Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

czwartek, 10 lutego 2011

Chłopaki

- A rękawiczki? - pytam nieco zdziwiony, kiedy Szym zapiąwszy kapotę oświadczył, że jest gotów.
- Nie noszę - odpowiada chłopak krótko, zarzucając plecak na grzbiet ruchem wytrawnego eksploratora interioru lub nawet Arktyki.
- Mama o tym wie? - pytam, starając się zaznaczyć kpinę w głosie.
- Czy co wie? - bystrze próbuje mnie zbijać z tropu wikłając w wyjaśnienia.
- Że sobie indywidualną wiosnę zarządziłeś - odpowiadam zrezygnowany - samochód mamy blisko, idziemy. Nie będę taki i rodzicom nie powiem ale jak usłyszę kichanie, nie będę miał wyjścia, wygadam.
Szym ostentacyjnie wetknął ręce do kieszeni.

Kosmateusz od jakiejś chwili jest już gotowy, czapkę tylko swoim zwyczajem naciągnął w sposób zdradzający zupełny brak zainteresowania jej funkcjami reprezentacyjnymi czy zgoła dalszym losem. Macham ręką i idziemy. Szym ma w szkole dzisiaj bal, karnawał przecież. Jest przebrany za żołnierza, w plecaku ma stosowny, osobiście wymalowany w maskujące cętki hełm i własnoręcznie zmajstrowany pistolet. Ten ostatni niezbyt solidnie wykonany, w związku z tym plecak ląduje na szymskich kolanach, zamiast w bagażniku. Tutaj jest większa pewność, że broń przetrzyma podróż. Jak się ostoi na balu, trudno powiedzieć ale może przecież być pistoletem zniszczonym w boju.

Parę lat temu go również wiozłem na bal. Wtedy był przebrany za Batmana. Odbierając po imprezie zapytałem go jak było.
- Dobrze - mruknął pod nosem.
- Tańce też były?
- Były - znowu odpowiedź była lakoniczna.
- I tańcowałeś z dziewczynami?
- W żadnym wypadku - ożywił się nagle - nie dałem się złapać.

Ich starsza siostra, będąc jeszcze w latach pomiędzy obecnymi szymskimi i kosmatkowymi zapytała mnie kiedyś, czy w mojej szkole też były nieznośne chłopaki.
- Oczywiście, bez nich nie ma szkoły - odpowiedziałem - ja byłem jednym z najbardziej nieznośnych - dodałem. Dziewczynka zamilkła na czas jakiś a ja poczułem, że się w jej mniemaniu ustawiłem po jakiejś drugiej stronie. To była ta szymsko kosmatkowa.

Teraz więc odbierając chłopaków po balu nie zadawałem już pytań. Tym bardziej, że Kosmateusz miał swój bal już parę dni temu, nie można więc było na kanwie karnawału sklecić jakiejś ogólnej rozmowy.

Ale problem chłopactwa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz