Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 31 marca 2017

Narrenschiff

W czasach przedpisowskich, aby skrytykować cokolwiek, trzeba było sięgać po statystyki, dokonywać przeliczeń, odwoływać się do prawdopodobieństwa. Teraz wystarczy wziąć dowolną wypowiedź wyraziciela PiS, czy nawet wspierającej go partii Kukiz’15 aby natychmiast mieć gotowy temat. W dodatku nie potrzeba się odwoływać do niczego poza elementarną logiką, aby wykazać błąd, hipokryzję lub najzwyklejszą bezczelność w analizowanych słowach polityka władzy, nieodmiennie zadowolonego z własnych konstatacji.
W konsekwencji cały dyskurs polityczny się również zasadza na najprostszych pojęciach. W rezultacie byle kto może być głosicielem oczywiście słusznych tez. Skutkiem tego wybić się może każdy, kto się zdobędzie na odrobinę wytrwałości. Jeżeli się jeszcze niekonwencjonalnie zachowa albo wystroi, sukces ma murowany. Szczególnie kiedy nie był poprzednio widoczny w polityce i nie jest kojarzony z jakimś dawno skompromitowanym nurtem.
Z tego wynika główna siła PiS-u. Jej źródłem jest rozdrobnienie opozycji. Kiedy bowiem protagoniści nawet skrajnie lewicowych partii, wprost nawołujących do restauracji w Polsce na przykład realsocjalizmu składną polszczyzną wytykają rządowym dygnitarzom oczywiste niedorzeczności, uzyskują status rozsądnych, godnych uwagi ludzi.  W wyniku tego następuje rozproszenie poparcia i brak alternatywy dla “jedynie słusznej” opcji.
Nic dziwnego, że ostatnio dyskurs polityczny się toczy wokół tego, czy rząd dokona rekonstrukcji. Na przykład pozbywając się ze swego składu protegowanych ojca Rydzyka, z których jeden wbrew Kaczyńskiemu wycina drzewa, drugi przy nieśmiałych zastrzeżeniach prezydenta osłabia armię. A może zastąpi wreszcie kimś innym dyplomatę, odnoszącego sukcesy jedynie w stosunkach z państwem, które sam wymyślił.
Albert Einstein zauważył, że tylko dwie rzeczy są nieskończone, wszechświat i ludzka głupota. Dramatycznie to zestawienie rokuje dla naszej przyszłości. Mądrość ma bowiem ograniczone możliwości.

czwartek, 30 marca 2017

Technokracja

Znowu rozwalony ministerialny samochód. Chyba mamy już jakiś rekord w częstotliwości demolowania pojazdów. W przeliczeniu na jedną władzę, to już na pewno. I to światowy.
Dobrej zmiany więc doświadczają przede wszystkim auta. I to niemieckie w rękach rządowych specjalistów. Może dlatego Niemcy są tak podejrzliwie traktowani przez nasze elity władzy. Ich bowiem fabryki sprzedają nam samochody, które nie wytrzymują wymogów jazdy, mimo że oczywiście zachowane są wszystkie przepisy przez kierowców wiozących dygnitarzy. Szoferzy bowiem różnych takich wolwo, czy zgoła seicentów jeżdżą jak nieprzytomni i swoimi błotnikami rozbijają opancerzone limuzyny z najwyższej półki.
A przecież taki dostojnik musi szybko dojechać na przykład do BBN-u, czy na Nowogrodzką. Także do domu, na narty, do Torunia na wykład, czy wreszcie nawet do knajpy. Nie może przecież tracić cennego czasu na dojazdy. Helikopterem się nie da, a tak naprawdę to ich nie ma. Zresztą kto by się chciał na linie z nich przedostawać do pizzerii na przykład? Jakie by to wrażenie robiło na widzach, dla których rzecz jest aranżowana?
Przecież władza wymaga reprezentacji. Jest bowiem jedyną rzeczą boską, dostępną człowiekowi. Nie można jej bez sygnałów zaznawać, bez migotania świateł. Jak poddani mają wielbić dygnitarza, kiedy nie wiedzą, że się właśnie raczy  przemieszczać? No jak? Czyli to dla nas ten blichtr, dla nas wystawność, dla nas narażanie zdrowia, a nawet życia. Dobra zmiana jest wtedy widoczna jak na dłoni. I to kosztem niemieckiego żelastwa. Poprzednicy się tak nie poświęcali.
Oczekiwania zaś są wysokie. Przeciwnicy szafują szyderczymi antynagrodami politycznymi. „Uhonorowani” zostali Andrzej Duda w kategorii „lizus roku”, Stanisław Piotrowicz za „obłudę roku”, czy minister edukacji, Anna Zalewska, za „kłamstwo roku”. Antynagroda trafiła też do Stanisława Pięty i Pawła Kukiza, którzy ex aequo zostali nagrodzeni w ramach kategorii „podłość roku”. Specjalna nagroda „Szkodnika Gorszego Sortu” przyznana została natomiast Jarosławowi Kaczyńskiemu” czytamy w Pikio.pl.
Poważniej zaś mówiąc trzeba zauważyć, że to nie tylko ekonomia, ale i technika PiS-owi nie sprzyja. Nie poddają się ideologii. Nieinteligentne są wielce. Jak w tych warunkach dokonywać dobrej zmiany, skoro nie wytrzymują najlepsze na świecie pojazdy?
Nawet zaś osobiste poświęcenie nie chroni przed szyderstwem. Niewdzięczny z nas naród. Zewnętrzny taki.

środa, 29 marca 2017

Zawilce

PiS poszedł po władzę po to aby od niej odsunąć komunistów. Ci zaś otrzymali ją od spiskowców Okrągłego Stołu, którzy działali na użytek tajnych służb. Takie odkrycie Władimira Bukowskiego zainspirowało Jarosława Kaczyńskiego do kontynuacji walki z komunizmem. Pierwszą więc rzeczą było wskazanie beneficjantów okrągłostołowego układu. Do historii przeszły jego słowa: “Ruski agencie, załatwimy cię!” [Wikicytaty] jako odpowiedź na zarzut sformułowany przez adresata groźby: „Niech pan się najpierw rozliczy z III RP, którą pan tworzył!” [Ibidem].
Oba przytoczone cytaty najlepiej charakteryzują trudności, na jakie musieli napotkać ci, którzy by chcieli rozwikłać problem słuszności stanowisk uczestników sporu. Jeżeli bowiem obecni burzyciele III Rzeczypospolitej budowali ją przy Okrągłym Stole, a ich adwersarze byli uznawani za ruskich agentów, to kto tu i co reprezentuje? Bo niczego nie wyjaśniają preześne słowa z tamtego czasu: „Toczy się gra, w której siły postkomunistyczne chcą zachować swoje ekonomiczne, ideologiczne i polityczne pozycje”.
Zwłaszcza zaś niejasne jest zapewnienie, że PiS reprezentuje zwykłych Polaków w związku z zapowiedziami odstąpienia od praktyki obsadzania swojakami spółek skarbu państwa i urzędów.  Szczególnie zaś milionowe zarobki owych dygnitarzy z partyjnego mianowania. Wszystko zaś w obliczu ponad sześćdziesięciu miliardów deficytu, jaki w przyszłym roku dotknie ZUS.
Najbardziej zabawnie brzmią w tym kontekście zapewnienia Prezesa, że “chcemy prowadzić politykę gospodarczą. I po to jest państwowy przemysł, żeby to robić. Musimy wobec tego czerpać z własnego zasobu personalnego”. Po to więc wprowadzają komunizm aby go zwalczać?
To po co szli po tę władzę? Aby wzmocnić bezpieczeństwo Polski poprzez osłabianie naszej pozycji w Eurokorpusie?

wtorek, 28 marca 2017

Odwilż

Próbowano jeszcze raz nakarmić PiS przeżutą już zdawałoby się żabą, której trujące miazmaty niedawno bardzo przerzedziły szeregi zwolenników partii Jarosława Kaczyńskiego. Minister Waszczykowski triumfalnie obwieścił, że ma ekspertyzy wskazujące na sfałszowanie maltańskiego wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Rzekomo nie dokonano tam jakichś formalności. Nie spluwano przez lewe ramię trzy razy?
Kilka godzin potem tenże sam minister oświadczył, że to nie były ekspertyzy, a artykuł w propisowskim periodyku. I tym razem nikt z obozu władzy nie stanął po jego stronie. Odcinali się po kolei. Media zaś znowu się rozwodzą nad PiS-owską indolencją.
I to nie koniec klęsk. Referendum w Legionowie, gdzie mieszka czołowy wyraziciel partii, Jacek Sasin, pokazało, że blisko 95% mieszkańców jest przeciwko PiS-owskiemu pomysłowi włączenia ich gminy do stolicy. Zabawne są reakcje kolegów pana posła. Znana zwolenniczka “dobrej zmiany” na wieść o wielce niekorzystnych wynikach cząstkowych przeliczeń zareagowała stwierdzeniem, że dotyczą one esbeckiej dzielnicy. Tam właśnie jednak mieszka Mariusz Błaszczak.
To już bardziej na miejscu się znalazła inna polityk ugrupowania władzy. Posłanka Gosiewska powiada, że referendum nie ma znaczenia. Wiążące będą konsultacje, które przeprowadzi jej partia.
Jest i fatalne dla wizerunku naszych “prawicowców” doniesienie zza granicy. Marine Le Pen, wymarzona przez propisowskie środowisko  przyszła prezydent Francji oświadczyła, że kiedy wygra wybory a jej rodacy i tak zagłosują za pozostaniem w Unii, postara się o odebranie Polsce i innym byłym demoludom prawa do funduszy strukturalnych.
Źle się rozpoczął tydzień dla PiS-u. Bardzo. Gorzej, źle się zaczęła wiosna. Pewnie wedle porzekadła z 1982 roku: “zima wasza, wiosna nasza”. Bo też nie ma dobrego rozwiązania wszystko, co musiał wziąć na siebie PiS. Nie da się przecież z bezsensu stworzyć niczego sensownego.

poniedziałek, 27 marca 2017

Blichtr

Istotą naszej oficjalnej polityki, twórczym sporem, który ma kształtować jej ostateczny cel nie jest jakiś gospodarczy, czy polityczny dylemat. Jest nim stosunek do... Bartłomieja Misiewicza. Ten młodociany “minister” jest krytykowany przez Prezesa i Prezydenta, ignorowany przez panią premier i wspierany przez szefa MON-u. Kiedy więc jego przeciwnicy mówią, że powinien odejść czy przynajmniej dojrzeć, jego protektor nie widzi niczego złego w odbieraniu przez niedawnego pomocnika aptekarza honorów zastrzeżonych dla najwyższych dostojników w państwie.
Wszystko zaś się rozgrywa w klimacie podobnym do tego, który spowija uczelnię ojca Rydzyka. Jeden z jej absolwentów o swych kolegach pisze, że “Szkoda tylko tych młodych zmanipulowanych ludzi, którzy zostali tam wysłani przez rodziców, ciocie czy babcie słuchające wiernie Radia Maryja. Z tej mąki chleba nie będzie”. Inny zaś stwierdza, iż  „Najważniejsze, że szkoła uczy prawdziwego spojrzenia na rzeczywistość. Szacunku do ojczyzny i Kościoła. Prawdy o zagrożeniach jak chociażby wszechobecna ideologia gender. Uczelnia uczy prawdy o otaczającym świecie.” Reszta, to drobiazg.
Powstaje silne wrażenie, że całość przebiega wedle wymagań priorytetu, który kiedyś wyznaczył Henryk Goryszewski. Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy będzie dobrobyt – najważniejsze, aby Polska była katolickamówił niegdysiejszy szef BBN-u. Czyżby ów cel sprawiał, że politycy cieszący się wsparciem ojca Rydzyka są ponad wolą nawet samego Prezesa?
To bardzo możliwe, chociaż na arenie międzynarodowej efekt jest podobny do oddziaływania koloru ubioru naszej pani premier na odczucia ludzi nieco zorientowanych w niuansach mody. Aliści jej urzędnicy sobie wyobrażają, że fałszerstwo wyczuwają bezbłędnie.   
Z bezsensów nie da się skleić niczego sensownego. Rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana od możliwości populistów i nijak się nie daje kształtować. Szmira pozostaje sobą i kiedy się wpadnie w jej krąg, nie daje się skryć.

niedziela, 26 marca 2017

Segregacja

“Zaściankowość, przaśność, buraczaność jest naszą wadą w Kościele, społeczeństwie i polityce. Z braku ogłady próbujemy robić cnotę”. Tak ojciec Gużyński scharakteryzował naszą odwieczną słabość. Jej wynikiem jest wedle zakonnika swoista dewocja, tak gorliwa, że aż sprzeczna z chrześcijaństwem. Ale nie tylko to. W związku z bliskimi wyborami nowego szefa PKO-lu media obiegła fotografia, która całkowicie charakteryzuje pogląd rzeczonego dominikanina. Jest i drugie zdjęcie, nawet lepiej ilustrujące miejsce Polski we współczesnym świecie.
Twierdzenie jednak, że skutkiem nieporadności (nasza premier podpisała “doszczegółowioną” (sic!) deklarację państw, które “pozostały” (sic!) w Unii, a nasz minister uważa za marginalne wojny na Bałkanach, czy Ukrainie) jest złe traktowanie Polaków za granicą byłoby tylko częściowo słuszne. Zbieg londyńskiej wizyty Prezesa z informacją o planowanym drastycznym ograniczeniu praw imigrantów w Wielkiej Brytanii jest przecież przypadkowy. W końcu rodzimy “patriotyzm” promuje podobne, lub bardziej drastyczne zachowania wobec obcokrajowców w Polsce. Jego jednak “buraczaność” przesądza o tym, że nie potrafimy skojarzyć naszej postawy z poczynaniami zagranicznych ksenofobów wobec naszych rodaków. Ale przecież hipokryzja jest główną cechą nacjonalistycznej mentalności.
Niestety, w polityce wewnętrznej również mamy spory na najniższym poziomie. Premier Morawiecki jest przez kukizowców w Sejmie krytykowany nie za oderwanie swoich programów od rzeczywistości, a za to, że chce ograniczyć smog w mieście poprzez podniesienie opłaty za parkowanie. Wedle bowiem przaśnych strategów parkujący samochód nie emituje spalin.
Taki to mamy poziom polityków, kształtujących nasz wizerunek w Europie i w kraju. Może dlatego nie działa szumnie w ubiegłym roku zapowiadana przez panią premier Polska Fundacja Narodowa, stworzona dla promowania w świecie przyjaznego oblicza Polski. Jak by je miała prezentować? Jak równoważyć poczynania naszych dygnitarzy?
A potem się dziwimy, że możemy być traktowani jak Europejczycy “drugiego sortu”.

sobota, 25 marca 2017

Wieśmactwo

Nie da się nie łączyć fali migracji, z tym, co dzieje się w Europie” Tak premier Szydło skomentowała ostatni zamach w Londynie. “Haniebne. Napastnik był Brytyjczykiem urodzonym w Wielkiej Brytanii, ale polska premier użyła londyńskich morderstw, by potępić politykę migracyjną Unii Europejskiej” – ripostuje Financial Times. Wszystko w związku z rozmowami Prezesa z Theresą May. Nie bardzo się to nadaje do komentarza, bo zestawienie obu wypowiedzi wyczerpuje rzecz należycie.
Aliści równolegle pojawia się notka o polskich islamistach, dokonujących zamachów w imieniu ISIS. Jordańskie służby potwierdzają, że jeden z ostatnio zatrzymanych tam terrorystów, to Polak. Wypowiedź naszej premier upoważnia chyba władze Jordanii do krytykowania własnej polityki migracyjnej. Chociaż może i nie, przecież Polak to nie Palestyńczyk.
Rzecz znakomicie ilustruje nasze postępy w stosunkach z państwami potencjalnego Międzymorza „Unia Europejska przeżywa kryzys, bo jej elity zbyt mało w ostatnim czasie przysłuchiwały się i mogły rozpoznać oczekiwania zwyczajnych ludzi”  – mówił “Sowieckiej Białorusi” (sic!) marszałek Karczewski, zachwycony swoimi ubiegłorocznymi sukcesami dyplomatycznymi w Mińsku. “Ale więźniów politycznych nie ma. Nie ma w tej chwili więźniów politycznych, byli i nie ma, wie pan, tu nie ma tematu” – zapewniał Konrada Piaseckiego zaraz po przyjeździe stamtąd.
„Białoruskie organy ścigania zatrzymały kilkadziesiąt osób, przygotowujących zbrojną prowokację!” powiedział niedawno Aleksandr Łukaszenka. Wedle jego słów szkolenie prowokatorów odbyło się w specjalnych obozach w Polsce, na Litwie i Ukrainie. Stamtąd też mają pochodzić środki na ich działalność. Nic dodać.
Wpisujemy się w wielce charakterystyczny klimat, gdzie prawda jest pomieszana z fałszem jak groch z kapustą w promowanych przez Andrzeja Leppera narodowych fast foodach, za pośrednictwem policji serwujących wieśmaki niezbyt zaradnym kolegom ministra, będącym w podróży. Miały wyprzeć obce pizzerie. Sukcesy polityków, tworzących rzeczoną atmosferę wydają się równie atrakcyjne jak woń, trwale towarzysząca wszystkim socjalistycznym przybytkom masowego żywienia.
Nic dziwnego, że prorządowym demonstrantom puszczają nerwy i w odróżnieniu od swoich antyrządowych odpowiedników nawołują do przemocy. Brak argumentów frustruje. Bardzo.

piątek, 24 marca 2017

Mistyfikacje

Cztery priorytety (sic!) mają się znaleźć w konkluzji rzymskiego szczytu. Jak się nie znajdą, pani premier Szydło ich nie przyjmie. Wszystkie są mniej więcej tak samo kontrowersyjne, jak konstatacja, że po nocy następuje świt. Zdumiewa swoiste przywiązanie PiS-u do oczywistych oczywistości.
Przyznanie jednak komuś racji w odkryciu bezspornej prawidłowości nie może stanowić o potędze umysłu jej głosiciela. Aliści PiS-owscy spin doktorzy forsują takie rozumienie swoich postulatów, podpierając się w dodatku autorytetem Grupy Wyszehradzkiej. Przyjęcie truizmu ma zrównoważyć maltańskie zwycięstwo w stosunku 27:1. Na własną niekorzyść niestety.
Rzecz ma również swoje codzienne modyfikacje. PiS-owcy nadal zwalczają komunę, mimo że padła prawie trzydzieści lat temu. Naśladują więc komunistów w ich dziele propagandowego zwalczania dawno wymordowanych wrogów, o czym wspomina Zychowicz w “Sowietach”.
Podobnie wzorem komunistów organizują demonstracje poparcia pracowników administracji dla swoich szefów. Wczoraj można to było widzieć i słyszeć, kiedy leśnicy trąbili pod Sejmem łowieckie sygnały w obronie ministra, który niedawno polował na... hodowlane bażanty. Wszystko to budzi politowanie ludzi bardziej zorientowanych w rzeczywistości, ale biernym i nieświadomym rzeczy daje poczucie uczestniczenia w dziejowej misji naprawiania świata.
Podobne znaczenie ma wczorajsze spotkanie z Theresą May. Nie mogły na nim zapaść żadne oficjalne ustalenia, ale premier brytyjskiego rządu rozmawiała z prezesem PiS-u, zatem zarówno on jak i partia awansowały w propagandzie do rangi faktycznego rządu. Czyli w mniemaniu żarliwych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości konkluzje tych rozmów obowiązują tak samo jak... na maltańskim szczycie?
Trafiliśmy w krąg iluzji, do znudzenia wysłuchując deklaracji o potędze. W rzeczywistości zaś tkwimy w unijnym przedsionku, w dodatku jako szeregowy członek Grupy Wyszehradzkiej, której jakoby przewodniczymy.

czwartek, 23 marca 2017

Konsekwencja

Prezes w Londynie. Załatwi Polakom zachowanie dotychczasowych przywilejów? W końcu wybaczenie pani May jej maltańskiej nielojalności powinno mieć jakąś cenę. Tyle, że trudno uwierzyć, iż praktyczni Brytyjczycy nie dostrzegli oczywistej prawidłowości. Katarzyna Wigura opisuje ją następującymi słowami: “rozziew między retoryką PiS-u – nierzadko zawierającą trafne diagnozy bolączek społecznych – a chaotyczną i destrukcyjną praktyką jego działania jest jedną z niezbywalnych cech obecnie rządzącej Polską formacji.
PiS zaś na rzeczonej wizycie skorzysta. Pani May bowiem jakoś tam może legitymizować demokratyczny a nieformalny urząd naczelnika kraju. Ten zaś, rozciągnięty na całe państwo stworzy sieć lokalnych podnaczelników, co wedle Waldemara Kuczyńskiego może być wstępem do zakwestionowania innych zasad demokracji i wreszcie także wolnych wyborów. Plan zatem może się skończyć tym, że do spotkania nie dojdzie. Oficjalnie z winy terrorystów. Znowu spisek.
Rzecz musi wywoływać frustrację w obozie władzy. Mają tam szeroką paletę specjalistów, doradzających w sytuacjach skrajnych, ale głównie w MON-ie. Może dlatego Prezydent dobrał sobie na takie stanowisko także narciarskiego trenera. Będzie doskonalił dziedzinę, w której Andrzej Duda się chyba czuje najlepiej. Albo nie bardzo już kogo się da angażować do władz. W sytuacji, kiedy opozycja zwalcza Prezesa słowami jego zmarłego brata, trudno się dziwić. Nawet Asz Dziennik zwrócił na tę bolączkę uwagę.
A ambicje władz nie maleją. Sięgamy po miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Jako jej stały członek też. Pewnie do tego nam potrzeba poparcia Wielkiej Brytanii. I jak się tu uskarżać na niezdolność PiS-u do kreowania międzynarodowych sukcesów? I wszystko wbrew kadrowym brakom i silnemu przeciwdziałaniu szyderców.
No i wbrew międzynarodowemu terrorowi oczywista oczywistość.

środa, 22 marca 2017

Usiłowania

Prezydent pisze do ministra obrony, że armia, której jest wodzem nie ma jeszcze swoich przedstawicieli w wielu stolicach. Także międzynarodowy korpus w Elblągu nie doczekał się dowództwa. To jedyne zastrzeżenia jakie ma? A osłanianie podczas oficjalnych wystąpień parasolem młodocianego cywila o szwejkowskiej prezencji przez oficera, a odchodzenie ze służby najbardziej i wielkim kosztem wykwalifikowanych generałów, modernizacja armii rozmieniona na niedzielne wojsko to już drobiazgi niegodne prezydenckiego zainteresowania? Dziwne.
Część rządu przed swoim posiedzeniem odbyła “preposiedzenie” w siedzibie szefa partii rządzącej. Mamy więc nową definicję niezależności, czy zgoła powstawania z kolan? Może nowy sposób pojmowania odpowiedzialności za decyzje? Powstaje nowa “demokratyczna” tradycja? Przestajemy już nawet udawać? A może się próbują w tajemnicy zmawiać przeciwko… na przykład nieobecnemu szefowi któregoś z ministerstw? Może też kolektywnie formułowali lepszą odpowiedź na rzeczony list prezydenta. Nie był bowiem usatysfakcjonowany tym, co mu przedtem odpisał szef resortu obrony.
Sondaż, w którego adekwatność nie wierzy żaden prawdziwy Polak pokazuje, że PiS stracił raptownie po swoim rzekomo wielkim sukcesie, odniesionym w czasie wyborów przewodniczącego Rady Europejskiej na maltańskim szczycie UE. Niektórzy z nich przypisują to też perfidii Jacka Saryusz-Wolskiego, który podstępnie przegrał z Donaldem Tuskiem, aby stworzyć wrażenie niekompetencji pisowskiej dyplomacji.
Niesłuszni zaś komentatorzy przypisują spadek notowań PiS-u wzmożonej częstotliwości pokazywania Prezesa w mediach. Jego zmieniające się z tygodnia na tydzień oceny, insynuacje i pomysły przynoszą skutek zgodny z balcerowiczowską definicją nieudacznictwa, odwrotny od zamierzonego. Rośnie więc liczba zwolenników partii zewnętrznych wedle preześnych słów.
Mamy początek regresu populizmu w Polsce? Wiele by na to wskazywało. Trzeba jednak podkreślić, że rzecz się rozpoczęła na Malcie, od zjednoczenia Europy przez PiS przeciwko ...PiS-owi, wieszcząc jednocześnie światowy zmierzch demagogii. Niesprawiedliwe więc by było odbieranie Prezesowi politycznych zasług. Niewielu bowiem jest takich, którzy osobiście inicjują zmiany cyklu światowych trendów w polityce.
Dlatego celowanie w sprawy drugorzędne tylko pozornie świadczy o oportunizmie. Najwyraźniej ma ono wyzwolić lawinę. Dlatego też chyba to preposiedzenie. Przecież nie może tak oczekiwany proces zmian przebiegać poza siedzibą uruchamiającej go partii.

wtorek, 21 marca 2017

Jasność

Teraz już wiadomo, o co chodzi w polityce rządu. Wiadomo także, dlaczego Polska była w ruinie i co oznacza “dobra zmiana”. Rzecz wyjaśnił Jarosław Kaczyński mówiąc, że poprzednie ”’państwo teoretyczne’ zabezpieczono na wiele sposobów, poprzez regulacje prawne. A znoszenie tych przepisów powoduje duży opór i zarzuty, że łamiemy konstytucję. A nie da się demokracji i wolnego rynku zbudować na szkielecie państwa komunistycznego. Trzeba zbudować całkiem nowe państwo. I my to robimy”.
Dla osiągnięcia celu trzeba więc było scentralizować władzę, podporządkować prokuraturę, “odzyskać” wymiar sprawiedliwości i media publiczne. Po to się też podejmuje zarówno ograniczanie handlu w niedziele, jak i regulowanie odległości wzajemnej aptek, cen książek itp. Temu także służy raptowny wzrost długu publicznego, afery finansowe, swoisty sposób promowania studentów w uczelni ojca Rydzyka. Ba, nawet demonstracyjne wprost izolowanie Polski na arenie międzynarodowej ma doprowadzić do likwidacji “państwa teoretycznego”.
Na jego gruzach odtworzy się PRL, razem z jego wszystkimi wadami. I wreszcie obali się go jak należy. Potem na zgliszczach tego odtworzonego komunizmu zbuduje się jedynie słuszny kapitalizm. Taki przyjazny nowym twórcom. Wtedy oni również się staną ciepłymi, paternalistycznymi ojcami narodu, niczym Łukaszenka. Wtedy też dla wszystkich jasne będzie, że to nie Lech Wałęsa jest godzien miejsca w podręcznikach historii.
Czyli już wiadomo dlaczego musimy żuć tę żabę odnowy a i od początku nam o tym mówiono. Aliści wszyscy w tej “dobrej zmianie” dostrzegali jedynie jakieś plusy. A tu jest znacznie więcej, są też, a raczej będą plusy jeszcze bardziej dodatnie.

poniedziałek, 20 marca 2017

Skarby

Aurel Kolnai, węgierski filozof żydowskiego pochodzenia już przed wybuchem II wojny światowej scharakteryzował istotę antyokcydentalizmu. Wedle jego konstatacji ohyda Zachodu wynikała z rzekomego skorumpowania go przez żydowski kapitał, w wyniku czego cierpiały narodowe aspiracje narodów, zamieszkujących Ziemię Bohaterów. Warunkiem ich wyzwolenia było unicestwienie kosmopolitycznej plutokracji, która przy pomocy pieniądza deprawowała ludy, odbierając im ich heroiczną moc. Warunkiem zaś przywrócenia sprawiedliwości było zachowanie rasowej przynajmniej, jeżeli już nie narodowej, czy klasowej czystości zainfekowanych państw.
Wszystkie nowoczesne satrapie opierały się na tej ideologii, sobie przypisując wyłączną zdolność do pokonania hydry, godzącej w ich narodową substancję. Tyle tylko, że reprezentowały różny stopień powabu dla zachodniej burżuazji. Rosja miała Sybir i całą tablicę Mendelejewa, skrytą pod jego pustaciami. Moskiewscy więc antyokcydentaliści mogli straszyć zniewoleniem, który by Moskalom odebrał owe bogactwa. Niemcy miały przemysł, zdolny do przetworzenia na przykład rosyjskich zasobów, też więc mogły swoich obywateli straszyć Zachodem.
Teraz do tego grona dołączyła  Ameryka, w poprzednich wcieleniach ucieleśnienie władzy pieniądza. Ona będzie się teraz bronić przed ...Zachodem oczywista oczywistość. Tym niemieckim. Na początek Trump nie podaje ręki Angeli Merkel i zażąda od niej zapłaty ogromnych sum. Pewnie tych wydartych Ameryce przez niemieckie żydostwo.
Na tym tle bardzo mizernie wypada nasz zaściankowy antyokcydentalizm. Plutokraci mogą u nas liczyć najwyżej na odebranie nam naszej żarliwości w wierze. Kiedy jednak ją nam wezmą, sami będą musieli bzdurzyć o żydowskim zagrożeniu, przepadną więc od przejętej ideologii. Przynajmniej sprawiedliwe.
Stąd zapewne nowomowa ma takie u nas powodzenie. Przy jej pomocy da się nie tylko klęskę nazwać zwycięstwem, kompromitację podniesieniem głowy. ale także nędzę bogactwem. Tyle że burżuje się nie bardzo biorą na pustą retorykę, tym bardziej więc trzeba powtarzać leninowskie słowa. Te o głupich kapitalistach, sprzedających proletariuszom sznurek, na którym zawisną.
Bo w tym się kryje zasadnicza prawda. Populiści nawet sznurka upleść nie potrafią.

niedziela, 19 marca 2017

Zamiennik

Zwyczajną programową deklarację nazwano instrukcją dla dziennikarzy i tak odkryto rzekomą obcą ingerencję w nasze sprawy. Dzięki temu nazywanie Donalda Tuska człowiekiem niemieckim daje się przenieść na szersze grono politycznych przeciwników. Sami zaś chcemy światu prezentować swój wizerunek, kształtowany przez ojca Rydzyka. Obrazem tego są zdumiewające “odkrycia”, propagowane nie tylko przez uznanego skandalistę, Janusza Korwin-Mikkego.
Bierzemy rozbrat z Europą nie tylko w dziedzinie polityki, czy nawet gospodarki, którą zaczynamy kształtować na wzór sowiecki. Oddalamy się od niej także światopoglądowo, coraz bardziej się skłaniając ku klerykalizacji życia publicznego. I to tej najbardziej obskuranckiej i przepełnionej pychą. Świadectwem tu może być porównywanie się naszego najbardziej niedołężnego ministra do samego Pana Boga.
Zmierzamy ku socjalizmowi, w którym się próbuje regulować wszystkie dziedziny życia, dla utrwalenia jego największych bolączek. Jednocześnie się tworzy nową kastę ludzi uprzywilejowanych, reprezentantów narodu, których ustami lud będzie mógł spożywać kawior. Ulegamy również antyislamskiej histerii, trapiącej też inne państwa Unii, co jakoś nas może stawia przeciwko populistycznemu rozbratowi z Europą, próbującemu nas jednoczyć z rosyjskim antyokcedentalizmem, także zresztą wyolbrzymiającym strach przed Islamem.
Nic dziwnego, że reakcja na takie postępowanie bywa również absurdalna i seksistowska. I to nie tylko w wierszykach krążących w Internecie, ale także w wypowiedziach osób publicznych.  
Daliśmy się zepchnąć na dno, pośród fundamentalistyczne, nacjonalistyczne i seksistowskie obsesje. Za cenę poparcia politycznego ze strony ludzi nieświadomych przeszłości, kierujących się odruchami, często trapionych kompleksami.
Trudno się oprzeć powabowi uniwersalnego znaczenia cytatu z Moliera: “Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”.

sobota, 18 marca 2017

Czapkowanie

“Grom” najprawdopodobniej wypadnie z elit wojsk specjalnych. Od roku już był miotany konfliktami, powodowanymi zmianami dokonywanymi przez ministerstwo poza plecami jego dowódcy. Teraz rzecz się wyjaśniła. Jednostka ma nowego szefa, który się ostatnio zajmował sprzedażą militariów. Kiedyś mu w “Gromie” odebrano prawo do noszenia odznaki za nielojalność wobec dowództwa i odszedł do cywila. Ma więc kwalifikacje. Żołnierze go znają pod pseudonimem Ponton, z powodu tuszy, jakiej tymczasem nabył.
W ogóle całe wojsko schodzi do niższej ligi. Wymieniono dowódców, zastępując wysoko kwalifikowanych generałów pułkownikami, którzy zaocznie będą uzupełniali wiedzę. Najlepszą jednostkę pancerną zmodernizowano, odbierając jej połowę nowoczesnych czołgów i przydzielając wysłużone T72. Pieniądze przeznaczone na nowe uzbrojenie pożera obrona terytorialna, niedzielne wojsko, wyposażane w staroświeckie kałachy.
Ale nie tylko armia cierpi. Kultura ma być wsparta poprzez arbitralne zablokowanie rynku książki. Ceny nowości literackich będą jednolite. Skutek musi być odwrotny od zamierzonego, skoro nie będzie promocji kreujących nowych czytelników. Wzrosną też ceny, co ograniczy dostęp do książki. “Kiedyś prezesami TK byli najwybitniejsi prawnicy” pisze Tomasz Lis, teraz szefowa Trybunału publicznie demonstruje zarówno kwalifikacje jak i zachowania diametralnie różne od zapamiętanego stereotypu.
Państwo ma rząd, prezydenta, ale władzę w nim sprawuje zwykły poseł. Tyle tylko, że też do pewnych granic. Symbolem już się stały jego bezsilne próby usunięcia młodocianego “ministra”, od miesięcy psującego wizerunek nie tylko partii, czy dobrej zmiany, ale też preześny”. To nie jest standard państw wiodących. Nic dziwnego, że jesteśmy teraz w przedsionku Unii.
Aliści władza jest dobrej myśli. “W zderzeniu na przykład z siłą Izraela, nie sądzę, by był zdolny stawiać mu czoło więcej niż jeden dzień” – powiada Prezes o naszym zachodnim sąsiedzie, Niemczech. Ten cytat wyjaśnia przyjętą strategię. Mamy być tak silni, aby móc na przykład dwa dni stawiać czoło Izraelowi i wtedy będziemy silniejsi od obecnych dominatorów i sami zdominujemy Unię.
Wedle tej logiki państwo by trzeba przygotować do szycia a wojsko do miotania... czapek. Wtedy bylibyśmy zdolni nimi zarzucić modelowego przeciwnika, któremu podobno Niemcy nie są w stanie sprostać. W ten sposób to nie oni, a my moglibyśmy zapanować nad Europą i odbudować prehistoryczne imperium Lechitów. Tanio i skutecznie, nade wszystko zaś niekonwencjonalnie.
Zaiste niewiele się nie da naszej strategii zarzucić.

piątek, 17 marca 2017

Hubcpa

Będziemy mieli hub. Transportowy. Między Warszawą i Łodzią. Powstanie tam lotnisko, które rocznie obsłuży pięćdziesiąt milionów pasażerów. Będzie większe jak to w Dubaju czy Atlancie. Nierealne? Bynajmniej. Kiedy się już ostatecznie odetniemy od Zachodu, Międzymorza i Wschodu, użytkowników portu mogą przecież dostarczyć elektryczne samochody. Te z miliona, który będziemy mieli w 2020 roku. Przecież już ich mamy parę dziesiątków tysięcy. Nie mamy? To je jednorazowo zbudujemy, w jednym roku i dlatego ich jeszcze nie widać.
Po peronie we Włoszczowej i stoczni w Radomiu mamy więc trzeci obiekt, na miarę czasu i twórców. Chociaż nie, jest jeszcze przekop przez Mierzeję Wiślaną. Pierwsza z wymienionych budowla tego socjalizmu już nawet wpłynęła na burzliwy rozwój regionu. Kielecczyznę. Przoduje teraz gospodarczo. Pozostałe jeszcze na to czekają. Miejscowych rolników trzeba tylko przeobrazić w fachowców od obsługi samolotów i już. No i wywłaszczyć. Gdzie indziej ziemi nie kupią, bo  obowiązuje ustawa o ochronie gruntów, to mają kuszącą alternatywę.
Aż strach pomyśleć jak będą wyglądały dzieła towarzyszące dobrej zmianie na Ścianie Wschodniej. Przecież zapowiadano tam wdrożenie inwestycji zrównoważonego rozwoju. Jakich tedy hubów należy oczekiwać na Suwalszczyźnie, Podlasiu, Lubelszczyźnie czy Podkarpaciu? I za kogo tam PiS-owscy twórcy nowoczesnego narodu poprzebierają lokalsów? Szczególnie tych, którzy niczym sztandarowy minister “dobrej zmiany” czytają jedynie propisowskie media, programowo zwalczające wykształciuchów.
Aliści Prezes zadekretuje i będzie. W mediach cieszących się uwagą rzeczonego ministra na pewno powiedzą, kiedy inwestycje zostaną rozpoczęte i jak cieszą naród.