Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 17 lipca 2018

Irracjonalizm

Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza”. Tak o Polsce czasu komuny pisała francuska prasa. Byliśmy też dla nich krajem, który “ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik”.
Wszystko wróciło. Znowu kelnerka musi znać dwa języki, a polityk nic nie musi wiedzieć, poza rozpoznaniem właściwego momentu, w którym należy podnieść rękę i przycisnąć guzik. Chociaż jest pewna różnica. Wtedy władza była deklaratywnie antyklerykalna, teraz przeciwnie. I to wbrew papieskiemu nawoływaniu, że “Konieczne jest przezwyciężenie klerykalizmu, który traktuje wiernych świeckich jak dzieci i zubaża tożsamość duchownych”.
Jeżeli więc mamy mówić o tradycji, to wydaje się, że hołdujemy najgorszym wzorcom. Kiedy tylko chrześcijaństwo stało się w starożytnym Rzymie religią państwową, natychmiast odżegnało się od głoszonych jeszcze niedawno pacyfistycznych pryncypiów i energicznie wsparło cesarza Konstantyna w jego wojnach [Karlheinz Deschner].
Napoleon korzyści z sojuszu z Kościołem dostrzegał w otwarciu przezeń dostępu do dusz milionów ludzi. Imperium rzymskie niebawem upadło, napoleońskie również. Tam bowiem gdzie kler brał górę, szybko następował regres. Politycy traktowani jak dzieci nie nadają się przecież do niczego.
U nas rządząca formacja poszła dalej. Dla powiększenia elektoratu odwróciła się od wszystkiego, co głosiła przedtem i ochoczo podjęła zupełnie odmienną propagandę, peerelowską. Odwracają się od niej tylko ci z dawnych zwolenników, którzy na tym cierpią materialnie. Dają temu zresztą wyraz w zawoalowany sposób, odsuwając w czasie realizację preześnych pomysłów, które mają uniemożliwić bogacenie się polityków.
To zupełnie jak kobiety wobec kleru. Chrześcijaństwo od zawsze je źle traktowało – z wyjątkiem czasu nauczania Jezusa. Palono je nawet na stosach, a one od zawsze są najwierniejszymi stronniczkami księży. Więcej, u nas w razie potrzeby tłuką antyklerykałów parasolkami.
Niełatwo się w tym kontekście uwolnić od podejrzenia, że przystosowaliśmy się do absurdów i trudno nam przychodzi obcowanie ze światem, w którym obowiązuje logika. Ale za to postępujemy zgodnie ze starochrześcijańskimi wzorcami. Nie reagujemy na kaprysy władców, bo kler ich chwali. I temu się nie bardzo daje zaprzeczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz