Najpierw w piątek na Twitterze pojawiła się wiadomość, że potwierdzamy realizację projektu jądrowego w sprawdzonej i bezpiecznej technologii" Westinghouse Nuclear. Szef rządu poinformował, że w środę Rada Ministrów przyjmie stosowną uchwałę w tym zakresie. Dziękuje też nasz premier pani wiceprezydent Stanów, Kamali Harris za to, iż został podpisany list intencyjny budowy atomowej elektrowni w Polsce.
Podczas moich rozmów z premierem Morawieckim w Warszawie oraz rozmów telefonicznych stwierdziłam jasno, że partnerstwo z USA w tym projekcie jest korzystne dla nas wszystkich: możemy zająć się kryzysem klimatycznym, wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne Europy i pogłębić strategiczne partnerstwo USA i Polski - odpowiedziała pani Harris.
Potem posypały się komentarze. Radosne ze strony apologetów PiS-u, akceptujące od polityków totalnej jakoby opozycji i często powściągliwe ze strony niektórych komentatorów.
Po pierwsze więc Leszek Miller stwierdza, że Komisja Europejska zapewne zablokuje porozumienie, zawarte z pominięciem przepisów naszego Prawa Zamówień Publicznych.
Po drugie w 2017 roku Westinghouse, który ma dostarczyć technologii, stanął na krawędzi bankructwa. Nie był w stanie zakończyć budowy dwóch rozpoczętych elektrowni. Uratowali go inwestorzy z Brookfield Business Partners, pokrywając stratę w wysokości 9 mld dolarów.
Po trzecie 49% udziałów w Westighouse ma spółka Cameco, której szef jest konsulem Kazachstanu w Kanadzie. Sama firma zaopatruje się w paliwo atomowe w Kazachstanie. Ten zaś importuje je z Rosji.
W rezultacie według wielu komentatorów mamy to, co już dawno Internet nazywa sasinaliami.
Budzi się oto nadzieję na znaczną poprawę losu za tuzin lat co najmniej. I daje coś w rodzaju gwarancji przymierania z zimna przez tyleż co najmniej najbliższych zim. Bo dalej nic nie słychać o OZE, nic o kogeneracji energetycznej, nic o inwestycji w sieć.
Mamy też chyba kolejne ryzyko uzależnienia naszej energetyki od Moskwy.
Może też się pojawić nowy punkt sporny z Unią, która nam musi zarzucić, że nie przestrzegamy własnego prawa.
Warto więc rozwiać obawy sceptyków, zanim się staną przeszkodą w sprawnym prowadzeniu obiektywnie pożytecznej inwestycji. Chociażby z szacunku dla sojusznika.
Od prawie 50 lat, czyli od czasów Gierka słyszę o konieczności budowy "pierwszej polskiej elektrowni atomowej". Z racji osiągniętego wieku (pokolenie boomersów) mam już nikłe szanse dożyć realizacji tego zbożnego celu, a osoba Sasina z Wołomina jest gwarancją, że właśnie tak się stanie.
OdpowiedzUsuńTo jak z Godotem. Chociaż to dla Sasina zbyt ładne skojarzenie.
Usuń