Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 30 kwietnia 2019

Autoryści

Za pomawianie Lecha Wałęsy w prawomyślnych mediach sąd skazał sprawcę na publiczne przeprosiny. Ma je zamieścić w publikatorach, które rozpowszechniały jego rewelacje. To zaś nie jest tanie. Dlatego skazaniec zwrócił się do ogółu "o choćby częściowe zrekompensowanie kosztów walki o prawdę!". I niestety, efekty są nieznaczne. Tak to w Polsce jest traktowana mowa nienawiści. Forma zaś, w jakiej się proszący zwraca o pomoc jest wielce oryginalna. Niepoprawna rzec by można. Wydaje się zatem, że niebawem będzie kolejny proces o to samo i chyba kolejny powód do szukania pomocy.
Muzeum Narodowe przywróci jednak wystawę prac Natalii LL i Katarzyny Gozdyry, artystek światowej sławy. Wedle słów dyrektora będą pokazywane do czasu zmiany ekspozycji. I to pomimo że wedle poprzednich słów tego samego pana, ale nieautoryzowanych “rozpraszały młodzież” i inspirowały “liczne głosy i skargi”. Prezentowały kobietę spożywająca banana, a to się źle prawomyślnym kojarzyło. Przy okazji więc mamy wyraźną definicję pisomowy. Autoryzowana oznacza jedno, pozbawiona autoryzacji, drugie.
Teraz już możemy się przybliżyć do prawdziwego znaczenia propagandy. Na przykład w sprawie naszej przynależności do Unii. Kiedy wyraziciel dobrej zmiany powiada, że jest “wyimaginowaną wspólnotą, z której nic nie wynika”, takie oświadczenie jest albo autoryzowane, albo nieautoryzowane. Podobnie jak kiedy inny twierdzi, że "przynależność do Unii Europejskiej jest wymogiem polskiego patriotyzmu”. Wiemy więc, że na pewno obie wypowiedzi nie są jednocześnie autoryzowane, aliści nadal nie wiadomo, która jest, a która nie.
Jedno jest pewne. Kiedy się jawią protesty, następuje ...zaprzeczenie autoryzacji, a koszta — również moralne — są przerzucane na wyborców. Pamiętamy przecież losy ustawy o IPN. W końcu dochodzenie prawdy kosztuje.

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Żywotność

Wołają, że nie podniosą podatków, nigdy, przenigdy. Rzeczywistość zaś skrzeczy. Media przerzucają się informacjami na temat dotychczasowych osiągnięć w tym względzie.
Krzyczą, że Unia jest naszą racją stanu. Jednocześnie nocą uchwalają ustawę oznaczającą faktyczny rozbrat ze zintegrowaną Europą. Bo uważają, że niemieckie proszki w Polsce gorzej piorą.
Głoszą koniec nierówności wobec prawa, a prokuratorzy wzbraniają się przed ujawnieniem wyników badań wariografem pełnomocnikowi biznesmena, skarżącego się na próbę wyłudzenia od niego wielomilionowej łapówki.
No i na koniec twitterowy wpis dokonany w dziwacznej polszczyźnie przez gorliwego zwolennika dobrej zmiany: Pani profesor, czy nie lives Pani, że 3 maj do świetna danych przez tego człowieka zamkniętego na 3 miesiące aresztu? Serio, dopuście do tego przez ubiegającego się o fotel prezydenta RP? Chyba mu chodzi o trzymiesięczny areszt dla urzędującego przewodniczącego Rady Europejskiej. Nic dodać.
Rzecz znakomicie już w 1981 roku w niezapomnianym “Misiu” ukazał Stanisław Bareja. Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi? Taki więc sposób rozumienia praworządności opisano już na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
W końcu PRL-bis musi sięgać też po tamte skojarzenia. Jak szaleć, to szaleć.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Trojaki

Symetryści, czyli głosiciele nieprawości POPiS-u, który ich zdaniem nieprzerwanie od 1989 roku rządzi Polską, wymieniając się co pewien czas ekipami są wielce egzotyczną frakcją naszej sceny politycznej. Jeszcze na początku bieżącego stulecia próbowano rzecz uporządkować. Powstawały trzecie siły. Na przykład zapomniana już Unia Pracy. Niestety przystąpiła do koalicji z SLD, dając jej najzabawniejszych ministrów. Wtedy też Ryszard Bugaj opuścił szeregi Unii, przystępując do ekipy prezydenta Kaczyńskiego. Dał w ten sposób przykład kolejnym zwolennikom symetryzmu.
Równolegle powstała Samoobrona, która dzięki blokowaniu dróg wyraźniej się chyba zaznaczyła na scenie politycznej. Ona też PiS-owi jako koalicjant przysporzyła wielu wielce egzotycznych postaci. Między innymi panią minister, która zainstalowała kuchnię obok swego gabinetu, nie mogła bowiem zrezygnować z codziennych zajęć, do których była nawykła. Należąca do tego kierunku Liga Polskich Rodzin też jako PiS-owski koalicjant nie pozostawała w tyle, specjalizując się wszakże w dewocyjnych ekstrawagancjach.
Potem było typowo. PiS połknął Samoobronę i LPR przejmując ich retorykę. SLD się przeobraził we własną karykaturę. Symetryzm więc przestał budować zaplecze partii lewicowych. Zaczął tworzyć własne. Jak zwykle u nas powstało wiele jego odmian. Ponieważ zawsze symetryści uważali się za trybunów ludu, musieli zdobyć jego poparcie.
Lud jednak ma swoje dziwactwa. Dlatego na przykład nie bardzo znajdowały jego zainteresowanie uczone wywody nowych lewic, przyjmujących różne nazwy. Szczególnie kiedy prezentowały antyklerykalizm. Dlatego też eksperyment Janusza Palikota okazał się niewypałem. Podobnie jak kuleją próby Adriana Zandberga. Nie dziwi też w tym kontekście malejąca popularność Wiosny, chociaż akurat jej poczynania mimochcąc silnie wspiera część kleru, prezentując fundamentalizm.
Sukcesem na razie okazał się pomysł Pawła Kukiza, który stworzywszy miejską odmianę Samoobrony stawia państwu żądania w imieniu wszystkich jego mniemanych wierzycieli, od szowinistów po osieroconych komunistów. Zmusza to politykującego rockendrolowca do zaprzeczania sobie samemu kilkakrotnie w jednym zdaniu, ale przecież w wypowiedziach populistów nigdy nie ma logiki. Dlatego są popularni. Wszak filozofów jest niewielu w każdej społeczności, ich odwrotności bez liku.
Jedno w tym wszystkim jest pocieszające. Symetryści ograniczają poparcie dla PiS-u, który od technokratyczno antykomunistycznych pozycji PC stoczył się na dewocyjno populistyczne. Tak rzecz traktując trzeba sobie uprzytomnić, że w przyrodzie od zawsze istnieją mechanizmy usuwające wynaturzenia poprzez doprowadzanie ich do absurdu.
Czyli znowu nic nowego.

sobota, 27 kwietnia 2019

Stolnicy

Rozpoczęły się obrady “okrągłego stołu” z udziałem wylosowanych udziałowców, pewnie aby się ziściło kukizowe marzenie o ochlokracji. No i była debata sejmowa, w której nareszcie bez ogródek ujawniono cel tej władzy. Zasadniczy to sponiewieranie tych co dla utrzymania się na scenie politycznej nie muszą się odwoływać do najbardziej żenujących obsesji swego elektoratu. Poboczny to upokorzenie osób, wolnych od konieczności posłuszeństwa jedynie słusznej ideologii. Można się do nich z najwyższej trybuny zwrócić słowami: „Mam dużo cierpliwości i wyrozumiałości dla pani, szczególnie dla takich blondynek jak Pani”.
Dotąd cele można było odgadywać tylko z symptomów. Na przykład z reformowania szkolnictwa bez konsultacji z nauczycielami, wbrew ich głosom. Zapowiedzi bezkosztowego “poprawiania” edukacji z obciążeniem samorządów wydatkami na pomysły władzy. Z deklaracjami o braku jakiejkolwiek uciążliwości zmian systemu i programu dla uczniów, gdy jest wprost przeciwnie. Zachwalana reforma przebiegła tak, że teraz zdaniem premiera “trzeba, żebyśmy zmienili model edukacji na lepszy, a w tym wypadku model i narzędzia kształcenia”.
Bo winę za taki stan ponosi władza. Wszak opozycję wyklucza się z udziału w podejmowaniu decyzji. W ogóle odsądza się ją od czci i wiary, jej liderów nazywa kanaliami a potem pomawia o bezsilność i… mowę nienawiści. Tu z kolei ostatni przykład, to stwierdzenia najlepszego naszego dyplomaty wszech czasów na temat watykańskiego rzekomo epizodu z przeszłości Radosława Sikorskiego. Zacietrzewienie idzie tak daleko, że nawet papieskie koneksje mogą być “be”. O kolejnym przypadku najechania prawidłowo poruszającej się rowerzystki przez rządową limuzynę nie ma już co mówić.
Jedno w tym jest pocieszające. Niska samoocena wyzierająca chociażby z przytoczonych tu przykładów demonstrowania pogardy dla ludzi starających się działać racjonalnie świadczy, że protagoniści dobrej zmiany nie zatracili całkowicie poczucia rzeczywistości. To bardzo pocieszające, prawie tak samo jak pozytywne oddziaływanie efektu obrad neookrągłostołowych na... temperaturę otoczenia na przykład.
Bo równocześnie szkolnictwo nie wymaga już żadnej nowej reformy. Twórczynię poprzedniej uchroniono przecież przedwczoraj przed dymisją. Pewnie dlatego stół nie jest w rzeczywistości okrągły a jak powiedział premier prostokątny, a nawet kwadratowy.

piątek, 26 kwietnia 2019

Samowystarczalność

Prezes jest przekonany, że pod względem gospodarczym dogonimy Niemcy w ciągu dwudziestu lat. Jest pewny, że prowadzi dobrą politykę. Jeżeli jest nią zadłużanie państwa i premiowanie nieudolności, ma rację. Tyle tylko, że w ten sposób jeszcze dobrobytu nie zbudowano. Chyba że się za przykład weźmie epokę Gierka i naszą ówczesną, dziesiątą w świecie gospodarkę.
Rzeczona zaś “dobra polityka” najwyraźniej polega na samowystarczalności. Klasyfikacja maturzystów bez nauczycieli jest tu najlepszym przykładem. Ale nie tylko. Nocne obrady Sejmu, Okrągły Stół bez opozycji, wreszcie samodzielność w tym co dobrozmieńcy uznawali przedtem za szkalowanie Polski za granicą. W ogóle zagraniczne skojarzenia tego co teraz, z tym co kiedyś.
No i profity. Podkomisja smoleńska jednak istnieje i pojawi się w… Ameryce. W Polsce jest wyraźnie za mało miejsca dla dobrozmieńców, szczególnie na drogach. No i ZNP — tak przynajmniej na pasku obwieściła TVP Info — skapitulował przed dobrą zmianą.
Są i kłopoty. Pracownicy socjalni podejmują akcję strajkową. Wypłaty 500+ są zagrożone. Już nie tylko prąd drożeje, ale też woda i ścieki. Prokuratura zaś wdraża śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez Antoniego Macierewicza.
Zaiste, po dobrej zmianie dobra polityka sprawiła, że nie tylko za dwadzieścia lat przegonimy Niemcy, ale w samozadowoleniu władz już jesteśmy daleko przed nimi. Ba, może nawet doganiamy kraje zarządzane przez autokratów, z których jeden przez media był nazywany Radosnym Krokodylem.
Najważniejsze jednak, że stale wygrywamy. Dzięki zespolonemu wysiłkowi partii i narodu oczywista oczywistość.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Rozsądek

