Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

piątek, 17 grudnia 2021

Podstawy

 Dziś Urząd Regulacji Energetyki ogłosi nowe ceny prądu i gazu. Drożyznę jednak, a spodziewana jest niemała podwyżka, przyniosła Unia. Tak przynajmniej ogłosił minister Ziobro, nawiązując do parkietu klimatycznego, na który zgodzili się premier i prezydent IV RP.

To jak to jest z tą energią? Sejm podjął uchwałę wzywającą Brukselę do zawieszenia i reformy rynku uprawnień do emisji CO2. Jest on tak pomyślany, że każdy sprzedawca energii otrzymuje prawo do wyemitowania takiej ilości tego gazu, która jest proporcjonalna do ilości sprzedawanego prądu lub ciepła. Co roku maleje stosunek liczby certyfikatów wielkości sprzedaży. Ten, kto nie zmodernizował swoich urządzeń, musi więc na giełdzie dokupić brakujące uprawnienia. Tam są co roku droższe, wskutek zmniejszania podaży.

Ci, co w poprzednim sezonie zmodernizowali energetykę i nie palą już węglem, nie wykorzystują swoich zezwoleń. Mają więc dodatkowy dochód ze sprzedaży niepotrzebnych uprawnień do emisji. Ci zatem, co się nie unowocześnili, finansują przezornych. My jesteśmy tymi właśnie płatnikami, bo nie chcieliśmy rezygnować z węgla. W dodatku dobra zmiana, niczym drogi Wacek caracale, uwaliła energetykę wiatrową i uwala właśnie fotowoltaikę. Gorzej, Unia zamierza objąć certyfikatami również transport, a my nadal nie zbudowaliśmy miliona elektrycznych samochodów.

Konieczność zakupu zezwoleń na emisję w energetyce jest uzasadnionym kosztem. Wolno do niego doliczyć 10% godziwego zysku. Im więc więcej polski producent wyemituje dwutlenku węgla, tym więcej zarobi. Kupując zezwolenia, zasila też konto zagranicznego modernizatora. Bo w kraju nowoczesność w energetyce jest rzadkim ptakiem. Wszak ta branża musi dopłacać do wydobycia węgla. Nie może więc inwestować w bezwęglowe technologie. Spalając przeto brudne paliwo, nasz sprzedawca energii wyprowadza kapitał za granicę.

Wszystko dotąd było w porządku. Teraz jednak, kiedy za emisję jednej tony CO2 trzeba zapłacić 90 euro, rzecz zaczyna być poważna. Dlatego my nie chcemy takiego rynku. Zwłaszcza że Gazprom, ograniczając dostawy gazu, powoduje wzrost zużycia węgla i zmniejszenie liczby wolnych certyfikatów. To dodatkowo prowadzi do wzrostu ich cen.

Wprawdzie znaleźli się spekulanci, którzy rejestrując zamiar obrotu energią otrzymują zezwolenia na emisję. Potem ogłaszają bankructwo i sprzedają niewykorzystane uprawnienia na giełdzie. Powiększają w ten sposób ich podaż, co zmniejsza ceny, ale my i tak jesteśmy przeciw.

Bo my jesteśmy zasadniczo przeciw, nie kochamy rynku, a Polska na węglu stoi i stać będzie. Transatlantyk Batory został zbudowany za dostawy tego paliwa do Włoch i uczynił z nas kraj atlantycki. Zachodni. To tak musi być i już.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz