywatyzacyjnej nie ma, jak nie było. Utrącił ją niegdyś prezydent Kwaśniewski i jakoś nie zamierza przywrócić obecna ekipa. To o co tu chodzi? Jak nie o zachowanie pryncypiów wypracowanych w procesie nacjonalizacji, to o co?
Niezbadane są drogi ideologii. Zamiast ukręcić sprawie łeb jednym generalnym rozstrzygnięciem, wikła się ją jeszcze bardziej, zmierzając do mnożenia szczegółowych i z góry kwestionowanych ustaleń. Może więc w ekipie rządowej również brakuje prawników?

poniedziałek, 29 maja 2017

Kombajnizacja

- Myślę, że powaga i poważanie tego człowieka legło w gruzach – tak Mariusz Błaszczak podbudował własną powagę i jednocześnie scharakteryzował pryncypia PiS-owskiej oceny ludzi. Zbigniew Brzeziński bowiem, o którym się tak właśnie wyraził nasz minister w przypomnianym teraz wywiadzie, miał czelność nie wierzyć w zamach smoleński.
Bartosz Arłukowicz wygłosił w Sejmie krytyczną opinię o uchwalonym zakazie wolnej sprzedaży antykoncepcyjnej pigułki “dzień po”, prezentując wypowiedzi polityków PiS-u, lekarzy, odmawiających też aborcji zgwałconym jedenastolatkom. Pani Pawłowicz nazwała go za to szatanem.
Tymczasem rzeczony specyfik można kupić dzięki recepcie, wydanej przez lekarza europejskiego w Internecie. Praktycznie więc bez żadnych kłopotów. Dokument jest drukowany na domowej drukarce i zgodnie z unijnym prawem obowiązuje polskich aptekarzy. Wszystkich. Nic dziwnego, że Europa jest przez PiS utożsamiana ze Złym.
Zarówno zaś obecną, oficjalną polską politykę jak i jej wyrazicieli charakteryzuje postawa protagonistki każdej ważniejszej, PiS-owskiej dysputy. Potrafi ona przeszkadzać w wystąpieniach adwersarzy, dyskutować z koleżanką partyjną i spożywać ciasteczka ...jednocześnie.
Mamy więc we wczorajszych przekazach przepis na polityczne sukcesy naszych włodarzy. Proste pryncypia, jasność przekazu, odrzucenie konwenansu i dbałość o spyżę. Możemy się dziwić, że ich wybrano?

niedziela, 28 maja 2017

Rubikon

KOD wczoraj wybrał przewodniczącego. Przedtem jego komisja rewizyjna wydała oświadczenie, z którego wynika, że "firma MKM-Studio należąca do Mateusza Kijowskiego i jego żony nie wykonała żadnej usługi, za które wystawiła sześć faktur ujawnionych przez nas na początku stycznia". Nowym szefem stowarzyszenia został Krzysztof Łoziński.
Tym razem KOD ma znaną postać na czele. Nowy przewodniczący jest uczestnikiem opozycji antykomunistycznej, działaczem “Solidarności”, pisarzem, publicystą, alpinistą, instruktorem wschodnich sztuk walki. Spełniony więc poza polityką, na powrót staje do walki o prawa Polaków.
Tymczasem KOD przestał o sobie dawać znać. Cios wizerunkowy zadany mu przez aferę z fakturami sparaliżował go na wiele miesięcy. Chociaż działacze Stowarzyszenia byli widoczni na wielu oficjalnych uroczystościach, wstrzymywali się od bardziej spektakularnych akcji.
Nowy przewodniczący rozpoczął od bardzo dobrze skonstruowanej mowy programowej. Nie zaniedbał też symboli, prezentując dumnie znaczek “Solidarności”. Jak zauważył, ponad dwie trzecie KOD-owców to solidarnościowcy z lat osiemdziesiątych.  
Interesujący będzie dalszy los Komitetu Obrony Demokracji, który  przedtem szybko wyrósł na znaczącą siłę opozycji. Najprawdopodbniej dozna on teraz fali oskarżeń. Znając naszą scenę polityczną trzeba się spodziewać jakichś teczkowych rewelacji. Ale nic nie scala tak bardzo jak zacietrzewienie przeciwników. Szczególnie kiedy strzelają kulą w płot. Należy więc spodziewać się rychłego ożywienia działań Stowarzyszenia.
Interesujący jest też dalszy los PiS-u. Dotychczas sam się zwalczał, nie mając z kim przegrać. Teraz albo się zreorganizuje, albo zrezygnuje z tej operacji, wedle porzekadła o zachowaniu zaprzęgów przy przekraczaniu rzeki. Jedno i drugie będzie dla partii dużym wyzwaniem.
Odnowienie działalności KOD-u nie pozostanie też bez wpływu na opozycję parlamentarną. Na wyciszeniu jego działalności najbardziej skorzystała PO. Teraz się będzie musiała bardziej wykazać, aby jej działalności nie przejmowało Stowarzyszenie. Więcej, nie będzie już nadziei na to, że następca PiS-u latwo skorzysta z jego autorytarnych rozwiązań prawnych.

Tak czy owak na scenę polityczną powrócił uśpiony dotąd a bardzo istotny gracz. Może dzięki temu i krytyczni wobec władzy komentatorzy będą mogli porzucić sarkazm i wrócić do merytorycznej tematyki. I z tego też należy się cieszyć, bo stan naszej debaty zaczynał już doskwierać swoją monotonią.

sobota, 27 maja 2017

Skutek

Gdyby nie było Polski, nie byłoby Polaków! [Alfred Jarry]
Wczorajsze doniesienia silnie koncentrują się na naszym wizerunku. Stąd również blogi nie odmówiły sobie komentarzy dla tego stanu rzeczy.
Edwin Bendyk więc pisze, że w “W Globalnej Wiosce pełno wsiowych głupków, dla których, jak w „Konopielce”, jedynym sposobem wyróżniania się w towarzystwie jest głośne puszczanie bąków”. Może to zbyt okrutne skojarzenie, bo jak dalej pisze “O ile PZPR rządząca PRL-em była partią marksistowsko-leninowską, to PiS jest bodaj pierwszą przy władzy partią patafizyczną.
Patafizyka zaś, to nauka wymyślona przez Alfreda Jarry, także autora dramatu pt. “Ubu Król, czyli Polacy”. Dowodzi ona potencjalnych właściwości zarysów rzeczy, przedstawionych symbolicznie przy pomocy urojonych rozwiązań. Nie można więc raczej jej efektów porównywać z  “walką na pierdzenie”, opisaną przez Redlińskiego, bo rzeczona scenka przedstawia jednak skrajny przypadek, wymykający się zazwyczaj regułom.
Natan Gurfinkiel zauważa, że “patologiczne zjawiska w funkcjonowaniu mechanizmów społecznych na styku państwo- obywatel przestają być zauważalne. zbyt długotrwała i nadmiernie rozpowszechnione wynaturzenia w jakimś momencie zaczynają uchodzić za normę”. Rzecz musi dotyczyć także wizerunku społeczności, której reprezentanci zachowują się niestandardowo.
Kiedy więc oficjalnie padają dewocyjne uzasadnienia naszego bezpieczeństwa przed zamachami, codziennie słychać zaprzeczanie faktom, obserwujemy odwracanie znaczeń, mniej dziwią niespodziewane wybuchy śmiechu oficjeli, czy nawet ich zaskakujące psikusy. Tyle tylko, że w ich wyniku wizerunek całej społeczności staje się co najmniej kontrowersyjny.
Jeżeli do tego dojdzie skłonność do rzeczonej patafizyki, owocującą swoistą pasją do poszukiwania spisków, to wraz z  nonkonformizmem zachowań przestaje dziwić fakt, że nasi przedsiębiorcy trzymają pół biliona złotych na nisko oprocentowanych kontach bojąc się je inwestować.

piątek, 26 maja 2017

Inwokacja

Przedwczorajsze debaty sejmowe doprowadziły premier Szydło do publicznego wygłoszenia  słów, uznanych za godne pani Le Pen. Broniąc Antoniego Macierewicza znienacka przeszła do kwestii, znanej dotychczas z Francji:
Europo powstań z kolan i obudź się z letargu! Bo codziennie będziesz opłakiwać swoje dzieci.
I chwilę potem oświadczyła:
Nie będziemy uczestniczyć w szaleństwie brukselskich elit. Nie damy się zaszantażować i nie ulegniemy poprawności politycznej!
Co wzbudziło emocje pani premier? Poza oczywiście grozą schizmy, jaka się łączy z odmową spełnienia postulatów nawet papieża Franciszka. Wedle Tomasza Siemoniaka w PiS-ie krążą plotki o rekonstrukcji rządu, która może również objąć zmianę premiera. Dlatego kto może, stara się głosić myśli Prezesa. On już dawno ostrzegał przed szkodliwością przyjmowania uciekinierów z egzotycznych państw.
Sygnały zaś o nieprawidłowościach w pracy organów państwa mnożą się niczym sukcesy władzy w narodowych mediach. Ostatnio się mówi o BOR-ze, którego kierowcy mają się szkolić w prywatnych firmach, co wymaga przekazania cywilom specyfiki ochrony pasażerów. Rzecz byłaby niezwykle cenna dla ewentualnych terrorystów.
Oficjalna propaganda chwali się dobrym stanem gospodarki. Okazuje się jednak, że nie przekroczyła ona poziomu wzrostu sprzed dobrej zmiany, kiedy świat był jeszcze w kryzysie.
Tymczasem maleje dynamika siły nabywczej naszych zarobków. Jeszcze gorzej przedstawia się przyszłość naszej giełdy. W wyniku poddawania przedsiębiorstw ścisłej kontroli państwa traci ona jakikolwiek sens jako zwierciadło krajowego rynku. Pół biliona złotych leży na niskooprocentowanych lokatach, bo nie da się uzasadnić powodu do inwestowania pieniędzy, kiedy nie można ocenić opłacalności takiego postępowania z powodu ryzyka politycznego.
W sumie jawi się mało zachęcająca przyszłość zarówno naszego rządu, jak i gospodarki. Trudno się zatem dziwić nerwowości wyrazicieli władz, uwikłanych w spory, nade wszystko zaś pozbawionych możliwości korzystania z przysługującego im pozornie prawa do decyzji.
Sytuacja jest identyczna w polityce i gospodarce. Strategią zarządzania państwem nie kieruje premier, ale prezes partii, podobnie jak gospodarką przestaje władać rynek, a stery przejmuje ...prezes partii.
Tyle że koniunktura gospodarcza połowicznie podlega prezesom. Zamiera, kiedy politycy zaczynają się mieszać do sterowania procesami ekonomicznymi. Nie rozwija się w takich przypadkach nigdy.

czwartek, 25 maja 2017

Kręgi

Śmierć Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie stała się wczoraj przedmiotem sejmowej debaty. Przedstawiciele władz zarzucali opozycji, że na jego grobie prowadzą wojnę totalną z PiS-em. Zmarły zaś był pod wpływem narkotyków i to one spowodowały jego śmierć. Wszystko zaś emocjonalnie podsumował mało dotąd znany poseł Prawa i Sprawiedliwości oświadczając, że posłowie Platformy do końca swoich dni nie mają prawa wypominać komukolwiek spowodowania zgonu, bo na swym sumieniu noszą śmierć dziewięćdziesięciu sześciu osób.
I znowu wracamy do Smoleńska, który stał się symbolem. Klasycznym. Już kiedy niegdyś kamienny krąg był miejscem kultu dla wierzących, bo wskazywał położenie bóstwa na nieboskłonie, dla niewierzących musiał być znakiem grzechu. Teraz się katastrofa prezydenckiego samolotu dla jednych okazuje symbolem oczyszczającym z win, dla drugich dowodem organicznej niekompetencji, prowadzącej do samozagłady. Trudno się oprzeć refleksji, że przy tak ukształtowanej tradycji pomniki smoleńskie niebawem będą upamiętniać zupełne przeciwieństwo tego, co zamierzają ich fundatorzy.
Symbole mają to do siebie, że są rozumiane wedle przekonań. Jeżeli zatem PO ma sobą prezentować wszelkie zło, nie można jej nikczemności weryfikować w obiektywnym postępowaniu sądowym. Stąd na przykład nic nie słychać o dziewiętnastu powiadomieniach, złożonych w prokuraturze po sławnym audycie, zarządzonym przez PiS niedługo po objęciu rządów. Wymienia je Okopress.pl przypominając daremne usiłowania Rzecznika Praw Obywatelskich, zmierzające do poznania charakteru prowadzonych chyba spraw, które mogą też dotyczyć kwestii pozostających w jego kompetencjach.
Symbol bowiem jest sprawą wiary, nie dowodów, procedur, dokumentów. Jeżeli się go podda czynnościom stosowanym wobec zwykłych problemów, straci swój metafizyczny charakter i przestanie istnieć. Dlatego katastrofa smoleńska nigdy nie może znaleźć wyjaśnienia uznanego przez PiS-owskich głosicieli prawdy, podobnie jak niegodziwość PO, czy wreszcie rola metod śledczych w śmierci młodego człowieka.
Niestety, symbole nie są jednoznaczne. I w tym się kryje dramat wszelkich ideologii, które się nimi chętnie posługują. Łatwo je bowiem przeobrazić w swoje przeciwieństwo. Szczególnie jak się nie daje o nich zapomnieć.

środa, 24 maja 2017

Zmiany

Pan prezydent postanowił zniszczyć festiwal, który był chlubą jego miasta i będzie jeszcze błagać telewizję o powrót do Opola – powiedział Jacek Kurski.
Teraz opolski festiwal piosenki odbędzie się gdzie indziej, ze słusznymi wykonawcami. Takimi co to nie tylko na międzynarodowej scenie nie znaleźli uznania, ale także na polskiej. Za to jednak ich “wykony” są aprobowane gdzie należy. A kiedy się już wypleni gorszy sort z samorządów, Opole padnie na kolana i TVP (nikt jej już nie nazwie tak jak często teraz) da się może przebłagać. Chociaż raczej nie. Byłby to przecież jakiś tam powrót do tradycji zapoczątkowanej przez element animalny.
Musimy też zmienić podejście do obrony Bałtyku z położeniem większego akcentu na okręty podwodne, które muszą być wyposażone nie tylko w elementy obronne, ale także samoloty i środki odstraszania – zapowiedział minister obrony narodowej.
I świat, który nie buduje podwodnych lotniskowców na kolanach nas będzie błagał, abyśmy go nauczyli takiej sztuki. A my się raczej nie damy przebłagać, bo byłby to jakiś nawrót do japońskiej jeszcze technologii, wielce niesłusznej bo wywodzącej się z tradycji antyamerykańskiej. Założę się, że wielu jest gotowych wskazać głównych konstruktorów tych pogromców mórz.
I na koniec cytaty z kilku zaledwie minut wczorajszego przesłuchania Sławomira Nowaka przez komisję śledczą ds. Amber Gold:
– postępował super wobec spółek;
– czy chce się pan organoleptycznie zapoznać z dokumentami?
– czy pana zdaniem prokuratura była prokuraturą niezależną?
– czy kojarzy pan osoby?

Wszystko zaś jest znakomitym przykładem dobrej zmiany, która na gruzach tego, co i tak zdaniem “dobrozmieńców” było w rozsypce, zbuduje nową jakość, jakiej jeszcze świat nie widział. I ów stanie w zachwycie nad dobrze odmienioną Polską, wyposażoną w podwodne lotniskowce, uwolnioną od brukselskiego dyktatu i nakazów językowych, ze sztuką i ...marynarką oczywiście, które powalają.

wtorek, 23 maja 2017

Mętlik

To jest tak, że MSW zareagowało natychmiast i dwa dni po ujawnieniu przez media nagrań przedstawiających “przesłuchiwanie” w ustępie człowieka zatrzymanego, bo był podobny do uciekiniera, ukarało funkcjonariuszy, do których straciło zaufanie po roku od zdarzenia. Już bowiem przed rokiem wszystkie te materiały były znane w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Wtedy jednak nie było ono chyba tak szybkie jak teraz. Chociaż natychmiast przekazało sprawę prokuraturze ze wszystkimi dowodami.
Prokuratura również działa szybko. Przeprowadziła mnóstwo ekspertyz, powołała biegłych i już niebawem będzie wiedziała komu postawić zarzut przekroczenia uprawnień poprzez rażenie paralizatorem skutego, rozebranego, rzuconego na posadzkę ustępu, błagającego o litość człowieka. W celu wymuszeniu na nim posłuszeństwa. Bo to co widać na filmach musieli wyjaśnić eksperci od fonoskopii, informatyki i innych wielce uczonych dziedzin.
Rzecznik Praw Obywatelskich natomiast rzecz nazywa torturami natychmiast po obejrzeniu nagrań. Tak samo określają to prawnicy, indagowani przez dziennikarzy.
W telewizji zaś widać mnogie seriale paradokumentalne o policji, reżyserowane wedle wzorca “Świata według Kiepskich”, z których jeden się nawet rozgrywa we Wrocławiu, gdzie na komisariacie zmarł człowiek, o którym teraz głośno w związku z rzeczoną sprawą. W tych widowiskach podejrzani są potrącani, szarpani, upokarzani, poniżani przez policjantów i to się nazywa “przyciskaniem”. Więcej, są zatrzymywani “na dołku” aby skruszeli.
Kiedy jednak w rzeczonych serialach w sali przesłuchań pojawia się adwokat – nie w wychodku, bynajmniej – policjanci są ugrzecznieni i natychmiast wypuszczają delikwenta, jeżeli “nic na niego nie mają”. Tak powstaje wrażenie, że prawo nie jest jednakie dla wszystkich. Jeśli kogoś stać na obrońcę, nie jest obrażany, przesłuchuje się go w czystym pomieszczeniu, na krześle i kiedy nie ma przeciwko niemu dowodów, wychodzi na wolność. Policjanci wtedy najwyżej “przyprawiają mu ogon”. Kiedy go na “papugę” nie stać, dzieje się z nim ...kiepsko.
To na co czeka nasza sprawiedliwa władza? Czy ustawa o obowiązkowym przyznawaniu obrońcy każdemu zatrzymanemu nie jest godna tego, aby ją nocą uchwalać? Może wtedy by się ministerstwa nie musiały przerzucać winą, wykonując kolejne figury w kontredansie o nazwie “jesteśmy jedną ekipą”. Aliści rzecz ma długą tradycję. Bo jak to było w “Przepraszam, czy tu biją?” Piwowski w 1976 roku pokazał taki dialog” między milicjantem a zatrzymanym:
– Możesz na mnie skargę napisać – milicjant.
– A kto ją przeczyta? – zatrzymany.
– Ja – milicjant.
– A to już napisałem – zatrzymany.
Znienawidzona oficjalnie PO pozbyła się ministra tylko dlatego, że więzień popełnił samobójstwo w celi. PiS oczywiście tego nie powtórzy. Zajęty jest tym, aby do nas nie trafili uchodźcy. Bo będą terroryzować. Nic dziwnego, że się ich nasi oficjele boją. Przy takim tempie ścigania, jak w dodatku nie będzie nagrań?

poniedziałek, 22 maja 2017

Socjaliści

Wenezuela. Kraj obdarzony nieprzebranymi zasobami ropy i gazu. Niegdysiejsza gwiazda OPEC. Po kilku latach rządów boksera i potem kierowcy autobusu, którzy w swoim czasie stanęli na czele państwa z poparciem tamtego ruchu oburzonych, ów latynoski kraj znalazł się w stanie chaosu. Nawet benzynę tam racjonują.
To jak by na Saharze wydzielano piasek. Tak się kończą rządy suwerena, który zadecydował, że będzie sprawiedliwie i wyzbył się obcego kapitału, własnych kapitalistów, norm prawnych i tego wszystkiego, co też drażni naszych odpowiedników tamtejszych rewolucjonistów.
My już też mamy u siebie pierwsze skutki władzy ludu. TVP nie jest w stanie zapanować nad tegorocznym Krajowym Festiwalem Piosenki Polskiej w Opolu. Nie tylko nie wystąpi tam Kayah, ale też Maryla Rodowicz i cały szereg najjaśniejszych gwiazd. Więcej, próba uatrakcyjnienia widowiska poprzez pokazania piosenek Wojciecha Młynarskiego jest podejmowana poza wiedzą dysponentek praw autorskich, córek Artysty. One zaś są stanowczo przeciwko wykorzystywaniu twórczości ojca do promowania imprezy, z której poprzednio wykluczono wokalistów prezentujących antyklerykalne treści.
Od jakiegoś już czasu obserwujemy kłopoty “dobrozmieńców” we wdrażaniu ich zdobnego w plusy programu. Nawet minister Morawiecki przyznaje, że funkcjonowanie stypendiów demograficznych umożliwiają wyłącznie pożyczki. W tej sytuacji kryzys w kulturze, ujawniony w Opolu jest oczywistą forpocztą grożącej nam bessy gospodarczej.
A godne pożałowania położenie Wenezueli, niegdyś republiki petrodolarowej a teraz “chorego człowieka Ameryki” jest dramatycznym przykładem skutków oddania władzy ludowi.

niedziela, 21 maja 2017

Sądy

Środowisko sędziowskie się przed trzydziestu laty nie oczyściło z osób usłużnych wobec komuny, dlatego teraz PiS przejmie jego rolę i oczyści obecnych sędziów nie oglądając się na Konstytucję i normy prawne. Tak się wyraża czas w PiS-owskiej polityce. Stanął on w miejscu w 1989 roku, kiedy już bezpiecznie można było kontestować komunę i teraz ruszy dzięki “dobrej zmianie”. Taką mniej więcej mantrę wygłosił przedstawiciel władz na wczorajszym Kongresie Prawników Polskich.
Eksponowanie takiego poglądu spotkało się z dezaprobatą uczestników Kongresu. Rzecz zaszła tak daleko, że jego głosiciel, wiceminister został ostentacyjnie zignorowany, a prezydencki minister wybuczany, kiedy wygłaszał komunały sprzeczne z istotą reformy sądownictwa zaproponowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Spotkało się to z dezaprobatą samego Prezesa, który publicznie wyraził swoją krytykę dla kultury osób w taki sposób demonstrujących sprzeciw.
Aliści jeszcze silniejsza ekspozycja programowych pryncypiów partii spotkała się z ambiwalentnym przyjęciem także jej wyraziciela. Sędziowie są skorumpowani, włącznie z członkami Trybunału Konstytucyjnego i sędziami Sądu Najwyższego.(…)Obecne reformy służą zwalczaniu panoszącej się korupcji. Tak niedawno sędzia Morawski w Oxfordzie przedstawił “wizję i filozofię obecnej ekipy rządowej”, wedle portalu wPolityce.pl broniąc w ten sposób dobrego imienia Polski. Na razie wszystko jest konsekwentne, ale potem sędzia przeprosił za swe słowa, tłumacząc też ich wrażenie złym przekładem z angielskiego.
Tak czy owak fakt, że wyrosło już nowe pokolenie sędziów, urzędników, oficerów nie przemawia do wyobraźni tych, którzy w 1989 roku nie zdobyli poparcia, jako że wówczas jeszcze pamiętano, kto i co zrobił dla wyrwania się kraju z uścisku komuny. Posłuchano wtedy tych, którzy swój antykomunizm udokumentowali wieloletnimi wyrokami, ferowanymi w Peerelu przez komunistycznych sędziów i wedle peerelowskich zasad. Teraz więc mamy ostatni czas, aby pominięci niegdyś “rewolucjoniści” stanęli w pierwszym szeregu.
Pogląd, że po upadku komunizmu należy odwrócić ostrze represji i doprowadzić do podobnego stanu, jaki panował przedtem, tylko do roli represjonowanych zepchnąć zwolenników komuny był kiedyś bardzo popularny. Chęć zemsty jest przecież w ludzie powszechna i choć mało chrześcijańska, łatwo znajduje upust w zbożnym dziele naprawiania świata. Ale kiedy państwo było na dnie politycznego i gospodarczego upadku, nie mogło sobie pozwolić na prowadzenie wewnętrznej wojny ideologicznej. O jego moralnej sile świadczy fakt, że nie zademonstrowało wówczas zachowań znanych chociażby z Rumunii. Głównie dzięki takiemu postępowaniu możemy odnotować czterokrotny wzrost jednostkowego PKB od tamtego.
Teraz popadłszy w zależność od “antykomunistycznego bolszewizmu” [J. Staniszkis] odrabiamy zaprzeszłe zaległości, zdumiewając świat oryginalnością kwestii głoszonych przez głosicieli programu władzy. Fatalnie się składa, że po niedawnym czasie przewodzenia niegdysiejszym demoludom w dziedzinach gospodarczych przechodzimy do dawania przykładu krajom ignorującym normy prawne.

sobota, 20 maja 2017

Topologia

Kłopoty władzy koncentrują się ostatnio na ministerstwie obrony. Najbardziej teraz dolegliwy jest dla niej problem “wykończonych Caracali”. Pochwalił się tym profesor Berczyński, zdegradowany teraz chyba do doktora. Utrzymuje on, że dostęp do przetargowych materiałów MON-u miał bardzo ograniczony i posiadł go już po otrzymaniu certyfikatu o prawie ich oglądania. Od dziesięciu też lat nie pracuje dla Boeinga a kredyt hipoteczny w jego funduszu zaciągnął tylko dlatego, że był nisko oprocentowany. Z Polski również nie uciekał. Wyjechał tylko. Nie brał też udziału w procedurze wyboru samolotów tej firmy do przewozu naszych VIP-ów.
Tymczasem Krajowa Izba Odwoławcza utrzymuje, że w ostatniej sprawie została przez MON wprowadzona w błąd. Wbrew ministerialnym tłumaczeniom pieniądze przeznaczone na zakup vipowskich samolotów by nie przepadły z powodu zakończenia roku budżetowego, bo zgodnie z prawem mogły być przesunięte. Wedle natomiast ministerstwa cały program finansowania uległby w takim przypadku zaburzeniu i to uzasadniało wniosek o dokonanie zakupu bez przetargu, “z wolnej ręki”.
Jeżeli zaś chodzi o certyfikaty dostępu do materiałów tajnych, to pojawiła się informacja o obdarzeniu nim jeszcze w 2007 roku biznesmena, który wcześniej przez lata pracował dla spółki, poprzez swego właściciela wiązanej z KGB i rosyjską mafią.
Nie tylko to budzi wątpliwości. Wojskowa Akademia Techniczna odwołała konferencję naukową, gdzie zamierzano przedstawić wyniki symulacji lotu Tu-154 w tunelu aerodynamicznym. Wedle oficjalnej wersji przewidywana nieobecność ważnych członków Podkomisji uniemożliwiała wyjaśnienie wątpliwości zgłaszanych w tym względzie przez ekspertów, którzy mieli wystąpić na konferencji. Podnosili oni tzw. błąd skali. Wykorzystany w badaniach model ma zbyt dużą masę w stosunku do wymiarów i zupełnie inaczej od prawdziwego samolotu reaguje na skrócenie jednego ze skrzydeł.
Rzecz jest w pewnej mierze podobna, do zamierzonego przesłuchania Donalda Tuska. Jego też już nie o zdradę dyplomatyczną miano pytać, a o sekcje zwłok ofiar.
Ministerstwo obudziło też obudziło swoimi wcześniejszymi poczynaniami zainteresowanie zagranicy. Financial Times pisze, że polskie wojsko zostało osłabione przez ideologicznie motywowaną wymianę kadr.  
Zawsze istnieje jakiś odsetek alarmistycznych informacji, które dotyczą każdej jednostki administracyjnej. Kiedy się jednak mnożą, zwłaszcza kiedy się kumulują w czasie, bardzo maleje prawdopodobieństwo, że są bezpodstawne. Kłopoty więc władzy nie są chyba przypadkowe. Matematyka bowiem raczej nie kłamie.

piątek, 19 maja 2017

Podróżnictwo

Zgromadzenie sędziów Sądu Najwyższego wzywa prezydenta i premier Szydło do dyskusji o zmianach w sądownictwie. Te bowiem, które są obecnie proponowane godzą w niezawisłość sędziowską i trójpodział władzy w Polsce. Podważają więc podstawy demokracji. Władza zaś swych pomysłów nie konsultowała z nikim, poza własnymi funkcjonariuszami.
Rzecz jest skomplikowana, bo prezydent się wprawdzie próbował opowiadać przeciwko nowym regulacjom rynku farmaceutycznego, ale ostatecznie podpisał stosowną ustawę, również konsultowaną wyłącznie z politykami partii rządzącej. W wyniku tego nie tylko mogą wzrosnąć ceny leków, ale i upadnie polska sieć  aptek o nazwie “Dbam o zdrowie”. Wszystko zaś wbrew zapewnieniom o wspieraniu przez rząd zarówno konsumentów, jak i rodzimego kapitału.
Nic dziwnego, że aż 64% respondentów sondażu IBRiS, przeprowadzonego dla “Rzeczpospolitej” uważa prezydenta za niesamodzielnego w swoich decyzjach. Można by się tym nie przejmować, gdyby nie pani Beata Kempa. Na konferencji resortu środowiska w Toruniu powitała zgromadzonych “wedle godności, urzędu” zaczynając od biskupów i ojca Rydzyka, a prezydenta wymieniając po ministrze środowiska i ministrach, chociaż jednak przed parlamentarzystami. W tej sytuacji nawoływanie prezydenta do dyskusji może być mało skuteczne.
Jeżdżąc po Polsce zrodził się program PiS. Tak wczoraj dosłownie powiedziała pani premier. Może by więc temu programowi należało zalecić podróż chociażby po uczelniach, aby się odrodził w formie bardziej zbliżonej do litery prawa?

czwartek, 18 maja 2017

Balans

Fenomen lewicy. Wielu się zastanawia nad powodami jej zniknięcia ze sceny politycznej. Niepoprawni a lewicowi optymiści uważają, że się im miejsce w parlamencie należy, bo tak wynika z warunku równowagi politycznej. Inni drą szaty nad rzekomą a organiczną prawicowością Polaków. Ostatnio się pojawiło utyskiwanie na przaśną mentalność rodaków kseno, homofobicznych i mizoginicznych. Nie dorośli więc do popierania lewicy, która teraz nie promuje już dyktatury proletariatu a wyraża konieczność tolerowania wszystkich dotąd dyskryminowanych zbiorowości, które sobie nieźle radzą same.
Tymczasem się jawi jeszcze jeden powód do prześladowania: posiadanie przywileju. Krystyna Pawłowicz, znana z “prawicowości” posłanka PiS-u  udała się służbowo do Tokio wraz z parlamentarzystkami opozycji. Jest teraz hejtowana przez Internet za podróż wyższą klasą od swoich koleżanek, które się pospolitowały w niższej, cierpiąc tam niewygody. Ciekawe czy lewica stanie w jej obronie?
Traktowanie na pisowsko - prawicowy sposób kobiet jako istot z natury rzekomo zobowiązanych do posłuszeństwa mężczyznom ma swoje konsekwencje. Rodzinne skandale są częściej obserwowane w środowiskach, przyznających się do narodowej opcji. Wczoraj przypomniano kolejny taki przypadek postępowania posła, cieszącego się dużym mirem w środowisku, uważającym się za konserwatywne.
W ogóle narodowa prawicowość zyskała wczoraj swoiste wsparcie, poprzez podpisanie przez prezydenta ustawy (sugerował poprzednio chęć jej zawetowania) o potocznej nazwie “apteki dla aptekarzy”. Wymaga ona farmaceutycznego wykształcenia od sprzedawców lekarstw i wyznacza normy dla lokalizacji ich sklepów. Rzecz jest niezwykle zabawna, bo w iście lewicowy sposób traktuje to, co gdzie indziej załatwia niewidzialna ręka rynku. Rzecz publicznie skrytykował minister Gowin, który jednocześnie nieprawdziwie oskarżył posłów opozycji o wsparcie owej lewicowości prawicowego ugrupowania.
Jeżeli już jesteśmy przy naszym ministrze nauki, to trzeba odnotować echa decyzji o odsunięciu ad calendas graecas sesji naukowej, która miała zaprezentować wyniki modelowych badań Tu-154 w tunelu aerodynamicznym WAT. Poprzednio pokazano tam film z eksplozji wewnątrz czegoś w rodzaju garażu z namalowanymi oknami samolotu. Każdy więc mógł zauważyć, że blaszak się rozpadł, a okna wytrzymały.
Ogłoszono też konkurs na nazwy samolotów dla VIP-ów, które niebawem kupimy. To on ostatnio najbardziej ekscytuje szyderców w przedmiocie lotnictwa. Rozważania o zachowaniu w tunelu aerodynamicznym modeli pozbawionych końcówki skrzydła są teraz tylko przedmiotem uwagi fachowców, a tych nikt nie słucha.
Długo będzie trwało porządkowanie Polski po PiS-ie. Piotr Rachtan ma pesymistyczne w tym względzie uwagi. Ale też rzeczywista lewicowość Prawa i Sprawiedliwości, skonfrontowana z narodowym hedonizmem jego polityków gwarantuje dalsze pogorszenie pozycji lewicy w Polsce. Kiedy bowiem liberałowie się zajmą ratunkiem przed dyskryminacją, nie znajdzie ona już dla siebie innej niszy i stanie się to, co od dawna było wiadome. Socjalizm nie ma pola do działania w neutralnym ideologicznie państwie, bo sam jest wielce kontrowersyjną ideologią.

