Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 30 listopada 2019

Zawody

Prezes NIK-u ma abdykować. Tak ustalił prezes PiS-u. Komunikat Izby stwierdza, że nie ma o tym mowy. Wydano go zaraz po pojawieniu się plotki, jakoby żądaniu Kaczyńskiego miało stać się zadość. Sprawa nabrała cech groteski, jak ostatnio często. Nie tylko z powodu pogłoski.
Ale to już druga sprawa. Pierwsza to fakt, że żądanie dymisji wyrażono na podstawie oskarżeń medialnych. To zaś stoi w sprzeczności z metodą obrony, stosowaną przez dobrą zmianę wobec innych urzędników z jej mianowania, atakowanych przez media.
Wszak politycy, szczególnie nie pełniący państwowych funkcji, nie mają dostępu do materiałów przeznaczonych dla premiera. Pozostali obywatele kraju nie mogą ich poznać, bo na przykład… RODO. Skoro owa instytucja zabrania ujawnienia jawnych list poparcia dla kandydatów na członków KRS, tym bardziej musi chronić, ona lub inna, informacje zastrzeżone dla szefa rządu.
Jeszcze w końcu sierpnia premier, wicepremierzy i koordynator służb specjalnych gratulowali w Sejmie Marianowi Banasiowi wyboru na stanowisko. Jeszcze w czwartek rano prezes NIK-u doświadczał obrony całej partii. A teraz? Wicepremier Sasin powiada, iż “My mówiliśmy od początku, że jeśli pojawią się uzasadnione wątpliwości dotyczące spraw od wielu tygodni naświetlanych przez media, to wtedy będziemy oczekiwać od pana prezesa honorowej decyzji o podaniu się do dymisji”.
Stoi to w sprzeczności chociażby z traktowaniem “spraw naświetlanych przez media” na środowych obradach komisji sejmowej, gdzie uniemożliwiono posłom wysłuchanie odpowiedzi na pytania zadane prezesowi NIK. Wtedy wątpliwości nie było? A był już plan B, którym prezesa NIK-u straszy premier?
Co ma powiedzieć elektorat, słuchający o niezborności opozycji, której posłowie rzekomo negowali fakty. Bo w Krakowie są jakoby mnogie hotele, wynajmujące na godziny pokoje a to turystom, a to petentom, przed ważną wizytą pragnącym się odświeżyć. Wszak mamy kapitalizm, wszystkie usługi są dostępne.
Jak wobec nagłego zwrotu wobec szefa NIK-u lud ma uwierzyć, że anarchistami są sędziowie, skrupulatnie sprawdzający prawomocność ustaleń, będących przedmiotem ich oceny. Przecież zaniechanie takiej właśnie ostrożności doprowadziło dobrą zmianę do zaprzeczania samej sobie.
Bo teraz co? Prezes i jego zastępca nagle nie wierzą w prezentowaną wcześniej oczywistą oczywistość? Dają wiarę medialnym przekazom? Przemysłowi nienawiści? Jak mają żyć fani jedynie słusznej ideologii? No jak?

piątek, 29 listopada 2019

Procedery

Sędziowie, którzy są mianowani dzięki procedurom dobrej zmiany nie będą wyznaczani do składów orzekających w Sądzie Najwyższym. Tak wynika z decyzji prezesa Izby Cywilnej SN.
W Olsztynie odbywają się demonstracje w obronie sędziego, który został zdegradowany, bo zgodnie z ciążącym na nim obowiązkiem próbował zbadać prawidłowość mandatu gremium, orzekającego pierwej w sprawie rozpatrywanej przezeń w drugiej instancji.
Wydaje się, że znowu usłyszymy o KOD-zie, który pod nowym kierownictwem zaczyna się przebijać do mediów. Już mamy zapowiedź kolejnej fazy protestów ulicznych.
W obozie zaś dobrej zmiany rozpoczęło się zmaganie z pancernym prezesem. Jak zauważył Roman Giertych, zasugerowano mu dymisję natychmiast po ustanowieniu wnioskowanych przezeń a wskazanych przez partię zastępców. Teraz więc stanowi tylko "obciążenie wizerunkowe". Aliści poprzednio dostojnik zdymisjonowany w tym trybie i również obciążający wizerunek rychło trafił do aresztu. "Nic dwa razy się nie zdarza", pisała kiedyś Wisława Szymborska.
Trudności albo skonsolidują, albo rozbiją koalicję panów nazywanych w dobrej zmianie dużym i małym Jarkiem. Ciekawy będzie skutek. Większość komentatorów typuje drugi wariant.
A przyczyną jak zawsze jest ten trzeci. W tle. Będzie więc się działo.

czwartek, 28 listopada 2019

Probaliści

— Skorzystałem ze swego uprawnienia — powiada minister Ziobro, indagowany w sprawie degradacji sędziego z Olsztyna, który zażądał ujawnienia list poparcia do KRS. — Rolą sądu jest sprawiedliwie i uczciwie sądzić, a nie bawić się w politykę i podważać status innych sędziów — dodaje. Miał prawo, to i zrobił. Sprawdzanie przecież statusu jest jego podważaniem. Albo?
Prezes Banaś też ma prawo, to i desygnował kandydatów na stanowiska swoich zastępców przed rozwikłaniem własnych problemów. Tu już uzasadnienie jest bardziej rozbudowane. Instytucja zatrudniająca 1600 pracowników musi być odpowiednio zarządzana. Najwyraźniej nie była przedtem, kiedy jej prezes korzystał z urlopu a jedna tylko osoba piastowała stanowisko wiceprezesa.
To inaczej, jak z Markiem Kuchcińskim, Markiem Suskim i Jarosławem Zielińskim. Zdymisjonowano ich, bo wedle anonimowego informatora Wirtualnej Polski “ciążyli partii wizerunkowo”. Przecież to było wiadome wszystkim, którzy z uciechą obserwowali ich autopromocyjne szarże, czasem nawet z użyciem lotnictwa albo przynajmniej lotniska.
Wszystkie te uzasadnienia rzeczy budzących kontrowersje bledną wobec zapewnienia adwokata w procesie o odszkodowanie dla ofiary pedofilii. Przestępstwo było popełniane "co najwyżej przy okazji wykonywania czynności księdza katolickiego, a nie przy wykonywaniu tych czynności". Diecezja zatem w niczym tu nie jest winna.
Prawo małych liczb powiada, że jak już się zdarzy coś nieprawdopodobnego, to najprawdopodobniej kilkakrotnie. I jak tu nie wierzyć statystyce? Chyba że to co słychać stało się tymczasem normą i na tym właśnie polega dobra zmiana.

środa, 27 listopada 2019

Zdumienia

Sędzia drugiej instancji uznał za zasadne niedawno wyrażone wątpliwości Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpatrując odwołanie od zaskarżonego wyroku. Zdecydował więc sprawdzić kompetencje składu orzekającego przedtem w rozpoznawanej właśnie sprawie. Został natychmiast przesunięty do sądu rejonowego. Zażądał bowiem przekazania mu list poparcia dla członków Krajowej Rady Sądownictwa, która mianowała autorów podważanego orzeczenia.
Więcej, wiceminister sprawiedliwości wyjaśnił, że zdegradowany sędzia wszedł na drogę do anarchii. Wynika z tego, że nie jest nią odmowa wykonania prawomocnego wyroku NSA, właśnie w sprawie obowiązku bezwarunkowego ujawnienia list poparcia dla kandydatów do KRS.
Wedle prawa odwołany sędzia musi jednak zakończyć rozpoczęte postępowania. Uniemożliwienie mu tego byłoby zbyt chyba daleko idącym objawem swoiście teraz definiowanej praworządności. Tak więc czy owak Kancelaria Sejmu jest związana nakazem i musi go wykonać pod rygorem grzywny.
Chociaż mamy dziwny precedens. Okazuje się bowiem, że wieszanie portretów na szubienicach nie nawołuje do zbrodni, nie jest groźbą, nie obraża. Jest happeningiem. Tak wynika z uzasadnienia odmowy podjęcia postępowania karnego wobec nacjonalistów. Oni w proteście przeciwko głosowaniu europarlamentarzystów za rezolucją, nawołującą Polskę do praworządności, dwa lata temu dokonali w Katowicach symbolicznej egzekucji na ich portretach.
Jeżeli tak, to nie tylko moc wyroków sądowych, ale nawet symbole religijne nie są bezpieczne. Każde ich wykorzystanie przez happenerów czy zwykłych wrogów wiary do wyszydzania uczuć pozostanie bezkarne. W istocie bowiem są tylko wizerunkami, podobnie jak powieszone portrety są jedynie przedmiotami z drewna i papieru, rekwizytami pomocnymi w demonstracji.
W takim sposobie rozumienia wymowy zdarzeń, także odmowa ujawnienia list poparcia może być potraktowana jako swoisty protest. Może przeciwko anarchii właśnie, tej budzącej obawy wspomnianego wiceministra.
I to by miała być ta dobra zmiana?

wtorek, 26 listopada 2019

Łucznictwo

Zbudują nam łuk triumfalny. Ma Rzym, Paryż, Berlin. Będziemy mieli i my. Wystawi go władza dla uczczenia Bitwy Warszawskiej. Poprzednie budowle tego typu powstawały nieco prędzej niż sto lat po triumfie. Zawsze też budowali je imperatorzy. Ale nasz jest ważniejszy. Obroniliśmy Europę.
W wyniku zaciekłości i głupoty części naszej szlachty, Polska straciła znaczenie w rozgrywkach między Wschodem i Zachodem. Jeszcze w XVII wieku była godną uwagi zdobyczą. Potem stała się już tylko miejscem do rozprawy potężniejszych sił.
Zapewnienie sobie większego kawałka polskiej ziemi dawało konkurującym autokratom lepsze pozycje wyjściowe w ewentualnych zmaganiach. Dopóki jednak ościenne państwa miały podobne cechy ustrojowe, zgodnie dzieliły naszą ojczyznę między siebie.
Dopiero po pierwszej wojnie światowej rozstrzygająca bitwa na polskich ziemiach tworzyła szansę dla utrzymania lub rozszerzenia któregoś z zasadniczo przeciwstawnych systemów rządzenia, praworządnego lub satrapii.
Bitwa Warszawska uratowała jednak przede wszystkim nas samych. Pokazała przy tym, że determinacja daje przewagę nawet nad znacznie silniejszym materialnie przeciwnikiem.
Aliści rzeczywiście bolszewia by się już wtedy rozniosła po świecie, gdybyśmy przegrali. Narody jednak wcale nie są nam wdzięczne. Nie bardzo mają za co. Przecież kilkanaście lat potem Niemcy sami sobie przybrali faszyzm, idąc zresztą za przykładem Włoch.
Łuk zatem ma przede wszystkim zadośćuczynić próżności. Ma też gorszemu sortowi pokazać, że nic nie znaczy, bo nie ceni heroizmu, przypisywanego sobie teraz przez dobrozmieńców. Wyraziciele bowiem animalnego elementu pokazują zamykane oddziały szpitalne, nędzę oświaty, czyli wydatki mogące godniej służyć ojczyźnie, niźli naśladowanie starożytnych pomników.
Ale rzecz jest znacznie łatwiejsza od elektrycznych samochodów, nawet od CPK, przeprawy przez Mierzeję Wiślaną czy przyafrykańskiego lotniska. Obok więc imperatora będziemy również mieli łuk.
Najlepiej zaraz przy niechcianym w Wiedniu pomniku siedemnastowiecznej wiktorii.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Ockhameria

Robert Biedroń proponuje, aby trzynastą emeryturę wypłacać z Funduszu Kościelnego. Rzecz nie powinna budzić większych wątpliwości. Wszak to wyraziciele dobrej zmiany powiadają, że pobieranie na ten cel środków z zasobu przeznaczonego dla niepełnosprawnych w niczym go nie uszczupla. Powiadają, że przecież “tu nikt nikomu niczego nie zabiera”.
W ogóle sposób reagowania dobrozmieńców na zawiłości losu jest pełen prostoty. Kiedy europoseł PiS-u z właściwą im zręcznością zatrzasnął się na na brukselskim tarasie, gdzie palił papierosa, próbował kopniakiem otworzyć sobie możliwość powrotu pod dach. Winą zaś za bezskuteczność próby obarczył działacza PO, który przebywając w Polsce, zamiast mu pomóc, zajmował się utrwalaniem nagrania zdarzenia, autorstwa pracownika PE.
Mamy więc tu wszystko to, co leży u podstaw dobrozmiennej logiki. Winni zawsze są platformersi, a fakty nie mają znaczenia i niczego nie dowodzą.
Dlatego właśnie ta zmiana jest tak dobra w oczach ludzi poważnie traktujących rzeczony schemat myślenia.

niedziela, 24 listopada 2019

Wizerunek

Polskę przemierza pomnik Jana III Sobieskiego. Miał on stanąć na Kahlenbergu, ale po obejrzeniu dzieła, Austriacy zrezygnowali z jego przyjęcia. Teraz więc twórcy monumentu straszą, że przekażą go Europie w darze.
Dzieło sztuki powinno przełamywać istniejące symbole i tworzyć nowe. Musi czymś zaskakiwać, aby przyciągać uwagę. Można to też osiągać poprzez prowokację. Łatwo tu jednak przesadzić, obrażając na przykład religię czy narodowość i stworzyć kicz a’ rebours.
Ale szmirą bywa przede wszystkim żarliwe zestawienie tradycyjnych symboli. Albo nawet zwłaszcza. Szczególnie kiedy ich wybór jest jedynie słuszny, czyli zadekretowany przez ideologię. Twórcy zaś bogoojczyźnianych ekspozycji mają ogromne pole do popisu, prezentując na przykład tradycyjne znaki patriotyczne lub kościelne. Niewielu też wtedy odważy się krzyknąć, że “król jest nagi”.
Teraz więc Polacy będą mogli zobaczyć, co otrzyma od nas Europa. Ciekawe jak postąpi? Czy się w ogóle odważy na to, co zrobili Rakuszanie?
Ale przynajmniej otrzymamy obraz tego, jak bywa w świecie odbierane zadęcie.

sobota, 23 listopada 2019

Głosodajność

Praworządność polega na tym, że ci, do których są skierowane przepisy nie łamią ich ani nie obchodzą. Ponieważ nikt nie jest poza prawem, dotyczy ono wszystkich. Przyzwoitość jednak wymaga aby tym, którzy uchwalają ustawy było mniej wolno. Ta prosta zasada nie jest najwyraźniej zrozumiała dla dobrozmieńców.
Wydaje się, że nie tylko to. W sytuacji kiedy posłowie ZP nie mogli się rzekomo połapać w nazbyt dla nich skomplikowanej aparaturze i zagłosowali wbrew intencji swojej partii, w popłochu zarządzono powtórzenie procedury. A pierwotny wynik był zgodny z obyczajem sejmowym, zakładającym przyznanie opozycji miejsc w KRS.
Oczywiście pomyłki są możliwe, ale takie freudowskie coś mówią. Trudno też przypuszczać, że reformująca państwo formacja składa się z parlamentarzystów, którym obsługa prościutkiej maszynki przysparza kłopotów.
Nade wszystko zaś na pewno w kontekście praworządności niezwykłym zdarzeniem była natychmiastowa, dyscyplinująca rozmowa Prezesa z posłanką jego ugrupowania, przeprowadzona zaraz po tym, jak zgodnie ze swoim sumieniem i “linią partii” nie poparła prokuratora stanu wojennego. Najwyraźniej próbowała zapobiec powiększeniu “kasty sędziowskiej”, wedle wyrazicieli dobrej zmiany “przywracającej Peerel”.
Jak to również pokazuje powtórzenie niewygodnego głosowania, dobra zmiana nie pozwala się ograniczać przepisami. Także zasadami, zwłaszcza własnymi. Nie traktuje też poważnie swoich zwolenników ani w Sejmie, ani poza nim. Czy na pewno tak wygląda praworządność?

piątek, 22 listopada 2019

Prakseologicy

— Trzeba anulować, bo przegramy — dało się podobno usłyszeć w otoczeniu pani marszałek i ponowiono głosowanie nad kandydaturami Sejmu do KRS-u. Wbrew tradycji nie weszli tam członkowie opozycyjnych klubów parlamentarnych.
Kontrowersyjni politycy dobrej zmiany (niegdysiejsi, a jakże) zostali wybrani na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pomimo negatywnych opinii prawnych, wydanych na zlecenie wicemarszałków Sejmu. Przekroczyli bowiem graniczny wiek, który sami niegdyś sędziom wyznaczyli.
Krystyna Pawłowicz była wedle rekomendujących zawsze bezpartyjna a Stanisława Piotrowicza w Peerelu szykanowano. W to drugie można nawet uwierzyć. Wszak odznaczono go wtedy medalem, który mu teraz przynosi same kłopoty.
Komisja sprawiedliwości upamiętniła swój start w ruszającej kadencji. Przewodniczący zarządził głosowanie nad kandydaturą Stanisława Piotrowicza przed jego odpowiedzią na pytania zadane mu przez posłów. Pewnie żeby się opozycji w głowach nie poprzewracało.
Pani Pawłowicz zaś na rzeczonym posiedzeniu nie tylko podtrzymała swoje nieparlamentarne wypowiedzi, także to o unijnej fladze, ale i dodała, że Komisja Etyki, która ją karała za niewyparzony język jest reliktem Peerelu. Nic dziwnego, że Roman Giertych znowu szydzi pytając: "Czy strony na posiedzeniach TK będą się mogły do siebie zwracać tradycyjnym, polskim "morda w kubeł”?"
Telewizje natomiast pokazały prezydenta, jak w impetycznej filipice optuje za oczyszczeniem wymiaru sprawiedliwości z funkcjonariuszy stanu wojennego. Podobno w tym wymiarze straszą, co powoduje konieczność reformowania systemu za wszelką cenę.
Premier pytany o powody wycofania ustawy o trzydziestokrotności odpowiada, że zrobiono tak, bo dobra praktyka nakazuje szukać kompromisu.
W sumie więc wychodzi na to, że dobra zmiana nie tylko ignoruje opozycję, ale też wybiera emerytów na stanowiska sędziowskie. W dodatku typuje ich w sposób zasadniczo sprzeczny z założeniami własnej reformy. Gorzej, odrzuca przy tym zasady dobrej praktyki, wyznawane przez premiera.
Znowu więc będzie odnaleziony układ wewnątrz systemu, który go zwalcza. Nic dziwnego, że praktyka dobrej zmiany rozmija się z jej teorią. Jak żyć?

czwartek, 21 listopada 2019

Kruchość

Dobrze zarządzane społeczeństwo inwestuje w czasie prosperity i w trakcie kryzysu jest zieloną wyspą. Głupio rządzone konsumuje podczas hossy i głoduje w trakcie bessy. Ale najpierw jest keynesowskim tygrysem gospodarczym. Dobra zmiana już próbuje podnosić podatki tym, co by jeszcze mogli mieć oszczędności, aby i oni cierpieli podczas spowolnienia, które z właściwym sobie upodobaniem do eufemizmów zapowiedział jednak Prezes.
Pewnie też aby zasadzie się stało zadość, zablokowano ceny prądu. Niedołężnie, ale jednak. Do inflacji więc, spowodowanej wysypem pustego pieniądza na rynek, dołączą jeszcze koszta opóźnienia remontów w energetyce. To będzie kolejnym bodźcem do wzrostu cen i dopełni powodów dla zaciskania pasa.
Stąd też radosny ton premierowskiego expose’. To już drugi łabędzi śpiew w naszej historii. Gierkowski premier sprzed kryzysu lat osiemdziesiątych, Edward Babiuch słowo “expose” wymawiał z iście proletariackim akcentem. Dlatego był bardziej wiarygodny dla tych, którzy wtedy jeszcze wierzyli w gadanie ówczesnych budowniczych drugiej Polski. Też obiecywał złote góry.
Tylko, sprawiedliwie rzecz biorąc, dobra zmiana towarzysza Babiucha mogła się pochwalić paroma osiągnięciami inwestycyjnymi. Obecna nie bardzo. Program mieszkanie+ zrealizowano w 5% (sic!). Nie zbudowano ani metra autostrady poza tymi, które powstały w czasie znienawidzonej koalicji PO-PSL. Elektrycznych samochodów ani na lekarstwo nie ma. Ba, nawet niemiecki inwestor zrezygnował z budowy sieci stacji ich zasilania. Żaden polski kapitalista się do tego nie pokwapił, rodacy nie są naiwni. O stępce w Szczecinie nie ma już co mówić.
Jak wynika z głosowania za wotum ufności dla obecnego rządu, bez poparcia gowinowców by on upadł przed zaprzysiężeniem. To wyjaśnia powód wygłoszenia przez Ryszarda Czarneckiego poglądu, jakoby Prezes nawet nie znał słowa zemsta. Gdyby jednak Porozumienie Prawicy poszło swoją drogą, dobra zmiana by straciła władzę. Z powodów arytmetrycznych więc gowinowcy pozostaną bezkarni, mimo zablokowania ustawy o trzydziestokrotności. To da teraz ziobrystom asumpt do pokazania, że nie są od macochy. Będzie więc się działo. Wystarczy tylko, aby opozycja z odpowiednią regularnością żądała ustąpienia poszczególnych ministrów. Konfederacja już zaczęła.
Pani Chojna-Duch z mediów się dowiedziała, że nie jest już kandydatką do Trybunału Konstytucyjnego. Jej następca, Robert Jastrzębski też niedługo się cieszył poparciem dobrej zmiany. Komitet — nie, nie centralny — polityczny PiS-u poprosił popierających o wycofanie swego podpisu. Ci zaś potulnie to zrobili i nawet się przed mediami chwalą swoją… niezłomnością. Najwyraźniej siła, która przerasta już Prezesa, działa w tle. To jakaś antypreześna namiętność. Albo fatum. Co innego by sprawiło, że Donald Tusk został przewodniczącym największej frakcji w PE?
Mantra dobrozmieńców głosi, iż Europa wyrosła z tradycji judeochrześcijańskiej. Ta zaś nakazuje wstrzemięźliwość. Można interpretować, że nie tylko w jedzeniu i piciu. Czyżbyśmy więc częściowo weszli do Europy? Bo z tą konsumpcją, to na razie nie bardzo nam wyszło.

środa, 20 listopada 2019

Maltańskość

Jeżeli powstają wątpliwości co do prawidłowego ukonstytuowania gremium rozstrzygającego sprawę, powinien je zweryfikować Sąd Najwyższy. Ponieważ rzecz dotyczy Izby Dyscyplinarnej SN, musi tego dokonać skład pochodzący spoza niej. Tak mniej więcej brzmi tenor orzeczenia TSUE. Przed nami jeszcze kolejne jego wyroki, szczególnie ten, który zainicjowała Komisja Europejska. Wczorajszy wypada fatalnie dla dobrej zmiany. Okazuje się bowiem, co od dawna było wiadome, że nieprawidłowo obsadzony sąd nie ma prawa do wydawania orzeczeń.
Protagoniści dobrej zmiany uważają jednak ten wyrok za korzystny, bowiem przekazuje polskiemu wymiarowi sprawiedliwości kompetencje do rozwiązywania naszych problemów. Padają słowa o rzekomej korupcji w Sądzie Najwyższym, jakoby nie osądzonej wskutek korporacyjnej solidarności sędziów, rzekomo ujawnionej w podsłuchach CBA jeszcze w 2014 roku.
Premier w expose’ między innymi zapowiada skrócenie czasu rozpatrywania spraw. To rzeczywiście dziwne, że w kraju posiadaczy dwustu tysięcy nowych mieszkań i miliona samochodów elektrycznych na wyroki sądowe trzeba czekać nie krócej, jak na mało skomplikowany zabieg medyczny. Ale jednak 9 miliardów wydano na modernizację służb, także SOP, która wielokrotnie udowodniła swą niekonwencjonalną sprawność.
Mówił także premier że "wpływ demokratycznie wybranego parlamentu na obsadę sądów jest w każdym kraju, wszędzie”. To prawda, ale wszędzie parlament wybiera spośród kandydatów proponowanych przez gremia niezależne od polityki. U nas nie. Najlepszym dowodem jest zapowiedź uzupełnienia składu Trybunału Konstytucyjnego. O podwyżce akcyzy na wódę i papierosy dla ograniczeniu liczby pijanych kierowców na drodze nie ma już co mówić.
Cezary Michalski również o twórcach dobrej zmiany tak pisze: “Klasyka polskiej prawicy to stadka efebów noszących teczki za Jarosławem Kaczyńskim i Markiem Jurkiem w korytarzach Nowogrodzkiej czy Sejmu. Wszyscy traktujący politykę w demokratycznym kraju jak zabawę w wojnę, zabawę w heroizm. Do tego podkreślanie swego uwielbienia dla „heroicznych militarnych cnót” przez ludzi, którzy nie weszliby bez windy na drugie piętro”. Aliści to nie tylko o dobrozmieńcach było. Rzecz udowodnił wyrazisty eksponent Konfederacji, wygłaszając jeszcze bardziej zdumiewające kwestie od samego premiera. Ale bardzo dlań niemiłe. Było o zdradzie, banksterstwie i masonerii.
No i mamy efekt w postaci orzeczenia europejskiego sądu. I dobrego samopoczucia pełnej sukcesów władzy. Jak po maltańskim szczycie.

wtorek, 19 listopada 2019

Level

Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra.
Istotnym elementem życia społecznego jest kultura polityczna. Jej składnikiem są normy prawne. W nich zaś zasada, że to, co służy określonemu celowi, nie może naruszać możliwości osiągania innego. Kiedy bowiem jest tak, wprowadza zamieszanie i blokuje system.
Dziś kolejny dzień obrad Sejmu. Expose premiera. Ciekawe, czy będzie też nocne głosowanie, czyli procedowanie, o którym chcielibyśmy już zapomnieć. Jego przedmiotem może być też schowany przed wyborami projekt obowiązku świadczenia składek ZUS przez osoby zarabiające więcej niż trzydziestokrotność przeciętnego wynagrodzenia rocznego. To bardzo lewicowy pomysł, jest więc przeciwko niemu gowinowska prawica.
Skutkować to by mogło gigantycznymi emeryturami, pobieranymi w przyszłości przez dobrze uposażonych składkowiczów, teraz obciążonych takim obowiązkiem. System emerytalny by padł. Kiedy się jednak — jak proponuje lewica — nałoży stuprocentowy podatek na pobory przekraczające określoną sumę, rzecz się stanie… hybrydą. Ni składką emerytalną, ni podatkiem.
Taki wynalazek ma iście ruską skuteczność. W ZSRR też w czasie wojny skonstruowano samolot odrzutowy. Strumień gazów wylotowych palił jednak jego spód i kółko ogonowe, bo politrucy rządzący konstruktorami nie akceptowali innego rozwiązania. Wprowadzono tedy metalowe kółka oraz blachę, zamiast płótna okrywającego dół drewnianego szkieletu i było. Nawet lepiej jak z maszyną parową Połzunowa, pierwszą podobno w świecie. Tamtej przecież nikt nie widział, w odróżnieniu od płóciennego odrzutowca z niepalnym kółkiem.
Schodzimy do poziomu, który wydawałoby się dawno opuściliśmy. I każą nam się cieszyć, że tacy są cwani. Dzisiaj też będzie cenzurka od TSUE za spryt.
Pełno więc będzie radości w listopadowej szarzyźnie.

poniedziałek, 18 listopada 2019

Woń

Na początku dziewięćdziesiątych lat ubiegłego wieku środowiska izolacjonistyczne przypisywały otwarciu na Zachód fakt przywożenia do Polski niemieckich odpadów. Odbywało się to wtedy pod różnymi pretekstami. Trafiały one na przykład jako koncentrat mineralny do wykorzystania w naszych hutach.
Potem rzecz przycichła. Chociaż był czas, że w lasach zachodnich województw można było znaleźć porzucone dwusuwy typu trabant, które jakimś cudem docierały do nas poprzez kontrolę służb granicznych, coraz lepiej wyposażanych w urządzenia mierzące samochodowe emisje.
Od niedawna odpady trafiają do Polski nie tylko z bogatych państw Zachodu, ale nawet z Nigerii. Ich przywóz jest oficjalny i odnotowywany w rocznikach statystycznych. W 2017 roku było ich bez mała dwa razy tyle, jak w 2015. Więcej, coraz częściej się jawią doniesienia o pożarach hałd tych śmieci. Nic dziwnego, że Internet reaguje dowcipami o zimowej pomocy dla ubogich w formie darmowych dostaw odpowiedniej ilości takiego właśnie opału.
Wszystko to nabiera szczególnego wyrazu wobec zapowiedzi papieża, że grzech ekologiczny ma się znaleźć w nowym katechizmie katolickim. Zarówno więc importerzy, jak urzędnicy i prawodawcy zamieszani w proceder będą się wespół z podpalaczami musieli spowiadać z zanieczyszczania środowiska. Czysty ekoterroryzm.
Pecunia non olet, twierdził cesarz Wespazjan, który opodatkował toalety publiczne. Zarzucano mu bowiem niestosowność takiego sposobu zasilania cesarskiej kasy. To prawda, ale też prawdą jest, że obecny interes jest zupełnie inny. Twierdzenie że lepszy, nie wytrzymuje krytyki.
Panta rei, nie da się ukryć.

niedziela, 17 listopada 2019

Naturyści

Nie wiadomo czy zapłodniona komórka jest człowiekiem, dlatego na wszelki wypadek nie należy jej usuwać z ciała. Tak wbrew argumentom lewicy swoje stanowisko wyjaśniają przeciwnicy aborcji. Nie wiadomo, czy człowiek ma wpływ na ocieplenie klimatu, dlatego palmy węgiel. Tak by to wynikało ze stanowiska naszego wiceministra ...kultury. Przystąpił do zwolenników aborcji w szczególności a do “lewactwa” w ogóle?
Przez alkohol co roku umiera w Polsce 10 tysięcy osób. Dlatego podwyższenie akcyzy na wódę jest konieczne. Tak twierdzi nasz premier. Z powodu smogu umiera czterokrotnie więcej obywateli. Zaniechamy więc budowy nowych, węglowych bloków energetycznych? Przestaniemy forsować węgiel, jako źródło trujących emisji? Przestaniemy go sprowadzać z Rosji?
Marszałek Senatu nie występował wcześniej publicznie. Nie postrzegano go więc jako osoby niosącej zagrożenie. Teraz więc, kiedy sytuacja się zmieniła, w narodowych mediach się pojawiły doniesienia o pieniądzach, których się jako lekarz rzekomo domagał od jakiejś pacjentki. Niewygodny parlamentarzysta zapowiada proces przeciwko oskarżycielce, jeżeli jej oskarżenia nie ustaną. Niebawem więc będzie też chyba sąd nad tymi, którzy o to samo mówią o innym publicznie się prezentującym polityku, z przeciwnej formacji.
Szkoda już dalej wyliczać sprzeczności, w jakie się wyraziciele dobrej zmiany wplątali tylko wczoraj. Ideologia, najbardziej nawet oszlifowana jest zawsze skazana na ścieranie się z rzeczywistością. I zawsze w miejscach tarcia występują jej intelektualna golizna.
Bo to rzeczywistość się broni przed jej poprawiaczami, odzierając demagogów z pozorów. I nie ma na to rady.

sobota, 16 listopada 2019

Fumy

Obyczaj to rzecz święta. Od zawsze. Arystoteles opisywał etos jako zespół norm przekazywanych potomstwu przez społeczeństwo. Potem następowały uściślenia tej definicji, aby się także skończyć konstatacją, że człowiek nie jest wolny, bowiem rządzą nim również wewnętrzne nakazy, płynące od otoczenia.
W tym sensie dobra zmiana może uchodzić za taką, która nas uwolniła od odwiecznego przymusu. Stąd dochodzi do sytuacji pozornie tylko zdumiewających. Oskarżony o pedofilię proboszcz jest uznawany przez swoich parafian za świętego, jego zaś ofiary za małe prostytutki. I to wbrew preześnemu zawołaniu: ręce precz od naszych dzieci.
Rzecz sięga nawet w świat prawniczy. Mowa o narodowo-katolickiej chemioterapii dla “żydowskiego nowotworu” została uznana przez prokuratorów za ewangeliczną przenośnię. Umorzono więc postępowanie przeciwko jej głosicielowi, oskarżanemu o szerzenie rasowej nienawiści.
Nie zapowiedziano w TVP czwartkowego orędzia marszałka Senatu. Aliści tuż przed jego wyemitowaniem pokazano materiał, w którym omawiano rzekome zarzuty wobec niego. Dowodem miało być użytkowanie luksusowego samochodu, którego zakup jakoby nie znajdował stosownych zapisów w jego oświadczeniu majątkowym. Nowy to sposób zachęcania widzów.
W tej sytuacji nie będzie wielkiego zdumienia, kiedy dobrozmienna wolność zawita również do Senatu. Jak zauważa Roman Giertych izba wyższa naszego parlamentu ma konstytucyjny obowiązek podjęcia w ciągu trzydziestu dni uchwały w sprawie każdej ustawy sejmowej. Przekazać zaś ją Sejmowi ma niezwłocznie.
Jeżeli więc Senat w regulaminie zapisze, że w przypadku wątpliwości powstaje obowiązek stwierdzenia, czy wszystkie organy biorące udział w procesie legislacyjnym zostały obsadzone zgodnie z Konstytucją, każda ustawa może u nas być teraz skutecznie zablokowana.
Byłoby to kolejnym złamaniem dotychczasowego obyczaju. Ale skoro się właśnie od obowiązku przestrzegania go uwolniliśmy, także nasze instytucje przedstawicielskie nie powinny mu się poddawać. Bo przecież wolnym jesteśmy państwem jak nigdy. Wystarczy zobaczyć jak postępuje dobra zmiana, aby się wyzbyć wszelkich w tym względzie wątpliwości.

piątek, 15 listopada 2019

Odnowa

Zaczyna się z przytupem.
Gowinowcy nie poprą likwidacji limitu 30-krotności dla składek zusowskich. Mają dyscyplinę partyjną. No i w małym jednak poważaniu Prezesa oraz autora pomysłu, posła Horałę. O sprawiedliwości... nie, nie w kratkę, społecznej nie ma już co mówić. Biednemu zawsze ...składki w oczy. Będzie je płacił, ale oszczędzający je teraz bogacze na starość nie dostaną gigantycznej emerytury, co uratuje przyszły budżet.
Chyba że zamysł PiS-u zostanie przyjęty za sprawą poparcia części lewicowców, którzy to zapowiadają. Mają wszakże warunek. Ma być ustalona górna granica emerytury. Czyli stara leninowska zasada: grab zagrabione znajdzie zastosowanie? Fakt zamiaru finansowania trzynastych emerytur i rent socjalnych ze środków Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych, przezwanego na tę okoliczność Funduszem Solidarnościowym nie pozostawia wielkiego pola do domysłów.
Jak donosi Onet, kandydaci PiS-u do TK są wedle ustawy pomysłu dwojga z nich za starzy do zasiadania w gremium, do którego aspirują. Sami w 2016 roku wymyślili ograniczenie wieku sędziów, aby wypchnąć ze stanowisk autorytety. Wydaje się, że teraz siedzą w dołkach, które kopali pod swoimi mentorami.
Wraca zamach smoleński. Wybuch tym razem odkryto w drzwiach. Lewych. To najnowsza rewelacja wykończyciela karakali, który znikł z podkomisji po pochwaleniu się rzeczonym sukcesem. Teraz znów niebacznie ujawnia wyniki badań amerykańskiej komisji. Nadal wybuch pozostaje bezgłośny — Jacek Fedorowicz już dawno proponował, aby dla takich wypadków stosować termin “wbuch”. Wynikałoby z tego, że Amerykanie też są przekonani, iż bezpieczne jest latanie poniżej koron drzew, w dodatku we mgle, ale ruskim samolotem.
Nowy, opozycyjny marszałek Senatu anonimowo wygłosił orędzie w TVPiS. Znacznie zwięźlej, z większą znajomością rzeczy i polszczyzny wyraził to samo co niedawno prezydent. Jego wystąpienie zapowiadały wszystkie media z wyjątkiem narodowych.
Skrajny zaś formalizm, jaki przy każdej okazji prezentują wyraziciele dobrej zmiany może też na nich dokonać zemsty w wyniku tego, że Antoni Macierewicz nie wypowiedział podczas poselskiego ślubowania słowa “ślubuję”. Bez tego zaś nie jest się posłem.
Rzeczywistość od dawna wycina u nas hołubce, ale teraz przechodzi chyba samą siebie.

czwartek, 14 listopada 2019

Francuskość

Prawdziwe fakty można wywieść z nieprawdziwych, absurdalnych, nawet ze zgoła żadnych przesłanek. Znajomy mi prześmiewca łatwo udowodnił, że to jednak nie Polacy nauczyli Francuzów posługiwać się widelcem. Przecież wystarczy posłuchać francuskich piosenek. Roi się tam od żądań, że “tu żur”. Czyli nie żaby są ich narodowym daniem, a nasza zupa. Jej zaś widelcem spożywać się nie da.
Działa również odwrotna reguła. Z prawdziwych przesłanek wynikają błędne, absurdalne lub żadne wnioski. Jedna z czołowych wyrazicielek PiS-u za dowód prawicowości uważała swój podziw dla Józefa Piłsudskiego.
Dlatego nie można się dziwić dobrozmiennym głosicielom antykomunizmu, uparcie trwającym przy swoim, mimo że ich mocodawcy centralizują państwo, rozdają pieniądze i dbają o interesy własnych funkcjonariuszy równie gorliwie jak ustrój ludowo-demokratyczny. Także zrozumiałe jest w tym kontekście rozgoryczenie marszałka Karczewskiego, bo nikt nie dostrzegł pełnej jakoby swobody prowadzenia politycznych debat w kierowanym przez niego Senacie.
W ogóle to dzięki zamianie znaczeń władza ma dobre samopoczucie. “Godniejsza jest praca, płaca, godniejszy jest - można też tak powiedzieć - stan finansów publicznych, godniejsza jest nasza polityka historyczna, godniejsza jest nasza polityka międzynarodowa” mówił premier, mimo że jego formacja nie tylko izolowała Polskę na arenie międzynarodowej, ale doprowadziła do wyprowadzenia mnóstwa ludzi z rynku pracy.
Jego poprzedniczka również nie pozostaje w tyle. “To był dobry czas dla Polski” powiada o  swoich rządach. Dla samochodzików seicento może mniej, ale widocznie to się im po prostu należało. Bardziej skromny jest minister, który nie siebie, a Prezesa chwali. “Ma większe dokonania jak Piłsudski” mówi. Pewnie dlatego, że Komendant jednak nie przysunął Radomia do Afryki.
W każdym przypadku mamy stawianie własnych wyobrażeń ponad rzeczywistość. A nasłuchaliśmy się o tym do woli, obserwując obrady Sejmu, Senatu i wsłuchując się w komentarze.
Aliści propaganda próbuje nas karmić nie żurkiem prawdy, a jakąś postną lurą. W dodatku proponują nam widelce do jej przyswajania, bo tak postępują ludzie “z wyższej jakby półki”. Taka to dobra ta zmiana.

środa, 13 listopada 2019

Konwenanse

Ruszył Sejm. I z najwyższych ust się dowiedzieliśmy, że naszą tradycją jest nie tylko wielonarodowość, wieloreligijność, ale i szacunek dla odmienności. A korzenie naszej tradycji, chrześcijaństwo, pozyskaliśmy z Zachodu. Jakby na potwierdzenie tych słów został powitany prezydent Kwaśniewski.
W ogóle jest czas na zdumiewające oświadczenia. Okazuje się oto, że zdaniem kardynała Dziwisza Kościół ma większe ambicje i dlatego nie utożsamia się z żadnym stronnictwem politycznym.
Wierni, którzy z ambony uzyskiwali instrukcje w sprawie głosowania, zaniemówili. Podobnie jak ci, którzy z ust odznaczanego przez komunę prokuratora usłyszeli, że gdyby był komunistą, byłby w PO, nie w PiS-ie.
Wszystko więc się sprzysięgło przeciwko dobrozmieńcom. Prezydent wypomina im niestosowność dzielenia Polaków na sorty, odwraca się od nich Kościół i fachowcy starej, dobrej daty wypowiadają biało-czerwonej drużynie poparcie. I jak tu się nie dziwić, że w takich warunkach dobrozmieńcy wygrali wybory do Sejmu?
Chyba że rację ma marszałek-senior zwracając uwagę, iż większość naród w wyborach przyznał tym, którzy opowiadają się za przeciwnym poglądem od prezydenckiego, kardynalskiego i fachowcowego. Że nadal nas dręczy postmarksistowska hydra, jej agentura kłębi się w administracji i szkolnictwie wyższym (po czterech latach rządów dobrej zmiany?) a z Zachodu trafia do nas zgubna ideologia gender. Rzecz nieco zepsuło zaliczenie narodowo kotolicko usposobionych wyborców do przeciwników socjalizmu. To są oni za wolnym rynkiem? Pluralizmem? 
Chyba jednak jest normalnie. Jedni z rzeczonych wyrazicieli poglądów są przed wyborami, drudzy już po nich. Wszyscy zaś przyrządzają kiełbasę dla elektoratu. Tylko jedni stosują środki rozszerzające, drudzy utwierdzające. W tym drugim wypadku trudno się ustrzec przed sprzecznościami.
No i na tym przecież rosną parlamentarne argumenty.

wtorek, 12 listopada 2019

Paści

Wszelkie obchody w warunkach ideologicznego wzmożenia są solenne. Mogliśmy więc wczoraj momentami obserwować znudzenie na prezydenckiej twarzy, która dawniej prezentowała wyłącznie niezłomność i siłę z wyrazem, jakiego mógłby pozazdrościć niejeden amatorski aktor. To też pewnie było powodem, że przemówienie lśniło metaforami niczym “łany złotych kłosów w listopadowym słońcu” (sic!).
No i warta honorowa wzrosła do siły plutonu, a pomocnicze formacje z dumą epatowały najnowszymi karabinkami, co je odróżniało od reprezentantów jednostek liniowych. Trzeba jednak odnotować, że wreszcie zlikwidowano zabawne dreptanie żołnierzy, układających wieńce.
Nic tak nie promuje władzy, jak celebracja. Rzecz jest rutynowa, tło interesujące, odbiorcy pozytywnie nastawieni, bo to przecież zawsze jakaś uroczystość.
I nic tak nie odstręcza jak przesada. Moment przekroczenia granicy oddzielającej ją od w miarę rzeczywistego świata jest trudny do zauważenia. Ale jak się ów Rubikon przekroczy, nie ma już odwrotu. Bez ratunku popada się w rzeczone “łany”.
Aliści brak przesady oznacza też niedostateczną gorliwość przekazu. Suweren może być urażony taką ...powierzchownością.
To tak, jakby Scylla i Charybda podjęły swe dzieło na tym samym akwenie. Trudno z tego wyjść cało. Czasem w ogóle nie można. Uff...

