Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

sobota, 16 sierpnia 2025

Noblizm

 Za prawem międzynarodowym nie stoi żandarmeria. Opiera się na dobrej woli liderów państw. Świat może tylko obłożyć ostracyzmem kraj, którego władze nie uznają reguł prawa międzynarodowego. 

Donald Trump zatem, zapraszając prezydenta państwa, ukaranego sankcjami za bezprawną wojnę i mordy, wyłamał się ze światowej solidarności. Również więc zignorował międzynarodowe prawo. Tak to mniej więcej widzi Małgorzata Zachara-Szymańska, ekspertka z Instytutu Spraw Międzynarodowych. 

Nic dziwnego, że rosyjskie media się cieszą, traktując osobiste powitanie swego prezydenta przez Donalda Trumpa jako rozwinięcie czerwonego dywanu. 

Usankcjonowanie jakiejkolwiek zdobyczy terytorialnej napastnika tworzy wysoce niebezpieczny precedens. Rozmowa zaś dwóch naruszających prawo liderów, przypominałaby sceny z najgłupszych naszych reklam, prezentujących dyskusje z własną wątrobą lub nawet z protezą zębową, gdyby nie ich równość. Wprawdzie prezydent Rosji jest władcą bezsilnego kolosa, blokowanego przez państwo, dopiero wychodzące z postsowieckich kleszczy, jednakowoż może wszystko. Prezydent USA jednak nie, mimo rzeczywistej siły swego kraju. 

Donald Trump spodziewa się pokojowej nagrody Nobla, ale by musiał być bardziej skuteczny. Uzyskał za to zaproszenie z rodziną do Mińska, na spotkanie z Aleksandrem Łukaszenką. Już wcześniej z nim odbył wspaniałą rozmowę, w wyniku której białoruski prezydent uwolnił aż 16 więźniów. Ma ich jeszcze 1300, jest więc o czym rozmawiać. Łukaszenka podobno pośredniczył w tajnej linii dyplomatycznej, która umożliwiła wczorajsze spotkanie na Alasce. Jak mówią, Donald Trump przyjął zaproszenie.

Prezydent USA zawsze przyjmuje argumenty ostatniego rozmówcy. W sprawie Ukrainy nic się zatem nie zmieniło. Wpuścił jedynie na salony zbrodniarza wojennego. 

Rosja dalej zabija.


12 komentarzy:

  1. Były gesty państwowe miłe putinowi i bardzo osobiste trumpowskie... sankcjonujace i potwierdzajace jego sosbiste skłonności ku ludobójcom. L. mnoga boi to drugi ludobójca po Netanjahu w jego kolekcji... Niezła zagwozdka dla Norweskiego Kolegium Nobla... Druzja ludobójców i skazany prawmocnie przestępca w jednym, dotknięty , jak Pan to ładnie ujął noblizmem...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Putin jest gorszy. Netanjahu najpierw stracił jednak z rąk Hamasu około tysiąca młodzieży, zajętej zabawą. Potem dopiero zaczął ostrzeliwać Hamas, kryjący się obyczajem terrorystów za plecami pacjentów w szpitalach i dzieci w żłobkach. Mieszkańcy Gazy sami sobie wybrali Hamas, jako reprezentanta, od początku deklarującego, że jego celem jest likwidacja Izraela.
      Putin od razu rozpoczął totalną wojnę. Ukraina w niczym nie przekroczyła praw międzynarodowych i niczym nie usprawiedliwiła agresji. Nieco tylko oprzytomniał po odbiciu Buczy.

      Pozdrawiam również.

      Usuń
    2. To wszystko prawda odnośnie Netanjahu, ale jest prawdą również to, że stał się ludobójcą, szukajacym usprawiedliwienia dla włąsnych zbrodni - w zbrodniach innych.

      Usuń
    3. Wszedłszy między wrony, kracze od nich lepiej

      Usuń
  2. -fere-
    Efekt spotkania pomarańczowego błazna z przestępcą wojennym był do przewidzenia. Jak mówi się w Rosji - cnotę stracił, a rubelka nie zarobił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale dla Ukrainy i Europy Środkowej to jednak dobrze, że mu się nie udało kupić pokoju kosztem naszego sąsiada.
      Stary.

      Usuń
  3. Gdy pod koniec lat dziewięćdziesiątych, niejaki Lech Wałęsa publicznie ogłosił, że wkrótce w każdym większym mieście będzie jego pomnik, uznałem to za szczyt narcyzmu i błazenady (oczywiście nie uwzględniłem przywódców religijnych, ni Kim Ir Sena z Kim Dzong Ilem, jako tych poza konkurencją).
    Jakże byłem naiwny! Trump pod tym względem jest niczym kruk z bajki "Kruk i lis" Krasickiego, tyle że jest on niereformowalny, nic go nie uczy utrata kawałka sera. Kolejnego dnia straci kawałek kolejny, dokładnie w ten sam sposób.
    No i kurde, to jego wskazywanie, jaką by chciał dostać nagrodę, jakby to była zabawka ze sklepu, gdzie starczy wejść i zapłacić. I brak poczucia obciachu. Przecież on niby żartem powiedział, że mógłby być papieżem i tylko dlatego, że jest to niemożliwe, nie stara się o to. Jestem przekonany, że gdyby była jakaś furtka, by mógł nim zostać, to by skorzystał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłby tylko udawać papieża. Bycie nim wymaga wieloletniego wdrażania.
      Nasz były prezydent udawał nawet Mussoliniego, ale od dziecka wdrożony w posłuszeństwo dorosłym, do końca kadencji się z tego nie wyzwolił.

      Usuń