Prezes zapowiada przejęcie władzy i zmianę konstytucji, w której specjalny naciski ma być położony na suwerenność Polski.
Konflikt między zachodnim a wschodnim dziedzictwem kulturowym, obserwowany też w Polsce, ma swoją specyfikę. Zachód rozwinął u siebie technologie, które wyzwalają ludzi od pracy ręcznej, wymagając atoli ich współdziałania. Wschód pozostaje w tradycyjnym ubóstwie technicznym, gdzie silniejszy korzysta z pracy słabszych. Tutaj współdziałanie jest raczej zwalczane w obawie przed zmową wyzyskiwanych.
We wschodnim świecie próbuje się nie budzić u proletów wstrętu do najemnej pracy. Zapewnia się ich nawet, że są dzięki niej elitą i wskazuje przedsiębiorców, którzy jakoby stoją niżej od nich moralnie, a bezczelnie mają się lepiej. Nie zajmują się bowiem tym, czym się para prosty pracownik. Ma od tego podwładnych. Demagog więc obiecuje zmianę. Na początek utrudni życie prywaciarzom. Potem zapewni sobie suwerenność od obowiązującej konstytucji, podstawiając własną. Dzięki takiemu postępowaniu demagodzy mogą pariasom dostarczyć ust do spożywania frykasów. Szczególnie kiedy pozbędą się unijnych wartości, przeciwnych populizmowi.
Przeciwko sobie mają świat roślin i zwierząt. Wszak w wyniku agrarnej rewolucji to nie człowiek stał się panem świata, ale uprawiane przezeń rośliny i hodowane zwierzęta. One zawładnęły przestrzenią. Ba, wyeliminowały z ludzkiej społeczności bardziej inteligentne jej odłamy, nielicznych już epigonów dawnych łowców i zbieraczy, trudniących się teraz organizacją pracy, nauką i skazując ich na podejrzliwość ze strony następców wiecznie uznojonych oraczy. Wszystko na korzyść udomowionej przyrody, którą by populiści chcieli zastąpić.
Wszak starają się opanować przestrzeń, wciskając się na miejsce roślin, aby doznawać ich opieki, wszelako bez ryzyka, że skończą na talerzu. Mają więc konkurencję godną swojej intelektualnej siły. Rządzone przez nich Węgry, zajmując w Unii ostatnie miejsce pod względem zamożności obywateli, są tego dowodem. Populiści bowiem zawsze osiągali swój mimowiedny cel, sprowadzając klęski niedostatku na swych naiwnych zwolenników.
Chcącemu zaś nie dzieje się krzywda, na tym się chyba zasadza samozadowolenie manipulatorów.
Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSądzi Pan, że ci, do których populiści ślą swoje przekazy zrozumieliby ten tekst? A jeśli nawet to czy trafiłby do ich dusz oczadziałych?
Śmiem wątpić!
Nie sądzę. Zwolennicy populistów są ofiarami wirusa informacji. Łatwo jest przekonać, że winnym własnej mizerii jest ktoś inny i że się ma receptę na to, trzeba tylko pokonać wroga. Jeżeli więc się dostanie władzę, to się go zniszczy. A potem już jest jak z zamachem w Smoleńsku.
UsuńPozdrawiam również.
Stary
To prawda...
OdpowiedzUsuńNiestety
OdpowiedzUsuńStary