Nowe paszporty dla osób emigrujących z Polski powinny zapobiegać ich laicyzacji pod wpływem ateizującego się Zachodu. Miałyby więc być czymś pośrednim między dokumentem a książeczką do nabożeństwa. Zawierałyby bowiem najważniejsze modlitwy i prawdy wiary.
Zbliżamy się więc do sytuacji z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zainspirowała ona Jarosława Kaczyńskiego do stwierdzenia, że “najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski wiedzie przez ZChN”.
Chociaż nietrudno też dostrzec tu ziarna pragmatyzmu. Przecież rodacy, zagrożeni działaniem takiego dokumentu na wyczucie egzotycznego komizmu u zagranicznych “lewaków” mogą rezygnować z wyjazdu i w ten sposób zmaleje niepożądana wielce emigracja.
To chyba nowy sposób na poprawienie naszej demografii. Przecież dobra zmiana niczego lepszego teraz nie wymyśli. Jak wykazuje rozpaczliwa walka z nauczycielami, skończyły się wszelkie plusy. Nawet te świńskie trzeba już było uzależnić od unijnej szczodrości. Teraz więc pozostaje tylko oddziaływanie na emocje.
Bo przecież niewielu chce nosić piętno świętoszka, zwłaszcza kiedy cudzy dobrobyt i odległość od parafii zapewnia wreszcie możliwość godziwego używania życia.

środa, 24 kwietnia 2019

Warzywnicy

Trwa strajk nauczycieli. Wczorajsze demonstracje przed MEN-em i w większych miastach Polski były kolejną jego odsłoną. Dziś będzie powtórka. W piątek miał się odbyć ceremoniał negocjacji z rządem pod nazwą “Okrągłego Stołu”, gruntownie przedtem zdeprecjonowaną przez dobrą zmianę. W dodatku na stadionie, któremu jakoś nagle odmówiono (państwowa spółka wyrzekła się koligacji?) dotychczasowej, dość komicznej nazwy. Może teraz będzie to MEN? Już przymiotnik “Narodowy” nie będzie potrzebny. Pewnie by to dowartościowało kiboli, którzy by chyba wzięli liczny udział w tłumie, zgromadzonym dla obserwowania rozmów.
Przedmiotem zaś rozważań miało być nasze szkolnictwo w ogóle. Obie więc strony już w jednym były zgodne: dobrozmienną reformę można sobie rozbić o kant organu bez kantów. Byłaby to pocieszająca konstatacja, gdyby nie dotychczasowe doświadczenia z dziedziny odwracania pojęć przez nowomowę.
Tym bardziej, że władza niezmiennie utrzymuje, iż porozumienie już podpisała ze strajkującymi związkowcami. Wedle niej zagwarantowała podwyżki, które nauczyciele przyjęli z zadowoleniem. Wszak rękoma rajcy jedynie słusznej partii podpisali stosowny dokument. Trudno więc się dziwić, że ci, którzy rzeczonego porozumienia nie podpisali nie wyrażają chęci uczestnictwa w stadionowych obradach.
Byłaby to bowiem współczesna odmiana dawnej zabawy towarzyskiej, uprawianej niegdyś przez sztubaków na prywatkach i w szkołach, kiedy nie było dobrej pogody do spędzania przerwy na boisku. Tam główny jej uczestnik musiał na wszelkie pytania, nawet najbardziej prowokacyjne odpowiadać “pomidor”.
Najwyraźniej widać, że dobra zmiana się uparła aby i tym razem odnieść sukces. A że będzie on miał znowu maltański posmak, to już furda. Wszak zaraz się pojawią kolejne problemy. Władza absolutna ma przecież absolutną niemożność zapanowania nad wszystkim. Trudno się dziwić, że stale ją ktoś absorbuje niezałatwionymi sprawami.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Pomyłka

Antysemityzm wyrasta przede wszystkim z religijnych korzeni. Żydzi przecież skazali Jezusa na śmierć. Wprawdzie zrobili to przodkowie współczesnych wyznawców Mojżesza, w dodatku przed dwoma tysiącami lat, ale tego już nikt nie bierze pod uwagę. Podobnie zresztą jak faktu, że sędziowie nie są złodziejami a Niemcy organicznymi agresorami. I to pomimo że ktoś tam z sędziów kiedyś ukradł wiertarkę lub nawet jej część a siedemdziesiąt lat temu Niemcy i w ogóle sąsiedzi dokonali zbiorowej napaści na Polskę, dopuszczając się potem masowych zbrodni na Polakach.
Żydzi byli jedynymi w zasadzie pośrednikami w przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Mieli monopol w tym względzie, bo szlachta pod rygorem utraty klejnotu nie mogła się parać kupiectwem. Chłopstwo zaś było przywiązane do ziemi, nie miało więc wielkich możliwości podróżowania z towarem. Rozbiory niewiele w tym względzie zmieniły.
Dopiero pod koniec dziewiętnastego wieku uwłaszczono wprawdzie chłopów inicjując tym samym wzrost miast. Nowe jednak drobnomieszczaństwo nie miało wielkich możliwości w konkurencji z zasiedziałymi tam gminami żydowskimi, przystosowanymi do obrony przed przeciwnościami, nastręczanymi im przez chrześcijan. Pośredników też do dziś się na wsi nienawidzi jako wyzyskiwaczy, którzy tanio nabyty towar sprzedają po bajońskich cenach.
Dobrozmienny porządek świata, w którym kmieć orze rolę a pan (teraz dobry) i pleban mu łaskawie patronują, wymaga jednak istnienia klasy wolnej od zakazu parania się handlem. Ta zaś, może z braku u nas Żydów, kiepsko sobie radzi w nowej sytuacji i to nawet kiedy pomaga jej władza, na przykład zakazując konkurentom niedzielnej działalności. Po poczynaniach prawodawców widać zresztą, że słabo są zorientowani w zawiłościach nie tylko ekonomii, ale i polityki.
Dlatego wybuchy parafialnego antysemityzmu, jawiące się obsesyjnym tłuczeniem kukły Judasza przez gawiedź — także dzieci — należy może odczytywać, jako podświadomy wyraz dezaprobaty dla dobrej zmiany. Wszak skazuje ona suwerena na wyzysk ze strony sklepikarzy. Przecież zakaz handlu w niedzielę powoduje wtedy konieczność zakupu chociażby trunku po cenach dyktowanych w jedynie prawdziwych sklepach. Tylko one są otwarte nawet w pierwszym dniu Świąt Wielkanocnych, dzięki podpisaniu słusznego porozumienia.
A świat znowu niesprawiedliwie wydziwia nad dobrozmieńcami, za których zaczyna uważać wszystkich Polaków. Ci bowiem nie tyle są antysemitami, co może nie godzą się na ideologiczny monopol.

piątek, 19 kwietnia 2019

Zamienniki

Nauczycielskie strajki są na rękę władzy. Wszyscy trwają w oczekiwaniu na rozwiązanie problemu, przed jakim w wyniku protestów stanęli tegoroczni maturzyści. Dyskutuje się o losie katechetów, którzy mają być szykanowani przez strajkujących, bo biskupi zakazali im solidaryzowania się kolegami z pracy. Zapomina się całkowicie o aferach dobrej zmiany, pisiewiczach, czy K-Towers. Furda deforma oświaty, furda deptanie trójpodziału władzy, autokracja, furda wreszcie logika. Najważniejsze jest dobre mniemanie władzy o sobie samej.
I byłoby zupełnie dobrze, gdyby nie fajerwerki werbalne wyrazicieli jedynie słusznej ideologii. Nasz premier oświadczył oto w amerykańskiej telewizji, że Polska pod rządami jego formacji staje się “jakby Doliną Krzemową” w Unii Europejskiej.
Powiada się, że opinia publiczna ma krótką pamięć, dzięki czemu płazem politykom uchodzą największe nawet gafy. Ostatnie zdarzenia dowodzą, że tuzy naszej jedynie słusznej polityki również mają słabą zdolność zapamiętywania faktów z przeszłości. To pozwala zarówno im, jak i ich zwolennikom pławić się w samozadowoleniu, którym się dzielą z zagranicą. Jak się ma pewność co do powodów takiej radości, to czemu nie?
Tyle tylko, że propaganda wyborcza bazuje właśnie na aferach, a te przecież nie znikły “jak sen jaki złoty” demagoga. A tu cała seria, wymieniana przez posła Brejzę w ostatnim czasie: płace zarządu Srebrnej, wewnętrzny układwykroczenie przeciwko prawu wyborczemu, formalne uznanie za zmarłego jednego z żyjących protagonistów WRON.
Jest co chować pod dywanem. Nic dziwnego, że władza dba o zły nastrój nauczycieli. I nic dziwnego, że nie ustąpi.

czwartek, 18 kwietnia 2019

Przykład

Obecna “Solidarność” odebrała Europejskiemu Centrum “Solidarności” znak dawnej “Solidarności”. ECS bowiem zorganizowało u siebie debatę środowisk LGBT. W ten sposób się okazało, że obecny związek wyklucza solidarność z Polakami innej orientacji seksualnej. Nie wyklucza jej zaś ze środowiskami nacjonalistycznymi, którym udostępnił historyczną salę BHP na zorganizowanie swego zjazdu.
Twórca odebranego logo, Jerzy Janiszewski stworzył więc nowy znak:
image
— Polska była jeszcze nie tak dawno normalnym, ciekawym, europejskim krajem. Polska była „cool”. To, co zrobiła i robi w przyspieszonym tempie w Polsce „jedyna słuszna partia”, dewaluuje nas, cofa na wschód. Tracimy reputację. Komentarze w mediach są na granicy ironii. Na szczęście ostatnie informacje i obrazki z licznych manifestacji pokazują, że „Jeszcze Polska nie zginęła” — mówi dziennikarzom plastyk, mieszkający stale w Hiszpanii.
Trudno mu odmówić racji. Chociażby stosunek jedynie słusznej zmiany do OFE jest tu najlepszym dowodem z ostatnich godzin. To co się teraz nazywa oddawaniem pieniędzy Polakom, poprzednio było kradzieżą dla łatania budżetu.
Komuna również zdefiniowała na nowo stare, szacowne pojęcia, od słowa “towarzysz” poczynając. Skończyła na śmietniku. Kiepski sobie dobrozmieńcy ustanowili wzorzec.

środa, 17 kwietnia 2019

Odpłata

Spłonęła średniowieczna więźba dachowa katedry Notre Dame. Wraz z nią ucierpiała duża część zgromadzonych tam zabytków i dzieł sztuki. To, co się nie udało świadomym podpalaczom podczas Rewolucji Francuskiej i Komuny Paryskiej przypadkiem osiągnięto teraz, w wyniku niedopatrzenia ekipy remontowej. Światowa kultura poniosła wielką stratę.
Jak zwykle w obliczu nieszczęścia powstała też okazja dla ideologicznych popisów.
— Znaki są do tego, żeby je odczytywać. Płonie katedra Notre Dame w Paryżu. Płonie Kościół, płonie Europa. Czas zmierzchu. Jeśli się nie nawrócimy spłoniemy wszyscy — pisze Tomasz Terlikowski. Wygląda tak, jak by Europa się paliła ale nie płonęła.
— Płonie katedra Notre Dame - symbo europejskiej kultury. Takie skutki przynosi chora laicyzacja.. Państwo musi dbać o zachowanie dziedzictwa kulturowego! — to Bernadetta Krynicka, znana skądinąd ze zdrowej, nie laickiej empatii dla niepełnosprawnych dzieci.
— W związku z tym Francuzi po cichu, czy nawet głośno, ale prywatnie mówią, że za tym mogą stać muzułmanie, dla których jest to forma podboju Europy — tak rzecz rozszyfrował Ryszard Czarnecki, ekspert dobrej zmiany od wszystkich spraw nikomu innemu nieznanych.
Pierwsze dwie wypowiedzi przypominają przestrogi z 2004 roku, kiedy to tsunami w pełni sezonu spustoszyło azjatyckie kurorty Indii, Indonezji, Sri Lanki zabijając blisko trzysta tysięcy ludzi. Wtedy fundamentaliści — także nasi — nawoływali, aby zaniechać pomocy dla poszkodowanych, bo ofiary doznały kary boskiej za swoje rozpasanie. Ostatnia zaś prezentuje czysto świecką niedorzeczność, do której powszechności również zdążyliśmy już przywyknąć.
Jest więc rzeczywiście prawdą, że ideologia zaślepia i to aż tak, iż nie pozwala ideologom dostrzec ich własnego komizmu. Z przyjemnością zatem trzeba też zauważyć, że istnieje jednak wyższa sprawiedliwość.

wtorek, 16 kwietnia 2019

Dutki

Nie ma pieniędzy dla nauczycieli. Dobra zmiana doszła do ściany. Są dla górników i Kościoła. Są dla pracowników ministerstw. Ba, są na prezentowanie rzekomej pomyślności nauczycieli. W czasie strajków prezydent Duda zajmuje się wypiekiem ciast. Kiedyś był bardzo uważającywobec nauczycieli.
ZNP zaś zabiega o niezwłoczne negocjacje. Daremnie. Tymczasem do mediów trafiają listy, których autorzy wzywają pedagogów do zaniechania akcji. Trwa bezruch.
Zdawałoby się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko protestującym. Może złą porę wybrali dla protestu? Aliści istnieje też inne wyjaśnienie, sugerowane przez Tomasza Raczka. Pamięta on, że do jego liceum uczęszczał Jarosław Kaczyński. Maturę zdawał jednak gdzie indziej, bo w macierzystej szkole go do niej nie dopuszczono. Może odreagowuje?
Tymczasem uczniowie ósmej klasy zdają swoje egzaminy bez przeszkód, mimo strajku. Dyrektorzy przy pomocy samorządów pokonują jednak trudności.
— Zabezpieczyłam się w katechetów z liceum i mam egzaminatorów — zdradziła jakaś zmyślna dyrektorka szkoły podstawowej.
— Na dzień dzisiejszy strajk jest zawieszony — z wyraźną ulgą powiada inny dyrektor.
Poloniści chyba nie zostają szefami szkół albo moda na rusycyzmy uchowała się wśród establishmentu prowincji.
Tak czy owak zarówno ustąpienie władzy, jak i zmuszenie nauczycieli do zaniechania protestu niczego już nie zmieni. Dobra zmiana nie zrzuci z siebie oskarżeń o lekceważenie oświaty. W roku wyborczym to bardzo dla niej niewygodne.
Obsesje bowiem, jak każdy luksus kosztują. Nie ma na to rady.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Członkostwo

— Nie — tak europejskiej walucie powiedział Prezes. W sytuacji kiedy nikt nie napiera, aby ją teraz przyjmować. Tyle tylko, że dobra zmiana coraz częściej słyszy owo zaprzeczenie od coraz to innych grup społecznych. Najwyższy autorytet odwołał się więc do większości w sprawie euro. Naród już odpowiednio wcześniej był straszony wspólną walutą, ma więc Prezes nadzieję, że się ucieszy.
Do przyjęcia eurowaluty nie spieszy się nawet Norwegia. Nie należy do UE, ale z powodów znanych premierowi Morawieckiemu ma mieć do tego predyspozycje. Unia zaś monetarna jest sposobem na zmniejszenie kosztów handlu zagranicznego. Kiedy więc spełnimy kryteria, przyjmując euro zaczniemy być bardziej konkurencyjni na rynkach zagranicznych.
Podobnie się Prezes wyraził o europejskich cenach. Nie chce. Są jego zdaniem jak najgorsze. Aliści w Europie stoją one w miejscu, u nas zaś rosną prawie tak szybko, jak spożycie wódki.
My jednak do Unii się wybieramy po to, aby wróciła do chrześcijańskich korzeni. Bo zgodnie z putinowską wiedzą każdy niesłuszny zwolennik UE to co najmniej mentalny zboczeniec. Osoby więc, które potrafią “coś tam, coś tam” przywrócą Europie chrześcijańskie korzenie.
W tej sytuacji jest oczywiste, że nauczyciele są “swołoczą, którą należy przepędzić”. Nie tylko uczą nawet obcych języków. Oni w dodatku wdrażają uczniów w wiedzę, która potem im pozwoli stawiać w wątpliwość jedynie słuszne stwierdzenia. Nawet kiedy Prezes zechce dobrej zmianie przypisać europejskie dążenia.
Najgorsze zaś, że ruch hippisowski z 1968 roku jest powodem zła, jakie trapi społeczeństwo i Kościół. I to nie było stwierdzenie żadnego z naszych jedynie słusznych myślicieli. To myśl przewodnia pisma papieża Benedykta XVI.
Puenty więc nie będzie. Bo jakże, skoro u nas ...właśnie.

niedziela, 14 kwietnia 2019

Czyścioszki

Sprzątaczka nie ma prawa wchodzić do windy, w której właśnie jest senator. W końcu wybrańcy, którzy tworzą większość społeczności parlamentarzystów senatu pochodzą “jednak z troszeczkę innej półki” [J. Kaczyński] nie mogą więc nijak przebywać w bliskości przedstawicieli proletów, nawet jak to są kobiety, w dodatku pracujące na ich zlecenie.
Jak się zresztą okazuje, senackie sprzątaczki zatrudnia zewnętrzna firma, w dodatku na umowach śmieciowych. Otrzymują one minimalną płacę i nie są ubezpieczane w ZUS. To wszystko w instytucji zarządzanej przez formację, która ma usta pełne frazesów o przywracaniu godności.
Mamy więc nowy rodzaj “półkowników”. Kiedyś to były filmy, zakazane przez cenzurę i wskutek tego odłożone na półkę. Widocznie teraz jest to nowa elita. Jakoś można zrozumieć wstręt komuny do niesłusznych produkcji artystycznych, ale prominentów do człowieka pracy?
Czyżby sprzątaczki również były zaliczane do tej części społeczeństwa, z której Polska powinna być oczyszczona? Jeżeliby osoby z “troszeczkę innej półki” nie pozostawiały po sobie śmieci, można by tak pomyśleć. Ale przecież “półkownik”, który nie znosi nawet bliskości sprzątaczki nie może się zniżać do zamiatania, nawet po sobie.
Bo to nie jest tak, jak z polonistą i nauczycielem wychowania fizycznego. Wprawdzie obaj nie dorównują zarobkami katechecie, ale jak się niedawno dowiedzieliśmy sobie też nie są równi, przynajmniej pod względem czasu pracy. Oni jednak wszyscy pracują w tym samym miejscu. Zrozumiałe więc, że w szkole występują razem, no może z wyjątkiem strajków, w których nauczyciele religii nie uczestniczą.
Senatorowie zaś, idealiści nie mogą się pospolitować kontaktem z osobami zatrudniającymi się dla chleba. Ich status by ucierpiał.
Uff...

sobota, 13 kwietnia 2019

Idealiści

Marszałkowa praca dla idei spotkała się z większym odzewem od etnicznych czystek, proponowanych przez jego podwładnego. Media natychmiast ujawniły, że ideowcy, zatrudnieni w TVP zarabiają też niemało, a nawet więcej. Także posłowie, którzy przecież nie dla pieniędzy poszli do polityki, nie szczędzą trudu i nawet użytkując służbowe limuzyny, piłują jeszcze silniki własnych samochodów, o czym świadczą niemałe kwoty, pobierane przez nich na benzynę z sejmowej kasy.
W końcu kampania wyborcza wymaga poświęceń, a przecież program wyborczy rodzi się w spotkaniach z obywatelami. Do polityki bowiem ideowiec nie idzie z ideą, a z gotowością do realizacji pragnień elektoratu. Kiedy rozmawia z wyborcami, których dążeniem jest zwalczanie komunizmu poprzez przywracanie jego pryncypiów z dodatkiem dewocji, powstaje idealizm. Tak się realizuje odwieczne pytanie o pierwszeństwo jaja nad kurą.
Wydaje się też, że praktyczne podejście umożliwia pragmatycznym idealistom jasne spoglądanie na swe odbicie w lustrze. Oto wynajmują swoje usługi suwerenowi i zapłata za to im “się po prostu należy”, mimo że pracują dla idei. A że wypowiadanie prawd komunizujących antykomunistów wymaga większego samozaparcia od innego sposobu zarabiania, to i płace nie mogą być małe. Nawet jak by na to miały wskazywać jakieś taryfikatory.
Także twierdzenie Prezesa, że do polityki się nie idzie dla pieniędzy znajduje wyjaśnienie. Nie idzie się, ale ponieważ się jest “jednak z troszeczkę innej półki” [J. Kaczyński] to się też ma inne prawa. I potrzeby.
Tyle tylko, że suweren jakby osowiał. Nie, nie dlatego, że jest mniej ideowy. Pewnie dlatego, że od 2017 roku skraca się przeciętna długość jego życia. Może to wynikać z powodu konieczności sztucznego wzmagania entuzjazmu dla trudu idealistów. Spożycie alkoholu w Polsce znacznie bowiem wzrosło od momentu wprowadzenia dobrej zmiany.
Idealizm ma więc nie tylko różne oblicza, ale i różne skutki. Na ogół jednak odmienne od panujących stereotypów. A mówi się, że dobrozmieńcy im ulegają.

piątek, 12 kwietnia 2019

Znamiona

Marszałek Senatu poucza nauczycieli: “powinno się pracować dla idei. Ja pracowałem dla idei, pracuję dla idei i będę pracował dla idei, a dla dzieci jeszcze tym bardziej powinniśmy pracować”. Czyli nauczycielom się po prostu nie należy. W przeciwieństwie do pracowników MEN, którzy otrzymali nagrody w przeddzień strajku w oświacie. Oko.press wyliczył więc wskaźnik pracy dla idei, PDI. Jeżeli panamarszałkowy zarobek uznamy za jednostkę, to nawet nauczyciel dyplomowany otrzymuje 0,17 PDI. Rzeczywiście nie pracuje dla idei.
Warto jest też pamiętać: jeśli strajk uniemożliwi egzaminy we właściwym terminie, to nawet zwolennicy żądań nauczycieli staną się antagonistami za destabilizację i tak trudnej sytuacji w edukacji. To może doprowadzić do nagonki na nauczycieli, a nawet do Trybunału Stanu za działalność antypaństwową — tak rzecz widzi zakonnik, znany z moralizatorskich wystąpień.
Trybunał Stanu jest raczej dla tych, którzy nie przestrzegają prawa, nie dla tych, którzy z niego korzystają, nawet jak się to władzy nie podoba.
Jeszcze dalej poszedł w swoich zapowiedziach inny senator PiS-u. — Nie ustaniemy, aż nie doprowadzimy do pełnego oczyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni należeć do naszej wspólnoty narodowej — tak to podczas obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej senator PiS-u wyrwanymi z kontekstu (sic!) słowami ujawnił swoim wyborcom program na drugą kadencję, przepraszając potem tych, co się poczuli nim obrażeni.
Powstaje więc pytanie, czy Polacy, którzy idą do pracy dla chleba, nie dla idei, są godnymi uczestniczenia w dobrozmiennej wspólnocie?
Bo jej obraz wyłania się teraz w pełni. Są oto tacy, którzy się poświęcają dla dobrej zmiany i tym się “po prostu należy”. Pozostali mają ...pracować “za miskę ryżu” — pomińmy określenie wybrane przez premiera (wtedy jeszcze in spe) nagrane przez zleceniobiorców biznesmena, którego procedurę ułaskawienia właśnie uruchomiono.
Jak się do tego jeszcze dołączy kryteria, które mają decydować o naszej gospodarce — rzekomo w przepowiedni fatimskiej zawarto zakaz przyjmowania euro przez Polskę — to powstaje pełny obraz demokracji, którą sobie wybraliśmy.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Cena

Nie dało się rozbić strajku nauczycielskiego przez dywersję “Solidarności”. Zbyt duże jest rozgoryczenie pracowników przystępujących do protestu. A może cała impreza była szyta zbyt grubymi nićmi. Przedstawiciel bowiem związku o szacownej nazwie, który podpisał porozumienie z rządem, wedle którego nauczyciele mieli się zadowolić tym, co pozostało po programach z plusem, miesięcznie zarabia ponad 11 tysięcy złotych brutto. Nic więc dziwnego, że aby się wczuć w rolę pedagoga, zarabiającego blisko czterokrotnie mniej musiałby wykazać mnóstwo empatii. Ale wtedy by był zobowiązany nazwą organizacji, którą reprezentuje.
Trwa też akcja zapobiegawcza. W Lublinie zainicjowano modły o “opamiętanie nauczycieli”, którzy rzekomo bezpodstawnie strajkują. Z drugiej zaś strony pani Szydło ich oskarża, że odrzucili jej propozycje, mimo że żadnych nie było. Na marginesie zaś zdarzeń ujawniła się podkomisja smoleńska, powiadamiając, że wnioskuje o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej wszystkich członków... komisji Millera. Aliści po paru godzinach ten komunikat zniknął ze strony internetowej. Zrezygnowano z przykrycia strajku Smoleńskiem?
Głównie dzięki samorządom udało się jednak przeprowadzić egzaminy gimnazjalistów. Nie wyszło tylko tam, gdzie dyrektorom szkół pomagała władza, przysyłając na przykład strażaków do komisji. Pozostaje więc plan B. Przeczekać. Podobnie jak to było z niepełnosprawnymi dziećmi. Żelazny elektorat i tak się nie odwróci, również bowiem ma tyle empatii, co kot napłakał.
Tyle że tym razem skutki wojny ze strajkującymi już są widoczne gołym okiem. “Solidarność” traci członków jeszcze prędzej, jak niegdyś PZPR. Przy PiS-ie zostanie więc tylko ta część wyborców, która i tak by głosowała na dobrą zmianę. Wyszła też na jaw niepewność jedynie słusznych propagandystów w sprawie skuteczności grania zamachem smoleńskim. Rzecz więc wraca do źródeł. PiS jest w takiej sytuacji, jak przed aferą taśmową z 2014 roku.
A nauczyciele? Przegrają pewnie jak matki niepełnosprawnych dzieci. Tym jednak razem przegra wraz z nimi szkoła, która i tak jest przygnieciona deformą pani Zalewskiej. Mamy więc w pomniejszeniu stan, w jakim niebawem się znajdzie cała Polska. Bo w kolejce do przegranej stoimy wszyscy.
Ale przecież nauka kosztuje, a nas stać.

środa, 10 kwietnia 2019

Testy

Jeżeli się przeprowadzi egzaminy, upadnie najważniejsza karta przetargowa strajkujących. Potem sobie mogą protestować do wakacji. To czy program i jaki zostanie zrealizowany, nikogo nie obchodzi w środowisku, gdzie nabyta wiedza jest powodem do pogardy. Wrodzona jest górą, a że często jest tylko wiarą w mity, tym lepiej. Przecież o wszystkim i tak decyduje ktoś inny i on wie wszystko.
Opozycja zaś uderza w inny ton, który się może okazać równie kłopotliwy. — “Propaganda PiS od rana krytykuje nauczycieli za to, że domagają się podwyżki. A tak przy okazji, czy negocjatorka „sukcesu” Beata Szydło może nam przypomnieć, na jaki cel przekazała 65000 premii, którą sama sobie przyznała?! Jakiś screen przelewu może ?!
Takie pytanie, zadane przez rzecznika PSL-u może wprowadzić w zakłopotanie funkcjonariuszy dobrej zmiany, bo łatwo je można postawić wszystkim beneficjantom szczodrości poprzedniego gabinetu. Można się było spodziewać, że się ten problem pojawi w kampanii wyborczej. To tylko kwestia czasu i wyboru stosownego momentu.
Jak przekazów nie pokażą, to przecież ktoś mógłby utrzymywać, że skoro się im to “po prostu należało”, to może wykorzystali premie raczej wbrew Prezesowi, który polecił ich przekazanie Caritasowi. Wszak tam dowodem “za” jest brak dowodu “przeciw”. Przezornie więc było kwity zachować. Jeżeli zaś preześne nakazy by mieli za nic, to jak to jest z tą jego władzą?
Tymczasem egzaminy się raczej odbędą. I to wbrew nadziejom tych, którzy by chcieli zrzucić odpowiedzialność za skutki strajku na przeciwną stronę. Samorządy po raz kolejny wykazały swoją organizacyjną sprawność. Nieliczne gimnazja, w których się egzaminowanie nie uda, przeprowadzą sprawdzian w drugim terminie.
I teraz tylko kuratoria powinny przesunąć termin składania wniosków o przyjęcie do szkół ponadgimnazjalnych, aby wszyscy absolwenci mieli jednakową szansę na kontynuowanie nauki. Jak tego nie zrobią, winna kłopotom uczniów będzie strona rządowa.
I znowu się sprawdza stara prawda: im mniej władzy w systemie, tym większa sprawność zarządzania. Ale i mniej tego, co się “po prostu należy”. I dlatego polityka się wpycha też tam, gdzie zwyczajnie przeszkadza. Albo nawet głównie, kiedy nie jest bezinteresowna.

wtorek, 9 kwietnia 2019

Niesprawiedliwość

Świnia+ nie pogrąży naszej gospodarki, podobnie jak 500+. Teraz jesteśmy jednym z najszybciej rozwijających się krajów, a w dobie zaciskania pasa byliśmy w ogonie Europy. Tak mniej więcej można przedstawić rozumowanie posła Porozumienia Prawicy o istocie gospodarki i niedawnej przeszłości ojczyzny.
Rzeczywistość zaś jest taka, że w czasie panowania “filozofii zaciskania pasa” byliśmy w czołówce rozwijających się państw Europy, byliśmy zieloną wyspą na morzu stagnujących lub zwijających się gospodarek sąsiadów. Teraz zaś jesteśmy najwięcej konsumującym państwem, a spożycie też tworzy PKB, które u nas przyrasta dzięki niemu.
Kiedy już zjemy to, co po sobie pozostawili “filozofowie zaciskania pasa” oraz to, co się udało pożyczyć, głód może zaświtać w naszych chatach. I to jest powodem do obaw tych, co kontestowali 500+.
Szczęśliwie mieszkanie+ się nie udało, a świnia+ jest scedowana na Unię, która poza tym jest w przededniu upadku wedle naszych prawicowych znawców, powtarzających w tym względzie moskiewską propagandę. Może jednak nie być tak najgorzej, nawet po ewentualnej wygranej dobrozmieńców. W końcu Unia ma się nieźle. Może na to liczą nasi polityczni dobrodzieje, że i nas z własnego bagna wyciągnie niczym niedawno Grecję.
Inwestycje zamarły, stoimy więc w miejscu, czyli w stosunku do innych cofamy się w rozwoju. Taki stan jest znany każdemu studentowi, który liznął nieco ekonomii. Ponieważ jednak do studiów przygotowywali go nauczyciele, można przypuszczać, że to właśnie jest powodem ich dyskryminacji przez władze, które dzielnie doprowadziły do najszybszego w Europie spożycia zapasów i pożyczek.
To widać gołym okiem i nikt tego nie kryje. A mówi się, że dobrozmieńcy kłamią.

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Klęski

Sławomir Broniarz uważa, że jego związek przegrał z krowami i świniami. Myli się, bo “gadzina” też została oszukana i na obiecane 500+ ma szansę dopiero w 2021 roku. Pod warunkiem jednakowoż, że dobrozmienni negocjatorzy rzecz umówią z Unią, gdzie jak wiadomo mają dotąd stosunek sukcesów do porażek jak 1:27.
Nauczyciele zaś przegrali ze swoim związkiem, “Solidarnością”. On nie tylko pozostawił ich sobie, przyjmując rządowe propozycje, ale też wcześniej paraliżował protesty pracowników sądów i prokuratury, przed każdymi negocjacjami stawiając znacznie obniżone warunki. Można powiedzieć, że zszedł z piedestału, na którym się pysznili pogromcy komuny i przeobraził się w taran władzy przeciwko pracownikom.
Przegrali też mieszkańcy Kadzidła, w którym się odbyła konwencja PiS-u, sugerująca przychylność tamtejszych wyborców dla dobrej zmiany i gdzie ogłoszono program świnia+, tucznik+, czy jakoś tak. Kadzidlanie niedawno w pierwszej kadencji wybrali swego wójta, z zawodu nauczyciela, mimo że mieli alternatywę w postaci kandydatki Zjednoczonej Prawicy. Dali tym samym wyraz temu, co myślą o populistach.
Przegrały też władze, bo strajk się jednak odbędzie. W tej sytuacji jest jasne, dlaczego pani minister edukacji klnie jak szewc — przecież nie jak pierwszy sort. W końcu rząd, który postawił na innowacyjność i jednocześnie walczy z nauczycielami to ewenement (Jerzy Buzek).
Przegrał też PiS, bo w całej Polsce powstał ruch rodziców, organizujących opiekę dla swych dzieci na czas strajku. Obiektywnie jest skierowany przeciwko dobrej zmianie i stanowi kolejny przejaw obywatelskiego zmysłu Polaków, który kiedyś stworzył “Solidarność”. Tę prawdziwą. Wczoraj też odbyło się wiele demonstracji solidarności(sic!) z nauczycielami.
Sławomir Broniarz więc jednak wygrał, chociaż na zupełnie innym polu, niż zamierzał.

niedziela, 7 kwietnia 2019

Optymizm

— Naszą ambicją jest, aby wieś i miasto żyły na tym samym poziomie — wołał wczoraj Prezes na kolejnej konwencji wyborczej. Mamy więc kolejną piątkę. Nazwa stosownego programu jest dostosowana do potrzeb elektoratu, jaki ma być pozyskany. Nazywa się krowa plus. Bo do każdej krowy, karmionej własną paszą będzie dodatek. Do świni też. Chyba również do siana. Skąd pieniądze? Z Unii, jak się załatwi. Na razie — dzięki nadzwyczajnej zręczności negocjatorów — uzyskano tylko 80% tego co ta wstrętna PO. Ale ich następcy będą zręczniejsi.
Ktoś by mógł przypuszczać, że jak się nie uda z tą Unią, tam praworządność jest warunkiem wypłaty, Teatr Słowackiego zostanie przeniesiony do — z całym szacunkiem — Pcimia a w Kocmyrzowie — również z należną estymą — będą zainstalowane wielkie piece z Nowej Huty. Potrzebne by też było uregulowanie cen żywności na poziomie produkcji kulturalnych albo przemysłowych — wszak pieców i teatrów nie starczy dla wszystkich. Zadanie by więc było niezwykle ambitne.
Aliści sprawa nie jest beznadziejna. Wystarczy że koryfeusze propagandy zmienią nieco temat. Zamiast więc głosić, że zawód nauczyciela jest bez znaczenia, bo smartfony z powodzeniem zastępują pedagogów albo przekonywać, że to dobrozmienni nominaci wprowadzili Polskę do NATO, wzmogą zapewnienia o tym, że mamy najlepszy rząd w historii, przedstawiając na dowód wiejską pomyślność, obiecaną w preześnym wystąpieniu.
I wszystko się da osiągnąć bez nocnych głosowań, odbierania sędziom niezależności i takich tam zabiegów. Dowodem zaś na skuteczność takiego zabiegu może być chociażby odmowa udziału katechetów w bliskim strajku pedagogów. Oni zarabiają tyle co dyplomowani nauczyciele, czyli nie mają powodu do niezadowolenia. Tam się już zrealizowała równość poziomów.
Wszak wszystko się rozgrywa w świecie imponderabiliów. Nawet naciąganych, ale zawsze, a jak mówił Marszałek, one są najważniejsze.