Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 31 października 2020

Wiarygodność

  Premier: "Niech ten gniew skupia się na mnie, na politykach, niech dotyka mnie, ale nie tych,których może dotknąć za dwa tygodnie." Słusznie, niech więc weźmie Pan odpowiedzialność polityczną za sytuację w kraju i poda się do dymisji. Stać Pana na to zamiast głoszenia takich farmazonów? – pisze generał Koziej.

No właśnie. Polityk, który nie spełnia oczekiwań tak dalece, że budzi gniew obywateli, o którym w dodatku wie, ustępuje ze stanowiska. Jeżeli oczywiście ma poczucie odpowiedzialności. Jeżeli nie, wypowiada dziwaczne kwestie.

Bo władza, to odpowiedzialność. Odwrotnie zresztą też. W normalnych warunkach. Jeżeli się nie ma odpowiedzialności, nie ma się władzy. To kto ją ma, jeżeli nie premier? Wicepremier? Jak można w takim razie utrzymywać, że nie postawiono świata na głowie?

– Jesteś inkubatorem upośledzonego tworu, bezprawia, złodziejstwa, nepotyzmu, niekompetencji, głupoty, chamstwa, fundamentalizmu religijnego i zła – do Prezesa pisze Małgorzata Grajew na Twitterze. Dobrozmienna zaś propaganda zapewnia, że byczo jest. Potrzeba lepszego zestawienia powodów, dla których ludzi ogarnia gniew?

To bardzo dobrze, że dygnitarze dostrzegają społeczne nastroje. Jeżeli jeszcze się postarają, aby postępować konsekwentnie, może i znajdą w sobie siłę, aby odejść.

Wtedy panie, nienawykłe do używania brzydkich wyrazów nie będą musiały przed kamerami wymawiać ich w zabawny sposób.

piątek, 30 października 2020

Obrońcy

 – Wczorajsze ataki bojówek na kobiety potwierdzają, że sojusznikami Kaczyńskiego i jego pato-władzy są patole z marginesu społecznego. Ostatni szaniec prawicy w Polsce – napisał Bartłomiej Sienkiewicz.

Wydaje się, że od początku cała strategia dobrej zmiany była opracowana dla pozyskania roszczeniowców. Stąd odrzucenie norm przyzwoitości przez jedynie słuszną władzę. To się szczególnie suwerenowi podobało. Wyobrażał sobie, że rządzi, bo wykształciuchy dostają w kość.

Nie zaangażowanym politycznie Polakom, potencjalnym raczej wyborcom było to obojętne. Nie wyobrażali sobie złych skutków poniewierania elit. Zbiesili się dopiero, kiedy Prezes postarał się o poparcie Kościoła kosztem kobiet. Natychmiast się wtedy okazało, że bardzo źle ocenił sytuację.

Nie tylko bowiem kobiety, ale i gardząca raczej polityką młodzież odczuła to jako wyzwanie. Bo zarówno ideał matki Polki, spędzającej wolny czas w kruchcie i dorodnego młodzieńca, Polaka zainteresowanego wyłącznie piłką nie jest prawdziwy.

Nic dziwnego, że do obrony Kościoła przed demonstrantami (wbrew oświadczeniu papieża a zgodnie z preześnym wezwaniem) stanęły u jedynie nas bojówki chuligańskie oraz ksiądz z flintą w garści. Demonstrujące zaś kobiety są atakowane na ulicach. Ale kibice Śląska Wrocław sami odszukali damskich bokserów i oddali policji.

Tylko kler i dziennikarze religijnych pism niedzielnych czy innych mediów “społecznych” powtarzają dziewiętnastowieczne poglądy na życie poczęte. Rezultat jest smętny dla dobrej zmiany.

– Na razie wypłaszcza się tylko poparcie dla PiS-u. Ale dobre i to – pisze Tomasz Lis o efektach takiego postępowania dobrozmieńców. Naprawdę więc ostatnią rezerwą dobrej zmiany jest środowisko opisane przez Bartłomieja Sienkiewicza. Pewnie dlatego, że Przed polexitem dobrze jest oddać sprawy zagraniczne w ręce fundamentalistycznego ciemnogrodu. Sami nas wyrzucą [Szubartowicz].

Szczęśliwie widać, że obskurantyzm jest u nas jednak w mniejszości. Okazało się też, iż Polacy bywają leniwi i nie chodzą gorliwie do urn, ale w większości głupi jednak nie są.

czwartek, 29 października 2020

Pechowcy

 Znowu przegrali głosowanie. Twierdzą, że przez techniczny błąd systemu liczenia głosów. Przyjęli bowiem senacką poprawkę w sprawie wynagrodzeń dla medyków, leczących pacjentów zakażonych koronawirusem. Pierwej chcieli dodatkowo wynagradzać tylko tych, których przymusili do pracy z chorymi na covid. Zagłosowali jednak, aby wszyscy leczących ofiary zarazy mieli taki sam przywilej. Chcą teraz reasumpcji.

– Rozumiem oburzenie kobiet wywołane wyrokiem TK, jednak dyskusja, która pierwotnie dotyczyła wyroku, wydaje się buntem przeciwko wszystkiemu – napisała Kinga Duda. Wreszcie. Chociaż najwyraźniej jeszcze nie zauważyła, że dobra zmiana nie jest taka dobra. Dlatego bunt dotyczy wszystkich problemów, jakie stworzyła.

Przyznano ochronę SOP Krystynie Pawłowicz. Dla dobra państwa. Kiedy z całym zaufaniem zasiadła w stosownej limuzynie, ta uderzyła w tramwaj. Kierowca nie liczył chyba na to, że szynowiec się wzniesie, aby ustąpić drogi w obawie przed słowotokiem pasażerki. Może zasypała szofera gradem słów i ten zrozpaczony walnął w coś dużego i jaskrawego.

Prezes nie całkiem naśladuje Jaruzela. Wszak ów nie nosił znaku Polski Walczącej w klapie. Mimo to mu najwierniejsi odmawiają posłuszeństwa. I jeszcze ta Pawłowicz. Nic wreszcie dziwnego, że jako wicepremier (znowu bez żadnego trybu?) ujawnił jak skończy opozycja, bo wydała z siebie Nowaka. Źle skończy, bo to w ogóle są przestępcy. - Trzeba było nas nie wkurwiać - głosi jeden z transparentów obnoszonych na ulicach.

Jakiś pech prześladuje dobrą zmianę. Gdzie się obrócą, wtopa. I jak tu rządzić w takich warunkach? Jak?

środa, 28 października 2020

Symptomy

 To chyba typowe. Kiedy u schyłku komuny Jaruzelski próbował sobie jednać rodaków uspokajającym tekstem, natychmiast jakiś Albin czy inny Urban dementował to szczującymi uzupełnieniami.

Teraz też premier oznajmił protestującym, czego się domagają (sic!) i nawoływał ich do zrozumienia i spokoju, bo zaraza. W Sejmie zaś, pod okiem kamer, przy pomocy straży marszałkowskiej równowagę w przekazie przywracał marszałek. Strażnicy zresztą nie spełnili wszystkich jego żądań.

Wedle Zbigniewa Brzezińskiego system totalitarny zawsze miał ideologię, pełnię władzy, kontrolę policyjną, kontrolę nad mediami, monopol na użycie siły i centralnie sterowaną gospodarkę.

Z wymienionych zdobyczy u nas jedynie pierwsza dobrej zmianie przypadła, przybierając wszakże ostatnio cechy wyznaniowego fundamentalizmu. W wyniku tego wzbudziła opór. Wicepremier więc, prezentując kotwicę w klapie marynarki, wezwał stronników do obrony Kościoła za wszelką cenę. Jak niepodległości. W zamian ma poparcie hierarchów. Jego oświadczenie zabrzmiało niczym ogłoszenie stanu wyjątkowego.

Pozostałe cechy totalizmu są u nas niepełne lub zgoła niemożliwe do osiągnięcia w warunkach uczestnictwa w UE. W sumie więc na razie nie ma o nim mowy, ale trzeba docenić wysiłki, podejmowane dla jego wprowadzenia.

Totalizm jest gorszy od klerykalizmu. Moglibyśmy więc twierdzić, że i tak najgorzej nie trafiliśmy. Tyle tylko, że jak zwykle w warunkach dobrej zmiany nie ma pewności, czy trend wyłącznego podporządkowywania nas Kościołowi jest trwały. Ale i tak zarówno polityczny jak i religijny ekstremizm nijak się mają do ideałów Sierpnia, na które się powołują dobrozmieńcy.

Nie można więc zaprzeczyć satysfakcji, jaką daje świadomość wymykania się dobrozmieńcom inicjatywy politycznej. Świadczy o tym też identyczne ich postępowanie z tym, które wypraktykowała komuna w czasie swojego upadku. Wszak tu jest jak z objawami medycznymi, jednakowe znamionują identyczne skutki.

No i rozziew pomiędzy przekonaniem dobrozmieńców o powodach protestów a rzeczywistością również pozostaje typowy dla nazbyt zasiedziałych a jedynie słusznych środowisk.

Gdyby więc jeszcze zaraza ustępowała, byłoby już całkiem znośnie.

wtorek, 27 października 2020

Przymioty

 Przedtem w przekazach występowali historycy i historycy IPN-u. Teraz mamy tam nie tylko Trybunał Konstytucyjny, ale i Trybunał Julii Przyłębskiej. Wszystko zaś dla odróżnienia jedynie słusznej interpretacji historii i prawa od tej rzekomo zakłamanej.

Wedle bowiem znawców przeszłości o rozszerzonej nazwie, na przykład Żydów w Jedwabnem nie spalili sąsiedzi, a Niemcy. Prawo zaś jedynie słusznie interpretowane stanowi, że kobiety nie mogą decydować o swoim ciele, zdrowiu i przyszłości. Wszystko ma wynikać z konieczności zakończenie polityki wstydu, uprawianej jakoby przez łże-elity, lemingi i w ogóle zdradzieckie mordy.

Z naszej bowiem historii wynika, że jesteśmy tolerancyjni jak byli nasi przodkowie. W Polsce panuje tradycyjna wolność dla dobrze urodzonych (przecież nie dla chamskiej hołoty, w dodatku do podważania kompetencji Wodza) i nigdy nie splamimy się kolaboracją z jej gwałcicielami.

Za to wokół nas panoszy się zawiść dla naszych wartości. Dlatego wszyscy nam chcą odebrać tożsamość, abyśmy nie byli zieloną wyspą w czerwonym morzu absolutyzmu, ucisku i bezprawia.

Naprawdę zaś rzecz przypomina postępowanie Sowietów, którzy również mitami kompensowali kompleksy. Oni też przypisywali sobie autorstwo wszystkich wynalazków, jakich dokonała ludzkość. Owoców jednak geniuszu różnych Połzunowów i Makarowów wedle ich nauki nie wdrożono w życie z powodu obstrukcji carów i bojarów, celowo utrzymujących w zacofaniu ogólnie genialnych jakoby mużyków.

Charakterystyczna była reakcja zagranicy na ruską propagandę. Sztubacy w Polsce doby komunizmu opowiadali sobie, że gacie wymyślił Gołodupcow, wielki rosyjski krawiec. Zamknięto go jednak w lochu i dlatego sowieccy sołdaci wyglądali, jak wyglądali. Oraz roztaczali stosowną woń.

Teraz zagranica patrzy z podobnym podziwem na naszych jedynie słusznych inteligentów. Bo doznaliśmy zmiany, a bez nich byśmy nie wiedzieli, że jest dobra.

Wszak z autopsji się tego nie da raczej poznać.

poniedziałek, 26 października 2020

Dosyć

 Powstaje Ruch W. Od słowa, uczciwszy uszy, wypierdalać. I chyba zainicjował go Prezes. Tak wynika z tego, co o wyroku TK w Onecie pisze A. Gajcy, dziennikarz doskonale zorientowany w sprawach Nowogrodzkiej. Tam bowiem jego zdaniem miano zadecydować o kształcie wyroku, który spowodował protesty i rzeczone wezwanie.

Cel poczynań nowej organizacji wyjaśnił Bartłomiej Sienkiewicz, tak tłumacząc znaczenie skrótu, umieszczonego w jej nazwie: prosimy uprzejmie PiS, aby zaniechał demolowania państwa i społeczeństwa w imię swoich interesów politycznych.

Dobra zmiana dla władzy zaproponowała Polakom powtórkę dziewiętnastowiecznego buntu mas. Wmówiono części obywateli, że w wyniku transformacji odżyły łże-elity, spychając lud w otchłań niegdysiejszego upodlenia, aby zeń wysysać bogactwo. Ogłoszono, że rzekomo sprzymierzonym z liberałami komunistom udało się zachować swoje przywileje. Razem mieli łudzić naród kapitalizmem, jakoby pozornie tylko wprowadzonym w Polsce.

Wielu uwierzyło. Kapitalizm przecież to indywidualizm, ten zaś budzi marzenia. Skoro więc nie daje się ich urzeczywistnić z powodu braku determinacji lub wiedzy, można się poczuć oburzonym.

Jeżeli tylko poweźmie się przekonanie, że winne wykluczeniu są wykształciuchy, zdradzieckie mordy, w końcu zaś chamska hołota, nie trzeba mieć do siebie pretensji o swój mizerny status. Obelgi rzucane bez żadnego trybu musiały jednak eskalować, aby utrzymać stan oburzenia na właściwym poziomie.

Teraz więc nic dziwnego, że przeciwwaga również osiągnęła apogeum w krótkim a treściwym: wypierdalać na transparentach. Bo nie tylko obrażano ludzi piętrząc absurdy, ale okazało się, że w obliczu pandemii zaczynają one zagrażać życiu obywateli. W dodatku nachalna propaganda znowu głosi nasze pierwszeństwo w jej zwalczaniu. I znowu widać, że trzeba liczyć raczej od tyłu.

Czarę goryczy przelało zmuszanie kobiet do wydawania na świat również kalekiego potomstwa. Okazało się, że większość nie podziela mizoginii dobrozmieńców. Polacy w swej masie nie są i nigdy nie byli we władzy kompleksów męsko- damskich. Raczej przeciwnie. Łatwo nawiązują kontakty.

Popełnili więc dobrozmieńcy jeden błąd za dużo. Kosztowny wielce.

niedziela, 25 października 2020

Przebudzenia

 Protestujące kobiety żądają referendum w sprawie aborcji. Rzecz musi być dla dobrozmieńców ambarasująca. W czasie flirtu z kukizowcami obiecywali bowiem, że nie będą głusi na żądania suwerena. Wszak to w swoim czasie ta wstrętna PO-PSL odrzuciła żądanie jakiejś liczby prokaczystów o coś tam niezwykle ważnego. Bodaj nawet pomnik czy jakieś inne uczczenie.

Teraz niewątpliwie nastąpią zbiórki podpisów. Przy tym rząd ograniczył możliwość kontrakcji fundamentalistów, nakazując seniorom siedzenie w domu, z wyjątkiem ważnych spraw życiowych. Przecież żaden z nich nie wytłumaczy skutecznie, że należy do nich sprzeciw wobec zmuszania go do aborcji.

Zresztą ograniczenia antycovidowe też są przedmiotem protestów. Okazuje się bowiem, że władze nie mają żadnej strategii zwalczania zarazy i działają od przypadku do przypadku. Gdyby dobrozmieńcy we właściwym czasie przedstawili jakiś plan ogółowi, gdyby zainicjowali nad nim dyskusję, byłaby szansa na skuteczne zapobieganie zarówno zarazie jak i jej skutkom. A tak rozsierdzony lud protestuje w czambuł.

Tylko więc patrzeć, jak co bardziej przewidujący dygnitarze zaczną się wzajem obrzucać oskarżeniami. Wszak teraz to nie przelewki. Nie chodzi o preześny gniew, którego niewielu się już boi. Tutaj rzecz się może skończyć dużo gorzej. Zapowiadają to demonstranci, pisząc na transparentach: będziesz siedział.

Zarządzanie konfliktem jest możliwe tylko do pewnego stopnia. Potem on zaczyna zarządzać dotychczasowymi zarządcami. Wydaje się, że właśnie obserwujemy ten moment.

sobota, 24 października 2020

Mizoginia

 – Odrzucenie tzw. kompromisu aborcyjnego otwiera drogę do radykalnej liberalizacji prawa aborcyjnego, a następnie wypowiedzenia konkordatu i likwidacji religii w szkołach. Kwestia czasu… – zapowiada Krzysztof Luft.

Trudno podważać taką konstatację. Kiedy ideologiczne pryncypia, w tym wypadku kobietę traktujące jako gorszy rodzaj ludzkiego gatunku, mają przesądzać o zrównaniu naszego państwa z ideologicznymi reżimami Afryki i latynoamerykańskimi, nacisk na ich odrzucenie będzie tym silniejszy. Wzrośnie też ogólna liczba aborcji, głównie nielegalnych. Tak właśnie jest w państwach ortodoksyjnych. W tej bowiem branży podaż usług rośnie niezwykle szybko, obniżając ceny.

Początkiem zaś przewidywanego procesu będzie konieczność znalezienia środków dla powiększonej liczby niepełnosprawnych ludzi. Aborcje z powodów genetycznych stanowią w Polsce 98% wszystkich legalnych zabiegów tego typu. W takiej sytuacji natychmiast się okaże, że wspieranie Kościoła przez państwo będzie kwestionowane.

To jednak późniejsze skutki. Na razie udało się uwagę odwrócić od sprawców kolejek w szpitalach i skierować na ciemnogród. Podobnie było w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to Sejm zatykano projektami antyaborcyjnymi, opóźniając w ten sposób proces odchodzenia od komunizmu.

Wtedy rzecz załatwiono kompromisem, który właśnie został złamany. Tym razem wykorzystano aborcję dla ukrycia własnej indolencji, ale to również jest sprzeczne z racją stanu.

– Polsko (...) twa zguba w Rzymie – jakoś automatycznie nasuwa się w tym kontekście cytat z Beniowskiego.

piątek, 23 października 2020

Realia

 Dr Paweł Grzesiowski stracił posadę w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego. Stawiał w wątpliwość środki zapobiegawcze podejmowane przez rząd przeciw pandemii. Jedynie słuszna władza nie znosi krytyki, traktuje ją bowiem jako zamach na ideologię, której funkcjonariusze nie mogą się mylić.

Cały więc system wyłącza mechanizm samonaprawy i musi się rozlecieć, jeżeli milczenie przynosi w nim korzyści. Wszak lojalność wobec niekompetentnych przełożonych, czyli ukrywanie ich błędów jest złamaniem zobowiązań wobec firmy, organizacji czy państwa, zatrudniających osobę milczącą wobec niedołęstwa władzy.

Karanie zaś pracownika za wytykanie nieprawidłowości jest podcinaniem gałęzi, na której siedzi przełożony. Nikt nie jest doskonały, również władca. Kiedy jednak dopuszcza krytykę, istnieje szansa na ograniczenie skutków jego …pomyłek. Kiedy nie, tworzy fatalną perspektywę przed sobą i zarządzaną formacją.

W naszym przypadku rozwój zarazy w Polsce prezentują statystyki. One jasno pokazują, że decyzje zaradcze władz są nieskuteczne. Jeżeli postanowiono chować głowę w piasek, nie ma żadnych szans na poprawę tego stanu rzeczy. Prawdopodobnie więc wiosną będziemy mieli dramat, którego teraz nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Wykształciuchy zaś zawsze sprawiają kłopot besserwisserom. Nic w tym względzie nie ma nowego. I nigdy jeszcze omnipotentni ideolodzy nie mieli racji. Nasi nie są inni. Szkoda, że dowodzi tego też epidemia.


czwartek, 22 października 2020

Zlepperowali

 Za rządów PiS po 2015 spadła liczba szpitali, łóżek szpitalnych i karetek specjalistycznych. Zredukowano potencjał polskiej służby zdrowia. Premier Morawiecki, który próbuje temu teraz w Sejmie zaprzeczyć przekracza granice wszelkiej przyzwoitości. Wstyd taki premier! [Tomasz Siemoniak].

Skutki ukazał Bartosz Arłukowicz przytaczając wykres z portalu Ciekaweliczby.pl:

image

Przeprowadzona przed wystąpieniem Mateusza Morawieckiego dyskusja nad ustawą antcovidową była przeplatana nawoływaniami, kierowanymi do opozycji, aby współpracowała, aby zrezygnowała ze złośliwości, bo chodzi o dobro Polaków. Kiedy więc jej polityków wyzywano od kanalii, zdradzieckich mord czy chamskiej hołoty nie chodziło o dobro Polaków, tylko własne. Znamienna szczerość.

Rzecz zaś ma zasadniczy błąd. Krytyka wypowiedzi a nawet zapisów nie jest złośliwością. Jest wytknięciem błędów. Kiedy samoocena nie wystarcza, aby rzecz przyjąć jako pomoc, u adresata wypowiedzi pojawia się agresja. To jest istota postępowania wyrazicieli dobrej zmiany, zapoczątkowana podziałem Polaków na prawdziwych i farbowanych.

Nic bowiem nie wynika z faktu, że istnieją jakieś tysiące łóżek dla chorych, kiedy nie są ich w stanie znaleźć karetki pogotowia z pacjentami. Tysiące respiratorów w rezerwie niczego nie zmienią, jeżeli nie ma dla nich wykwalifikowanej obsługi. Przemilczanie problemu tym bardziej.

Jeżeli więc najbardziej nawet krzywonogi adwersarz stwierdza, że zdanie funkcjonariusza jest błędne, bo kłóci się albo z faktami, albo pewnikami, ów musi to przyjąć z pokorą. Nawoływanie krytykującego, aby zamilkł lub stwierdzenie, że nie ma racji właśnie z powodu rzeczonych krzywizn, nie ma najmniejszego sensu.

Aliści kiedy się stworzyło obyczaj formułowania własnego zdania w sposób obraźliwy, wedle zasady tu, na tej izbie (sic!) już nigdy żadnego Wersalu nie będzie, nie można się dziwić, że niektórzy oponenci go w części naśladują.

Karma wraca, powiadają buddyści. I mają rację. Przynajmniej w tym.

środa, 21 października 2020

Nowości

 Zgłosili wniosek o przełożenie obrad nad ustawą o zwalczaniu pandemii. Przynajmniej o jedną dobę. Jej projekt był w dobrozmiennych czeluściach przetrzymywany aż do godziny osiemnastej w dniu poprzedzającym obrady. Mimo to od razu odkryto bzdury. Na przykład lekarki, które urodziły dziecko, już następnego dnia po połogu mogłyby być wzywane do chorych nawet poza miejscem dotychczasowego zatrudnienia. Dosyć więc  tego bałaganu, burdelu (sic!) bo nikt procedowanej ustawy nie zdążył przeczytać i przemyśleć. Tak mówi ta tradycyjna opozycja.

– Całe te lockdowny i tak dalej to jest teatr przed społeczeństwem, żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność. Politycy nie mają odwagi mówić społeczeństwu, że nie ma narzędzi do tego, żeby zapobiec wirusowi i cała metoda próbowana przez rząd, czyli dystans, dezynfekcja, maseczka są w stanie być może o 1, 2, 3 albo o kilka procent spowolnić, ale wirus i tak się będzie rozprzestrzeniał – stwierdza Krzysztof Bosak, lider Konfederacji.

Totalna opozycja zwyciężyła, ubolewa marszałek Terlecki. Trudno rządzić w warunkach pandemii, bo przeszkadzają. Tak brzmi konkluzja dobrej zmiany.

Głosowało bowiem 425 posłów, za wnioskiem o przeniesienie głosowania nad inkryminowaną ustawą na dzień następny było 218 z nich, przeciw 207. Żaden z liderów Zjednoczonej Prawicy nie głosował. Podobnie postąpiło blisko trzydziestu parlamentarzystów ZP.

Wedle posła Budy dlatego się dobrozmieńcy nie zmobilizowali, bo uwierzyli w troskę opozycji o zdrowie Polaków. A w ogóle, to przecież totalność chciała wyborów jesienią i dlatego władza przespała lato. Znowu więc konkurenci, czyli wykształciuchy są winne temu, iż dobrej zmianie nie wyszło. Wiedzieli a nie powiedzieli.

Tymczasem sondaże pokazują spadające poparcie dobrej zmiany. Coś się chyba skończyło w świadomości Polaków.

wtorek, 20 października 2020

Półpraca

 - Psze pani, a Kowalski nie nosi maseczki!

- To mu powiedz Kasiu, że następny WF będzie miał na Narodowym… [Wojciech Jabłoński].

Na Stadionie Narodowym, teraz już pisanym bez komercyjnego skrótu przed nazwą, powstanie  szpital polowy. Taki ma być w każdym województwie. Tylko medycy. 

Jeszcze niedawno znana z wyrafinowanego obyczaju posłanka Prawa i Sprawiedliwości pogardliwie doradzała emigrację posiadaczom dyplomów wyższych uczelni. Teraz brakuje lekarzy. Łatwiej przeznaczyć obiekty sportowe na lecznice, może nawet wyegzekwować opłacone przed miesiącami respiratory, niż pozyskać personel do opieki nad chorymi.

W kontekście zaś respiratorów jawi się kolejny problem. Roman Giertych został obciążony zarzutami, bo spółka, której doradzał obracała wielkimi sumami, dysponując małym kapitałem własnym. 

Sprzedawca in spe respiratorów nie jest niepokojony przez służby, o jego doradcach nie mówiąc. Funkcjonuje zaś w mało reprezentacyjnym pomieszczeniu i jego kapitał własny stanowi około jednego procenta długu wobec państwa. To zadłużenie jest w dodatku większe niż sumy, które w niesłusznej spółce stanowiły przysporzenie, uznane jednakowoż za zubożenie.

Tymczasem dzisiaj zostanie zaprezentowana Sejmowi do przegłosowania kolejna tarcza, która wedle wyrazicieli dobrej zmiany załatwi problemy z covidem, respiratorami i może jakimiś abolicjami. Ciekawe czy zostanie tam zdefiniowane pojęcie autokwarantanny, na którą udał się Prezes? Chodziło o podkreślenie, że nie może mu nikt niczego nakazać? Przecież nie zamknął się w samochodzie.

Do ostatniej zaś chwili nie wiadomo, co to za dziwo ta nowa ustawa. Aliści teraz opozycja będzie miała okazję, aby się nad nią pochylić. Szczególnie nad ranem, przy ostatecznym głosowaniu.

O tej porze może jej nawet bić czołem. Bo wszystko ma sprzyjać hołdowaniu tworom dobrej zmiany.


poniedziałek, 19 października 2020

Bogactwo

 Sąd się nie zgodził na areszt dla osób zatrzymanych wraz z Romanem Giertychem. Uznał, że przypisywane im delikty nie zostały uprawdopodobnione. Mecenas Wende nazwał je kuriozalnymi. Cała więc akcja na nic.

– Pomylono przychód ze stratą. Przyniosłem Polnordowi trzy razy bardzo dużo pieniędzy, możliwości zarobienia. A prokurator nie odczytał tego właściwie i pomyślał, że może coś uszczupliłem. Teraz się okazało, że sąd zrozumiał, no i w związku z tym jestem wolny do dalszych zajęć – powiedział Ryszard Krauze, opuszczając gmach sądu.

Jeżeli to prawda, to należy przestać się dziwić, że służba zdrowia nie ma żadnego systemu informatycznego, który by informował dyspozytorów karetek pogotowia ratunkowego o wolnych miejscach w szpitalach. Drogie i paliwożerne wozy krążą w wyniku tego godzinami, mnożąc koszta ochrony zdrowia i pogarszając spalinami powietrze. O przeżyciach nieszczęsnych pasażerów nie ma już co mówić. O ich szansach na przeżycie również.

Chociaż jest w tym jakaś logika. Wszak nie po to wszczęto wojnę z wykształciuchami, aby korzystać z ich wiedzy.

niedziela, 18 października 2020

Przesilenie

 Roman Giertych ma rekordową kaucję do wpłacenia, dozór policyjny, zawieszono mu możliwość wykonywania zawodu. Teraz może władza będzie miała spokój, bo niczego złego na nią w sądzie nie powie. A mówiono, że podczas rozprawy aresztowej swego klienta mógł. Ale obrońcy pana Romana? Na razie twierdzą, że wymienione środki zapobiegawcze są bezprawne.

Rzecz w zakresie merytorycznym skomentowała Dominika Wielowieyska pisząc, że W mocarstwowych planach miała być wielka elektrownia węglowa w historii - nowy blok Elektrowni Ostrołęka. Ale nie będzie. Miliard poszedł w błoto. Ktoś odpowiedział za działanie na szkodę spółek skarbu państwa? Po SKOK-ach to kolejny dowód na wybiórczą wrażliwość prokuratury.

Przesłuchano zatrzymanego adwokata i przedstawiono mu zarzuty. Jak mówi mecenas Dubois, był wtedy półprzytomny. Jako taki nie mógł stwierdzić czy się przyznaje. W związku z tym nie może mieć statusu osoby podejrzanej.

Z opinii lekarzy wynika, że Roman Giertych był zdolny do przeprowadzonych czynności procesowych. Oni go jednak wedle opozycji badali metodą zdalną, nawet nie hybrydową. Potem, po tradycyjnych badaniach, zmienili opinię. Nie wolno go przewozić. Nie może być pozbawiony wolności. Dlatego zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze. Sąd zaś i tak odrzucił wnioski prokuratury o areszt dla innych osób, zatrzymanych w tej sprawie. 

Jakby równolegle w Wiadomo.co pojawił się felieton Cezarego Michalskiego. Autor przypomina tam, że bogactwo narodów wynika ze zmniejszenia populacji osób pobierających zasiłki na korzyść liczby tych, którzy zarabiają na siebie. Dobra zmiana czyni dokładnie odwrotnie. W rezultacie pojawia się u nas ten sam mechanizm, który zniszczył Rosję i Wenezuelę.

W obu tych krajach zaczęto jednak od niszczenia elit. Zaraz po tym regres nastąpił niezwykle szybko. I to pomimo ogromnych bogactw naturalnych, pozostających w posiadaniu wymienionych państw, opanowanych przez populistów.

U nas elity również odsądzono od czci i wiary. Demokrację przeprowadzono w karykaturę, współzawodnictwo przeobrażając w wojnę kulturową. Kolejną jej ofiarą staje się Roman Giertych. Szczęśliwie sądy są niezawisłe. Nie jest więc tak groźnie, jak w modelowych państwach rozszalałego populizmu.

W odróżnieniu jednak od Rosji i Wenezueli nie mamy udostępnionych już surowców, które by mogły opłacić fanaberie populistów. Nawet nasz węgiel jest droższy od zagranicznego. Nasza więc degrengolada może nastąpić znacznie szybciej.

Na razie dobra zmiana sprawiła wrażenie, że odzyskała inicjatywę. Na pewno jednak adwokatom nie da się zamknąć ust. Nie ma też już podobno Prezesa. Opozycja zaczyna się zbierać. Wspólna Polska Trzaskowskiego buduje nadzieję. Ciekawe więc, czyżby nasz populizm zdradzał cechy czegoś na kształt syndromu gasnącej świecy?

sobota, 17 października 2020

Praktykowanie

 Z całej siły wciskają hamulec liczby zachorowań i zalecają spożywać jabłka. Tak zwalczają covid. I wedle jednego ze swoich marszałków mają sukcesy. Bo miejsca w szpitalach są, ale trudno do nich dotrzeć. Mają bowiem kłopoty. Nie, nie z korkami, z koordynacją.

Pewnie dlatego, że są skupieni na redagowaniu sążnistych SMS-ów z jakimiś zawiłymi zapewnieniami o szczególnej ochronie osób szczególnie zagrożonych, co to je rozesłali do abonentów sieci telefonów komórkowych. Przedtem zaś mieli rekonstrukcję, restrukturyzację, czy inne akcje, ważniejsze.

Krzywa zaś zachorowań nie spłaszcza się, jak obiecywali, a wznosi. Coraz bardziej. Nie tylko więc nie wskazuje kresu, ale i zaczyna celować w nieskończoność. Wyznacza też podobno nazwiska polityków, zagrożonych zatrzymaniem w miarę wzrostu liczby chorych. Przekazują je sobie szyderczo internauci. Na końcu listy stoi Donald Tusk.

Na razie atoli nie było zapowiadanego na piątek posiedzenia Sejmu w sprawie postępowania władz w warunkach epidemii. – Jest prezydium – powiedział wyniośle marszałek dziennikarzowi, pytającemu o rzeczone obrady. Nie przerywał przy tym pełnego dostojeństwa kroku, którym przemierzał korytarz.

Rzecz była znana już w czasie komuny. Wtedy to w następstwie suszy, stale zresztą trapiącej PGR-y i związanego z tym niedostatku zbiorów, zbierała się egzekutywa. Z ówczesnych relacji prasowych można wnosić, że tam się też udawano krokiem właściwym dla osób nawiedzonych. Tymczasem zaś obecna Sejmowa Komisja Ustawodawcza zajmowała się aborcją.

Sprawdza się stara prawda, że pustka jest w polityce najtrudniejsza do udźwignięcia. Dlatego pewnie nie działa covidowy hamulec. Wszak wedle fizyki bezwładność rośnie z masą.

Aliści już mieszkaniec przedwojennej, kurnej chaty wiedział, że fizyk to oczajdusza. Każdy bowiem jarmarczny magik się wtedy przedstawiał jako dyplomowany praktyk rzeczonej nauki.

To kto by się przejmował prawidłami fizyki?

piątek, 16 października 2020

Równanie

 CBA zatrzymało Romana Giertycha. Przed gmachem sądu, po rozprawie, w której uczestniczył jako obrońca. W samochodzie nałożono mu kajdanki. Potem przeszukano dom i kancelarię. W wyniku stresu adwokat zasłabł i nieprzytomny trafił do szpitala.

Powodem zatrzymania ma być sprawa sprzed lat. Nastąpiło ono w przeddzień posiedzenia aresztowego sądu w sprawie klienta mecenasa Giertycha. Wedle przedstawiciela warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej można było zwyczajnie wezwać adwokata do przybycia. Zdaniem Michała Kamińskiego rzecz jest demonstracją siły, charakterystyczną dla słabnących reżimów.

Lekarze od dziś mogą być przymusowo przenoszeni z lecznic, w których pracują do tych szpitali, w których zdaniem wojewodów są potrzebni do zwalczania epidemii. Odmowa zadośćuczynienia takiej decyzji może się wiązać z grzywną nawet  trzydziestu tysięcy złotych. W kontekście z tym doniesieniem jasne się staje, że wypowiedź Jacka Sasina o słabym zaangażowaniu części medyków w zwalczanie koronawirusa miała przygotować grunt pod obiektywną represję.

Wykształciuchy więc mają się z pyszna. Dobra zmiana oczywiście tego nie przyzna, ale już Freud zauważył, że wypierany ze świadomości lęk manifestuje się neurotycznymi reakcjami.

Trudno. Tak w świecie przeciętniaków jest karana ponadprzeciętność.

czwartek, 15 października 2020

Separatyzm

 – Będziemy bronić naszej tożsamości, naszej wolności, suwerenności za wszelką cenę. Nie damy się terroryzować pieniędzmi. Nasza odpowiedź na te działania będzie jasna: nie – stwierdził Jarosław Kaczyński, zapowiadając weto dla unijnego budżetu, zatem również rezygnację z naszego w nim udziału.

- Żeby wszystkim uzmysłowić, o co chodzi w sporze z Unią, posłużę się przykładem PRL. Otóż z punktu widzenia komunistycznego wzorca, czyli Związku Sowieckiego istnienie indywidualnych gospodarstw rolnych to było horrendum, a jednak w PRL one istniały. Działanie Kościoła katolickiego też było nieakceptowalne, mimo to w Polsce Ludowej Kościół działał, choć oczywiście był szykanowany, prześladowany, brutalnie gnębiony. Czyli nawet w warunkach komunizmu pewne sfery ludzkiej wolności, możliwość wyboru, były do obronienia. Polska oczywiście była całkowicie podporządkowana Moskwie, ale pewna oddzielność jednak została zachowana - tak rzecz uzasadniał prezes PiS-u.

Tyle tylko, że układy, które mieliśmy z Sowietami zapewniały wszystkie swobody, a przyznano nam jedynie wymienione przez Prezesa. W Traktacie Unijnym zaś również mamy zagwarantowane wolności, ale nie reglamentują ich Moskale ani Bruksela, a dobra zmiana. Jest tam też zawarowana niezależność wielu instytucji, mediów i sądów. To przecież nie nasza tożsamość doprowadziła do prób łamania niezawisłości sędziów.

Przywoływanie więc faktu, że w przeciwieństwie do Unii nawet komuniści dawali nam pewne swobody, nie ma wielkiego sensu. Wszak posiadanie gospodarstw rolnych i wolność wyznania przynależą do praw człowieka. Właśnie naruszanie ich w Polsce jest powodem projektów wstrzymania nam unijnej pomocy. Parlament Europejski i Komisja Europejska bowiem chcą do czasu naprawy wskazanych elementów praworządności w państwach UE wstrzymać wypłaty przyznanych im pieniędzy.

Pieniądze unijne pochodzą z podatków. Nie należą więc do PiS-u ogólnie, do Prezesa w szczególności. Odrzucanie ich nie leży w interesie Polski. Nie może więc na tym zależeć rządowi, podobnie jak na rezygnowaniu z praw i wolności. W ogóle jedno i drugie nie mieści się w polskiej racji stanu. 

Szczególnie zaś sprzeczne z sobą jest twierdzenie, że domagając się jej zachowania Unia podważa naszą wolność. Wynikałoby też z wypowiedzi Prezesa, że nasza tożsamość zasadza się na niedotrzymywaniu międzynarodowych zobowiązań. I prawa do tego chcemy bronić za wszelką cenę. 

Na pewno publiczne wypowiadanie wewnętrznie sprzecznych gróźb nie buduje dobrego wizerunku naszego rządu. 

środa, 14 października 2020

Zwolennicy

 Rolnicy się wypierają dobrej zmiany, bo chcą zabijać zwierzęta wedle neolitycznego nakazu. Tak chce klient, a to nasz pan. Władza zaś im tego chce zakazać, mimo że nie lubi tych akurat religii, które chcą okrutnego zarzynania zwierząt na mięso.

Gdyby więc dobra zmiana organizowała wcześniej akcje uświadamiania, miałaby może jakiś posłuch. Ponieważ jednak znienacka godzi w suwerena, ostoję polskiej tradycji, polskiej racji stanu jak powiada były działacz Samoobrony, jest przez demonstrantów wyzywana od… komunistów. I obrzucana kurwikami.

Wicepremier wsławiony błyskotliwą organizacją kopertowych wyborów, zabezpieczoną bowiem iście dobrozmienną dupokrytką (ja nie kazałem) utrzymuje, że władza znakomicie przygotowała kraj do odparcia pandemii. Tylko ci medycy. Nie przykładają się jak należy. Trzeba więc uznać, że dlatego chorzy, zarażeni covidem zaczynają umierać w kolejkach do pustych jakoby szpitali, bo lekarze w nich oddają się rozkoszom próżniactwa. A władza jest bez zarzutu.

Minister Schreiber zaś, komentując śmierć młodych nauczycieli, zakażonych koronawirusem stwierdził, że przecież umierają oni także w wypadkach samochodowych. Wynika z tego, że władze nie widzą powodu do działania w wyniku dramatycznych skutków narzuconej szkołom organizacji pracy.

Nie ma w najbliższym czasie wyborów, zwolennicy więc mogą zapomnieć o stanie wzmożenia. Trzeba zatem było wypuścić szczura na scenę, aby pogoń za nim dała substytut zmagań ideologicznych. No i stworzyła dywersję w szeregach przeciwników. Jakże bowiem krytykować rząd, który się zatroszczył o los braci mniejszych. Trzeba go wspierać bo pandemia postępuje.

W środowiskach dotkniętych patologią świadomości daje to szansę na zwarcie szyków. Żelazny elektorat oglądając swoich idoli w opresji również ma poczucie zagrożenia. W takiej sytuacji tym bardziej będzie skłonny beneficjantom swego poparcia wybaczyć indolencję.

Tylko że wiarygodność wyrazicieli dobrej zmiany została tymczasem sprowadzona do minimum. I to nie za sprawą wykształciuchów, ale wskutek bzdur, serwowanych ogółowi od lat.

Były nawet zabawne, dopóki nie zaszła konieczność profesjonalnej reakcji na wyzwania. A o to trudno, skoro się fachowców wyrzuciło na bruk. Karma więc wraca także w ten sposób. Odkrywców zresztą tej prawdy prawdziwy Polak również nie ceni.

Nic więc nowego się nie dzieje.

wtorek, 13 października 2020

Elytnicy

 Jedni mówią “maseczki”, drudzy “naryjce”. Pewnie w zależności od tego, jak oceniają własną facjatę. Aliści oczywisty jest fakt, że w obliczu niebezpieczeństwa ludzie różnie reagują. Tyle tylko, że u nas nie ma autorytetów, które by mogły ogół przekonać do obiektywnej prawdy.

Nie tworzy ich nauka, bo to wykształciuchy, inteligencja, uczestnicy międzynarodowego spisku, starającego się zniszczyć naród polski. Nie buduje ich Kościół, bo wskutek działania ortodoksów, także w opozycji do własnego papieża głosi dawno zdewaluowane prawdy. W żadnym wypadku nie kreują ich media, bo te są albo opanowane przez propagandystów, albo o to pomawiane.

Jest gorzej. Dobra zmiana zdobyła większość wskutek odebrania elitom prawa do formułowania ocen. Wszystko w myśl fornalskiego przekonania, że inteligenci są w istocie pasożytami, bez pracy pozyskującymi środki do życia i dlatego tworzą sztuczne problemy. To kontynuacja twierdzeń komuny, z czasów kiedy kopaczy rowów wynagradzano znacznie lepiej od organizatorów ich pracy.

Dopóki się można było z elektoratem dzielić zasobami, pozostałymi po poprzednikach, wszystko szło jako tako. W obliczu jednak epidemii zaczynają się schody. Wprawdzie najpierw można było sobie jeszcze bardziej porządzić, ale potem…

Ostatnio zaś suweren może stanąć w obliczu konieczności ustawiania się w kolejkach przed coraz bardziej pełnymi szpitalami, bez specjalnych szans na zatrudnienie jakiegoś specjalisty plus. Nawet durne testy są w niedoborze. Co dopiero szczepionki, czy osławione łóżka.

To przynajmniej niech Polacy osłaniają nos i usta, ale kto im to wytłumaczy?

poniedziałek, 12 października 2020

Kompetencje

 –“Podkomisja ds. Tu 154 nie miała możliwości zapoznania się z wszystkimi wynikami badań prowadzonych przez prokuraturę”. A.Macierewicz i nowy spisek - teraz badanie katastrofy utrudniają mu ludzie Z.Ziobry w prokuraturze,którzy blokują dostęp do wyników badań  pisze na Twitterze Krzysztof Brejza, dołączając fotokopie stosownych dokumentów. Taką bowiem dostał odpowiedź na interpelację w sprawie wyników i kosztów badań próbek, pobranych w Smoleńsku z wraku prezydenckiego Tu-154, przeprowadzonych w zagranicznych laboratoriach.

Tymczasem wyrasta nowy spisek, covidowy, który zagraża Polsce niczym zamach smoleński albo jeszcze bardziej. I tu niezawodny tropiciel spisków znowu jest na czele. –To nie przypadek – powiada.

I staje w ten sposób w jednej linii z konfederatami. I TVP. Oni również zwracają uwagę, że antycovidowa histeria odwraca uwagę od innych schorzeń. Te zaś naprawdę wykończą Polaków, poubieranych wedle narodowców w niepotrzebne, a zdaniem dobrozmieńców wystarczające maseczki.

Bo innych pomysłów na epidemię władza już nie ma. Dlatego zaprasza opozycję, aby ta wykonała pracę, za którą sama weźmie polityczną zapłatę. Dobra bowiem zmiana jest formacją czynu. Jej kierownictwo nie myśli tygodniami, nie rozważa. W ciągu jednej nocy obwieszcza narodowi preześną decyzję i wprowadza ją w życie, zanim się samo obejrzy.

W związku z tym nie ma wprawdzie respiratorów, ale są już sowicie opłacone. Dwa razy drożej niż Amerykanie chcieli za lepsze. Bez również mitręgi uchwalono najlepsze w świecie tarcze. I dzięki temu gospodarka ma się dobrze i w ogóle byczo jest. Tylko ta liczba zakażonych jakoś dziwnie rośnie. Wykształciuchy straszą, że może przekroczyć próg, poza którym nie będzie już odwrotu.

No i rozbieżności. Narodowcy utrzymują, że nie ma żadnego groźnego covidu i nie potrzeba środków zaradczych. Antoni Macierewicz potwierdza, że nie ma, ale dodaje, że podjęto doskonałe środki zaradcze. To jakieś fatum. Jak z wspomnianym badaniem próbek pobranych z samolotu. Przeanalizowano, ale wyniki badań są tajne. Przed Antonim Macierewiczem!!! Podobnie jak umowę koalicyjną niby podpisano, ale nikt nie wie gdzie jest. 

Rzecz się bowiem sprawdzi w działaniu. Bo w ogóle to wszyscy nam zazdroszczą takiej władzy, jaką sobie wybraliśmy. Wszak test oposa przechodzi bez pudła, nie jak ci ...Europejczycy.

No i ta opozycja to przecież sort taki niezbyt… właśnie.

niedziela, 11 października 2020

Grom

 Fenomen trwającego długo poparcia dla dobrej zmiany i Kaczyńskiego był oczywisty. Skoro ciemnemu ludowi wyjaśniono, że wprawdzie PiS to nie radość, ale odsunie od władzy inteligentów, którzy zaprowadzają gender, pedofilię, eutanazję i w ogóle Europę, to kupił taką argumentację. Tym bardziej, że konkurenci kaczystów mieli być złodziejami, nepotami i łapownikami. A wystarczyło nie kraść i już było 500+.

Wszystko funkcjonowało do czasu, kiedy jeszcze były możliwości zaspokojenia aspiracji lumpiarstwa. Teraz jednak eldorado się kończy. W dodatku koniunkturę do cna niszczy pandemia, zapasów już nie ma, rusza inflacja, same kłopoty.

Nasilono wprawdzie rozprawę z LGBT+. Ostatnio nawet stwierdzono, jakoby ów plus oznaczał zoofilię. Ale i to blednie wobec doniesień o postępach koronawirusa. Tego samego, którego wedle Mateusza Morawieckiego już się nie powinniśmy bać. Okazało się że liczba zakażonych nadmiernie przyrasta i ostatnio sam premier wyznaczył taki jego trend, który pod koniec roku rozwinie się do rozmiarów, doświadczanych teraz przez Indie.

Do suwerena bowiem również dotarła świadomość, że covid 19 to nie przelewki. Razem z narastającą inflacją i informacjami o powiększaniu podatków. I na nic się już nie zdają jakieś stwierdzenia o wydumanym jakoby i spiskowym charakterze pandemii. Tutaj również jest opór. Pojawiło się oto wezwanie do buntu przeciwko obowiązkowi zasłaniania ust i nosa, sformułowane przez Wojciecha Cejrowskiego.

