Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 30 czerwca 2019

Uprzemysłowienie

Super Express sprzed dwóch lat: Magdalena Ogórek miała zostać wyproszona z trzech warszawskich sklepów z powodu... pracy w Telewizji Polskiej. Taką zaskakującą informację mogliśmy usłyszeć na antenie TVP Info. Prawdziwość tej historii potwierdziła sama Magdalena Ogórek na Twitterze.
Wpis pracownika IKEI, zamieszczony na wewnętrznym portalu firmy pod deklaracją dyrekcji o tolerancji dla osób ze środowiska LGBT, który się stał przyczyną jego zwolnienia z pracy: Pismo Święte mówi: "Biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich". A także: "Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich".
Minister Ziobro zapowiada zbadanie przez prokuraturę, czy pracodawca znawcy Pisma nie wszedł poprzez jego zwolnienie w “obszar wartości chronionych przez polskie prawo”.
Po wniesieniu sprawy przez ministra sprawiedliwości Trybunał Konstytucyjny orzekł, że karanie przedsiębiorcy za odmowę przyjęcia zlecenia od organizacji gejowskiej narusza standardy demokratycznego państwa prawa.
Profesor Mikołejko, powołując się w tym kontekście na Jasienicę zwrócił uwagę, że polscy magnaci sprowadzali z zagranicy wyłącznie dobra luksusowe. To ich odróżniało od zachodnich, importujących raczej surowce. W rezultacie nasze złoto szło na błyskotki, zachodnie na pomnażanie bogactwa.
Nie tylko więc wojny i rozbiory stały się przyczyną naszego ubóstwa, ale i mentalność, tym razem nie folwarczna. Stąd spór o to, czy zgodnie z naszym prawem postępuje ktoś, nad zarobek przedkładający chęć zaprezentowania swej przynależności ideologicznej, jest w istocie ujawnieniem jednej z przyczyn naszej biedy. Biedny, bo głupi. Tak by to wyglądało.
Aliści są granice. Hotel Radisson w Szczecinie anulował rezerwację dokonaną przez niemieckich prawicowców z AfD dla swoich 90 delegatów, zamierzających w Polsce zorganizować konwentykiel. W Niemczech hotele ich nie przyjmują, bo demonstrujący przeciwnicy stwarzają zagrożenie. Okazuje się, że u nas też dla neofaszystów nie ma miejsca. Z zasady.
Bowiem “nic nie jest złym ani dobrym samo przez się, tylko nasza myśl czyni to i owo takim” [Szekspir].

sobota, 29 czerwca 2019

Równouprawieńcy

— Bardzo proszę, żeby pani takiego mentorskiego tonu nie stosowała, bo nawet to nie jest stosowne jako kobiecie — tak się zwrócił szef Komisji Finansów Publicznych do posłanki, która się ośmielała zwracać uwagę na oczywiste błędy merytoryczne w wypowiedziach zwolenników obecnego sposobu wspomagania wzrostu gospodarczego.
Znowu się jawi kompromitujący stereotyp, który jedynie słuszni ideolodzy stosują w propagandzie, ale w jednoznacznych sytuacjach powinni go unikać, jeżeli chcą uchodzić za ludzi “z jak by wyższej półki”, jak to sugeruje Prezes.
Chyba że rzecz jest wynikiem stresu. Wtedy jasne się wydają zaburzenia poznawcze, nader często demonstrowane przez liderów dobrej zmiany. Wszak tam myślenie zero-jedynkowe święci triumfy, tam się wyolbrzymia problemy, koncentruje uwagę na nieistotnych drobiazgach, uogólnia je, szuka związków, gdzie ich nie ma.
Z racji więc funkcji szefa komisji finansów musi stresować ich sytuacja. Trudno bowiem sobie wyobrazić, że posłem na Sejm zostaje mizogin. Przecież nijak by nie mógł pozyskać poparcia kobiet. Stres by też tłumaczył jego niezbyt składny język.
Chyba że finanse nie powodują bólu głowy ich kreatorów. Wtedy oczywiste się staje, że wracamy do czasu, kiedy na sesję ONZ o sprawach kobiet Polska delegowała ...mężczyznę, który głosował dokładnie tak samo jak muzułmanki.
Ów delegat się również uważał za neokeynesistę. To by wiele wyjaśniało. Bardzo wiele.
Bardzo.

piątek, 28 czerwca 2019

Cwancygiery

Pogoń za Zachodem jest od dawna celem naszych władz. Także PRL budował drugą Polskę. FOR więc temu też zagadnieniu poświęcił jedną ze swoich analiz.
Okazuje się z niej, że do początku lat trzydziestych odbudowano naszą gospodarkę po pierwszej wojnie światowej, a do końca tychże osiągnięto dochód jednostkowy na poziomie 20% amerykańskiego. Bardziej jednak interesujące są dalsze koleje losu polskiej pomyślności.
Widać tu etap szybkiej odbudowy powojennej, znowu zakończony na rzeczonej granicy 20% pod koniec lat czterdziestych. Potem mamy mozolny wzrost czasu stalinizmu i od 1958 roku gomułkowską stagnację, osiągniętą po niewielkim spadku zamożności.
Potem mamy fazę szybkiego wzrostu gierkowskiego keynesizmu i jego ponowną zapaść do pierwotnego stanu, czyli 20% poziomu życia Amerykanów. Aliści posyłaliśmy też za ocean śpiwory, aby ratować mieszkańców Ameryki od chłodu kapitalistycznej nocy.
Magiczne zaś 20%, to granica, którą osiągaliśmy w latach trzydziestych dwukrotnie i raz w czterdziestych, ale od dołu. Wojna światowe albo globalny kryzys spychały nas niżej. Potem już od góry spadaliśmy na rzeczoną granicę. To najlepiej ilustruje różnicę między kapitalizmem a socjalizmem. W pierwszym przypadku powodem zapaści są światowe kataklizmy, w drugim własna głupota. Aliści granica osiągnięć była zawsze ta sama.
Po 1989 roku mamy nieustanny wzrost do 49% amerykańskiego dobrobytu. O ile w 1989 roku byliśmy w ogonie także wschodniej Europy, to teraz przewodzimy całemu niegdysiejszemu “obozowi postępu”. Rzecz nieco zwolniła na początku tysiąclecia wskutek wdrażania tego, co ówcześni ideolodzy określali nazwą “Teraz Polska”. Potem znowu gospodarka ruszyła z kopyta, aby nieco spowolnić w ostatnich latach.
Wydaje się, że trwale się oderwaliśmy od magicznej granicy 20 procent amerykańskiej pomyślności. Niepokoi tylko fakt, że w ciągu ostatnich lat wzrost zawdzięczamy głównie konsumpcji, pobudzonej rozdawnictwem. To powtórzenie gierkowskiej pomyślności. Więcej, nie mieliśmy dotąd tak wielkiego długu, jak obecnie, w dodatku rośnie on samoistnie. Słabnie bowiem złotówka, wzrastają więc odsetki od zagranicznego zadłużenia, stanowiącego jedną trzecią całości naszych zobowiązań.
Wynikają z tego uniwersalne wnioski. Ostatnie trzydziestolecie to czas polskiej pomyślności a ideolodzy u steru zawsze są powodem kłopotów. Zawsze też poprzednikom przypisują winę za swoje ekscesy. Czyli widoki na najbliższą przyszłość mogą być kiepskie. Tym bardziej, że zaniżone stopy procentowe kreują u nas nadmierną ilość pieniędzy, co pobudza inflację.
Ale byczo jest, to i po co się martwić? Bo to nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie… oficera już nie, ale kolejnego zdobywcę dwudziestoprocentowej granicy może.

czwartek, 27 czerwca 2019

Sztab

Wydaje się, że skład sztabu wyborczego aliansu rozszerzonej PO z samorządowcami przesądza o wyborze promowania oczywistych dla każdego zalet praworządności i decentralizacji państwa, jako przeciwstawianych zamordyzmowi. Wybrano chyba merytoryczną dyskusję, chociaż niedawni piewcy Polski w ruinie mogą się dotąd “pochwalić” 174 aferami, wyliczanymi im w Internecie.
Przeciwnicy dobrej zmiany mieli do wyboru albo nie wchodzić do gry i skupić się na trudnych dla wyborców problemach merytorycznych, albo stanąć do konkurencji w wytykaniu przeciwnikom niegodziwości. Pierwsze jest znacznie trudniejsze, ale pozwala nie zniżać przekazu do poziomu oskarżycieli polskiego ludu o głupotę. Drugie przypomina kopanie się z koniem, chociaż może nęcić.
Metodę bowiem walki na afery od początku stosowali dzisiejsi dobrozmiency. Liberały - aferały. Tak jeszcze w czasach POPiS-u mówił o politycznych konkurentach ówczesny odkrywca podatności “głupiego, polskiego ludu” na manipulację.
Afery są dolegliwe. Tworzą istotną część “tych niespodzianek rewolucyjnej rzeczywistości, która obfituje w tak wiele tragicznych zawiązków, kończących się farsą, i tyle fars najoczywistszych, przeobrażających się w najpotworniejsze tragedie”. Tak to widział Ferdynand Goetel w sowieckim Turkiestanie lat dwudziestych ubiegłego wieku, gdzie wszystkie cechy namaszczonej ideologii występowały znacznie ostrzej, jak teraz u nas albo jak u nas dotąd. W końcu to Europa sto lat później.
Naturalna w każdym środowisku konkurencja wykorzystuje najbardziej właśnie przydatne preferencje kandydatów do dobrobytu. W nawrocie zamordyzmu najwięcej osiągają ci, którzy mają możliwość udziału w ekskluzywnym świecie ludzi, którym władza ufa. Jego uczestnicy mogą wszystko. Tyle tylko, że nie można rzeczy ujawniać.
Istotą więc propagandy staje się dla popleczników autokracji skrycie własnych poczynań i wytknięcie nikczemności konkurentom. Z tego właśnie wynika konieczność zarządzania kryzysem. Tu się dodatkowo sprawdza wykorzystywanie symboli narodowych i religijnych oraz antysemickich, antyinteligenckich i antyzachodnich stereotypów, zachowanych jeszcze z przeszłości. Nade wszystko zaś na korzystaniu z politycznej bierności tych, których się wyniośle określa mianem “głupiego, polskiego ludu”. Pozwala to na stworzenie wrażenia czystości własnych szeregów i brukanie przeciwnika.
Wydaje się, że i afery i negatywna propaganda są immanentną cechą gorszego czasu kształtowania się nowego ustroju. Zachód przeszedł ten proces w osiemnastym i dziewiętnastym wieku. U nas przebiega on znacznie szybciej.
Koalicja próbuje chyba ograniczyć ten etap. Miejmy nadzieję, że się uda.

środa, 26 czerwca 2019

Przejaśnienie

Orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości zdziwiło prezydenckiego ministra. Jego zdaniem ma ono “wymiar historyczny”, a nie polityczny. Przecież dobra zmiana zmieniła swoje ustawy, dzięki czemu nie skrócono kadencji sędziów Sądu Najwyższego. Jeszcze dalej więc idzie wiceminister sprawiedliwości, który twierdzi, że orzeczenie nie ma podstawy prawnej i leży poza kompetencjami TSUE.
Rzecz dotyczy też swoiście pojętej niezależności państw i ta wskutek wydania rzeczonego wyroku została zdaniem prezydenckiego ministra naruszona. To by zaś przemawiało jednak za tym, co ów nazywa wymiarem historycznym. Tylko zupełnie inaczej, niż w jego rozumieniu.
Na pewno jest to bowiem bezprecedensowy wyrok. Wskutek jego wydania TSUE wystąpił w roli drugiej instancji dla Trybunału Konstytucyjnego. Jego sparaliżowanie u nas było dotąd największym sukcesem dobrej zmiany. Teraz zaczyna to mieć “wymiar historyczny” w nowym znaczeniu, przeoczonym przez pana ministra. Unicestwienie TK należy do przeszłości i Polska a także wszystkie państwa Unii stają się wolne od niebezpieczeństwa owładnięcia bezprawiem.
Nie zmieni to od razu swoistego turpizmu, w który nas wpędzono wskutek zanegowania lub ośmieszenia podstawowych wartości cywilizowanego świata. Łącznie z poczuciem bezpieczeństwa wynikającym z przynależności do narodowej wspólnoty. To ostatnie wyparto z naszych umysłów poprzez straszenie zwolenników układem, wrogiem, czy innymi cyklistami oraz wykluczenie, w wielu wypadkach zgoła animalizację przeciwników.
W Turcji miażdżącą przewagą głosów wygrali kontestatorzy tamtejszej dobrej zmiany. Czesi demonstrują przeciwko rezygnacji ich państwa z klimatycznej neutralności. W Europie populiści są już od jakiegoś czasu w odwrocie. Nasi zaś roztropkowie otrzymali silny sygnał, że z wartościami się należy liczyć. Powoli, ale świat staje na nogach.
I znowu na politycznym firmamencie zaświeci słońce.

wtorek, 25 czerwca 2019

Nawroty

Nowym Rzecznikiem Praw Obywatelskich powinna być Krystyna Pawłowicz. Jest równie ekstrawagancka jak Adam Bodnar, ale prezentuje poglądy większości Polaków, nie byłaby więc taranem dla opozycji. Taką opinię publicznie wyraził dziennikarz opolskiej stacji TVP i żadnego dementi nie było. Można więc przypuszczać, że mówił poważnie.
Dobra zmiana bowiem optuje za usunięciem dotychczasowego rzecznika z funkcji, jako że sprawuje ją na sposób ...ekstrawagancki? Wszak nie tylko skrytykował podlaską policję, ale i poparł pismo krakowskich naukowców do prezydenta w sprawie weta dla nowelizacji Kodeksu Karnego, w którym to liście czytamy, że „Ustawa zaostrza do granic barbarzyńskich i tak surowe już kary oraz podważa sens resocjalizacji”.
Mamy też równoległą burzę medialną wywołaną przez Rzecznika Praw Dziecka. Najpierw utrzymywał on, że klaps to nie jest bicie i sam z sentymentem wspominał, jak nie mógł usiąść po przetrzepaniu mu skóry, którego w dzieciństwie doznał od ojca. Teraz zaś utrzymuje, że ocena klapsa była skrótem myślowym i naprawdę wyznaje zasadę, iż jego egzekutor powinien być ścigany karnie.
To nie odosobniony sygnał zmienności jedynie słusznych zapatrywań. Weselej rzecz wygląda, kiedy wyznawca zdezaktualizowanego nurtu zderza się w jednej formacji z reprezentantem nowej fali. Mamy więc awanturę w środowisku Radia Maryja. Dwaj jej główni ideolodzy wzięli się tam za czuby o niebezpieczeństwo żydowskiej dominacji.
Rzecz przebiega znacznie głośniej, niż porzucenie przez Prezesa pomysłu zaproszenia kukizowców na PiS-owskie listy wyborcze. Chcieli bowiem referendów, czy innych JOW-ów. Jak by zwykłego posła nie było.
A dla najgorliwszych udział w dobrej zmianie — funkcjonuje też “dojna” w tym kontekście — oznacza niemałą ...zmianę. 73 jej nominatów zarobiło w spółkach skarbu państwa 95 milionów złotych. To znacznie więcej niż 500+. Ktoś złośliwy by rzekł, że to milion+. Internet wylicza ponad tysiąc pięciuset szczęśliwców, którzy są wiodącymi beneficjantami procesu odzyskiwania podmiotowości.
Kompetencje merytoryczne dobrozmiennych dygnitarzy nie są najwyższe, aliści to nic nowego. Ferdynand Goetel opisuje w swoich opowiadaniach szczęśliwców, którzy w latach dwudziestych ubiegłego wieku władali sowieckim Turkiestanem. Wiele dzisiejszych sytuacji kojarzy się z tym natychmiast, bo o ówczesnych “riewalucjonierach” artysta pisał, że ich “szybkość i nieobliczalność poruszeń wytwarzały przecież tę ‘rewolucyjną atmosferę’, w której kipiały mózgi przywódców i truchlał duch obywatela”.
Ale takie skojarzenie wynika z oczywiście oczywistego złudzenia. Wszak mamy XXI wiek. No i czas skrótów myślowych.

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Znaki

Wolność, to przede wszystkim możność wypowiadania odrębnego zdania. Przyzwoitość nakazuje taką postawę uszanować, a to się wyraża zaniechaniem nacisku na wyraziciela nie akceptowanej opinii.
Rzecz jednak nie wyklucza dyskusji, nade wszystko zaś argumentowania, ba, wytykania błędów. Jeżeli polemika nie zawiera inwektyw, nie koncentruje się na nieistotnym szczególe zwalczanego poglądu, jeżeli nie wypacza wywodów adwersarza, szczególnie zaś nie przywołuje ideologii dla uzasadnienia zdania przeciwnego, mieści się w ramach rzeczonej wolności.
Kiedy więc urzędnik zobowiązany do obrony praw obywatelskich wyraża dezaprobatę dla brutalnego traktowania przez policję osobnika podejrzanego o popełnienie wyjątkowo nikczemnej zbrodni, wykonuje swój obowiązek. W żadnym wypadku nie jest wspólnikiem ewentualnego skazańca.
Wszyscy jednak mogą rzecz komentować. Ale nie wolno obrażać wyraziciela nagany dla policjantów. Wszak pokazali w mediach konwojowanie mniemanego mordercy w bieliźnie, unoszonego przez funkcjonariuszy za wykręcone ręce, mimo że nie stawiał oporu.
Więcej, przypisywanie urzędnikowi “lewactwa”, bo się upomina o prawa obywatelskie, sugeruje, że tylko lewica szanuje prawo. Wypominanie zaś rzecznikowi w mediach publicznych, że jego czternastoletni syn się dopuścił groźnego nawet wybryku, jest zwyczajnie niegodziwe.
Uważamy się za obsesyjnych wręcz zwolenników wolności. Zachowania wielu z nas przeczą takiemu mniemaniu. Bo nie słowa, a czyny decydują o wizerunku formacji politycznej, popierającego ją środowiska a całego państwa w wypadku, kiedy to dotyczy partii władzy.

niedziela, 23 czerwca 2019

Światłocień

Trzynastolatka protestuje przed Sejmem przeciwko stanowisku Polski w sprawie tego, co się eufemistycznie nazywa klimatyczną neutralnością, a jest zwyczajnym ograniczeniem emisji gazów cieplarnianych do poziomu odpowiadającego chłonności naturalnego środowiska. Znowu okazaliśmy się tu potęgą, regionalnym graczem, wszak po naszej stronie stanęły Węgry, Czechy i Estonia. Mamy więc kolejny sukces. Będziemy sobie zanieczyszczać powietrze i… w przyszłości płacić kary tym, którzy będą musieli wdychać nasze emisje. Do tego niezawodnie dojdzie w świecie coraz mniej skłonnym do świadczenia uprzejmości arogantom.
Na razie się puszymy podmiotowością. W państwie, gdzie wysoko postawiony magister wyniośle poucza profesora prawa, inaczej być nie może. Sposób aresztowania zabójcy dziesięciolatki przeprowadzono zgodnie z policyjnymi procedurami, których nie złamano. Ale już pokazanie nagrania telewizji, zwłaszcza uwypuklenie najbardziej brutalnych jej fragmentów było oczywistym poniżeniem domniemanego mordercy. To zatem jest istotą krytyki, także ze strony profesora, z jaką się spotkały organa ścigania, w drugiej dopiero kolejności to, że spośród dostępnych możliwości wybrano najbardziej dolegliwą dla zatrzymanego.
Nie wszystkie marzenia młodych ludzi się spełniają, powiada urzędniczka resortu oświaty wobec kryzysu w szkolnictwie, spowodowanego przez brak wyobraźni jej przełożonych. Jako przedstawicielka formacji, która rzekomo przywróciła godność, wypada cynicznie. Ale brak wrażliwości jest teraz traktowany jako kwalifikacja do sprawowania urzędu.
Honor uratowała nam dzielna trzynastolatka, protestująca przed Sejmem. Wyraźnie widać, że Polacy rozumieją wyzwania stawiane współczesności przez przyszłość i mają dość odwagi, aby się upomnieć o swoje prawa. Niezależnie od buty przeciwników ochrony środowiska czy praw człowieka.
Nie jest więc z nami aż tak źle.

sobota, 22 czerwca 2019

Imperialiści

— Dzisiaj jesteśmy bardzo zadłużeni, głównie u zagranicznych wierzycieli. To jest niebezpieczne, bo jesteśmy w ósemce najbardziej zadłużonych krajów świata. Będziemy to odkręcać przez co najmniej 20-30 lat — zauważył premier Morawiecki.
— Dzisiaj rzeczywistość gospodarcza polega na tym, że te kraje, które są zdecydowanie silniejsze, próbują - i udaje im się to świetnie przez ostatnie 100 lat - przedłużyć dalej tę swoją siłę poprzez odpowiednie mechanizmy — mówi dalej.
Nie da się jego słowom odmówić racji. Dlatego nie trzeba się było zapożyczać dla zdobycia władzy, w dodatku aby rozdać uzyskane tak pieniądze tym, którym się “po prostu należały”. Trzeba było się postarać o wzmocnienie Polski, aby stuletnie wedle naszego premiera mechanizmy działały także na naszą korzyść.
Owe bowiem mechanizmy nie są wcale stuletnie. Zawsze działały na korzyść silniejszego. Dlatego nie ma w Europie żadnego państwa narodowego. Każde się składa ze zlepku nacji, które kiedyś tworzyły coś w rodzaju imperium, górującym siłą nad pojedynczym plemieniem. Liczyła się liczba ludzi płacących podatki lub podejmujących wojnę.
Najgłośniej zaś nawet krzyczący słabeusze stawali się zawsze, nie tylko od stu lat, wyśmiewanymi pozerami, uzurpującymi sobie więcej, niż mogą. Dlatego powstała Unia Europejska, która na jasnych zasadach integruje państwa wokół wspólnych wartości. Przede wszystkim równości wobec prawa.
Zmierzanie zaś do mitycznej podmiotowości, którą jakoby nam dobra zmiana przywraca zaciągając długi, to w istocie nic innego, jak próba budowy nowego imperium, Międzymorza. Tyle tylko, że za pożyczone pieniądze, które trzeba zwracać.
Najlepszym więc znamieniem naszych możliwości jest zablokowanie przez nas zapisu o neutralności klimatycznej. A to Trzeci Świat właśnie kontestuje stale nawoływania do ograniczania emisji. Tam więc jesteśmy i nie zmienią tego żadne zapewnienia o jakiejś podmiotowości.
Zdolność rozumienia tego jest rzeczywistym kryterium podziału naszego społeczeństwa. Niby proste, ale wymaga… właśnie.

piątek, 21 czerwca 2019

Szkolnictwo

Nowo mianowany rzecznik dyscypliny był wedle mediów ukarany dyscyplinarnie. Zapytany o to przez reporterkę TVN odpowiedział pytaniem, czy dziennikarka może dowieść rzeczonego ukarania. Nie mogła. Wszak on został mianowany rzecznikiem, a nie postępuje się tak z osobami z zabagnionym życiorysem. Istnieje więc dowód jego niewinności.
Niezłomny później tropiciel agentów obciążał w 1968 roku kolegów z opozycji, kiedy zeznawał przed komunistyczną sprawiedliwością. Tak utrzymują autorzy wychodzącej właśnie książki, tak również pisał kiedyś Andrzej Friszke. To jednak też jest sprzeczne z istniejącym, oczywistym dowodem na czystość obecnego pogromcy niegdysiejszych delatorów. Przecież jest niezłomny.
Komisje dyscyplinarne dla nauczycieli staną niebawem przed koniecznością naboru dodatkowych członków. Będą bowiem do nich obowiązkowo zgłaszane także drobne przewinienia pedagogów. W sytuacji więc malejącej liczby chętnych do tego zawodu, w szkołach pozostaną głównie uczestnicy gremiów dyscyplinarnych, nie biorący wszakże udziału w procesie nauczania, aby się nie narazić na jakieś dochodzenie. Podważało by to ich zdolność do orzekania w sprawach kolegów.
I tu się rodzi istota eliminowania gorszego sortu. Ci “z wyższej jakby półki” wejdą w skład organów zwalczających nieprawidłowości, a takie uczestnictwo będzie dowodem na ich moralną doskonałość. Pozostali obywatele będą mieli sposobność poprawy poprzez pokutę uwieńczoną zasłużonym przyjęciem do grona prawych.
Tak już budowano nową społeczność, bezskutecznie. Bo nigdy przedtem nie stworzono eksperymentalnego modelu całego procesu. Teraz jednak powstaje. W szkołach, bo gdzie? Nie przypadkiem więc w jednej z nich urządzono też ćwiczenia antyterrorystów. Wszak do tego są przeznaczone.
I tym razem się uda budowa nowego społeczeństwa. I to wbrew twierdzeniu samego Einsteina, że dowodem idiotyzmu jest oczekiwanie na inne skutki tych samych działań.

czwartek, 20 czerwca 2019

Upał

Ponad 434 tysięcy ton zagranicznych śmieci importowano do Polski w 2018 roku. W ten sposób dobra zmiana daje dowód na swoje otwarcie. Co najmniej tak przeczy ksenofobii, o którą ją posądza opozycja.
Do Polski sprowadzono w ubiegłym roku blisko dwadzieścia milionów ton węgla. W tym ponad 13 milionów z Rosji. Od USA, drugiego z kolei dostawcy kupiono tylko 1,53 mln ton. To z kolei dowód na brak uprzedzeń dobrej zmiany wobec Moskwy. Złe języki utrzymują, że paliwo pochodzi z objętego embargiem Donbasu, ale to na pewno propaganda.
Pociągi do Kostrzyna nie zostaną odwołane na czas imprezy Jurka Owsiaka. Dowiozą więc uczestników tegorocznego Pol’and’Rock Festival na ich uroczystość. Mamy więc kolejny dowód na tolerancję dobrej zmiany wobec artystycznych odmienności upodobań młodzieży.
Ba! Pani prezydent Dulkiewicz nie tylko została przyjęta przez premiera, ale i mogła wystąpić na posiedzeniu komisji sejmowej i argumentować przeciwko odebraniu Westerplatte Gdańskowi. Bo pod władzą samorządu niczym ono nie przypomina pola bitwy, od której się zaczęła druga wojna światowa. W tym roku wypada osiemdziesiąta rocznica, przyjadą goście. Rząd więc zamierza przejąć półwysep i odpowiednio go ucharakteryzować.
Bo w ogóle byczo jest. I o czym tu gadać?

środa, 19 czerwca 2019

Archiwum

Grecy starożytni, szczególnie zwycięzcy spod Salaminy mają godnego spadkobiercę, dobrą zmianę. Ona też wedle siebie broni Konstytucji podobnie jak niegdyś Hellenowie demokracji przed najeźdźcami ze Wschodu. Pozostaje tylko wątpliwość co do tego, kto bezpośrednio dziedziczy chwałę Temistoklesa, zwycięzcy bitwy, do której splendoru się teraz przyznają dobrozmieńcy.
Ba, problemów jest więcej. Łatwo się można na obecnym polu propagandowych zmagań dopatrzyć okazji do popisu i dla Józia i dla profesora Pimko z Ferdydurke. Bo może i “człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy innego człowieka”, aliści łatwo też otrzymać nędzną ocenę za takie stwierdzenie. Wszak tylko ci, którzy są z siebie niezadowoleni szukają akceptacji bliźniego.
Wiadomo bowiem, że świat nie jest doskonały. Wiadomo też, że jest mało łaskawy dla słabszych. Również więc jest jasne, że trzeba im pomagać. Kiedy się jednak pomoc słabszym świadczy kosztem ich przyszłości, nie pozostaje nic innego jak dorabiać ideologię do takiego dzieła. Ono bowiem prowadzi do kryzysu, co udowodnił Edward Gierek, też zresztą adorowany przez Prezesa.
Do odwiecznej jednak metody zwalania winy za swoje błędy na przeciwników, do propagandy sukcesu dochodzi teraz jeszcze megalomania, nieznana przedtem w takim rozmiarze. Ona jednak najbardziej świadczy przeciwko demagogom. Ujawnia bowiem ich zawstydzenie marnością wdrożonych metod zdobywania akceptacji wyborców.
Niesprawiedliwe więc są posądzenia naszych ideologów o naśladowanie intelektualnych tuzów gomułkowszczyzny. Tamci za wyłączną zaletę poczytywali sobie proletariacką zdolność pojmowania zawiłości realsocjalizmu. Obecni niedawno twierdzili tylko, że się wywodzą z “wyższej jakby półki”, teraz już stają na poziomie starożytnych bohaterów i to ma być ich przepustka do serc zwolenników oraz dowód na słuszność wypowiadanych twierdzeń.
Przyroda ma silną prawidłowość. Pod koniec swej dominacji każdy z gatunków, które ją opanowały osiąga monstrualne rozmiary. Potem następuje krach. Wystarczy wspomnieć trylobity, amonity, dinozaury. Okazuje się, że w świecie polityki może istnieć podobny mechanizm.
No bo przecież wybory niebawem. A nawet Temistokles padł ofiarą ostracyzmu.

wtorek, 18 czerwca 2019

Pozewnictwo

Nie będzie pozwu ministerstwa sprawiedliwości przeciwko naukowcom UJ, za wydanie niepochlebnej opinii o nowelizacji prawa karnego, którego projekt opracowali ministerialni prawnicy. Każdy bowiem wedle ministra Ziobry, także profesorowie i doktorzy Uniwersytetu Jagiellońskiego mogą sobie łatwo uzmysłowić kto się boi prawdy.
Dość to niespodziewane i raczej karkołomne wyjaśnienie. Nic więc dziwnego, że media drążyły problem. Rzecz podobno zablokował sam Prezes, inspirowany głosem popierającego go w innych sprawach profesora Nowaka i... ministra Gowina.
W ten sposób szef resortu nauki nie musi się już przyglądać rozwojowi wypadków związanych z zamiarem złożenia pozwu, co zapowiadał, zrazu się wszakże nie posuwając do oceny zamiaru resortu sprawiedliwości. Teraz się na pewno cieszy z rozwoju wypadków.
Uratowana została też opinia o praworządności naszych władz. Ustępują, jeżeli każdy ma okazję się przekonać o poparciu ich poczynań przez większość. Ta bowiem jest w stanie uchwalić, co jest a co nie jest prawdą.
Jak informuje Joanna Kluzik-Rostkowska Jan Krzysztof Bielecki, który wedle Prezesa miał mu proponować likwidację armii, będzie się domagał przeprosin i wycofania się z inkryminowanej wypowiedzi. Ponieważ były premier nie ma za sobą większości, która by mogła uchwalić, że ma rację, gdy nie uzyska satysfakcji, uda się pewnie do sądu.
Podobne zresztą zachowanie rozważają krakowscy naukowcy, którzy jakoś nie chcą uznać parlamentarnej procedury jako ostatecznego rozstrzygnięcia racji i nie przyjmują do wiadomości, jakoby się obawiali prawdy.
W sumie więc mamy całą serię zapowiedzi spraw sądowych o rację. Mnożą się one w czasie kampanii wyborczych, a ta przecież się jeszcze oficjalnie nie zaczęła.
Aż więc strach, co będzie, kiedy ruszy.

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Mądrości

Wojsko Polskie było przeznaczone do likwidacji, a zamach w Smoleńsku umożliwił remont prezydenckiego samolotu w Samarze. Taki przekaz wynieśli uczestnicy zjazdu zwolenników dobrej zmiany i ponieśli w świat, aby zaznajomić bliskich z pozyskanymi rewelacjami.
Pięć lat temu Prezes nie życzył sobie obecności wojsk NATO w Polsce, gdyby były niemieckie. Twierdził także wtedy, że aby od Rosjan odzyskać wrak prezydenckiego tupolewa, "trzeba przestać płynąć w głównym nurcie, a wiadomo co płynie w głównym nurcie". Niemcy jednak stacjonowali u nas już w czasach IV Rzeczypospolitej, a wraku dotychczas nie odzyskaliśmy.
Uczestnicy zjazdu w Spale usłyszeli także, że Bóg ustrzegł nas przed największym nieszczęściem, ale teraz trzeba mu pomóc i od nowa wybrać biało-czerwoną drużynę. Może w drugiej kadencji odzyska wrak, czyli przestanie płynąć w głównym nurcie, jak nie wiadomo co.
Teoria powiada, że polityczne zmagania wygrywa polityk budzący więcej emocji. Im więc bardziej piramidalne niedorzeczności wypowiada, tym silniej reagują słuchacze. Ci mądrzy postępują potem przeciwnie do intencji wyraziciela absurdów, zgodnie zaś z zamierzeniem głosiciela zachowują się “mądrzy inaczej”. Więcej jest tych drugich. Kiedy się ich ośmieli, kiedy się im wmówi, że są nie tylko solą ziemi, ale też sercem Europy, można liczyć na większość.
Tylko że niedorzeczności też powinny być wypowiadane dorzecznie. W przeciwnym wypadku słuchacze najbardziej nawet powolni emocjonalnej propagandzie mogą uznać, że się im odmawia nie tylko sympatii, ale i szacunku. I ...właśnie.

niedziela, 16 czerwca 2019

Porządek

Naukowcy z UJ, którzy skrytykowali reformę prawa karnego staną za to przed sądem. Skłamali. Nie wolno bowiem w Polsce wyrażać zdania odmiennego od jedynie słusznego, a wyrażonego przez prawodawcę, posiadającego większość, która uchwala prawdę.
Ale u nas z demokracją jest wszystko w porządku i ktoś okłamał amerykańską dziennikarkę, która w tym względzie wyrażała wątpliwości.
I prezydent Trump też słyszał, że wszystko jest w porządku.
Bo demokracja trwa. I trwa mać [W. Pawlak].

sobota, 15 czerwca 2019

Męstwo

Przepadł ważny dowód w sprawie rozbicia w Oświęcimiu pancernej limuzyny przez manewr seicento, samochodziku destrukcyjnego wielce.
A Falenta nikogo nie szantażował.
Zachodniopomorski Urząd Marszałkowski organizuje pociągi dla tegorocznych uczestników Przystanku Woodstock.
A Amerykanie wreszcie wiedzą, że mężni jesteśmy wielce. Jak trawa, co to się podnosi po przejeździe konnicy.
Pewnie dlatego z nadejściem lata się ją wycina z miejskich trawników. Dzięki temu przeobrażają się one w magazyny gorąca, niczym betonowe place. Jak się klimat ma ocieplać, to za naszą sprawą.
Nic więcej nie napiszę. Za gorąco. Jeszcze co przepadnie.

piątek, 14 czerwca 2019

Kowalstwo

Sąd skazał Tomasza Arabskiego za to, że dopuścił do lotu prezydenckiego Tu 154 na lądowisko, które nie miało warunków do przyjmowania samolotów. Nie przyjęto chyba, że byłby skuteczny zakaz lotu do Smoleńska wydany przez kierownika Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale widocznie uznano za naganny fakt, że go nie było.
Wedle bowiem pragmatyki organizacją lotów najważniejszych osób w państwie zajmowała się KPRM. Wprawdzie Kancelaria Prezydenta odmawiała jej takich kompetencji, kiedy lot odbywał prezydent, ale nie było to nigdzie zapisane. Kiedy więc się wydarzyła katastrofa, stanęła do rozważenia odpowiedzialność za nią również formalnego organizatora. Nieformalna bowiem zmiana przepisów nie jest możliwa.
Jest chyba oczywiste, że szef KPRM-u ani nikt w ogóle nie mógł się spodziewać podjęcia próby lądowania bez widoczności, na lądowisku pozbawionym urządzeń naprowadzających o właściwym standardzie. Orzeczenie więc przynosi informację, że wydający orzeczenie sąd nie dopuszcza zaniechania formalności nawet, jak zobowiązany do nich urzędnik stanął przed faktem dokonanym.
Ogólnie zaś widać, że ustępstwo wobec samowoli przejętych wyższą ich zdaniem racją ideologów jest połączone z ryzykiem odpowiedzialności za skutki takich poczynań. Niezależnie więc od ostatecznego, prawomocnego wyniku tego procesu dobrze by było, aby o tym pamiętali urzędnicy, stawiani przez dygnitarzy wobec problemu, symbolizowanemu przez znany cytat: "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi".

czwartek, 13 czerwca 2019

Ekwiwalenty

Kupimy w USA wiele myśliwców F-35, samolotów najnowszej generacji i Amerykanie więcej wojska umieszczą w Polsce, w bazie zbudowanej za pieniądze, które nam Ameryka pomoże znaleźć. Historii najnowszej przybyło więc zdarzenie porównywalne z przyjęciem nas do NATO(sic!). Przedtem kupiliśmy samoloty F-16, ale one były mniej zaawansowane technicznie i nie kupił ich jedynie słuszny rząd, to się więc chyba nie liczy jako odpowiednik drugiego wstąpienia.
Tak by można było rozumieć to, co wczoraj głosili nasi ministrowie i ich rzecznicy. Znowu więc mamy sukces i reszta to furda. Bo z kraju dobiegają doniesienia słabo korespondujące z waszyngtońskimi.
Szkolenie kadr dla WOT zdumiewało zawodowych oficerów kiepską organizacją. Drugi etap programu "Wisła" — przeciwrakietowa obrona kraju — został przeniesiony poza połowę następnej dekady. Armia nie ma dotychczas wielokrotnie obiecywanych wielozadaniowych helikopterów, uderzeniowych też właściwie nie. Marynarka wojenna nie ma okrętów. Na defiladach więc będziemy oglądali coraz więcej grup rekonstrukcyjnych.
Zawsze za granicą byliśmy dużo bardziej energiczni jak w kraju, ale teraz objawiamy tam tak głośny entuzjazm, że się nasi zamorscy admiratorzy mogą poczuć nieswojo.

środa, 12 czerwca 2019

Epistemologia

Są kolejne rewelacje w sprawie prośby o ułaskawienie Marka Falenty. Miał on nagrywać rozmowy wszystkich, którzy by w jakiś sposób decydowali o jego interesach. Kiedy się na taśmach pojawiły wynurzenia polityków, postanowił nimi zainteresować przeciwników rządu, który mu bruździł w imporcie rosyjskiego węgla.
Oferty przedstawiał osobiście i to najwyższym eksponentom ówczesnej opozycji. Wedle Gazety Wyborczej nagrał też przezornie swoje z nimi rozmowy. I teraz — jeżeli oczywiście takie prowadził — może dysponować nagraniami negocjacji z politykami bardzo wysoko obecnie postawionymi we władzach. Grozi ujawnieniem tych właśnie materiałów
Ale nie da się ułaskawić kogoś, kto w tej sprawie publicznie stawia ultimatum prezydentowi. Szantaż również, aby był skuteczny, musi pozostać w tajemnicy. Jak się jednak ujawni wszystkie okoliczności przestępstwa, można zostać świadkiem koronnym i nie odpowiadać za popełnione czyny. Można również mieć nadzieję na złagodzenie wyroku w procesie kasacyjnym.
Okoliczności powstania tak zwanych taśm prawdy nie są zostały rozpoznane w procesie pana Falenty. Od dawna też wiadomo, że kiedy konkurenci są uwikłani w mniej lub bardziej poważne spory ze swoim środowiskiem i podejrzenia o postępowanie niegodne, ktoś stojący z boku ma znacznie lepszą pozycję, nawet jak tylko symuluje posiadanie wiedzy niewygodnej dla współzawodników. Może w tym się kryje rozwiązanie zawiłości, które występują w doniesieniach o postępowaniu rzeczonego biznesmena?
Tylko powaga państwa. Przecież podobno nie jest teoretyczne.
A jak ma z tego wybrnąć wyborca?

wtorek, 11 czerwca 2019

Wszczynownicy

Marek Falenta w kwietniu jeszcze napisał odręczny list do prezydenta, dając mu miesiąc na ułaskawienie go od kary więzienia za zorganizowanie afery podsłuchowej. W przeciwnym wypadku ujawni inspiratorów tego, za co ma dwa i pół roku siedzieć w więzieniu. W długim piśmie wymienia szereg nazwisk osób, które wedle niego powinny poprzeć prośbę.
Zgodnie z procedurą kancelaria prezydencka przesłała rzeczone pismo do prokuratora generalnego i do sądu, który wcześniej wydał wyrok na nadawcę prośby. Sędziowie natychmiast dostrzegli w liście znamiona szantażowania prezydenta i powoływania się na protekcję. Zawiadomiono więc prokuraturę o podejrzeniu popełnienia następnych przestępstw przez skazanego już biznesmena. Nie wiadomo czy wdrożono śledztwo, ale prokurator generalny mówiąc wczoraj o desperacji, jaka jego zdaniem zawładnęła Markiem Falentą, nie wspominał raczej o kolejnym dochodzeniu.
Mamy więc nową bombę polityczną. Opozycja wspomina, że już w procesie, który się skończył jego skazaniem, oskarżyciel publiczny żądał dla Marka Falenty kary w zawieszeniu. Przedstawiciele PO wytykają także opieszałość w późniejszym poszukiwaniu biznesmena, kiedy ów znikł, zamiast się stawić w więzieniu. Wcześniej też oponenci dobrej zmiany publikowali podejrzenia o powiązania pana Falenty z jedynie słusznymi politykami, które teraz się uprawdopodobniły wskutek oryginalnie sformułowanej prośby o ułaskawienie.
Cokolwiek więc władze zrobią, będzie dla nich złe. Wydaje się, że teraz przeżyjemy próbę zasłonięcia kłopotu innym, równie spektakularnym zdarzeniem. Będzie to trudne wobec zapowiedzi publikacji kolejnych nagrań z udziałem obecnych elit władzy, o których wspomina pan Falenta, mówiąc że stanowią jego zabezpieczenie. Pozostaje więc jedyna droga, śledztwo i pełna otwartość. Jak jednak pokazuje sprawa kierowcy seicento z Oświęcimia, który miał się przyczynić do katastrofy rządowej pancerki, otwartość nie jest najmocniejszą stroną dobrej zmiany.
Jest jeszcze jeden aspekt afery. Jak dowodzą tego amerykańskie badania, istnieje transfer uczuć. Osoby stykające się z człowiekiem niegodnym a nawet z przedmiotami, których ów dotykał zdradzają podświadome poczucie winy. Nie dotyczy to tych, co sami się czują nicpotem. Fatalnie to odkrycie rokuje dla samopoczucia zwolenników tych, co by chcieli sprawę przemilczeć.
Praktyka pokazuje, że stajemy w obliczu kolejnego sukcesu jedynie słusznych strategów. Przynajmniej komentatorzy znajdą powody do wypowiedzi. Aliści takie mamy czasy i taką gminę sobie zafundowaliśmy.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Rozterka

Wystarczy nie kraść” [Beata Szydło].
PiS postępuje jak każda partia populistyczna. Ogłasza ruinę, w którą rzekomo wpędzili kraj ich konkurenci i dzięki temu uzyskuje poparcie wyborców, niezadowolonych z powolnego ich zdaniem osiągania materialnego poziomu życia mieszkańców Zachodu.
Tak było u schyłku AWS, który zresztą pomógł propagandzie SLD-owskiej, zestawiając nierealne obietnice socjalne niektórych swoich koalicjantów z możliwościami państwa. Próbowano tak uzasadnić niemożność spełnienia oczekiwań. Wedle natychmiast rozdmuchanej propagandy SLD miał to być rzeczywisty deficyt w budżecie. Nazwano go dziurą Bauca, mimo że w istocie był tylko zastawieniem żądań z możliwościami.
Niemniej SLD objęło dzięki temu władzę. Wykrzywiło potem wiele dobrych reform, ale nie wydając pieniędzy na poniechane już przez poprzedników nierealistyczne postulaty, ujawnione w rzeczonej prognozie ogłosiło zasypanie dziury budżetowej, dając tym samym podstawy do kabaretowych wystąpień swego ministra finansów.
Teraz mamy podobną sytuację, z jedną wszakże różnicą. PiS stworzył rzeczywistą dziurę budżetową. Jeżeli wygra jesienne wybory, sam ją będzie musiał zasypywać. Kiedy przegra, przed następcami stanie problem, który już teraz przeżywa nasza armia. Sztandarowy program “Wisła” został przesunięty na drugą połowę następnej dekady a marynarka wojenna tonie w morzu potrzeb, niemożliwych do zaspokojenia.
Nie będzie można cofnąć wdrożonych już plusów, a finanse państwa zaczną się chwiać. Trzeba więc będzie podnieść podatki i wtedy powstanie wrażenie dobrego Jarka, podobne do tego, które po sobie zostawił Gierek. Jeżeli się chce tego uniknąć, nie ma innego sposobu, jak przywrócenie samorządności samorządom, ograniczenie roli administracji i wdrożenie tego, co się nazywa tanim państwem, a co się nie udało koalicji PO i PSL.
Alternatywą jest pozostawienie PiS-u u władzy i spowodowanie aby sam spożył piwo, którego nawarzył. Gdyby nie zapaść cywilizacyjna, która nam również z tego powodu grozi, można by taki wariant rozważać. Ale i w tym obszarze się PiS zabezpieczył. Skutki bowiem ostatecznej utraty wizerunku byłyby dla kraju bardzo dotkliwe. Albo więc opozycja drugi raz przegra z dobrą zmianą, albo znajdzie jej pasztet na swoim stole.
Tak jednak czy owak sprawdzi się porzekadło, że zło się zawsze w dobro obraca. Populizm przegra. Mamy jednak szansę na mniejsze kłopoty od tych, które by się mogły wydarzyć w drugiej kadencji dobrej zmiany.

niedziela, 9 czerwca 2019

Ludowładność

Zwycięstwo “Solidarności” w 1989 roku zapoczątkowało rozszerzenie demokracji na nowe kraje. W krótkim czasie trzykrotnie wzrosła liczba państw demokratycznych. W konsekwencji ujawnił się proces, który Tocqueville opisał w związku ze sztuką. Jej reakcją na rozszerzenie liczby odbiorców przez zrównanie praw ludzi było również pojawienie się kiczu.
Upowszechnienie demokracji zaowocowało powiększeniem możliwości watażków o wysokich ambicjach, ale niewielkim szacunku do prawa. W rezultacie mamy polityczną szmirę nawet w takich państwach jak Francja. Tam “żółte kamizelki” nie mają żadnego przedstawicielstwa. Wskutek tego ruch jest niezniszczalny, ale też nie można z nim niczego wynegocjować.
To tacy skrajni odpowiednicy kukizowców, ale do palenia cudzych samochodów wybierają się własnymi. Bo wprawdzie zarabiają najmniej ze wszystkich Francuzów, ale wystarczająco, aby nie zdzierać cholewek. O takich wygodach mogą tylko marzyć “oburzeni” z państw od niedawna kapitalistycznych.
Każdy nadmiar powoduje kryzys. Także zbytek władzy, którym się zachłysnęli niektórzy obywatele zlikwidowanych demoludów. Niedawni proleci oszaleli tam w obliczu nowych możliwości i jako spóźnieni opozycjoniści albo zażądali nieograniczonej władzy, albo wybrali sobie kolejnych panów. W jednym i drugim wypadku skończyło się populizmem, politycznym kiczem.
Tyle tylko, że w demokracji władza jest ograniczona zasadą poszanowania prawa w ogóle, w szczególności zaś poszanowaniem praw mniejszości. Nie można zatem ani sięgać po cudzą własność, ani wykluczać odmieńców z życia politycznego.
Lekarstwem na szaleństwo populizmu jest samorządność. Jeżeli bowiem populiści opanują nawet wiele gmin, nie wpędzą państwa w kłopoty. Także ryzykowne eksperymenty liberałów mogą być sprawdzane na niewielkich obszarach. “Solidarność” wykazała się tu niepospolitą mądrością, postulując Polskę samorządową.
A to, że zwolennicy autokracji straszą optujących za samorządami rodaków rozbiciem dzielnicowym, to tylko oczywisty dowód na ich propagandową nieuczciwość. Nie da się też dyskutować z kontestatorami zasad. Dlatego wykrzykując demagogiczne hasła łatwo sprawiają na nieświadomych rzeczy widzach wrażenie, że mają rację.
Alternatywą dla wygranych wyborów jest jednak kryzys, którego także nie spodziewali się gierkowcy, oszołomieni wizją “drugiej Polski”, budowanej na kredyt. Powtarzanie też przegranej strategii w nadziei na lepszy skutek było przez Einsteina określane jako oznaka idiotyzmu. Miejmy nadzieję, że nas to jednak nie dotyczy.

sobota, 8 czerwca 2019

Konceptualizm

Jadalne, czy łowne? Chodzi o bobry i żubry. Minister rolnictwa wystąpi albo sam zadecyduje o uznaniu chronionych gatunków za zwierzęta jadalne i umieszczenie ich w stosownym spisie. Tyle że nie ma takiej listy. Ale zakazane dotąd zabijanie zwierząt typowanych do umieszczenia w rzeczonym wykazie okaże się zaspokajaniem głodu, czyli kolejny konflikt z Unią Europejską znajdzie jakieś wsparcie.
Bo przecież nie chodzi o listę zwierząt łownych. Ta rzeczywiście istnieje i zestawia ją minister środowiska. Aliści kiedy by tam umieszczono gatunki chronione, Unia by już miała powód do interwencji, a tak to wedle naszych sofistów właściwie go nie będzie.
Jeżeli się prześledzi sposoby manipulacji, to jednym z nich jest przekazywanie wieloznacznych informacji, utrudniających ich zrozumienie. Kiedy więc będzie mowa o liście gatunków jadalnych, będzie też oczywiste, że są łownymi. Ale jeżeli się na niej znajdą osobniki chronione, będzie można twierdzić, że dalej ich nie ma w spisie łownych. Nie ma więc powodu do niepokoju o różnorodność przyrody.
No i afrodyzjak, wspomniany w zapowiedzi z najwyższego urzędu. Nosorożce są chronione, ale ich liczba maleje w oczach. Wedle bowiem popularnego przesądu dodają krzepy połykaczom proszku z ich rogów, słabosilnym we względzie damsko-męskim. Może więc nie tyle głód co chęć użycia byłaby tu motorem do ograniczenia populacji przynajmniej bobrów. Te bowiem mają nieszczęście uchodzić za wzmacniacze samczej krzepy.
Bobrowe nory mogą osłabiać wały przeciwpowodziowe, w czasie więc wzmożonych opadów letnich te pracowite zwierzęta ściągają na siebie niechęć urzędników, powołanych do organizowania ochrony przed zalewami. Z drugiej strony budowane przez nie tamy powstrzymują odpływ wody opadowej, przyczyniając się właśnie do ograniczenia niebezpieczeństwa zalania domów.
O powodzie więc raczej nie chodzi. Manipulowani zaś jesteśmy oczywiście. Może więc w grę wchodzą kołnierze bobrowe, zasadniczy element niegdysiejszego stroju osoby zamożnej? A żubry? Może o ich rogi? Nie są tak osławione jak te, zdobiące jelenie.
W takim przypadku najlepiej jest postępować wedle zasady Ockhama. Najprostsze wyjaśnienia są najbardziej prawdopodobne. Jawi się więc zwykła chęć przypodobania się własnemu środowisku. Leśnicy chwalili jednego ministra, myśliwi teraz pochwalą innego. Jak się nie ma innych osiągnięć, to na bezrybiu i ...bóbr ryba.
No i ta krzepa. Będzie można jej dowodzić. Bo kto inaczej sprawdzi, że się próbowało tych płetw?

piątek, 7 czerwca 2019

Samostanowczość

Pierwszy Zjazd “Solidarności” w Gdańsku obok zasady niezawisłości sądownictwa, społecznej kontroli nad aparatem ścigania i przestrzegania swobód obywatelskich przyjął też we wrześniu 1981 roku program samorządnej Rzeczypospolitej. Oznaczało to pluralizm światopoglądowy, organizacyjny i terytorialny. To ostatnie miało uzyskać gwarancję trwania poprzez wprowadzenie drugiej izby parlamentarnej, samorządowego senatu.
Po upadku komuny rzecz próbowała wdrożyć AWS. Do pewnego stopnia się jej to udało, mimo silnej obstrukcji prezydenta Kwaśniewskiego i szefa jego kancelarii, Ryszarda Kalisza. Aliści tylko częściowo.
Samorządność jest źle postrzegana przez ideologów, bowiem wyklucza autokrację. Po pierwsze podlega silnej i nieudawanej kontroli społecznej, po drugie zawsze obejmuje tylko wycinek całości. Nie daje więc szans na zawładnięcie krajem. Nie da się z samorządu na dłuższą skalę zrobić przykrywki dla własnych interesów, nawet wynikających z najgłębiej tajonych obsesji.
Dalej, demokracja jest emanacją woli ludu, ten zaś w samorządach eksponuje się najskuteczniej. Tam bowiem większy odsetek ludzi ma realny wpływ na podejmowane decyzje bo tam łatwiej o formułowanie własnych opinii, docierających do władz. Więcej, stamtąd płyną inspiracje do polityków, a samorządowy senat może ograniczyć prawodawstwo, godzące w jego istotę.
Nie jest właściwa władza bez ograniczeń, podobnie jak nieograniczona wolność. To z kolei wynika także z nauki Kościoła. Tyrania, na którą przecież nie zasłużyliśmy, jest tam traktowana jako bicz boży. Nie ma bowiem boskich dzieł, niosących zło. Jest tylko złe z nich korzystanie. Zawsze to następuje z inspiracji szatana, wzniecającego też nienawiść, wykluczenie, wszelkie aberracje, prowadzące do nadużyć.
W tej sytuacji postanowienie samorządowców w sprawie uczestnictwa w wyborach i powrót do idei Rzeczypospolitej samorządowej niezawodnie będzie poparte nie tylko przez liberałów, ale także ludzi uznających ideę “Solidarności” za swoją. Także nie będzie kontestowane przez Kościół.
A wojna polsko-polska? Kto chce, niech się w nią bawi, ale niech też nie narzeka, że pozostanie obok polityki.

czwartek, 6 czerwca 2019

Restauratorstwo

Jeden już po utracie stanowiska podpisywał dokumenty, inni byli pod lupą CBA, jeszcze inna obiecuje, że się ministrowania nauczy. Albo więc PiS ma krótką ławkę — wszak się zarzekali, że nigdy ktoś, na kim chociażby cień ...itd — albo ich wrażliwość stopniała po uświadomieniu sobie, że dygnitarstwo się niektórym “po prostu należy”.
Wedle Sokratesa ludzie postępują źle, bo nie wiedzą, jak postępować dobrze. Ale kiedy wiedzą, to publiczne wypowiadanie niedorzeczności, na przykład o seksualizacji dzieci na potrzeby pedofilów, musi być połączone z ogromnym wysiłkiem woli. A w sprawiedliwym świecie trud poniesiony w jedynie słusznej sprawie nie może pozostać bez nagrody.
Napoleon utrzymywał, że podejmowanie się zajęcia, o którym się nic nie wie, jest wysoce niemoralne. Ale przecież kiedy się ma doświadczenie życiowe i dobrą wolę, można się nauczyć wszystkiego. Admirał Beatty zapowiadał, że załogi jego krążowników będą się uczyć w boju. Stracił wiele okrętów w bitwie jutlandzkiej, ale ścigający je Niemcy dostali się pod ogień brytyjskich pancerników i nie odnieśli zwycięstwa.
Tak zaś czy owak, panowie Sokrates i Napoleon to jacyś pretotalniacy. Pierwszy dał się otruć, bo nie chciał uczestniczyć w gremium, wykluczającym ludzi ze społeczeństwa Aten, drugi ułożył jakiś kodeks, od którego pochodzą też konstytucje. A to przecież gwałcenie demokracji, bo kiedy się ludowi coś nagle odwidzi, wszelkie zapisy muszą ustąpić.
Zamiast więc konstytucji wystarczy wyposażyć lud w jedynie słuszną ideologię i nie będzie pomyłek. O tym bowiem co dobre a co złe nie decydują jakieś logiki, kodeksy, przesądy, a wola ludu. Ten zaś ma swojego wyraziciela, który ją wyraża i nie może się mylić, bo lud myśli tak, jak wyraziciel.

środa, 5 czerwca 2019

Ewenement

Wolność, to także brak konieczności wykluczania. Jakikolwiek bowiem przymus ją unicestwia. Dlatego po 4 czerwca 1989 roku nie wprowadzono nam komuny a rebours. Nie wykluczono ze społeczeństwa komunistów, mimo że oni przedtem wykluczali tak zwaną reakcję. Ba, jak to wczoraj przypomniał Donald Tusk zawarto nawet z komunistami układ, kończący trwanie komunizmu.
Teraz krytycy rzeczonego porozumienia wysnuwają z niego powód wszystkich kłopotów transformacji. Zapominają cywilizacyjną zapaść doby realsocjalizmu, z której się trzeba było wyrwać. Nic dziwnego, że rzecz ochoczo podchwycili co sprytniejsi postkomuniści i skwapliwie się przyłączyli do dobrozmieńców. Są teraz cenionymi fachowcami, także od wykluczania. Doświadczonymi, starej dobrej daty.
Wolność to również brak potrzeby kłamania. I nie chodzi tu tylko o skandowanie przez niegdysiejszych funkcjonariuszy hasła “precz z komuną”. Chodzi o zwykłą propagandę. Wyraziciele dobrej zmiany, skalani sądownie potwierdzonym kłamstwem przynoszą najgorsze z nią skojarzenia.
Zarówno więc nietolerancja panującej ideologii, jak i konieczność posługiwania się kłamstwami dla podparcia jej propagandy o nieustających sukcesach, które rzekomo stale odnosi, świadczą jednoznacznie, że mamy do czynienia z polityką niosącą niewolę.
Ponieważ zniewolenie rodaków jest zasadniczo sprzeczne z ich interesem, mamy do czynienia z wielce ambarasującą sytuacją, kiedy w patriotyczne szaty obleka się ideologia, która staje w kolizji z własnym przekazem.
Nic też dziwnego, że w pojęciu dobrej zmiany w czerwcu 1989 roku nie stało się nic szczególnego.

wtorek, 4 czerwca 2019

Lgnienie

Nie tylko “Sok z buraka”, chcieli też zlikwidować “Szkło kontaktowe”. Atakuje bowiem PiS. Potem by jeszcze trzeba było coś zrobić z Wyborczą i Newsweekiem oraz TVN. Bo także ośmielają się krytykować jedynie słuszną ideologię, wdrażającą ją partię i wyśmiewają polityków, którym admiracja “po prostu się należy”.
Mamy więc orbanizację [Timothy Ash] Polski w kolejnym wydaniu. Po opóźnieniu działania wymiaru sprawiedliwości, próbie podporządkowania sobie sądów, przyszła kolej na media. Tyle że Polska jest większa od Węgier i rzecz jest znacznie trudniejsza.
Jak też mówi wyżej cytowany Timothy Ash nie ma wolności bez solidarności, ale i odwrotnie. Nie ma przeto opozycji między Polską liberalną i solidarną. Jest tylko dławienie swobód. Nie tylko osobistych ale i zbiorowych. Ale też ostatnio przeżyliśmy najdłuższy od XVIII wieku okres samodzielności.
Wolność ducha jest jednak obca ludziom, którzy rezygnują z samodzielnego myślenia. Wymaga ona odwagi przeciwstawienia się wyzwaniom. Tak rzecz przedstawił Stefan Chwin, w czasie debaty poświęconej rocznicy 4 czerwca 1989 roku.
Bo wolność to szansa, ale też odpowiedzialność. Kiedy więc upadła komuna, jedni znaleźli w tym możliwość zabiegania o siebie, inni stracili pana, który się o nich powinien troszczyć. Potroił się PKB, ale i pojawiło się zróżnicowanie dochodów. Nie takie, jak gdzie indziej, ale jednak. Osierocone Grażyny i Janusze, przekształcone teraz w Dżesiki i Brajanów za nic więc mają taką transformację.
Taki mamy obecnie stan ducha. W tym wszystkim jest jednak wspólna cecha. Podążamy przecież za Zachodem. Bo znowu wedle Timothy Asha obok Węgier państwem już zniewolonym są Włochy, zniewalanym zaś jest Wielka Brytania i ...USA. No i niestety Polska.
Ale przynajmniej zarzut antyokcydentalizmu jest wobec nas niewątpliwie chybiony.

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Trestkanie

Marek Suski nakazał natychmiast usunąć ze swego konta na Twitterze podobiznę Grzegorza Schetyny w damskim makijażu. I Marek Suski polecenie wykonał, natychmiast. Świadczy to o dyscyplinie w obozie patriotycznym. Bo ten niegodny portrecik wstawił tam asystent, który nolens volens wystąpił pod nazwiskiem ...Marka Suskiego.
To w ogóle bardzo dobra praktyka. Okazała się przydatna w wypadku obchodów rocznicy 4 czerwca 1989 roku. Wielce to patriotyczna rzecz obchodzić wszelkie rocznice, ale ...akurat jutro wypada rekonstrukcja rządu, której zaniechano przed wyborami. Dlatego uroczystości odbędą się jedynie w Senacie. Będzie uroczysta sesja, a jakże.
No i w Gdańsku obecna “Solidarność” łaskawie pozwoliła weteranom poprzedniej nawet na złożenie kwiatów pod pomnikiem, który ta pierwsza wywalczyła na komunie. Dlatego pewnie prezydent uznał, że to już wystarczy i nie zaszczycił obecnością rozpoczętych w sobotę gdańskich obchodów. Przecież cały związek dał wyraz.
Ludwik Dorn kiedyś mówił o susłoidyzacji PiS-u. Pejoratywny sens rzeczonego neologizmu jakby zmalał po błyskotliwym odkryciu, że do Afryki z Radomia jest bliżej niż z Warszawy. Teraz jednak, niezależnie od aktywności asystenta wróciło chyba do normy. Niestety okazało się, że zjawisko się może plasować poniżej dochodzenia nazwiska carycy.
Ale też tradycji się stało zadość i o to tu pewnie chodziło. Chociaż obchody jubileuszu czerwcowych wyborów zyskały dodatkową popularność dzięki ich dezawuowaniu przez władze.

niedziela, 2 czerwca 2019

Gorączkowość

Obiecano jeszcze “w obecnej perspektywie”, to znaczy z pieniędzy przeznaczonych do wydania w latach 2014 - 2020 wdrożyć ze środków europejskich program świnia+, ale nie złożono nawet stosownego wniosku do Brukseli o jego finansowanie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej [Money.pl].

Minister wyjaśnia, że wszystko w swoim czasie. Przyznaje zatem, że obiecano pieniądze, których nie było. Chodziło więc głównie o to, aby właściciele trzody poczuli się dowartościowani i zagłosowali na kogo trzeba.
Prezydent za to obwieścił, że bezpańskie krowy spod Deszczna nie zostaną zabite, mimo że “Unia tego chciała” [Oko.press]. Polak jednak potrafi i znalazł sposób, aby je oszczędzić. Wraca zatem retoryka spod znaku “wyimaginowanej wspólnoty, z której nic nie wynika”.
Można by przypuszczać, że to organiczna niezborność dobrej zmiany, która jednego dnia mówi tak, drugiego odwrotnie lub mówi nic nie robiąc. Wydaje się, że to wielce mylna konstatacja. Wiadomo przecież, że wdzięczność nie jest matką głupich. Kiedy więc kasa świeci pustkami, w Brukseli nasi wysłannicy nie mają żadnego znaczenia, sięga się po doraźne obietnice.
A że rzecz będzie działać, gwarantują dotychczasowe sukcesy. I to mimo, że słowo “nadzieja” pochodzi od “nadziewać się” [Brückner]. Ba, było bliskie wyrazowi “nadzież”, oznaczającemu wówczas kradzież.
Aliści z tego wniosek, że przeszłość tkwi w podświadomości narodu tylko do pewnego stopnia. Może więc nie będzie tak źle.

sobota, 1 czerwca 2019

Niezłomni

Z wyjątkiem paru słabo zorientowanych nie oddali tego, co się im “po prostu należało”. Pokazali więc Prezesowi gest Kozakiewicza. A mówiło się, że ów ma władzę absolutną, co to absolutnie demoralizuje. Nie ma, czyli ma świadectwo moralności. Niepodważalne, bo to przecież preześni przeciwnicy opowiadali o tej demoralizacji.
A jak demoralizacja wygląda w praktyce, pokazał niedawno dalekowschodni dyktator. Ponieważ całej opozycji zafundował już los, który u nas by nieprawomyślnym zgotowała wedeta jedynie słusznej żurnalistyki, prześladuje własnych urzędników. To wedle zasady Franca Fiszera, jak nie ma dostatecznej liczby nikczemników do kaźni, dobiera się ze sprawiedliwych.
Wracając zaś do rzeczy trzeba odnotować, że pani, która pokazała pazurki, nie darmo ma teraz szansę na prezydenturę. Nie potrafiłaby może w lot złapać porwanego wiatrem komunikantu, ale udowodniła niezależność.
Prędkości zresztą też dowiodła. Jak kto nie wierzy, niech popyta w Oświęcimiu, czy innym miejscu na drodze do jej domu, gdzie toczydełka elektoratu dotąd się trwożnie oglądają, czy jakaś bezpardonowa limuzyna nagle nie spadnie im zza horyzontu na zderzak.
Bo jak się należy, to się ma. Dobra zmiana dotrzymuje obietnic (jeżeli nie dotyczą cen prądu) nie zmienia zdania i żadne wrzaski lub lamenty tego nie zmienią. Na dobre też nie.
Chyba, że Prezes o wszystkim wiedział od początku. Ale to przecież niemożliwe, aby elektoratowi tak… nie, niemożliwe. Przecież wtedy… nie, niemożliwe. To kto by był prezydentem?