W niedzielę, czyli dziś upływa termin, który Hamasowi wyznaczył Donald Trump. Rządząca w wyniku wolnych wyborów w strefie Gazy organizacja, ma zawrzeć porozumienie z Izraelem. Jak nie, to Gaza popamięta.
Konflikt bliskowschodni ma długą historię. Żydzi zaczęli się osiedlać w Palestynie jeszcze w XIX wieku. Zasiedlali tam nieuprawne, suche obszary, wykupione przez ich milionerów od arabskich posiadaczy. Zaraz też powstały konflikty. Przybysze bowiem zbudowali sobie studnie głębinowe, z których nawadniali uprawy i mieli co jeść. Arabskie powierzchniowe źródła wody wskutek tego zanikły i z braku plonów Arabowie musieli kupować żywność od imigrantów. Nie zainwestowali bowiem otrzymanych pieniędzy w unowocześnienie swoich upraw.
Palestyna po II wojnie była brytyjskim mandatem, przekazanym ONZ-etowi. Kiedy również w wyniku żydowskiego powstania w 1947 roku Brytyjczycy się wycofali, Żydzi ogłosili powstanie państwa Izrael i natychmiast popadli w konflikt z sąsiednimi państwami arabskimi, które najechały sprzedane wcześniej przybyszom tereny. Arabowie ponieśli klęskę.
Bardzo nagle sprawna armia izraelska nie wzięła się z przypadku. Została wyszkolona przed II wojną w Polsce. W Rembertowie był specjalny ośrodek dla szkolenia wojskowego formacji syjonistycznych. Potem jeszcze wojsko żydowskie zostało zasilone licznymi dezerterami z armii Andersa, która w drodze do Afryki stacjonowała tam jakiś czas i nie przeszkadzała uciekinierom. W wyniku tego Arabowie przegrali w 1947 roku i kilka następnych wojen, które sami zapoczątkowali.
Izrael nie dysponuje naturalnymi zasobami. Jego obywatele mają za to przewagę intelektualną. Nie może to dziwić w narodzie, którego wszyscy członkowie od pięciu tysięcy lat posługują się pismem.
Tym razem znowu zostali zaatakowani. Znowu ponieśli ofiary. Znowu ich wrogowie zmobilizowali przeciwko nim świat, pokazując ostrzeliwane szpitale, w których z właściwym sobie szacunkiem dla rodaków drugiego sortu Hamas zakładał swoje sztaby i magazyny broni. Znowu też za kolejne porozumienie zapłacą kolejni palestyńscy uchodźcy, którzy, jak tam zwykle, będą latami koczować w obozach. Współziomkowie ich znowu nie przyjmą do swoich domów, bo niby dlaczego?
Zacofanie kosztuje. Ciekawe, że nie rozumieją tego nasi roztropkowie.
Konflikt palestyński zaczął się od "metod", jakimi Jozue z przyległościami "czyścili" "ziemię obiecaną" z Kananejczyków i innych, dla "narodu wybranego"!
OdpowiedzUsuńCo prawda zaraz ktoś powie, że to było hu-hu-hu, jak dawno temu, i że dziś już nie ma pamiętających tamte czasy - ale w tamtym regionie nienawiść potrafi przetrwać jeszcze dłużej, tym bardziej, że nawet Jahwe miał do Jozuego pretensje o "niedokładne czyszczenie" "ziemi obiecanej"...
Biblia utrwaliła niegdysiejsze mity, a wszyscy tam prorocy zabraniali kwestionowania jej nakazów. Miejscowi zaś nie przeżyli diaspory i przybyszów mają za tych, "którzy zmienią im tożsamość".
UsuńW rezultacie cierpią prości ludzie, mordowani i więzieni. Izraelici stoją cywilizacyjnie wyżej. Bardziej więc skutecznie bronią się przed agresją. Mniej też dbają o opinię światową.
-fere-
OdpowiedzUsuńSprawnie działające, bogate państwo jest solą w oku zacofanych sąsiadów. Przypomina to rosyjskich chłopów, którzy napadali nawet na swoich lepiej gospodarujących nazywając ich kułakami.
Mimo wszystko są pewne granice w obronie koniecznej, których przekraczać nie wolno.
To prawda z przekroczeniem obrony koniecznej, ale niewiarygodnie brzmi oskarżanie o to w ustach gwałcicieli i morderców młodzieży, chowających się za własnymi cywilami.
OdpowiedzUsuń