Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 30 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Fatum

Jestem, więc myślę: Fatum: Nominalne zło ma moralną determinację, myśl, zamiar. Głupota działa instynktownie, jest przekonana o swej racji wskutek rzekomej przewagi ...

Fatum

Nominalne zło ma moralną determinację, myśl, zamiar. Głupota działa instynktownie, jest przekonana o swej racji wskutek rzekomej przewagi jej rasy, religii, narodowości. Głupcy bowiem, którzy przede wszystkim wszędzie węszą grzech, mają chorą duszę. Tak mniej więcej pisał C. Zafon.
Trudno temu zaprzeczyć. To właśnie w wyniku głupoty wartości stają się powodem problemów, a nie sposobem na ich rozwiązanie. Jest ona niezamierzonym złem, dlatego realnym, bo ślepym.
Znakiem choroby duszy jest obsesyjna potrzeba kontrolowania wszystkich i wszystkiego. Jeżeli dotknięta taką przypadłością władza obsadzi swoimi ludźmi stanowiska decydujące o losie obywateli, ma zapewnione poparcie. Głupców bowiem może być mało, ale oportunistów w każdym społeczeństwie jest wielu. Zawsze więc władza otrzymuje dobre sygnały od obywateli. Zwłaszcza władca, o którego dobry nastrój dbają totumfaccy, filtrując mu odpowiednio przekazy.
W gruncie rzeczy każdy przedkłada święty spokój nad spory. Z wyjątkiem osób zaangażowanych politycznie. Kiedy państwu zagraża szaleństwo, jedni próbują się wyrwać z uścisku głupoty, drudzy jej bronią z całym poświęceniem. Aliści ci ostatni mają więcej wprawy. Jako bowiem głupcy trwają w ciągłym stanie wojny z otoczeniem. Wszak grozi im ujawnienie marności pryncypiów, które wyznają. Niska samoocena wymaga ciągłej ofensywy.
Głupota zawsze początkowo jest górą w każdym sporze. Odrzuca bowiem wszelkie argumenty, chętnie sięga do słownej przemocy, nie zna i nie uznaje konwenansów. Ma zatem niezaprzeczalną przewagę nad adwersarzami, skrępowanymi więzami własnych przesądów.
Jednak wolność od reguł postępowania rychło się obraca przeciwko głupcom. Nie stosują ich oni także we własnym gronie. Nie mogą. Stąd ustawiczne wrzenie i kłótliwość ich konwentykli, które są zwarte, dopóki się boją wspólnego wroga. Kiedy strach mija za sprawą uspokajających sygnałów od poddanych, jeszcze przed ostatecznym zwycięstwem zaczyna się w nich wewnętrzna wojna o łupy.
Głupota więc zwalcza się sama. Wszak jest rzeczywistym złem, a ono niszczy wszystko, również siebie. Dlatego też nie panuje nad światem.
Bądźmy więc optymistami. Dosiego roku.

piątek, 29 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Perspektywy

Jestem, więc myślę: Perspektywy: Pęka dobrozmienny monolit, aby nie powiedzieć, że się psuje od środka. Kornel Morawiecki, ojciec premiera p owiada wbrew oficjalnemu stano...

Perspektywy

Pęka dobrozmienny monolit, aby nie powiedzieć, że się psuje od środka. Kornel Morawiecki, ojciec premiera powiada wbrew oficjalnemu stanowisku władz, że przyjęcie siedmiu tysięcy uchodźców nie powinno dla państwa stanowić problemu, do czego się zobowiązał rząd Rzeczypospolitej.
Gorzej, legendarny szef “Solidarności Walczącej” kwestionuje zamach smoleński i w dodatku ujawnia swą dezaprobatę dla Stanisława Piotrowicza jako twórcy reformy sądownictwa. Uważa też, że pozostawanie ministra Macierewicza w rządzie powinno zależeć od jego porozumienia się z prezydentem.
Jest jeszcze gorzej. Wicepremier Gowin oświadcza, że wie “ciut więcej” o katastrofie smoleńskiej i jako taki może “z ręką na sercu” powiedzieć, że to była katastrofa właśnie. Czyli nie zamach.
Ale są też sukcesy. W Beskidzkim Centrum Onkologii nie będzie już kolejek do onkologów. Wprawdzie tylko trzy miesiące, ale jednak. Na taki czas zawieszono tam przyjmowanie chorych. Tylko więc czekać, jak zostanie przemianowane z Beskidzkiego na Narodowe.
A chorzy? Polskie Stowarzyszenia Uzdrowicieli Duchowych na specjalnym spotkaniu powiadomiło ministerstwo zdrowia o swoich możliwościach. Biorąc pod uwagę fakt, że gromadzi ono autorytety medyczne, od czasów Piasta Kołodzieja uznawane przez naród i kwestionowane jedynie przez wykształciuchów, można się spodziewać, że nie pozostawią potrzebujących bez pomocy.
Z ust zatem wysoko notowanych w PiS-ie polityków padają słowa poddające w wątpliwość propagandowe podstawy dobrej zmiany. Uderzenie zaś w katastrofę smoleńską, w kontekście zdemaskowania “kanalii”, w dodatku oszpeconych “zdradzieckimi mordami”, może być dowodem całkowitego rozpasania w karnych dotąd wystąpieniach wyrazicieli dobrej zmiany.
Z drugiej strony mamy dowody na to, że władza dotrzymuje obietnic. Chociaż nie tylko w służbie zdrowia. MON jak w poprzednim roku wydał do grosza pieniądze przeznaczone na armię, nie kupując żadnego helikoptera, czy innego takiego okrętu podwodnego albo jakiegoś Patriota. Nabył samoloty dla VIP-ów i takie tam… medale? Ale plan wykonał, o czym wczoraj triumfalnie głosiły telewizory.
W sumie więc mamy dobrą zmianę. Wszak odtworzona stocznia w Szczecinie ma zamówienia na cztery statki, które będą tańsze od tych dalekowschodnich. Inaczej by ich przecież nie zamawiano.
I to właśnie charakteryzuje nasz postęp, podobnie jak ochrona zdrowia. Dlatego można sobie pozwolić i na pęknięcia w oficjalnej propagandzie.

czwartek, 28 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Nadzieje

Jestem, więc myślę: Nadzieje: Profesor Mikołejko przypomina w swoich wypowiedziach, że polityka niewielu obchodzi. Także narodowe imponderabilia. Na potwierdzenie tej te...

Nadzieje

Profesor Mikołejko przypomina w swoich wypowiedziach, że polityka niewielu obchodzi. Także narodowe imponderabilia. Na potwierdzenie tej tezy przytacza fakt, że kiedy w powstaniu styczniowym uczestniczyło dwadzieścia tysięcy patriotów, w rządowych instytucjach carskich zatrudniało się czterysta tysięcy zwolenników świętego spokoju. Armia Krajowa liczyła zaledwie dwieście tysięcy żołnierzy. To prawda, ale też trzeba zauważyć, że w “Solidarności” było już ponad milion Polaków.
Liczba zatem zainteresowanych polityką Polaków zdecydowanie rośnie. Twierdzenie więc, że PiS ma szanse na drugą kadencję i na dalszą władzę wydaje się przedwczesne.
Fenomen powodzenia PiS-u zasadza się na tym, że na przekór teorii Darwina a zgodnie z twierdzeniem Marksa stwarza pozory, jakoby to wykluczeni byli wiodącą grupą społeczną, która narzuci swój model świata elitom. Podobnie jak tango, czy jazz w muzyce popularnej stanie się on w polityce wariantem sprawowania władzy równoprawnym z innymi. Wystarczy tylko oportunistom dać glorię bojowników o wolność, odbierając ją pierwej rzeczywistym pogromcom komuny, aby z wdzięczności za “przywróconą godność” miłowali nowych, czasem odnowionych tylko sekretarzy.
W tym kontekście zabawnie wyglądają potyczki wyrazicieli władzy z rzeczywistością, kiedy próbują sami siebie przekonywać o prawdziwości swoich teorii, podebranych Marksowi, łącznie z jego definicją demokracji, praktycznie podającą receptę na tyranię większości. Szczególnie tu brzmi triumfalne stwierdzenie ministra o “końcu komuny” w wyniku przywrócenia jej zasad w sądownictwie albo uznanie, jakoby Polska była poprzednio drenowana, a teraz rozdaje pieniądze “odzyskane”... poprzez ich pożyczanie?
Nigdy się nie udało postawienie społeczeństwa na głowie i utrzymanie w równowadze piramidy społecznej, ustawionej na czubku, podstawą do góry. PiS nie będzie w tym dziele pierwszym ugrupowaniem. I w tym cała nadzieja, wbrew przeważającemu zawsze oportunizmowi.

piątek, 22 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Relatywistyka

Jestem, więc myślę: Relatywistyka: Kiedyś postrzegana jako przykład pomyślnej integracji z Zachodem dla państw byłego bloku wschodniego, obecnie Polska jest postrzegana jako ...

Relatywistyka

Kiedyś postrzegana jako przykład pomyślnej integracji z Zachodem dla państw byłego bloku wschodniego, obecnie Polska jest postrzegana jako zwiastun mrocznego trendu - zwrotu ku prawicowemu populizmowi i odejściu od takich wartości jak pluralizm i szacunek dla różnic [The New York Times. Za portalem Gazeta.pl]. Z wypowiedzi rodzimych reformatorów wynika, że jest właśnie odwrotnie.
Zawieszono w członkostwie człowieka honoru z rządzącej formacji, bo CBA go podejrzewa o branie łapówek. To już trzeci taki honorowy, któremu się nie daje wiary. Poprzednicy byli generałami. Sławili ich jednak inni, ten musi sam to robić. Nikt się bowiem nie kwapi, nawet jego polityczni zwolennicy.
Wielu podejrzewa, że dla równowagi posądzono o łapownictwo również polityka partii opozycyjnej. Trudno tu jednak mówić o jakimś zrównoważeniu doniesień. Nikt przecież nie wspomina o honorze lub jego braku u oskarżanego odpowiednika podejrzanego i zawieszonego członka ugrupowania rządzącego. Za to formacja atakowanego opozycjonisty bardzo stanowczo go broni.
Kontrowersja co do czci postaci zaangażowanych w akcje organów sprawiedliwości jest więc na razie pozbawiona równowagi. Podobnie jak twierdzenie Manueli Gretkowskiej w środowym programie Elizy Michalik.
Wedle pisarki Polska została w wyniku wyborów poddana władzy nie tylko epigonów endecji (jej wyznacznikiem ma być ksenofobia, katolicyzm i prorosyjskość) ale również jest zarządzana przez dwóch najmniej męskich polityków w naszej obecnej rzeczywistości. Obaj bowiem, Jarosław Kaczyński i Tadeusz Rydzyk nie założyli rodzin, co ma potwierdzać słowa pani literat.
Widać, że w skrajnych sytuacjach przestają obowiązywać zasady ważne w typowych okolicznościach. To tak, jak w świecie fizyki kwantowej, gdzie główną rolę odgrywa prawdopodobieństwo jakiegoś stanu, a nie jego rzeczywisty wymiar. Wydaje się więc, że podobnie jak w przypadku cząstek elementarnych zarówno honor jak i męskość prezentują swe istnienie lub nieistnienie tylko w momencie dokonywania obserwacji. Raz są, drugi raz ich w tym miejscu może nie być.
W polityce dochodzi może jeszcze jeden element. Ważne jest chyba, kto dokonuje pomiaru, jego osobiste predyspozycje odpowiadają możliwościom aparatu poznawczego fizyków. Dlatego może dobrze jest uwzględniać doniesienia docierające z dystansu. One pochodzą od obserwatorów, którzy dostrzegają cały proces, nie jego poszczególne elementy.
Aliści jedno jest pewne, teoria względności najwyraźniej obejmuje wszystkie obszary istnienia. Także... metafizyczne?

czwartek, 21 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Konfuzje

Jestem, więc myślę: Konfuzje: Komisja Europejska wdrożyła postępowanie przeciwko Polsce, przewidziane w paragrafie siódmym Traktatu Europejskiego. Postawa naszych władz,...

Konfuzje

Komisja Europejska wdrożyła postępowanie przeciwko Polsce, przewidziane w paragrafie siódmym Traktatu Europejskiego. Postawa naszych władz, wyzywająco wręcz uchwalane ustawy, przez autorytatywne gremia europejskie uznawane za sprzeczne z naszą Konstytucją nie pozostawiły Komisji wyboru. Po raz pierwszy w historii Unii tak potraktowano państwo członkowskie. Wyraziciele rządzącej formacji przypisują opozycji (sic!) winę za decyzję władz Unii.
Wedle naszych władz Węgry obłożą wetem ewentualną decyzję odebrania nam głosu w sprawach omawianych na szczytach unijnych. KE się pewnie nie wykaże PiS-owską pomysłowością i nie wdroży podobnego postępowania wobec Madziarów. Wtedy by na jednym posiedzeniu można za jednym zamachem ukarać milczeniem Warszawę i Budapeszt, bo podsądni nie głosują w swojej sprawie.
Rzecz ma jednak drugorzędne znaczenie. My i tak się postawiliśmy w takim położeniu, że nas nikt nie tylko w Europie, ale nigdzie nie słucha, nie liczymy się zatem w unijnych dysputach. Nawet więc opuszczanie przez naszych przedstawicieli unijnych szczytów przed zakończeniem obrad nie ma praktycznego znaczenia.
Gorzej może być z inwestycjami zagranicznymi. Nie może ich oczekiwać kraj, podejrzewany o niepraworządność. Przecież nikt nie zainwestuje pieniędzy tam, gdzie mogą przepaść w wyniku upolitycznienia sądów. Podobnie będzie z unijnymi funduszami, nie da się ich przyznawać państwu, w którym nie można bezstronnie uznać prawidłowości ich wykorzystania.
W sumie więc nasz wizerunek doznał kolejnego uszczerbku a niebawem chyba doświadczy go także nasza gospodarka. Mamy zatem zmianę, ale na pewno nie dobrą. Ucierpi od niej przede wszystkim lud pracujący miast i wsi, tracąc dopłaty. Nie pożycza się przecież pieniędzy tym, u których się nie inwestuje.
A porozumienie z Komisją Europejską było na wyciągnięcie ręki. Nie doszło do niego. Przyczyny opisano w Gazecie Prawnej:  “Nasz rozmówca ze struktur unijnych jest przekonany, że powodem był lobbing twardogłowych środowisk w PiS. Przede wszystkim ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Z kolei rozmówca z rządu jest zdania, że porozumienia nie chciała opozycja, dla której wojna o trybunał była paliwem i elementem budowania nowej tożsamości”.
Na tym tle komentowanie wczorajszej zapowiedzi podpisania ustaw sądowych nie ma wielkiego sensu. Zwłaszcza, że komentatorzy polityki nie przebierają w słowach.
Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało” – trudno więc o cytat bardziej adekwatny do postępowania naszych polityków.

środa, 20 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Komunały

Jestem, więc myślę: Komunały: Sędzia Tuleya znowu obudził emocje wyrazicieli PiS-u. Sąd pod jego przewodnictwem uchylił decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w spraw...

Komunały

Sędzia Tuleya znowu obudził emocje wyrazicieli PiS-u. Sąd pod jego przewodnictwem uchylił decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie posiedzenia w Sali Kolumnowej Sejmu z grudnia ubiegłego roku. W wyniku tego okazuje się, że “jest przeciwnikiem obecnej władzy, dowodem na to, że wymiar sprawiedliwości powinien przejść gruntowną reformę”.
Mamy i inne dowody. Na przykład, że nie lekceważymy Unii w jej trosce o los uchodźców. Naszym ministrem od pomocy humanitarnej dla nich stanie się Beata Kempa, najlepszy fachowiec w tym względzie. Podobnie jak mianowanie Marka Suskiego, który się ma jąć spraw personalnych dowodzi ważności podejmowanych przezeń spraw.
Kwestionowanie wyroków sądowych jest w istocie podważaniem ustaleń fachowców. Kiedy spec od budownictwa na przykład stwierdzi, że budynek grozi zawaleniem, wyprowadza się stamtąd ludzi, nawet kiedy jeszcze nie ma rys na jego ścianach. Pacjenci łykają potulnie gorzkie leki, mimo że się od nich nie stają zaraz zdrowi.
Fakt więc, że sędzia wydał wyrok nie po myśli kogoś, nie będącego znawcą prawa, nie może o niczym przesądzać. Nade wszystko zaś o tym, że trzeba wszystkich sędziów wziąć pod kuratelę polityków. Oznaczałoby to, że się oni znają lepiej na prawie od prawników.
Jeżeli by jednak tak miało być, to byłoby ogromną rozrzutnością przeznaczanie czołowych postaci z PiS-u do załatwiania spraw raczej drugorzędnych. Bo niezależnie od grzecznościowych oświadczeń do politycznych synekur należy zaliczyć organizowanie instytucjonalnego pomagania uchodźcom, których u nas nie ma. Podobnie prowadzenie rejestru zatrudnionych. Wszak o składzie personelu w URM-ie i tak decyduje kto inny.
Może więc chodzi o zaprzeczenie pogłoskom, wedle których PiS cierpi na brak kadr, a nieufność nie pozwala mu na angażowanie ich “z ulicy”? Aliści PiS ma znakomitych fachowców, wystarczy posłuchać stosownych oświadczeń w tym względzie, aby się pozbyć wszelkich wątpliwości.
Jedno jest pewne, nie tylko dnia i godziny nie znamy, ale także motywów. I to nam musi wystarczyć.

wtorek, 19 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Miłość

Jestem, więc myślę: Miłość: “ Gomułkę też kochano ” – p isze Andrzej Celiński i dlatego PiS się nie musi obawiać o poparcie. Pewnie tak. Kochano również Leszka Mille...

Miłość

Gomułkę też kochano” – pisze Andrzej Celiński i dlatego PiS się nie musi obawiać o poparcie. Pewnie tak. Kochano również Leszka Millera i wielbicielem był nie tylko “głupi polski lud”. Ciągoty do administracyjnego zażegnania frustracji wykluczonych zdradzało wielu naszych polityków. Niektórzy przechodzili do czynów. Gomułka był tu prekursorem i pierwszy samodzielnie powołał rządy ciemniaków. Pozostali, to tylko epigoni.
Najweselsze, że najbardziej swoich mniemanych dobroczyńców muszą wyśmiewać beneficjanci ich łaski. Wiedzą bowiem, że nie chodzi tu o to, aby zapewnić godne życie ludziom bez pracy, ale aby sprawować władzę. Kiedy więc “prosty człowiek”, przymuszany do czegoś, co ogranicza jego nawyki, może się udać do komitetu lub innej izby dyscyplinarnej, aby ta odwiodła sąd od wydawania niesprawiedliwego w jego przekonaniu wyroku, ma się poparcie ludu.  
Tyle tylko, że ów “prosty człowiek”, to na ogół spryciarz, który potrafi doskonale wykorzystać koniunkturę. Więcej, stale sprawia wrażenie, że niebawem wszyscy proletariusze osiągną jego uprzywilejowany status, bowiem ów niczym się nie odróżnia od przeciętnego rodaka. Zewnętrznie. Inteligencji mógłby mu pozazdrościć niejeden polityk. Dlatego cwaniacy są tak cenni dla każdej demagogii.
Populista więc, który potrafi pociągnąć za sobą tłumy ludzi biernych, jest przez nie kochany. Kiedy sam wierzy w bzdury, które głosi, łatwiej przepada w wewnętrznych rozgrywkach. Zawsze przecież można jeszcze bardziej bredzić, opowiadając na przykład o wszechmocnym wrogu, czyhającym na tożsamość ludu. Kiedy zaś guru jako człowiek inteligentny cynicznie wypowiada androny na użytek propagandy, przegrywa wskutek kryzysu, który zawsze następuje wskutek dopuszczenia ideologów do władzy.
Prawo oznacza porządek, nie sprawiedliwość. Ta jest zawsze względna. Aliści nigdy nie jest społeczna. Najbardziej zaś sprawiedliwy porządek to taki, w którym każdy kto pracuje, ma warunki życia adekwatne do włożonego wysiłku. O to ma dbać prawodawca, a nie o to aby sprawiedliwość miała przymiotniki. A jak władza zadba jeszcze, aby każdy mógł się kształcić, mamy stan prawie idealny.
Dlatego też nigdy się nie powinno kochać demagogów. Ale kto w to uwierzy?

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Wytrwałość

Jestem, więc myślę: Wytrwałość: Wygląda na to, że coś jest nie tak z naszymi cholernymi okrętami [David Beatty, dowódca krążowników w bitwie jutlandzkiej]. Podobno jedn...

Wytrwałość

Wygląda na to, że coś jest nie tak z naszymi cholernymi okrętami [David Beatty, dowódca krążowników w bitwie jutlandzkiej].
Podobno jednak będzie rekonstrukcja. Od dzisiaj, a nie od stycznia. Przeprowadzi się ją wedle ustalonego wzorca. Zastępcy zostają szefami, byli szefowie zaś… tak daleko wiedza mediów nie sięga. Powinni być zatrudniani jako wice, jeżeli rzecz jest prowadzona wedle reguły zapoczątkowanej zmianą premiera, aliści konsekwencja nie jest chyba największą zaletą naszych władz.
Już więc jest wymieniany wyjątek: Marek Suski, dotychczas tylko zastępca przewodniczącej komisji śledczej zostanie nowym szefem gabinetu nowego premiera. Czyżby szli za sugestią Krzysztofa Łapińskiego i przygotowywali go do dalszej kariery?
Rekonstrukcja nie jest tym, co najlepiej przyjmują zwolennicy PiS-u. Wyraźnie się w tym mogła zorientować Magdalena Ogórek. Podczas swego programu z publicznością dopuściła do głosu jednego z widzów a ten wyraził niezadowolenie z odebrania stanowiska Beacie Szydło. Ba, przy aplauzie zgromadzonych skrytykował Mateusza Morawieckiego za sprowadzanie obcego kapitału do najbogatszego państwa w świecie, Polski.
Widz był oczywiście niesprawiedliwy. Inwestycje zagraniczne w Polsce topnieją od 2016 roku pomimo informacji, że jest przeciwnie. Najwyraźniej słuchacz pani Ogórek oficjalne stwierdzenia odczytywał dosłownie, zamiast stosować do nich zasady nowomowy. Wedle tejże Polska jest też, jak ów pan wspomniał, najbogatszym państwem. Najlepiej to obrazuje Gazeta Prawna, za NBP donosząc, że systematycznie rośnie odsetek pracowników, wynagradzanych najniższym ustawowym zarobkiem.
Ale wszystko po kolei. Przecież na razie PiS kształci kadry. Kiedy ich przedstawiciele poznają chociażby historię, nawet w szczegółach – z imieniem carycy włącznie – awansują. Ich zaś poprzednicy nie przechodzą do rezerwy, lecz szlifują umiejętności w oczekiwaniu na kolejną rekonstrukcję.
A bogaci też jesteśmy, wszak wartości mamy w poważaniu.

niedziela, 17 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Koszt

Jestem, więc myślę: Koszt: Komisja Europejska najprawdopodobniej wdroży w środę postępowanie wobec Polski, zmierzające do wykorzystania paragrafu 7. Traktatu Eur...

Koszt



Komisja Europejska najprawdopodobniej wdroży w środę postępowanie wobec Polski, zmierzające do wykorzystania paragrafu 7. Traktatu Europejskiego dla zdyscyplinowania naszych prawodawców. A to w wyniku zarzutu pogwałcenia przez nich wartości europejskich. 

Oficjalne postawienie w wątpliwość pojmowania u nas tego właśnie elementu unijnej kultury może mieć zaskakujące skutki. Jak twierdzi Renata Mieńkowska-Norkiene, zakwestionowanie sposobu rozumienia praworządności przez naszych ideologów może oznaczać odmowę pozytywnego rozliczenia unijnych dopłat dla uczelni ojca Rydzyka, która z europejskich środków korzysta dla szkolenia sędziów i prokuratorów właśnie w zakresie praworządności. 

Jest i druga interesująca informacja z wczoraj. Ewa Kopacz wyraziła na Twitterze wdzięczność kobietom, które przed Sejmem demonstrowały w obronie wolności. TVP Info zareagowało odpowiednim “paskiem grozy”. Można tam było przeczytać, że "Ewa Kopacz chwali te kobiety, które zamiast przygotowywać święta - stają przed Sejmem i sądami". Mleko się rozlało, okazało się bowiem, że wedle jedynie teraz słusznego u nas obyczaju kobiety są od garów, a nie od polityki. 

W tej sytuacji rzeczywiście trudno się spodziewać uznania dla głosicieli ideologii, która nie tylko wdraża marksowską definicję demokracji, odbierającą wszelkie prawa mniejszościom, ale i dyskryminuje kobiety. Przewidziano w niej dla pań rolę kucht, dysponujących prawami tylko w zakresie doboru potraw, jeżeli oczywiście tego nie przesądza obyczaj.

Oryginalność kosztuje, tradycja również. Rychło się chyba o tym przekonamy.

sobota, 16 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Centrum

Jestem, więc myślę: Centrum: “W tej chwili mamy sytuację, w której wszystkie najważniejsze postulaty prezydenta ws. SN i KRS zostały w ustawach, a poprawki, które s...

Centrum



“W tej chwili mamy sytuację, w której wszystkie najważniejsze postulaty prezydenta ws. SN i KRS zostały w ustawach, a poprawki, które się pojawiły, nie wypaczają intencji i woli prezydenta” – powiedział rzecznik głowy państwa, Krzysztof Łapiński jeszcze przed końcem głosowań w senacie. Czyli skończył się sen zarówno o wybijaniu się na niepodległość, jak o demokracji. Nawet jak politycy nie wykorzystają możliwości sterowania sądami, to skaza na niej pozostanie. 

Gorączkowy pośpiech, z jakim się u nas uchwala kontrowersyjne prawo nie znajduje innego uzasadnienia, jak chęć możliwie szybkiego zrzucenia z siebie poczucia uczestniczenia w czymś niegodnym. Może też ustawodawcy nie mają pewności, czy dotrwają w swojej determinacji do następnego rana. Stąd wyraźnie wynika absurd próby wyjaśnienia pośpiechu oczekiwaniem społecznym. Obywatel jakoby nie może być skazany na dłuższą niepewność w sprawie ujarzmiania sądów przez polityków.

Przecież chyba nie chodzi o dostarczenie Unii argumentów przeciwko nam. Bo mimo zmiany u nas premiera, w Brukseli raczej nic nowego. Wykorzystanie paragrafu 7 Traktatu Europejskiego przeciwko poczynaniom naszych władz jest raczej pewne. Mateusz Morawiecki przed końcem obrad opuścił posiedzenie szczytu unijnego, pozostawiając Viktorowi Orbanowi reprezentowanie naszych interesów. Nasz premier z przewodniczącym Tuskiem również się nie spotkał

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, mawiano od zawsze. Kiedyś nawet w Polsce. Najwyraźniej rzecz się już zdezaktualizowała. Wszystko się teraz koncentruje w Warszawie. Bo i co może być ważniejsze dla mieszkańców zaścianka od siedziby wójta? Szczególnie jak ów spieszy z dostarczaniem im coraz to nowych dowodów swej gorliwości.

Konsekwencje ustaw sądowych tej reguły zapewne nie obalą. I tak w Brukseli niewiele mamy do powiedzenia. A w Warszawie… to co innego.

piątek, 15 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Jaruzelszczyzna

Jestem, więc myślę: Jaruzelszczyzna: Kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego znowu zaowocowała dwojakimi akcentami. Z jednej strony padały buńczuczne deklaracje tych, k...

Jaruzelszczyzna


Kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego znowu zaowocowała dwojakimi akcentami. Z jednej strony padały buńczuczne deklaracje tych, którzy nadal walczą z komuną, z drugiej pod ich adresem padały szydercze uwagi ze strony zwolenników rzeczywistości, w której komuna dawno przestała istnieć. Zwolennicy zaś Peerelu najwyraźniej się skryli, jeżeli właśnie nie zwalczają swoich towarzyszy. 

Tak nawiasem, dziwnie to wszystko współgra z niegdysiejszymi słowami Donalda Tuska, który zauważył, że ugrzęzły w toni wóz można albo cofnąć, albo pchnąć do przodu. Dochodzenie czy zawinił woźnica, do niczego nie doprowadzi. Tymczasem mamy taki stan, że ostatnio wóz cofają ci, którzy przedtem pragnęli wiedzieć, kto zawinił jego zatrzymaniu.

Ogólnie zaś propisowskie media słowem nie wspominały o roli obecnie nieprawomyślnych solidarnościowców w walce z komuną. Z przeciwnej zatem strony cytowano słowa ...Jarosława Kaczyńskiego, opisującego swoje wrażenia z 13 grudnia 1981 roku: "Obudziłem się więc w południe i poszedłem do kościoła w kompletnej nieświadomości. Słyszałem tylko, jak mama ma pretensje do ojca, że nie zapłacił rachunku, bo telefon jest wyłączony. (...) W kościele panował potworny tłok, ale akurat tego dnia był u nas Obraz NMP. Kazanie ks. Boguckiego wydawało mi się też jakieś dziwne. I powoli zacząłem się orientować co się stało..." Prezydent Wałęsa skwitował to sarkastycznym "Wyspałeś się już?"

Minister Zieliński podszedł do rzeczy wielce niekonwencjonalnie: „13 grudnia 1981 roku reżim totalitarnego państwa gen. Jaruzelskiego wydał wojnę polskiemu narodowi dążącemu do wolności i demokracji. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obecna totalna opozycja tę walkę »poprzez ulicę i zagranicę« kontynuuje”. Powiało mrozem prosto w oczy, niczym konfetti w podmuchu śmig policyjnego helikoptera.

Zwolennicy bardziej tradycyjnej wersji historii, opartej na faktach, też nie próżnowali. Zorganizowali bowiem wieczorny protest pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Informacje o ich poczynaniach niknęły jednak w mediach pod natłokiem triumfalistycznych stwierdzeń wyrazicieli jedynie słusznej ideologii. Jej przeciwnicy znowu dali sobie odebrać kolejną rocznicę. Tak to jest, kiedy się oczekuje natychmiastowych efektów przemożnej siły prawdy.

Ona się przecież musi zmierzyć z takim natłokiem absurdów i od czasu stanu wojennego najbardziej bezczelnie głoszonych kłamstw, że w jej obronie można tylko milczeć. Niechże bowiem farsa wybrzmi w pełnej krasie, aby każdy sam mógł dostrzec słabiznę jej głosicieli.

Nie udało się zakrzyczeć prawdy przed trzydziestu sześciu laty, nie da się i teraz. Aliści coś jest w tym, że komuna przetrwała, chociażby w obyczaju przeinaczania historii.

czwartek, 14 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Wichry

Jestem, więc myślę: Wichry: Zamieszanie trwa. PiS się w ycofuje z większości swoich wynalazków, zawartych w nowym projekcie ordynacji wyborczej. Pozostawi nawet jedno...

Wichry

Zamieszanie trwa. PiS się wycofuje z większości swoich wynalazków, zawartych w nowym projekcie ordynacji wyborczej. Pozostawi nawet jednomandatowe okręgi wyborcze. W najmniejszych gminach, ale jednak. Nie będzie też zmian dotyczących pierwszej strony karty do głosowania. Czyli godzą się na nieważne głosy swoich zwolenników? Ich głupotą, nie wprost, ale dość jednoznacznie uzasadniali dotąd konieczność dopuszczenia poprawek na karcie.
Jest też inna rejterada. Odwołano posiedzenie komisji kultury, na którym planowano omawiać karę nałożoną na TVN przez KRRiTV. Idąc za opinią ekspert, wykształconej w szkole medialnej ojca Rydzyka uznano, że relacja z zeszłorocznych  protestów sejmowych była stronnicza. Rzecz się spotkała z negatywnym komentarzem Departamentu Stanu USA, który ten akt uznał za łamanie wolności słowa w Polsce.
Równolegle do tego dalej się planuje oddanie Internetu pod kontrolę rzeczonych ekspertów. Jeżeli to prawda, to podwójnie rację miał Michał Kamiński mówiąc, że “Nie chcemy żyć w kraju, w którym pani od zabobonów ojca Rydzyka zajmuje się sprawami telewizji”. W tym wypadku Internetu. Wydaje się, że internauci rychło tę prawdę udowodnią.
Tymczasem Prezes jeszcze przed pierwszym posiedzeniem nowego gabinetu zapowiedział głęboką rekonstrukcję jego składu. Zabrzmiało komicznie, gdyż wypowiedział to jednym tchem ze stwierdzeniem, że nie chce wchodzić w rolę nowego premiera. Musi więc zademonstrować swoją nad nim przewagę. Inaczej nie może.
Mamy zatem klasyczny stan przejściowy, w którym krzyżują się sprzeczne przekazy lub dogmaty przestają być pewne. Zagrożonych jego skutkami dygnitarzy uspokajać może fakt, że rządy PiS-u zawsze były stanem przejściowym, przejściem od  bałaganu do jeszcze większego zamieszania.
Wszystko się bowiem składa na to, że niezależnie od wszystkiego ideologia się zawsze naprawia tak, że pozostaje sobą, tylko jeszcze bardziej [Ludwik Dorn]. Bo zamieszanie trwa mać aby przywrócić status quo ante.

środa, 13 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Zagadka

Jestem, więc myślę: Zagadka: Co się właściwie stało? W rządzie całkowicie podporządkowanym Prezesowi dwie osoby zamieniły się miejscami. Do Brukseli teraz będzie je...

Zagadka



Co się właściwie stało? W rządzie całkowicie podporządkowanym Prezesowi dwie osoby zamieniły się miejscami. Do Brukseli teraz będzie jeździł premier, od poprzedniczki mniej krzykliwie ubrany, bez tymochowiczowskiej broszki w klapie. Będzie mówił to samo, co pani Szydło, bo oboje powtarzają preześną narrację. Niczego więc tam więcej nie zwojuje.

Expose wygłosił typowe. Wszyscy bedą mieli wszystko. Bo państwo się o to postara. Śląsk więc będzie miał węgiel i innowacyjność, my węgiel i czyste powietrze, zrobimy hub gazowy i centralny port lotniczy oraz elektrownię atomową. Nie pożyczymy już więcej, ale zainwestujemy własny kapitał, z podatków, bo obcy uzależnia. Będą też sądy jednocześnie sprawiedliwe i polityczne. Wiele zatem sprzeczności albo woluntaryzmu.

Wynikałoby z tego wszystkiego, że cała rekonstrukcja nie ma sensu. Rząd ten sam i tak samo realne zapowiedzi. Spowodowała tylko wprowadzenie elektoratu w stan niepewności. Na świeczniku bowiem postawiono kogoś spoza środowiska, prezentującego cechy zewnętrzne charakterystyczne dla politycznych przeciwników. Obraz zaś zastępuje tysiące słów.

Jeżeli jednak się w tym doszukiwać jakiegoś sensu, trzeba by sobie uprzytomnić pata, w jakim znajduje się teraz polityka. W PiS-ie rozwielmożniły się koterie. Władza partii zależy od postawy koalicjantów, z których jeden niebezpiecznie sobie podporządkowuje resort sprawiedliwości, drugi zaczyna zerkać ku prezydentowi, już wcześniej wspieranemu przez kukizowców. Wewnątrz zaś partii jawi się silna frakcja szefa MON-u, wspierana przez Radio Maryja i kluby Gazety Polskiej.

Formacja więc wraz z władzą wymyka się Prezesowi z rąk. Może on albo podjąć czystki, albo scedować swoje uprawnienia w tym względzie na kogoś spoza środowiska, aby nikt mu nie mógł zarzucić faworyzowania którejkolwiek z frakcji. Najwyraźniej wybrał to drugie.

Teraz w ciągu najbliższego czasu premier Morawiecki wywoła burzę, “autorsko” meblując gabinet. Odłamy PiS-u skoczą więc sobie do gardeł, opozycja zacznie triumfować i tylko Prezes się stanie tym, kto będzie w stanie opanować żywioły. Wróci więc w chwale zbawcy i zapewni sobie spokój wewnątrz ugrupowania, zanim niewcześni “sukcesorzy” ochłoną.

Jeżeli jest inne wytłumaczenie tego, co obserwujemy, to musi być ono wysnute z konstatacji bardzo smutnych dla logiki. Także też dla nas wszystkich. 

To przecież nas się nazywa suwerenem.

wtorek, 12 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Samowładztwo

Jestem, więc myślę: Samowładztwo: Wczoraj o 14.30 była oczekiwana c eremonia zaprzysiężenia nowego gabinetu. Potem gruchnęła wieść, że jednak o 17. Powiało skandalem. Czyżb...

Samowładztwo

Wczoraj o 14.30 była oczekiwana ceremonia zaprzysiężenia nowego gabinetu. Potem gruchnęła wieść, że jednak o 17. Powiało skandalem. Czyżby prezydent miał zastrzeżenia?
Na razie o składzie gabinetu było wiadome tylko to, co zdradzili wtajemniczeni. Najbardziej wzięty z nich, Ryszard Czarnecki mówił Wirtualnej Polsce, że nie powinien żadnych obaw żywić Witold Waszczykowski i mniej już pewnie, ale nadal jednoznacznie twierdził, że Antoni Macierewicz również pozostanie w rządzie. Mielibyśmy więc tylko wymianę premiera, czyli zmianę bez naruszania status quo.
Ze względu na mizerne kadry i nieufność do obcych Prezes musi oszczędnie gospodarować zasobami personelu, który jeszcze ma w swej dyspozycji. Tym bardziej nie wiadomo, czemu pod pozorem rekonstrukcji odsunął od stanowiska panią Szydło, osobę bezwzględnie mu wierną. Może powodem było jej przekonanie, że pracuje dla Polski, co mogłoby skłaniać do przypuszczeń, że się sprzeciwi w wypadku wątpliwości co do preześnych intencji. Premier zaś, który pości w piątki, ma być może inne preferencje.
Andrzej Morozowski przypomniał w TVN24 jak poseł Tarczyński w TV Republika zapewniał, że preześne decyzje są genialne. W ich wyniku Beata Szydło również genialnie rządziła w pierwszych dwóch latach kadencji, a teraz tak samo genialnie z dwoma następnymi poradzi sobie pan Morawiecki. Dalej więc nie było wiadomo co jest... genialniejsze.
Leszek Miller jest przekonany, że zmiany w rządzie są spowodowane koniecznością przekonania Unii do wydatkowania na nas kolejnych miliardów w “nowej perspektywie finansowej”. Zauważa jednak, że nawet premier potrafiący posługiwać się prezentacjami nie wskóra nic, jak PiS nie cofnie krytykowanych przez Unię zmian w prawie.
Trzymajmy się jednak chronologii. Przed zaprzysiężeniem media pokazywały ministra Waszczykowskiego, jak z niepewną miną wraca Brukseli. Potem stał na końcu szeregu ministrów, obok Antoniego Macierewicza, długo nie było nic i wreszcie... zaprzysiężono wszystkich. Kto wygrał? Pierwej ministrowie, którym media odbierały możliwość przetrwania. Potem obyczaj w partii rządzącej. Na końcu zaś przenikliwy intelekt posłów PiS, prawidłowo odgadujących preześne posunięcia. A kto przegrał? Przede wszystkim Beata Szydło, potem prezydent a ostatecznie też Prezes.
Za jednym więc zamachem przedstawiono nam woluntaryzm i upokorzono najważniejsze osoby w państwie. Chyba nieźle nawet jak na możliwości rządzącej teraz formacji.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Jestem, więc myślę: Powtórka

Jestem, więc myślę: Powtórka: Choć wybojów paszcze jeszcze w nos się śmieją, krawężniki mają kanty dosyć ostre, poprujemy pełną parą z tą nadzieją, że się czai za ...

Powtórka

Choć wybojów paszcze jeszcze w nos się śmieją,
krawężniki mają kanty dosyć ostre,
poprujemy pełną parą z tą nadzieją,
że się czai za zakrętem kawał prostej... [Gintrowski].
Demonstranci wykrzykujący “precz z Kaczorem, dyktatorem” są niezrównoważeni i ukarać trzeba polityków, którzy takich ludzi wyprowadzają na ulicę. Takim pomysłem na pacyfikację protestów popisał się Jarosław Sellin, potwierdzając opinię o bardzo swoistym pojmowaniu istoty demokracji przez nasze elity władzy.  
Nerwy jedynie słusznych demokratów są chyba napięte jak postronki. W takich przypadkach zawsze radykalizują się ich postawy. Policja ma karać tych, którzy się jej nie podporządkują. Będzie to w każdym przypadku wykroczenie. Demonstranci więc będą się mieli z pyszna.
Partia zaś musi być w stanie ciągłej mobilizacji, bo jak się wczoraj dziewięćdziesiąty drugi raz okazało, wrogowie PiS-u nie spoczną a formacja znowu zrobiła krok w stronę prawdy. I nie może jej dopędzić, niczym Achilles żółwia z paradoksu Zenona z Elei, ale nie ustanie.
Taka postawa budzi też nadzieje w świecie. "Polska jest zmęczona Europą" i to stanowi "szansę dla Rosji". Tak pisze rosyjski portal o naszej ewentualnej przyszłości. "Demokratyczne ideały Zjednoczonej Europy w Polsce budzą, jeśli nie całkowite rozczarowanie, to są poddawane w wątpliwość", piszą Rosjanie i przewidują “pewien odwrót” od dotychczasowej drogi. Postępujemy bowiem śladem Czech i Węgier.
Mamy więc to, czego jakoby chcieliśmy. Wystarczy się powoływać na zasady PiS-owskiej demokracji. Zaostrzenie kursu naszej administracji i pochwały Moskwy świadczą o tym najdobitniej. Jakoś tak się składa, że to, co było dobre dla Rosji, dla nas się okazywało fatalne.
Zawsze też zmiany na szczytach władzy okazywały się zgubne dla ideologów. U nas najpóźniej po dwóch latach załamywały się demagogiczne formacje, brylujące dotąd w sondażach.  PiS i tu nie wymyślił niczego nowego.
Ale jak co najmniej od czasów Hemingwaya wiadomo, przegrywająca despotia kąsa. Należy więc cieszyć się, że na razie tylko tak.