Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 31 maja 2019

Hydra

Najpierw KOD poszedł w niepamięć, kiedy się okazało, że jego pierwszy protagonista nie jest bez skazy. Teraz na tę drogę weszła fundacja “Nie lękajcie się”. Jej dotychczasowy szef miał chyba podobne zasady jak twórca Komitetu.
Kiedy jeden ze znanych przywódców “Solidarności” wyprocesował od wolnej Polski odszkodowanie za prześladowania, jakich doznał w Peerelu, został potępiony. Poszedł w zapomnienie mimo zapewniania, że nie “zaportkuje” (sic!) otrzymanych pieniędzy i przeznaczy je na szczytne cele. Kiedy dziesięć lat potem inny uczestnik antykomunistycznej opozycji postąpił podobnie, rzecz przeszła bez echa. Najwyraźniej czas zmienia nastawienie do idealizmu społeczników.
Wielbiciele zaś spiskowych teorii mają teraz używanie. Rzecz bowiem przypomina wiele sowieckich prowokacji. Niektóre z komisji zakładowych NSZZ “Solidarność” mogły być w zakładanych przez ludzi podstawionych przez bezpiekę. Tyle tylko, że organizacja wielka i otwarta nie była wrażliwa na aberracje fragmentów.
Teraz mielibyśmy podobny mechanizm. Organizacje niewygodne dla najbardziej wstecznych sił w państwie mogłyby przecież być tworzone przez ludzi mentalnie bardzo odległych od tego, co powinni reprezentować.
Prezes fundacji “Nie lękajcie się” podał się do dymisji. Podobnie zresztą jak pierwszy lider KOD-u. Komitet przestał się liczyć na scenie politycznej a i fundacja “Nie lękajcie się” może zaprzestać działalności. W ogóle zaś organizacje dobroczynne, nakierowane na wspomaganie ofiar nieszczęść boleśnie odczują zdarzenie.
Smutne to wielce. Komercjalizacja polityki daje przykład interesownym dobroczyńcom. Próżno to osłaniać perfidią rzekomych spiskowców. Nasza moralność schodzi chyba na bezdroża.

czwartek, 30 maja 2019

Wyjście

Szliśmy po władzę, aby oddać ją ludziom” [Jerzy Buzek]
Partie Koalicji Europejskiej były niekonsekwentne. Nie ogłosiły wspólnego programu odbudowy znaczenia Polski w Europie i nie uczyniły go przedmiotem dyskusji. Zjednoczyły się jedynie do wyborów, aby być razem. W rezultacie wyborcy posiedli przekonanie, że chodziło tylko o zdobycie premii, dawanej przez Polaków jednoczącym się ugrupowaniom. Powyborczy ewentualny rozpad zniechęci elektorat do Koalicji bardziej, niż inne jej błędy.
Wydaje się jednak, że do parlamentarnych wyborów wszystkie opozycyjne ugrupowania mogą się wybrać nawet osobno, ale muszą mieć wspólny program. Powinno nim być odbudowanie samorządów.
Dało to już raz sukces AWS-owi. Jego efekty zaprzepaściły wprawdzie potem weta Aleksandra Kwaśniewskiego, radośnie ogłaszane przez Ryszarda Kalisza. Teraz więc trzeba do tego wrócić, zamiast się ścigać na rozdawnictwo. Z PiS-em się tej konkurencji nie wygra. Tym bardziej, że kreuje on sprawdzoną w carskiej Rosji strategię dobrego cara i złych bojarów, którym się jednak “po prostu należy”, kiedy tylko biją czołem.
Samorządowy model państwa realizuje wszystkie wymagania wyborców. Centrum zachowuje w nim jedynie podstawowe prerogatywy dotyczące polityki zagranicznej, obrony, bezpieczeństwa wewnętrznego, zdrowia, edukacji, infrastruktury i prawnej kontroli. Na to otrzymywałoby podatek pogłówny, płacony wyłącznie przez gminy z zebranych przez siebie danin. Samorządy zbierałyby podatek dochodowy, VAT i kataster oraz opłaty za korzystanie ze środowiska. Byłyby też władne do redystrybucji dochodów wedle własnego uznania i możliwości.
Rzecz by nie tylko zmuszała władze do oszczędzania, ale zapewniała należytą opiekę nad najsłabszymi. Nade wszystko zaś pozwoliłaby PSL-owi odzyskać wieś. Po wyborach zaś opozycyjne partie by mogły stworzyć wspólny rząd, pozostawiając samorządom centralną dotychczas kość niezgody, łącznie z ewentualną wojną polsko-polską, podzieloną wszakże na kawałki, czyli bezprzedmiotową. Oczywiście przywrócenie niezależności sądownictwa i służby publicznej byłoby drugim elementem wspólnego programu.
Rozdzielność zaś Kościoła od państwa znakomicie wdraża kler osłaniając na przykład pedofilów tajemnicą zawodową. Niebawem więc chyba również PiS stanie po stronie tych, co dzisiaj są pomawiani o walkę z religią.
Wszystko bowiem reguluje się samo, jeżeli tylko głupi politycy temu nie przeszkadzają. W jedności zaś siła jest w działaniu, zbiorowe uwodzenie się nie udaje z zasady.

środa, 29 maja 2019

Szybolet

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku przypisywano kryzys chrześcijaństwa również niezgodności jego podstawowego przekazu z powszechną praktyką.
Wedle bowiem religii obraza Boga spowodowała obciążenie ludzkości grzechem, który zmazała dopiero śmierć jego syna, zadana jednak przez ludzi. Można więc przypuszczać, że Bóg karze siebie za niedoskonałość człowieka, którego stworzył.
Po drugie prośba o odpuszczenie win, zawarta w podstawowej modlitwie jest połączona z uwolnieniem winowajców od grzechów. Wynika z tego, że wina obciąża tylko jednostki, nienawiść zaś jest sprzeczna z nakazami wiary.
Możni tego świata, zarówno świeccy jak i duchowni nie stosowali się do tego nakazu od zarania plamiąc się wojnami, nawet religijnymi, co w końcu miało doprowadzić do kryzysu wiary.
Polityczna bowiem nienawiść musi być zła podwójnie, gdyż godzi również w niewinnych. Podobnie zresztą jak rasizm, ksenofobia i wszelkie formy plemiennej odrazy. Nawet kiedy znienawidzeni zgrzeszyli przeciw nienawistnikom. Postępowanie więc elit fatalnie świadczyło o prawomyślności wielu z tych, którzy się uważali za obrońców wiary.
Kryzys zaś chrześcijaństwa, przypisywany Zachodowi dotyczyłby nas także. Przecież u nas polityka jest w znacznej mierze uprawiana wbrew nakazom religii. I to raczej przez tych, którzy je uważają za podstawowe. Aż więc strach się zagłębiać w konsekwencje podobnych rozważań, bo by się mogło okazać, że w istocie żyjemy w kraju owładniętym kryzysem wiary.
Aliści może to nie jest nasza specyfika, taki wyróżnik budujący nadwiślański kolor politycznego klimatu.

wtorek, 28 maja 2019

Awantaż

Leszek Kołakowski ostrzega, że aby zniszczyć demokrację, nie trzeba wiele. Wystarczy sięgnąć do jej podstaw. Te zaś leżą w gospodarce. Jeżeli się zakwestionuje wolny rynek, podetnie się też korzenie wszelkiej wolności, równości szans. Wtedy wystarczy tylko zapewnić sobie monopol na informację i ma się nieograniczoną władzę.
Tyle tylko, że każdy samowładny reżim, nawet dobrze zorganizowany jest mniej wydolny od najbardziej niesprawnego systemu liberalnego. Na tym się zasadza zapóźnienie gospodarcze państw postkomunistycznych i ogólna bieda ich mieszkańców.
Do niszczenia demokracji wykorzystuje się jej słabości. Te zaś zawsze tkwią w samej istocie władzy ludu. Nie ma bowiem ani całkowitej równości, ani nieograniczonej wolności, także bezwzględnej ochrony słabszych. Nie istnieją. Zawsze więc można każdej demokracji zarzucić niepełność i zdławić ją w imię jej obrony.
Dlatego radość z niedzielnej wygranej niespodziewanych, nagłych zwolenników Unii jest powodem do poważnego niepokoju. O ile w tej kadencji mamy do czynienia z niezbyt sprawnym podważaniem unijnych pryncypiów, o tyle dobra zmiana w następnej będzie miała czas, aby powrócić do swego obyczaju i  dokończyć dzieła demolowania demokracji.
Na szczęście przegrana wyborów europejskich nastąpiła w sytuacji, kiedy na Zachodzie populizm jest w odwrocie. Mamy więc tylko poważne ostrzeżenie od losu. Wystarczy przypomnieć własną historię, aby sobie uświadomić, jak bardzo warto poważnie traktować takie sygnały.

poniedziałek, 27 maja 2019

Nieporozumienia

Gratuluję Robertowi Biedroniowi dozgonnej wdzięczności Jarosława Kaczyńskiego [Roman Giertych]

Symbolem potęgi od zawsze był przepych rezydencji i stroju. Wskutek tego ośrodkiem prehistorycznej integracji śródziemnomorskiej stała się... Kreta. Miała monopol na produkcję purpury. Dziesięć tysięcy tamtejszych ślimaków dawało gram owej barwy, uświetniającej strój najmożniejszych. Cierpienie głowonogów uczyniło z niewielkiej wyspy handlowe centrum przedrzymskiego świata.
Purpurowe płaszcze nosili cesarze i ...purpuraci zamieszkujący też wspaniałe pałace. Oni starali się potem integrować narody, aby odpowiednia liczba poddanych lub wiernych zapewniała im możność prezentowania się w sposób przywodzący do padania na twarz mniej okazale występujących bliźnich. Zawsze ich ambicje przekraczały możliwości pojedynczych nacji, zawsze więc starali się budować imperia, które stały się drugą formą integracji.
Chrześcijaństwo organizowało uniwersalną wspólnotę narodów wokół religijnych wartości. Upadek Rzymu nie doprowadził jednak do teokracji w Europie dzięki przewadze świeckich tradycji rządzenia państwem także wśród barbarzyńskich władców państw, powstałych na gruzach dawnego imperium.
Niemniej nowa religia rozszerzała się wskutek rozległych, perswazyjnych misji mnichów irlandzkich i okrutnej, ale początkowo ograniczonej obszarowo chrystianizacji galijskich biskupów. Dopiero Karol Wielki przemocą rozszerzył chrześcijaństwo aż do Łaby — cztery tysiące ściętych w Verdun jednego dnia pogańskich Sasów ustanowiło organizacyjny rekord nawracania — ale on podporządkował sobie też kler.
Równolegle trwało opracowanie naukowych podstaw nowoczesnego państwa prawa, co zapoczątkował starożytny wedle niektórych jeszcze uniwersytet w Bolonii. Stopniowo utworzono normy i system wartości, pozwalający na sformułowanie celu dobrowolnej integracji ludów — budowę powszechnego dobrobytu.
Nic więc dziwnego, że kiedy w Unii przeważyła naukowa etyka, współcześni prezesi czy inni odpowiednicy cesarzy wraz z dużą częścią purpuratów stanęli przeciwko integracji, promowanej przez wykształciuchów, a prowadzącej do tego, że dysponuje się dobrami wypracowanymi osobiście. Nie potrafili się wprawdzie obecni zwolennicy autokracji dopracować stosownej teorii, która by mogła uzasadnić opłacanie na przykład świetności helikopterów, zwożących z nieba dygnitarzy lub sypiących na nich współczesny zamiennik purpury, konfetti, wycinane mozolnie nocami przez ...stróżów prawa.
Ale też nadal działa wypracowany przez wieki podświadome przekonanie, że dygnitarza w purpurze należy bezwarunkowo czcić, bo może coś dać. Kiedy jeszcze dostojnicy świeccy i religijni zgodnie przekonują, że zaprzeszłe sposoby zarządzania państwem to tradycja i patriotyzm, mamy co mamy.
I dobrze nam tak.

piątek, 24 maja 2019

Niehermetyczność

Instytucje centralne nie zatrudniają osób niepełnosprawnych, bo zabytkowe budynki, w których się mieszczą nie są dostosowane do potrzeb pracowników z nietypowymi wymaganiami. Takie wyjaśnienie złożył dziennikarzowi modelowo się prezentujący urzędnik. Chociaż niezupełnie, bowiem ani razu nie użył zwrotu “na dzień dzisiejszy”.
Ale to tylko tło. Na pierwszym planie trwają dyskusje o działce pani Morawieckiej. Premier nie poinformował Prezesa o nadciągającej burzy, związanej z jej niegdysiejszym nabyciem. Daniel Passent sformułował też listę pytań, które mu się w związku z tym nasuwają. Nietrudno zgadnąć, że nurtują one wszystkich, którzy się interesują polityką. Konrad Piasecki zaś zastanawia się jaki jest sens przepisywania majątku na żonę.
Aliści to nie wszystko. Oko.press ujawnia, że akcje banku, które premier zachował, mimo że objął rządowe stanowisko, przyniosły mu znaczący dochód. Ten ma jednak być przeniesiony na instytucje charytatywne, podobnie jak profity ze wzrostu cen nieruchomości nabytej od Kościoła.
Prezes zaś ku niezadowoleniu wielu swoich współpracowników przeniósł podobno swoje centrum dowodzenia z Nowogrodzkiej do domu pani Julii Przyłębskiej. Jedni to wiążą ze sprzedażą działki, na której się mieściła siedziba partii i koniecznością szukania innego lokum, drudzy uważają to za oznakę braku zaufania do swoich współpracowników. Media odnotowały, że w gronie uczestników narad odbywanych w nowym miejscu jest też premier Morawiecki.
Nie wiadomo co jest prawdą. Ale w sytuacji braku przejrzystości wiele do mówienia dają przecieki. Czyżby stara lokalizacja partyjnego centrum przestała “na dzień dzisiejszy” odpowiadać potrzebom zachowania dyskrecji?

czwartek, 23 maja 2019

Fachowość

Pod wpływem filmu braci Sekielskich, którego komentowania posłom PiS zakazał marszałek Terlecki, Rada Stała KEP przyznaje, że Kościół nie uczynił wszystkiego, aby zapobiec krzywdom ofiar pedofilów w sutannach. Jacek Moskwa zwraca uwagę, że nie ma w jej oświadczeniu nic istotnego o tych biskupach, którzy pedofilów przenosili z parafii do parafii.   
Z jednej strony władza chce pedofilów sadzać na trzydzieści lat do kryminału, z drugiej rozmywa problem kościelnej pedofilii rozciągając go nawet na ...murarzy. Jedni przedstawiciele Kościoła twierdzą, że księża skazywani za seksualne molestowanie dzieci są współczesnymi męczennikami za wiarę, inni uważają, że to dewianci, którzy nigdy nie powinni być kapłanami.
Ksiądz pedofil tłumaczy w filmie Sekielskich swojej ofierze, że to szatan ponosi winę za jego słabość, Marcin Przeciszewski mówi, że to Bóg ją zesłał na Kościół, aby się ten oczyścił. W tle zaś zdumienie.
Bo osławiony proboszcz z Tylawy nie tylko wbrew nakazowi Jana Pawła II z 2001 roku co tydzień prowadzi modlitwy w Radiu Maryja, ale jest zaliczany do grona osób zasłużonych dla jednej z archidiecezji. Trudno się dziwić, że Ślązacy zapowiadają bojkot męskiej pielgrzymki do Piekar Śląskich, gdyż homilię ma tam wygłaszać arcybiskup, który bronił pedofilów.
Reforma edukacji doprowadziła do tego, że w jednym z liceów warszawskich na 384 miejsca jest sześć tysięcy kandydatów. W Kalifornii szkoły średnie nie mogą rozpoczynać nauki przed godziną 8:30, w Polsce podstawówki uczą od 7:15 do 18:30.
Jeżeli walka z kościelną pedofilią osiągnie takie sukcesy, jak reforma szkolnictwa, to tym bardziej należy współczuć ofiarom molestowania dzieci przez księży.

środa, 22 maja 2019

Fraktale

Obecny dygnitarz niegdyś mógł zarobić. Tanio bowiem kupił, a mógł znacznie drożej sprzedać. Dobrze jednak, że nie sprzedał, bo teraz nabytek kosztuje jeszcze więcej. Media mu zarzucają, że nie zapisał szczęśliwej transakcji w oświadczeniu majątkowym. Ale przecież nabierający wartości obiekt od dawna należy do jego małżonki.
Reprezentanci dygnitarza wskazują, że ów dokonał inkryminowanej transakcji wtedy, kiedy był jeszcze osobą prywatną i wykorzystał mechanizmy rynkowe. To mu się zatem, jak powiedział niedawno klasyk, “po prostu należało”. Żądają więc przeprosin dla swego zleceniodawcy od głosicieli rzekomego przekroczenia norm.
Prezes jednak powiada, że rzecz się nadaje do bliższego zbadania. Małżonka więc niegdysiejszego nabywcy, a obecna właścicielka problematycznego obiektu deklaruje, że sprzeda go i ewentualnie uzyskane korzyści przekaże organizacjom charytatywnym.
Bo dobra zmiana reaguje pryncypialnie nawet na wykorzystanie chociażby… państwowego helikoptera przez zasłużonego przecież, a innego dygnitarza do pozowania na tle Black Hawka w spocie wyborczym.
On również zasili fundusz dobroczynny, jeżeli policja, właściciel maszyny nie poniósł kosztów. I tym się obecna władza różni od poprzedników, którzy teraz udają “lelije”, a kiedyś fotografowali się na pontonach “Gromu”. Bez żadnych konsekwencji.
Cały więc rozwój wypadków najwyraźniej podlega prawidłom, które sprawdzono jeszcze w czasie poprzedniej awantury o premie dla tych, którym się to “po prostu należało”. Chyba łącznie z “pokazywaniem pazurków”.
Chociaż wtedy mimowolnym donatorem było tylko państwo. Teraz może nim zostać również Kościół, bo to on wskutek niegdysiejszej transakcji nie odniósł korzyści wynikłych z mechanizmów rynku. To wielce szacowne instytucje, ale najwyraźniej nie odnajdują się w nowoczesnej gospodarce.
A media znowu swoje.

wtorek, 21 maja 2019

Słupnicwo

Wyrok w sprawie Amber Gold będzie czytany dłużej niż na jednej sesji sądu. Poszkodowanych jest osiemnaście tysięcy. Do wczorajszej przerwy południowej sąd zdążył wymienić niewielu ponad stu. Dobrze że na początku ogłosił, iż uznaje małżonków P. za winnych oszustwa, czyli pierwszego zarzutu. Tych bowiem też jest więcej. Jeżeli więc po każdym z nich ma być czytana lista poszkodowanych, to tym bardziej należy współczuć wszystkim uczestnikom procesu.
Przedtem była jeszcze opinia komisji śledczej, która dublowała(?) sąd. Wedle niej protagonista afery miał być jedynie słupem, a korzyści osiągał jakiś tajemniczy zleceniodawca. Owo gremium rozpoczynało swoją powinność z takim samym przekazem. Jego prace zaowocowały więc tylko blisko siedemsetstronicowym tekstem.
Jak się nie wie co mówić, skrywa się to za mnogością słów. Stara prawda. Może jednak nie bardzo się sprawdza w wypadku procedur sądowych albo nie są one przystosowane do wielkich afer. Jeżeli jednak komisja śledcza również wzięła na siebie trud wyszczególniania nazwisk ofiar aferzystów, to może miała jednak co powiedzieć. Tyle tylko że w tym wypadku zasadniczy temat opracowania, personalia poszkodowanych, jakby nieco odbiegał od powodów jej aktywności.
Nie wiadomo czy sąd odkrył to, co pozostało tajemnicą dla zespołu śledczych Sejmu. Wydaje się raczej, że mamy tu powtórzenie syndromu smoleńskiego. Tam też od początku było dla każdego z nierządowych najpierw a rządowych potem zespołów jasne, że był to zamach, tylko do udowodnienia tego nie pomogło nawet gotowanie parówek.
Szczęśliwie dla dobrej zmiany afery Amber Gold nie rozkręcono propagandowo do takiego stopnia, jak mniemany zamach, to i blamaż jest jakby cichszy. Ale też ujawniony przy okazji afery SKOK-u Wołomin chwilowy majątek słupa, którym był jakiś bezdomny. Opiewał na 10 milionów złotych. Szkody zaś z niej wynikłe były znacznie większe.
Czyli jeżeli brać korzyści proporcjonalnie do strat przyniesionych przez aferę, to jednak raczej nie warto być słupem.

poniedziałek, 20 maja 2019

Dychotomia

W przyszłym miesiącu na plenarne spotkanie Konferencji Episkopatu Polski przybywa do Polski wysłannik Watykanu, doktor prawa kanonicznego, arcybiskup Charles Scicluna. Zajmie się pedofilią wśród księży. Ma w tym względzie duże doświadczenie i cieszy się wizerunkiem człowieka zasadniczego. Po jego wizycie w Chile 34 purpuratów zrezygnowało ze swoich stanowisk.
Jeden z naszych biskupów, który w odróżnieniu od wielu innych zwalczał pedofilię w swojej diecezji będzie z własnej woli pół roku przebywał dla pokuty w krakowskim klasztorze Karmelitów Bosych. Ucieka do Boga, do kogoś a nie przed kimś. Już dawno uzyskał na to zgodę papieża, ale film Sekielskich przyspieszył realizację tego postanowienia. Jest przytłoczony losem ofiar seksualnie wykorzystywanych w dzieciństwie przez księży.
Prezes zapowiada poparcie jedynie takiej komisji, która poszuka pedofilii wszędzie, nie tylko w Kościele. Renata Grochal w “Loży prasowej” skomentowała to stwierdzeniem, że wszystko znaczy nic. Rzecz wygląda jak chęć rozmycia problemu i uzyskania przychylności kleru, usposobionego przeciwnie niż przyjmujący pokutę biskup Płocka. W kontekście ostatnich wypowiedzi Kaczyńskiego trudno to inaczej ocenić.
Powiedział bowiem też, że “nie chcemy w szkołach tych pań, które mówią, że pornografia dobrze służy uczniom szkoły podstawowej”. Tylko już nie dodał gdzie owe panie i kiedy wypowiadały inkryminowane kwestie. Jeszcze bardziej tajemniczo zabrzmiało, że “wolność jest zagrożona nie tylko w internecie, ona jest dzisiaj nie tyle zagrożona, co nawet można powiedzieć, że zniesiona w wielu krajach europejskich”. Aliści pod rządami PiS-u “Tego w Polsce być nie może” nawet jeżeli pozostaniemy w tym względzie wyspą w Europie.
Nie wchodząc w polemiki nietrudno jednak zauważyć dwie zupełnie odmienne postawy. Z jednej pokuta, z drugiej powoływanie się na wartości chrześcijańskie, które powinny przyświecać Europie w połączeniu z łagodnie mówiąc kontrowersyjnym podejściem do prezentowanych problemów.
Aliści “taki mamy klimat”.

niedziela, 19 maja 2019

Tradycje

Mamy dwa przeciwstawne przekazy. Jeden głosi, że cieszmy się, iż jesteśmy w Unii. Drugi wyraża troskę, martwmy się, bo Unia nam odbiera suwerenność. Z jednej strony słychać: żyjmy i dajmy żyć, z drugiej: żyć wolno tylko tak, jak każe wódz.
Z tego chyba wyłamuje się ugrupowanie Kukiza, które oba poprzednie poglądy uważa za jednakowo złe i prezentuje myśli tuzów własnego intelektu, z których wynika, że zintegrowana Europa ma być całkowicie wyzwolona z... integracji i wspólnych wartości, z zastrzeżeniem wszakże, że dotyczy to tych, które nie wynikają z chrześcijaństwa.
Kukizowcy są bardziej jednoznaczni wtedy, kiedy porzuciwszy swoje pierwotne ugrupowanie znaleźli się wśród nacjonalistów. Także wtedy, kiedy się pokazują z prorosyjskimi szowinistami z innych państw Unii. Wtedy ujawniają, że chcą państwa narodowego, katolickiego, wolnego od odmieńców. Ich zaś szef niezależnie od okoliczności deklaruje, że nie chce też POPiS-u, najwyraźniej przyjmuje prounijne deklaracje dobrej zmiany za dobrą monetę.
Równolegle, ale w przeciwnym kierunku kroczy Wiosna Biedronia, która jednakowoż daje pierwszeństwo świeckim pryncypiom. Biedroniowcy są prounijni. Swoją względną popularność zawdzięczają głównie deklaracjom antyklerykalnym, pobudzonym u nas z powodu poczynań niewczesnych obrońców Kościoła, prezentujących ruch ujawniania pedofilii wśród księży jako atak na wiarę.
Od popularności rzeczonych dwóch ugrupowań zależy sukces kampanii wyborczej. Jeżeli kukizowcy nie zdobędą mandatów, zmarnują głosy, które by mogły wesprzeć PiS. Kiedy ich nie wywalczą biedroniowcy, odbiorą szansę wsparcia Koalicji.
Źle zaś na klęsce pierwszych i sukcesie drugich wyjdą narodowcy, którzy by chcieli Polski dla Polaków. Tyle tylko, że dotąd żadne państwo narodowe nie utrzymało się dłużej niż przez jedno pokolenie i zawsze było wcielane do imperium, całkowicie odbierającego mu suwerenność.
Od pewnego czasu trwa w Europie integracja wokół wartości wspólnych dla wszystkich. Wynikają one wszakże z wniosków, wywiedzionych z zasady głoszącej wolność jednostki, nie z wiary. Ich się też nie narzuca innym. Nie zabrania się także nikomu kultywować wartości chrześcijańskich.
Mamy więc w Polsce dawny spór, zapoczątkowany w czasie Konstantyna Wielkiego, kiedy to kilkusetletni już wtedy pax romana został zastąpiony przez swarliwy pax christiana. Na marginesie zaś widać, że jesteśmy zapóźnionym społeczeństwem, ale że aż tak?

sobota, 18 maja 2019

Metoda

— Czym innym jest próba wpisania do obowiązków polskich samorządów demoralizacji najmłodszych, demoralizacji 4-letnich dzieci, uczenia ich technik seksualnych? Czyż to nie jest propaganda pedofilii? Czyż to nie jest rzecz najbardziej wstrząsająca wtedy, kiedy narzędzia państwa polskiego próbuje się użyć do niszczenia istoty osobowości ludzkiej? To jest właśnie upowszechnianie pedofilii! [Super Express]. Tak się miał w Telewizji Trwam wypowiedzieć Antoni Macierewicz.
No i mamy wykładnię ostatnio nurtującego Polaków problemu duchownych. To różni ‘“Żydzi, masoni i cykliści”, w sumie genderowcy je wyciągają, aby skryć własną nikczemność. Polega ona na tym, co obudziło czujność Prezesa tak dalece, że publicznie przed pedofilią ostrzegał jeszcze niedawno, zanim wydał nowelizację kodeksu karnego, podnoszącego czas odsiadki za tego rodzaju delikt do trzydziestu lat. Teraz zaś opowiada się za komisją, która odsłoni ów grzech nie tylko w kościele, ale i w innych środowiskach. Tak, jak by na przykład szewcy systemowo kryli sprawców molestowania seksualnego dzieci.
Wedle zaś wiedzy szerzonej przez preześnego zastępcę seksualizacja dzieci następuje przez promowanie równouprawnienia osób LGBT i głosicieli gender. Oba te pojęcia awansowano do poziomu ideologii. I mamy już pierwszych zwycięzców w jej zwalczaniu. Wojewoda ich odznaczył za odwagę. — "To szatan. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Jeśli szatan chce uderzyć w tę wspólnotę, to uderza w rodzinę. Jeśli zniszczy rodzinę, zniszczy naród" — mówił zebranym na uroczystości.
Mamy więc nowy problem, który chyba zastąpi zamach smoleński w przekazie o spisku zmierzającym jakoby do niszczenia istoty osobowości ludzkiej Polaków — cokolwiek by to znaczyło. I znowu będziemy latami dochodzili do prawdy o przewrotności na przykład cukierników, skrywających pedofilów tak skutecznie, że ich nie można odnaleźć. I znowu protagonistą głosicieli nowego zagrożenia miałby się stać się Antoni Macierewicz a media ojca Rydzyka jego trybuną.
Tylko ten Kościół. Odżegnuje się od rzeczonego, jedynie słusznego wyjaśnienia zjawiska, którego skutki pokazał film Sekielskich. Jakże więc nisko upadł od czasu zaniechania miesięcznic autorytet ideologów dobrej zmiany.

piątek, 17 maja 2019

Oczywistościosceptycyzm

Izraelosceptycyzm. Taki neologizm wymyślił polityk, słynący dotąd raczej z zaskakujących, ociekających wazeliną grepsów. Teraz wreszcie trafił w dziesiątkę. Za jednym zamachem może załatwić wszystko, nie tylko antysemityzm. Nie będzie więc już homofobii a homosceptycyzm, nawet ksenofobię zastąpi ksenosceptycyzm, teorię zaś spisku inteligentów Żydo, masono i cyklistosceptycyzm. W ten sposób dobrozmieńcy nie okażą się obskurantami, a sceptykami.
Teraz też ich nagłe wolty, polegające na atakowaniu tego, co do wczoraj chwalili, znajdą wyjaśnienie. Także dezorientacja tych, którzy się nie zorientowali i na przykład dalej przypisują pedofilię, uczciwszy uszy, pederastii (sic!). Sceptycy bowiem stale wątpią, a to właśnie jest świadectwem myślenia. Myślę, więc jestem, a myślę, bo wątpię. Dobrozmieńcy więc przywdziali szaty ...nie, nie myśliwych, myślicieli. To im zresztą pozwala się cieszyć tym, że nasza gospodarka prześcignęła szwedzką.
Tylko ta przeszłość. Pełno tam było określeń, które teraz trzeba przypisywać sceptycyzmowi, przedtem opisujących oczywiste fobie, obsesje, ignorancję, czy zgoła strach. Najwyraźniej trzeba się od niej odciąć. Wprawdzie nie dawano na to szansy tym, których nazywano nawet resortowymi dziećmi, ale przecież sceptycyzm wobec własnej przeszłości też już może być historiosceptycyzmem.
To umożliwia nową politykę historyczną, nade wszystko zaś ją usprawiedliwia. Nawet wobec ewentualnego oczywistościosceptycyzmu dobrozmieńców.
Wszak Paryż wart był mszy, to i Europa nie może nie być warta sceptycyzmu.

czwartek, 16 maja 2019

Norrisersi

Walczą z pedofilią, powierzywszy przedtem kierownictwo sejmowej zajmującej się prawem komisji politykowi, który wcześniej usprawiedliwiał i tak potem skazanego pedofila w sutannie. Uhonorowany zaś tak parlamentarzysta wyjaśnia teraz, że przedstawiał cudze tezy, możliwie dokładnie, aby zaprezentować poziom intelektualny ich głosiciela.
Wobec nasilających się oskarżeń księży o pedofilię klerykałowie próbowali rzecz przedstawić jako atak na katolicyzm. Sam więc Prezes najpierw buńczucznie wołał, że ręka podniesiona Kościół, to ręka podniesiona na Polskę. Aliści trzy dni potem straszył już księży pedofilów wieloletnią odsiadką bez zawieszenia, przedawnienia i przebaczenia.
Nie wiadomo, co w wizerunku polityka jest gorsze od prezentowania poglądu, z którym się on nie zgadza. Taki jest też chyba pogląd dobrozmiennego szefostwa, bowiem nie poprowadzi projektu ustawy, radykalizującej postępowanie wobec pedofilów komisja, kierowana przez tak właśnie postępującego członka partii. Zrobi to inne gremium.
Czy odsunięcie głosiciela zmiennych w czasie poglądów od prac nad ustawą przeciw pedofilii sugeruje podobne stanowisko dobrej zmiany wobec Prezesa? Wprawdzie partia ojca Rydzyka przepadła w konkurencji z dobrozmieńcami, arcybiskup przeprasza za pogardliwe słowa o filmie Sekielskich, ale PiS już traci siedzibę i w przyszłym roku będzie chyba musiał szukać innej. A PiS to przecież Prezes i odwrotnie.
A elektorat? Nie wiadomo, czy na pewno to wszystko kupi. Walczy się tak, jak wymagają tego okoliczności. Podstawowa zasada ekonomii nakazuje stosować minimalny wysiłek dla osiągnięcia zamierzonego skutku. Po co się zatem wysilać, skoro jak to było z oceną reklamy z Chuckiem Norrisem, “ludzie są tacy głupi, że to działa”.
Czy to jednak wystarczy? Zobaczymy.

środa, 15 maja 2019

Żupnicy

Poczynania legislacyjne władz przypominają aktywność pewnego zupaka na wojskowym obozie szkoleniowym dla studentów. Trawiony chęcią szybkiego zakończenia zajęć, bo czekał obiad, pomógł im, gdy rozzłoszczeni jego tępotą udawali, że nie są w stanie po pochyłości stoczyć działa do poligonowej jaty. Kiedy się przyłożył, niewdzięczni podkomendni tak silnie pchnęli “siedemszóstkę”, że jej lufa przebiła ścianę z nieheblowanych desek i wyjrzała w chaszcze, porastające zaplecze szopy.
Perspektywa szybkiego obiadu oddalała się od nieszczęsnego wodza, sprawiając, że całkowicie stracił głowę. Ochoczo tedy przystał na propozycję przestawienia działa, aby kto inny został obciążony kompromitująca dziurą w ścianie. Okazało się jednak, że wtedy tabliczki się nie zgadzają z numerami na pokrowcach. Po przestawieniu tabliczek wyszło, że numery odstają od kolejności. Od samobójstwa uratował zupaka jakiś również wygłodniały podchorąży, na powrót przybijając deskę, wybitą przedtem armatnią lufą.
Popłoch spowodowany filmem Sekielskich przywiódł władzę do nowelizacji prawa. Podniosą tedy górną granicę zagrożenia karą za pedofilię do trzydziestu lat(sic!) uniemożliwią stosowanie zawieszenia wykonania nałożonej za to kary, podniosą też do 16 lat dolną granicę wieku dozwolonego współżycia płciowego. W rezultacie swawolne nastolatki zaczną trafiać do kryminału. Bez zawieszenia i na lata.
Bo namaszczone zarządzanie zawsze jest komiczne, ale im więcej ma władzy, tym bardziej jest groźne.

wtorek, 14 maja 2019

Wątpliwości

Teza, że kościelna pedofilia to niewielki margines, nie daje się jednak obronić. Przecież jeżeli wśród osób wyświęconych na księdza znajduje się chociażby jeden wiarołomca, to cały proces musi być kwestionowany. Wszak sędzia, który ukradł część od wiertarki spowodował oskarżenie wszystkich sędziów o nieprawość, reformę sądownictwa i kryzys konstytucyjny dobrej zmiany.
To prawda, że w innych środowiskach także się pojawiają pedofile. Tylko że tam ujawnienie takiego przestępstwa kończy się usunięciem winnego z zawodu, kręgów towarzyskich, a nie przeniesieniem do innego miejsca. Tutaj zaś praktyka przenoszenia pedofilów do innych parafii była uznaną reakcją przełożonych.
Tłumaczenia są wielce niespójne. Ukazali to Sekielscy, prezentując księdza skazanego za pedofilię i mimo to prowadzącego w innej parafii rekolekcje dla dzieci. Jak w filmie mówi jego przełożony, nie wiedział o wyroku. Jak znowu mówi, zatrudnił skazanego tylko do pracy wśród dorosłych. To wiedział, czy nie?
W tym kontekście zabawnie też wypadają politycy dobrej zmiany. Początkowo zajmowali ściśle klerykalne stanowisko. Kiedy się okazało, że to nie przyniesie profitów politycznych, zmienili front i teraz grożą księżom pedofilom drakońskimi karami. Wszystko na ich miarę pojmowania sprawiedliwości.
Podobnie zresztą postępują hierarchowie. Po okresie minimalizowania problemu przystępują do symbolicznego zamykania drzwi przed pedofilami. Tylko nie wiadomo po czym rozpoznają tych, o których dotąd nie wiedzieli i wpuszczali przez zamknięte obecnie podwoje.
Bracia Sekielscy wylali eliksir prawdy na prawdziwych Polaków. Widać jednak, że nie przeobrazi on oblanych w nic dobrego, nawet jak dobrozmieńcy odkurzą i znowu przywdzieją szaty patriotów. Wszak wedle swoich poprzednich słów strasząc teraz nawet niektórych tylko księży atakują Kościół, a sami przekonywali, że to podnoszenie ręki na Polskę.

poniedziałek, 13 maja 2019

Hańba

Wstydzę się. Za polityków, którzy przekonują, że ukazywanie pedofilii — podobno wśród kleru nieznacznej — jest atakiem na katolicyzm i Kościół.
Wstyd mi za ich doradców, którzy relatywizują rzeczony problem, zarzucając poprzednikom brak reakcji na molestowanie dzieci przez księży i próbujących w ten sposób tłumaczyć bierność obecnych władz.
Wstyd mi za nagle obudzonych urzędników, grożących pedofilom drakońskimi karami, którzy się chwalą publicznym rejestrem pedofilów, atoli przynajmniej na początku bez ukazania w nich księży.
Wstyd mi wreszcie za hierarchów Kościoła, którzy problem pomijają w swoich wypowiedziach, jak by w ogóle nie istniał.
Nic więcej nie napiszę. Charakter mojej pracy zawodowej dał mi też większy od przeciętnego obywatela zasób określeń stosownych do takich sytuacji, ale nie nadają się do druku.

niedziela, 12 maja 2019

Zderzenie

Preześne ostrzeżenie przed seksualizacją dzieci, które rzekomo niechybnie nastąpi w wypadku wyborczej przegranej przez PiS zbiegło się w czasie z prezentacją filmu Sekielskich o pedofilii w Kościele. Pole do popisu dla zwolenników teorii spiskowych zostało otwarte na oścież.
Bo Żydzi, masoni i cykliści wyjaśniają to wszystko, czego nie pojmują wszystkowiedzący bo prawdziwi Polacy, ideowcy, nie jacy tacy, ale wolne ptacy. Ci prawicowi oczywista oczywistość, wdrażający sprawiedliwość społeczną i poszerzający wczoraj dno komentarzy.
Ale jest i wyższy pozornie stopień, na którym pojawia się stwierdzenie, że są tu zamieszane siły nieczyste. Te na przykład, które sprawiają, że duchowni popadają w “głupią namiętność” i przez to, bardzo zresztą rzadko, dopuszczają się rzeczonej seksualizacji dzieci.
Tylko te słowa prymasa Polski: „Jestem głęboko poruszony tym, co zobaczyłem w filmie Tomasza Sekielskiego. Ogromne cierpienie osób skrzywdzonych budzi ból i wstyd. W tym momencie przed oczami mam także dramat osób pokrzywdzonych, z którymi spotkałem się osobiście. Dziękuję wszystkim, którzy mają odwagę opowiedzieć o swoim cierpieniu. Przepraszam za każdą ranę zadaną przez ludzi Kościoła”.
Jednak świat nie stoi na głowie. Wyraźnie sojusz naszego tronu z ołtarzem nie jest bezwarunkowy albo zawarto go z kim innym.

sobota, 11 maja 2019

Smętek

Dzisiaj, po południu ma się pojawić od dawna zapowiadany film Tomasza i Marka Sekielskich o pedofilii w Kościele. “To dwugodzinna opowieść o molestowaniu, próbach samobójczych, dziecięcej bezradności, nieudanych próbach ułożenia sobie życia, walce o prawdę albo chociaż o słowo „przepraszam” [Oko.press].
I już teraz się pojawiają charakterystyczne postawy. Przedstawiciele Kościoła odmówili udziału w komentowaniu przed kamerą prezentowanych w filmie zdarzeń. Z powodu sygnałów o stronniczości zebranego przez dziennikarzy materiału.
A jak to może wyglądać, mieliśmy już przedsmak. Zaprezentowany w TVN24 wywiad z przybyłą z Australii ofiarą gdańskiego prałata pozostawił w pamięci jego obraz, goniącego dzieci w piwnicach nieodległej od jego kościoła kamienicy. Pytającym mówił, że sprawdza tak, dlaczego się nie pojawiają na mszy.
W dzisiejszym filmie mają być też wyznania znanych kapłanów, przyznających się do “głupiej namiętności” w wyniku której “diabeł zbierał żniwo” [Oko.press] ale także grożenie ofierze policją za prześladowanie.
W Irlandii zarejestrowano trzydzieści blisko tysięcy ofiar księży pedofilów. U nas w oficjalnym raporcie zapisano kilkaset. Albo więc w Polsce jest tak dobrze, albo nie wszystko wyszło na jaw.
Jeżeli ujawnianie pedofilii wśród duchownych ma być uznane za atak na wiarę, można też podtrzymywać postawioną już tezę, że skazani za to przestępstwo księża są współczesnymi męczennikami. Tu jednak chodzi o bezpieczeństwo dzieci, także a może przede wszystkim w interesie wiernych.
Nie da się zatem uzasadnić tezy, że to Żydzi, masoni i cykliści znowu atakują.  

piątek, 10 maja 2019

Profanum

Co powiedział Leszek Jażdżewski? Skrytykował Kościół. Stwierdził, że ów “zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa. I Gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany to przez tych, którzy krzyża używają jak pałki, do tego, żeby zaganiać pokorne owieczki do zagrody”. To gorzkie słowa, ale też kiedy znaczna część kleru się angażuje politycznie, o takie stwierdzenie nie trudno.
Bo to prawda, że “uniwersytet nie jest miejscem na uprawianie polityki”, ale też nie jest nim ambona. Tu i tam można jednak oceniać metody uprawiania polityki. Kiedy jest przez nią wykorzystywany język nienawiści, trzeba to ujawnić. A że na przykład trudno znaleźć usprawiedliwienie dla zarzutu, iż Donald Tusk nie odróżnia krzyża od hakenkreuza, to już nie jest wina komentatorów polityki.
Oczywiście uogólnienie i przypisanie wszystkim wiernym wad ich Kościoła jest nadużyciem. Aliści jest nim również twierdzenie, że to wierzący są dotknięci metaforą Jażdżewskiego o nienawistnikach. Powiedział, że “rywalizacja na inwektywy i na negatywne emocje z nimi nie ma sensu, dlatego że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się, że świnia to lubi”. Jest to zbyt jaskrawe, ale też oczywiste, że przenośnia nie dotyczy wiernych, ale użytkowników mowy nienawiści, niezależnie od tego czy wierzą, czy nie.
Atakowanemu więc publicyście można zarzucać posłużenie się nazbyt daleko posuniętą metaforą. Winę zaś za włączenie zarówno nauki, jak i religii do politycznych wojenek ponoszą zarówno politycy, jak i duchowni.
Kultura wymaga, aby się nie posługiwać argumentami wykluczającymi kogokolwiek. Dotyczy to każdego środowiska. Najbardziej jednak tych, które mają stanowić wzorzec powściągliwości.

czwartek, 9 maja 2019

Literatura

Dzisiaj wychodzi kolejna książka Tomasza Piątka, tym razem pod tytułem “Morawiecki i jego tajemnice”. Wydaje się, że poprzednie jego publikacje przyczyniły się też do zniknięcia Antoniego Macierewicza ze sceny politycznej. Ba, również teoria smoleńskiego zamachu została jakby zapomniana. Wprawdzie były minister obrony narodowej zapowiada, że w przyszłym roku dojdzie wreszcie do prawdy, ale skoro już dzisiaj rzecz poszła w zapomnienie, to za rok nie zainteresuje nawet najbardziej przekonanych zwolenników badania właściwości gotowanych parówek.
Tym razem w centrum zainteresowania autora jest Mateusz Morawiecki i obecność w jego otoczeniu osób mogących się pochwalić dziwnymi znajomościami w Moskwie. Jak Tomasz Piątek w wywiadzie dla Natemat.pl mówi Annie Dryjańskiej ślady prowadzą nawet poprzez importera rosyjskiego węgla, Marka Falentę. Rzecz jest o tyle znamienna, że dotyczy najważniejszego polityka polskiego. W tej sytuacji liczne wypowiedzi zarówno premiera jak i wielu wyrazicieli rządzącej formacji na temat stosunków polsko-rosyjskich stają się niewiarygodne.
Autor wprowadzanej dziś na rynek książki, pytany przez dziennikarkę o postawę Jarosława Kaczyńskiego w związku z jego ustaleniami odpowiada, że ów “wszedłby w układ z samym diabłem, żeby tylko panować w Polsce i gnębić tych, którzy dawniej niewystarczająco go poważali lub wręcz się z niego śmiali”. W tym kontekście też wypowiedziane w Lublinie słowa Prezesa, że mamy do czynienia z ofensywą “antykultury w Unii Europejskiej” nabierają dwuznacznego znaczenia.
Poprzednie dwie książki Tomasza Piątka o Antonim Macierewiczu zostały przemilczane przez oficjalną propagandę. Ciekawe jak będzie teraz?

środa, 8 maja 2019

Wrażliwość

Czy człowiek ma prawo potępiać bliźniego za to, że go Bóg stworzył odmieńcem? Że uczynił wrażliwym na inną płeć, niż by to wynikało ze schematu ustanowionego przez śmiertelników? Że korzysta z przypisanej wszystkim ludziom wolnej woli? Że wreszcie Stwórca dał mu czarną skórę, skośne oczy?
Taki problem postawiła artystka, opatrując na swoim plakacie aureolę nad wizerunkiem Matki Boskiej kolorami tęczy. Inspiracją były pudła z grzechami, w formie wielkanocnego wystroju zaprezentowane w jej parafialnym kościele. Pośród nich było takie, które zawierało LGBT.
Inspiracja nie dawała wielkich szans. Ale i tak można twierdzić, że sięgając do modyfikowania religijnego symbolu nie zadała sobie wielkiego trudu, aby pobudzić emocje licznych współwyznawców. Ci bowiem, nawet nie abstrahując od istoty problemu zawartego w rzeczonym przesłaniu, mogli uznać zmiany dokonane w wizerunku, od starożytności uważanego za święty, za profanację.
Sztuka, to prowokacja, przekraczanie granic, bulwersowanie odbiorcy. Kiedy nie jest akceptowana, naraża się na krytykę. Tylko dlaczego ma w tym uczestniczyć policja? W dodatku o szóstej rano? I sam minister musi o swojej dezaprobacie zawiadamiać opinię publiczną?
Jeżeli ma tu być zachowana konsekwencja, to niebawem organa ścigania zaczną ścigać ksenofobów, homofobów i innych takich tradycjonalistów. Również z powodu obrażania uczuć religijnych. Przecież poniżają boskie stworzenia. Tylko do czego wtedy dojdziemy?
Dobra zmiana, nie ma co.

wtorek, 7 maja 2019

Dobrodziejcy

Państwo staje się coraz droższe. Jego utrzymanie w 2018 roku kosztowało każdego Polaka o 1664 złote więcej niż rok wcześniej. Sztandarowy projekt dobrej zmiany, 500+, którego beneficjantami są niektórzy obywatele, każdego mieszkańca Polski — niezależnie od wieku — kosztował 589 złotych.
Rekordowo niskie bezrobocie ma też swoiste przyczyny. Jak wiadomo jego stopę oblicza się ze stosunku liczby osób ubiegających się o pracę do liczby mieszkańców pozostających w wieku produkcyjnym. U nas z mianownika rzeczonego ilorazu wypada ponad 5 milionów Polaków, którzy nie szukają pracy. Nie muszą. Mają “socjal”. Jednego mieszkańca Polski kosztuje to ponad 1500 złotych rocznie.
Nic dziwnego, że państwo zabiega o daniny. Aliści podatków rzekomo nie podnosi, to i wszelkie inne formy jego wsparcia są niezwykle cenne. Trwa więc akcja powiększania różnych opłat — losy cen prądu są tu znamienne. Fatalnie na tym tle wypada próba umorzenia SKOK-om bez mała trzystumilionowego długu, który powstał po ich objęciu ochroną BFG.
Był to majątek Funduszu Stabilizacyjnego Kasy Krajowej SKOK, który w wyniku jego rozdysponowania wedle swoistych reguł nie został wpłacony do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Ten zaś wydał ponad 4 miliardy złotych na ratowanie depozytariuszy zbankrutowanych Kas.
W tle zaś mamy promowaną przez znanego z karkołomnych parad propagandowych europosła finezję negocjacji w sprawie powiększenia subwencji unijnych. Oto na ostatnim pikniku wyborczym w Pułtusku Prezes przypomniał nasze rzekome prawo do bilionowych odszkodowań wojennych, aby Niemcy (niektórych na zachodzie) zmusić do poparcia naszych zabiegów o powiększenie unijnych subwencji.
Zabawne, zwłaszcza że wre propagandowa walka z obcym kapitałem, który po rozproszeniu krajowego będzie jedynym czynnikiem wzrostu inwestycji w Polsce, czyli gwarantem pomyślnej przyszłości naszej gospodarki. Tak właśnie wygląda obcinanie gałęzi, na której się siedzi.
Ale przecież mamy dobrą zmianę.

poniedziałek, 6 maja 2019

Samojedzi

Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala. Czy ten, co mówić o tym nie pozwala? Czy ten żył za mnie, co nie zna mej winy, Czy ów, co nawet zna owej przyczyny? [Norwid].
 — Kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę — padło na pikniku patriotycznym. Jeżeli tak, to kto podnosi rękę na Polskę, w jakiejś mierze podnosi ją również na Kościół.
Co zatem powiedzieć o tych, co najpierw nazywają Unię wyimaginowaną wspólnotą, innym razem polską racją stanu? Na kogo podnoszą rękę, co rusz mówiąc co innego, ale zawsze dzieląc Polaków na lepszych i gorszych, bo są ich zdaniem źle urodzeni, bo się kierują logiką, bo się czegoś dorobili, bo nie są “głupim polskim ludem”?
Na kogo też podnoszą rękę ci, którzy odsądzają od czci i wiary Polaków wytykających klerowi jego grzechy? Przecież rozważenie ich zarzutów stoi w interesie Kościoła właśnie. Komu też zagrażają ci, którzy władzom wytykają afery, przekraczające już półtorej setki, Polsce, Kościołowi?
Komu więc zagrażają ci, którzy przed skutkami oligarchizacji państwa, odbierania mu powagi, wypychania z Unii Europejskiej?
Polityka głoszenia absurdu zastawia paskudne pułapki dla swoich protagonistów. Nie da się przed tym uciec.

niedziela, 5 maja 2019

Płaskoziemskość

Z jednej strony afirmacja różnorodności jako podstawy rozwoju i bezpieczeństwa zintegrowanych narodów, z drugiej prezentowanie jedynie słusznej prawdy i promowanie jej głosiciela, mimo że się przystroił w szatki koniunkturalisty.
Z jednej strony propozycja budowy pomyślności poprzez rozszerzanie kontaktów gospodarczych, z drugiej zamykanie się w swoim świecie, tępienie obcego nawet kosztem rodzimego kapitału (małe sklepy i tak by upadły — Gowin) jako czynnika wyzysku ludu, któremu się daje dobrobyt, odbierając mu ...zarobek.
Z jednej strony patriotyzm uznający walory innych, z drugiej ksenofobia, przedstawiana jako jedynie słuszna postawa patriotyczna panów wyższego sortu, dobrych w swoim mniemaniu i siedzących na wyższej półce.
Z jednej strony integracja w obliczu zagrożenia ze strony niedemokratycznych systemów, z drugiej wypominanie innym dawnej nikczemności ich przodków, kiedy niegdyś trwali w dyktaturach. Więcej, promocja dyktatorskich poczynań we własnym kraju.
Kiedy to wszystko wyraża polityk o międzynarodowym autorytecie, ma się przekaz, który jednych zachwyca, innych przeraża tak dalece, że wyraziciela takiego kontrastu porównują z Hitlerem i Stalinem, narażając własnego idola na skojarzenia, których ów by na pewno za wszelką cenę powinien unikać.
Jak już od dawna wiadomo, z wiatrakami bardzo trudno jest walczyć. Stąd dobra zmiana ma bardzo niedobre perspektywy. Miejmy nadzieję, że tylko dla własnej pozycji na scenie politycznej.

sobota, 4 maja 2019

Wykład

Państwo nie po to istnieje, aby władzy było dobrze, ale po to aby w nim dobrze mieli wszyscy. Istotą bowiem demokracji nie jest jej wspieranie i nie przeszkadzanie rządzącym, ale ustawiczne podważanie ich pryncypiów, co zresztą leży u podstaw europejskiej cywilizacji.
To nie “albo”, lecz “i” jest najwłaściwszym spójnikiem w ocenie politycznej rzeczywistości. Bowiem nie “my albo inni”, lecz “my i inni” istniejemy razem na politycznej scenie. Konstytucja więc jest po to też stworzona, aby chronić słabszych przed silniejszymi.
Ustawa zasadnicza ma podstawowe znaczenie, kiedy jest szanowana, naród przetrwa nawet jak nim rządzi diabeł. Dlatego Targowica była skierowana przeciwko Konstytucji 3 Maja i występowała pod hasłami obrony skostniałych dogmatów, ubranych w patriotyczne szaty.
Ustawa zasadnicza może być zmieniana, istotą jednak demokracji jest jej przestrzeganie i dopóki obowiązuje, nie może być ignorowana. Jej zaś istotę prezentuje preambuła autorstwa Tadeusza Mazowieckiego, która by jako jedyna nie powinna podlegać zmianie.
W unii zaś nie ma dużych państw. Wszystkie są równe. Takie zaś, które mają wspólne potrzeby mogą je zaspokoić, jeżeli się połączą we wspólnej argumentacji.
Przewodniczący Rady Europejskiej wyraził też podziw dla dzisiejszego euroentuzjazmu wczorajszych eurosceptyków, z którym by mu było trudno współzawodniczyć. W ogóle egzotycznie wypada zderzenie obchodów rocznicy Konstytucji 3 Maja z obchodzeniem obecnej Konstytucji.
Tak by mniej więcej można było streścić tezy wczorajszego wykładu Donalda Tuska. W tle zaś trwała defilada, na której znowu prezentowano postsowieckie śmigłowce i ponownie wyrażono nieustający zamiar ich wyeliminowania ze sprzętu naszej armii. Ot skuteczność.
Teoria i praktyka. Nic dodać.

piątek, 3 maja 2019

Pewniki

— Wiemy, że przekaz TVP Info może razić inteligentne osoby, ale my chcemy trafić do naszych odbiorców — taką szczerość wykazał jeden z najgłośniejszych wyrazicieli dobrej zmiany, media kreują go na protagonistę reformy sądownictwa.
— Z ćwierćinteligentami nie da się dyskutować — Kaczyści vs Michalkiewicz — pod takim tytułem zaprezentowano w Salonie24 tekst, z którego wynika, że kaczyzm i antykaczyzm jednako prowadzą do “nieuniknionej niewoli ze strony obcych mocarstw (mam na myśli oczywiście Izrael)”.
Rzeczywiście nie da się dyskutować z ćwierćinteligentami, dlatego nie tylko dobra zmiana posród nich szuka poparcia. Nikt ich nie przekabaci. Nie da się.
Ale przynajmniej przekonanie, że garbaci najchętniej wymyślają sobie od garbusów znajduje tu potwierdzenie.

czwartek, 2 maja 2019

Pech

— Każdy, kto próbuje dziś wzbudzić niepokój co do naszej obecności w UE, postępuje wbrew interesowi Polski. Naszym celem i zadaniem jest nowoczesna Polska w zjednoczonej Europie. Głęboko wierzę, ze idea budowa Europy silnej, bezpiecznej i sprawiedliwej, wznoszonej na fundamencie wspólnej tożsamości, przetrwa współczesną próbę czasu i pozostanie dla naszej ojczyzny źródłem pomyślności. Tego życzę Polsce, Europie i nam wszystkim — przedwczoraj powiedział w swoim rocznicowym orędziu Prezydent Duda.
— Wspólnota europejska, wspólnotowe wartości – to jest baju baju dla frajerów. To jest dla naiwnych tylko — w 2014 roku mówił Andrzej Duda, kiedy kandydował do Europarlamentu. Po wygranych przez PiS wyborach też nie taił swej powściągliwości wobec Europy. Jeszcze w 2018 roku przekonywał o “wyimaginowanej wspólnocie”. Aliści znaczenie tych słów już wtedy zwolennicy dobrej zmiany próbowali odwrócić w odróżnieniu od przeciwników, którzy cytowali je z lubością.
— Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. To najlepiej trafia do naszych wyborców, dlatego nasi wyborcy chcą nas słuchać i z tego powodu wyborcy chcą na nas głosować — tak się instruują najprawdziwsi Polacy, wyznaczając też pole manewru dla dobrej zmiany. Jej protagoniści bowiem nie mają teraz wyboru. Kiedy muszą nasilić propagandę, muszą mieć wroga, muszą więc wystąpić przeciwko ...i tu się zaczyna problem. Zostaje tylko LGBT. Ataki na pozostałych niegodziwców, wymienianych przez najprawdziwszych zrażą albo USA, albo polskich wyborców. W tej sytuacji jest oczywiste, że jacyś tam na przykład niepełnosprawni nie mają żadnych szans.
— Potrzeba czystości wydaje się potwierdzona naukowo — tak próbuje ratować sytuację PiS-owska europarlamentarzystka. Zaleca dziewictwo jako odpowiedź na rozwiązłość, panującą rzekomo w Unii. Tylko jak się to ma do usiłowania powiększenia liczby Polaków? Po co wtedy to 500+? Ale jakaś recepta jest. Niechże więc dziewictwo będzie naszą wspólną wartością, którą zaniesiemy do Unii.
Jednak bez żartów widać, że gdzie się nie ruszyć, tam dobra zmiana ma kłopot. Nie może mówić prawdy. Ona z niczego jej nie wyzwoli. To i mówią dobrozmiennicy, co mówią, ale czy polski lud to kupi? Napoleon też może przybierał napoleońskie pozy, ale mówił to, w co sam wierzył.

środa, 1 maja 2019

Wstrząsy

Dobra zmiana nie zaczęła się od wyprowadzenia unijnych flag, nazywanych też przez jedną z liderek dobrozmiennej propagandy szmatami. Nowa era w polityce zaprezentowała się przez nocny atak na Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO. Żandarmami wtedy dowodził nowy specjalista, niedawny jeszcze pomocnik aptekarza, stosowną mimiką dający do zrozumienia, że “teraz my”. Pruto palnikami sejfy, rozwalano biurka. Szukano czegoś specjalnego. Nie wiadomo czy znaleziono. Ostatnio sąd orzekł, że było to włamanie i uwolnił od zarzutów generała i pułkownika, próbujących mu zapobiec.
Roman Giertych rozwija temat sexafery, nabrzmiewającej ostatnio w cieniu nauczycielskich strajków. W domach publicznych na południu Polski przez wiele lat oferowano — podobno również politykom — usługi nieletnich prostytutek, w dodatku sprowadzanych z Ukrainy. Uciechy prominentów nagrywano. Jak słusznie zauważa dawny minister a obecnie adwokat, posiadacz takich nagrań stawał się właścicielem kogoś, kto w nich uczestniczył. Przecież alternatywą dla popełnienia najbardziej nawet niegodnego czynu, zlecanego przez tak wyposażonego szantażystę byłaby odsiadka za pedofilię.
Wyprowadzenie unijnych barw z URM-u jest już zapomniane. Atak na NATO wyłania się z zapomnienia. Sexafera, jako się rzekło, dopiero nabrzmiewa. Wszystko więc przed nami. Na razie albo jest nieaktualne, albo w powijakach. Nie bardzo więc nadaje się do interpretacji.
Aliści można już zauważyć, że dziwne są drogi polityki. Ostatnio chyba coraz bardziej pokrętne.