Dziennikarze złożyli wczoraj w Sejmie apel w obronie mediów, podpisany przez 778 redaktorów. W całej Polsce przetoczyły się wielotysięczne demonstracje solidarności z TVN-em. Ustawa o wolności prasy będzie procedowana dzisiaj. Chyba że PiS nie znalazł dotąd większości dla jej przegłosowania. Chwalą się, że ją mają, pomimo wczorajszego wypchnięcia gowinowców z koalicji.
Komunistyczne media należały do ludu pracującego miast i wsi. Miały partyjnych dziennikarzy, były poddane cenzurze i umacniały władzę swego posiadacza. Wedle Kościoła media mają być wolne, ale nie mogą głosić nienawiści lub przemocy. Liberałowie uważają, że dziennikarze obsługują rynek pomysłów, na którym wykuwają się najlepsze z nich. Muszą więc być całkowicie wolne.
PiS-owskie pojmowanie roli mediów jest syntezą komunistycznego i kościelnego postrzegania sposobu informowania o rzeczywistości. Można atoli rozumieć, że też nie pomija liberalnego. Wybiera zeń wolność do nienawiści, która jednak dotyczy tylko jedynie słusznych publikatorów. Im wolno łamać zasady, ale w odniesieniu do wrogów. Tak przynajmniej wynika z tego, co można czasem usłyszeć, chociażby z trybuny sejmowej.
Rzecz idzie równolegle do odwiecznego obowiązku tępienia innowierców, wobec których nie istnieją żadne nakazy moralne. Wszak i tak niebawem trafią w otchłań pogardy i cierpienia. Ich więc chwilowe tolerowanie na tym padole łez, nie ma żadnego znaczenia wobec wiecznego piekła.
To dotyczy także, a może przede wszystkim, odstępców. Dlatego Jarosław Gowin, który wreszcie wyleciał z rządu, nasłucha się teraz tego, co jego niedawni koalicjanci mówili o przeciwnikach. Przykład od szefa formacji szedł jednoznaczny.
Nie od dziś jesteśmy utrzymywani w przekonaniu, że jedynie słuszna ideologia dlatego jest zawsze zwycięska, że została objawiona. Stąd ta niepewna większość albo nawet ściana, na którą wedle Adriana Zandberga jedzie PiS, to efekt przejściowych trudności w zmaganiu się ze złem, które opanowało doczesność.
Bo potem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz