Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

niedziela, 19 stycznia 2020

Samodzieło

Sędzia Paweł Juszczyszyn zgodził się pojechać do Warszawy, aby tam w Kancelarii Sejmu zapoznać się z listami poparcia do neo-KRS. Prezes jego Sądu Rejonowego, członek nowej Krajowej Rady Sądownictwa oświadczył, że mu nie da delegacji, bo nie wyda na łamanie prawa pieniędzy, pochodzących z zaliczek wpłacanych przez strony na poczet kosztów procesu. Prezeska Sądu Okręgowego w Olsztynie, szefowa obu panów oświadczyła, że w poniedziałek problem rozstrzygnie.
Mamy więc w pigułce reformę sądownictwa. Jeden z arbitrów sporu stwierdza, że wykonywanie czynności procesowych, zarządzonych przez innego jest bezprawne.
Trzeba tu zauważyć, że zgoda na wyjazd sędziego do państwowego urzędu, dla wykonania własnego postanowienia, nakładającego na urzędnika obowiązek przyjazdu, wydaje się faktycznym uznaniem nadrzędności władzy wykonawczej nad sądowniczą. Tym bardziej, że tylko niektóre listy mają być przez Kancelarię Sejmu udostępnione. Wedle bowiem jej dyrektorki pokazanie wszystkich złamałoby postanowienie jeszcze innego urzędu, chroniącego dane osobowe.
W tej sytuacji zarzut bezprawnego wyjazdu do Warszawy może chyba nie być chybiony. To przedstawiciel Kancelarii Sejmu był wzywany do Olsztyna z obowiązkiem dostarczenia list poparcia. Tam się bowiem znajduje sąd, który może mieć dodatkowe pytania, związane z prezentowanymi dokumentami.
Jeżeli zaś za każdym razem wyższa instancja będzie zaangażowana w logistyczne problemy, wynikające z wątpliwości prawnych niższych sądów, to nic dziwnego, że koszta rozpraw już wzrosły podobnie jak czas rozstrzygania.
Mamy więc klasyczny przykład niesprawności biurokracji, gdzie lawinowy przyrost liczby uregulowań powoduje blokowanie jej mechanizmów. Wynikłe z tego trudności obracają się przeciwko systemowi, przede wszystkim dezawuując jego twórcę.
Ale to normalne. Wszak biurokracja nigdy nie potrzebuje opozycji. Zwalcza się sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz