Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 7 stycznia 2022

Prawdziwości

 Za ogłoszenie swoich przeprosin politycy muszą mediom płacić sami. Tak wynika z maili Dworczyka, których autentyczność jest jednak kwestionowana. Partia i pracodawca nie może pokryć kosztów głoszenia propagandowych absurdów. Kiedy więc oficjele publicznie palną coś w gniewie albo ogłoszą bzdurę, przekraczającą wrażliwość coraz bardziej zresztą nieczułej opinii publicznej, mogą osobiście ponosić finansowe konsekwencje. 

To by z jednej strony ukazywało jedną z przyczyn wstrętu populistycznych władz do niezawisłych sądów i również pewnej jednak powściągliwości wypowiedzi ich wyrazicieli. Nawet jeżeli łatwowierność ciemnego ludu pozwalałaby na znacznie więcej.

Oficjalna wypowiedź ustna ma też w sobie coś z powagi słowa pisanego. Uchodzi za bardziej racjonalną, przemyślaną. Jeżeli ją jeszcze wspiera odpowiednia plansza, wrażenie jest tym bardziej pełne.

Mamy jednak czas post-prawdy, strategii spychającej prawdę w cień propagandowych sloganów. Te zaś, powtarzane w kółko, nabierają mocy na zasadzie, że prawdą jest to, w co się wierzy. Zwłaszcza dla ignorantów.

Bardzo więc trudno jest pozwać polityka za kłamstwo. I jak już któryś zostanie sądownie obciążony obowiązkiem prostowania przekazywanych informacji, rzecz musiała wołać o pomstę do nieba. 

Bo pozwany może też przekonać sąd, że był całkowicie przekonany o prawdziwości swoich słów. To oczywiście będzie dowodem jego naiwności, ale lepiej być …zdezorientowanym niż skazanym.

Jako się atoli rzekło, maile są kwestionowane. To może jednak tak całkiem źle panowie politycy nie mają?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz