Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

środa, 5 stycznia 2011

Przemiany

Po świętach markety raczej pustoszeją. Znowu się na pierwszy plan wybijają pracownicy układający i segregujący towar na półkach. Ale i lepiej widać kupujących. Nie wtrącam się do zakupów, popycham jedynie wózek, mam więc mnóstwo czasu na obserwacje.

Stateczna para na przykład, ona bezwzględnie decyduje co trafi do wózka. On ma prawo ewentualnie poukładać to, co niecierpliwa połowica porozwalała. No, jeszcze przy wadze ponaciska stosowne przyciski. Pani nie może, “bo ja jestem taka mala” [Eugeniusz Bodo]. W ogóle autodeprecjacyjne techniki manipulacji kwitną w sklepach i na kilometr widać, kto im ulega. Dotknięci ich skutkami panowie są napięci, w stałej gotowości do pomocy, przedwcześnie zniszczeni stresem. Stosujące je panie też się wyróżniają, zarówno strojem jak i makijażem czy nawet sposobem chodzenia. Mają w sobie jakiś specyficzny rodzaj infantylizmu. Pasożytniczy taki raczej.

Dwudziestolatka, studentka zapewne, stoi przy półce z kremami i z wahaniem się wczytuje w jakieś opakowanie. Wkłada je wreszcie z miną pełną ulgi do koszyka. Odchodzi wolno kilka kroków i… wraca. Przybiera na twarz wyraz rozsądku i odkłada kosmetyk. Odchodzi. Ale, po chwili znowu wraca. Bierze go do ręki i… zauważa mój wzrok. Kieruję więc do niej gest typu: raz się żyje. Dziewczyna się rozjaśnia, wkłada krem i odchodzi ostatecznie, śląc mi radosny uśmiech. Cholera. A jak przeze mnie zrezygnuje z iluś tam obiadów? Pamiętam przecież co potrafiły robić moje koleżanki. Nie czuję się dobrze.

Są też zgodnie kupujące pary, dzielące się obowiązkami i dyskutujące w razie rozbieżności zdań. O, dwóch młodych chłopaków z uwagą wybiera sery. W wózku mają już stateczne zakupy na cały tydzień. Wyróżniają się uporządkowanym odzieniem i dokładnie wyczyszczonymi butami. W ogóle są dziwnie uregulowani. Kumple kupują razem piwo, chleb i kiełbasę i jeszcze… piwo, żeby tak od razu drugi raz nie chodzić. Nie noszą czapek, szalików a buty… szkoda gadać. A tu…

Jakaś trzydziestolatka zapełniła wózek po brzegi przeróżnymi produktami. Przyjezdna, rzadko tu chyba trafia. I sama to do samochodu zapakuje. Ale też jej sylwetka sportsmenki nie pozostawia wątpliwości, że  zrobi to bez najmniejszego trudu. Nie manipuluje, jest dorosła, wyzwolona, samodzielna.

Mężczyzna w średnim wieku sam robi zakupy. W wielkim wózku jest jedynie chleb, masło, kiełbasa i
- gdzie oni ser teraz przenieśli? - pyta mnie przechodząc obok.
- tam - pokazuję.

Bo to przecież nowy rok i wszędzie zmiany. A na sklepowych półkach przede wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz