Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 1 grudnia 2019

Kresy

My w razie niegodziwości popełnianych przez własnych funkcjonariuszy wyciągamy wnioski, nawet jak zarzuty formułują tylko media. To nas odróżnia od koalicji PO-PSL. Nasi konkurenci nagradzają mandatami parlamentarnymi polityków także obciążonych prokuratorskimi zarzutami. Teraz więc sprawę niepokornego szefa NIK-u załatwimy przy pomocy środków prawnych, ale do tego potrzebna nam będzie współpraca opozycji. Zobaczymy, czy nadal chce ona chronić ludzi o złej reputacji.
Tak mniej więcej Patryk Jaki przedstawił stanowisko dobrej zmiany. Wszystko zatem jest w porządku. Nieprawości usuwają i tym się pozytywnie odróżniają od swoich oponentów. Czyli oporny szef NIK-u nie istniał przedtem, nic więc dziwnego, że kiedy zaistniał, stanowił zagadkę dla służb. Karierę zaś zrobił dzięki swoim kwalifikacjom, które były znane komu trzeba, mimo że... nie istniał.
Pisano, że “na to stanowisko powołano osobę, której kariera, mimo związków z obozem Prawa i Sprawiedliwości, nie stawia pod znakiem zapytania obiektywizmu w sprawowaniu urzędu. Nowy Prezes NIK nie był bowiem politykiem (parlamentarzystą), a w rządzie pełnił bardzo wysokie funkcje o charakterze urzędniczym (wiceminister finansów w dwóch rządach; krótko – minister finansów), był wieloletnim pracownikiem NIK, zweryfikował się też tworząc z wielkim sukcesem KAS. Nominacja miała więc zupełnie inny charakter niż powołanie czynnego polityka i działacza partyjnego. Dzięki temu mająca istotne znaczenie dla systemu politycznego instytucja kontrolna zyskała nową jakość, a dobór kadr na kluczowe stanowiska w państwie – poza wszelką dyskusją – zyskał nowy standard”.
Sławomir Neumann punktuje bezlitośnie. Dobra zmiana może liczyć na pomoc opozycji pod warunkiem, że wszyscy, którzy się przyczynili do wyniesienia niechcianego teraz urzędnika poniosą odpowiedzialność polityczną. Z premierem włącznie.
Aliści zmiana Konstytucji, o czym mówił Patryk Jaki, nie wchodzi w grę. Jeżeli prezes NIK-u miałby być usuwalny, to dlaczego nie prezes Sądu Najwyższego? Dobra zmiana już tego raz próbowała i nikt rozsądny nie pójdzie jej na rękę w innych jej poczynaniach w tym względzie. Niewygodnego teraz władzy dygnitarza desygnowała jednoosobowo zarządzana partia. Czyli Konstytucja musiałaby być zmieniana dla naprawy błędu jej prezesa.
Tak się właśnie mści deptanie zasad. Daje ono czasową przewagę nad konkurencją, jednakże tylko dopóki może dominować samowola. Zawsze bowiem istnieją granice, których się przekroczyć już nie da. Oburzenie ogółu staje się zbyt wielkie. I teraz ten stan chyba osiągnięto.
Bo demokracja zawsze wygrywa. Ludzie religijni wyrażają to słowami: “Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy”. Nic więc dobrego nie czeka dobrą zmianę. Niezależnie od wysiłków najbardziej nawet przewrotnych wyrazicieli jej ideologii.
A autokrata, któremu można bezkarnie odmówić posłuchu, łatwo staje się najzwyklejszym posłem. Rychło nawet byłym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz