Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 31 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Wiara

Jestem, więc myślę: Wiara: "Oddajcie więc cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu to, co boskie" . [Ewangelia wg Św. Mateusza r. 21, w. 15-21] Rozpoczęła ...

Wiara

"Oddajcie więc cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu to, co boskie". [Ewangelia wg Św. Mateusza r. 21, w. 15-21]
Rozpoczęła się samorządowa kampania wyborcza.  W Słupsku. Przybrała formę maratonu różańcowego, który 27 dnia każdego miesiąca zbiera przed ratuszem kilkadziesiąt osób i tam przez kolejne 12 miesięcy będą one odmawiałyRóżaniec wynagradzający Bogu za sodomię, jak głosi jeden z transparentów widocznych pośród uczestników.
Wyznaczanie Najwyższemu nagrody przez ludzi może się wydawać niewłaściwe komuś, kto skrupulatnie podchodzi do znaczenia słów. W podtekście jednak przedsięwzięcia kryje się jeszcze większa zagadka. Wydaje się bowiem, że błędem jest oczekiwanie, iż Stwórca odwróci się od człowieka, którego przecież stworzył wraz z jego właściwościami.
To nie wszystkie wątpliwości, jakie budzi słupska akcja. Są i inne. W demokratycznym bowiem państwie niewłaściwe wydaje się sugerowanie, że nie nadaje się na urzędnika ktoś, kto nie tai swej orientacji. W ogóle więc w świetle obowiązującego prawa taka demonstracja ma niewielki sens praktyczny.
No i reakcja prezydenta Słupska dopełnia oryginalności całego zdarzenia. W naszych przynajmniej warunkach. "Odnowiony mogę przystąpić do dalszej pracy. Dziękuję za modlitwę, ale i bez niej radzę sobie chyba całkiem nieźle" – napisał on do mieszkańców. Czyli stosunek urzędnika do mniejszości – wszak został wybrany w demokratycznych wyborach – jest wzorowy.
Próba zaś doprowadzenia do tego, aby siły pozaziemskie załatwiały za śmiertelników należące do nich sprawy i wpływały na ich wybory, wydaje się najbardziej oczywistym nieporozumieniem. Miałyby bowiem ludziom odbierać wolną wolę, daną im organicznie i przymuszać ich do głosowania wbrew własnym ocenom?
Poza wszystkim zaś państwo jest świeckie nie przeciwko religii, ale zgodnie z jej nakazami.

wtorek, 30 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Programowanie

Jestem, więc myślę: Programowanie: Jaki program polityczny można przedstawić w wyborach samorządowych? Bardzo prosty: nie idziemy po stanowiska, a dla poprawy życia wszy...

Programowanie

Jaki program polityczny można przedstawić w wyborach samorządowych? Bardzo prosty:
  • nie idziemy po stanowiska, a dla poprawy życia wszystkich;
  • dokończymy przedsięwzięcia poprzedników:
  • nie wymienimy urzędników na swoich, jeżeli już to na kompetentnych;
  • nie rozpoczniemy lustracyjnej hecy, antylustracyjnej też nie;
  • usuniemy złodziei i alkoholików ze spółek gminnych;
  • ukrócimy marnotrawstwo społecznego grosza;
  • spotęgujemy wysiłki dla poprawy szkolnictwa, lecznictwa i infrastruktury;
  • stworzymy najlepsze z możliwych warunki dla biznesu.
Oczywiście PiS może łatwo pokazać podobny program. Ale tylko pozornie. Przecież się nie wyłga z pisiewiczów, ministra środowiska, którego policja musiała pouczać, że nie wolno przechowywać części zwierząt ściśle chronionych, z polityków nieświadomych faktu, że nie wolno bijać żon, nade wszystko zaś skłonnych do nacjonalizacji i zamordyzmu.
Wyrzeczenie się ideologii w samorządach będzie bardziej skuteczne niż w skali całego państwa. Na prowincji bowiem, na gminnej niwie najbardziej widać szkodliwość dogmatyzmu.
Nade wszystko zaś zwięzłe i jasne opracowanie programu zawsze będzie górowało nad mętnym i rozwlekłym dowodzeniem, że białe jest czarne a czarne białe.
Dlatego samorządy są raczej bezpieczne przed PiS-owskim desantem. I bardzo dobrze. Są bowiem podstawą dobrobytu Polaków.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Banały

Jestem, więc myślę: Banały: Najłatwiej można z dobyć władzę w społeczeństwie zdominowanym przez frustratów. Dlatego w kampanii wyborczej populiści podniecają nastroje...

Banały

Najłatwiej można zdobyć władzę w społeczeństwie zdominowanym przez frustratów. Dlatego w kampanii wyborczej populiści podniecają nastroje beznadziejności. Potem jednak muszą głosić sukces. Z konieczności, aby przeciwnikom odebrać premię za społeczne niezadowolenie.
Tymczasem narasta rozczarowanie ich poczynaniami, bo kierując się mitami nie można dobrze rządzić państwem. Opozycja wtedy wytyka demagogom ich niedołęstwo oraz prezentuje bezsilność, co wzmaga frustrację jej wyborców, wzmagając szansę na zmianę ekipy rządzącej krajem.  
Okazuje się, że sztandarowy sukces PiS-u, 500+ już pożarła inflacja, która musiała nastąpić w wyniku powiększenia ilości pustego pieniądza na rynku. Oficjalna propaganda rozkoszuje się zaś bezsilnością opozycji, potęgując poczucie zadowolenia wśród żelaznego elektoratu i... frustrację oponentów. Sama więc formacja władzy przyczynia się do swego upadku.
Opozycja zaś próbuje się jednoczyć. PO zawiązuje koalicję z Nowoczesną, SLD zamierza się łączyć z razemowcami i zielonymi. Więcej, zapowiada dialog z innymi partiami szukającymi możliwości dojścia do władzy. Jedynie PSL nie chce, aby Polacy wybierali między PiS-em i anty-PiS-em. Dalej więc nie widać jednej formacji, która by stanęła przeciwko dobrozmieńcom.
I o to właśnie chodzi. Jedność moralno polityczna jest niezwykle krucha. Udowodnił to PiS właśnie, tocząc zażarte boje wewnętrzne lub nawet tylko zmieniając wizerunek, czy chowając najbardziej znienawidzonych polityków na czas kampanii wyborczych. Wspólne poglądy są możliwe jedynie w autorytarnym środowisku, a i tam są tylko markowane. Istotą polityki jest spór, konfrontacja interesów, doraźne koalicje.
Teraz więc, przed wyborami nie ma sensu, aby cała opozycja się zjednoczyła dla odsunięcia PiS-u od władzy. Trzeba doprowadzić do tego, aby najwięcej ludzi wzięło udział w wyborach. Populiści wtedy osiągną zwyczajny dla siebie odsetek wyborców, poniżej 30%. Potem trzeba będzie zawiązać koalicję, pozostawiając PiS na lodzie. Wtedy też spór się okaże największą siłą nowego aliansu.
Nie ma zatem żadnych powodów do nawoływania opozycji do jedności. Podobnie zresztą jak wytykanie konkurentom bezsilności przez PiS-owską propagandę. To nawet jest zwykłym otwieraniem sobie drzwi na śmietnik historii.
W dodatku tak właśnie wygląda polityczna proza. Jeżeli nie elementarz.

niedziela, 28 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Sława

Jestem, więc myślę: Sława: „Tym, co masz, ty się syć, zawsze gorzej może być” [Przybora] Nasza ofensywa na forum międzynarodowym rozwija się pomyślnie. W Davos An...

Sława

„Tym, co masz, ty się syć,
zawsze gorzej może być” [Przybora]
Nasza ofensywa na forum międzynarodowym rozwija się pomyślnie. W Davos Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Trumpem i rozmawiał o tym, czym się nie chwalił prezydent Rwandy po rozmowie z prezydentem USA. Ale może dlatego, że wybrał zupełnie inną scenerię. Nie przy windzie i to raczej podziemnego garażu. Dzięki temu miał jakby wygodniejszą pozycję.
A nie jest łatwo. Kiedy Andrzej Duda mówił o tym, że Komisja Europejska ulega fałszywej propagandzie naszej opozycji, były prezydent Finlandii a obecny wiceprzewodniczący KE stwierdził, że to on wraz z przedstawicielami Danii i Holandii zainicjował dochodzenie przeciwko Polsce. Mamy więc kłopot nie Komisją ale z Europą.
Budzimy jednak uwagę Stanów. Rex Tillerson uznał nas za wiernego sojusznika USA i wyraził zrozumienie dla naszej chęci zablokowania Nord Stream2. Więcej, spotkał się Jarosławem Kaczyńskim, a przed rozmowami z politykami nie sprawującymi władzy dotąd wzbraniali się przedstawiciele administracji waszyngtońskiej. Chyba, że chodziło o Lecha Wałęsę, którego odwiedzali amerykańscy goście komunistycznych władz, mimo że nie był wtedy nawet zwykłym posłem.
Rex Tillerson rozmawiał z Prezesem o bezpieczeństwie i gospodarce, a przez chwilę też, tylko “w kontekście pewności prawa”, o praworządności. Trwało 50 minut i zawierało preześne podziękowania za przyjazny stosunek USA do Polski.
Niestety, znowu nas zaliczono do Europy Środkowo-Wschodniej. Aliści w ciągu prawie trzydziestu ostatnich lat kosztowaliśmy jednak smaku przynależności do Zachodu. Czyżby to było wszystko w tym względzie?.
Może też nas Viktor Orban, premier państwa przewodzącego Grupie Wyszehradzkiej znowu wprowadzi do grona wiodących państw Europy. Przecież on nie ma u siebie fałszywie świadczącej opozycji.
Ale tak czy owak, jesteśmy w ofensywie. Owocnej wielce. I tym się należy cieszyć.

sobota, 27 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Ufność

Jestem, więc myślę: Ufność: Senatorowie nie posłuchali preześnego w ezwania (żadnych wyjątków) i obronili kolegę przed aresztem, który chciała na niego nałożyć prokur...

Ufność

Senatorowie nie posłuchali preześnego wezwania (żadnych wyjątków) i obronili kolegę przed aresztem, który chciała na niego nałożyć prokuratura. Teraz się doczekali. Po pierwsze więc kandydaci PiS-u w najbliższych wyborach z góry się mają wyrzec immunitetu w sprawach karnych. Po drugie zaś, na następne listy wyborcze nie trafią ci, co preześne wezwania mają za nic.
Aby zadośćuczynić warunkom należytego respektowania woli “zwykłego posła”, w regulaminie głosowań zostanie zawarty przepis o ich jawności. Aliści to nie dotyczy tych, co się okazali solidarni wobec tego, co się go Prezes wyrzekł. To bowiem już było. Tych się więc ujawni starymi metodami. Na przykład na kumpla.
Podejrzani zatem mogą się spodziewać, że się obok nich niebawem pojawią niespodziewani kandydaci na powierników. Z krzywym uśmieszkiem się przyznają do nieprawomyślnego głosowania, oczekując oczywiście wzajemności. No i msze za kolegę też nie były anonimowo zamawiane.
A potem się podczas układania list wyborczych okaże, że nieposłusznych tam nie ma. Niezależnie od tego, czy się przyznali, czy nie. Byli podejrzewani, a dotąd to niektórym zupełnie wystarczało, aby formułować oskarżenia. Wycofanie niepewnych z list będzie drobiażdżkiem. Ostrożności nigdy za wiele.
Tylko pani Szydło ma zagwarantowaną pierwszą pozycję w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Po pierwsze nie jest senatorem, a po drugie będąc premierem znakomicie wypełniła swą rolę. Wprawdzie się okazało, że inni mogą ją w tym dziele zastąpić, jeszcze lepiej wypełniając obowiązki, ale to już by było inteligenckie dzielenie włosa na czworo. Prezes powiedział, sprawa skończona.
Tak więc wygląda zaufanie wedle PiS-owskiej zasady. Będzie zatem uderzenie w niepożądanych? Z całą pewnością. W tych, co to ich najlepsi poprzednicy uznali za najlepszych. Już jest. Nawet kiedy wiadomość jest nieoficjalna.
Nic dodać. Znowu zwycięstwo.

piątek, 26 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Cześć

Jestem, więc myślę: Cześć: Z wczorajszej konferencji prasowej ministra Brudzińskiego chyba się d owiedzieliśmy , że policja się zajmuje bzdetami. Powiedziano bowiem, ...

Cześć

Z wczorajszej konferencji prasowej ministra Brudzińskiego chyba się dowiedzieliśmy, że policja się zajmuje bzdetami. Powiedziano bowiem, że z całą surowością będzie ścigała faszystów, kryjących się po lasach, chociaż u nas to czepucha, drobiażdżek. Nie to co w takich Niemczech, gdzie neohitlerowcy maszerują ulicami Berlina. Wniosek więc, że mamy dojrzalszy od zachodniego margines, zajmujący się innymi sposobami manifestowania frustracji, jest tu też oczywisty.
Nic dziwnego, że SDP skrytykował dziennikarzy TVN-u za reportaż Supewizjera o neonazistach. Stacja nie tylko bulwersuje opinię publiczną drobiazgami, ale też ukrywa miesiącami przestępstwo, którego świadkami byli jej reporterzy. A w ogóle, to lepszych tematów nie mają?
W tej sytuacji bez znaczenia jest dla nas fakt, że Veraa Juorova, komisarz Unii do spraw sprawiedliwości pracuje nad rozwiązaniami, które spowodują wstrzymanie wypłat unijnych środków państwom o niskiej skuteczności prawa i depcącym praworządność. Wszak nie może to dotyczyć Polski, skoro nawet marginalne zjawiska są u nas omawiane na forum sejmowym.
Zwłaszcza, że nie będzie już sobie można bezkarnie i “bez żadnego trybu” wejść na mównicę sejmową i nazwać oponentów chociażby kanaliami, prezentującymi zdradzieckie mordy. Wysoka Izba pracuje właśnie nad rozwiązaniami, które to uniemożliwią. Wersal więc wraca do naszego parlamentu.
Niebawem też przyjmiemy chyba euro. Wedle prezydenta nastąpi to, gdy nasze zarobki zbliżą się do średniej unijnej. Mamy więc wkrótce nową walutę jak w banku, bo przecież  dobra zmiana wyciągnęła nas z gospodarczej zapaści. Wprawdzie premier Morawiecki zgłasza w tym względzie jakieś niedostatki w “konwergencji” między Polską a krajami strefy euro, ale tu chodzi chyba o ocieplenie klimatu, a przecież zima nie jest taka straszna.
Wprawdzie w ostatniej edycji rankingu najlepszych państw świata jego wydawca, US News & World Report obniżył nam lokatę, ale skoro w objaśnieniach napisano, że Polska jest “prawdopodobnie najlepszym reprezentantem prawicowego populizmu i nastrojów nacjonalistycznych w Europie”, to albo stoją za tym wiadome siły, albo i tak nas postawił na czele. Wybór należy do komentatorów.
Tak czy owak wczorajsze doniesienia są niewątpliwie optymistyczne. Nie tylko dorównujemy najlepiej rozwiniętym państwom Unii, ale je nawet przewyższamy.
I to by było na tyle [Stanisławski].

czwartek, 25 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Namiętności

Jestem, więc myślę: Namiętności: Kolejne Światowe Forum Gospodarcze w Davos łączy się z przykrą niespodzianką dla naszych przedstawicieli, którzy zamierzają tam ocieplać w...

Namiętności

Kolejne Światowe Forum Gospodarcze w Davos łączy się z przykrą niespodzianką dla naszych przedstawicieli, którzy zamierzają tam ocieplać wizerunek państwa, zszargany ksenofobicznymi poczynaniami PiS-u w sprawie uchodźców. Wall Street Journal na pierwszej stronie zamieścił tytuł: "Poland Blots Out Walesa’s Historic Role" co oznacza, że Polska wymazuje historyczną rolę Wałęsy. W treści zaś można przeczytać, że obecne władze podważają trzydziestoletnie dochodzenie w Polsce do demokratycznego państwa świeckiego. Pismo jest rozdawane uczestnikom obrad.
Poprawianie historii było wyśmiewane już od czasów najstarszych i zawsze dotyczyło osób, organizacji lub reżimów, które nie mogły się poszczycić chwalebną przeszłością. George Orwell w swoim “Roku 1984” poświęcił temu procederowi sporo uwagi, przedstawiając ministerstwo prawdy, zmyślające mity o tym co było i jest, dla poprawy samopoczucia proli.
Teraz więc znaleźliśmy się na łamach światowej prasy pod rujnujacym nasz wizerunek tytułem. Wyrzekamy się postaci, znanej na całym świecie ze swej roli w obaleniu komunizmu. Uczciwie trzeba stwierdzić, że solidnie na zdumienie świata zapracowaliśmy. Nie tylko publikacjami emocjonalnie nastawionych dziennikarzy, ale i zamieszczając w Encyklopedii “Solidarności” informacje, budzące zdumienie świadków tamtych czasów.
Gospodarka opiera się na zaufaniu. To natomiast wynika z przewidywalności podmiotów wchodzących we wzajemne relacje ekonomiczne. Szczególnie zaś dotyczy rządów, zawsze pragnących inwestorów z zagranicy przekonać o braku ryzyka politycznego w swoim państwie. Godzenie więc we własny wizerunek jest tak absurdalne, że aż trudno sobie wyobrazić jego realność. Skutki więc będą dramatyczne.
I wbrew modnemu u nas ostatnio obyczajowi atakowania listonoszy za złe wieści, władza sama sobie rzuciła kłody pod nogi. Wszak zawsze się jest tam, gdzie się stanęło.

środa, 24 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Błąd

Jestem, więc myślę: Błąd: Rzecznik prasowy Sądu Najwyższego zareagował o świadczeniem na doniesienia o w ypowiedzi Mateusza Morawieckiego w Brukseli. Czytamy tam, ...

Błąd

Rzecznik prasowy Sądu Najwyższego zareagował oświadczeniem na doniesienia o wypowiedzi Mateusza Morawieckiego w Brukseli. Czytamy tam, że “...w roku 1990 w Sądzie Najwyższym nastąpiła weryfikacja ówczesnych sędziów. Większość (80%) weryfikacji tej nie przeszła.
Ponadto przypomniano też w oświadczeniu, że “Każdemu należy w sposób niewątpliwy wykazać jego winy, inaczej traktować go należy jak osobę niewinną. Jeśli Pan Premier dysponuje konkretnymi informacjami, proszę je publicznie zaprezentować”.
Czyli to nieprawda, że środowisko sędziowskie nie przeszło weryfikacji po 1989 roku. Stwierdzenie zaś, że polscy sędziowie są skorumpowani nie znajduje żadnego uzasadnienia w jakiejkolwiek statystyce. Pojedyncze przypadki potwierdzają bowiem regułę.
Prawdą natomiast jest, że sądy są u nas zawalone sprawami, których rozstrzyganie jest przewlekłe. To jednak wynika z procedur. Niczego w tym względzie nie zmieni nowy skład orzekający.
Najważniejsze jednak, że mitem jest przekonanie, jakoby sądy były u nas postkomunistycznym skansenem. Cała więc sanacja naszego sądownictwa, polegająca na usunięciu sędziów zatrudnionych przed 1989 rokiem, nie ma merytorycznego uzasadnienia.
W skrajnych przypadkach dawanie wiary zmyśleniom świadczy albo o nieznajomości przedmiotu, albo o złej wierze. Mamy tu całą gamę stanów pośrednich, aliści dyskwalifikuje polityka nawet częściowe przypisywanie mitom rzeczywistości. Szczególnie, kiedy takie przekonania wygłasza na forum zagranicznym. Wystarczy przypomnieć Mistrale za dolara.
Jeżeli zaś rzecz dotyczy sprawy tak delikatnej jak korupcja w wymiarze sprawiedliwości, jest szkodliwe, bo stawia nas na poziomie państw niedemokratycznych, niegodnych uczestnictwa w Unii Europejskiej. Domniemanie niewinności obywateli jest istotą wszystkich demokracji.
Oskarżanie więc całego środowiska, bez wskazania winnych i dowodów, nijak się ma do współczesnych standardów prawnych. I to właśnie jest powód, dla którego hasło propagandowe “dobra zmiana” jest często odczytywane odwrotnie od intencji jego twórców.

wtorek, 23 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Spieglerze

Jestem, więc myślę: Spieglerze: Materiały dotyczące s prawy senatora Koguta są wedle posła Kukiz15’ tak dalece porażające, że w interesie publicznym prokuratura powinna j...

Spieglerze

Materiały dotyczące sprawy senatora Koguta są wedle posła Kukiz15’ tak dalece porażające, że w interesie publicznym prokuratura powinna je ujawnić. Wbrew przepisom o tajności materiałów śledztwa.  
Podobno lepiej nie być w skórze tych senatorów, którzy wbrew preześnym zaleceniom głosowali przeciwko odebraniu immunitetu ich koledze, przez prokuraturę oskarżanemu o przestępstwa korupcyjne. To nic, że głosowanie było tajne i każdy parlamentarzysta ma przede wszystkim słuchać swego sumienia.
"W Sądzie Najwyższym zasiadają komunistyczni agenci i sędziowie stanu wojennego, sądy nie zmieniły się od czasów PRL, zaś wyroki wydaje się za łapówki" – tak Wyborcza.pl streszcza wypowiedzi naszego premiera w Brukseli, gdzie próbuje dowieść, że PiS w trosce o prawo podejmuje kontrowersyjne działania.
Każda z tych informacji dotyczy innego przedmiotu. Wszystkie jednak ilustrują sens “dobrej zmiany”. Ona przede wszystkim staje przeciwko “imposybilizmowi prawnemu”. Ten zaś rzekomo uniemożliwia odsunięcie od stanowisk tych urzędników, którzy zajmowali je od czasów komuny, a nie zostali zaliczeni do grona “fachowców starej, dobrej daty”. Bo to nie "osiągnięcia" Peerelu w organizacji sądów, czy szpitali, ale personel jest winny ich niedoskonałości.
Pisiewiczyzm zatem to tylko tło, w którym rozgrywają się zasadnicze boje, aby prawo nie ograniczało jedynie słusznej ideologii w urządzaniu świata. Dla usunięcia więc mniemanych nieprawości popełni się rzeczywiste, ale przeciw zupełnie innej wartości.
O ile bowiem w latach dziewięćdziesiątych można było mieć realne obawy o przywrócenie w Polsce realsocjalizmu, o tyle teraz jego ówcześni orędownicy ustąpili miejsca swym epigonom, którzy przywracają jedynie słuszny ustrój pod przykrywką podobnej demagogii jak peerelowska, tyle że odmiennie ustosunkowanej do religii. Ba, przy zastosowaniu podobnych metod propagandowych. Szczęśliwie bez fizycznej przemocy.
Zamiast więc prawnego domniemania niewinności, mamy zbiorową odpowiedzialność za przestępstwa, dowodzone tylko faktem sprawowania zbyt długo określonego zawodu.
Pracownicy terenowi czasów peerelu, udręczeni marnością ówczesnej komunikacji publicznej opowiadali sobie, że jej funkcjonariusze po odpowiednim stażu powinni trafiać do kryminału za złą krew, jaką w czasie służby napełnili organizmy swoich klientów. Aliści tylko żartem i przy wódce.
Najwyraźniej nagrania podsłuchów z tamtych czasów trafiły w niepowołane ręce.

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Dumność

Jestem, więc myślę: Dumność: “Sieg heil za Adolfa Hitlera i naszą Polskę kochaną” – tak mniej więcej wykrzykiwały jakieś półgłówki, czy inna dorodna młodzież w lesie po...

Dumność

“Sieg heil za Adolfa Hitlera i naszą Polskę kochaną” – tak mniej więcej wykrzykiwały jakieś półgłówki, czy inna dorodna młodzież w lesie pod Wodzisławiem Śląskim, świętując urodziny swego Fűhrera. Jego portretowi oddawali honory za pomocą karykatury faszystowskiego pozdrowienia. Nieliczne na uroczystości dziewczyny nie salutowały, w takim środowisku to nie przystoi?
Uroczystość pokazał Superwizjer w sobotę. Przez całą niedzielę wałkowały rzecz media. Groźnie zabrzmiały oświadczenia stosownych ministrów, zapowiadających konsekwencje. Zupełnie inaczej, niż po Marszu Niepodległości, na którym początkowo nie dostrzegali haseł, od których się potem odcinali. Bo “faszyzm nie przejdzie”, czy jakoś tak. A w ogóle, to statystycznie więcej jest takich wypadków w Belgii i Holandii, gdzie przecież rządzą "demoliberałowie".
Skąd takie wybryki? Niegdyś Kazimierz Grześkowiak śpiewał, że “...chłop żywemu nie przepuści, jak się żywe napatoczy, nie pożyje se, a juści”. W tym się chyba ujawnia przekora, nakazująca podejmować akcje sprzeczne z zasadami, głoszonymi przez znienawidzone elity. Krytykowany przez wykształciuchów Hitler był przeciwko obcym, to znaczy że był w porządku. Bo jak to wynikało ze słów piosenki, prezentowanej wraz z uroczystościami ku czci Fűhrera, obcy zabierają im pracę, dobrobyt i pieniądze.
I z tego się nijak nie wywiną panujący nam ideolodzy. Niezależnie od tego, jak bardzo się będą groźnie marszczyli desygnowani przez nich ministrowie. To bowiem z ich środowiska wyszło nazwanie ksenofobicznych kiboli dorodną polską młodzieżą. Oni demonstrują co najmniej obojętność, jeżeli nie aprobatę dla postawy swoich wyborców wobec uciekinierów. O chorobach przynoszonych rzekomo przez mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki nie ma już co mówić.
Wstręt do elit, "ośmielenie lumpiarstwa" [J. Staniszkis], przymykanie oczu na nacjonalistyczne wybryki prawicowej ekstremy podczas państwowych uroczystości zebrały żniwo. I mamy, co mamy. Nie przepuszczają żywemu, a juści. Nowocześni tacy.

niedziela, 21 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Strachowisko

Jestem, więc myślę: Strachowisko: Teczki znowu w akcji. Tym razem miały w płynąć na kształt rekonstrukcji rządu. Interweniował sam Prezes. Skutecznie, mimo teczkowego szant...

Strachowisko

Teczki znowu w akcji. Tym razem miały wpłynąć na kształt rekonstrukcji rządu. Interweniował sam Prezes. Skutecznie, mimo rzekomego szantażu rekonstrukcję przeprowadzono zgodnie z założeniami. Teraz z MON odchodzą kolejni współpracownicy Antoniego Macierewicza. Obserwujemy więc pełne zwycięstwo nowej ekipy. Ale chyba tylko tu, a wyjątki potwierdzają reguły.
Gorzej bowiem poszło z głosowaniem w Senacie. W sprawie odebrania immunitetu Stanisławowi Kogutowi Prezes publicznie zapewniał, że “wszyscy są równi wobec prawa”, ale senatorzy go nie posłuchali i nie pozostawili swego kolegi bez wsparcia. Doczekali się. Otrzymają karcący list. Nic dziwnego, bo aż 37 z nich ujawniło “zdanie odrębne”. W wyniku tego zwycięstwo odniesiono wprawdzie tylko w stosunku 37:32 zamiast pamiętnego 27:1, ale jednak.
Z Lasów Państwowych odchodzi Konrad Tomaszewski, krewny Prezesa. Pozostanie po nim sława tego, który się godził na wycinkę drzew. Bo nie tylko Puszcza Białowieska doświadczyła piłowania.
Nawet sondaże zaczynają podważać wiarę w niepodzielne panowanie PiS-u nad umysłami Polaków. Blisko 80 procent badanych pozostaje w przekonaniu, że Lech Kaczyński został już dostatecznie upamiętniony w nazwach ulic, skwerów i szkół naszych miejscowości.
Na scenie międzynarodowej jest równie źle. “Ten temat nie istnieje w relacjach między naszymi rządami” – tak wedle portalu wPolityce.pl o reparacjach wojennych, podnoszonych przez PiS powiedział nasz nowy szef MSZ niemieckiemu tygodnikowi “Die Welt”. Prezes miał w wyniku tego wpaść w osłupienie.
Obserwujemy więc erozję preześnego autorytetu. Wprawdzie odzyskanie ministerstwa obrony było niezaprzeczalnym sukcesem, ale utrata panowania nad najwyraźniej zbuntowanymi senatorami jest już bardzo poważną klęską. O wyłamaniu się naszej dyplomacji z partyjnych zapowiedzi strach już wspominać.
Ideologie padały od dużo mniej istotnych porażek wizerunkowych. Źle więc się dzieje w państwie… nie duńskim, nie duńskim, wszak to Zachód. Polskim niestety. I to nie tylko dlatego, że własna partia nie słucha “zwykłego posła”.

sobota, 20 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Włajcy

Jestem, więc myślę: Włajcy: Happeningiem roku na tegorocznej Biesiadzie Felietonistów Wybrzeża u honorowano zajmowanie się imigrantami poza granicami kraju. Wydaje si...

Włajcy

Happeningiem roku na tegorocznej Biesiadzie Felietonistów Wybrzeża uhonorowano zajmowanie się imigrantami poza granicami kraju. Wydaje się, że biorący w niej udział felietoniści i satyrycy nie mieli wszystkich danych, aby tak określać jedno ze sztandarowych przedsięwzięć naszych władz.
Bo chyba już później pani minister do spraw pomocy humanitarnej poleciała do Jordanii, aby tam poznać warunki, w jakich przyjdzie jej pomagać uchodźcom z Syrii. Sam rządowy samolot, dzięki któremu dostarczono dzieciom poszkodowanych pół tony przyborów szkolnych pochłonął 300 tysięcy złotych. Pani minister zaś i towarzyszące jej gremium odwiedziło centrum treningowe dla lekarzy, ufundowane przez nasz MSZ za 550 tysięcy złotych. Jak się do wydatków na samolot doliczy kilkudniowe koszta pobytu niemałej delegacji, towarzyszącej pani minister, to chyba wyjdzie, że w ciągu jednego wylotu podwojono wartość polskiej pomocy dla tamecznych uciekinierów.
Na razie to był rekonesans, ale jak przystąpimy do rzeczywistych działań, świat chyba dopiero zobaczy. Bo na pewno się okaże, że z nawiązką, chociaż jakoś tak bardziej ekwiwalentnie, wywiązujemy się z zobowiązania przyjęcia przez nas siedmiu tysięcy uciekinierów.
Co się dzieje, kiedy król chce spać? Murarze budują wielką wieżę, gęsiarze napełniają ją puchem po sam szczyt, pokojowcy układają na nim władcę. Koło wieży na palcach chodzi całe wojsko królestwa i wojacy powtarzają “sza”. A jak chce jeść? Wojsko wytacza największe działo, mleczarze pomiędzy tronem i działobitnią budują górę z masła. Król wtedy zasiada gdzie trzeba i artylerzyści wstrzeliwują mu kartofle do ust poprzez omastę. Tak w dawnych, żydowskich opowieściach prezentowano omnipotencję królów.
Bo władza, to jedyna rzecz boska dostępna człowiekowi. Wydawałoby się, że tylko w mniemaniu ludu.

piątek, 19 stycznia 2018

Jestem, więc myślę: Tesznota

Jestem, więc myślę: Tesznota: Przedwczoraj przez Polskę przetoczyła się kolejna fala protestów. Tym razem były to “czarne marsze”. Aliści bez udziału protagonistki całej...

Tesznota

Przedwczoraj przez Polskę przetoczyła się kolejna fala protestów. Tym razem były to “czarne marsze”. Aliści bez udziału protagonistki całej akcji. Właśnie się zaczęły ferie zimowe w jej województwie i musiała wyjechać z dziećmi. W ten sposób za jednym zamachem zrealizowały się dwa postulaty niektórych obserwatorów polityki. Pierwszy – z protestów wyeliminowano znanych polityków, drugi – nie tylko PiS promuje politykę prorodzinną.
Obserwujemy bowiem dziwną postawę wielu komentatorów. Deklarując zdecydowany sprzeciw wobec populizmu, zwalczają go przede wszystkim we własnych szeregach. W wyniku tego niedawno wygrali dużo gorsi, bo dogmatyczni demagodzy. Ale moraliści też odnieśli zwycięstwo, nad którym zaraz zaczęli boleć.
Żywo to przypomina czasy prezydentury Lecha Wałęsy. Zwalczano go za falandyzację prawa, a kiedy dzięki tej krytyce do najwyższego urzędu doszedł były członek KC, zaprzysięgli kontestatorzy poczynań byłego Przewodniczącego darli szaty nad nieprzewidywalnością “przypadkowego społeczeństwa”. Dwie bardzo aktywne w środowisku Wyborczej dziennikarki płakały nawet po przegranej legendy “Solidarności”.
Teraz mamy podobną sytuację. Wedle bezkompromisowych ulepszaczy świata PiS jest be, ale PO również taka była i miejsce dotychczasowych partii ma zająć… kto? Nie wiadomo, ale na pewno żadna z formacji dotychczasowej opozycji. No to kto do cholery?
Niezłym kandydatem była organizacja Mateusza Kijowskiego, zwłaszcza że się zarzekał, iż bynajmniej, wcale i nigdy nie sięgnie po stanowisko. Okazało się jednak, że jest obarczony zobowiązaniami, w wyniku czego pogrzebał nie tylko swoje szanse, ale również KOD.
Tkwi w nas iście nadwiślańska przywara: nieumiejętność wybierania rzeczy ważniejszych z mnogości mniej ważnych. Taka zdolność odróżnia tych, którzy się posługują dedukcją od preferujących indukcję.
Pierwsi przystępują do akcji wyposażeni w pryncypia. Kiedy więc ich celem jest odsunięcie od władzy szkodnika, gotowi są do przymierza z mniejszym złem. Drudzy starają się zwalczyć wszystkie cząstkowe problemy, przeszkadzające w osiągnięciu celu. Nie zawsze to daje dobre efekty. Na przykład kiedy trzeba zakręcić kran nad przelewającą się wanną, nie warto najpierw starannie wiązać sznurówki.
Indukcja jako sposób rozwiązywania problemów jest częściej wybierana przez kobiety. Mamy więc chyba dowody, że jesteśmy zniewieściałym społeczeństwem, co znakomicie wykorzystują polityczni odpowiednicy uwodzicieli. Wyposażeni w to, co lud określa jako “gadulec”, łatwo łamią serca wyborców.
Może dlatego tak chętnie podkreślamy męstwo naszych przodków w walce o wolność? Każdy przecież pragnie tego, czego mu najbardziej brak.