– Epidemia jest poza kontrolą, budżet państwa jest poza kontrolą, poza kontrolą są górnicy, mieszkańcy wsi, antyszczepionkowcy, zwolennicy teorii spiskowych i parę innych grup społecznych, których Kaczyński powinien się bać, bo to oni w 2015 roku dali mu władzę, a później przez pięć lat pozwolili mu tę władzę utrzymać – pisze o tym Cezary Michalski. Teraz wszyscy oni widzą, że zostali oszukani.

Pandemia bowiem odsłoniła też moralną marność jedynie słusznej ekipy. Jej organizacyjna niemożność od dawna była oczywista. Na domiar złego skrzecząca rzeczywistość raptownie zdementowała tromtatrackie przechwałki. Komizm więc dobrej zmiany stał się nagle jasny także dla jej zwolenników.

Na ulice więc wyszli antymaseczkowcy i protestują przeciw próbie zniewolenia Polaków pod pozorem zarazy. Antoni Macierewicz twierdzi, że pandemia nie jest przypadkiem i godzi w Polskę. Chyba niebawem powoła komisję i pewnie już gotuje parówki dla eksperymentów śledczych. Pogrobowcy zaś Samoobrony znowu blokują drogi i rozwożą obornik po ministerialnych gabinetach. Te zaś w wyniku rekonstrukcji rządu są gorączkowo multiplikowane, jakby w nadziei, że pobudzonym roszczeniowcom braknie jednak łajna.

Dobrozmieńcy zaś najlepiej powinni wiedzieć, że zasoby nieczystości są nieprzebrane. Tylko że prawdę trzymają od siebie możliwie daleko. Wszak gdyby nie to, nie byliby sobą.

sobota, 10 października 2020

Równiachy

Poseł PiS-u i profesor prawa, kandydat na ministra odwiedził wbrew obowiązującemu zakazowi pacjentkę szpitala, swoją 88-letnią babcię. Rzecz się odbyła za zgodą kierownika oddziału, na którym leżała chora. W tej części lecznicy odnotowano potem zakażenie większości chorych i personelu covidem 19. U posła również stwierdzono wirusa. Nie da się podobno ustalić, kto go komu przekazał.

Teraz opozycja grzmi. Aliści prawnik, profesor wie najlepiej, czy lekarz jest ważniejszy od prawodawcy. Jeżeli doktor mógł uchylić państwowy zakaz, trudno posłowi cokolwiek zarzucać. Jeżeli nie, rację mają chyba ci, którzy politykowi wytykają ignorowanie ochronnych przedsięwzięć.

Jak więc pisze Katarzyna Lubnauer, odwiedziny posła PiS w szpitalu były czymś w rodzaju wizyty Prezesa na cmentarzu, wiosną. Zaowocowała ona wtedy piosenką Twój ból jest lepszy niż mój.

Znowu się okazuje, że dobra zmiana funkcjonuje na zasadzie, że co wolno wojewodzie, to nie tobie… kolońskiej wodzie [parafraza Martyny Zychowicz].

Tymczasem naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego szacują, że do końca roku będziemy mieli dziennie 200 tysięcy osób zakażonych koronawirusem. To i tak mniej, niż by wynikało z prognoz premiera. Dobra zmiana przyzwyczaiła nas do tego, że sprawdzają się najbardziej nieprawdopodobne z najczarniejszych scenariuszów. Dotąd dotyczyło to głównie wizerunku. A teraz? – Obiecali Polskę w ruinie i dotrzymali słowa – napisał w tym kontekście Tomasz Lis.

W ogóle zaś rzecz zdaje się potwierdzać starą prawdę, że najbardziej obywateli poniżają głosiciele ich równości. I najbardziej są dla nich groźni.

Ciekawe, czy przekonamy się teraz o tym na własnej skórze?

piątek, 9 października 2020

Eskalacja

 – Jedynym sposobem obniżenia liczby zakażeń jest zmniejszenie liczby testów [M. Migalski].

Wczoraj nastąpił gwałtowny wzrost liczby osób zakażonych koronawirusem. Wbrew zapewnieniom, że trend się wypłaszczy. Jakoś zaraza nie chce słuchać naszych władców.

Może to dlatego, że swego prezesa uczynili jedynie wicepremierem, zrównując go tytularnie z szefami znacznie mniejszych ugrupowań koalicyjnych. A przedtem przecież wyraziciele PiS-u naśmiewali się z ich liczebnej słabości.

Jeżeli padły zapewnienia o tym, że osiągamy kres przyrostu liczby zakażeń, to były chyba oparte na uzasadnionym przekonaniu, że owa liczba wie, co ma zrobić. Kiedy jednak tego nie posłuchała, jest oczywiste, że zaszły okoliczności, których nie wzięto pod uwagę.

Spostponowanie zatem Prezesa musiało się również odbić na oporze materii, która wcześniej nie sprawiała kłopotów, jak to wynika z przechwałek polityków. Wszak zagranica miała nam zazdrościć sposobów walki z pandemią.

Politycy mogli się bez przeszkód zajmować rekonstrukcją. To dużo bardziej atrakcyjne od epidemii. A jak się jeszcze ujawniło zagrożenie ideologią LGBT z jednej strony i poparcie sił wyższych, w wyniku zawierzenia im państwa z drugiej, powstała pewność, że mieli rację.

A tu się jawi podejrzenie, że mamy do czynienia ze zjawiskiem zupełnie nie metafizycznym, a rzewnie oczywistym. Powtórzył się syndrom mechanicznego Turka. Wszyscy myśleli, że to cud techniki, a to był szachista za kulisami automatu, manipulacja.

W takiej sytuacji oczywista jest przytoczona na wstępie rada Marka Migalskiego. Aliści skoro dobre rzeczy ostatnich lat są mistyfikacją, nie ma powodu, żeby nie dotyczyło to i przewidywań zmniejszania się liczby zakażonych Polaków.

Oficjalne zaś doniesienia tym razem potwierdzają alarmujące fakty. Szczególnie kolejki karetek pogotowia przed SOR-ami. I niestety, nie ma tu żadnych powodów do śmiechu. Należy tylko mieć nadzieję, że coraz bardziej otwarte kwestionowanie przez dobrozmieńców sensu naszego pozostawania w Unii ma podobne podstawy, jak ich poprzednie przechwałki.

Zaczynamy niestety płacić za sprowokowanie stanu pozornej błogości. A miało być tak pięknie.

czwartek, 8 października 2020

Awans

Prezes bez pożegnania opuścił zgromadzenie, na którym prezydent go awansował na wicepremiera. Nie czekał na gratulacje. Przecież chyba nie bierze poważnie stwierdzenia profesora Sadurskiego, że wchodząc na tak prominentną funkcję do rządu, Kaczyński supła sobie węzeł Trybunału Stanu na szyję.

Chociaż w całym przedsięwzięciu tkwi jakaś tajemnica. W miejsce bowiem likwidowanych ministerstw powstają urzędy centralne. W rezultacie liczba stanowisk nie tylko w wyniku rekonstrukcji nie zmalała, ale i wzrosła. Mówi się, że w URM-ie pomieszczenia sprzątaczek na szczotki są na gwałt przerabiane na gabinety. Jeżeli ma nawet powstać stanowisko ministra od światopoglądu, to nic dziwnego.

Tutaj zresztą też zaczyna się kłopot. Światopogląd bowiem poznaje się po zachowaniu a wynika z osobistych przekonań każdego z nas. Józef Bocheński za najlepszą definicję tego pojęcia uważa uświadomienie sobie sumy własnych doświadczeń. Przyjęcie światopoglądu jest aktem wiary. Budowanie go trwa.

Zacznie więc chyba urzeczywistniać się wizja George’a Orwella. On atoli, jak przypomniała Xiężna, nie przyznaje, że napisał Rok 1984 jako instrukcję. Uznawał tę książkę za ostrzeżenie.

Można zatem przypuszczać, że powstanie coś na kształt ministerstwa prawdy. Złośliwi mogą twierdzić, że wspomniany autor opisał też w “Folwarku zwierzęcym” światopogląd, wymagany od realizatorów rzeczonego pomysłu utworzenia ministerstwa od tak ulotnych spraw.

Tylko że już nie bardzo będzie wiadomo, kto w ogóle dostarcza pomysłów. Wszak teraz trudno będzie cokolwiek przypisywać prezesowi, który się stał tylko wicepremierem.

Nic więc dziwnego, że nie oczekiwał gratulacji.

środa, 7 października 2020

Odpłata

 Panowie Kaczyński, Sasin i Ziobro są najgorzej ocenianymi członkami nowego gabinetu. Najlepsze oceny zebrał Mateusz Morawiecki i… Mariusz Błaszczak. Tak wynika z sondażu, przeprowadzonego przez IBRIS dla Rzeczpospolitej. Wszyscy oni przewodzą biało-czerwonej drużynie, nie ma więc pozornie powodów do takiego zróżnicowania. A jednak je znaleziono. I to wśród zwolenników dobrej zmiany. Jej przeciwnicy przecież wszystkich wymienionych polityków traktują jednako. Źle.

Rząd może dowolnie kształtować swoją strategię, jeśli tylko ma społeczne poparcie. To stara zasada, ograniczona jedynie normami prawnymi. Wiemy, że dobra zmiana je przekracza, ale i tak miała wymaganą większość. Okazuje się jednak, że teraz niezupełnie. Protagoniści biało-czerwonej drużyny są dla niej obciążeniem. Nie da się tego lekceważyć twierdząc, że w ocenie musieli uczestniczyć respondenci, którzy przez wyrazicieli władzy wprost byli nazywani ciemnym ludem.

Można przytaczać dowody na zaślepienie wyborców dobrej zmiany. Chociażby niewrażliwość na paski z TVP, informujące o treściach audycji. Na przykład, że mówi właśnie Małgorzata Skłobucka, z Kłobucka właśnie albo Hanna Zlublina, z Lublina, no bo skąd? Oglądalność TVP spadła do poziomu w normalnych warunkach skutkującego bankructwem. Wielu więc odpadło z rzeczonej większości. Wyraźnie widać, że trud propagandysty jest u nas równy mozołowi górnika. Wszak kopalnie też plajtują.

Kiedy się jeszcze funduje mediom jakieś antyszczepionkowe prawdy, pierwszomajowe demonstracje zastępuje pielgrzymkami notabli, czyli próbuje odwrócić cywilizacyjne tendencje, mamy pełnię obrazu, który jest prezentowany światu. I powody trudności, jakie niebawem nas zaczną gnębić w zglobalizowanej współczesności. Przecież w takich warunkach świat musi nas odsunąć na margines.

Trudno więc się dziwić, że dobra zmiana też oczekuje ...zmiany. A że jej preferencje na razie odpowiadają wymienionym w porzekadle o siekierce i kijku, to słabe wielce pocieszenie.

Erozja bowiem poparcia zawsze się kończy wyborczą przegraną.

wtorek, 6 października 2020

Zapowietrzenie

 Współpracownicy Zbigniewa Ziobry z ministerstwa o poprzedniej obsadzie nie chcą podlegać Mateuszowi Morawieckiemu. Po długich awanturach udało się wreszcie Michała Wójcika wepchnąć do gabinetu premiera. Można by więc pomyśleć, że teraz lojalność dla pryncypała jest ważniejsza od obowiązku służby państwu.

Rzecz się jednak jawi jakby inaczej w postępowaniu Jacka Sasina. Okazuje się oto, że wbrew twardym zaleceniom premiera nie podpisał on z Pocztą Polską umowy na przygotowanie kopertowych wyborów. Tyle że jego powściągliwość wychodzi na jaw dopiero, kiedy walczące ze sobą frakcje zaczynają wyciągać wstydliwe przypadłości konkurentów.

Lojalność polega też na powstrzymaniu się od ujawniania nietrafnych decyzji obdarzonej nią osoby. Wtedy jednak gorliwy stronnik staje w sprzeczności z obowiązkiem działania na korzyść instytucji, którą na przykład kieruje persona, oczekująca solidarności od potencjalnego demaskatora błędu.

W ogóle lojalność może dotyczyć tylko osób. Firmy, instytucje czy strategie nie wchodzą w grę, bo stracą walor samonaprawialności. Dlatego wolność słowa jest tak cenna. Kiedy bowiem ktoś ukrywa błędy pryncypała, działa także na jego niekorzyść, osłabiając zarówno czujność przełożonego jak i wspólną organizację.

Najwyraźniej widać, że lojalność wobec przełożonych ma w biało-czerwonej drużynie pierwszeństwo przed zapewnieniem jej pomyślności. Przypadek ministra, który dużo za późno wypowiada dyskrecję, ilustruje też słabnącą pozycję frakcji premiera.

Nic więc dziwnego, że ponad 60% respondentów ankiety IBRIS dla Rzeczpospolitej nie wierzy w koniec konfliktu Prezesa z Ziobrą. Wątpliwości elektoratu miała usunąć rekonstrukcja rządu. Nic z tego.

Pompatyczne celebrowanie uroczystych okazji niczego tu nie zmienia. Nawet przeszkadza. Nie tylko nie jest okazją do prezentowania jedności, ale w warunkach epidemii tworzy zagrożenie fizyczne. Pewnie też dlatego nie zaprzysiężono wczoraj nowego rządu.

Zawsze kiepsko się prezentuje formacja, której organizatorzy wymagają dla siebie lojalności od funkcjonariuszy. W dodatku bezskutecznie. Trudno więc o lepszy dowód na kruchość dobrej zmiany.

Strach bowiem przed ujawnieniem słabości nie jest najmniejszą słabością silnych.

poniedziałek, 5 października 2020

Sekrety

 Mamy tajną umowę koalicji rządzącej w sprawie... rządzenia. Nie wiemy czym się będą zajmować nowi członkowie gabinetu. Jak wynika z jego słów, nie wie tego również minister, który zasiądzie w gabinecie premiera. Nie wiadomo też dlaczego resort oświaty i szkolnictwa wyższego obejmie spec raczej od wojny ideologicznej. Również po sławnym liście ambasadorów w sprawie dyskryminacji osób LGBT cicho w przedmiocie rozmowy z panią Mosbacher.

Tajemnica ma chronić interes tego, kogo dotyczy. Ponieważ działalność partii politycznych odnosi się do wszystkich obywateli, należy rozumieć, że PiS w moim interesie utajnił swoją umowę z koalicjantami. Także więc dla mnie milczy bardzo przedtem elokwentny wiceminister, pytany o zadania, jakie przed nim staną w zrekonstruowanym rządzie. Ba, ciekawski dziennikarz wypada tu jako ktoś działający na moją szkodę. To jednak absurd. Zatem nie jest prawdziwe przypuszczenie, że dobra zmiana chce tajemnicami chronić obywateli.

Trudno się zatem nie zgodzić z Dominiką Wielowieyską, która przypuszcza, że kontrowersyjne poczynania władz mają na celu pokazanie, iż nie mogą dobrze rządzić, bo są ustawicznie atakowane. To by wyjaśniało namaszczone rozważanie liczby bezgłośnych eksplozji w Smoleńsku, utyskiwanie na przemysł nienawiści, zdradzieckie mordy i wreszcie informację o niższym jakoby statusie kobiet, nie mówiąc o grzesznikach ze środowisk LGBT.

Za każdym bowiem razem wywoływało to falę krytyki. Ta zaś by miało usprawiedliwiać nie tylko likwidację niezależności wolnych dawniej instytucji państwa, ale pozbycie się rezerw państwowych w trakcie koniunktury gospodarczej, zadłużenie gospodarki, pobudzenie inflacji i kiepski stan ochrony zdrowia?

Tymczasem papież w swojej ostatniej encyklice stwierdza, że kobiety mają takie same prawa jak mężczyźni i nawołuje do polityki jednoczenia ludzi. Prowokowanie więc ich do awantur jest sprzeczne z nauką Kościoła. Podobnie jak dyskryminowanie mniejszości lub kobiet.

– Nie chcę ale muszę – mówił klasyk. Nie da się jednak nic nowego wymyślić. Nawet w obliczu kryzysu?