środa, 17 maja 2017

Popłoch

Większość wczorajszych doniesień brzmi podobnie. Streszcza je Natemat.pl w felietonie Jarosława Karpińskiego, który stwierdza, że w PiS-ie bardziej się boją awuesowskiejj skłonności do samozagłady niż opozycji. Szczegółowo też wymienia współzawodniczące między sobą koterie i stosowane przez nie metody. Nie są piękne.
Jest gorzej, media operują przeciekami, które na pewno nie są sterowane przez centralę. Newsweek pisze o planowanej rekonstrukcji rządu, obejmującej także premier Szydło, która miała dymisją szantażować samego Prezesa, w sprawie dokonywanej poza jej plecami obsady stanowisk w spółce skarbowej. Adam Hofman pod nazwiskiem przestrzega swą dawną partię przed konfliktem z Antonim Macierewiczem. Zdaniem odsuniętego rzecznika skończy się on utratą władzy, podobnie jak niegdyś odrzucenie integrystycznych postulatów Marka Jurka.
Są i komentarze do rejterady PiS-u. Nasilające się bowiem protesty samorządowców zmusiły Prezesa do odwołania zamiaru wprowadzenia zakazu pełnienia urzędu wójta, burmistrza i prezydenta miasta dłużej niż dwie kadencje.
Ba, okazuje się, że smoleńskie miesięcznice, które rzekomo są stale bliżej obwieszczenia ostatecznej prawdy o zamachu stały się przeciwskuteczne. Za ich celowością opowiada się jedynie 14% respondentów, trzy czwarte jest im zdecydowanie przeciwna. W takiej sytuacji nie dziwi odwołanie przez WAT konferencji naukowej, na której zamierzono przedstawić wyniki badania aerodynamicznego modelu samolotu Tu 154 z wykorzystaniem numerycznej mechaniki płynów.  
Przypomniano też, że w 1990 roku Prezes był zwolennikiem przeprowadzenia “szokującej prywatyzacji”, co miało zapewnić Polsce należyty postęp ekonomiczny. Tylko częściowo zrealizowano ten postulat, ale i tak się nam udało znacząco podnieść jednostkowe dochody Polaków.
W tym kontekście nie dziwią już zupełnie dywagacje o odejściu Marka Magierowskiego z Kancelarii Prezydenta. Zamieszanie w obozie władzy nie dawało wyboru komuś obarczonemu silną “alergią na głupotę”. Złowieszczo więc dla PiS-u brzmi zapowiedź kolejnego przesłuchania Donalda Tuska.
Nic dziwnego, że Prezes zamierza dokonać jakiejś rekonstrukcji i może powróci do swoich niegdysiejszych poglądów. Przecież jego poprzednicy zawsze wracali do źródeł w momentach kryzysowych. Partia bowiem albo nie mając z kim przegrać pęknie od środka, albo ulegnie opozycji, wzmacnianej przez absurdalne przesłuchania Tuska.