PiS swoje wybory w 2015 roku wygrało też dzięki zobowiązaniu do wdzięczności, jakie narzuciło wyborcom, ofiarując im 500+, niezależnie od tego, czy chcieli, czy nie. Teraz wspomnienie niegdysiejszej szczodrości już spowszedniało.
Premier więc na państwowych piknikach stara się temu zapobiegać, sławiąc hojność partii sprzed lat. Próbuje, jak pisał Asnyk, „w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę”.
Prezydent, z właściwym swoim wypowiedziom dysonansem między podniosłą formą a zbanalizowaną treścią, prezentuje też Muzeum Powstania Warszawskiego. Ono, powstałe dzięki Lechowi Kaczyńskiemu, ma być przypomnieniem pragnień Polaków, którzy również wtedy chcieli, aby „Polska była nasza”.
Ów dysonans w prezydenckich oświadczeniach może tworzyć wrażenie, że w nich tkwi też chęć przypomnienia kolejnych zobowiązań do wdzięczności i powiększenia poparcia PiS-u w nadchodzących wyborach.
Siedemdziesiąt dziewięć lat temu Warszawa wstrząsnęła sumieniem świata. Ofiara z ludzkich istnień, złożona dla zapobieżenia temu wszystkiemu, co leżało u podstaw wojny, pogardy, nieprawdy nie nadaje się do bieżących gier politycznych.
Rzecz jest prawdziwa nawet, jeżeli zasługi w upamiętnieniu tego mają członkowie partii, bezwzględnie ubiegającej się teraz o poparcie. Najprawdopodobniej więc rzeczone wrażenie jest tylko objawem błędnego poszukiwania ukrytych znaczeń w sprawach oczywistych.
Meandry jednak oficjalnych przekazów naruszają wiarygodność ich głosicieli, co trudno odbudować. Stąd i łatwo o nieporozumienie.