poniedziałek, 11 listopada 2019

Niepodległość

Umiłowanie ojczyzny to wszędzie patriotyzm. Jest zawsze oczywisty, bo we własnym kraju mówi się zrozumiałym językiem, operuje znanymi symbolami, panują jasne obyczaje. W dodatku jest się blisko miejsc pamiętanych z dzieciństwa, blisko krewnych, przyjaciół i ma się prawo do dowolnych zachowań, ograniczonych tylko akceptowanymi powszechnie normami. Ba, nawet klimat nie przynosi tu niespodzianek. Wszystko więc jest przewidywalne i bezpieczne.
W Polsce rzecz jest bardziej skomplikowana. Mamy bowiem cześć dla dawnych bohaterów walk powstańczych. Chcemy się z nimi utożsamiać. Za patriotyczne więc uważamy prezentowanie zakazanych niegdyś symboli. Bardziej jednak w tym względzie zaangażowani Polacy, może z braku silnych wrażeń czasu stabilizacji, chcieliby też teraz uczestniczyć w jakimś powstaniu. Do tego jest jednak potrzebny wróg. Muszą go więc wymyślić, bo państwo nie tylko w wyniku wojny i późniejszych zdarzeń zostało pozbawione mniejszości etnicznych, ale zyskało na bezpieczeństwie, przystąpiło bowiem do Unii Europejskiej i NATO.
Ponieważ od upadku Napoleona mieliśmy w kraju spór między zwolennikami romantyzmu i pozytywizmu, personifikowanymi najpierw przez Mochnackiego i Druckiego-Lubeckiego, ostatecznie przez Piłsudskiego i Dmowskiego, nie mamy najmniejszych kłopotów z wynajdywaniem powodów dla niezgody. Kiedy jeszcze się na to wszystko nakładają zapatrywania na gospodarkę, czyli liberalizm staje przeciwko etatyzmowi, komplikacja rzeczy się dopełnia.
Nic jednak nie buduje dobra tak skutecznie, jak spór. Szczególnie kiedy najbliższym niebezpieczeństwem jest tylko populizm w połączeniu z kolejną bessą w światowej ekonomii. Ta zaś łatwo przekonuje, że trwanie w radosnym spożywaniu zapasów jest gorszym sposobem na życie od ich tworzenia. Nie zabiją nas również dla naszego dobra, chyba nie wyprowadzą z Unii, może nawet specjalnie nie wygłodzą.
Cieszmy się zatem, że mamy święto i możność obchodzenia go zgodnie z własnymi upodobaniami. Zapomnijmy też o wydumanych wrogach, bo głównie się ginie od własnych słabości, dużo rzadziej od cudzej perfidii.
Wszystkiego najlepszego zatem. Wszystkim.

niedziela, 10 listopada 2019

Wykon

Prezes dostrzegł spowolnienie gospodarcze i zapowiedział ograniczone lub żadne jego skutki dla Polski. Skoro Donald Tusk miał swoją zieloną wyspę, dobra zmiana musi mieć swoją. Lepszą oczywista oczywistość.
Bo jak mówił Prezes w 2012 roku tamta "Zielona wyspa, to był kredyt, dług, który trzeba spłacać, a spłacać go musi młodzież, bezrobociem, emigracją, brakiem mieszkań, zamykanymi szkołami. Spłacać je będzie starsze pokolenie przedłużeniem przymusowej pracy, nędznymi emeryturami. Spłacają je chorzy, fatalnym stanem służby zdrowia. Płacimy wszyscy, wyższymi podatkami, galopadą cen" [Muzeum IV RP].
Po pierwsze więc będzie jednak zrównoważony budżet. Obstrukcja gowinowców w sprawie limitu składek zusowskich wymusiła likwidację OFE. Teraz więc będzie można uzyskać co nieco pieniędzy bez rezygnacji z niepotrzebnych wydatków, przeciwko którym nikt nie oponuje w biało-czerwonej drużynie. A że kosztem obywateli? Przecież wiadomo, że rząd nie ma własnych pieniędzy.
Po drugie obserwujemy zwieranie szeregów. Ziobryści więc mają jednak drugie ministerstwo, mimo że ich kluczowy resort został w piątek przez premiera wymieniony na samym końcu. W dodatku nie przed posłami, ale przed… siedzibą partii, czyli w miejscu dużo ważniejszym. Tak jednak czy owak, są powody do wdzięczności.
Po trzecie propaganda również nie próżnuje. Próbkę jej możliwości dała odpowiedź na krytykę jedynie słusznego sposobu walki z rakiem. “Na coś ludzie muszą umierać. Jeśli nie umierają na choroby serca, to będą umierać na raka” — mówi wschodząca gwiazda dorozmiennego realizmu.
I tak nie będzie aż stu dni na realizację przedwyborczych obietnic. Są od razu spełniane. Bo dobra zmiana staje się jeszcze lepsza. Wszak dowodzi tego chociażby pokonanie plag, które Prezes przypisał poprzednikowi. Wystarczy sięgnąć do jedynie słusznych mediów, aby się o tym przekonać.
My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! [Miś].

sobota, 9 listopada 2019

Czasoprzestrzeń

Jedna strona ma własną skalę wartości. Światowej sławy naukowiec był majorem KBW — fatalnie. Głosiciel spóźnionego antykomunizmu, który niegdyś na ulicach Łodzi wraz z kolegami z ZWM wykrzykiwał “bandiera rossa” i inne takie hasła — cacy. Resortowe dzieci — be. Ale nie wszystkie. Są także słuszne.
Druga strona też nie od macochy i ma swoją skalę. Niegdysiejszego szefa ONR uczyniono prezesem(?) opolskiego oddziału IPN — niedobrze. Parlamentarzystami PO zostało dwóch byłych przewodniczących SLD — w porządku.
Obwiniani też często się stosują do rzeczonej konwencji i gorliwie zapewniają, że nigdy, przenigdy nie uczestniczyli czynnie w przypisywanych im gremiach. W ten sposób uzasadniają jednak zarzuty. Kłamstwo nie jest dobrą rekomendacją nawet w polityce. Dlatego też ci drudzy z opisanych na wstępie, mimo że biorą udział w narzuconej im grze, wypadają jednak lepiej.
Mamy tu biało-czarne postawienie problemu przeszłości osób publicznych, klasyczne dla manipulacji. W dodatku narzucana nam ocena jest względna. Ci, którzy właśnie są po słusznej stronie, wedle propagandy nie mają niczego wspólnego z własną, ambarasującą przeszłością. Niesłuszni przeciwnie, nie tylko są winni temu, od czego się jakby odżegnali, ale także temu, co zmajstrowali ich krewni wstępni, zstępni i równolegli.
A my? Wyborcy? My albo się dajemy manipulować, albo jeszcze gorzej, popadamy w fanatyzm zapominając, że prawda nie ma niczego wspólnego z głosicielem. Bo też zasady plemiennej solidarności są odwieczne i zawsze się do nich stosujemy. Chyba że wybieramy skrajności. Wtedy popadamy w obszar obcy regułom, które i nam przyświecają. Przez naturę zaś jest on przeznaczony dla osobników uciążliwych.
I wtedy nikt rozsądny nie słucha tych, którzy utkwili w błędzie. I może też dlatego, że wstręt do podobnych zachowań wywodzi się z komunistycznych czasów i od wówczas ustanowionego obowiązku odcinania się od wrogich elementów.
Bo też Lenin dla wielu jest wiecznie żywy, ale po jednej stronie, tej pierwszej z opisanych na wstępie, jakby bardziej.

piątek, 8 listopada 2019

Neosymbolizm

Opozycja wzywa prezydenta do porzucenia pomysłu obdarzenia godnością Marszałka-Seniora kontrowersyjnego polityka, bo “Nominacja ta jest obraźliwa dla Polek i Polaków, którym na sercu leży dobro Ojczyzny. Domagamy się, by nie nobilitował Pan osoby, która - nawet według Pana opinii - stosuje ubeckie metody, działa na rzecz osłabienia bezpieczeństwa Polski i od lat żeruje na kłamstwie smoleńskim”. Tak czytamy w liście przesłanym przez posłów PO.
Antoni Macierewicz zaś w dniu objęcia rządów przez dobrą zmianę z mównicy sejmowej pytał dramatycznie poprzedników: "Co takiego wam Polska zrobiła, że pozostawiliście ją tak bezbronną? Co takiego musiało się zdarzyć w Siłach Zbrojnych? Co takiego musiało się zdarzyć w waszych głowach, że wtedy, gdy wszystko wskazywało na to, że zbliża się najgorszy konflikt, największe niebezpieczeństwo, największe zagrożenie dla naszego kraju, to wy głosiliście chwałę bezpieczeństwa od strony rosyjskiej, a minister spraw zagranicznych w waszym rządzie stwierdzał, że Rosja rychło już będzie członkiem NATO. Co takiego się stało z waszymi głowami, że takie bzdury wygadywaliście?"
Język dobrej zmiany szczególnie a w ogóle naszej polityki jest od czasu IV RP dziwnie barwny. Daje temu wyraz niedawno wydana “Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, książka autorstwa Galopującego Majora. Ogólnie wynika stamtąd konstatacja, że ideologicznie zaangażowana formacja przechodząc do defensywy sięga do przemocy symbolicznej, której celem zawsze jest poniżenie przeciwnika, odarcie go z godności, w skrajnych przypadkach dehumanizacja.
Obserwując poczynania naszych polityków trzeba zauważyć, że jednak dziadek z Wehrmachtu był pierwszy. Również tylko jeden z politycznych liderów nazywał przeciwników kanaliami, elementem animalnym, przypisywał im zdradzieckie mordy. Chociaż jego także ideologiczny poprzednik już wcześniej wyrażał szydercze zadowolenie z nadchodzącej Wigilii, bo może władze nielubianej przezeń AWS doprowadzić do mówienia ludzkim głosem.
Teraz następuje chyba eskalacja symbolicznej przemocy. Ale też czas mamy szczególny, przesycony demagogią. Łatwo więc można sobie uzmysłowić, kto uważa, że jest w defensywie, bowiem utracił pewność siebie.
Pozostaje pytanie dlaczego? Aliści to na razie pozostaje w sferze domysłów.

czwartek, 7 listopada 2019

Mnożenie

Media donoszą, że koalicjanci PiS zajmą się teraz ochroną środowiska. Sprawiedliwość i nauka będą im odjęte? Chyba nie. Tylko dotychczasowe Ministerstwo Środowiska ma być rozpołowione. Jego część nie byłaby dostatecznym sposobem na usatysfakcjonowanie koalicjantów PiS-u, wzmocnionych przecież w wyniku wyborów. W ten jednak sposób i tak już liczna Rada Ministrów zostanie wzbogacona o szefa przynajmniej jednego resortu.
Upadek komuny w 1989 roku spowodował ograniczenie administracji. Decentralizacja państwa nie wymagała już takiej liczby ministerstw, jaką ustanowiła władza ludowa. Radykalnie więc zmniejszono Radę Ministrów i znacznie więcej kompetencji przyznano samorządom. Potem zlikwidowano większość województw i również je uwolniono od państwowej kurateli.
Aliści w miarę jak znaczenie odzyskiwał front antyliberalny, rosła administracja. Igraszką tego procesu stało się głównie Pomorze Zachodnie. Wszyscy populiści podczas każdych wyborów obiecywali powołanie jego kosztem województwa środkowopomorskiego. Tyle tylko, że są tam dwa miasta, którym by przysługiwała wojewódzka godność. Nie da się ich ani połączyć, ani któregoś unicestwić. Oba zaś się uważają za stolicę regionu. Jedno bowiem jest miastem książęcym, drugie większym. Rzecz więc zawsze pozostawała w sferze obietnic.
Z ministerstwami jest dużo łatwiej. Można je przecież mnożyć bez końca. Wystarczy na przykład oddzielić kompetencje tych przyrodników, co się zajmują wyższą, od tych administrujących niższą roślinnością i załatwione. Tyle że obdarowani tak pomnożonymi godnościami koalicjanci mogą na siebie koso spoglądać. Zawsze bowiem bardziej prestiżowe wydaje się zarządzanie tym, co należy do konkurenta. Ale też o to chodzi. Zajmą się sobą a nie będą podważali preześnych decyzji.
Rzecz by była tylko zabawna, ale kosztuje. Wydaje się, że konsumenci plusów powinni się już zacząć obawiać o ich pożywność. Przecież każda kucharka wie, że aby tą samą ilością zupy poczęstować większą liczbę konsumentów, trzeba do niej dolać wody.
Ale jak się chce mieć dobrą zmianę, trzeba się godzić na lurę.

środa, 6 listopada 2019

Chmury

finansowanej przez rząd konferencji o dumnej nazwie "Solidarność: od godności człowieka do ponadnarodowej współpracy”, organizowanej w Gdańsku przez związek zawodowy “Solidarność” wezmą udział purpuraci, którzy zasłynęli z kontrowersyjnych wypowiedzi i poczynań. Arcybiskup Jędraszewski ostrzegał przed “tęczową zarazą”, która rzekomo zastąpiła czerwoną a arcybiskup Głódź jest oskarżany o mobbing wobec ...księży.
— Położę się jednak Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender — zapowiedział Jarosław Gowin. Wcześniej wyrażał wątpliwości w sprawie kandydatów, zgłoszonych przez PiS na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To nie wszystko. Wedle Polsatu także prezydent jest skonfundowany kandydowaniem Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów TK. Nikt tego z nim nie uzgadniał, podobnie jak z kierownictwem gowinowców.
Jeżeli to nie jest rodzaj klasycznego buntu klerków w obozie dobrej zmiany, to trudno rzecz nazwać inaczej. Sprawa zaczyna mieć wymiar publiczny. Wprawdzie zarówno prezydent, jak wicepremier łatwo używają wielkich słów, nie można więc nimi mierzyć siły ich protestu, ale on zaistniał. I to pomimo mianowania Antoniego Macierewicza Marszałkiem-Seniorem Sejmu.
Teraz ruch należy do Prezesa. Wydaje się, że przemilczenie buntu i wyniosłe przeprowadzenie zamysłu — jak doradza Roman Giertych — byłoby dla buntowników najbardziej dolegliwe. Aliści reakcja w preześnym stylu — łatwo go przecież rozdrażnić i sprowokować do wypowiedzi bez żadnego trybu — też by nie była niemożliwa.
Tak czy owak jesteśmy świadkami pierwszej próby sił. Widać też po której stronie stanie Kościół, który konsekwentnie wspiera arcybiskupów wobec medialnych ataków na nich. Można więc twierdzić, że nic nowego. Przecież wiadomo było, że w drugiej turze musi dojść do pęknięć w autokratycznie zarządzanej drużynie, która sobie przywłaszczyła nazwę biało-czerwonej.
Ale że tak szybko?

wtorek, 5 listopada 2019

Urzędnicy

Sędziami Trybunału Konstytucyjnego mogą niebawem zostać wyjątkowo dotychczas agresywni i kontrowersyjni wyraziciele dobrej zmiany. Wedle znawców prawniczych obyczajów z tego właśnie powodu nie mają stosownych właściwości do sprawowania funkcji, na które są typowani.
Kontrola władzy ma u nas tradycję sięgającą pół tysiąca lat. Kanclerz był urzędnikiem, który badał zgodność aktów królewskich z prawem. Ich werdykt mógł się okazać powodem do powołania konfederacji “przeciw królowi”, niejednokrotnie skutecznej. Kanclerzem nie mógł być ktoś, kto swoim zachowaniem mógłby deprecjonować sprawowany urząd.
Teraz mamy ekstrawaganckich kandydatów, którzy w dodatku niedawno prezentowali bardzo jednoznaczną postawę polityczną i, jak to wykazały ostatnie wybory, podzielaną przez mniejszość Polaków. Jeżeli więc owi państwo wejdą do Trybunału, PiS nie tylko zaprzeczy tradycji, ale się też sprzeciwi niedawno jeszcze własnej zasadzie prawomocności ustaleń aktualnej większości.
O dalszym upadku znaczenia tak konstytuowanego urzędu nie ma już czego dodawać. Wszak bez tego jest rozdzierany wewnętrznymi konfliktami i właściwie zamilkł. Teraz się trybunalskie spory tylko ubarwią. Szkoda, bo konstytucyjne wątpliwości będzie musiał rozstrzygać TSUE.
Tak to dobra zmiana umacnia suwerenność, która jest naczelnym podobno powodem wstawania z kolan.

poniedziałek, 4 listopada 2019

Identyfikacja

Symbole przedstawiają nasze wzorce kulturowe, wynikające z tradycji, wiedzy, ogólnie tożsamości. Służą do porozumiewania się z otoczeniem. Niestety, były też powodem wojen, kiedy ich prezenterzy nie uznawali prawa do istnienia innych znaków. Aliści to już dawno było traktowane jako rodzaj aberracji.
Najwięcej emocji budzą symbole religijne. Pierwszym po upadku komuny, znamiennym miejscem wybuchu konfliktu wokół nich było żwirowisko obok obozu Auschwitz. Jeszcze wcześniej nieopodal powstał klasztor karmelitanek. To się stało powodem protestu organizacji żydowskich, podnoszących rzekomą niestosowność lokowania chrześcijańskiego zakonu niedaleko miejsca kaźni Żydów, sprawionej przez wyznawców Jezusa.
Rzecz się skończyła wielodniową okupacją wyrobiska, w którym w czasie wojny Niemcy zamordowali licznych więźniów, zatrudnianych przy wydobyciu żwiru. Protestujący przynieśli ze sobą krzyże lub doraźnie je wykonywali z materiałów podręcznych.
Kiedy konflikt się zakończył, nie dość, że łagodzących go biskupów okrzyknięto “niepolskimi”, to powstał problem z pozostawionymi na miejscu prowizorycznymi znakami religii. Uznano je za obiekty kultu. Rzecz raczej sprzeczna z zasadami chrześcijaństwa, zakazującymi bałwochwalstwa i pewnie również judaizmu, który też przecież uznaje te same przykazania.
Ostatnio mediami wstrząsnęła interwencja policji w jednym z kościołów, bo trzynastolatek nie połknął hostii, ale wyjętą z ust umieścił w kieszeni. Tłumaczył, że to z powodu bolącego zęba. Zarzucono mu, że nie tylko nie uszanował obrzędu, lecz obraził uczucia religijne i do przybycia funkcjonariuszy został przemocą zatrzymany w świątyni. Zmuszono go też do spożycia komunikantu. Szczęśliwie uniknął kryminału.
Wydawałoby się, że we współczesnym świecie przynajmniej Europejczycy mają tak ugruntowaną tożsamość, iż nie zechcą potępiać bliźnich, przyznających symbolom jedynie ich podstawową funkcję, czyli prezentowanie umownych treści. Niestety rzeczywistość jest dużo bardziej zawiła.
Ciągle bowiem trwa dyskusja o tym, jak dalece symbol jest tym, co reprezentuje.

niedziela, 3 listopada 2019

Ojczyzna

Patriotyzm wynika ze zrozumiałego wspierania osób bliskich kulturowo, preferowania znanych sobie warunków, krajobrazów. To oczywiste, bo pośród nich każdy czuje się pewnie, jako że rodzime otoczenie jest przewidywalne.
Wedle jednak formalistów wymaga on, aby Polak bezwarunkowo nad inne przedkładał to wszystko, co rodzime. Nade wszystko aby bezkrytycznie pochwalał czyny przodków. Źródłem patriotyzmu zaś ma być lud, bo nie jest skażony obcymi wpływami i jako taki ma być prawdziwie polski.
No to na początek zobaczmy, jak lud chrzci swoje potomstwo. Niewielu chyba wydaje Słowian, czyli Jagien, Bronisławów lub innych Maciejów. Dżesik zaś i Brajanów są całe legiony wśród noworodków, niezależnie od tego, jak rzecz brzmi w jedynie słusznych uszach.
W tym kontekście już o nazwach spółek, czy nawet ich wyrobów nie ma co mówić, zwłaszcza zaś o kulturze popularnej i tytułach piosenek. Z wyjątkiem szmiry oczywiście. Ta przeważnie jest rzewna i “swojska”, ale też nigdzie nie przekracza granic.
Patriotyzmem na pewno nie jest wynoszenie się ponad innych ani też dyskryminowanie obcych. Odwrotnie by pierwsze chcieli widzieć nacjonaliści, drugie zaś ideowi kosmopolici. Kiedy więc w sprawach opacznie pojętej miłości ojczyzny dajemy się wciągać w absurdalne dyskusje między ekstremistami z prawa i lewa, stajemy się ofiarami własnej lekkomyślności.
Rytualne bowiem spory “znawców” patriotyzmu stają się wtedy problemami zastępczymi dla rzeczywistych trudności, które przede wszystkim w interesie narodu zawsze i wszędzie trzeba zwalczać. Kiedy w dodatku poddajemy się obowiązkowi bezkrytycznego pochwalania własnej historii, wyrzekamy się podstawowego czynnika naprawy rodzimej nacji.
Rzeczywiści zaś wrogowie zawsze są zainteresowani tym, aby dzielić społeczeństwo. Dlatego też sięgają do promowania grup radykalnych, wspierając ich tezy. W ten sposób inspirują je do nasilania niedorzeczności, co łatwo budzi sprzeciw ludzi nie ulegającym tendencjom bałwochwalczym.
Kiedy zaś do skłócania narodu sięga populistyczna partia polityczna, nie tylko osłabia państwo, ale ubiera je w mało atrakcyjny wizerunek. No i wtedy mamy stan typowy dla samozniszczenia. Najwięcej przecież ludzi zabito dla ich dobra.
Lepiej więc nie dawać się prowokować, godząc się na konieczność istnienia marginesów. Każda populacja je ma i będą zawsze, niezależnie od prób ich ucywilizowania. Bo też zawsze będą potrzebne sposoby na sztuczną poprawę własnej samooceny.

sobota, 2 listopada 2019

Nieskończoność

— Takiej bandy złodziei i utracjuszy nie było w dziejach ludzkości — tak o władzach Polski pisze nasz czołowy... symetrysta. Przeciwnikom dobrej zmiany może się wydawać, że mówi o jej ostatnich poczynaniach. Zwolennikom zaś podsuwa ograny już greps: “winatuska”. On zaś pisze o podatkach, Unii Europejskiej i… pasach bezpieczeństwa w samochodach. UE zaś jego zdaniem niezawodnie trzaśnie niczym nazbyt wytężona taśma, teraz albo w przyszłości, ale po co czekać. Trzeba zmienić ów “niewolniczy ustrój”.
I w ten sposób powracająca gwiazda polityki kreuje swoje ugrupowanie na “trzecią siłę”, która wyprze wreszcie styropianowców, również ich dotychczasowych przeciwników pozbawi poparcia i zaprowadzi wolność dla jedynie prawdziwych Polaków (przecież nie dla zdrajców i innych takich… keynesistów) i zapewni im szczęśliwość. 
— Dziwne materii pomieszanie — pisał kiedyś Henryk Sienkiewicz o tego rodzaju enuncjacjach. Aliści rzecz nieźle ilustruje wichry szalejące w umysłach naszych jedynie słusznych ideologów. Przypomina jednak dobrozmieńcom o tym, że nie mają monopolu na szczęście wieczne dla prawdziwców. Więcej, ich konkurenci mają jeszcze mniej obciążeń, które by im pętały nogi w biegu o palmę. Nie, nie pierwszeństwa, odbijającą.
Dlatego będzie się działo. Oj będzie.

piątek, 1 listopada 2019

Lojaliści

Tytuły wczorajszych doniesień brzmią monotonnie.
  • Diecezja prosi katechetów o donosy na szkoły organizujące Tęczowy Piątek.
  • Członek Rady Polityki Pieniężnej: Zlikwidować autonomię uczelni, studenci niech śpiewają Rotę.
  • In vitro nazywa szkodliwą metodą. Został krajowym konsultantem do spraw genetyki.
  •  Karczewski potwierdza stanowisko dla Sasina.
  • Kadra TVP coraz lepiej wykształcona. Wicedyrektor TAI zdał maturę. Średnia płaca dyrektora to 21,8 tys zł.
  • Skandal w resorcie finansów. Odprawy zamiast dyscyplinarek dla podejrzanych o wyłudzenie VAT.
Komentatorzy wypisują rzeczy, które nie bardzo się nadają do powtarzania. Z doniesień bowiem wyłania się obraz państwa, którego władza jest uzależniona od Kościoła w jego najbardziej ortodoksyjnym wydaniu. Może dlatego obserwujemy zdumiewające awanse ludzi bez wymaganych kwalifikacji na wysokie stanowiska. 
Ideologiczne wypowiedzi wyrazicieli dobrej zmiany mogą mieć dwa powody. Pierwszy, banalny, nie wiedzą, o czym mówią i powtarzają słowa równie mało zorientowanego księdza, który budował ich światopogląd. Drugie jest gorsze dla dobrozmieńców. Stwierdzenia bowiem utwierdzające ideologię pochodzą też od osób doskonale wykształconych, ale tym bardziej wypowiadających niedorzeczności, im bardziej one godzą w ich wiedzę. To znany psychologiczny mechanizm wypierania wstydu.
Ci drudzy zrzucają w końcu dręczące ich jarzmo i przechodzą do krytyki pochwalanej przedtem ideologii. Tak działa mechanizm doboru naturalnego, pozostawiającego demagogów w towarzystwie ludzi “o niskim potencjale, ale lojalnych”. Fatalny to prognostyk.
Nie ma bowiem nic gorszego dla ideologii od lojalności ludzi “o niskim potencjale”. Szczególnie kiedy rzecz dotyczy również moralności.
Halloween ma więc różne oblicza, czasem straszy nie na żarty.